- Opowiadanie: Staruch - Opowieść o wodzie i ogniu (wersja krótka, wycofana)

Opowieść o wodzie i ogniu (wersja krótka, wycofana)

Tekst zacząłem pisać jeszcze w grudniu, gdy tylko Cobold zająknął się o punku. I okazało się, że wybrałem temat oklepany jak UFO :(.

Do tego tak mnie poniosła wena, że nastukałem 60k znaków. Wobec tego wyciąłem z tekstu pierwotnego coś, co jak uznałem, może być zamkniętą całością. 

Wszystkich chemików serdecznie przepraszam – bitumin nie może działać tak, jak to opisałem, ale ze względów fabularnych takie działanie było mi potrzebne. Wybaczycie?

Wyszła mi opowiastka dla młodzieży z pewnymi walorami edukacyjnymi (mam taką nadzieję). 

Zapraszam do lektury! 

PS. Jeśli będą chętni – ciąg dalszy można doczytać na betaliście.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Opowieść o wodzie i ogniu (wersja krótka, wycofana)

Niestety, wersja krótka mojego tekstu nie cieszyła się powodzeniem (czemu się w sumie nie dziwię).

Tutaj – https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/21949 publikuję pełną wersję opowiadania. Tam można oceniać. Ten wątek zostawiam, bo sporo merytorycznych uwag tu padło.

Tym samym wypadam z konkursu.

Przepraszam za zamieszanie!

 

Koniec

Komentarze

Dobry tekst! Nie jestem tylko pewien, czy do końca “złapałem” rolę Mikrosa w ostatnim eksperymencie. Jak zgaduję, Heron użył kopisty, by ten “wziął na siebie” jakąś wymierzoną w niego i Makrona rzymską intrygę. Przy okazji być może pozbył się “współautora” swego sukcesu. Można by to skwitować czyjąś cyniczną wypowiedzią lub dialogiem, ale to tylko moje zdanie. 

Pomysł wzmocnienia sił rzymskich przy pomocy nowej broni to również ciekawa próba historii alternatywnej, nadająca się do kontynuacji. 

Kurcze, tak to jest, jak zakończenie opowiadania nie jest końcem historii :(.

Zdaniem Rzymian Mikros po prostu za dużo wiedział na temat Wunderwaffe. No i…

Kontynuacja – jest! Nieznaczna, ale jest :).

Dzięki za lekturę!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Zajrzałam, przeczytałam.

ninedin.home.blog

smiley!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jako swój ślad pod tym całkiem ładnym tekstem zostawię małą garstkę wątpliwości z niby-bety (bez drobiazgów, które jeszcze się plączą po tekście, bo wiem, że coś z nimi zdążysz zrobić przed dedlajnem).

 

Podobnie jak Ardan nadal nie odczytuję zakończenia jako jasnego – tzn. dlaczego Mikros zginął. Jak dla mnie ono nie wybrzmiewa dość jasno.

 

No i mam problem z krzyżowaniem: nawet jeśli Heronowi odbija, to jest to dość drastyczna kara, powinien ją choćby później zamienić na chłostę + zesłanie do latyfundium. Bo poza wszystkim ze wzmianki o ukrzyżowaniu jako karze i Saula z Tarsu robi się trochę niewypalająca strzelba Czechowa…

http://altronapoleone.home.blog

To moja luźna opinia ;) nie bij… 

Nie pomagała twarz, okolona krótkimi, rzadkimi jak proso na egipskim polu, brązowymi włosami. Twarz, która była jak zwierciadło – jedynie odbijała emocje rozmówcy. Nic więc dziwnego, że znajomi (znajomi, bo przyjaciół nie miał), zwracali się do niego tym obraźliwym przezwiskiem.

Twarz -twarz, znajomi – znajomi, powtórzenie

 

Megalosa-Herona poznał po raz pierwszy… Kiedy to było? A tak, wtedy gdy bolała go pięta. Poszedł wówczas wyprosić zdrowie do świątyni Apolla. Dlaczego nie do Asklepiosa, opiekuna lekarzy? Mikros zawsze kluczył, krążył, odsuwał od siebie problem. Nie podchodził do kłopotów jak byk z nastawionymi rogami, a raczej jak lis obchodzący wkoło kurnik. Pięta, zraniona jakąś drzazgą na zakurzonych ulicach miasta, puchła i bolała coraz bardziej. Postanowił tedy uprosić Apollina o cud, uzdrowienie bez pomocy lekarzy, niepotrzebnych nikomu pośredników. Toteż pewnej niedzieli, o świtaniu, udał się błagać boga o zdrowie.

Pieta – pięta, zdrowie – zdrowie, dwa razy dajesz informację że poszedł prosić o zdrowie,

– Uważaj, hultaju!- syknęła kobieta. Zaraz jednak umilkła, bo przed świątynią pojawił się kapłan. Trzymał pod pachą sporą wiązkę chrustu, a w ręce dzierżył płonące polano.

Powolnym, dostojnym krokiem podszedł do niewielkiego postumentu, stojącego jakieś dziesięć kroków przed wrotami. Złożył chrust na postumencie, który okazał się być ołtarzem, podpalił polanem i zakrzyknął do tłumu:

powtórzeń mnogość ;)

 

Naprawdę nie rozumiesz? Przecież to ja… Ja to zaprojektowałem. Bo wiesz, ołtarz jest pusty w środku, ale powietrza nie przepuszcza. Kiedy kapłan rozpali ognisko, powietrze wewnątrz rozgrzewa się, wypycha z dolnej części ołtarza wodę rurami – czego oczywiście nie widzimy – a ta wpada do kubła. Kubeł opadając, ciągnie liny przymocowane do dwóch słupów, powodując ich obrót. Słupy poruszają wrota bramy i… Masz swój cud!

Hmm… to jest możliwe, ale żeby ogrzać powietrze by wytworzyło ciśnienie, sam nie wiem, pewnie by z pół dnia czekali na ten cud, a w gorące dni by się samo otwierało? 

 

Tu spojrzał z dumą na mniejszego chłopaka. Ten, wyraźnie zdumiony, aż się zakrztusił z przejęcia:

Takie masło maślane trochę wyszło.

 On z nudów przyglądał się pracy wędrownego skryby, który, kiedy już rozłożył swój kram na ryneczku, pisał żołnierzom listy do domów, marynarzom listy do żon, a czasami nawet i pozwy do sądów. 

 listy-listy, to można złożyć razem bez powtórzenia, 

Przy pomocy patyka i piaszczystych dróg nauczył się pisać własnoręcznie. I teraz udawał się do wielkiej Biblioteki, by żebrać o pracę.

Trochę to wygląda jakby to skryba nauczył się pisać na piasku a nie Mikros, i nie jestem pewien czy można się nauczyć pisać samemu, mimo wszystko trzeba mieć jakiś odnośnik do dźwięków i jak je zapisać, że a to a, a nie b :), 

I nie nauczył się przy pomocy patyka, tylko praktykował za pomocą patyka na piaszczystych drogach. Jak już zacząłeś to ze skrybą ja bym dodał, że on mu pomógł w nauce, ale to twoja bajka ;)

 I, niemal, ciągnąc za sobą Mikrosa, udał się w drogę do aleksandryjskiego portu.

Atak przecinków, dwa pierwsze zbędne.

 

Zanim jednak chłopcy dotarli do nabrzeża, musieli przebić się przez agorę portową. Przebić, bo agora to chyba najtłumniejsze miejsce w Aleksandrii.

To są powtórzenia, to nie nadaje tempa, ale je blokuje, bo dwa razy czytam tę samą informację.

 

Mimo uwag Herona o konieczności utrzymania tajemnicy, ta akurat głęboko zanurzona oneraria zwracała na siebie szczególną uwagę.

Oneraria – musiałem poszukać co to, i jak piszesz do młodych to by trzeba wytłumaczyć co to znaczy, bo połowa przeleci to wzrokiem i zapomni, to odnośnie wstępu ;)

 

– Poczekaj, mam pomysł! – wyszeptał.

Wysunął się przed krąg gapiów, odchrząknął głośno i zadeklamował:

Tu się trochę zastanawiałem ile w końcu ma lat Heron, a ile Mikros, bo myślałem że obaj to chłopcy, chodź piszesz wyżej, że Heron to młodzieniec, przydało by się lepiej to określić, bo celnik musiał by go znać aby uznać za Pana, jeśli byłby chłopcem.

 – Bo ja… Chcę być najsławniejszym uczonym na świecie. Żeby nawet sam cezar zabiegał o moje względy. Żeby moje wynalazki znane były na całym świecie. I tak będzie, zobaczysz!

Żeby, żeby, 

 – Mikrosie, jesteś mi potrzebny! – wyrzekł sucho Hellen. Nerwowo bawił się podłużnym kawałkiem metalu, zawieszonym na szyi. Nie spojrzał nawet kopiście w oczy.

przez chwilę zastanawiałem się kim jest Hellen,

Gdyby usłyszał „jak się masz?” czy „co porabiałeś przez ten czas?” wiedziałby, że wrócił tamten Heron, Heron przyjaciel. A ten tu… Potrzebował odpowiedniego narzędzia. I czegoś jeszcze. Ale czego?

powtórzenie? sam nie wiem, ale ja bym usunął przekreślone

Tarkwiniusz, który współpracował już wcześniej z helleńskim wynalazcą przy testach siedmiomułów napędzanych eolipilami, i to on tu pociągał za wszystkie sznurki.

 wszystkie bym usunął,

Był to wóz na obitych metalem kołach, trochę bardziej pękaty niż zwykłe, z wyższymi burtami, chroniącymi załogę. A załoga, oprócz dbania o eolipilę napędzającą pojazd,

Zakończenie hmm…, chyba do końca nie złapałem po co zabili Mikrosa, 

Ogólne wrażenia, ciekawe, i nawet wciąga i zachęca by czytać dalej, choć wydaje mi się, że tekst można jeszcze poprawić, szczególnie powtórzenia, trochę ociosałeś, coś tam widać i dawaj na forum, niech się męczą ;) nieładnie ;)

Dzięki za podzielenie się o/

 

 – Bo ja… Chcę być najsławniejszym uczonym na świecie. Żeby nawet sam cezar zabiegał o moje względy. Żeby moje wynalazki znane były na całym świecie. I tak będzie, zobaczysz!

Żeby, żeby, 

Tu akurat bym się nie czepiał. To jest wypowiedź bohatera, mowa niezależna, czyli język mówiony. W mowie, zwłaszcza emocjonalnej, taką anaforę uważam za dopuszczalną.

Staruchu, czy zauważyłeś, że w kolejnych Twoich opowiadaniach powtarza się bardzo podobny schemat bohaterów? :) W “Mrówce na grzbiecie słonia” “przygłupi” Motyka słucha mądrości i towarzyszy badaniom Kasandra, w “Czasie milczenia i czasie mówienia” przygłupi (a przynajmniej sprawiający do czasu takie wrażenie) agent słucha mądrości i towarzyszy badaniom Lichodiejewa, a tutaj przygłupi Mikros słucha mądrości i towarzyszy badaniom Herona. Oczywiście, za każdym razem są też różnice, ale jak widzisz pewną paralelę można zauważyć ;)

Niestety w tym opowiadaniu moim zdaniem ten schemat nie wypalił. W “Mrówce…” i “Czasie…” wprawdzie serwujesz niewiele akcji, ale technobełkot do pewnego stopnia zaciekawia, chcemy się dowiedzieć czym jest Cyberalis i jakie okażą się cechy tropionego UFO. Tutaj to jednak, przynajmniej w moim przypadku, kompletnie nie działa. Ponieważ swego czasu interesowałem się trochę Heronem, to opis jego historycznych odkryć niezbyt mnie chwycił, a gdy zaczynają się właściwe retrowizje, to, jak sam przyznajesz w przedmowie, jakoś szczególnie zaskakujące nie są ;)

Nie oznacza to, że źle mi się to opowiadanie czytało. Opisy są bardzo wartkie, cieszą też wplatane gdzieniegdzie delikatnie, malutkie elementy starożytnej codzienności (np. ten worek, o który w pewnym momencie potyka się Mikros), które bardzo pomagają wczuć się w świat opowieści. Tylko, no właśnie, w tej opowieści za mało opowieści! Mikros jest praktycznie bierny, a Heron pojawia się i znika, jakoś razem nie buduje to żadnej wartkiej akcji, a wobec mankamentów wymienionych wyżej, właśnie jakiejś większej akcji oczekiwałem, czytając.

No i kompletnie nie kupuję zakończenia. Jeśli dobrze rozumiem, Mikrosa trzeba było usunąć tylko dlatego, że za dużo wiedział. Jednocześnie był li i jedynie podrzędnym skrybą, czyli z perspektywy prawej ręki augusta nikim. Po co więc robić wielką akcję a la Dawid i Uriasz, skoro można mu po prostu dać pałą po łbie w jakiejś ciemnej uliczce?

Kurcze!

Widzę, że mniej więcej wszyscy mają ten sam problem. To jest znowu sprawa limitu. Bo to opowiadanie jest niestety urwane :(. Czyli – są jakieś wyjaśnienia, ale nie tutaj.

Na razie nie wiem jak sobie z tym poradzić. Limit po prostu zamordował mój tekst. 

Czy byłoby to etyczne, gdybym poza konkursem opublikował całość? Pewnie nie. Toteż wszelkie uwagi na temat zakończenia biorę na klatę, zapewniając, że nie jest ono takie z czapy wzięte (moim zdaniem).

Codo schematu się zgadzam. Jakoś tak mi wychodzi, będę się wystrzegał :). I nie zgadzam się, że Mikros jest przygłupi. On jest po prostu bierny. Podąża za wydarzeniami, daje się nim unosić. Jak woda.

Nad babolami/babolkami pochylę się jutro, ok? Dziś nie jestem w formie ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I nie zgadzam się, że Mikros jest przygłupi. On jest po prostu bierny. Podąża za wydarzeniami, daje się nim unosić. Jak woda.

Wiem, słowa “przygłupi” użyłem tutaj trochę żartobliwie. W każdym razie o baniach wie na pewno mniej od Herona ;)

Melduję, że przeczytałam.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Melduję, że przyjąłem do wiadomości :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Muszę wyznać, że jakkolwiek historię o wynalazkach Herona czytałam z zaciekawieniem, to nie ukrywam, że Opowieść o wodzie i ogniu okazała się nie do końca satysfakcjonująca. Tak jak wcześniej komentujący, jestem rozczarowana zakończeniem i, co tu dużo mówić, zmartwił mnie los Mikrosa.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

– Uwa­żaj, hul­ta­ju!- syk­nę­ła ko­bie­ta. –> Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

 

wła­ści­ciel bo­lą­cej pięty, za­gnie­wa­ny, że ktoś prze­szka­dza mu w pró­bie wy­ku­ro­wa­nia pięty.

–> Nie brzmi to najlepiej.

 

„A co, jeśli nie przyj­mą? Co, jeśli prze­go­nią?”. –> Zbędna kropka po cudzysłowie.

 

– Noooo, tak! Pa..miętam! –> Brak spacji po wielokropku, któremu brakuje jednej kropki.

Wielokropek ma zawsze trzy kropki!

 

– A co ty.. Co ty masz do tego? –> Kolejny ułomny wielokropek.

 

miej­sce w Alek­san­drii. Tu alek­san­dryj­ski Hel­len… –> Nie brzmi to najlepiej.

 

– A tu.. tu są tak cu­dow­ne tek­sty… –> Pierwszy wielokropek jest kaleki.

 

Wska­zy­wał na fi­gur­kę ja­kie­goś fauna, która trzy­ma­nym w ręku prę­ci­kiem wska­zy­wa­ła na walec, gęsto po­cię­ty li­nia­mi.  –> Powtórzenie. To nie figurka, a faun w

Proponuje: Wskazywał fi­gur­kę ja­kie­goś fauna, który trzymał w ręku pręcik skierowany na walec, gęsto po­cię­ty li­nia­mi.

 

co ma udział w po­wsta­wa­niu, a ze­braw­szy po­wie­dział….” –> Po wielokropku nie stawia się kropki.

 

– To te czar­ne ka­mie­nie. Palą się zbyt szyb­ko. Do tego w zbyt wiel­kiej tem­pe­ra­tu­rze! –> Czy Heron wiedział, co to temperatura?

 

Nie miesz­ka­jąc, wy­cią­gnę­li­śmy z sakw nasz zapas ryb i…”. – Można nie omieszkać zrobić czegoś, ale nie wydaje mi się, aby można coś zrobić nie mieszkając.

Proponuję: Nie omieszkaliśmy wy­cią­gnąć z sakw nasz zapas ryb i…”.

 

Kilku miej­sco­wych ro­bot­ni­ków pa­ko­wa­ło bryły as­fal­tu do wor­ków… –> Obawiam się, że w czasach, o których piszesz, nie znano słowa robotnik.

 

roz­li­czyć się z ro­bot­ni­ka­mi. Młody Saul ha-Tar­si, wy­na­ję­ty przez Gre­ków prze­wod­nik, szef ro­bot­ni­ków… –> Jak wyżej.

 

– Zaraz od­wo­łasz swoje kłam­li­we słowa…, panie! –> Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

– Prze­ko­na­my się…, panie! –> Jak wyżej.

 

W końcu jedna przy­szedł kres ich moż­li­wo­ści… –> Literówka.

 

Uśmiech­nął się w stro­nę He­ro­na… –> Można uśmiechnąć się do kogoś, ale chyba nie w czyjąś stronę.

 

Za roz­ka­zem przy­by­cia stał Heron, To było pewne. –> Dlaczego wielka litera?

 

„…to się musi stać….” –> Po wielokropku nie stawia się kropki.

 

Mia­sto, po­ło­żo­ne nad oazą, pysz­ni­ło się pięk­nym bu­dow­la­mi… –> Literówka.

 

a mi­ja­jąc go trą­cił go ra­mie­niem… –> Brzmi to fatalnie.

 

bez któ­re­go opie­ki nie sta­ło­by się to, co się stało.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mam mieszane uczucia.

Opowiadasz swoją historię sprawnie, więc choć w zasadzie niewiele się w niej dzieje, czyta się w porządku. Głównie za sprawą lekkiego, barwnego języka i pojawiających się tu i ówdzie błysków humoru (które doceniam, choć niektóre wypadły nieco sztucznie).

O problemach z zakończeniem wiele już powiedziano, więc nie będę dorzucał swoich trzech groszy. 

Nie do końca podoba mi się charakterystyka Herona – ma swoją, wyczuwalną osobowość, co jest ok, ale jego ewolucja wydaje się być nieco skokowa. No i do impulsywnego choleryka, który krzyżuje niewolników w zasadzie dla kaprysu, średnio pasuje wyrachowana intryga z końcówki.

No i jak już wspomniałem – dzieje się tu niewiele, co przy tym rozmiarze tekstu powoduje pod koniec pewne znużenie.

 

Z czepów językowych:

ale wynalazca zasiał już w nim niewielką drzazgę, drzazgę niepewności

Drzazg się nie sieje, wiec ta metafora kuleje.

Dobra. Ja, Tańczący z Kropkami, poprawiłem większość.

Skąd taki atak kropek, nie wiem. Ostatnio były półpauzy, to teraz kropki?!

 

@Skuul – większość poprawiłem, pewne powtórzenia zostawiłem (np. w dialogach: tak mi się wydawało bardziej naturalnie – ludzie nie zawsze mówią poprawnie gramatycznie).

Co do mechanizmu otwierającego świątynię – taki istniał, więc nie pytaj mnie, jak :). 

Co do samodzielnego nauczenia się pisania – a widziałeś niewprawnych pisarzy, którzy sobie tekst sylabizują? No to właśnie tak Mikros połączył dźwięki ze znakami.

Co do onerarii – ja osobiście jestem zwolennikiem przypisów. Czaem trzeba. Ale ponieważ forum nie pozwala, trzeba albo pobiec dalej, albo samemu wyguglać :).

 

@regulatorzy – za kropki już się kajałem. Zacząłem też klęczeć na grochu ;).

Mam wątpliwości tylko do:

– “nie mieszkając” – wiem, że się z taką konstrukcją gdzieś spotkałem; jak widać tu – https://sjp.pwn.pl/korpus/szukaj/Karna;1.html , stosuje ją m.in. Sapkowski; ale nie mogę się doszukać pochodzenia; na razie zostawię;

– “robotnicy” – nie wiem, czy w łacinie istniało słowo “robotnik”, ale używa się go obecnie do określania członków “mas pracujących” Rzymu

(np. tu – http://historia.na6.pl/rzemioslo_w_starozytnym_rzymie, i tu – https://www.imperiumromanum.edu.pl/ciekawostka/alkoholizm-wsrod-rzymian/ )

 dodam też, że nawet w Biblii występują robotnicy. Toteż zostawię.

 

@None – intryga nie jest Herona, tylko Rzymian (k..a, ten limit :/). Drzazgi poprawiłem.

Dzieje się niewiele? Hm, Rzymianie uzyskali broń, dzięki której podbili już pół świata i idą dalej… Jak dla mnie – nadto ;).

 

Dziękuję Państwu za wnikliwą lekturę i obiecuję – Mikros will be back ;P.

 

Aha, a przy pisaniu się świetnie bawiłem, bo wetknąłem w opko coś w rodzaju kilku “easter eggów”. Doceńcie pracę piszącego i powiedzcie, że zauważyliście :P?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Re: “robotnicy”

 

Rozumiem zastrzeżenie Reg, choć przy pierwszej lekturze nie rzuciło mi się w oczy. (Skądinąd teraz zobaczyłam, że bardzo się powtarza.) Pojęcie robotnika związane jest z rewolucją przemysłową i masową siłą roboczą. Serwisu ściągowego nie traktowałabym jako rzetelnego źródła, warto by zajrzeć do jakiejś poważnej publikacji, żeby zobaczyć, jak traktuje – niezbyt liczną – grupę ludzi wolnych, pracujących, ale niebędących rzemieślnikami sensu stricto. Taką najemną siłę roboczą.

 

PS. Oczywiście zauważyłam “moje” easter egg, które mnie rzecz jasna, uśmiechnęło, ale wiesz o tym :)

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, w sprawie robotników będę się podpierał Biblią. Tam na pewno są.

Co do źródeł – Gibbon Ci wystarczy, czy on też za mało naukowy?

Prace postępowały szybko dzięki bezustannemu znojowi wielu robotników i rzemieślników, ale niecierpliwy Konstantyn wkrótce wykrył…

(źródło – “Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego” – t. 2, str. 106)

I wiem, że Ty większość “easter eggów” wyłapałaś :).

 

Regulatorzy – to jeszcze łupnę Iwaszkiewiczem:

Na szczycie sosny zniknęła na chwilkę i natychmiast pojawiła się znowu, już bez pęku trawy, i nie mieszkając ani chwilki w te pędy zeszła z sosny pomiędzy mogiłki.

(źródło – opowiadanie “Wiewiórka” ze zbioru “Tatarak i inne opowiadania”, 1960)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jeśli u Gibbona w oryginale są “workers” albo “labourers”, to nie ma aż tak mocnego związku z tym industrialnym znaczeniem, zresztą on to pisze już u narodzin nowoczesności i przemysłu. No i jeśli ci robotnicy są u jakiegoś Wujka, to też ok, ale jeśli dopiero w Biblii Tysiąclecia, to już mniej ok. Ale powtarzam: mnie w oczy nie zakłuło, bo masz np. robotników rolnych, choć nie wiem, kiedy to określenie powstaje. Tak tylko trochę dla poddierżania rozgowora, a trochę dla własnej refleksji pociągnęłam kwestię podniesioną przez Reg, bo jest ciekawa językowo.

Zazwyczaj bardzo się staram nie używać określeń anachronicznych, więc każdy taki rozkmin mnie interesuje. Ze starożytnością jest zresztą szczególnie trudno, co lepiej pokazuje inny przykład: nomenklatury wojskowej. Np, hetajrowie Aleksandra namiętnie są nazywani w historiografii generałami albo marszałkami, przez rozmaite analogie, ale de facto anachronicznie. W Twoim tekście była kwestia “optiona” i jego funkcji oraz umiejscowienia w strukturze legionowej, niekompatybilnej z dzisiejszą terminologią. I tak dalej.

 

Natomiast “nie mieszkając” wydaje mi się staroświeckie, ale absolutnie poprawne.

 

http://altronapoleone.home.blog

Dzieje się niewiele? Hm, Rzymianie uzyskali broń, dzięki której podbili już pół świata i idą dalej… Jak dla mnie – nadto ;).

To się nie dzieje w opowiadaniu, a w tle. Nie oglądamy tu bitew czy podbojów. Fabuła opowiada o dość nijakim faceciku i jego perypetiach z cholerycznym zwierzchnikiem – to jakby mniej emocjonujące.

None – intryga nie jest Herona, tylko Rzymian

To pasuje lepiej, fakt. Z kolei budzi pytanie – czemu ta intryga taka wielka? Czemu po prostu ktoś nie dał narratorowi po łbie w ciemnym zaułku?

Zgadzam się z None, że Mikros dla Rzymian stanowi niewielkie zagrożenie – są chyba w stanie ocenić jego potencjał może nawet nie intelektualny, ale do samodzielnego działania ;) Heron jest im potrzebny, ale zna tajemnice – więc jego w żelazną maskę i do lochu, niech pracuje, byłoby bardziej uzasadnione ;)

Ale skoro zapowiadasz powrót Mikrosa… To poproszę o dalszy ciąg historii.

http://altronapoleone.home.blog

Ech, kurde. Jednak muszę.

A tak: trzy króliki zabite jedną strzałą!

– Trzy? Ja, Gajusz i…?

Dobra, więcej zdradzał nie będę, ale zdaje się, że w końcu pęknę i opublikuję całość tego opowiadania :/. Bo to nie jest opowiadanie o “dość nijakim faceciku i jego perypetiach z cholerycznym zwierzchnikiem”. Mam przynajmniej taką nadzieję!

 

EDIT: Wrzucę pełną wersję dziejów Mikrosa na betalistę, gdyby ktoś chciał…

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, sygnalizuję to, co wytrąca mnie z rytmu, zakłóca płynność czytania. Jednak to Twoje opowiadanie i wyłącznie od Ciebie zależy, jakimi słowami będzie napisane. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mam tę świadomość, Bogini :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I tak trzymaj, Staruchu. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ok, to jak zwykle drogie Panie zobligowały mnie do guglania. Ani ze mnie łacinnik, ani “anglik”, ale…

Wyguglałem, że robotnik to po łacinie “ operarius”.

(źródło m.in. – http://latin-dictionary.net/definition/28702/operarius-operaria-operarium ).

I słowo to używane jest też w łacińskiej wersji Biblii – “dignus enim est operarius cibo suo”, czyli “wart jest bowiem robotnik swej strawy”.

(źródło łacińskie – 

https://www.biblegateway.com/passage/?search=matthew+10&version=VULGATE;DRA ).

 

Może być?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, ale tu nie chodzi o to, czy istniał łaciński termin na określenie wolnego człowieka pracy, tylko czy polski termin “robotnik”, bardzo mocno związany z erą przemysłową, pasuje do starożytności ;) Ale ja też zmusiłam się do guglania i w przekładzie Wujka są “robotnicy”, co zasadniczo załatwia sprawę występowania tego słowa w staropolszczyźnie.

http://altronapoleone.home.blog

Czytało się dobrze do samej końcówki. Podobały mi się te proste małe historie z życia. Ładnie udało ci się uchwycić klimat świata czasami prostymi wstawkami języowymi czy ciekawostkami z hellenistycznego świata. Dialogi czyta się bardzo przyjemne. Kreacja Herona mi przypadła go dustu, chociaż może faktycznie to krzyżowanie niewolników to przesada, ale to szczegół.

Niemniej wszystko byłoby pięknie gdyby nie dwie rzeczy. 

 

  1. Mikros nie jest ciekawym bohaterem, a on zdaje się być na pierwszym planie. W opowieści praktycznie nic od niego nie zależy, uległy, bierny, generalnie nie jest specjalnie ciekawy. Trudno jest kibicować takiej postaci. Ja jego losem na końcu za bardzo się nie przejąłem. Zginął czy przeżył, nie ma to dla mnie znaczenia.
  2. Kiedy opowiadanie się rozkręca, to nagle się kończy. W tej chwili końcówka bardziej przypomina twist fabularny, po którym będzie się działo coś ciekawego, ale nic nie ma i serwujesz epilog. Niestety pozostawiasz czytelnikiem z ogromnym niedosytem.

Szkoda, bo był w tym tekście duży potencjał.

Tymczasowy lakoński król

Dzięki, OneTwo.

Co do zarzutów – Mikros jest ciekawszy niż się zdaje ;). Jest jeszcze ciąg dalszy opowiadania, brutalnie przykrojonego do limitu :(.

Jeśli chcesz przeczytać, co dalej, zapraszam na betalistę. Tam opowiadanie zamieszczone jest w całości.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Chętnie przeczytam rozbudowana wersje gdy się pojawi :) Niestety teraz oceniam tylko to co jest na stronie.

Niestety muszę odmówić betowanie, bo się nie nadaje :) Kiedyś zgłosiłem się do tekstu i mimo że czytałem tekst ze 2 razy to chyba znalazłem jeden błąd, a reg i tak zrobiła sporą łapankę na premiere.

Tymczasowy lakoński król

Ale, jak rozumiem, Staruch zaprasza po prostu do kryptolektury całości ;)

http://altronapoleone.home.blog

I dodał jeszcze:  –

Zauważył co prawda wzmożony ruch w Bibliotece:  a

podwójne spacje się wkradły :) 

 

uśmieszkeim

pomieszane literki :). 

 

Staruchu, powiem tak – jak na tekst skrócony żywcem o 20k znaków nie jest źle :D. Jego ogromną zaletą jest przede wszystkim lekkość języka. Czytało się to jak fajną opowiastkę – gdzie jest poważnie, tam jest poważnie, a gdzie można wtrącić trochę humoru, to to robisz :). Sprawnie też oddałeś świat przedstawiony.

Herona nie polubiłam, za to Mikros wzbudził moją sympatię. Taki jakiś niepozorny, popłynął z falą wydarzeń, mam wrażenie, że stoik :D. Ja się zakończenia nie czepiam, bo rozumiem, że ta śmierć była potrzebna, chociaż może niekoniecznie w taki sposób (ta pałka w łeb w ciemnym zaułku to faktycznie nie jest zły pomysł). Lubię jak autor nie boi się zabić bohatera, także tu plus dla ciebie.

Masz w swoim repertuarze o wiele lepsze opowiadania, patrzę tu szczególnie w stronę świetnego “Czasu…”, ale naprawdę “Opowieść” czytałam z niemałą przyjemnością :). 

 

Pozdrawiam!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Dziękuję, Sy!

Babolki poprawiłem.

Ponadto informuję, że pogłoski o śmierci Mikrosa są mocno przesadzone ;).

Gdybyś chciała poznać całość, zapraszam na betalistę!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To ja zostawię tylko znak, że tu byłem :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Gdybyś się nudził, Człeku Znikąd, to zapraszam już poza konkursem do lektury mojego tekstu.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

O to się nie martw, prędzej czy później tam trafię :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

O, tu już nie ma co czytać…

Babska logika rządzi!

Jak to nie? Jest przekierowanie do właściwego opowiadania :).

Oraz kilka celnych komentarzy.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Do tekstu z przekierowania dojdę w swoim czasie.

A potencjalnych spojlerów wolę nie czytać. Potem pewnie do nich wrócę.

Babska logika rządzi!

Weź tylko pod uwagę, że część odnosi się do okrojonej wersji tekstu i jest już bezprzedmiotowa.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Spoko wodza, uwzględnię.

Babska logika rządzi!

Ja bym jednak zostawił obie wersje. Ta skrócona nie była zła. Co więcej, jak na razie był to jeden z dwóch niezłych tekstów biorących udział w tym konkursie. :)

Dłuższa jest lepsza.

A jeśli zdążę, to w konkursie jeszcze wystartuję. Mam pewien pomysł. Z tego samego świata, świata Mikrosa ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A jeśli zdążę, to w konkursie jeszcze wystartuję.

To tak można? Myślałem, że każdy ma jedno podejście. 

A czemu nie?

W konkursie może wziąć udział każdy zarejestrowany Użytkownik. Jeden autor może zgłosić jeden tekst.

Czy mam zgłoszony jakiś tekst? Nie. Wobec czego – mogę opowiadanie zgłosić.

Zresztą – jakby co, jurki mnie zdyskwalifikują. Ale mam nadzieję, że tak nie będzie. Pamiętam taki przypadek z jednego z wcześniejszych konkursów.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Tak formalnie, to ten tekst nadal ma plakietkę konkursową. ;-p

Babska logika rządzi!

Widzisz tu jakiś tekst???

Ok, już usuwam tag konkursowy.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Cóż za intryga! Najpierw wersja okrojona, później całość… No nic, pozostaje mi przeczytać tekst właściwy, który uważasz za lepszy. Tej wersji nie dane mi poznać, ale po Tobie spodziewam się dobrych rzeczy, więc sądzę, że się nie rozczaruję ;)

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Przeczytaj, to skomentujesz :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wypadło w mój dyżur. Tak… więc… byłem tu.

Nowa Fantastyka