- Opowiadanie: Pietrek Lecter - Cena nieśmiertelności

Cena nieśmiertelności

Czegoś takiego mojego pióra jeszcze nie czytaliście. Nie napisałem lepszego opowiadania. I nie, nie jest to opowiadanie o Dżentelmenie ;) Nie ma tu SDW, nie ma tu panów w garniturach pojawiających się znikąd i umiejących wszystko. Nawet nie jest powiązane z żadnym innym aspektem mojej twórczości, więc po raz pierwszy nie będzie pytań o uniwersum! 

 

“Every single one of us

The devil inside”

 

INXS, “The devil inside”

 

Zapraszam do czytania!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Cena nieśmiertelności

Życie toczy się diabelskim kołem i hamuje tylko raz. Wszyscy przechodzimy jednymi drzwiami (poza mną). Co kryje się za nimi? Chcecie się przekonać? Więc chodźcie.

 

***

To wszystko nie powinno się zdarzyć. Ten chłopak był istnym wariatem. Żył szybko i umarł młodo, jak większość mu podobnych. Nietrudno go sobie wyobrazić. Czarna, skórzana kurtka. Ciemne okulary. Zawadiacki uśmiech. Blond czupryna niemodnie zaczesana do tyłu. Bez grosza przy duszy. Śmierdział kłopotami.

Kochał dziewczynę o imieniu Natalia. Wyjątkowo piękna i przenikliwie inteligentna. Stracił dla niej głowę i wcale mu się nie dziwię. Zasługiwała na lepszego. Może źle się wyraziłem… Dobry był to chłopak, ale Natalia zasługiwała na szczęśliwszy los. A on ściągnął to na nią.

 

***

Poznali się na koncercie. Co to był za zespół? Grali rocka alternatywnego. Muzyka gniewna, zawierająca ładunki emocjonalne nie do opanowania. Publiczność wpadła w ekstazę. Tak samo naćpani wykonawcy…  

Stali obok siebie, roześmiani i pełni życia. Ocierali się w szaleńczych skokach. Sztuka złączyła wszystkich tam obecnych, a szczególnie ich dwoje.

Nie pamiętam dokładnie, od czego się zaczęło. Chyba już po koncercie. On do niej zagadał, ale nie jestem pewien, czy wszystkiego nie zapoczątkowali pijacy zaczepiający Natalię. On stanął w jej obronie. Doszło do jakiejś bójki. Potem oboje poszli do knajpy i cały świat zwariował.

 

***

Rockman wyszedł na podwórko przed swoim domem, aby odetchnąć świeżym powietrzem.  Stanął w bramie. Nucił jedną ze swoich ostatnich piosenek. Na nosie miał charakterystyczne dla siebie okrągłe okulary. Rozmyślał nad bezsensownością wojen, sensem i wartością życia.

Zobaczył podejrzanego mężczyznę. Nieznajomy nic nie powiedział, tylko spod płaszcza wyjął pistolet i zastrzelił muzyka. Potem usiadł na ganku, wyjął Buszującego w zbożu i zaczął czytać, czekając na przybycie policji.

 

***

Leżeli na polanie. Powietrze przesycała aura romantyzmu i nastoletniej miłości. Wtuleni w siebie pod rozłożystym dębem, nie zwracając uwagi na świat dookoła, zbyt pochłonięci pieszczotami i zapewnieniami o wiecznej miłości. A przynajmniej to on ją tak zapewniał.

Każde z nich miało sekret…

– Jacek, przestań już.

– Ale co?

Pocałował ją. Był uśmiechnięty, ale zauważył na jej twarzy zakłopotanie.

– To gadanie o wiecznej miłości.

– Ale ja mówię to najzupełniej poważnie, skarbie. Nie umiałbym bez ciebie żyć.

– Jacek… Ja…

Usiadł i spojrzał na nią z powagą.

– Co ty?

– Ja jestem… Nie uwierzysz mi, najlepiej to pokazać.

Podniosła się i wyprostowała. Zdjęła bluzkę i stanik. Jacek zaczął rozpinać pasek, ale przecząco pokręciła głową. Nagle z jej pleców wyrosły skrzydła w kolorze czystej jak niewinność bieli.

– Kim jesteś? – zapytał trwożliwie Jacek.

– Aniołem.

Przez chwilę patrzyli na siebie, nic nie mówiąc.

– Nie wyglądasz na aż tak bardzo zdziwionego.

Wstał i złapał ją za rękę.

– Kochanie… Ja też mam sekret.

– Jaki? – Z jej miny wyczytał, że nie uważała, aby mógł ją zaskoczyć.

– Usiądźmy, opowiem ci to, a ty uwierzysz, jeśli chcesz.

Schowała skrzydła i ubrała się. Znów zajęli swoje miejsce pod drzewem.

– Muszę ci powiedzieć, Natalio, że w pewnym sensie jestem nieśmiertelny. Zostałem uwięziony w niekończącej się pętli reinkarnacji. Ale nie jest to buddyzm. Pamiętam swoje wcielenia. W poprzednim byłem muzykiem. Jeszcze wcześniejszym policjantem. I za każdym razem zabija mnie Henryk Lisowski. Ale nie robi tego od razu po moim urodzeniu. Czeka aż osiągnę szczęście i dojdę do momentu kulminacyjnego w życiu, kiedy już lepiej być nie może. Chyba wszyscy kiedyś dochodzimy na szczyt, a potem już tylko spadamy. Ale to tylko taka moja teoria. W każdym moim życiu dochodzę do takiego momentu, a wtedy on przychodzi i zabija mnie. Zabiera mi wszystko, kiedy najbardziej się tym cieszę.

Natalia wyglądała na zatroskaną i współczującą.

– Jak możesz z tym żyć?

– Już się przyzwyczaiłem. To moje szóste życie. Ale może teraz pogadajmy o tobie? Skoro jesteś aniołem, dlaczego żyjesz na ziemi?

– Szczerze? Przydzielono mnie, jako anioła stróża, mężczyźnie, który od pięciu lat leży w śpiączce. Po co mu ja? Uciekłam. Zdezerterowałam z armii Boga.

– Przecież podobno jest wszechmogący, wszechwiedzący, et cetera. To, dlaczego nic z tym nie zrobi?

– Prawdę mówiąc, nie wiem. Niezbadane są wyroki boskie. Jest nieprzewidywalny i nikomu nie zwierza się ze swoich planów. Czasem powie coś Trójcy lub Maryi, ale tak ogólnie to jest tajemniczy i ma dziwne pomysły. Równie dobrze może taka była jego wola, abyśmy się spotkali.

Zaśmiał się.

– Ale dlaczego Henryk Lisowski cię zabija? – zapytała Natalia.

– Nie wiem – skłamał Jacek. Ganił się w myślach, że powiedział tak dużo.

 

***

Nie da się uciec od przeszłości. Wszystko do nas wraca. Każda decyzja wywiera wpływ na nasze dalsze życie. Większy lub mniejszy, ale wywiera. Secundo, od przeznaczenia nie wymigamy się. Każdy jakieś ma. Jedna osoba podetnie sobie żyły, przedawkuje, zachoruje na raka i będzie żyła dalej. A druga zrani się nożem w palec, złapie infekcję i umrze.

Nie inaczej było z Jackiem i Natalią.

 

***

Zbigniew Kowalewski zmarł, a jego anioł stróż, Dadanael, wracał do Nieba. Nie miał czym pochwalić się, ponieważ jego podopieczny trafił do Piekła. Zasłużenie. Przez całą karierę trafiło mu się tylko dwóch świętych.

Kiedy przechodził przez Bramę, zaczepił go święty Piotr.

– Masz bezzwłocznie stawić się u Michała.

Dadanael westchnął. Udał się do wodza zastępów niebieskich.

– Witaj, Dadanaelu.

– Witaj, archaniele.

– Mam dla ciebie nowe zadanie.

– Już dostaję kolejnego delikwenta?

– Nie. Chodzi o dezercję.

Dadanael zdziwił się. Anioły bardzo rzadko sprzeciwiały się woli Ojca. Po tym, co zrobił z Lucyferem, wolały nie ryzykować.

– Adamalea zdezerterowała. Musisz jak najszybciej ją znaleźć. Nie zadawaj pytań. Taka jest wola Ojca – powiedział archanioł Michał.

 

***

Adamalea, znana też jako Natalia, szła przez ulicę, wracając ze spotkania z Jackiem. Dużo rozmyślała nad tym wszystkim. Okazało się, że nie tylko ona miała sekret. Wydawało jej się, że tajemnica chłopaka była jeszcze dziwniejsza. Nie wiedziała, że reinkarnacja jest możliwa. W chrześcijaństwie otrzymywało się tylko jedno życie wieczne.

Szła ciemną ulicą. Drogę oświetlały latarnie, które zgasły jednocześnie. Jezdnia była pusta, tak samo chodnik. Dziesięć metrów przed nią zmaterializował się mężczyzna, krzesząc dookoła iskry. Miał szarą skórę, płonące oczy, rogi i ciemne niczym grzech skrzydła. Uśmiechał się paskudnie.

Wiedziała, kto przed nią stoi i niezmiernie się bała. Chciała rozwinąć skrzydła i uciec, ale wiedziała, że Lucyfer dogoniłby ją. Zastanawiała się, czy on jest silniejszy, czy Michał? Pewnie on, w końcu nie bez powodu nazywano go głównym przeciwnikiem Boga.

– Witaj, moja droga – przywitał ją kusiciel.

– Witaj, Szatanie.

– Mów mi Lucek. Chciałbym z tobą porozmawiać.

– Ale ja z tobą nie.

Próbowała go wyminąć i pójść dalej, ale niestrudzenie dotrzymywał jej kroku.

– Porozmawiajmy – przekonywał ją. – Co masz do stracenia? Nic ci nie grozi z mojej strony, a z tego, co wiem, to w Królestwie raczej nie jesteś mile widziana.

Nie odpowiadała, ale szła dalej.

Dotknął jej ramienia i ujrzała płomienie. Ogień, ból, potępienie i ciemności zła. A potem znaleźli się w Piekle.

Dokładnie w gabinecie jego władcy. Ściany zdobiły głowy największych zbrodniarzy w historii: Hitlera, Stalina, Czyngis-Chana, Kuby Rozpruwacza, Osamy Bin Ladena, Jima Jonesa i wielu innych. Było nawet naszykowane miejsce dla Kim Dzong Una.

Usiedli na fotelach z wężowej skóry. Nie miała wyboru, ponieważ nie potrafiła uciec z Piekła. To udało się tylko jednemu – Chrystusowi.

– Czego ode mnie chcesz? – zapytała. Starała się zabrzmieć gniewnie, ale tak naprawdę ogromnie się bała.

– Ale skąd pomysł, że czegoś od ciebie chcę? – Jego głos był kuszący i łagodny. Usypiający czujność.

– To, po co mnie tu sprowadziłeś?

– Chcę udzielić ci pomocy. Wiem, że jej potrzebujesz. Twoja sytuacja jest nieciekawa. Spójrzmy prawdzie w oczy. I tak cię tu ześlą na wieczne potępienie, więc dostanę cię w swoje ręce. Mogę zapewnić ci ochronę.

– A co mam zrobić w zamian? Zawsze jest jakiś haczyk, a już szczególnie w układach z tobą.

– Potrzebuję twojego chłopaka.

– A do czego ci on?

– Jego specyficzna moc reinkarnacji może okazać się użyteczna. Jahwe tego nie kontroluje, bo to wbrew jego zasadom.

– A więc, kto niby to spowodował?

– Poniekąd ja, a teraz potrzebuję z tego skorzystać.

– W jaki sposób?

– Dowiesz się we właściwym czasie. Wszyscy się dowiedzą.

 

***

– Panie, daj mi czas na spłatę! – błagał Henryk Lisowski na kolanach. Ale Dawid Gromczewski stał nad nim, patrząc bez litości i nie zamierzał odkładać terminu. Za długo już czekał. Musiał pokazać, że jest człowiekiem twardym i nie można z nim pogrywać. Lisowski mógł nie pożyczać pieniędzy.

– Miałeś dużo czasu.

– W tym roku nas wszystkich dopadł nieurodzaj! Nie zarobiłem dostatecznej ilości pieniędzy! Panie, mam bardzo dużą rodzinę. Matka, ciotka, ojciec, brat, żona, trójka dzieci i jeszcze synowa! Muszę ich wszystkich utrzymywać!

– Ile razy już to mówiłeś? Masz pieniądze?

– Nie! Ale zdobędę je!

– Za późno.

Jeden ze zbirów chwycił żonę Henryka Lisowskiego. Gromczewski wyjął rewolwer i przyłożył go do jej głowy.

– Masz pieniądze?

– Nie!

Dawid strzelił, a zbir puścił pozbawione życia ciało.

Henryk zawył i rzucił się na Gromczewskiego, ale powstrzymał go jeden ze zbirów. Osiłek kopnął go w szczękę, wybijając trzy zęby.

– Zapytam jeszcze raz – powiedział Dawid. Krew z głowy zamordowanej tworzyła kałużę przy jego stopach. – Czy masz dla mnie pieniądze na spłacenie długu, który u mnie zaciągnąłeś?

Henryk rozpłakał się i pokręcił przecząco głową. Gromczewski zwrócił się do swoich zabijaków:

– Macie tu kobiety. Bawcie się! Tylko niech pozostali pilnują mężczyzn.

Lisowski patrzył jak banda złoczyńców gwałci jego krewne. Gdy już wszyscy ulżyli swoim żądzom (Dawid po prostu stał i z uśmieszkiem obserwował to wszystko), zastrzelili je, a potem mężczyzn. Poza Henrykiem.

Mordercy ułożyli ciała na stos i podpalili. Zapłonęły żywym ogniem. Dawid Gromczewski i jego ludzie wyszli z domu, zamykając drzwi i zostawiając Henryka samego z ciałami oraz ogniem. Lisowski po prostu klęczał na podłodze, krwawił z ust i płakał. Pogodził się ze śmiercią.

Nie była mu jednak jeszcze pisana.

Płomienie ogarnęły już cały dom, ale jego nie tykały. Spośród nich wyszedł mężczyzna z rogami i paskudnym uśmiechem.

– Czy pragniesz zemsty, Henryku Lisowski?

Człowiek nie musiał się zastanawiać.

– Tak.

– A czy jesteś gotów zapłacić za nią własną duszą?

– Tak.

 

***

Natalia skończyła opowiadać o wszystkim Jackowi. Jasno odpowiedział:

– Nie ma opcji, abym oddał się w ręce Szatana.

Adamalea zmartwiła się i przyznała mu rację.

– Nasza sytuacja jest słaba. Dlaczego Lisowski w ogóle cię ściga?

– To paradoks. Nie pamiętam tej historii – kłamał Jacek. – Pamiętam tylko przebłyski z pierwszego życia. To wszystko rządzi się własnymi prawami. Teoretycznie reinkarnacja nie powinna mieć miejsca, a jednak jestem ja. Nie rozumiem tego wszystkiego, pomimo że zastanawiam się od setek lat.

Anielica zmartwiła się i zamyśliła.

– Nie mamy szans. Jak na razie wszystkie światy są przeciwko nam. Masz jakieś rozwiązanie?

– To, co zwykle. Uciekać.

Podszedł do szafki i wyciągnął z niej pistolet.

– W tym życiu zamierzam wygrać. W końcu mam anioła po swojej stronie.

 

***

Dostał wezwanie od właściciela restauracji. Panowała prohibicja i nikt nie powinien być pijany, ale Chicago rządziło się swoimi prawami. Wszedł do środka. Dwóch mężczyzn biło się. Obaj krwawili z wielu odniesionych w tym boju ran.

Jeden wyciągnął rewolwer i zastrzelił przeciwnika. Widząc to, Walter Johnson wyjął swoją broń. Jednakże pijak był szybszy. Wypalił trzy razy, z czego jedna kula dosięgnęła celu w odpowiednim miejscu.

Walter odszedł na służbie dnia dziewiętnastego kwietnia roku tysiąc dziewięćset dwudziestego dziewiątego w ponurą, deszczową noc, gdy Chicago rządził Al Capone.

 

***

Powiedziałbym, że byli młodzi i głupi, ale to  nieprawda. Psychicznie liczyli sobie setki lat. Zachowywali się jednak jak smarkacze. Wsiedli do auta i po prostu pojechali. Nie wiedzieli, dokąd. Zmierzali przed siebie, bo przecież coś musi być za horyzontem. Uciekali przed wszystkimi.

Takie historie z reguły nie kończą się dobrze. I tak też było w tym przypadku. W końcu przeszłość ich dopadła.

Postanowili spędzić noc w lesie. W mieście zaopatrzyli się w prowiant. Nie przeszkadzało im spanie w aucie. Kochali swoją bliskość. Miłość zaślepia i czyni głupim, a jednak jest najwspanialszym stanem na ziemi.

Potrafili rozpalić ognisko. Siedzieli przytuleni, wpatrując się w ogień. Jeszcze gorętsze płomienie mieli w sercach ci kochający się zdrajcy. Razem łudzili się, że stawią czoła wszystkim przeciwnościom losu, ale kimże oni byli. Dwójką odmiennych istot, ale nie niezwyciężonych. Nawet nieśmiertelność ma swój koniec.

Płomień zgasł pod wpływem wiatru, który nie wiadomo kiedy się zerwał. Ale to nie była wichura. Powietrze do gwałtownych ruchów pobudzały skrzydła anioła Dadanaela. Wylądował na ziemi i je schował, dzięki czemu wyglądał jak człowiek.

Jacek podskoczył i wymierzył w niego pistolet. Trzymał go z tyłu spodni, przykryty ramoneską. Anioł roześmiał się i rzekł:

– Czy myślisz, że możesz mi tym coś zrobić, człowieku? Nie wtrącaj się do niebiańskich spraw. Wracamy do domu, Adamaleo.

Anielica wstała i powiedziała:

– Nigdzie nie pójdę, przykro mi.

– Sprzeciwiasz się woli Ojca? – zapytał Dadanael.

– Owszem, bo obdarzył nas wolną wolą i dał nam taką możliwość.

– Chcesz skończyć jak Lucyfer?

– Hmm… Jakby to powiedzieć… Chcę być neutralna.

– Nie możesz stać się człowiekiem, jeśli o tym mówisz.

– A dlaczego nie?

– Jesteś aniołem.

– I co z tego? Pokochałam tego człowieka. – Wskazała na Jacka.

– Załatwimy to w Królestwie.

– Nigdzie nie pójdę, Dadanaelu.

Zaczął iść w jej stronę. W jego ręce zmaterializował się złoty miecz, którego klinga świeciła niczym żarówka.

Wtem z zarośli wyskoczyło trzech diabłów o płonących ogonach. Zaatakowali Dadanaela. Anioł zdążył przeszyć mieczem pierwszego, który w efekcie rozsypał się w popiół. Kochankowie postanowili nie czekać na rozwój wydarzeń. Szybko wsiedli do auta. Gdy Jacek je uruchamiał, widzieli przybycie kolejnych demonów i w końcu było ich za dużo dla jednego anioła. Siekł je, ale jednego zabitego zastępowało dwóch kolejnych. W końcu obległy Dadanaela niczym szarańcza. Zakończenia pojedynku para nie widziała, ponieważ odjechali. Nie chcieli wiedzieć, co tam się stało.

Jechali autostradą, ale nikt ich nie ścigał. Nagle w kabinie zaczął rozprzestrzeniać się smród siarki. Na tylnym fotelu zmaterializował się Lucyfer. Jego rogi zawadzały o dach, dlatego sprawił, że schowały się pod kapeluszem. Przeczyło to prawom fizyki i logiki, ale nie dbajmy o to. Zło było i jest silne. W końcu zostało wpisane w cywilizację, a Szatan czerpał z niego swoją siłę.

– Wypadałoby podziękować – powiedział.

– Nie wiem, czy mamy dziękować, czy wręcz przeciwnie – rzekł z przekąsem Jacek.

– Uratowałem wam życie! – zaprotestował Lucyfer. – Jaka wdzięczność! Nie ma za co!

– Nie prosiliśmy cię o to – rzekła Adamalea. – To tak jakbyśmy wbrew własnej woli opowiedzieli się po twojej stronie.

Główny wróg Boga pstryknął palcami i samochód zatrzymał się. Jacek zdenerwował się.

– Znasz jeszcze jakieś sztuczki?

Lucyfer uśmiechnął się, ponieważ kochał złe emocje i pstryknął jeszcze raz. Radio zaczęło odtwarzać utwór SAY10 Marilyn Mansona.

– Skoro chcecie, to możemy wrócić do waszego kolegi.

– To on żyje? – zapytała Natalia.

– Poniekąd…

– Ja pierdolę – jęknął Jacek. – Co tu się porobiło?

– Pomogłem wam, a teraz wy pomóżcie mi – zażądał Szatan.

– Czego chcesz?! – spytał chłopak.

***

Dziecko zaczęło wychodzić z łona. Ujrzało światło dzienne. Ujrzało uśmiechnięte twarze, a przede wszystkim szczęście w oczach matki. Ujrzało salę porodową. Ujrzało świat, w którym nie miało zamieszkać na długo.

Pół roku później przyszli aniołowie i zabrali je do Nieba. Taka sprawiedliwość. Nie spędziło dużo czasu na ziemi, ale co z tego! Przecież otrzymujemy życie wieczne! Bóg podobno zawsze ma plan. Ale chyba zaczyna Mu się to wymykać spod kontroli. Ktoś wyłamał się spod Jego władzy i unika spotkania z Nim.

Jezus przyszedł do Jahwe, aby zapytać, co będzie dalej. Ojciec odpowiedział mu:

– Jest dobrze. Jak się nie uda, to zrzucimy winę na Szatana. A jeśli tak, to dlatego, że wszystko znajduje się pod moją kontrolą.

 

***

– Chcę złapać twojego anioła stróża – powiedział Szatan.

– Po co ci on? – zapytał Jacek. – To ja go w ogóle mam?

– Masz. Prawie każdy ma.

– Nie drwij ze mnie! – zażądała Adamalea. – Ja nie jestem potrzebna temu człowiekowi! Zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności. Do czego ci anioł stróż Jacka?

– Przechodzi z Jackiem do każdego jego życia, ponieważ jest przywiązany do jego duszy. Ty też jesteś przywiązana do duszy tego faceta. I tak samo jak ty, anioł stróż Jacka gdzieś uciekł. A po co mi on? Chcę go znaleźć, a potem może mi się przysłużyć… do pewnych celów. Dusza Jacka nigdy nie będzie zupełnie wolna, dopóki nie zdobędziemy anioła stróża.

– Po co ci ta kontrola? – zapytała Natalia.

– I jak zamierzasz rozpocząć to szukanie? – To najbardziej zastanawiało Jacka.

– Wszystko w swoim czasie. Jedźmy.

Pstryknął. Samochód rozpędził się powyżej swoich możliwości i cały czas przyspieszał. Tak bardzo wbiło ich w fotele, że nie potrafili wykonać żadnego ruchu. Jacek nie dotykał nawet kierownicy. Szatan cały czas śmiał się. Krajobraz za oknem rozmazywał się tak bardzo, że już nie widzieli, gdzie są. W końcu patrząc przez szyby, oglądali tylko bezkształtne plamy.

Po jakimś czasie samochód zaczął drastycznie zwalniać. Aż w końcu ugrzązł w… piasku. Znaleźli się na pustyni. Poczuli upał w kabinie. Jacek zdjął ramoneskę. Wysiedli.

– Witajcie na Saharze – powiedział Lucyfer. Zdjął kapelusz i rzucił go przed siebie. Nakrycie głowy zmieniło się w grzechotnika i odpełzło między wydmy.

Wyciągnął rękę w stronę Jacka. Chłopak zawył z bólu i opadł na kolano. Miał wrażenie, że za chwilę pęknie mu głowa. Czuł jakby ktoś wbijał mu wiertnię w głowę. Tarzał się po piasku. Adamalea krzyknęła:

– Przestań! Zabijesz go! Co ty robisz?!

– Zaraz zobaczycie. Wytrzymaj jeszcze chwilę, Jacku. – Uśmiechał się, patrząc na cierpienie chłopaka.

W końcu zobaczyli na niebie punkt. Nadlatywał anioł.

– Jacek, widzisz go? – zapytała Natalia.

Chłopak skinął głową przytakująco.

– Jak to możliwe, Lucyferze? – zapytała Adamalea. – Przecież nie powinien móc widzieć własnego anioła stróża.

Szatan roześmiał się tylko.

Anioł stróż wylądował. W jego dłoni zmaterializował się złoty miecz, który wymierzył w stronę Szatana. Lucyfer cofnął rękę i ból opuścił głowę Jacka. Chłopak rozpłakał się, a jego dziewczyna podbiegła do niego i przytulili się.

– Czy ktoś mi wyjaśni, co tu się dzieje? – zapytał anioł.

– Schowaj ten miecz. Wyglądasz z nim śmiesznie, boski harcerzyku. Czy myślisz, że tą wykałaczką pokonasz kogoś, kto postawił się samemu Stwórcy? Nie rozśmieszaj mnie.

Lucyfer splunął kwasem, aż zaskwierczał piasek. Anioł spojrzał na niego z nienawiścią, ale sprawił, że miecz zniknął. Skrzyżował ręce na piersi.  

– Te swoje skrzydełka też możesz schować. Na nikim nie robi to wrażenia – drwił Szatan.

Anioł nie posłuchał. W następstwie Lucyfer rozwinął swoje. Były wielkie niczym samolotu i zdawały się pochłaniać całe światło. Okryły cieniem wszystkich zebranych.

Stróż Jacka schował skrzydła, a Lucyfer zrobił to samo.

– Zapewne zastanawiacie się, po co was wszystkich tu zebrałem? Pomyślcie, co jest waszym punktem wspólnym? Odpowiem. Wszyscy jesteście wykluczeni z Królestwa, zbawienia i reszty tych propagandowych pierdół. W zasadzie tylko ja mogę wam pomóc. Ojciec już was skreślił i nie liczcie na to Jego słynne przebaczenie. To tylko taka obietnica. Pierdolenie! Ale ja mam plan! Zanim wam go jednak zdradzę…

– Chwila – przerwał Jacek. – Kto powiedział, że weźmiemy w tym udział?

Twarz Lucyfera zapłonęła żywym gniewem. Patrząc w jego oczy chłopak nie widział swojego odbicia, tylko piekielny ogień i przeklęte dusze.  Złapał Jacka, zbliżył twarz do jego i powiedział:

– A masz wybór? Chcesz ginąć w nieskończoność? To się kiedyś skończy, a wtedy i tak trafisz do mnie. Mogę sprawić, że będzie ci tam dobrze… Albo źle jak nikomu innemu. Będziesz cierpiał męki przeznaczone dla najgorszych grzeszników w historii.

Puścił go, ale z taką siłą, że człowiek upadł. Zapadł się w piasek i zaczął w nim tonąć. Jego przyjaciele nie mogli się ruszyć, aby mu pomóc. Natalia krzyczała.

– Decyduj się – powiedział Szatan.

Chłopak ostatkiem sił wydobył twarz na powierzchnię, wypluł piach i krzyknął:

– Tak!

Piasek spłynął z niego niczym woda po kąpieli. Jacek zaczął oddychać łapczywymi haustami. Adamalea podbiegła do niego, a Lucyfer śmiał się z nich wszystkich.

Zapadła noc, a niebo rozświetlił ognisty pentagram.

– Nie zgadzam się na to wszystko! – powiedział anioł stróż Jacka.

– Nie musisz, Gorgomoelu. Do Nieba i tak cię nikt nie wpuści, bo Jacek nie skończył ziemskiego żywota – powiedział Szatan. – Szczegóły dogadamy u mnie.

 

***

Tymoteusz walczył za Polskę i wierzył w swoją sprawę całym sercem. Ale carska ochrana tego nie pochwalała. Czekał w celi na odwiedziny kogoś ważnego i wysoko postawionego. Ciekawiło go, kto to będzie. Obawiał się, że znów będą chcieli wymusić na nim zeznania.

W końcu przyszedł. Tymoteusz rozpoznał w nim Henryka Lisowskiego. Tortury trwały bardzo długo i nie przerwano ich, dopóki nie umarł.

***

Adamalea spała u jego boku. Wyglądała tak pięknie i niewinnie. W sumie nic dziwnego, była aniołem. Jacek wstał i poszedł do kuchni. Nie chciało mu się nawet ubierać, w swoim domu chodził nagi jak w dniu narodzin i nie widział w tym problemu. Wyjął butelkę piwa z lodówki. Pił, patrząc na obraz na ścianie. Przedstawiał czaszkę leżącą na otwartej książce. Dziwny, jak życie Jacka. Mądrość za życie, życie za mądrość. Miał wrażenie, jak gdyby to jego czaszka, a ta wiekowa i mądra księga zawierała jego kolejne życia.

Usłyszał dźwięk forsowania zamka. Znał tożsamość włamywacza, dlatego nawet nie drgnął.

– O dziwnej porze przychodzisz, Henryku Lisowski – powiedział Jacek. – Jeszcze nie osiągnąłem pełni szczęścia. Przyjdź za parę lat, kiedy będę miał rodzinę i dobrze płatną pracę. – Przyszła ofiara parsknęła śmiechem.

– Żałujesz?

– Każdego dnia, tego możesz być pewien. Twoja zemsta jest doskonała. Zanim mnie zabijesz, chcę ci coś powiedzieć, dobrze? – Morderca skinął głową. – To na razie tylko takie moje gdybanie, ale po obserwacji życia doszedłem do pewnych wniosków. Jest cholernie ironiczne. Nigdy cię nie złapali, prawda? I myślę, że będzie tak do ostatniego morderstwa. Gdy przyjdzie mi spłacić ostatnią osobę, prawdopodobnie nie uda ci się lub złapią cię. Nigdy nic nie może na dłuższą metę pójść idealnie. Coś zawsze musi się spieprzyć.

Na szyi Jacka zacisnęła się linka hamulcowa. Odruchowo próbował walczyć, ale nic to nie dało. Pomyślał tylko: Jak ja nienawidzę momentu zabijania. Umieranie to cholernie parszywa robota.

 

***

Filip Grochowski został zasztyletowany, gdy wracał w nocy z pracy. Morderca na znak szacunku oddał mocz na jego ciało.

 

***

Jacek obudził się w miękkim łóżku. Pościel była czarna. Jedynym oświetleniem w pokoju okazały się pochodnie. Kamienne ściany ktoś fantazyjnie pomalował krwiście czerwoną farbą.

Chłopak wstał i wyszedł na korytarz. Widział drzwi prowadzące zapewne do podobnych pomieszczeń. Z korytarza dostał się do wielkiej hali. Nie potrafił ogarnąć rozumem ogromu sali.  Jak gdyby rozciągała się w nieskończoność – gdzie nie spojrzał, to nie widział ścian.

Wszędzie stały klatki. Ludzie znajdujący się w nich cierpieli najróżniejsze katusze. Najwidoczniej każdy otrzymywał własną karę, adekwatną do popełnionych zbrodni. Mężczyzna obok chłopaka musiał zjadać własne wnętrzności. Inny przez cały czas się masturbował i widocznie sprawiało mu to ból. Kobieta nieopodal była nieprzerwanie gwałcona przez włochate demony przypominające małpy. Jej sąsiadka topiła się, wydostawała na powierzchnię i tonęła ponownie.

Jacek szedł przed siebie i starał się nie patrzeć na okrucieństwa otaczające go z każdej strony. Przytłaczało go to, ponieważ wiedział, że miał tam kiedyś trafić. Przypominając sobie swoje występki, bał się, co wymyślą dla niego. Był pewien, że na pewno coś sadystycznego. Miał nadzieję, że może jednak wyrok Boga zostanie złagodzony i trafi do Czyśćca. W końcu pokutował już setki lat. Ale teraz zaprzepaścił to wszystko, idąc na układ z Szatanem.

Obok niego zmaterializował się Lucyfer i zaczął iść z nim.

– Napatrzyłeś się już? – zapytał z uśmiechem. – Tak wygląda moja praca i rzeczywistość. Zajmuję się umieraniem grzeszników. Czasem mam już tego dosyć. Nie dostaję żadnych urlopów.

– Taa. Widzę, że należą ci się wakacje. Twoja praca jest godna pochwały i uznania. Zmieńmy temat. Możemy pójść gdzieś, gdzie nie ma… tego wszystkiego? – Omiótł ręką całe pomieszczenie.

Świat zawirował i znaleźli się w gabinecie Lucyfera.

– Lepiej? – zapytał.

– Zdecydowanie – przyznał Jacek i opadł na jeden z foteli. Szatan zajął drugi. – Gdzie Adamalea i Gorgomoel?

– Na Ziemi. Nie chcieli tu spędzać czasu.

Zostawili mnie, pomyślał z goryczą Jacek.

– Wytłumacz mi jeszcze raz, ale bardziej łopatologicznie, bo na razie nic nie rozumiem – czym teraz jestem?

– Teoretycznie duszą, ale w pewien sposób wykradzioną czy schowaną. Teoretycznie nie istniejesz. Odszedłeś w niebyt.

– Aha. Warto wiedzieć. I co dalej? Po co to wszystko?

– Napijemy się? – zapytał Lucyfer. Na stoliku pomiędzy fotelami pojawiła się karafka z czerwoną cieczą i dwa kieliszki na wino. Diabeł nalał im po równo. Jacek pociągnął łyk i momentalnie go wypluł. To była krew.

– „Oto kielich krwi mojej, bierzcie i pijcie z niego wszyscy” – zadrwił Szatan. – Chyba cud zadziałał.

– Kurwa – zaklął Jacek. – Skończ te swoje żarty i przejdź do rzeczy.

– Powiem wprost. Zostaniesz wcieleniem Antychrysta.

– Co?!

– Właśnie to. To mój syn. Owoc moich lędźwi. Ale spłodziłem go z ludzką kobietą. Kobietą tak złą, że pokochał ją sam Szatan. Najcudowniejszą femme fatale. Oj, żebyś ją widział. Czarne włosy, blada cera, kolczyki w wielu miejscach ciała, nimfomanka. Nawet we mnie nie wierzyła. Chyba nadal ją kocham. Ale byłem ślepy. Ta kobieta była zaćpana i zapita, a paliła w dzień i w noc. Dziecko z pierwiastkiem piekielnym, zdolne obalić Chrystusa i jego Ojca. Ciało ma w sobie ten potencjał. Skrywa w sobie moc, która może zmienić świat. Przekazałem mu wszystko i jest ode mnie lepsze. Ta cała siła w nim drzemie. Ale jego organizm… jest ludzki. Dzieciak zmarł niedługo po urodzeniu. Mam to ciało, ale nie ma w nim duszy, która bezpowrotnie gdzieś uleciała. Nie wiem, jak to możliwe. Po prostu tak się stało. Prawdopodobnie chodzi o to, że moc przekazałem razem z genami. To będzie twoje nowe ciało.

Jacek nie potrafił i nie chciał uwierzyć w to, co usłyszał. To nie mieściło się w jego głowie. Skomentował to krótko, akcentując i kładąc nacisk na każde słowo:

– Chyba cię pojebało.

– Nie. Przystałeś na pakt ze mną, a mnie się nie odmawia.

– Nie.

– Zastanów się. Zostaniesz jedną z najpotężniejszych istot we Wszechświecie. Staniesz do walki z Synem Człowieczym. Zmienisz świat. A w innym wypadku, trafisz do mnie, gdy już Lisowski udupi cię do końca. A wtedy uwierz mi, umilę ci wieczność. Całe to okrucieństwo, które widziałeś na hali i całe okrucieństwo, które wyrządzałeś innym, będzie niczym w porównaniu do tego, co ja ci zgotuję. Podejmij decyzję.

 

***

Dawid Gromczewski wisiał na krzyżu, a Henryk Lisowski zdzierał z niego skórę całymi płatami. Każdą ranę posypywał solą. Dawid krzyczał wniebogłosy, a Henryk słuchał tego ze satysfakcją. Nikt nie mógł im przeszkodzić w stodole znajdującej się na totalnym odludziu. Gromczewski zdarł sobie gardło i nie potrafił już krzyczeć, ale tortury trwały dalej. Był wykastrowany i bez skóry na torsie, gdy zmarł z wycieńczenia oraz utraty krwi. Odszedł z własnym przyrodzeniem w ustach.

 

***

Adamalea i Gorgomoel stali przed obliczem Najwyższego i czekali na wyrok.

Jak do tego doszło? Aniołowie po nich przyszli, gdy czekali w mieszkaniu Jacka na jego powrót z Piekła. Szatan obiecał im ochronę, ale powiedział, że nie mogą przebywać dłużej w jego domu, bo to nie miejsce dla nich. Tyle są warte przyrzeczenia Lucyfera. To już koniec, a on na pewno śmiał się do rozpuku.

Wyrok Ojca bynajmniej nie był miłosierny. Przemienił ich w ptaki i wypuścił na teren łowiecki.

 

***

Tu w zasadzie chciałbym zakończyć moją opowieść. Resztę niedługo sami odczujecie. Razem z całym światem. Wszystko się zmieni.

Tak, dobrze zgadliście. Jestem Antychrystem. Jaki miałem wybór? Co mi pozostało? Tylko zemsta. Na wszystkich. Zacznę od Jezusa.

Koniec

Komentarze

W większości operujesz znanymi motywami, ale niech Ci będzie. Miłość do anioła stróża to chyba coś w miarę nowego. Ech, co się dzieje z tymi diabłami… Już nie ma uczciwego cyrografu podpisywanego z własnej woli w zamian za coś…

Bohaterowie mogliby być głębsi. Ale młody jesteś, masz jeszcze czas na poznawanie psychologii.

Wykonanie całkiem przyzwoite.

W chrześcijaństwie otrzymywało się tylko jedno życie wieczne.

No, skoro wieczne, to trudno, żeby było ich więcej.

Nie wiedzieli, gdzie.

Dokąd.

Pstryknął palcem.

Jednym? Zaprawdę, wielka jest potęga zua… ;-)

Pił, patrząc na obraz na ścianie. Przedstawiał czaszkę leżącą na otwartej książce. Nosił tytuł Skull & book i narysowała go Weronika Książczyk.

Lokowanie produktu? IMO, obrazy się maluje. Rysuje się szkice, może grafiki…

Babska logika rządzi!

Chodzi o ten sam obraz, który znajduje się na początku opowiadania. A wszystkie pozostałe uwagi są ciekawe. Faktycznie oczywiste, a jednak trudne do zauważenia. Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Że to samo, to widzę. Ale ja bym to nazwała grafiką, nie obrazem.

Babska logika rządzi!

Jeśli w ogóle nie jest to rysunek, bo grafika to technika powtarzalna, w przybliżeniu drukowana.

 

Opowiadanie przeczytałam, ale mam problem ze sformułowaniem dłuższej opinii, może wieczorem albo jutro zdołam ;) Póki co mogę powiedzieć, że się nieco gubiłam w planach czasowych, trochę mi się dłużyło, a bohaterowie wydali mi się mało porywający, co może się łączyć z poprzednim. Samo zakończenie chyba najlepsze. Dada-anioł mnie rozbawił imieniem, chyba nie celowo ;)

http://altronapoleone.home.blog

Wszystkiego w tym tekście jest bardzo dużo – anioły, diabły, Jahwe, reinkarnacja. I nie ma w tym wszystkim konsekwencji. Jest stereotypowe podejście kwestii anielsko-diabelskich, które jest tak oklepane, że wszystkim się wydaje, że jest banałem. Nie jest, tylko trzeba nad tym przysiąść i poczytać. Z jednej strony masz małego plusika za koncept demiurga, ale wątpię, żeby to było intencjonalne. Reinkarnacja nie jest buddyjska, po prostu jest założeniem przyjętym przez filozofię księcia Gautamy. Poza tym, taki szczegół – reinkarnacja znaczy sama przez się, że pamięta się poprzednie wcielenia. Kiedy się tego nie pamięta, mówimy o wędrówce dusz. W herezjach chrześcijańskich wędrówka dusz jest akceptowana, po prostu większe kościoły tego nie przyjęły. 

Fabularnie jest taki sam natłok – można się pogubić z wątkami, które w sumie nie mają żadnego znaczenia (np. malutki fragment z Chicago). I czemu się ten Antychryst tak odradzał? Jak umknął systemowi? Są to nawet ciekawe rzeczy, ale kurczę, wątek miłosny chyba był ważniejszy. W ostatecznym rozrachunku, mam trochę mieszanych uczuć. Teks dałoby się odratować, bo tli się w nim coś ciekawego, ale wiele konceptów warto było po prostu przemyśleć przed pisaniem. 

drakaina – czekam na opinię z niecierpliwością :D Dłuższe zastanowienie u Czytelnika mile łechce moją pisarską próżność.

 

Deirdiu – w reinkarnacji nie pamięta się poprzednich wcieleń. Fabularnie miał być natłok, a wątki poboczne nie są niepotrzebne, jeśli ma się świadomość, o co w nich chodzi ;) A pytania o Antychrysta… Musisz wiedzieć?

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Powiem krótko, podobało mi się. Anioły i demony to jak najbardziej mój klimat. Przeczytałem z zaciekawieniem do samego końca. Mało jest takich opowiadań na NF, gdzie zaczynam czytać i bez omijania trwam do końca, a tu pojechałem po sznureczku. Fakt z początku trochę się pogubiłem przez te przeskoki czasowe i zacząłem się zastanawiać po cholerę takie coś, jednak z każdym akapitem zajarzyłem o co chodzi i wszystko ułożyło się w jedną całość. Nie zgadzam się z Deridiu, która twierdzi, że one nie mają znaczenia, wręcz przeciwnie, taki styl nadał charakter, smaczek opowiadaniu i pozwolił zrozumieć głębię plany Antychrysta. Co do wątku miłosnego, uważam, że jest ciepłym dodatkiem do mrocznej wizji, jest jak odrobina cukru w porannej kawie. Super. 

Po sceptyczny opiniach, Tomaszu, Twoje słowa są osłodą ;) Skoro tak się spodobało, zachęcam do oddania głosu na wejście tego opowiadania do Biblioteki. 

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Błędy logiczne nasuwają mi się przy Twoim opowiadaniu. Z czego wynika nieśmiertelność Jacka? Wieczna pokuta? Ale za każdym razem odradza się jako nowa osoba nie pamiętająca przeszłości. Jego zabójca odradza się także jako nowa osoba ale z tym samym imieniem i nazwiskiem. I wiecznie nastaje na życie Jacka. Niby to samo, a nie tak samo. Czyli Henryk Lisowski też się ciągle odradza po to żeby zabijać. Potencjalny antychryst. 

Dalej, anioł stróż Jacka sobie odpuścił ale nikt go za to nie ściga. Adamalea tak dobrze nie ma. A co z aniołem stróżem Lisowskiego?

Lucyfer też jakiś taki wszechmocny, wszystkich ma w garści, a z własnym potomkiem sobie nie może poradzić.

Podsumowując nie jest źle, ale mogło być lepiej. Pozdrawiam. 

Widzę, enderku, że potrzebujesz trzymania się ścisłej logiki… Ale czy gdybym wytłumaczył wszystko, to czy opowiadanie nie straciłoby na klimacie i tajemniczości? Większość wymienionych przez Ciebie kwestii to celowy zabieg, mający na celu wzbudzenie w Czytelniku nutki niedosytu i fascynacji.

Niemniej jednak, dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

No rzeczywiście jakiś “suchy” ten mój komentarz. Wytknięcie paru rzeczy uznałem za istotne przy Twoich następnych pracach, ale oczywiście przyjmuję do wiadomości że w wykreowanym przez Ciebie świecie są równi i równiejsi jak i u nas ;) popełniłeś całkiem ciekawe opowiadanko, ale mogło być lepsze, tylko poszedłeś na łatwiznę żeby to jakoś zamknąć ;) A i wiem że łatwo jest się wymądrzać, i nie, ja sam nie piszę, ale w Twoich tekstach drzemie jakiś potencjał tak że powodzenia ;)

Nie wydaje mi się, abym zrobił coś tutaj na łatwiznę. A co do oceniania, opinie piszących i nie są dla mnie równe :)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Już w trakcie czytania nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że wszystkiego jest tu za dużo, że do tego barszczu też włożyłeś zbyt wiele grzybów. Opowiadanie z każdym niemal akapitem gęstnieje od wydarzeń i mnożących się postaci, a mnie znów nawiedza nieodparte wrażenie, że pomysły przychodziły Ci do głowy w trakcie pisania, wszystkie uznałeś za świetne i wszystkie wplotłeś do opowieści. Wykorzystałeś pomysłów tych mnogość, miast skupić się na ich jakości, skutkiem czego Cena nieśmiertelności zdała mi się mało czytelna, a w rezultacie i lektura nie była satysfakcjonująca.

 

Cza­sem powie coś Trój­cy lub Maryi… –> Czy Bóg, mówiąc do Trójcy, mówi także do siebie?

 

Wy­da­wa­ło jej się, że ta­jem­ni­ca chło­pa­ka była jesz­cze dziw­niej­sza od swo­je­go po­cho­dze­nia. –> Czy dobrze rozumiem, że tajemnica chłopaka wydawała się Natalii dziwniejsza, niż tajemnicy tej pochodzenie?

 

Dawid Gromczewski i jego ludzie po prostu wyszli z domu, zamykając drzwi i zostawiając Henryka samego z ciałami oraz ogniem. Lisowski po prostu klęczał… –> Czy to celowe powtórzenie?

 

Pło­mie­nie ogar­nę­ły już cały dom, ale jego się nie ty­ka­ły. –> …ale jego nie ty­ka­ły. Lub: …ale jego się nie imały.

 

Nagle w ka­bi­nie za­czął roz­le­gać się smród siar­ki. –> Rozlega się coś, co można usłyszeć, a smród, jak każda woń, rozprzestrzenia się bezgłośnie.

 

Czuł jakby ktoś wbi­jał mu wiert­nię w głowę. –> Chyba miało być: Czuł jakby ktoś wbijał mu wiert­ło w głowę.

Za SJP PWN: wiertnia «zespół urządzeń i zabudowań wiertniczych rozmieszczonych w bezpośrednim sąsiedztwie otworu wiertniczego»

 

Nadal są usterki, które wskazała Finkla.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Faktycznie nie zdążyłem jeszcze nanieść poprawek, ale spokojnie, zrobię to w najbliższym czasie. Pomysłów jest dużo, a opowiadanie może być trudne do przeczytania. Ale nie zależało mi na napisaniu tekstu łatwego i prostego. Takie były opowiadania o Dżentelmenie, a “Cena nieśmiertelności” to zupełnie inna bajka.

Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Ale nie zależało mi na napisaniu tekstu łatwego i prostego.

Pietrku, tekst wcale nie musi być łatwy i prosty, aby można go czytać z przyjemnością. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tu wkraczamy na tereny oceny subiektywnej, a to już trudniejsza dyskusja…

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Ech, znów sporo rzeczy w tym tekście, choć tym razem lepiej pożenione ze sobą niż w Moście do Nibylandii. Motywy bowiem niby są znane, ale zaaranżowałeś je w ciekawy sposób.

Postacie zdają się stworzone pod fabułę, a nie “okrągłe”, ale na obecne potrzeby wystarczą.

Podsumowując: jest okej, z fajerwerkami, choć przełomu też tutaj nie widzę. Ot, dobry tekst do obiadu ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Skoro “Cena nieśmiertelności” jest do obiadu, to przyjmijmy, że “Most do Nibylandii” jest deserem ;) 

Nie przeczę, nie napisałem opowiadania przełomowego, ale mam nadzieję, że jakieś wrażenie zrobiło. 

Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka