- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Leśna twierdza Cz 1

Leśna twierdza Cz 1

Oceny

Leśna twierdza Cz 1

Młody strażnik przedzierał się przez błotniste pole omijając porozstawiane wojskowe namioty i unikając zderzenia z wyklinającymi go żołnierzami, których zdarzyło mu się potrącić. Kilka razy musiał odskakiwać, aby nie nadziać się na wytaczane zza materiałowych ścian wozy z bronią, żywnością i tym wszystkim, co było za ciężkie, żeby przenosić na rękach. Biegł główną ścieżką obozowiska, prowadzącą do namiotu komendanta strażnicy. Po obu stronach wyłożonej, tonącymi już w błocie deskami, drogi, wznosiło się kilka nowych namiotów, dopiero co przybyłej drużyny. Pokonał już spory dystans, nie zwalniając przy tym ani na sekundę. Z resztą, jak mógł zwolnić, skoro zobaczył coś czego szczerze jako początkujący zwiadowca, pragnął uniknąć. 

Na ostatniej prostej przyspieszył jeszcze bardziej, sam nie wiedząc czemu. Czy z obowiązku napędzanego strachem, czy po ty, aby pokazać swoje zaangażowanie w służbę. 

 Hamować zaczął dopiero jakieś 10 metrów przed dwójką ogromnych gwardzistów, pilnujących siedziby oficera. Zatrzymał się dosłownie o długość stopy przed żołnierzami, którzy tylko widząc biegnącą na nich postać, skrzyżowali halabardy tuż nad wyciętym w skórze wejściem do komendy. 

 

 Stał przed przewyższającymi go o głowę mężczyznami, uzbrojonymi po same zęby. Płytowe zbroje wykute z najlepszej stali we wschodnich landach, a dodatkowo czarne płaszcze ze złotymi zapinkami na barkach, robiły piorunujące wrażenie, ustępując na tym polu jedynie broni, jaką się posługiwali. Przy lewym boku przymocowane mieli czarne pochwy na miecz, uszyte ze skóry górskiego byka, czyli z najtrwalszego materiału krawieckiego w królestwie. W środku futerałów każdego z nich spoczywał owiany niejedną legendą miecz, zwany '' Gahn'zu", czyli złodziej dusz. Na plecach zawieszone mieli trójkątne, lekko zaokrąglone na rogach tarcze z symbolami leśnej straży, wygrawerowanymi też na samym środku przedniego pancerza. Hełmy, które zamiast przyłbicy miały zamontowane wilcze pyski, ukrywały twarz wojowników tak, aby zgodnie z kodeksem tylko wódz, żona i koledzy z drużyny mogli je zobaczyć. Były to sztywne i bardzo restrykcyjne zasady, obowiązujące nawet głównego dowódcę gwardzistów. 

Dwie pary wilczych ślepi skierowało się prosto na wyczerpaną twarz zwiadowcy, który momentalnie poczuł na sobie ciężar świdrujących go zwierzęcych spojrzeń. Strażnicy trwali bez ruchu, bez najmniejszej reakcji, zrzucając tym samym całą inicjatywę na przybyłego chłopaka. 

 – Przynoszę wieści dla komendanta.– Rzucił zdyszanym i lekko załamującym się głosem. 

 Strażnicy utrzymywali swoje pozycje. 

– Nazwisko, stopień i nazwa oddziału.

 – Jestem Zed Werten, młodszy zwiadowca w trzeciej sekcji rozpoznania i zwiadu, Bizon. Przynoszę raport ze zwiadu o wadze alarmowej. Proszę o spotkanie z pułkownikiem Gjordem. 

Spojrzeli tylko po sobie i rozczepili obie halabardy, umożliwiając mu wejście do środka.

 Tuż przed uchyleniem kotary Werten poprawił umundurowanie i ruszył na spotkanie. 

Namiot podzielony był na sektory, oddzielone od siebie szarymi płachtami doczepionymi do metalowego rusztowania. W pierwszym pomieszczeniu znajdowało się biurko, a na nim księga, do której musiał wpisać się każdy odwiedzający. Chłopak z uwagi na sytuację pominął ten obowiązek i przeszedł przez wycięcie w materiale. 

 Teraz znalazł się w garderobie dla gości, i dobrze wiedział, że tutaj musi trzymać się regulaminu. Odpiął więc krótki miecz od pasa, wyłożył na stolik dwa zakrzywione sztylety, a pod szafkę ułożył zdjęte z podeszw od butów kolce, umożliwiające łatwiejsze wdrapywanie się na drzewa. Na sobie zostawił tylko mundur, z gdzie nie gdzie pozostałymi na nim elementami dzisiejszego kamuflażu. Wszytko po to, by móc spotkać się z dowódcą, od którego dzieliła go ostatnia płachta. Nie zastanawiając się ruszył dalej.

 

Stanął przed zapisującym coś na pergaminie postawnym człowiekiem, zasalutował uderzając się pięścią, a następnie otwartą dłonią w lewą stronę klatki piersiowej. 

 Mężczyzna wstał i uczynił to samo. 

– Komendancie, przynoszę meldunek z czwartego sektoru bhorsta. 

– Proszę meldować, żołnierzu.

– Zawiadamiam, że wykryłem dużą, uzbrojoną grupę dzikiego plemienia Zuk'el, zmierzającego w stronę naszej placówki. Rzucali hasła bitewne, a na przodzie prowadzili jeńca odzianego w ofiarny strój. Prowad… . 

pułkownik uniósł dłoń, dając mu sygnał, żeby się zatrzymał. 

 – Ilu ich zaobserwowaliście? 

 – Dowódco, z zasięgu mojej obserwacji mogę zaświadczyć o trzydziestu dzikich, ale ich pewność siebie wskazywała by na większą liczbę.

 – Z tego co widziałeś wynika, że kiedy do nas dotrą? 

 – Panie pułkowniku, ja nie… . – Znowu ta sama uniesiona dłoń. 

 – Kiedy tu dotrą ? Musze wiedzieć, ile mamy czasu.

 – Myślę, że będą tutaj za trzy godziny. – Odpowiedział, momentalnie spuszczając głowę. 

 – Trzeba podnieść alarm. Harn! – Do biurka podbiegł stojący pod ścianą młody chłopak – Zatrąb w róg, ogłoś stan bitewny.

 – Panie pułkowniku, to nie wszystko co chciałem powiedzieć. – Dodał zwiadowca do odwróconego już Gjorda.– Te dzikusy trzymały na linach trzy Trydiony. 

Gjord nie spojrzał w stronę swojego rozmówcy, nawet mu nie odpowiedział, tylko odprawił gestem dłoni, po czym podszedł do trębacza i wydał rozkaz. 

– Wydmij alarm bitewny, a później leć i zwołaj mi wszystkich drużynowych na apel taktyczny. Dzisiaj mam zamiar gównozjadów posiekać. 

 ***

Koniec

Komentarze

“Cz. 1” oznacza fragment większej całości, więc tekst powinien być otagowany jako “Fragment”.

Nie wiedziałem, bo pierwszy raz tu wrzucam, ale dzięki za info, moge zmienić 

Dziękuję, to jest istotne, ponieważ fragmenty nie wchodzą w grafik obowiązków dyżurnych. Ogólnie lepiej jest wrzucać teksty skończone.

Bardzo niewielki to fragment, więc trudno mi o nim cokolwiek powiedzieć – ot, do obozu przyjechał zwiadowca i złożył meldunek dowódcy. Nie wiem jednak kim jest bohater, ani z kim walczą jego towarzysze. Nie wiem, kim są wrogowie, nie wiem także o co toczy się wojna.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

Ha­mo­wać za­czął do­pie­ro ja­kieś 10 me­trów… –> Ha­mo­wać za­czął do­pie­ro ja­kieś dziesięć me­trów

Liczebniki zapisujemy słownie.

Czy w tym świecie, w którym nosi się zbroje i halabardy, znano system metryczny?

 

po­chwy na miecz, uszy­te ze skóry gór­skie­go byka, czyli z naj­trwal­sze­go ma­te­ria­łu kra­wiec­kie­go w kró­le­stwie. –> Krawcy nie zajmowali się szyciem skórzanych pochew na miecze.

 

Dwie pary wil­czych ślepi skie­ro­wa­ło się… –> Dwie pary wil­czych ślepi skie­ro­wa­ły się

 

 – Przy­no­szę wie­ści dla ko­men­dan­ta.– Rzu­cił zdy­sza­nym… –>  – Przy­no­szę wie­ści dla ko­men­dan­ta – rzu­cił zdy­sza­nym

Źle zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

a pod szaf­kę uło­żył zdję­te z po­de­szw od butów kolce… –> …a pod szaf­ką uło­żył zdję­te z po­de­szew butów kolce

Rozumiem, że kolce mogły być przydatne do wspinania się na drzewa, ale czy ułatwiały bieganie w błocie?

 

mun­dur, z gdzie nie gdzie po­zo­sta­ły­mi na nim… –> …mun­dur, z gdzieniegdzie po­zo­sta­ły­mi na nim

 

przy­no­szę mel­du­nek z czwar­te­go sek­to­ru bhor­sta. –> …przy­no­szę mel­du­nek z czwar­te­go sek­to­ra bhor­sta.

 

Pro­wad… . –> Po wielokropku nie stawia się kropki. Ten błąd pojawia się jeszcze w dalszej części tekstu.

 

puł­kow­nik uniósł dłoń, dając mu sy­gnał, żeby się za­trzy­mał. –> Zdanie rozpoczynamy wielką literą.

 

ich pew­ność sie­bie wska­zy­wa­ła by na więk­szą licz­bę. –> …ich pew­ność sie­bie wska­zy­wa­łaby na więk­szą licz­bę.

Dzieki za uwagi, dużo z nich się przyda.

Mówisz, że krawcy nie szyli pochew na miecze, ale zwróć uwagę, że jest to świat fantastyczny, więc nie przykładanie uwagi do czegoś takiego, w świecie gdzie mogą istnieć smoki, potwory itd, jest dziwne, poza tym w tym myślę, ze gdyby krawcowi dobrze zapłacić zaczął by nawet łowic ryby. 

Ten zwiadowca był wystraszony, wiec może nie pomyślał o zabawie w sciąganie kolców, chociaż sam nie wiem, może był po prostu głupi. 

 Za uwagi jeszcze raz dzięki, niektóre błedy są z niedopatrzenia.

 Wiem, że fragment krótki i niewiele mówiący, ale było to celowe. 

pzdr

Mówisz, że krawcy nie szyli pochew na miecze, ale zwróć uwagę, że jest to świat fantastyczny, więc nie przykładanie uwagi do czegoś takiego, w świecie gdzie mogą istnieć smoki, potwory itd, jest dziwne, poza tym w tym myślę, ze gdyby krawcowi dobrze zapłacić zaczął by nawet łowic ryby. 

Pomińmy upiorną ortografię tego zdania, ale ktoś, kto płaciłby krawcowi za łowienie ryb, musiałby być szaleńcem, bo krawcy są od szycia (ubrań), a rybacy od łowienia ryb i kiedy krawiec zacznie zawodowo łowić ryby, to zasadniczo przestanie być krawcem… W dodatku skóra jest materiałem garbarskim i kaletniczym, a nie krawieckim.

A jeśli bardzo chcesz mieć w swoim uniwersum krawca, który również zajmuje się produkcją pochew na miecze, napisz jego historię i wyjaśnij czytelnikowi, dlaczego właściwie krawiec się tym zajmuje.

Jest jeszcze jedna możliwość, ale uwierz, jest ona wybitnie wkurzająca dla czytelnika. Możesz mianowicie w swoim świecie nazwać garbarza krawcem, krawca rybakiem, a rybaka garbarzem. Tylko powstaje pytanie: po co?

Ponieważ Drakaina już zajęła się sprawą krawców wkraczających w kompetencje rymarzy i kaletników, od siebie dodam tylko, że zgadzam się z Drakainą, natomiast Twoja argumentacja, Anonimie, zupełnie do mnie nie przemawia.

 

Wiem, że fragment krótki i niewiele mówiący, ale było to celowe. 

Wytłumacz mi, Anonimie, bo tego nie pojmuję – co osiągnąłeś, celowo publikując fragment krótki i niewiele mówiący?

Pomijając może “ortografię”, którą zamieniłbym tutaj na “gramatykę”, Drakaina ma zupełną rację, a ja – bezsensowną zapewne potrzebę rozwinięcia tematu. Wiedz, Anonimie (poza konkursem: po co wrzucać anonimowo pierwszy tutaj tekst, skoro nick, jako że nowy, i tak zupełnie nic nikomu tutaj nie powie? ;), wiedz, że argument, iż to “Twój świat i Twoje klocki”, jest oparty o założenia, które ni jak mają się do literackiej rzeczywistości. Oczywiście możesz nazwać garbarza szewcem, szewca rybakiem, a rybaka niechby i buruguhurakiem, czy w jakiś inny, malowniczy sposób, ale kreowanie własnego fantastycznego uniwersum nie polega na słowotwórstwie i zmienianiu zasad obowiązujących w naszym świecie (tudzież jego historycznym wydaniu), a na dostosowaniu tych zasad do własnej koncepcji przy możliwie wiernym oddaniu realiów danej epoki. Weźmy dla przykładu Tolkiena – bo kogóż by innego? – i jego Śródziemie. Gdyby zamienić wszystkie elementy fantastyczne w powieści na “zwykłe” (np. orków, krasnoludy i elfy zamienić na Chińczyków, Japończyków i Mongołów, Saurona na Dżingis-Chana a pierścień na – powiedzmy – projekt kuszy), “Władca” wciąż pozostawałby książką piękną, zrozumiałą i historycznie poprawną, bo tam wszystko było na swoim miejscu i z zachowaniem pełnego realizmu epoki.

Od tego nie można uciekać, usprawiedliwiając się własną wizją świata, bo to się zwyczajnie zemści pod postacią niezadowolonego czytelnika – jedynego prawdziwego sędziego dla każdego pisarza.

Nawet AS polskiej fantastyki, mimo iż odżegnuje uniwersum wiedźmińskie od jakiejkolwiek wersji średniowiecza i w pewnych kwestiach folguje językowi swojej powieści, w kreacji świata przedstawionego raczej twardo trzyma się stosownych dla epoki realiów.

Osobna kwestia, że solidny reserch zawsze ubogaca i rozwija, więc – jakkolwiek bywa to żmudna i niewdzięczna robota – zawsze warto go wykonać. Albo, jeśli lenistwo weźmie górę, po prostu pisać o czymś, na czym już się znasz.^^

 

Dobra, skoro już w ramach przerwy od pisania poświęciłem się pisaniu, to do pisania wracam.

 

Peace!

Początkujący zwiadowca marzy o sukcesie i o tym że zamelduje o tym jako pierwszy. Na ostatniej prostej nie mógł przyspieszyć jeszcze bardziej bo biegł równomiernie. Więc tylko przyspieszył. I tak 8h w zbroi płytowej? – to jest dopiero fantastyka. Pełna płyta i halabarda. Wyobraz sobie walkę w takim stroju. Aha i ściągnij tarcze z pleców w pełnej płycie i trzymając halabardę ????. Czy na widok biegnącego strażnicy nie powinni wymierzyć w niego broń? Zamiast krzyżować je jak w filmie z lat 60-tych? Wyobraz sobie pole widzenie a Strażnika w helmie. Byle chłop z widłami ich załatwi. Sam dwóch. I naprawdę komendant radzi się nowicjusza? Gdy to czytałem to czułem się jak w jednej z tych gier gdzie małe dziewczynko-mangi biegają z mieczami dwa razy większymi niż one sam. Zmień to albo Twoja grupa docelowa będzie 13-15 lat.

Dalekopatrzący, gzie było napisane jak ten zwiadowca wygląda ?

 

No, pewna podpowiedź jest np. w tym zdaniu: “Stał przed przewyższającymi go o głowę mężczyznami”. Znaczy był mikrej postury. Znaczy jeśli mimo to dostał się do wojska, warto to uzasadnić. Skądinąd pytanie “Nazwisko, stopień i nazwa oddziału” delikatnie mówiąc średnio pasuje do tych średniowiecznych realiów. To odzywka typowa raczej dla regularnej armii, czyli tak od XVIII w. wzwyż.

Nowa Fantastyka