Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma, morzami, za siedmioma płotami, autostradami, Lidlami i co tam jeszcze chcecie… żył sobie książę. A książę ów, wprost niepospolitej był urody. Poddani jego zwykli mawiać, że był on śliczny oraz prześliczny, a także cudny i przecudny tak, iż żadna niewiasta oprzeć mu się nie była w stanie.
Pewnego razu książę wybrał się na spacer. Dzień był piękny, promienie słońca padały na twarz księcia, podkreślając jego szlachetne rysy, błękitne oczy i pełne usta. Świadomy swej urody kroczył dumnie traktem, uważając przy tym, aby nie zabrudzić swoich nowych aksamitnych ciżm.
Uszedł już spory kawałek drogi, gdy nagle dostrzegł leżącą w rowie piękną księżniczkę. Od razu pomyślał, że gdy tylko księżniczka go zobaczy, to powie:
– Och! Jaki jesteś piękny, książę! Jaki cudny! Jaki wspaniały!
A on jej wtedy odpowie:
– Co tam piękny, cudny, wspaniały… Zadupczyłbym coś!
Przeszedł więc dumnie obok księżniczki, ale ona nawet nie zareagowała na jego widok, co wywołało w nim uzasadniony niepokój. Zawrócił prędko do zamku i założył swoją najwspanialszą, błyszczącą zbroję, po czym wrócił do miejsca, w którym leżała księżniczka. Pomyślał, że teraz na pewno zachwyci się i powie:
– Och, jaki jesteś piękny, książę, jaką masz wspaniałą błyszczącą zbroję!
A on jej wtedy odpowie:
– Co tam piękny, co tam zbroja… Zadupczyłbym coś!
Jednak i tym razem księżniczka nie zwróciła na niego uwagi.
Wrócił więc ponownie do zamku, poszedł do stajni i kazał wyprowadzić najpiękniejszego rumaka, jakiego tylko ziemia nosiła. Kiedy już udało mu się go dosiąść, pogalopował na spotkanie z księżniczką, powtarzając sobie w duchu, że teraz na pewno księżniczka powie:
– Och, jaki jesteś piękny, książę, jaką masz wspaniałą błyszczącą zbroję, jakiego masz wspaniałego konia!
A on jej wtedy odpowie:
– Co tam piękny, co tam zbroja, co tam koń… Zadupczyłbym coś!
Tym razem sytuacja również się powtórzyła, a księżniczka pozostała obojętna.
Poirytowany książę wrócił znów do zamku, pomyślał intensywnie, co mogłoby zwrócić uwagę księżniczki, aż w końcu wpadł na genialny pomysł i pomalował swojego konia w imadełka.
Pędzi, pędzi nasz książę zadowolony ze swojego dzieła, wiatr rozwiewa mu włosy, zbroja połyskuje w słońcu…
– No i co, książę, zadupczyłbyś coś? – odezwała się księżniczka na jego widok.
– Eee tam zadupczył. – Machnął ręką książę. – Patrz, jakiego mam konia w imadełka!