- Hydepark: Wymiana amatorskich doświadczeń pisarskich – główny bohater

Hydepark:

Wymiana amatorskich doświadczeń pisarskich – główny bohater

W związku z zakończonym właśnie konkursem oficjalnym chciałam zaproponować dyskusję o pisaniu, coś w rodzaju wymiany doświadczeń. Sporo osób pisze i publikuje na portalu, ale nie widziałam takich postów o technicznych aspektach pisania tu, na hyde parku. Jeśli kiedyś-kiedyś były, to... pokażcie gdzie. A może przydałoby się więcej? Czy ktoś jeszcze oprócz mnie chciałby podzielić się doświadczeniami (a właściwie namówić innych do dzielenia się, bo z tego można się czegoś nauczyć)?

 

Ja na przykład chciałabym zapytać jak podchodzicie do tworzenia postaci (bo to jeden z powodów dlaczego moje opowiadanie nie przeszło) ? Są osoby, które potrafią tak przedstawić głównego bohatera, że chce się wiedzieć, co go czeka, że zaciska się kciuki, by mu się udało. Robicie to instynktownie, czy macie jakieś "tricki"? Siadacie do pisania opowiadania i po prostu wychodzi, czy spędzacie jakiś czas wyobrażając sobie bohatera, znacie jego nadzieje, porażki, przeszłość i plany na przyszłość itd. itp. rzeczy, które w opowiadaniu nie pojawiają się, ale są gdzieś tam w podtekście, między linijkami i dzięki nim ten bohater jest taki trójwymiarowy?

 

A może macie problem podobny jak ja, że cokolwiek by nie zrobić, bohater wychodzi płaski i nudny? ;) A może macie inny problem z Waszymi tekstami?

Nie chodzi oczywiście o gotową "receptę na sukces", tylko o pogadanie sobie o tym, co nam wychodzi, a co nie. Ktoś ze mną pogada?

Komentarze

obserwuj

Zazwyczaj na bohatera (bohaterkę; bohaterów) wybieram sobie kogoś ze znajomych (czasem zmiksuję dwie podobne osobowości). Bliższych, dalszych lub nawet prawie zapomnianych.

Wtedy wiem, czego by nie powiedział, a jak by prawdopodobnie postąpił. Zdarzało mi się nawet nagrywać wypowiedzi niektórych osób, by mieć później łatwiej przy tworzeniu dialogów. Wiarygodność jest pewnie kluczem do sukcesu, ale dam Ci znać, gdy takowy sukces osiągnę. :)

Ja mam problem z "przejrzystością" przy pisaniu opowiadań. To, że bywają trudne, to mało powiedziane... :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Jeśli chodzi o bohaterów, ja lubię mocno przerysowywać niektóre cechy (jak ktoś jest głupi, to na całego; jak ktoś jest handlarzem, to nawet eskimosom by śnieg sprzedał ;)). Staram się też pokazać kilka szczegółów, które mogą zobrazować różne aspekty osobowości postaci.

@koik - co masz na myśli mówiąc o "przejrzystości", bo nie zrozumiałam?

Żartuję oczywiście ;) Które ze swoich opublikowanych tu opowiadań uważasz za takie "nieprzejrzyste"?

 

@Kael - a mogę podrążyć? O jakich szczegółach mówisz na przykład? Coś z wyglądu, jakieś zachowania, słówka których używają? W jaki sposób może się to odnosić do charakteru? A może chodzi o coś innego?

To z przerysowywaniem cech jest dobre, ale zazwyczaj stosowałam to do postaci drugoplanowych, jakoś nie mogę się przekonać, by głównego bohatera tak przerysować.

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

PS Ja mam często tak, że (przynajmniej w mojej ocenie) lepiej wychodzą mi postaci drugoplanowe niż główni bohaterowie.

Kael - o to-to-to! Ja też. :)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Fajny temat:). U mnie to wszystko zależy, jaki to tekst. Jeśli krótki, żartobliwy, to o bohatera nie bardzo się martwię. Jeśli natomiast coś "poważniejszego", to chyba czasem przesadzam z wczuwaniem się w niego/nią. Rozgryzam go/ją sobie psychologicznie, zastanawiam się, jakie zachowania, decyzje byłyby akurat dla niego/niej prawdopodobne w danej sytuacji. Jakoś tak mam, że w tych "poważniejszych" tekstach (a właściwie szkicach do nich czy planach, bo moje doświadczenie pisarskie jest jednak znikome) główni bohaterowie są w jakiś sposób zakręceni. Znam ich nadzieje, porażki, przeszłość i plany na przyszłość itd. itp. rzeczy, które w opowiadaniu nie pojawiają się, ale są gdzieś tam w podtekście, bo to jest właśnie to, co sprawia, że - w moim odczuciu - mogę ich uprawdopodobnić. 

Czasem aż za bardzo, bo zamiast pisać, myślę o moich bohaterach :).

Ze szczegółami różnie bywa. Raczej chodzi cechy charakteru, znaki szczególne, charakterystycznie zachowania, czasem posiadany przedmiot może być ważnym elementem. Ale nie za dużo, kilka. Czasem też wplatam plotki, przesłanki o bohaterach. Ogólnie zawsze staram się, żeby postać jakoś wyróżniała się z tłumu i to wyraźnie.

Moja Terapia moralna łopatologię szerokim łukiem minęła. :) Bracia zresztą też półkolem poszli...
Zgadzam się z Kaelem. Nie można przesadzić. Im więcej zaczniesz daną postać opisywać, tym mniej wiarygodną może się stać. Niech ją sobie czytelnik w łepetynce "doobrazi". :)

I tak jak Ocha napisała; zależy czy piszesz książkę, poemat, baśń, szorta czy trylogię. :) Czy dla fanu, czy śmiertelnie poważnie.

Czytelnik lubi się utożsamiać z bohaterem. Dobrze jest dać mu taką szansę. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

I jeszcze jedno - nie wiem czy mam rację, już o tym zresztą kiedyś pisałam: staram się, żeby bohatera można było poznać nie tyle z jego bezpośredniego opisu (chociaż w jakimś stopniu oczywiście też), ale raczej z pewnych przesłanek (takie a nie inne gesty w konkretnych sytuacjach, pewne fobie, zwyczaje, natręctwa - powstałe właśnie na bazie jakichś tam doświadczeń z przeszłości).

A właściwie mam plany, żeby tak właśnie bohaterów opisywać :).

@ ocha - twoje postaci są właśnie jakieś takie żywe. Nie wiem ile dumałaś nad Kopciuszkiem, bo to niby takie krótkie i żartobliwe (no, może nie całkiem), ale zmiana dziewuszki w twardą królową ma sens, psychologicznie rzecz analizując. Fajna uwaga o fobiach etc. powstałych na bazie doświadczeń z przeszłości.

 

@koik. W wolnej chwili chętnie zastanowię się jak to jest z tą przejrzystością u Ciebie (analiza Twojego, na pewno przyczyni się do poprawy przejrzystości moich tekstów, nic nie robię altruistycznie ;).

Czytelnik lubi się utożsamiać z bohaterem. Dobrze jest dać mu taką szansę.

Tak, wiem, ale do ciężkiej, JAK TO SIĘ ROBI? Ja nie jestem w niczyjej innej głowie, tylko w swojej. A zazwyczaj odnoszę wrażenie, że nikt, ale to zupełnie nikt nie odbiera świata tak jak ja (i naprawdę nie mam już czternastu lat ;), że "nikt mnie nie rozumie" i w związku z tym, jak chyba też nie potrafię zrozumieć innych ludzi.  Dlatego próbuję podchodzić do kreacji bohatera w sposób techniczny a nie wrażeniowy. I dlatego chyba wychodzi coraz gorzej, zamiast coraz lepiej. Ja chyba muszę przestać to analizować, lol.

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Akurat nad Królową nie zastanawiałam się za bardzo, bo miałam gotowy pierwowzór-  Elżbietę I. A właściwie również jakieś własne wyobrażenie na jej temat, tj. kobiety, która musiała być twarda. Początkowo niedoceniana - jako kobieta - udowodniła swoją skuteczność żelazną wolą, konsekwencją i, gdy trzeba, bezwzględnością, poświęcając - jeśli wymagały tego okoliczności - również swoich kochanków. Przy okazji czyniąc Anglię mocarstwem.

Takie archetypy bywają przydatne.

Ależ na raty piszę :)

Ja nie jestem w niczyjej innej głowie, tylko w swojej - no właśnie, a ja próbuję włazić wówczas w głowę bohatera. I go rozkminiam "od wewnątrz". 

Mam nadzieję, że kiedyś od tego nie zwariuję:).

Bardzo fajny wątek. Dużo może wnieść. Zawsze można wziąść pod uwagę czyjeś sposoby i metoty tylko żeby ślepo za nimi nie iść bo każdy jest inny i to w literaturze zawsze mnie pociągało. Każdy autor ma swój styl. Sama chciałabym taki posiadać...

Moi bohaterowie mają dużo ze mnie, więc są mądrzy i piękni, chyba że piszę o kosmitach, wtedy są tylko mądrzy. ;)

A tak na poważnie - myślę, że na naszych bohaterów pracuje cały nasz osobisty bagaż doświadczeń. Im jest bogatszy, tym bardziej uwypuklają się opisywane postacie. Bardzo ważna jest przy tym zdolność obserwacji. 

Mnie bardzo zmienił wyjazd za granicę. Poznałem innych ludzi, dorastających w innych warunkach, o odmiennej mentalności, zwyczajach i kulturze. Zacząłem wtedy dostrzegać nasze własne cechy narodowe, mentalność, charakter, zachowania. Wcześniej wielu rzeczy nie rozróżniałem, bo brak mi było dystansu i porównania.
Chyba musi się znaleźć choć jedna czarna owca w stadzie, aby zauważyć fakt, że większość owiec jest biała.

Mój przypadek jest podobny do Unfalla, czyli bohaterowie mają dużo ze mnie lub z osób, które znam. Nawet pod którymś opowiadaniem usłyszałam zarzut, że piszę o rzeczywistości tylko dorabiam fantastyczną historię.

Jeden główny problem, jaki mam, to to, że nie potrafię pisać na poważnie. Jak zaczynam jakąś historię, samo mi wychodzi tak, że wpadam w żartobliwy styl.  I z reguły wtedy opowiadania wychodzą wmiarę zjadliwie. Natomiast z tych pisanych na poważnie bardzo niewiele zyskało uznanie. Nie jestem osobą młodą, ani zbyt rozrywkową, ani śmieszką, ale tak mam, że pisanie odrywa mnie od rzeczywistości i sprawia, że kreuję trochę infantylny, trochę dziecięco-naiwny świat. I dobrze mi z tym. Oczywiście, że przejmuję się  krytyką i zarzutami, że "to opowoadanie miałoby potencjał, gdyby pokusić się o analizę psychologiczną, dodać głębi postaci, udramatyzować" Tylko po co?  Ktoś bardzo łaskawie porównał mnie do Chmieleskiej - i powiem szczerze, że był to komplement, który sprawił mi najwięcej przyjemności.

Już wiem, że nie dla mnie poważne opowiadania, z głębią i analizą. Pogodziłam się z tym. Myślę t.leno, że powinnaś pisać to, co sprawia Ci przyjemność, bo wtedy najszybciej i najprzyjemniej udoskonalisz swój warsztat i może zdobędziesz uznanie krytyków. Jak znajdziesz temat, bohatera, który do Ciebie trafi, będziesz wiedziała, co i jak trzeba napisać. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Aaaa, i jeszcze jeden zarzut pod moim adresem! Że opowiadania są przegadane - jak widać po powyższym poście - mają rację ci, co tak mówią!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

o zgrozo napisałam metoty... Miało być oczywiście metody*

Dość często mam taki problem, że nawet już w trakcie pisania nie jestem jeszcze do końca pewien, kto jest głównym bohaterem. Czyli z czyjego punktu widzenia będzie dana historia opowiadana. Np. teraz mam trzech kandydatów.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Jeśli chodzi o wzorowanie postaci na sobie/znajomych, to muszę się przyznać, że swoje postaci zmyślam w niemal stu procentach. Czasem ewentualnie wizualizuję sobie któregoś bohatera, ale raczej jako kogoś znanego (aktora, muzyka...).

Co się tyczy punktu widzenia, z którego ukazywane są wydarzenia, lubię zmieniać postaci, w głowach których akurat siedzę ;)

W lekkim nawiązaniu do wpisu bemik.  

Otaczający nas świat tylko dlatego jest najpiękniejszy, że innego nie mamy. Dlatego nachodzi niektórych chętka, by wyrwać się z niego i z wypełniających go tłumów [trzy razy autocenzura] choćby na parę chwil. Taką możliwość, jedyną zresztą, daje stworzenie własnego świata i zaludnienie go takimi postaciami, jakie lubimy. Tak powstaje "lekka" fantastyka. Retoryczne pytanie: czy pod "lekkością" nigdy nie kryje się coś istotniejszego?  Coś, co autorce lub autorowi "samo" wpływa pod palce, ponieważ było półświadomym "generatorem" tekstu?

Bohaterki i bohaterowie. Przed chwilą napisałem o postaciach, jakie lubimy. Równie silnym "generatorem postaci" jest przeciwna postawa. Bardzo nie lubię takich typków, no to się na nich w finale wyżyję, że uch! To możliwość już druga. Trzecia: nie brak takich, którzy nie wprost, nie dosłownie, ale czerpią inspiracje z życia, i nie bawiąc się w maskowanie przenoszą do tekstu realia. Wystarczy "zedrzeć fantastyczne maski" z gąb, a okaże się, kim są protagoniści i antagoniści, dlaczego wszystko idzie ku gorszemu...  

A jak stworzyć przekonywającego, "żywego" bohatera? Nie wiem... Można posiłkować się zimną logiką i psychologią, można iść na żywioł, można kogoś realnie istniejącego i znanego "skopiować" --- wydaje mi się, że uniwersalnej, czyli dobrej dla wszystkich, recepty nie ma i nikt jej nie wypisze...

Ja mam tak jak brajt, w dodatku czasami nie wiem, czy ktoś ma być dobrym charakterem, czy złym. Nawet pod koniec tekstu nie wiem czasami, jak się na niego zapatrywać. 

I podobnie jak Kael, sam wymyślam te postaci. To chyba dlatego są takie zakręcone ;).

hmm --- ja zazwyczaj piszę opowiadanie w ten sposób, że łapię pomysł na jedną, dwie sceny. Szybko je spisuję, a dopiero potem się zastanawiam, kto właściwie w nich występuje, co na jego temat można z tych scen wywnioskować, jak się powinien dalej zachować, etc.

Główny bohater także klaruje się na początku pisania. Generalnie trzymam się jego perspektywy, jedynie okazjonalnie wskakując do głów innych postaci.

pozdrawiam

I po co to było?

Odnośnie do tego, co napisał syf., mnie zdarza się napisać spory dialog, nim zastanowię się, kto i z kim ma właściwie go prowadzić ;)

Tworząc bohatera, nigdy nie biorę za wzór kogoś ze znajomych. Przynajmniej nie robię tego świadomie - możliwe, że kiedyś się okaże, iż pan X., który w chwilach napięcia wyłamuje sobie palce albo pani Y. zaciskająca dłoń tak mocno, że wbija sobie paznokcie w skórę, jest wzorowana na podobnej reakcji, ktora gdzieś, kiedyś, u kogoś podpatrzyłam. Natomiast nie wzoruję bohaterów na realnych postaciach - moi bohaterowie muszą być moi. :)

 

Tworzenie postaci zaczyna się u mnie w głowie i jest to baaaardzo powolny proces. Odpada opcja: wymyślam fabułę, następnie przypisuję bohaterom konkretne cechy - pan X. jest chudym, nerwowym mężczyzną, uciekającym wzrokiem w bok. Pani Y. to śmiała i wygadana kobieta, atrakcyjna blondynka w eleganckich kostiumach. Potem imiona i hajda, do pisania. Nie, to jest dopiero początek. Ja się muszę w dane postacie wczuć. Muszę odczuć ich emocje - jak reagują? Co im siedzi w głowach? Czy pani Y. jest rzeczywiście taka śmiała, czy też może jest to fasada? A jeśli to fasada, to skąd się bierze? W dzieciństwie była otyła i pryszczata, teraz jest szczupła i piękna. Ale czy w duchu nie jest nadal tą samą, niepewną siebie dziewczynką, co piętnaście lat temu? Czy w takim razie jej pewności siebie nie dałoby się skruszyć jednym słowem albo zdaniem? I tak dalej, i tak dalej. Nie znaczy to, że wszystkie te informacje z powyższego ciągu myślowego znajdą się w tekście. Większość z nich się nie znajduje. Ale kiedy wczuwam się w bohatera, poznaję do od podszewki, wtedy jest mi łatwiej pisać, bo mam wrażenie, że to jest ktoś, kto istnieje naprawdę. Jestem wtedy w stanie przewidzieć, jak zareaguje w danej sytuacji, co powie; moge oddać całe spekrum uczuć i emocji.

To ja się odniosę troszkę do tworzenia bohaterów takich jak czytelnik. Nie od dziś wiadomo, że ludzie jak my sami nas denerwują, to samo bywa z postaciami - szaraczki uciekające i umierające ze strachu rzadko kiedy budzą pozytywne emocje. Jeśli chcesz, żeby czytelnik związał się z bohaterem, niech ma jakąś cechę, którą ty sama lubisz/cenisz (byle nie za dużo ich, oczywiście).

A pełnowymiarowi bohaterowie... hm... Wydaje mi się, że bohaterowie, którzy robią wszystko tak, jak powinni względem swojego charakteru, są płascy. Ludzie nie są logiczni  przynajmniej nie zawsze, w nowych sytuacjach albo bardzo emocjonalnych tym bardziej. Tu się przydaje podglądanie innych - na pewno ktoś kogo znasz zrobił coś kompletnie nie odpowiadającego jego charakterowi o co nigdy byś go nie posądziła.

A co do wchodzenia mu w głowę, to również ma kilka wad. Ostatecznie będzie zachowywać się tak jak autor. I za dużo jest wtedy możliwości, w końcu nie wiadomo na którą się zdecydować, cała postać rozjeżdża się na boki, bo siedzą w niej, na dobrą sprawę, dwie osoby.


Podczytuję Was i mam wrażenie, że częściowo każda z opcji jest dobra. W moim przypadku sprawdza się opcja połączenia. Lubię czerpać inspirację z życia i doświadczeń jakie mnie na codzień spotykają. Mam w pracy bezpośredni kontakt z ludźmi. Te osoby mają pewne charakterystyczne cechy, które przy odpowiedniej rozmowie można nieco z nich wydobyć. Pojedyncze cechy też można wziąć z osób bliskich z którymi ma się kontakt tworząc w ten sposób zupełnie nową postać. Oczywiście nie mówię tutaj o pełnej idealizacji. Bo takie postacie są zwyczajnie nudne. Lubię postacie, które nie są ani dobre, ani złe najlepsze są te szare.;)

Szare w sensie jako coś pośredniego.

Każdy ma swoją metodę, każda ma swoje wady i zalety:). I zapewne każdy też swoją metodę modyfikuje, w zależności od tego, jaki tekst pisze. Jeśli piszę tekst, którego celem i sednem ma być przemiana faceta w bałwana, to nie będę oczywiście analizowała jego relacji rodzinnych ani tego, czy go prześladowano w szkole.

U mnie jest jeszcze tak, że najistotniejsi (w tych pomysłach, które uważam dla mnie za w pewien sposób ważne) są właśnie bohaterowie, ludzie. Całe tło, fabuła pełni rolę może nie tyle drugorzędną, co służebną. Sytuacje mają wywołać pewne reakcje, emocje u bohaterów - ale centrum mają być właśnie ludzie. Ciekawi mnie, jak zachowują się (ci moi bohaterowie) w sytuacjach ekstremalnych, jak rozwijają się relacje między nimi itd. To trochę takie na razie jednak rozważania teoretyczne w moim przypadku niestety:).

Ale, oczywiście, wiele zależy po prostu od tego, jaki ma to być tekst.

Mnie "narysowanie" wiarygodnych postaci zawsze sprawiało problem. Niby wiem jak ma dana postać myśleć,zachowywać się, ale jak już dojdzie do pisania to klapa. Nie wiem, czy nie potrafię się wczuć w daną postać, czy nie umiem przestawić myślenia z " mojego toku " na " cudzy ". W ogólnym obrazie, każda postać jest kopią drugiej i w końcu wychodzi na to, że wszystkie role w moich tekstach odgrywa ta sama osoba. Nie wiem z czego to wynika i, pomimo wielu przemyśleń, nadal nie wiem. 

Same dialogi są dla mnie koszmarem. Niby mam świetny słuch, gram na gitarze od 1998 roku więc siłą rzeczy słuch mi się wyrobił, ale i tak są to dialogi "jednobrzmieniowe" ( sam to tak nazwałem ). Każda postać brzmi tak samo. Jak to naprawić, jak poprawić te błędy? A może nie nadaję się na pisarza prozy? 

 

@mirekowski - czy te dialogi "jednobrzmieniowe" i mało wiarygodni bohaterowie to Twoja własna opinia, czy osób, które czytały Twoje teksty? Wiesz, swój własny tekst jest trudno oceniać "chłodnym okiem", bo nie ma się do niego dystansu.

Mirekowski - wydaje mi się również, że nie należy przesadzać z "różnobrzmieniowością" dialogów. Jasne, pewne zabiegi stylizacyjne są niezbędne, jeśli chcemy podkreślić społecznie pochodzenie danej postaci, albo jeśli - dla jej podrasowania - wtrącamy pewne charakterystyczne dla niej zwroty. Jednak bez przesady - to, co często wyróznia w sposobie mówienia to intonacja, ton itd. - w słowach tego nie zamieścimy. I - oprócz postaci charakterystycznych - dialogi pisane są jednak w znacznym stopniu "uładzone", poprawione - błedy niwelujemy, nie piszemy tak, jak w rzeczywistości się mówi.

Ja "różnobrzmieniowość" w dialogu starałem się uzyskać w swoim ostatnim opowiadaniu. Nawet niektóre literki pozmieniałem w celu uzyskania "lepszego brzmienia" ;)

Dla mnie przy tworzeniu postaci najważniejsze jest nadać jej imię i ciało. Imię musi mi "brzmieć" i współgrać z naszkicowaną twarzą. Współlokatorka szuka sobie na filmwebie twarzy aktorów do swoich opowieści.

@mirekowski - może sproobój sobie wyobrazić, jakby jeden z mówiących był fortepianem, drugi saksofonem, a trzeci perksują. Napisz dialog mając brzmienie tych instrumentów w pamięci. Na przyklad zmuś tą trójkę do wspólnego obiadu. Przecież człowiek-fortepian będzie chciał jeść coś zupełnie innego niż człowiek-perkusja. A czasem człowiek-saksofon nie będzie podjudzał ich obu do kłótni?

Jako rysownik, przypisuje postacią kolory, bo je łatwo rozumiem, ograniczoną paleta kolorów opisuje mi charakter danej postaci. Może spróbój budować postaci na bazie różnych piosenek? Albo gatunków muzycznych. Powinieneś to podświadomie rozumieć.

Ja rzadko kiedy wizualizuję sobie aparycję bohaterów. Ale imię... tak, imię jest ważne, przynajmniej dla mnie. Potrafię siedzieć kawał czasu i zapisywać sobie propozycje imion dla bohaterów, a potem drugie tyle wybierać to najlepsze ;)

Tak, Kaelu, tylko w Twoim ostatnim tekście taki zabieg był konieczny, postaci były tak charakterystyczne, że inaczej ich kwestie brzmiałyby niewiarygodnie :).

Fajny pomysł z tym szukaniem twarzy na filmwebie...

A widzisz, bo ja w ogóle zawsze staram się kreować takie właśnie charakterystycznie postaci ;) To jest właśnie moja recepta na bohatera.

W kwestii umieszczania aktorów z filmwebu w roli bohaterów Yoss miałby co nieco do powiedzenia ;)

Tak, ale Cutrick mówi jednak "normalnie" - a rozumiem, że to jednak on ma być głównym bohaterem. Bohaterowie tak karykaturalnie (nie zrozum mnie źle, nie używam tego słowa w perojatywnym znaczeniu) charakterystyczni są świetni dla drugiego planu. Przynajmniej według mnie :).

Rozumiem, rozumiem ;) Dlatego właśnie kilka(naście) postów wyżej pisałem, że lepiej wychodzą mi postaci drugoplanowe, niż główni bohaterowie ;)

E, no nie. Jak Ci pisałam pod tekstem, antybohaterstwo Cutricka bardzo mi przypadło do gustu. Polubiłam go i uważam, że jest udaną postacią. I uważam również, że nadmiernie charaterystyczny główny bohater mógłby być nie do zniesienia.

Coś w tym jest...

Limbo, za nic nie mogę pojąć twojej rady. Dla mnie muzyka to zbiór nut i taktów, przejść, zmian tempa które za nic nie chcą znaleźć przełożenia na dialogi. Tak samo z gatunkami muzycznymi. Rozumiem, że w podczas mówienia używamy pauzy, ale jak ją oddać w dialogach. Dla czytelnika będzie to tylko kropka bądź przecinek, a dla muzyka, pauza to czasem cały takt. Pewnie z czasem dojdę do wprawy, ale jak narazie to dla mnie czarna magia. Skumałem zapis dialogów i z tym nie mam problemów. Nie wiem, czy można podczas pisania dialogów " wpychać " te wszystkie " yyy " ; " eee " ; bo jeśli tak, to już troche będzie mi łatwiej oddać ducha konwersacji. 

 

Wielokropek działa cuda.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ja jako odpowiednik pauzy w dialogu daję "No...", albo element opisowy w stylu "westchnął ciężko", "zastanowił sie przez chwilę", wydaje mi się, że "yyy" i "eee" w dialogach są ok, ale bez przesady. Wielokropek też jest dobra rzecz ;)

Ale też bez przesady :). Moje pierwsze teksty były wypełnione wielokropkami. Pierwsza rzecz, którą zrobiłam podczas ich korekty po jakimś czasie, to wyrzucenie większości wielokropków.

Ale się fajna dyskusja zrobiła jak mnie nie było. :D  Będę miała sporo materiału do przemyśleń... 

 

Jeśli chodzi o dialogi, to unikam wielokropków, a wszelkie "yyy" i "No..." to moim zdaniem rzeczy absolutnie zakazane. Raczej stosuję to, o czym mówi Kael - elementy opisowe, "westchnął", etc.

Jak zróżnicować bohaterów w dialogu. Podam dla przykładu postaci z serialu Stargate: Atlantis - Ronon i McKay. Niech jedna postać mówi krótkimi zdaniami, odzywa się tylko jak już naprawdę musi, a inna może gadać jak nakręcona, wtrącać dygresje i dygresje do dygresji, aż nikt nie wie, o czym na początku mówiła. Albo ktoś może mówić pięknym, poetyckim językiem. Albo jeśli mamy bohatera, który nie skończył podstawówki, to nie wolno mu używać górnolotnych zwrotów, i niech nawet powtarza te same słowa po kilka razy w swoich kwestiach, bo przecież nie zna na pamięć Słownika Wyrazów Bliskoznacznych (w ogóle nie zna słowa "bliskoznaczny" ;). Dialog to jedyne miejsce, gdzie można pisać niepoprawnie gramatycznie i stylistycznie, ale też trzeba wiedzieć jak to robić, żeby było oczywiste, że to taki zabieg, a nie błąd autora.

To wszystko teoria. Chyba jeszcze nie udało mi się jej zastosować w praktyce. ;)

 

Imię jest dla mnie bardzo ważne. Jak wybieram imię dla postaci, szukam w słownikach imion, chcę wiedzieć co ono oznacza i, nawet jeśli nie będzie to miało znaczenia w opowiadaniu, dla mnie jednak ma. :) 

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Ocha ale jest różnica między zastosowaniem wielokropka, a jego nadużywaniem. :) Likwidacja zbędnych wielokropków to jedna z pierwszych uwag jakie mam do kogokolwiek kto mi podsyła tekst do oceny.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Tak, jasne. Przejrzałam kiedyś parę książek, w poszukiwaniu wielokropków. I okazało się, że są one tam naprawdę niezmiernie rzadkie. W miejscach, gdzie ja jeszcze niedawno na pewno bym je postawiła - nie było ich. I dialogi w ogóle nie traciły na wartości, za to często stawały się przez to mniej pretensjonalne i "natchnione". To mnie po prostu nauczyło dużej ostrożności w stosunku do wielokropka :).

@t.lena - tak z ciekawości, planujesz poprawiać swoje opowiadanie konkursowe? Przyszło mi bowiem na myśl, że jeśli szukasz kogoś, kto by Twój tekst przeczytał i zaopiniował, to mogłybyśmy sie wymienić tekstami - chętnie pomogę, jakby była potrzeba, ale nie ukrywam, szukam też kogoś, kto chciałby zerknąć na mój i zaopiniować.

Zoee - a czy ja mogłabym się zgłosić na ochotniczkę? Nie ukrywam, że jestem ciekawa Twoich tekstów:).

@ocha - no jasne, będzie mi niezmiernie miło! :) Podeślesz mi oczywiście swój tekst? Bo jak ktoś czyta mój, to chciałabym się odwdzięczyć tym samym :)

Ja nie słałam :). Ale, jakbyś miała chwilkę, to może zerkniesz tu - http://www.fantastyka.pl/4,9188.html ?

To mój ostatni zamieszczony tu tekst, mi się podoba ;P

Krótki, to Cię za bardzo nie zmęczy, jakby co. Dobra, zaraz udostępnie maila w profilu, to ślij!

Też właśnie udostępniłam maila w profilu :P

Mogę podesłać jutro po południu? Chciałam jeszcze raz zerknąc na literówki i takie tam, bo obiło mi się o oczy, że jakieś byczki tam się pojawiły :)

 

Ja też bym bardzo chętnie zobaczył te teksty konkursowe, jeśli można ;)

Jasne, czekam. Teraz i tak idę spać, więc dobranoc:).

Ja bardzo chętnie! Zoee, Kael, ślijcie do mnie na maila, jeśli chcecie więcej par ócz. Jest w profilu. Ja się pewnie też pozbieram po południu...

Ocha jakby kiedyś coś to zresztą wiesz... ;)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Fajnie, t.leno:). Jeśli masz ochotę, wyślij do mnie też swoje opowiadanie. Chętnie zerknę :).

Ja bym pewnie wysłał, ale nic nie wysyłałem na konkurs, więc nie bardzo mam co ;)

To ja zapytam: czemu tak wielu z was nie wysłało tekstu na konkurs?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@Kael - to wyślij co bądź. Np. listę zakupów. Chętnie zaopiniuję ;). 

Sama nie dałam nic od siebie, ale powiem szczerze Ocha, że bardzo mi się podobało tak mi się spodobało, że bajka o Kopciuszku dla mnie nie będzie już nigdy taka jak kiedyś.;)

Dzięki, hollyblue:). Ja generalnie jestem bardzo niepewna swoich tekstów, i to było pierwsze opowiadanie, po zakończeniu którego stwierdziłam: no, jest ok, fajnie wyszło. Cieszę się więc, że to nie był nagły atak megalomanii, tylko że niektóre osoby też tak uważają :).

Ja swoje wysłałam na konkurs myślałam, że jest niezłe no ale cóż były lepsze. Nie poddam się, ale nie wiem czy odrzucone komuś pokarzę:P.

 

A i nie wpadłaś w megalomanie. Może nie jestem znawcą, ale jestem czytelnikiem i mnie się przyjemnie czytało.

Czemu nic nie wysłałem na konkurs? Ano podczas pisania myślałem, że może wyślę "Złoto dla niziołków", ale, gdy skończyłem, stwierdziłem, że nie jest to tekst, który miałby realne szanse w takim konkursie.

 

Ocha, napewno skorzystam i kiedyś coś wyślę do zaopiniowania ;)

To ja zapytam: czemu tak wielu z was nie wysłało tekstu na konkurs?

--- ja w zeszłym roku nie miałem ani pomysłu, ani czasu na pisanie. Poza tym forma nie ta ; )

pozdrawiam

I po co to było?

A u mnie nie czas jeszcze. Na wszystko przyjdzie pora! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nie rozumiem dlaczego jeszcze nie czas - trzeba zawsze próbować. Nawet jeślibyś nie dostał się do finału, to byłoby cenne doświadczenie : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja z góry przepraszam tych wszystkich, którzy chcieli poprawiać moje opowiadania i głosili się na ochotników. Nie wysłałem wam opowiadań z jednej prostej przyczyny. Zwątpienie we własne siły i talent i postanowiłem nie pisać. Zwątpienie pozostało, choć sił ubyło. Przepraszam was, za zawrócenie wam głowy. 

Co do "yyy" ; "eee" ; "aaa" , to dziś przebrnąłem przez Felix, Net i Nika oraz teoretycznie możliwa katastrofa i musze przyznać, że to pierwsze użyte przez pana Kosika w postaci Eftepa jest genialne. W taki sposób wykorzystany przerywnik, dla mnie, buduje postać, sprawia, że jest ona realistyczna na tyle, by móc się  do niej przekonać. 

Nawiasem mówiąc, pan Kosik musi bardzo kochać Marsa, skoro w książce nie poświęconej tej planecie wspomina o niej. W pierwszym tomie o przygodach gimnazjalnej trójki też jest wzmiamnka o czerwonej planecie. :)

 

 

 

Berylu, zacytuję Reagana. To prawda, że od ciężkiej pracy jeszcze nikt nie zginął, ale tak sobie myślę, po co ryzykować?

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

@beryl -- W tym i w tamtym roku nazbierałem tyle cennych i bezcennych doświadczeń, że jeszcze niektóre przetrawiam... :) Dlatego. :) Ja dopiero od półtora roku piszę, a tu konkurs na konkursie i konkursem...
Mirekowski, niepal tentego, co się ze słupem rymuje, tylko pisz. Wiadomo, że przed 40ską nikt nic dobrego nie wymyśli... Ćwiczyć trzeba, by o Marsie pisać.

@brajt -- Reagan się mylił. Sam znam takich, co zaryzykowali...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Kim Stanley Robinson napisał pierwszy tom swojej genialnej marsjańskiej trylogii jak miał równe 40 lat. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Wiadomo, że przed 40ską nikt nic dobrego nie wymyśli...


No to obserwuj mnie ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jeśli zakładacie z góry, że przed 40 wam się nie uda to powodzenia.

Nie zamierzam tak długo czekać;)!

O, to już niedługo, hihi. ;p

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Uda, nie uda, chłopa trzeba było pocieszyć. A swoją drogą coś w tym jest, że pisarz nastoletni to...

Wiarygodności nabiera się z doświadczeniem. Beryl niech będzie odregułowym wyjątkiem (choć obstawiałem, że to emeryt jakiś...:) )
Hollyblue. No i co, że jesteś młody?! No i co!? :) Powodzenia.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Co? Ja, emeryt? O.o

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Oj, Koik80, toś teraz sobie nagrabił u "emeryta" ;) :) . A co do ludzi którzy odnieśli sukces nie za młodu, to podziwiam Marka Knopflera. Choć to nie pisarz, to i tak go podziwiam. Sam jestem po trzydziestce i dopiero od jakiś czterech lat wziąłem się serio za pisanie. Przyznam, że z wiekiem człowiek nabiera " wiarygodności " , co jest pewnie wynikiem doświadczeń i bardziej rozsądnego myślenia, generalizując. Hollyblue, życze Tobie z całego serca byś osiągnął/osiągnęła sukces przed 40-stką. :) 

Nie dziękuje liczę, że może się uda. Trzeba wierzyć w swoje siły. O to mi chodziło. Jestem w miarę młoda tak przynajmniej o sobie myślę. Tak jestem kobietą. Myślę, że żaden facet w swoim awatarze nie miałby zdjęcia motyla, którego przedstawia nazwa nicku.

Pardon Hollyblue, na avatarek nie zajrzałem. Przy komentarzach avatarów nie widzimy, a jak już się Twój profil podejrzy, to i zieloną panienkę widać.
Wiekiem się nie przejmujcie (staruszku berylu...). Nie bierzmy wszystkiego na poważnie.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A czy ktoś się przejmuje wiekiem, Koik80? Chyba tylko Beryl, skoro tak się obruszył na wziamnkę o emeryturze. ;) A na poważnie. To pytanie dotyczące tematu postu. Czy bohater który wyróźnia się czymś od innych, taki, średniowieczny superman, który jest świadom swej odmienności, a za wszelką cenę chce się czuć normalnie, to dobry materiał na postać? 

Myślę, że dobry. Bohater wyróżniający się jest częstym "materiałem na postać". Dobrze, by był w czymś najlepszy (doskonały wręcz). Przykładowo "Pachnidło", "Sherlock H.".
Ja, gdy piszę o emerytach, to wyobrażam sobie przykładowo jak wygląda beryl. Taki Donald Sutherland. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Obelix? Tak, bardzo dobry materiał. :D

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Wydawało mi się, że Obelix to bohater starożytności.:P

Złapałaś mnie. ;p

No to Kokosz.

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Ja, gdy piszę o emerytach, to wyobrażam sobie przykładowo jak wygląda beryl. Taki Donald Sutherland. :)


Zdecydowanie zasłużyłeś sobie na mocnego kopa w dupę : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Hmm. A ja wyobrażam sobie, że Beryl wygląda jak Al Pacino, ewentualnie Marlon Brando. :) 

Kurczaki, a taki miły byłem. Mogłem napisać: Jim Broadbent! :)

Mirekowski, Ty lizusie! (Marlon Brando z "Wyspy..."?).

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

To samo pomyślałam jak zobaczyłam Ala Pacino i Marlona Brando:P

To Al Pacino i Marlon Brando wyglądają jak beryl! Poziom lizusostwa: arcymistrz galaktyki ;)

 

koik, mogłeś napisać jeszcze Steve Buscemi ;)

 

Może powinniśmy założyć wątek: "Jak wygląda beryl?" Bo trochę spamujemy ;)

Lepiej nie Kaelu. Zaraz ktoś Chrisem Burke'iem przywali i się niewesoło zrobi... :)
Berylu, to tylko głupie żarty, ale faktycznie myślałem, żeś jest po 40ce.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Marlon Brando z Rozgrywki, ale twoja wersja Koik80 też mi się podoba. Ciekawe co na to Beryl. Czy już zgrzytasz zębami? A może trzymasz palec nad przyciskiem usuwającym nasze profiel z NF i nakładającym wieczną banicję z naszego wszechświata? ; ) A na poważnie, to też myślałem, że jesteś po 40-stce, Beryl. To chyba przez ten dojrzały sposób wypowiedzi. :) A spam, spamem. Jakoś nie zauważyłem, by ktoś od kilku godzin napisał coś w temacie postu. :) A tak, przynajmniej wywiązała się miła konwersacja. A lizusostwo zostawiam sobie na czas, gdy zamieszczę jakieś opowiadanie, lub  wezmą udział w konkursie. :)

Nie zgrzytam zębami, bo zwyczajnie nie pamiętam nazwisk aktorów (rozpoznaję ich po twarzach), a jestem zbyt leniwy, żeby google'ować każde nazwisko i sprawdzać jak bardzo mnie obraziliście : ) Kojarzę tylko te raczej nieobraźliwe pomysły.

 

Jak wy tak poważnie z tym moim byciem po 40stce, to jestem zadziwiony ; P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mnie też pojechaliście przy okazji ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

E tam, zaraz pojechali. Jak beryl po czterdziestce, to Ty trzydzieści. I coś. Nie jest źle, mówię z doświadczenia :).

Skąd wiesz, że lubi młodsze? Może wręcz przeciwnie? ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Beryl, dla mnie Marlon Brando to ikona kina, za kreację w Ostatnim tangu w Prayżu oraz za jedną scenę w Ojcy chrzestny ( ta, w której dowiaduje się, że Sony nie żyje, poprostu potęga aktorstwa ). W wyspie też nieźle zagrał, chociaż nie tak wyobrażałem sobie tę postać czytając książkę. :) Sądze, że mógłbyś odbierać mój komentarz jako komplement. :) Joseheim, a Tobie ile brakuje do emerytury, skoro twierdzisz, że Tobie też pojechaliśmy? :)  Bo mnie do tego okresu gdy ZUS staje się twoim panem i władcą zostało jakieś trzydzieści sześć latek życia. :) A czuję się na osiemdziesiąt, więc chyba juz mogę sie zaliczać w poczet emerytów ;) . Aby nie spamować, zadam jedno najważniejsze pytanie. 

Jak najłatwiej przedstawia sie wam bohatera głównego, w narracji pierwszo, czy trzecio osobowej? Bo mnie zdecydowanie w tej pierwszej, chociaż ostatnio eksperymentuję z tą drugą i nawet coś mi wychodzi. 

 

Mirekowski, kobiet o wiek sie nie pyta, nawet w przybliżeniu ; )

Ale możecie zgadywać ile mamy lat ; P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Joseheim - no nie wiem, fakt. Tak jakoś się tu staro czuję czasami;).

Mirekowski - u mnie trzecioosobowa. W ogóle nie przepadam za narracją pierwszoosobową, a w pisaniu - jakoś nie potrafię. Może dlatego, że moi (moi:)) ulubieni główni bohaterowie są jednak osobami ode mnie zdecydowanie różnymi i umieszczam ich też w diametralnie różnych warunkach. Dlatego akurat mnie narracja pierwszoosobowa nie podchodzi.

Dwdzieścia parę, berylu. I to raczej nie tuż przed trzydziestką. Mnie również zdziwiło, że ktoś brał Cię za 40 - latka :P.

Zdecydowanie preferuję narrację trzecio osobową. Jak nie wychodzi idelanie. Poprawiam do skutku, aż uznam, że jest jako tako. Ta pierwszo osohowa jakoś mi nie podchodzi.

Mirekowski --- zdecydowanie narracja trzecioosobowa, pierwszoosobowa zdecydowanie mi nie wychodzi

 

Wieku nie będę strzelał, bo powiem, że sto to się obrażą, powiem trzynaście --- też się obrażą ;)

To dla odmiany na temat powiem, że u mnie wybór automatycznie pada na narrację trzecioosobową. Na palcach jednej kalekiej ręki mogę policzyć okazje, w których wykorzystałam narrację pierwszoosobową ; ) Pewnie dlatego, że zawsze uważałam, iż moim zadaniem jest raczej opisywanie perypetii bohaterów niż udawanie, że jestem jednym z nich.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ocho, sugerujesz, że jestem niedojrzały?

Oczywiście żartuję - niezły "strzał" ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Narracja pierwszoosobowa jest fajna, kiedy kreujemy bohatera z mocnym spojrzeniem na świat. Wtedy łatwiej jest po prostu wypowiadać pewnie kwestie ich ustami, zamiast bawić się w trzecioosobowego narratora ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja narrację pierwszoosobową lubiłam, dopóty pisałam bardziej współczesne opowiadania, mogłam się wczuć w klimat. ;) A teraz to już trzecioosobowa, czuję, że mam więcej możliwości. I też mam wrażenie, że lepiej wychodzą mi bohaterowie drugoplanowi, a przynajmniej nie przepadam za głównymi w swoich opowiadaniach. Przez jakiś czas pisałam coś, hm, większego i muszę przyznać, że znienawidziłam główną bohaterkę. To straszne, jak o tym pomyślę... W kolejnym, większym projekcie skupiłam się po prostu na rodzinie panującej, żeby móc patrzeć z różnych punktów widzenia, ale wciąż dzięki narracji trzecioosobowej, to chyba daje fajne efekty :D
Piszcie sobie, piszcie, ja tu czytam i próbuję oszacować co, kto, ile, bo to frustrujące momentami, nie wiedzieć, w jakim wieku są ci wszyscy komentujący, czy mam się czuć jak dziecko i nie dyskutować z doświadczonymi autorytetami, czy może jednak trochę śmielej sie wypowiadać... ;D

Proszę Cię bardzo, Smoniator, ja jestem ledwo po dwudziestce i możesz śmiało traktować mnie jak całkowitego ignoranta ;)

Ulga! Znaczy, nie zamierzam nikogo traktować jak ignoranta, absolutnie! Ale czasem czuję się onieśmielona. Może jak więcej tu powstawiam i uzyskam odrobinę aprobaty, to będzie lepiej ;) Na razie mam ten problem, że większość moich opowiadań jest bardziej w stylu Jane Austen, ew. Sparksa, a jak biorę się za fantastykę, to od razu muszę narysować mapę, wymyślić nazwy krain, drzewa genealogiczne... mam fioła na punkcie kreowania nowych światów, dlatego rezerwuję je dla czegoś dłuższego :)

A czy to ważne kto ile ma lat?

Wiek nie ma znaczenia ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

U mnie wygrywa narracja trzecioosobowa. Dzięki wszystkowiedzącemu narratorowi łatwiej przemyca się informacje, opisy. Główny bohater nie musi o wszystkim wiedzieć i wszystkiego zauważyć, a czytelnik powinien być dobrze poinformowany. Mnie taka narracja daje większą swobodę.

Co do wieku, to chyba z wszystkich udzielających się w tym wątku jedynie ja mam 40, ale piszę od kilku miesięcy, więc w tym temacie jestem nowicjuszem. Z tłumaczeń Beryla przy okazji jurorowania wynikało, że zajęty jest w czasie sesji, a więc studiuje, a że bystry jest, raczej nie studiuje dłużej niż wymagane. To zawęża granice: 20-26 lat.

A ja wciąż jeszcze się łudzę, że wymyślę coś dobrego przed 40-tką. ;)

 

Podobnie jak większość wolę narrację trzecioosobową, ale nie lubię i nie umiem pisać z użyciem narratora wszechwiedzącego. Preferuję narrację subiektywną, taką z wchodzeniem bohaterowi do głowy, pokazywaniem świata takim, jakim widzi go ten jeden ktoś, bez świadomości, jak sprawy postrzegają inni. To trochę zbliżone do narracji pierwszoosobowej pod względem emocjonalnym, ale w dłuższym tekście daje mozliwość zmiany punktu widzenia w kolejnych rozdziałach.

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Unfallu, ja mam trochę (hymm) więcej, a piszę od jakiś czterech-pięciu lat. I już nie łudzę się, że wymyślę coś powalającego na kolana. Raczej mam nadzieję, że wymyślę coś, co wywoła szczerzenie ząbków.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Defoe napisał pierwszą powieść w wieku 59 lat.

Chandler zaczął publikować opowiadania jak miał 45 lat, powieści w wieku 51 lat

De Sade zaczął pisać po czterdziestce, na publikacje musiał poczekać kolejnych 10 lat.. 

Burgess zainteresował się literaturą jak miał 39 lat.

Conrad zaczął pisać jak miał 36 lat, do tego po angielsku, choć zaczął go na dobre stosować dopiero po dwudziestce.

 

A na naszym fantastycznym poletku? Tolkien wydał Hobbita jak miał 45 lat.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Brajt - pocieszyłeś mnie w ten ponury poranek. Znaczy - mam jeszcze szanse!!!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zawsze ^^

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Z wiekiem stajemy się humanistami. Mój ojciec kształcił się na ekonomistę, teraz jest fascynatem historii swojego regionu i pisze o nim książki. Ja studiowałem na  politechnice, a w zeszłym roku zachciało mi się pisać.  

To ja rzeczywiście jestem dojrzały, bo od dawna wolę pisać ; )

Swoją drogą, przecież ekonomia to humanizm, nie?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

hmmm wszystko zależy od dziedziny ekonomii, którą studiujesz... Lubię pisać, a sama studiuję ekonomie, ale akurat finanse i rachunkowość. Myślę, że jak masz tam praktycznie same liczby to chyba nie podciągniesz tego w tym temacie...

Coś w tym jest, Unfallu. Moja mama uczyła fizyki - teraz ma zdecydowanie humanistyczne zainteresowania. Ciocia - doktor fizyki, po latach poszła na malarstwo na ASP. Tylko mężczyzni z mojej rodziny jakoś twardo trzymają się swoich technicznych zawodów.

Myślę że jest to związane ze sposobem, w jaki funkcjonuje nasz mózg.

W młodym wieku jest on nastawiony na poznanie, na obserwację, wyszukiwanie związków przyczynowo/skutkowych, czyli logikę, dziedzinę matematyki. Sprzyja to naukom ścisłym. Z wiekiem nasz mózg zaczyna coraz bardziej polegać na informacjach, które już posiada. Coraz częściej nie musi szukać związków między przyczyną a skutkiem, bo zna je z doświadczenia. A że ogromna ilość naszych doświadczeń, chcemy czy nie, dotyczy relacji międzyludzkich, psychologii, stajemy się coraz bardziej humanistami. 

Przepraszam za dygresję nie w temacie.

Ja trzymam się ścisłych dziedzin nauki, liceum kończyłem na mat-infie, studiuję na kierunku technicznym, podczas gdy wyniki zawsze miałem najlepsze z polskiego, a w liceum nawet łaciny się uczyłem w ramach zajęć dodatkowych ;)

Czy ten podział na humanistów i ścisłych to nie jest trochę taki "odczapny"? Nie jest przypadkiem tak, że w dużym stopniu wybór ścieżki zawodowej czy akademickiej zależy od przypadku i osobistych sympatii/antypatii?

Mnie na przykład, (teraz tak to sobię racjonalizuję) źle wytłumaczono matematykę w szkole - nie rozumiałem jej, miałem z nią problemy. Spowodowało to 'orkę pod górę' z tzw. ścisłych przedmiotów, ale chętnie czytałem publikacje popularno-naukowe i nawet bardziej techniczne artykuły.

Teraz odkrywam matematykę po latach i sobię radzę, żałuję nawet, że wcześniej za to się nie zabrałem.

W świecie nauki wszystko jest jakoś ze sobą powiązane - mówi się dziś o etyce w kontekście cybernetyki czy genetyki, a do studiowania filozofii potrzeba jednak, bądź co bądź, matematycznego języka logiki.

Podział na humanistów i ścisłych jest przede wszystkim błędny, bo wynika z jakiegoś pokrętnego wynaturzenia słowa "humanista" i sprowadzenia go do określenia osoby uzdolnionej w dziedzinie nauk językowo-społeczno-historycznych.

Tudzież do każdego osobnika, który nie potrafi liczyć : )
Czasem mnie śmieszy, jak niektórzy nazywają się "humanistami" tylko dlatego, że nie idzie im z matematyką.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

O, to będę ja! :)

Ci, którym nie idzie z językiem, określają się teraz jako dyslektycy.

Kiedyś mówiło się na to lenistwo : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

...albo głupota ;)

Właściwie to raczej głupota : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie tak hurtowo, nie w czambuł, Koledzy drodzy... Wsród tych "głupców" i "leniuchów" sporo jest osób, które rzeczywiście nie są w stanie opanować języka w piśmie na poziomie, który nazwałbym optymalnym. Tego, na podstawie jednego jedynego pokazanego nam tekstu nie da się rozpoznać...

Ja na ten przykład jestem dysgrafem informatycznym. Niby zawsze wiem co chcę napisać, ale popełniam nieświadomie tak ogromną ilość błędów typu opuszczenie / przemiejscowienie nawiasu, cudzysłowu lub średnika, że praca jest udręką. I patrząc na kod tego nie widzę, nawet jeśli uważnie obserwuję ekran.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Racja. Teraz wszyscy są na coś chorzy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja mam tak, że napiszę tekst, nazwijmy to wersją 0.0 i gdy zabieram się za poprawianie, poprawiam te błędy wykazane przez edytor. I mamy wersję 0.1. Następnie czytam ponownie i żadnych błędów nie widzę. Wynika to po części z lenistwa umysłowego oraz z tego, że nie skupiam się na błędach tylko na samym pomyśle. Ostatnio zacząłęm czytać książki pod kątem technicznym języka i już zauważam pierwsze postępy. Więc jest to jakiś sposób na poprawę i uzupełnie własnego warsztatu pisarskiego. Szkoda tylko, że nikt mi o takiej metodzie nie powiedział i musiałem do tego dojść sam. Chyba zostanę sławny po 40-stce. ;)

Jak to, poprawiasz po napisaniu to, co podkreślił edytor? Na takie rzeczy to trzeba uważać w trakcie pisania.


A tym, że nie widzisz niektórych rzeczy podczas czytania, to normalna sprawa - autor zaraz po napisaniu tekstu zazwyczaj ma trudności z wyłapaniem potknięć.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja piszę wersję 1. Czytam za dwa dni (a częściej nawet przed skończeniem), stwierdzam, że jest bez sensu, płaska i w ogóle bla-bla-bla. Czasem na przykład w ogóle nie ma dialogów, a sceny są opisane, a nie pokazane. Wyrzucam ją więc i zaczynam od początku.

Piszę wersję 2,którą czasem udaje mi się skończyć. Czytam, stwierdzam, że fabuła się rozjeżdża, a charakterystyka postaci jest nadal płaska jak deska. Poprawiam fragmenty. Z opowiadania zaplanowanego na 1000 do 2000 słów robi mi się 5000. Wtedy okazuje się, że jest przegadane. To już wersja 3.

W wersji czwartej czasem przycinam, ale najczęściej po przycięciu mam już 7000 słów.

Wpadam w rozpacz.

Przy wersji 5 zaczynam nienawidzić to opowiadanie, ale najczęściej gramatycznie i stylistycznie staje się już w miarę poprawne.

W wersji 6 nie wiem już co jest nie tak. Czytam jeszcze raz, wyłapuję ostatnie powtórzenia i literówki i stwierdzam, że p&^%$ę to.

Wrzucam do netu.

I dalej jest źle. ;)

Chyba zostanę sławna po 70-ce. ;)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

t.lena takie działanie to już przekombinowanie;)

t.lena, Ty się nerwowo wcześniej wykończysz! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A ja t.lenę rozumiem, bo sama mam podobnie. Tyle, że raczej nie uważam, że moje teksty są rozwleczone, ale wręcz przeciwnie - zbyt skondensowane. I dodaję opisy, to tu, to tam. To tego, to owego:).

Ocha u mnie jest to samo. Za bardzo skupiam się na tym co najważniejsze, a potem spostrzegam, że w sumie nieco by się przydało świata w około wydarzeń, które opisuje:P

U mnie przydałoby się rozpalić kilkadziesiąt ognisk! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

E tam, wykończę. Wykończą to mnie te dwa potwory w pokoju obok. I praca. To powyżej to jest ODPOCZYNEK. :)

Ocha, a mnie się wydawało, że u Ciebie to jest takie wyważone... Chyba poprawiasz wystarczającą ilość razy. ;)

Ognisk, koik? Żeby tą jaskinię rozświetlić? To tak nie działa. ;)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Dobra, dobra. Dokupię parę latarek! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Kurcze, człowiek zajęty cały dzień i nie ma czasu odpisywać na komentarze. Pewnie, że dopiero po napisaniu iluś tam scen za jednym podejściem, natychmiast poprawiam to, co podkreślił edytor. Jak już mam tekst bez żadnych czerwonych szlaczków, to odstawiam na dzień dwa ( napisane sceny, w międzyczasie piszę kolejne ) i tak dalej, aż do uzyskania pożądanego efektu. Taki system pracy wypracowałem podczas pisania finalnej wersji Rozpustnicy i jak dla mnie działa. Zgodzę się z Tobą, Beryl, że powinienem podkreślenia poprawiać na bieżąco, ale nie chcę tracić "natchnienia" jakie mam w chwili pisania. 

T.lena, na potwory najlepszy jest monsterkiller firmy Acme. ;)

 

@t.lena - cieszę się, że tak uważasz. Ale prawda jest taka, że ja do tekstu raczej dopisuję, niż skreślam. Podobnie jak to opisała hollyblue - są już bohaterowie, są jakieś tam relacje między nimi, no to przypomina mi się, że warto by dodać trochę tła :). Teraz już staram się o tym pamiętać, ale jeszcze przy "Pierwszej żonie" to właściwie pominęłam. Parę osób mi to potem wytknęło, i słusznie.

Hmmm, tutaj naprawdę można się sporo nauczyć :).

Nowa Fantastyka