- Hydepark: Wasze szczególne wspomnienia z czytania

Hydepark:

inne

Wasze szczególne wspomnienia z czytania

Chciałem was zapytać, czy macie jakieś charakterystyczne, anegdotyczne, śmieszne, straszne, zadziwiające – jednym słowem ciekawe – wspomnienia związane z poznaniem jakiejś książki (filmu/serialu/...) niekoniecznie fantastycznej lub czy coś takiego wydarzyło się podczas jej czytania (oglądania)?

 

Jeśli tak, to opowiadajcie, bom ciekawy ; )

Komentarze

obserwuj

Bliskie spotkania z latarnią się liczą? :D

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Jak najbardziej : P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

SPOILER

Pamiętam, jak kończąc "To" Stephena Kinga, zarówno w książce jak i za oknem rozpętała się burza. To było bardzo sugestywne. :)

SPOILER

Ja miałem dziwną sytuację.

Jechałem pociągiem i czytałem spokojnie książkę "Nikt nie da nam zbawienia" Piaseckiego (jakieś dość stare i podniszczone wydanie), gdy nagle przechodzący siwy mężczyzna zagaduje "Przepraszam, jaką książkę Piaseckiego pan czyta?". Zerknąłem na okładkę, bo byłem tym pytaniem tak zbity z tropu, że nie mogłem sobie na szybko przypomnieć i odpowiedziałem. Pan podziękował i usiadł dwa siedzenia dalej.
Otworzyłem znowu, tam gdzie skończyłem czytać i przelatuję wzrokiem po stronach - nagłówek, stopka, nagłówek stopka. Nigdzie autor nie był wymieniony. Skąd ten tajemniczy facet wiedział jakiego autora książkę czytam? Nie wiem. Jechaliśmy razem jeszcze ze 30 minut, ale nie miałem odwagi podejść i zapytać.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Z każdą książką, którą kupiłam jest związana jakaś historia tak generalnie.
Pamiętam kilka "strzałów w 10", szczególnym była "Pieśń dla Arbonne" Kaya, która stała się jedną z moich ulubionych książek.

Zdarzyło się, że przez kilka książek zawaliłam dwa egzaminy, bo lektury były tak wciągające, że nie dało się od nich oderwać, a nauka na zasadzie "10 stron notatek - 10 stron książki" to jednak kiepski pomysł:).

Snow - może znał fragment? Albo poznał po stylu, zaglądając ci przez ramię?:) Przyznam, że sama tak nieładnie robię czasami.

MałaWiedźma - naprawdę nie wiem, może rzeczywiście stał nade mną przez chwilę zanim mnie zaczepił. Jednak osobiście myślę, że gość miał jakieś nadnaturalne zdolności. :D

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Mocna historia, Snow :D

MałaWiedźma - to ja tylko przez ksiażki do szkoły nie chodziłem :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Snow, to był duch Piaseckiego ;)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

@beryl - zdarzało się:).
Tak mi się jeszcze przypomniało. Kiedy była premiera "Zakonu Feniksa",ja, dzieciak wtedy dwunastoletni przeszłam koło trzech kilometrów, zimą, żeby tylko książkę w tym konkretnym, wyczekiwanym dniu dostać. Już na końcowym odcinku podwózł mnie znajomy dostawca gazu, a kiedy cała w skowronkach wysiadałam z jego dostawczaka - poślizgnęłam się na kałuży. Tyłek zbity, spodnie brudne, no ale wstałam, otrzepałam się, kupiłam książkę i z buta do domu. No i zaczął mnie pies gonić, to ja w długą. Pies się znudził po jakimś czasie, ja zawału nie dostałam, książka mi się podobała i warta była wtedy takiego "poświecenia":). A historia jest jedną z wielu.

Hmmm poderwałem kiedyś śliczną blondynkę w pociągu relacji Kraków - Warszawa na "Oczarowanie" Orsona Scotta Carda. I pożyczyłem księdzu "Agenta Dołu" Wolskiego, nie oddał mi podły grzesznik!

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Kiedyś tropiłam wszystkie książki dotyczące tzw. Czarnej Jamy w Kalkucie (słabość do makabrycznych historii). Jedną z nich znalazłam leżącą na stercie "książek do zabrania za darmo". Była to pierwsza książka, po jaką sięgnęłam, tytuł w ogóle nie zapowiadał tematu ("Flight of green parrots"). Otwieram, doznaję ekstazy, że to książka właśnie o tym, czego szukam, a tam na pierwszej stronie dedykacja: "For Joanna with love" :) Aż mnie dreszcz przeszedł. Jakby ktoś nie wiedział, mam na imię Joanna :P

@Snow - znam jednego pana, który pozna książkę Piaseckiego z odległości kilometra, miałam z nim zajęcia na UW, może to on? :)

Ja miałam przejścia ze "Zmierzchem" w czasach, gdy wielkie boom na sagę dopiero nadchodziło, a ja sama jeszcze nie wiedziałam, co to jest. Dostałam tę książkę w prezencie od mojej, jakże kochanej i mającej jak najlepsze intencje, jednakowoż nieco nadpobudliwej przyjaciółki. I się zaczęło. Codziennie, kilka razy dziennie: "Czytasz? No i jak? Podoba się? Świetna, prawda? W którym momencie jesteś? Ooo, to jak dojdziesz tu, to ci mówię, padniesz!" Musiałam to przeczytać, bo mi spokoju nie dawała. A jakoś nie miałam serca powiedzieć jej, że mi się nie podoba i uważam to za gniot. Po prostu... nie. Ech.

Jakoś nie zdarzyła mi się jakaś dziwna okoliczność związana z książką. Za to podczas seansu domowego z filmem "Stygmaty" (średni zresztą :P) miałam lekkiego pietra. Byłam sama w domu i dla lepszego efektu przestraszenia się wszystkie światła pogasiłam. W pewnym momencie zadzwonił telefon stacjonarny, który okazał się głuchy. Dalszą część filmu oglądałam przy zapalonym świetle ;)

Dobrze, ze to nie zdarzyło mi się podczas oglądania "Ringu" ;)

Jak byłem Markiem smarkiem, to przez przypadek sam z siebie zrobiłem psa Pawłowa... Czytałem "W pustyni i w puszczy", słuchając przy tym kasety L. Cohena (jakieś spiratowane LEO z ryneczku), bo i do dzisiaj, jak chłopa słyszę, to Tarkowscy mi po łepetynie zasuwają.
Czytam "na cicho" od tego czasu.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Kilka lat temu postanowiłem poczytać sobie stare, papierowe "Fantastyki", sięgnąłem po jakiś numer z 1986 roku i zacząłem lekturę polskiego opowiadania zatytułowanego "Mamo, mamo, ile kroków". Było lato, okno otwarte i nagle słyszę z ulicy: "Mamo, mamo, ile kroków!" A mówią, że współczesne dzieci tylko przed komputerami siedzą i nie znają tradycyjnych,  podwórkowych zabaw. :D

Pojechalem kiedyś ze znajmomymi nad jezioro Białe (woj. Lubleskie). W sezonie letnim jest tam takie małe zagłębie alkoholowo-dyskotekowe. Zabralem ze sobą "Hiperprzestrzeń" Michio Kaku. "Po ci to?"- pytali. Okazało się że ta książka to był jakiś lep na dzieczyny. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Pamietam, miałem wtedy z 12 lat i telewizja zaczęła emisję serialu BBC "Robin Hood" z Michaelem Predem. Co się wtedy działo! Kazdy robił sobie łuk z leszczynowgo kija, szałasy w krzakach, domki na strychach...

Rok później pojawił się serial "Miasteczko Twinpeaks"  - od pierwszego dźwięku muzyki Badalamentiego urwał mi głowę i potem już nic nie było takie jak wcześniej... :))

Marcinie, to Ty masz 36 lat?!

A ja kupiłam lub dostałam kiedyś dziwną, paranaukową  książkę. Nie pamiętam tytułu, ale coś w stylu "Niesamowite/niewyjaśnione zjawiska". Zaczynało się niewinnie - od piorunów kulistych, samozapaleń, aż po jakieś dziwne rzeczy. Im dalej wkraczałam w ten dziwny świat, tym bardziej pieprzyło się moje życie. Zaczęłam o tym rozmawiać z moją zn ajomą, bardzo wierzącą. I ona wysnuła teorię, że im więcej tego czytam, tym szerzej otwieram drzwi dla Złego. Chyba jej uwierzyła. To była pierwsza i jedyna książka, którą starannie opakowaną wyrzuciłam do śmietnika. I co dziwniejsze w moim życiu wszysytko wróciło do normy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ja nie mam szczególnych wpomnień, poza tym, że kiedy czytałam na początku liceum (kurna, eon temu...) Władcę Pierścieni, zbliżała się akurat klasówka z fizyki. Tak mnie wciągnęło (a wcześniej nigdy żadnej fantastyki nie tknęłam, myślałam, że to g. i bujdy dla dzieci), że w ogóle przestałam chodzić do szkoły. Czytałam dzień i noc, dzień i noc, aż skończyłam. Klasówka chyba gdzieś tam się po drodze wydarzyła, ale nie brałam w niej udziału ;)

(Chociaż sorry, okłamuję Was. Piszę, że miałam fantastykę w poważaniu, a serial z M. Praedem też oczywiście oglądałam, aczkolwiek nie bardzo wiedziałam, o co w nim chodzi, bo to było w czasach mojej wczesnej podstawówki :D )

Bemik. Napisz opowiadanie o bezdomnym który znalazł tą ksiązke i odmieniła całe jego życie pchając go w stronę piekielnych kręgów :)

Prosiaczku, troszkę się pomyłiłem w obliczeniach:) Niedawno skończyłem wiek chrystusowy. Na szczeście nie napatoczył się żaden Judasz i nadal żyję :))

Czytałem siostrze [jest ode mnie siedemnaście lat młodsza] przed snem "Kubusia Puchatka". Widzę, że zasypia, więc zaczynam ściszać głos. Coraz ciszej  i ciszej... I nagle z sąsiedniego pokoju słyszę głos brata [w szkole sredniej już był]: "Krzychu, kuźwa, głośniej trochę".

I jeszcze film... Osiemnastka kumpeli zapowiadała się hucznie. Tylko, że prawie wszyscy goście mieli wykupione karnety na DKF. Swierdziliśmy, że kino przed imprezą niezłą rzeczą jest. Tym bardziej, że jakieś mało znane westerny miały być, a wszyscy byliśmy fanami gatunku. Tylko, że dystrybutor pomylił paczki przy wysyłce. Obejrzeliśmy zatem "Wielkie żarcie" i "120 dni Sodomy". A potem poszliszmy na imprezę. W życiu na dziwniejszych urodzinach nie byłem.

Marcin - moja świadomość, po zdjęciu, zaszufladkowała Cię w przedziale wiekowym 22-26 lat. ;)

Ja jeszcze sobie przypomniałem, jak dziewczyna zrobiła mi zdjęcie, kiedy czytałem końcówkę "Ślepowidzenia". W życiu bym nie pomyślał, że czytający człowiek może tak głupio wyglądać. Czytać z otwartymi ustami. Ale pamiętam też, że wtedy aż zaschło mi w ustach, więc reakja fizjologiczna była intensywniejsza niż podczas oglądania porządnego filmu. :)

Marcinie, zdaje się, że już nie raz coś takiego zostało opisane i sfilmowane. A poza tym - zapewne kojarzysz mój styl pisania. To chyba nie byłby odpowiedni sposób na opisanie rzeczy strasznych i straszniejszych.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Urlop. Wyjazd do Łodzi, do mamy. Po drodze na dworzec zgarnąłem zamówiony "Stalingrad" Anthony'ego Beevora. Pięćset stron, żadna tam beletrystyka, starczy na ładnych parę dni. Dworzec, bilet, pociąg, jadę. Nuda jak cholera, sięgam po książkę. Kontrola biletów, jakiś ruch w wagonie i przedziale na jakiejś stacji, znowu konduktor dupę biletami zawraca, masz pan te świstki do sprawdzenia i daj mi pan spokojnie o marszu Szóstej Armii czytać... No, czego znowu? Że co?? Pabianice??

Mało go w rękę nie pocałowałem. Z Pabianic i tramwaj, i autobus miałem, a jakby co, to i na piechotę dotrajdałbym się jakoś, ale ze Zduńskiej Woli to już trudniej by było...

Morał: jeśli jedziesz pociągiem, nie kończącym biegu w mieście docelowym, nie czytaj ciekawych książek, bo nie zawsze konduktor cię zapamięta, skojarzy, nie zawsze przypadkiem będzie przechodził korytarzem w odpowiednim czasie --- no i może nie darować, bilet może kazać wykupić na ponadplanowy odcinek trasy...

No to ładnie, Adamie : ) Przegapić przystanek pociągu... Ja jeżdżę często, ale jeszcze nigdy mi się to nie przytrafiło, chociaż było blisko tej środy.
Jechałem ci ja w przedziale z jakimś dziadkiem i jego wnusią, bo niestety tylko ten przedział był relatywnie niezapchany. Wnusia, jak to małe dziecko, długo w spokoju nie usiedziała. Czytałem sobie "Prochy" Ilsy J. Bick, ale kiedy mała zaczęła wariować, a facet trochę mnie zagadywać, i to na tematy okołopolityczne, wyjąłem słuchawki, podłączyłem do telefonu i starałem się odciąć od pasażerów muzyką. Potem dosiadł się jeszcze jakiś chłopak.
Jechałem tak dobre 2 godziny, będąc zagłębionym w lekturze. Nagle, patrzę, chłopak wstaje i się ubiera. Westchnąłem, prostując się i robiąc mu więcej miejsca. I wracam do książki. Przeczytałem może z jedną stronę, po czym coś mnie tknęło. Facet mówi kulturalnie "dobranoc" i wychodzi z przedziału, a ja podnoszę głowę, żeby zobaczyć gdzie właściwie jesteśmy. Odnotowuję tak po lewo jak i po prawo światła bardzo znajomego miasta. Do dworca została jakaś minuta.
Błyskawicznie się zebrałem ; )
Problem w tym, że jakbym pojechał stację dalej, to o tej porze co najwyżej mógłbym liczyć na to, że może jest jeszcze jakiś późny pociąg regionalny kursujący w drugą stronę.

No i nieco inna historia z pociągu, relacji Łódź - Kraków. Jadę sobie od dobrych 30 minut sam w przedziale, i zauważam, że krąży jakiś gość po korytarzu. W końcu otwiera drzwi, i pyta, czy może się dosiąść, na co ja "No... Tak, ale wiesz, w tym wagonie to chyba co drugi przedział jest pusty". Facet zaskakuje mnie odpowiedzią, że właśnie pogadałby z kimś, bo musi uczyć się do sesji, a mu się nie chce, a w innych przedziałach same dziadki. No dobra, myślę sobie, siadaj, ale jestem zajęty. Obok mnie, na siedzeniu, była spora kupka papieru. Jeden plik trzymałem w rękach, czytając. Gość, jak się okazało student łódźkiej polibudy, pyta, czy to materiały do sesji. Cóż, były to teksty z moich dyżurów na portalu. Ale, odpowiedziałem mu, że tak, to do sesji, że w ogóle to studiuję prawo i że same trudne rzeczy tam mam, i niedługo egzamin. Odpowiedź zamknęła go tylko na jakąś godzinę, potem i tak zaczął gadać... o polityce.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A mógł o pogodzie...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Mógł dosiąść się do kogoś innego ; P Tam naprawdę było sporo tekstów...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No tak, PKP. Czasami tęsknię, chociaż rzadko:). Też jechałam do Krakowa, ale z Gliwic, z moją koleżanką. Miałam jakąś strasznie nudną książkę, a koleżanka czytała "Czarodziejską Górę" Manna. Zaszyłyśmy się w Warsie, bo nigdzie nie było miejsca, i ona czytała tę książkę bite dwie godziny (teraz ten sam pociąg, tą samą trasą jedzie ponad trzy - tylko PKP stać na taki postęp, chyba, żeby ludzie więcej czytali). Na każdą moją próbę rozpoczęcia jakiejś rozmowy reagowała niezrozumiałym mruczeniem i gniewem, że jej śmiem przerywać. Nigdy nie widziałam kogoś tak absolutnie pogrążonego w lekturze. Wynudziłam się przez tego cholernego Manna koszmarnie! Drugi raz, wstyd się przyznać, jak sama próbowałam przeczytać "Czarodziejską Górę". Dziwne, ale zupełnie mi nie podeszła. Przemęczyłam I tom, z II dałam sobie spokój.

Proszę się nie śmiać ze mnie, ale pamiętam, że będąc w podstawówce zakochałam się w "Ani z Zielonego Wzgórza" i kolejnych jej częściach. W którejś było napisane, że Ania obejmowała brzozę i została tak przyłapana przez Dianę. Urzekło mnie to i przy najbliższej okazji, będąc przekonana, że nikt nie widzi, na spacerze w pobliskim lasku objęłam jakiś jasny pień i stałam tak dłuższą chwilę. Jak się odwróciłam, uznawszy, że drzewko zdążyło docenić tę czułość, zobaczyłam starszą panią, która przyglądała mi się ze zdziwieniem. 

Ale sentyment do brzóz pozostał :D

Ale czemu śmiać się? Brzozy są właśnie po to, aby je obejmować! :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Pewnie nie czytała Ani... :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Przyjmij wyrazy współczucia z powodu przypadku drugiego, berylu.  

(Właściwie to dlaczego nie można wyrzucać przez okna wszystkich, którzy gadają tylko o polityce?)

Bo okna za małe i czasem trudno otworzyć... No i: Nie wychylać się!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja, którą mogłabym równie dobrze opisać w temacie o niezwykłych przeżyciach ;) Swego czasu namiętnie, ach jak namiętnie, czytałam serię książek Borisa Akunina o Eraście Pietrowiczu Fandorinie. W Polsce ukazywały się dwa wydania książek - "czarne" ok. 10 lat temu i "białe", jakieś 3 lata temu. Kiedy kończyłam czytać wszystkie dostępne "białe", seria kończyła się na piątym tomie z czternastu. No i zostałam biedna jak narkoman na głodzie, "czarnych" tomów nie mogłam znaleźć ani w bibliotece, ani w antykwariatach.

Pewnej nocy przyśniło mi się, że przychodzę do pracy, a tam na moim biurku mój szef układa w rządku wszystkie tomy z "czarnej" serii, wszystkie te, których nie przeczytałam. Kiedy następnego dnia przyszłam do pracy, zażartowałam "Śniło mi się, że przyniosłeś mi do pracy wszystkie książki Akunina".

Mój szef spojrzał na mnie dziwnie i powiedział "Ja naprawdę mam wszystkie książki Akunina, jeśli chcesz, to ci przyniosę." :D

Nowa Fantastyka