- Hydepark: Epizodyczni bohaterowie, którzy zapadli Wam w pamięć

Hydepark:

książki

Epizodyczni bohaterowie, którzy zapadli Wam w pamięć

 

Macie też czasami tak, że jakiś epizodyczny bohater, pojawiający się na kilku stronach, staje się nagle dla Was najważniejszą postacią w książce? I jeszcze do tego z większą lub mniejszą intensywnością przypomina Wam się od czasu do czasu, od dawna.

 

Podczas wymieniania maili z jedną z użytkowniczek portalu na temat bohaterów właśnie przypomniała mi się jedna z tych epizodycznych postaci. Nie z książki fantastyczniej, niestety, ale mam nadzieję, że w HP to ujdzie :).

 

To Miguel de Lara, z książki Jerzego Adrzejewskiego "Ciemności kryją ziemię". Młody szlachcic, żyjący w czasach Inkwizycji, w zamku na uboczu, z daleka od polityki, unikający jej jak tylko się da, do pewnego momentu wyjątkowo skutecznie. "Na razie żyję, jak mi się podoba" – mówi w pewnym momencie, ale to spokojne życie właśnie się kończy, bo do jego zamku trafia orszak z umierającym Torquemadą. Miguel nie ma wyjścia, wpuszcza ich, wita w otoczeniu swoich zbrojnych, w milczeniu, z uśmiechem, głaszcząc łaszące się do niego psy. Ale wie, już w tym momencie wie, że jego dotychczasowe życie się kończy. Jego pewność siebie, jakaś łagodna, uprzejma bezczelność, niezależność, od razu drażnią przybyłych.

 

„Głupcze! – pomyślał padre Diego – i tak wcześniej czy później dosięgnie cię ramię sprawiedliwości.” – Takie myśli pojawiają się od razu, zanim jeszcze zdążył coś powiedzieć. Bo jest inny, bo – pozornie zapewne – nie boi się. A oni wszyscy się boją.

 

A może też lepiej byłoby dla niego, żeby nic nie mówił, bo jego późniejsza rozmowa z kapitanem de Montesa to prawdziwy psychologiczny dreszczowiec, pełen podszytej kompleksami niechęci i nie do końca wypowiedzianych gróźb z jednej, oraz niezależności myślenia i przerażającej świadomości nieuniknionego z drugiej strony.

 

Świetna postać, w świetnej książce, w której każdy z bohaterów jest psychologicznym majstersztykiem. Z tego co pamiętam, bo czytałam ją w liceum, czyli dość dawno temu. Muszę ją przeczytać jeszcze raz.

 

 

 

I – po tym zdecydowanie przydługim wstępie – chciałam ponowić pytanie. Czy pamiętacie takich epizodycznych bohaterów, którzy "przejęli" książkę, okazali się o wiele ciekawsi od głównych postaci, albo z jakiegoś innego powodu zapadli Wam w pamięć? Niekoniecznie z fantastyki;).

Komentarze

obserwuj

Syriusz Black.

Hmm, ksiądz Faria z Hrabiego Monte Christo. Może nie ciekawszy od głównej postaci, bo ta jest sama w sobie znakomita, ale świetny pomysł na pobocznego bohatera, który ma ogromny wpływ na rozwój Edmunda, nawet jeśli pojawia się na tych kilku (kilkudziesięciu) stronach.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A skoro już padł Syriusz, to Luna Lovegood. <3

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Niewątpliwie Syriusz jest ciekawszy od głównego bohatera, podobnie jak 90% innych postaci z książki ; P   Może bez przesady z "przejęciem" fabuły, ale wielkie wrażenie uczynił na mnie Jaquen H'ghar (Pieśn Lodu i Ognia), a także zawsze bardzo lubiłam Regisa (Wiedźmin). ; )   To pierwsze imiona, które mi przyszły do głowy.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

brajt, co za niefortunne wyrażenie: Syriusz padł </3 A ja mogłabym zaproponować jeszcze Lestata z Kronik Wampirów. O tyle jednak, że autorka sama po pierwszym tomie uczyniła z niego najgłówniejszą postać z głównych.

A ja pamiętam, jak w latach nastoletnich czytałam powieści Małgorzaty Musierowicz głównie w tym celu, żeby się dowiedzieć, co się stało z Januszem Pyziakiem :) Taka postać, której w książkach w ogóle nie ma, o której tylko się mówi, ale która ma ciągle wpływ na bohaterów. Ech, to były czasy… No i jeszcze był Rzędzian z "Ogniem i mieczem" :) Pamiętam, jaka byłam zawiedziona, że w "Potopie" już się nie pojawił.

A ja w "Panu Wołodyjowskim" miałam oczywiście Ketlinga (no, ok, epizodyczny nie był, ale też nie pierwszoplanowy). Oczywiście dlatego, że był strasznie przystojny;). I niezmiernie się rozczarowałam, że w filmie grał go Łapicki. Może typ amanta z lat 50., ale z lat 50. to ja jednak nie jestem, więc nie doceniłam:). Ale – to inna kategoria. Gdyby Sienkiewicz w kółko nie pisał, jaki to on przystojny, to bym go pewnie ledwo zauważyła.

Jaqen H'ghar w "Starciu królów" !

A ja w "Panu Wołodyjowskim" miałam oczywiście Ketlinga A ja w Potopie lubiłem Wołodyjowskiego ; P Nie dlatego, że był przystojny ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja Wołodyjowskiegp to jakoś w ogóle nie lubiłam. Wszystko jedno, gdzie :).

Strzyga w "Wiedźminie"! :D

Zapadła w pamięć ;)

Ja go nie lubiłem w Panie Wołodyjowskim :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

O, Wołodyjowskiego też lubiłam. Zapewne jako jedna z nielicznych osób w tym kraju najpierw przeczytałam "Potop" a dopiero potem go obejrzałam, i byłam potwornie zawiedziona, że młodego Wojodyjowskiego zagrał jakiś brzydki pięćdziesięciolatek. Zastanawiałam się, czy reżyser nie czytał tej książki, czy co? Czarę goryczy przepełniło "Ogniem i mieczem", w którym Wołodyjowski powinien mieć ok. 20 lat, a nie czterdzieści, do jasnej ciasnej.

Berylu, czy w Twoich komentarzach jest jakieś drugie dno, którego nie ogarniam? :).

Młodego Ketlinga też grał brzydki pięćdziesięciolatek. Może tylko tacy wtedy byli:).

Drugie dno? Nie, po prostu lubiłem Wołodyjowskiego przez 2 pierwsze tomy trylogii. Trzeciego nawet nie przeczytałem, bo od początku mi się nie podobał : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No nie, księcia Bogusława grał Leszek Teleszyński, który wtedy miał dwadzieścia parę lat. Można było? :)

Beryl – ulżyło mi:) Dreammy – ale też brzydki. :). 

Cornelius z "Ananke". Nie pojawia się na scenie wydarzeń, obecny jedynie w rozmyślaniach i wspomnieniach Pirxa, ale jest kluczową postacią – to on, pośrednio, doprowadził do katastrofy.

Dziękuję Ci, Adamie, za sprowadzenie tego wątku z manowców, na które go sama wywiodłam, na właściwe tory :). To co, jeszcze kogoś jakaś epizodyczna postać męczy?

Bulterier Kulfon w Krainie chichów J. Carrolla. :) Scena jak mówi przez sen będzie się za mną ciągnąć do śmierci…

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Epsilon z mangi Pluto :)  

Jeśli chodzi o osoby, które działają na wyobraźnię, mimo że w ogóle nie wystąpują w fabule, swego czasu zafascynował mnie marszałek Cross z anime D.Gray Man. Nie, nie polecam tego anime nikomu, tasiemiec straszliwy nastoletni, ale raz na jakiś czas zdarzały się nawiązania do marszałka Crossa – we wspsomnieniach, w opowieściach… po prostu mistrzostwo. Idealnie to rozegrali, naprawdę byłam pod wrażeniem. Obejrzałam (tudzież przejrzałam, bo niektórych inaczej się nie dało) setkę odcinków, byle tylko jak najwięcej o tej postaci się dowiedzieć. Inna sprawa, że jak już się pojawił, okazał się Cross jednym wielkim rozczarowaniem, ale przez te wszystkie odcinki wcześniej – majstersztyk.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

No proszę, jacy wszyscy mangowi. To też dodam coś od siebie – Rip Van Winkle z Hellsinga. I Rociel z Angel Sanctuary, które przestałam kupować, zmęczona anielską dramą i brakiem Rociela. Szatan też mnie rozczarował.

Czyli w mandze jest więcej angel fantasy? Bo ja znam tylko anime, gdzie ten świat jest potraktowany bardzo po łebkach.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

W mandze jest praktycznie samo angel fantasy, o ile pamiętam. I na początku mi się podobało, potem autorka sama zaczęła psuć fabułę w sposób, którego nie mogłam przełknąć ;) Nawet w całej swojej wtedysiejszej trzynastoletniości.

Dreammy, jesteś pewna, że w Potopie nie pojawiał się Rzędzian? Bo mam wrażenie, że gdzieś się tam przewijał. Chyba, że miałaś na myśli film. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Rzeczywiście, umysł mi zaćmiło, bo był tam jakimś starostą, ale tylko epizodycznie był wspomniany.

George i Steven Huxleyowie z "Lasu żywionego mitu" R. Holdstocka Simon Miodek z trylogii husyckiej Sapkowskiego Regis, Zoltan Chivay, Dijkstra oraz niezapomniana papuga zwąca się Feldmarszałkiem Dudą;) z cyklu o Wiedźminie   Pewnie jeszcze trochę by się znalazło, ale w tej chwili nie przychodzą mi do głowy.

"I needed to believe in something"

Nowa Fantastyka