- Hydepark: CZERWCOWIEC 2013

Hydepark:

CZERWCOWIEC 2013

Najnowszy numer Nowej Fantastyki to jak zwykle publicystyka na wysokim poziomie, proza – wiadomo, że ocena tejże nigdy nie wypadnie jednomyślnie – oraz felietony i recenzje. Na początek przyjrzyjmy się publicystyce. Numer otwiera artykuł o powrocie na kinowe ekrany Supermana, jednak Andrzej Kaczmarczyk bynajmniej nie skupia się na premierze. Autor zajął się raczej przeglądem dotychczasowych ekranizacji przygód przybysza z Kryptona, nie pomijając bardziej lub mniej udanych produkcji telewizyjnych. Porusza też kwestię tyleż oczywistą, co bardzo często niedostrzeganą: Clark Kent to obcy, kosmita, który świetnie wpasował się w ziemski świat. Problem Pierwszego Kontaktu jest w przypadku Supermana z pewnością bagatelizowany.

 

Marek Grzywacz przyjrzał się coraz modniejszemu wśród pisarzy trendowi określanemu mianem self – publishing, który stał się dla wielu twórców często jedynym, ale jednak możliwym sposobem na wydanie własnej twórczości. Po gruntownej analizie zjawiska dochodzi do konkluzji dobrze znanej wszystkim „odrzuconym”: czy to na papierze czy w sieci sukces tak naprawdę zależy od zwykłego fartu. Ostatecznie autor nie kryje swego stanowiska i wyraźnie zaznacza, że stawia na książki wydawane metodą tradycyjną. W ostatecznym bowiem rozrachunku dobry towar i tak się sprzeda, a wydanie papierowe jednak nobilituje.

 

Wawrzyniec Podrzucki zajął się całkiem niedawno ukutym pojęciem deekstyncji polegającym generalnie na wskrzeszaniu gatunków wymarłych. Znamy to z przede wszystkim z niezapomnianego „Parku Jurajskiego” i – jak nietrudno się domyślić, mając w pamięci film – sprawa jest kłopotliwa. Na postawione przez siebie „retorycznie” pytanie, czy owa deekstyncja jest słuszna i potrzebna, odpowiedzi autor udziela jednoznacznej, choć żaden z argumentów do końca mnie nie przekonał. Sprawa wymaga chyba dłuższego czasu i namysłu.

 

Artykuł zatytułowany „Star Trek – nieznane wędrówki” traktuje o podejmowanych planach wzbogacenia serii nowymi pomysłami choć nie zawsze bohaterami. Okazuje się, że na przestrzeli lat było ich całkiem sporo i istnieje szansa, że wkrótce pojawią się kolejne filmy i seriale. Przyznam się osobiście, że niezmiernie mnie to cieszy.

 

Jest jeszcze wywiad z Drew Pearcem, scenarzystą „Iron Mana 3”. Rozmawiający, Bartosz Czartoryski, stara się odkryć źródła inspiracji Pearce`a i Shane Blacka – reżysera wspomnianego filmu – podczas prac nad „dobrym filmem akcji”.

 

W dziale prozy prawdziwą wisienką na torcie jest opowiadanie „Mono no aware” Kena Liu. Autor opisuje ucieczkę ludzi ze zniszczonej Ziemi na pokładzie statku o swojsko brzmiącej nazwie „Nadzieja”. Urzeka w tym tekście klimat i jakaś ulotna melancholia, która pojawia się zapewne podczas każdej próby uchwycenia czegoś tak skomplikowanego i eterycznego zarazem, jak ludzka dusza. W przypadku tego opowiadania chodzi o „japońską duszę” jakże pogodzoną przecież z wyrokami losu.

 

Jeremiah Tolbert prezentuje tekst zatytułowany „Archiwista kulturowy”. Jest tu wiejący świeżością pomysł i sporo humoru oraz próba uratowania za pomocą SI planety wraz z zamieszkującym ją gatunkiem skazanym na zagładę przez ludzkość. Zamysł nieco przewrotny, wykonanie świetne, ale pozostaje jakiś niedosyt.

 

Na koniec działu prozy zagranicznej zostawiłem sobie tekst Mike Carey`a „Drugi oddech”, gdyż uznaję go za zdecydowanie słabszy w porównaniu z poprzednimi. W innym zestawieniu być może prezentowałby się nieco lepiej, a tak… pierwsze lata próbującego ustawić się w nowym „życiu” martwego maklera i jego spotkanie z bezdomną dziewczyną dość szybko ulatują z pamięci. Sporo tu szczegółów związanych z rozkładem ludzkiego ciała czy funkcjonowaniem giełdy, ale trochę to za mało na dobry tekst.

 

Najmocniejszą stroną opowiadania Jewgienija T. Olejniczaka jest zapewne sama zabawa autora ze swoim tekstem – czy aby tylko chodzi tutaj o tekst? „Widma z czternastej dzielnicy” to trzy sceny z życia Nowej Huty, nieco klaustrofobiczna – większość akcji dzieje się w mieszkaniach, chociaż wydarzenia, do jakich w nich dochodzi, bynajmniej nie mają charakteru lokalnego – próba zabarwienia szarej rzeczywistości czymś… magicznym . Czy autorowi się to udało, czytelnik oceni sam, dodam tylko od siebie, że tekst wieńczy bardzo inspirująca pointa.

 

W dziale prozy polskiej mamy jeszcze wyróżniony w konkursie literackim NF tekst Lucyny Grad „Skomplikowana ciemność”. Akcja dzieje się w Afryce, a główny bohater, kilkunastoletni chłopiec, powraca z polowania do swojej wioski i stwierdza za zdumieniem, że nikogo już w niej nie ma oprócz ciała wioskowego dziwaka Gukuru. Wystraszony chłopak rusza w poszukiwania współplemieńców, ścigany przez złośliwe duchy zmarłych. Z pewnością mocną stroną tego opowiadania jest sceneria, barwna jak sawanna w porze zachodzącego słońca oraz wyobraźnia autorki.

 

Numer wieńczą oczywiście felietoniści i recenzje tego, co najciekawsze w zalewającej nas codziennie lawinie literackiego dobrodziejstwa. Są też porady dla piszących Michaela J. Sullivana, na alarm w obronie „złotego trunku” słusznie bije Rafał Kosik – bezskutecznie nachodziłem się po hipermarkecie, aby znaleźć napój o jakże prostym składzie: woda, słód jęczmienny, chmiel – a Marcin Zwierzchowski, analizując rynek komiksów, zachwyca się „Baśniami” Billa Willinghama. Wydaje mi się, że pisząc o Hollywood, miał na myśli Fabrykę Snów… Wielu z pewnością zaciekawi również podsumowanie konkursu NF popełnione przez Michała Cetnarowskiego.

 

Podsumowując, w moim odczuciu numer może nie super, jak mogłaby sugerować okładka, ale z pewnością wart nabycia.

Komentarze

obserwuj

No to... pierwsze koty... Następni z pewnością będą mieli ułatwione zadanie:)

Albo i nie... :) Zwięźle i na temat. Pozdrawiam i biorę się za pisanie. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Juhu! Bo już się lękałem, jako ten młodzieniec płochy, że memu wołaniu na puszczy odpowie jeno echo... ;-)

Jutro wkleję, byś miał w czym wybierać. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Pewnie jakbyś dał deadline do połowy czerwca, to dziś by było z 10 recenzji. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

"Wydaje mi się, że pisząc o Hollywood, miał na myśli Fabrykę Snów…" - nie bardzo rozumiem, o co chodzi w tym zdaniu.

@JeRzy

W NF jest użyte sformułowanie Fabryka Słów... taką mamy u nas, więc wydedukowałem, ze o co innego szło. Ale może Hollywood to Fabryka Słów i Snów.

No tak - zdecydowanie chodziło o Fabrykę Snów. :)

Nowa Fantastyka