- Hydepark: Rozczarowania

Hydepark:

książki

edytuj

Rozczarowania

Czy w ciągu ostatnich miesięcy zdarzyło się wam przeczytać książkę, która początkowo wydawała się fajna i ciekawa, lecz w miarę czytania okazywała się być coraz większym rozczarowaniem, ale mimo wszystko z nadzieją na poprawę czytaliście dalej, by na samym końcu stwierdzić, że takowa nie nastąpiła, a zamiast tego było jeszcze gorzej? Jakie są wasze największe rozczarowania ostatnich miesięcy lub lat?

Komentarze

obserwuj

Kilka książek, jak to się mówi "naczelnego grafomana Rzeczypospolitej" pana P. Kiedyś czytalem je z prawdziwą przyjemnością, teraz każda nastepna to rozczarownie.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Czas Silnych Istot (M. Przybyłek). Sporo dobrego słyszałem o tym uniwersum, ale okazało się, że zupełnie mi nie podeszło.

"Mass Effect: Objawienie" - jestem fanem gry, ale książka to kompletne porażka.

"Pamięć Ziemi" Carda - naiwnie pomyslałem, ze skoro to Card, będzie fajnie.

"Siewca wiatru" - jak z przybyłkiem, słyszałem same superlatywy, ale okazało się, że książka raczej nie dla mnie.



Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Card - "W przededniu", co prawda nie spodziewałem się niczego szczególnego, ale i tak powieść tak słaba, że szkoda słów.

Czesław Miłosz - "Dolina Issy" 

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

"Miecz aniołów" Piekary. Jakoś mi się w połowie przejadło i ledwo dobrnąłem i po kolejne tomy (czy poprzednie) nie sięgnę raczej. Miałem tez pewne kłopoty z "Kapitularz Diuną", ale nie aż takie, by nie dokończyć. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Moim rozczarowaniem obecnie jest powieść Chiny Mieville,a "Blizna" - wczęsniej spodziewałem sie niesamowitej perełki ze strony "Dworca Perdido", a przez tłumacza i nadmierne dłużyzny ( ksiązka mogłaby być spokojnie o połowę krótsza i wyszłoby jej to na dobre ) dostałem "ledwie" książkę bardzo dobrą. Stwierdziłem wtedy, że po odrobinie odpoczynku dam jej jeszcze jedną szansę i sięgnąłem po kontynuację. Niestety utwierdziłem się w przekonaniu, że Mieville jest jednak nieco przereklamowany. Jakkolwiek wyobraźnie nie sposób mu odmówić ( świat przezeń stworzony jest niesamowity ), tak sposób prowadzenia akcji, nadmierne dłużyzny ( przez które akcja traci na dynamice ) i kiepski tłumacz, doprowadziły do tego że od kilku tygodnie stoję gdzieś w połowie i wcale nie mam ochoty wrócić do niej.

Żeby nie było - bardzo lubię, gdy auto potrafi pięknie posługiwac sie językiem, gdy opisy są szczegółowe i rozwlekłe, ale w przypadku Mieville,a nie podobało mi się to ani trochę. Tutaj jednak całkowicie autora nie skreślam, bo taki obrót sprawy może być wynikiem słabego tłumaczenia i kto wie, czy gdyby pozycje przetłumaczył taki Próchniewicz, nie okazałoby się nagle, że książka jest dwa razy lepsza. Spróbuje jeszcze kiedyś sięgnąć po jego pozycję, ale z innego wydawnictwa i z innym tłumaczeniem.

"I needed to believe in something"

"Podróże Turila". Miało być lemowsko trurlowsko, ale nie było. Autor, niech imię jego niepamięć pochłonie, uważał, że jak nawrzuca sto ras do jednego worka, posoli i popieprzy sztucznymi inteligencjami, to mu cudo samo wyjdzie. Nie wyszło. A wydawca dołożył swoje w postaci skandalicznego poziomu korekty...

A ja mam pytanie - czy ktoś przeczytał "Imię wiatru" Patricka Rothfussa? Zaczęłam, z polecenia, recenzje same entuzjastyczne, książka - wydaje mi się - naprawdę porządnie napisana, a ja nie mogę. No po prostu nie mogę. Czytam, czytam, 50 stron, 100 stron, 200 stron... (a to ledwie początek). No, naprawdę się staram w każdym razie. A tu nic! Gadają, gdzieś łażą, coś tam robią, a mnie się to kupy nie trzyma i nie wiem, do czego to wszystko ma dążyć. Dałam sobie spokój, w każdym razie, ale z jakimś takim poczuciem klęski :).

Aha. I jeszcze Upadek Hyperiona - po genialnym Hyperionie bałem się tej ksiązki, obawaiłem się, że cały czar pierwszej części prysnie i tym razem niestety się nie pomyliłem. Było podobnie jak w przypadku Matrixa. A szkoda.

"I needed to believe in something"

Czy ktoś z szanownych forumowiczów czytał może Koronę śniegu i krwi Cherezińskiej? Ciekaw jestem

Mnie rozczarowała "Intryga małżeńska" Eugenidesa, powieść reklamowana jako wielkie wydarzenie, o której pisano w niemal każdym szanującym się czasopiśmie, a mnie pozostawiła kompletnie bez wrażenia. To znaczy przeczytałem bez bólu, ale z ulgą, że wreszcie się skończyła.

Rozczarowała mnie powieść pani Rowling " Trafny wybór" - spodziewałam się jakiegoś dobrego kryminału, a tu mnóstwo postaci, które trudno spamiętać i jakieś to wszystko bez życia, nudne i mdłe. Męczyłam się z tą książką, a ona zmęczyła mnie.

"Czarodzieje" - Lev Grossman, zaintrygował mnie opis na okładce, porywająca powieść o magii itd. A tu psikus. Okropne coś, z czym się męczyłam kilka mięsięcy, żeby tylko skończyć. Wulgarny język i sceny erotyczne, a magia była tylko mało znaczącym dodatkiem.


gwidon, słyszałem same dobre opinie. Na audiotece jest darmowy fragment do wysłuchania, możesz sobie zapuścić i zaobaczyć, czy się spodoba.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

No, "Trafny wybór" to zdecydowanie nie kryminał, ale moim zdaniem powieść jest rewelacyjna. Coś jak "Gotowe na wszystko" w wersji papierowej, taka drapieżna obyczajówka, i co więcej postaci wydały mi się tak narysowane, że właśnie nie było problemu ze spamiętaniem, kto jest kim. W odróżnieniu od "Gry o Tron".

No właśnie, rozczarowała mnie "Gra o Tron" i to straszliwie. Straszliwie. Założyłam sobie, że przeczytam wszystkie tomy, w końcu je wygrałam ;),  no i przeczytałam ;) Pierwsze dwa - super, natomiast od trzeciego zaczął się zjazd po równi pochyłej. Martin napstrykał bohaterów, zawiązał historie, po czym rozpuścił tych bohaterów po tysiącu krain, wikłając ich w coraz to nudniejsze przygody. Arya w Braavos - zieeeeeeeeeeeeeeeeeew. Z Jona Snowa zrobiły się ciepłe kluchy. Brienne przez cały 4 tom łaziła w kółko. Jaime, którego wątek w 3 tomie był jedynym znośnym, w kolejnych pojawiał się tylko po to, żeby mieć refleksje. Bran, Sam to już w ogóle nie wiem po co. Podobnie Davos. W kolejnych tomach pojawia się jeszcze kilkanaście innych punktów widzenia, które może miały do czegoś zmierzać, ale autor się rozmyślił - cały wątek Żelaznych Ludzi można by spokojnie wyrzucić, Martellów też. Może w ostatnim rozdziale 7 tomu okaże się, że jednak byli potrzebni, ale póki co sprawiają wrażenie zapychaczy.

Kolejne rozczarowanie to Murakami i jego "1Q84". Pierwsze dwa tomy mnie oczarowały. A trzeci... do cholery, on po prostu ucina się w najciekawszym momencie i autor mówi nam, że to koniec! Nie rozwiązał większości wątków i skończył! Grrrrrr!

"Trafny wybór" mnie wciągnął, ale nikomu nie mówcie. :) Kurczę, spodobała mi się ta książka z dwóch powodów: trafnych porównań i umiejętności wykreowania wiarygodnych postaci.

China Mieville'a też bym bronił, ale nie będę, bo wszystko jest kwestią gustu. Z "Grą o tron" miałem podobnie do Dreammy; padłem na "Nawałnicy mieczy".

A Murakami, po jakiś siedmiu książkach, mi się nagle przejadł. Muszę od niego odpocząć.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Upadek Hyperiona jest po prostu bardzo inny. To już nie genialny zbiór opowiadań osadzony w szkatułkowej powieści, w którym informacje o świecie przedstawionym pieczołowicie układamy w całość ze zdradzonych przez bohaterów wyrywków. Tutaj dostajemy konkretną odpowiedź na pytania z pierwszej części. Ona oczywiście może się podobać lub nie, ale sam fakt, że ta odpowiedź została dostarczona, liczę na wielki plus, bo tacy "Zagubieni" po ostatnim sezonie zostawili np. same pytania.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

snow - dzięki za podpowiedź, niestety ów fragment nie zachęca do lektury

Brajt: to może być trochę tak, że wszystko co jest fascynujące powoduję, że spodzeiwamy się za ukrytą tajemnicą nie wiadomo czego, a zamiast tego dostajemy zwyczajne rozwiązanie, które nagle odbiera uroku całej historii i tej otoczki tajemnicy. 

Mimo wszystko, sądzę, że Simmons mógł nieco lepiej rozwiązać wyjasnianie tajemnicy Hyperiona i Chyżwara - na przykład wątek o klonie poety był jak dla mnie zwyczajnie nudny. Wszystko jest kwestią przedstawienia akcji - w Hyperionie nic nie było oczywiste, a sposób prowadzenia akcji był nietypowy i przez to książka była doskonała. Kontynuacja była zwyczajna, ot kolejna z wielu powieści i to był jej największy mankament - nawet nie rozwiązanie tajemnicy ale sposób jej przedstawienia.

Dla porówniania weźmy chociażby cykl o Ambergris VanderMeera, który ja osobiście uwielbiam. Tutaj każda książka jest inna - miasto szaleńców i swiętych prezentuje wyrywkowe historie, które tworzą niezykłą mozaikę Ambergris, Shriek: posłowie to pamiętnik niespełnionej artystki, opwoiadającej historię brata i jego obsesji na punkcie Szarych Kapelusza, a z kolei Finch to czarny kryminał. Kazda z części zaskakuję czymś nowym i to jest własnie niesamowite. dla mnie to wzrór, jak pisać cykl, aby gdzieś po drodze wrażenia się nie zatarły. Zaskawiać czytelnika, ciągle dając mu coś nowego, inna formę, która opisuję te samą treść. Od VanderMeera powinni się uczyć inni pisarze jak nie wywoływac znurzenia i nie popadać w sztampę.

"I needed to believe in something"

Proszę jednak mieć na uwadzę, że w kwestii VanderMeera nie jestem do końca obiektywny. Ja go po prostu ubóstwiam! To jest własnie pisarz, który obok Dukaja spełnia moją potrzebę zaskakiwania ciągle czymś nietypowym, a tego własnie szukam w literaturze - znudziły mnie te ciągłe sztampowe hitorie o niezwykłych wybrańcach, którzy wyruszają w wielką podróż.

Dla mnie dobra książka powinna byc doskonale napisana i powinna dawać cos nowego, uczyć nowych wrażeń, nowego sposbu opowiadania. Dlatego własnie tak lubię VanderMeera i Dukaja.   

"I needed to believe in something"

Qrczę, a ja mam problem z Perfekcyjną niedoskonałością Dukaja, ale pewnikiem nie dorosłem jeszcze do tego.

VanderMeera jeszcze nie czytałem, ale przesunę na liście do przodu w takim razie. Z całej serii Uczty Wyobraźni czytałem tylko "Ślepowidzenie" Wattsa i tu zdecydowanie rozczarowania nie było.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Juniorze, widzę, że nasze gusta czytelnicze są coraz bliżej siebie ;) VanderMeer to ostatnio mój numer jeden. Póki co "Podziemia Veniss" zrobiły mi fantastycznie abstrakcyjną sieczkę z mózgu ;) 

Ale możliwe, że również nie potrafię być obiektywna. Brajt, jeśli chcesz sprawdzić czy VanderMeer Ci pasuje i czytasz w miarę regularnie NF to polecam Ci opowiadanie "Sytuacja", numer 09 (Royce i Hadrian od Sullivana na okładce). Od tego tekstu zaczęła się moja przygoda z autorem. Dawno nie czytałam nic tak wykręconego.

Dzięki, numer mam, tylko rzadko sięgam do środka po kupieniu. A Ty pocztę sprawdź. :P

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Sprawdziłam, nawet odpisałam ale jakiś troll wyskoczył i przechwycił moją wiad zwrotną :( 

Ale nie odpisywałaś chyba na no-reply@ ? ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

szoszoon - nie dziwię się, jest to jedyna powiesć/opowiadanie Dukaja przy której się poddałem. Całą resztę uwielbiam, ale Perfekcyjna to dla mnie lekkie przegięcie z dziwactwem/pokręceniem. 

Prokris - szkoda, że nie mam tego numeru, bo sam bym chętnie przeczytał to opowiadanie. A jak już przeczytałaś Podziemia, to atakuj cykl o Ambergris - dla mnie 3 półki wyżej niż Podziemia, które też są świetne, ale do Ambergris sie nie umywają. Mi to zryło mózg i przenicowało na dróga stronę. Mistrzostwo. 

"I needed to believe in something"

Drugą oczywiście ;)

"I needed to believe in something"

A co do Uczty Wyobraźni to polecam - obok VanderMeera oczywiście - McDonalda i MacLeoda. Z tego pierwszego czytałem Dom Derwiszy ( świetny ) i niedługo będę miał Rzekę Bogów. Z Macleod czytałem Wieki Światła - również świetna. Przez Viriconium nie przebrnąłem - dziwactwo powyżej progu mojej tolerancji. Welin Duncana to samo. W kolejce oczekuję Ślepowidzenie i Accelerando charlesa strossa.   

"I needed to believe in something"

Junior_13, Szoszoon, a mnie właśnie Perfekcyjna rzuciła na kolana i dotąd nie mogę wstać. Ujął mnie nowy rodzaj; onum. No jak można nie lubić gościa, który dopracowuje swój świat w takich szczegółach?

Babska logika rządzi!

Ale ja nie mówię, że nie lubię - wprost przeciwnie, Dukaja uwielbiam, to mój ulubiony autor, ale Perfekcyjna mi nie siadła. Ja nie twierdzę, że to jest książka zła czy słaba, w żadnym razie, ( Dukaj słabych ksiązek nie pisze ;) ), ale dla mnie zbyt pokręcona. Przeczytałem ponad połowę i się poddałem. Może kiedyś wrócę do niej, ale póki co Perfekcyjna mnie pokonała. 

"I needed to believe in something"

Dorzucę od siebie "Lewą Rękę Boga" Paula Hoffmana. Książka jest rozwleczonym na 450 stron wstępem do dwóch pozostałych tomów, których już nie zamierzam tknąć. Zdaje się, że została napisana tylko po to, żeby na ostatniej stronie powiedzieć, że główny bohater jest Lewą Ręką Boga. Zupełnie, jakby czytelnik miał się tego niespodziewać. Bo sam tytuł zupełnie nic nam nie mówi. Bo kilkuzdaniowe streszczenie całej książki znajdujące się na tylnej okładce jest niewidoczne dla czytaczy. Miało być mrocznie i strasznie, a dostaliśmy opowieść o zakochanych czternastolatkach.

> Miało być mrocznie i strasznie, a dostaliśmy opowieść o zakochanych czternastolatkach.

Gdzie to można kupić? ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Nowa Fantastyka