Numer czerwcowy trafił do druku – to póki czas doczytujcie "majowca" ;-) W magazynie m.in. opowiadanie Pawła Majki, hardkorowe sf o graczach, ale nie tylko dla graczy.
Do czego zachęcam także dlatego, bo mam niecny plan... Szczegóły – kiedy numer czerwcowy pojawi się w dystrybucji. Co mogę zdradzić już teraz – planuję na tę okoliczność mały konkursik związany z NF, pula nagród skromna, ale może się komuś spodoba: za zwycięstwo uśmiech kierownika odcisnięty w beton... wróć!, na priva moja opinia o tekście zwycięzcy plus kilka "uwag redakcyjnych dla autora" (coś jak przy piórkach).
Czekamy.
pozdrawiam
I po co to było?
W innym przypadku może bym pokwękał, ale "Grewolucja" bardzo jest dobra ze względu właśnie na to, że wali prosto z mostu. Pyszna metaforodosłowność. Świetny tekst.
A jak wydanie specjalne się ładnie zapowiada. Z tego co przejrzałem na stronce to chyba grafika zmieniliście... steampunkowa okładka, a im dalej w las, tym coraz ładniejsze te obrazki. Kto to tam wam maluje?
Na razie z całego numeru tylko "Grewolucję" przeczytałam (no dobra, publicystykę też, ale co z tego, jak po tygodniu jej nie pamiętam) i podobało mi się, choć za cyberpunkiem nie przepadam. Autor sprawnie i przekonująco przedstawił wizję społeczeństwa przyszłości, a wszystkich anglicyzmów i neologizmow użył w taki sposób, że ich znaczenie jest raczej oczywiste - co zasługuje na pochwalę, bo nie wszyscy autorzy tak potrafią.
FWS zakupiłam zachęcona pochwałami na Forum Drugiego Obiegu, ale na razie jeszcze nawet nie otworzyłam. :-/
A ja w zasadzie kupiłem NF tylko dla opowiadania J. Vandermeera ( jeden z moich ulubionych pisarzy - wszystko biorę w ciemno ) i sie nie zawiodłem - jego "Appogiatura" jest doskonała - nikt tak nie potrafi tworzyć klimatu i atmosfery tajemnicy jak własnie Vandermeer. Pawła Majkę również przeczytałem ( reszty jeszcze nie ) i muszę przyznać, że naprawdę fajna rzecz. Ogólnie bardzo lubię cyberpunk i co mi się podobało w Grewolucji to dość nietypowe podejście do gatunku - oryginalne i bardzo dobrze napisane.
"I needed to believe in something"
VanderMeer i Działoszyński się popisali.
Gdyby teksty na takim poziomie,zdarzały się częściej w NF, to może bym się pokusił o prenumeratę :P
Działoszyńskiego nie czytałem jeszcze, ale jak stawiasz obok Vandermeera, to na pewno niedługo się za nie wezmę.
"I needed to believe in something"
Ilustracje w WS - autorem jest Daniel Grzeszkiewicz. (Który pojawia się, oczywiście, również w NF). Też misię.
No to pora na konkurs. Do Angli prenumerata już doszła.
:P Do Irlandii jeszcze nie. :/
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
@ junior_13j, VanderMeer oszałamia literacką bufonerią, u Działoszyńskiego są bardzo dobre koncept i niebanalne posłużenie się konwencją horroru. U każdego co innego mi się podobało.
Ech, będę musiał jednak dorwać ten numer. Paweł Majka, uważam, bardzo dobrze wypadł w antologii "Science-Finction" Powergraphu.
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
CZY LECI Z NAMI REDAKTOR?
"Przyziemienie". Tekst nudny, logika świata potraktowana olewczo, styl egzaltowany jak u maturzystki. No trudno, mnie się nie podoba, kogoś innego zachwyci, jak to w życiu. Ale... czy ten tekst w ogóle ktoś czytał przed drukiem? Zacytuję fragment:
Gdy nachyliła się ku jego wypachnionemu ciepłu, przycisnął ją do siebie. Poczuła ostra woń młodych liści. Ręce Sefanir błądziły po dzikim jedwabiu jego szat. Przez cienką tkaninę wyczuła blizny, przecinające jego plecy. Zbita z tropu złapała go za ramię, na nim wyczuła ostry grzbiet wypalonego znamienia oznaczającego, że jest zaślubiony. Otrzeźwiona tą myślą, szarpnęła za jego rękaw.
Jego, jego, jego, w kilku kolejnych zdaniach. Akapit dalej jej, jej, jej, a potem znowu jego, ją, jej, go i nią we wszystkich możliwych konfiguracjach. I jeszcze raz. I znowu (np. na stronie 53 mamy trzy kolejne zdania, w których jest: jej, jego, niej, jego, jej). W dziale "opowiadania" tępimy takie rzeczy, bo polska stylistyka nie lubi powtórzeń, ale widzę, że profesjonaliści się tym nie przejmują...
W "Przyziemieniu" w ogóle jest zabawnie, bo imiona są liczne i skomplikowane, więc tłumacz, obawiam się, wsparł się metodą kopiuj-wklej (w sumie niby słusznie, żeby nie przekręcić), tylko mu się skopiowały dwa imiona z "and" w środku :)
NF5 w skrócie - świetna proza polska, kiepska zagraniczna. Tzn. Vandermeer (teraz ja robię kopiuj-wklej ;) jest obiektywnie dobry, tajemniczy i konstrukcyjnie kunsztowny, ale to kompletnie nie moja bajka. Natomiast oba opowiadania polskie są świetne.
Skrótowe podsumowanie moich wrażeń na temat literatury z majowego numeru:
"Grewolucja" - jak już pisałam, podoba mi się, sprawny styl, dobre wprowadzenie czytelnika w świat, bohater, któremu da się kibicować.
"Zakładziny" - najpierw czytałam, a potem już tylko przelatywalam wzrokiem akapity, bo tekst mnie znudzil: autor przez większość czasu raczej streszcza wydarzenia niż je ukazuje. Klimat odebrałam jako robiony na siłę.
"Appoggiatura" - dla mnie to jeden z tych tekstów, które na poczatku trochę odstraszają formą, ale kiedy się już czytelnik wciągnie, zaczyna doceniać literackość dzieła. Notkę o wymaganiach słownikowych przeczytałam po tekście, i uważam, że wyszło mi to na dobre, bo w przeciwnym przypadku zamiast zatapiać się w klimat, śledziłabym wyrazy. Jeden z dwóch najlepszych - obok "Grewolucji" - tekstów tego numeru. Od razu powiem, że nie chcialabym widzieć takich eksperymentów w każdym numerze NF, bo stałoby się to męczące (jednak mimo wszelkich zalet jest to opowiadanie, które odbieram pod kątem podziwiania warsztatu, a nie wgłebiania się w opowieść, a na co dzień wolę jednak to drugie), ale raz na jakiś czas - czemu nie.
"Przyziemienie" - językowo (nadmiar egzaltacji + zaimkoza) ten tekst tak mnie odrzucał, że nawet nie wiem, czy dobrze zrozumiałam fabułę. Ekspedycja kosmiczna zasiedliła jakąś planetę i bez wyraźnych cofnęła się cywilizacyjnie na poziom plemienny? Bohaterka trafia do porzuconego statku kosmicznego, ale tak naprawdę ważne jest tylko to, z kim się bzyknie? Imiona zabijają, nie odróżniam jednej osoby od drugiej (mnóstwo ludzi narzeka na imiona w "Smoczym tronie" Williamsa, ale tam nie miałam najmniejszego problemu, może dlatego, że u Williamsa postaci mają coś takiego, jak osobowość?). Ale najgorsza jest ta nastoletnia egzaltacja: "włosy blade jak trawa morska", "w jego złotych oczach odbijał się obraz statku", "osłaniały go szaty koloru wieczornego nieba", wielobarwne skrzydła, morskie mary z granatowymi grzywami, mające kwiatek spełniający życzenia (czy tylko ja mam w tymo momencie skojarzenie z My Little Pony?) i wiele innych. Momentami miałam wrażenie, że czytam fanfik do jakiegoś anime - szczególnie namiętne podkreślanie koloru włosów i oczu jest typowe dla pewnego gatunku piszących. A, i jeszcze zwyczaj, że mężczyźnie po ożenku wypala się na skórze jakieś symbole - od razu przypomina mi się hasło "bohater sponiewierany ma +100 do zajebistości".
"Wygnanie jednym kliknięciem" - po dwóch stronach poddałam się, nic nie zrozumiawszy z tekstu, oprócz tego, że jest to jakieś pomieszanie okultyzmu z informatyką.
Oczywiście w akapicie o "Przyziemieniu" miało być: bez wyraźnych przyczyn.
Z tym "Przyziemienim to muszę się wstępnie zgodzić - zarzuciłem po pewnym fragmencie czytanie, ponieważ kompletnie nie kumałem o co chodzi. Niby ta Grewolucja miała być taka ciężka w odbiorze, a wcale tak nie jest.To Przyziemienie zniechęca niejasnością.
"Zakładziny" też mnie trochę nudziły, ale przeczytałem do końca. Ogólnie bez fajerwerków, sosób pisania jakiś taki toporny przez co tekst ogólnie męczy. Fabularnie też bez rewelacji, powiedziałbym sztampowo. Już po pewnym fragmencie spodziewałem się zakończenia.
Ogólnie najlepszy zdecydowanie Vandermeer, a tuz po Grewolucja. Wygnania jednym kliknięciem jeszcze nie czytałem.
"I needed to believe in something"