- publicystyka: Hobbit, czyli z powrotem "tam" (recenzja)

publicystyka:

Hobbit, czyli z powrotem "tam" (recenzja)

Wreszcie po długim oczekiwaniu, jaki minął od ukazania się pierwszego zwiastuna, do kin weszła nowa ekranizacja prozy Tolkiena, wyreżyserowana przez Petera Jacksona. Po trylogii „Władcy Pierścieni”, która ma już pozycję kultowej, oczekiwania były spore. Sporo było też obaw. Niepewnych i tych, którzy boją się zepsuć sobie opinię o twórcach trylogii, mogę już teraz zapewnić – jest dobrze.

 

 

Fabuła „Hobbita” skupia się na wyprawie Bilba Baginsa, Gandalfa i trzynastu krasnoludów do Ereboru, dawno utraconego królestwa brodatych rzemieślników, które przejął żądny złota smok Smaug. Przemierzają oni niebezpieczne puszcze i górskie ścieżki, uciekając jednocześnie przed orkowym pościgiem. Krasnoludy z początku niepewne w stosunku do Bilba, którego Gandalf wytypował na włamywacza drużyny, z czasem przekonują się do niziołka, na skutek jego dzielnych wyczynów.

 

 

Pierwsza część hobbickiej trylogii skupia się głównie na kreśleniu sylwetek bohaterów i relacji między nimi. Fabuła została wzbogacona o liczne retrospekcje, które przybliżają nam historię Thorina Dębowej Tarczy i jego dzielnych kompanów oraz o wątki, które nie znajdowały się w książce, jak choćby epizod z czarodziejem Radagastem czy pojawienie się znanych z „Władcy Pierścieni” postaci takich jak Galadriela, Saruman czy Elrond. Mimo prawie trzygodzinnego seansu widz nie powinien czuć się znużony.

 

 

Poza Ianem McKellenem, który ponownie wciela się w rolę Gandalfa oraz Andym Serkisem znanym widzom pod postacią Golluma, przedstawiona zostaje nam zupełnie nowa, aktorska drużyna. Martin Freeman wcielający się w postać młodego Bilba, bardzo zręcznie wszedł w rolę wygodnego hobbita, nadając mu dużo cech brytyjskiego gentlemana. Bronią się też aktorzy grający krasnoludy. Każdy z nich w kilku zaledwie zdaniach czy gestach potrafił pokazać charakter postaci i jej nastawienie zarówno do świata, jak i do niziołka. Jest to umiejętność dosyć istotna, zważywszy na to, iż nie każdemu z nich dana była możliwość dłuższej wypowiedzi.

 

 

Cała oprawa i odwzorowanie świata, w którym poruszają się bohaterowie zostało wykonane z najwyższą precyzją, co znamy już zresztą z trylogii „Władcy...”. Każdy z krasnoludów ma charakterystyczny ubiór i wyposażenie, które wyróżnia go spośród innych członków grupy. Scenografia i krajobrazy cieszą oko, zaś muzyka, która towarzyszy wyprawie wciąga nas w świat okropnych potworów i heroicznych czynów.

 

 

Pierwsza część „Hobbita” trzyma poziom trylogii pierścienia i po prawie dekadzie przerwy od ostatniej wyprawy do Śródziemia stanowi mocny, epicki wręcz akcent. Pozycję, którą każdy szanujący się fan fantastyki, a także zwykły śmiertelnik powinien zobaczyć, bo o tym filmie już się dużo mówi, a niewątpliwie będzie się mówiło jeszcze więcej, gdy wszystkie części ujrzą światło dzienne, a dzielny hobbit powróci do swojej przytulnej norki w bajkowym Shire.

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Wreszcie długim oczekiwaniu

Ja wiem, że tu chodzi o recenzję, a nie o język, ale przejrzałeś swój tekst choć raz po wysłaniu? Bo taka plama już w pierwszym zdaniu...

 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

And it's... it's gone...

Dzięki.

Dobra recenzja. Gdybym filmu nie widziała trzy tygodnie temu, to by mnie zachęciła, a tak - mogę się tylko zgodzić: film świetny :)

Film swietny choc nie zgodze sie z jednym. Muzyka. Po za druga piesnia w domu bilba sciezka dzwiekowa nie powala na kolana za co obwiniam kompozytora. Co do reszty nie moge sie doczepic. 

Moim zdaniem film jest strasznie przeciągnięty, taki np. "Atlas Chmur" o podobnej długości wypada o wiele lepiej.

 

Filmowy "Hobbit" jest niezgodny z książką Tolkiena, sili się na zbytnią "wesołość", Durin wygląda zupełnie jak człowiek (lepiej by wypadł jako Aragorn; różni się w zasadzie tylko wzrostem).

 

W skrócie: piękny wygaszacz ekranu na komputer, z pewnością nie obejrzę drugiej części pseudotrylogii.

Mnie się Hobbit podobał - pewnie przez to, że mam duży sentyment po Władku. Co do zabiegów dzielenia materiału z książeczki na trzy obszerne filmy to dla mnie jest to ewidentny skok na kasę. Recenzja spoko, wszystko w miarę usystematyzowane i jasno przedstawione. Pozdrawiam

@ouren - w "Hobbicie" był Durin? A może chodzi Ci o Thorina?

Ja jestem filmem zachwycony. Bardzo podobał mi się taki bajkowy klimat, w końcu ten utwór Tolkiena był skierowany do młodszych odbiorców, więc nie można winić twórców, że są zgodni z duchem ksiażki. Chociaż mażyłoby mi się zobaczyć kiedyś bardziej mroczny, krwisty i efektowny film tego rodzaju. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

@Elanar: Thorin z rodu Durina - rozpędziłem się ze skrótami myślowymi :P 

 

Ja się, niestety, nudziłem - a film dla dzieci nie jest. Drobna utarczka z orkami stylizowana na wielką bitwę - to próba zrobienia wielkiej opowieści z małej książeczki. Motyw Radagasta i jednego z Nazguli, zemsty wielkiego orka cholera-nie-wiem-jak-się-nazywał - WTF, przepraszam bardzo? Widoki piękne - zgadzam się. Tylko tempo zabija przyjemność z filmu. Piękny obrazek, z przyjemnością ustawię sobie kadr z filmu na tło na pulpicie. Tylko czy coś z niego wynika, poza profanacją (przepraszam, innego słowa użyć nie mogłem) książki Tolkiena?

Oj aj bym się z tą profanacją nie zapędzał. Osobiście widzę to trochę jako taki "Władca Pierścieni" na mniejszą skalę. A motywy dodane według mnie wzbogacają świat i dodają mu uroku, klimatu.

Oczywiście każdy ma swoją opinię i wiedziałem, że stanowisko, które reprezentuje oruen też się pojawi. Mam tylko nadzieję, że będzie to mniejszość, bo film jest (choćby jako sam film, zapominając o tym, że to adaptacja) bardzo dobry.

Fakt, wątek jak to określiłeś "zemsty wielkiego orka cholera-nie-wiem-jak-się-nazywał" nie był najlepszym punktem produkcji, chociaż mocno mnie nie raził.

Mnie tak naprawdę denerwowała tylko jedna rzecz - jesteśmy w tym samym świecie co we Władcy, akcja dzieje się zaledwie kilkadziesiąt lat wcześniej, bohaterowie podróżują mniej wiecej przez te same rejony. Zatem dlaczego orkowie najpierw wygladali tak:
http://www.alicia-logic.com/capsimages/LOTR_Fell002_Orc.jpg
A teraz nagle wygladają tak?
http://media.comicvine.com/uploads/12/124254/2802512-Azogcloseup.jpg
Z trollami podobnie. Trochę drażniła ta niekonsekwencja, zwłaszcza, że wcześniej te stworki prezentowały się według mnie lepiej.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Azog akurat to był specyficzny ork, ork gigant jak go określił Thorin. Jego przydupasy wyglądały podobnie jak we Władcy. To tak jak z ludźmi mającymi ponad dwa metry wzrostu. Taki np. Richard Kiel grający "Jaws" w Jamesie Bondzie. Wiesz, że to człowiek i widzisz cechy wspólne z przeciętnym Kowalskim, ale jednak jego budowa fizyczna i kształt głowy, szczęki sprawiają, że wyróżnia się z tłumu.

Co do trolli, to we Władcy pokazane były tylko trolle jaskiniowe i trolle otwierające bramy w Mordorze. Z tego co pamiętam w żadnym momencie nie pojawiły się dziko żyjące, wolne trolle. Popraw mnie jeśli się mylę, ale według mnie nie ma tu niekonwekwencji.

Wiem, że to tylko fantasy, rozumiem, że moze wygladać inaczej, większy brzydszy, mądrzejszy, grubszy, chudszy... no ale zmiana koloru skóry to już jest naprawdę nietypowe (wcześniej orkowie byli bardziej szarzy/czarni niż zieloni). No chyba, że mama Azoga nawiązała bliską znajomość z jakimś zielonym stworem.

Zbudowany też jest trochę inaczej. Azog jest wyprostowany i budową przypomina ogólnie człowieka, u orków we władcy te różnice były większe - prezentowały się jako takie zgarbione stwory (nie licząc Uruk-hai).

Tak, tak, czepiam się. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jedno słowo: albinos.

Albi... Ahaaa! <wystawia z okopu białą chorągiewkę>

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

FAKE! Albinosy mają czerwone oczy! A Azog takowymi ślepiami nie łypie...

To wina technologii, zadziałało redeye reduction.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Bzdura, filmowcy dobrze wiedzieli co robią nie dając Azogowi czerwonych ślepi.

Wielki ork nosił kolorowe soczewki, które zdobył przy plądrowaniu Morii, Tolkien wspominiał o tym w dodaktu do Silmarillionu - nie podał ich dokładnego pochodzenia ale można się domyślać iż należały do Fingolfina. 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Akurat wygląd Azoga zgadza się z tym, co pisał o nim Tolkien - nie bez powodu jeden z jego przydomków brzmiał "Blady Ork". Tu akurat nie ma co się czepiać. Natomiast szkoda, że zrobiono tę postać całkowicie cyfrowo, jak Golluma. Lurtz, czyli czempion Uruk-hai z "Drużyny Pierścienia", którego wygląd uzyskano charakteryzacją i kostiumem, prezentował się znacznie lepiej.

Poczekajmy, jak będzie wyglądał Bolg...

Nowa Fantastyka