- publicystyka: Moskwa i jej opowieści - recenzja "Tajemnej historii Moskwy"

publicystyka:

Moskwa i jej opowieści - recenzja "Tajemnej historii Moskwy"

Moskwa i jej opowieści

Ekaterina Sedia w "Tajemnej historii Moskwy" postanowiła stworzyć świat jakiego nie znamy. Teraz, gdy w zasadzie całe urban-fantasy rozgrywa się za wielką wodą, odrobina wschodnich klimatów stanowi przyjemną bryzę świeżości.

 

Siostra Galiny – głównej bohaterki powieści – zaginęła. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie znikła w zamkniętej łazience na ósmym piętrze moskiewskiego wieżowca. Jedynym śladem po Maszy była kawka spokojnie siedząca na parapecie. Galina ignoruje nietypowe zachowanie ptaka tak, jak zwykle w obliczu czegokolwiek dziwnego, od czasu pobytu w szpitalu psychiatrycznym, do którego nie ma ochoty wracać. Seria zbiegów okoliczności łączy jej losy z zapijaczonym ulicznym malarzem i policjantem próbującym rozwikłać zagadkę plagi zaginięć. Razem trafiają do miejsca ukrytego głęboko pod moskiewski metrem, miejsca, w którym schronienie znalazły baśnie i legendy, gdy na powierzchni nikt już w nie wierzył.

 

"Tajemna historia Moskwy" to druga powieść Ekateriny Sedii, Rosjanki mieszkającej w stanach i tworzącej w języku angielskim. Tłumaczeniem zajęła się Maria Gębicka-Frąc. Książka w samych założeniach jest bardzo podobna do "Nigdziebądź" Neila Gaimana. Mamy więc pełen magii świat ukryty pod miastem, do którego dotrzeć są w stanie tylko nieliczni. Jednak na tym podobieństwa się kończą.

 

Autorka dużo pracy włożyła w stworzenie szczegółowej wizji świata i nakreślenie psychiki bohaterów. Dzięki temu otrzymaliśmy spójną rzeczywistość pełną postaci znanych z przeróżnych mitologii i baśni. Do tego występujący ludzie mają niezwykle złożone osobowości i co najważniejsze, nie są czarno-biali. Niestety wszystkie te zabiegi – podwaliny porządnej powieści – nie zdadzą się na nic, jeśli nie stoi za nimi ciekawa fabuła, której w "Tajemnej historii Moskwy" zwyczajnie zabrakło. Pierwsze rozdziały wprowadzające czytelnika w niezwykły świat niejednoznaczności i niedomówień są najciekawsze. Melancholijne opisy post– sowieckiej Moskwy obrazowo przedstawiają świat, w którym główna bohaterka czuje się obco. Ekaterina pokazała niesamowity potencjał swojej wyobraźni. Jednak im dalej w las tym więcej drzew. Drobiazgowe wprowadzanie każdego bohatera (koniecznie z opisem jego życia) sprawia, że przez trzy-czwarte książki akcja stoi w miejscu. Liczne nawiązaniami do historii Rosji również nie pomagają. W Polskich warunkach stanowią mrugnięcie okiem autorki do nielicznej grupy pasjonatów wschodniej kultury. Doskonale rozumiem chęć do zaprezentowania spuścizny swojego narodu, ale należy robić to umiejętnie. Gdy za książką nie stoi pomysł na ciekawą historię, a zwykły sfabularyzowany słowiański bestiariusz, to nawet najpiękniejsze opisy jej nie uratują.

 

Książka jest napisana lekko i łatwo się ją czyta, ale całości czegoś zabrakło. "Tajemną historię Moskwy" polecam jedynie pasjonatom rosyjskiej kultury i historii. Cała reszta spokojnie może sięgnąć po dużo lepsze, a utrzymane w podobnym tonie "Nigdziebądź".

Komentarze

Bardzo udana recenzja:) Pozdrawiam.

Książka jest napisana lekko i łatwo się ją czyta, ale całości czegoś zabrakło. 

Oj zdecydowanie... Uważam, że nie tylko ciekawej fabuły, ale również konsekwencji w budowaniu bohaterów. Moim zdaniem zamiast wielowymiarowości postaci dostaliśmy tylko przypadkowy zlepek różnych, czasem sprzecznych cech. Poza tym za mało Moskwy, o której "tajemniczej historii" chętnie bym poczytała, za dużo niezbyt interesująco ukazanego folkloru, nie do końca znanego polskiemu czytelnikowi.

 

Recenzja b. dobra:)

> Teraz, gdy w zasadzie całe urban-fantasy rozgrywa się za wielką wodą

Bardzo, ale to bardzo naciągana teza.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Czy ja wiem? To pewnie zależy od tego, gdzie stawiasz granicę między urban fantasy, a np. paranoral romance. Oczywiście są świetne książki w tym gatunku niezwiązane z Ameryką (Kate Griffin chociażby), ale odnoszę wrażenie, że to amerykańscy twórcy królują na polskim rynku wydawniczym.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Mam dobrą intuicję, zajrzałam do publicystyki, w nadziei, że znajdę Twój tekst i proszę. Wśród dwóch pewników, jakimi są  podobno śmierć i podatki, stawiam również Twój niezachwiany profesjonalizm w spisywaniu recenzji. 

Ok!:)

Snow, da się z Tobą jakoś skontaktować mailowo?

Udostępniłem maila w profilu.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nowa Fantastyka