- publicystyka: Z gliny i łez recenzja Prometeusza

publicystyka:

Z gliny i łez recenzja Prometeusza

Co dzieje się z wybitnymi reżyserami, mającymi na koncie doniosłe dzieła, wydawałoby się doświadczenie i uznanie wśród specjalistów z branży, widzów i krytyków filmowych. Ba! Szereg ich produkcji doczekał się na przestrzeni lat nawet wyróżnień i nie byle jakich statuetek.Wypalili się? Ogarneła ich zbiorowa niemoc twórcza?
Cameron na ten przykład nie potrafił wykreować oryginalnego (choć i tak wszyscy czerpali z lat 50 tych) dojrzałego filmu s.f na miarę "Terminatora", "Głębi" czy "Obcych" i zaserwował wizualnie mistrzowski, i pełen fajerwerków ale wątły fabularnie – "Avatar", Lucas natomiast zapomniał o sprawdzonym stylu starej trylogii sposobie jej kręcenia, doborze aktorów,ciekawych dialogach ,spłycając kult, niwecząc magię, "zapychając" ją czasami "na siłę" nowymi efektami cyfrowymi i bardzo mizernymi postaciami, jak chociażby Jar Jar – jak to sam oznajmił Lucas :"zaskoczę wszystkich otwierając worek pełen niespodzianek". Po latach ma się wrażenie, że nowa trylogia powstała niestety z potrzeby gotówki. Scott natomiast poszedł jeszcze dalej całkowicie zapominając o zależności zdarzeń, wpływie bohaterów na akcję, sensie ich działań (nikt nie angażuje się gdy główna bohaterka przechodzi katusze, gdy wraca nikt nie zadaje pytań co się stało? brak niektórych bohaterów w kluczowych scenach mimo iż powinni się tam znaleźć, kwarantanna jest tematem marginalnym, naukowcy postępują wbrew swoim zasadom, wiele zdarzeń jest całkowicie niezrozumiałych jakby ktoś o czymś zapomniał. Zapomniano napewno o dobrym scenariuszu. Prometeusz nie ma nic z genialnego "Pojedynku" zagranego prawie bez słów, cudownego wysmakowanego dramatycznego "Obcego", "Łowcy Androidów" czy monumentalnego "Gladiatora". Powstał znów doskonały klip pełen efektów specjalnych zapierających dech w piersi, ale bez grama Duszy.
Pod względem dekoracji, kostiumów, zdjęć, efektów specjalnych piękny to film. Kino szczególnie s.f. pod tym względem wydaje się osiągnęło szczyt. Kiedyś były to makiety, matte painting, iluzja dokonana przez odpowiednie ustawienie kamery, obiektywy. Dziś są to bezsprzecznie komputery, wcześniej udowodnił to "Avatrar","Gwiezdne Wojny", "Matrix", "Piąty Element". Reasumując Ridley Scott mocno się pogubił, zachłysnął się możliwościami komputerów, nowych efektów specjalnych zapominając niestety o fabule. Wszystko jest tu chaotyczne, bez ładu i składu. Zachowania bohaterów są pozbawione logiki. Momentami ma się wrażenie, że film powstał jako zlepek różnych pomysłów, zupełnie nie powiązanych ze sobą zdarzeń. Nikt chyba z twórców tego "dzieła" nie oglądał gotowego, zmontowanego materiału, przed wypuszczeniem go do kin. Naprawdę trudno uwierzyć, że był to zabieg celowy? A może jesteśmy świadkami nowego trendu w kinie s.f. którego jeszcze nie rozumiemy? W dobie internetu i swobodnego przepływu danych p2p powinniśmy już być przyzwyczajeni do róźnych wersji filmów, tym bardziej, że oficjalna premiera spóźnia się niepokojąco prawie o dwa miesiące. Jakbyśmy nie rozpatrywali problemu kopii pirackich, nie pierwszy to raz gdy pojawia się znienacka komunikat UWAGA BRAKUJE 5 czy 15 minut. Po obejrzeniu wersji oficjalnej kinowej mam wrażenie, że reżyserowi "zgubiło" się gdzieś znacznie więcej minut filmu. Często towarzyszy nam w różnych życiowych przypadkach, określenie – że komuś "urwał się film" stracił poczucie czasu, rzeczywistości, w najgorszej wersji stracił przytomność. Ridley MISTRZU OCKNIJ SIĘ!!!bo ten film do Ciebie w ogóle nie pasuje.

Komentarze

Do poprawy. Kupa błędów i niedoróbek. Przykładowo:

- tytuł pisze się z dużej litery

- szereg ich produkcji doczekało się - początek zdania pisze się z dużej litery

- szereg ich produkcji doczekało się szereg ich produkcji doczekał się, a nie doczekało

- niwecząc magie - magię

- tytuły filmów dla wyrazistości, lepiej zapisywać z cudzysłowami

Popraw, bo odechciewa się czytac tak niechlujnie napisanej recenzji, a to, co wymieniłam, to tylko przykłady.

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Ja zywie nislabnacy respekt dla mistrza. Pomimo, ze film mnie zawiódł poszedłem do kina ponownie tylko po to , żeby zaglebic się w wizji. Muzyka- akurat dla mnie jest szczególnie nosna. Fabuła, dajcie mi skrypt a zrobię podobny bezsens w literalne piec minut. Ale gdyby rozszerzyć horyzonty, rozpocząć akcje na innej, skolonizowanej już przez ludzi planecie, w roku 20567, odnajdywanie artefaktow w rodzaju ukrzyzowanego Aliena, konflikt  pomiędzy optujacymi za kontrolowana panspermia obcymi super ludźmi , rozprzestrzeniajacymi miłość do wszystkiego co budujące i żywe , a opetanymi obca forma życia - alienem jeden - samoistnie i fałszywie przybijajacym się do symbolicznego krzyża  - niszczycielami . To byłaby definitywnie historia dla mnie i tego się spodziewałem.

Tez może to wina finansowych wałów, którzy portfelami zniszczyli już niejedno dzieło.

Zerknijcie na plaskorzezby dekoracje zrobione dla filmu i umieszczone w piramidach. Rewelacja.

Nie, przepraszam, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. : ((Skrypt jak skrypt. Pamietam "Starship troopers. "Fabuła - pulp SF - ale film do dziś jest dla mnie odjazdowy. "Prometeusz "znajdzie na półce , ale tylko zakurzone miejsce.:)

Zły zapis cudzysłowia - "..." to zapis cudzysłowia w języku angielskim, ,,..." to wersja polska.

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Pierwsze zdanie powinno być zakończone znakiem zapytania. Przecinki potraktowałeś bardzo nieładnie. Gdzieś tam są, nie ma, nie ma i znowu są. Poprawiłeś to, co wytknęła Ci Marsylka, ale błędów nadal sporo. Czytałeś to chociaż raz po napisaniu?

No i niestety, ale ja tu recenzji nie widzę. Z Twojego tekstu nie wiem kompletnie nic, o fabule "Prometeusza". Zarzucasz Scottowi, że zapomniał jak się robi dobre filmy, natomiast Ty autorze zapomniałeś, bądź wogóle nie masz pojęcia, jak się pisze dobre recenzje. 

Marsylko, jeśli chcesz wytykać błędy innym, to lepiej sama wpierw naucz się pisać, bo w ten sposób tylko się kompromitujesz. Wytykasz autorowi drobnostki, a sama strzelasz ogromnego byka. Wyraz "cudzysłów" w dopełniaczu brzmi "cudzysłowu". Musiałem sprostować, bo aż mi włosy na głowie dęba stanęły, jak to przeczytałem (a mam długie). Poza tym czepianie się tego, czy cudzysłów jest polski, czy angielski, to już w ogóle (w ogóle pisze się osobno - to już uwaga do kolejnego mądralińskiego, Prokrisa) cios poniżej pasa, ponieważ edytor na tym głupim forum automatycznie stawia kreseczki u góru i trzeba się trochę natrudzić, co pewno sama odczułaś, by to zmienić. Poza tym generalnie dużą bolączką ludzi udzielających się tutaj jest zbyt duże zwracanie uwagi na błędy gramatyczne i interpunkcyjne, przy jednoczesnym, całkowitym ignorowaniu treści czyjejś wypowiedzi bądź opowiadania. Co to niby ma być? Lekcja polskiego w podstawówce?

To jest proszę Ciebie portal literacki i zasady obowiązują. Mnie się czepiano i ja się będe czepiać, bo jak nikt się nie będzie czepiał nikogo, to grafomania nas pochłonie. Poza tym drogi Dromaderze, ani Marsylka, ani ja, ani cała reszta użytkowników czepiających się, nie robi tego gdyż to złośliwe mendy, a po to, by autor grafomańskiego tekstu poprawił się i by kolejny jego tekst był dopracowany. Ta dam. 

 

To że przeczytałam ten tekst, że mi się chciało i że znalazłam czas, by wytknąć błędy to nie złośliwość, a uprzejmość względem autora tekstu. Jeśli tego nie rozumiesz, to nie wiem, co Ty tutaj robisz. 

Przez to właśnie ja tu bywam tylko gościnnie :) Ale chyba faktycznie nie powinienem bywać wcale. Zatem to był ostatni raz, przyrzekam. Chciałem przeczytać recenzję "Prometeusza", a potem zainteresowałem się również komentarzami poniżej... i to był wielki błąd. Niestety, ale w takich postach jak te Marsylki, ja dopatruję się tylko zlośliwości, a nie przyjacielskiej rady. Czepianie się cudzysłowów pod tym względem już przebiło wszystko. Przecież już na pierwszy rzut oka widać, że Autor napisał recenzję "na kolanie" i po co się tu nad nim pastwić? Żegnam.

Jeśli chcesz przeczytać recenzję "Prometeusza", to musisz jeszcze poczekać, bo niestety ja nie piszę na kolanie i zajmuje mi to nieco więcej czasu. Nie obrażaj się na portal, tu panują pewne zasady i tyle, nie napisałeś nic w swej karierze, a mimo to zalogowałeś się, chociaż do czytania tekstów nie potrzeba być zalogowanym. Gdybyś pisał na łamach tego portalu, myślę że zrozumiałbyś dlaczego robimy tak, a nie inaczej. I gdyby tekst, o którym dyskutujemy był tego wart, dostałby pochwałę. Pozdrawiam serdecznie.

Dromader - portale literackie to portale literackie. Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, jakimi rządzą się prawami. Tu ludzie publikują swoje teksty i krytykują teksty innych, a krytyka literacka ma to do siebie, że może być też negatywna. Mój komentarz nie był ,,złośliwością''. Nie znam gościa, nie mam powodu być złośliwa, bo co mi niby zrobił? Co do ,,generalnie dużą bolączką ludzi udzielających się tutaj jest zbyt duże zwracanie uwagi na błędy gramatyczne i interpunkcyjne, przy jednoczesnym, całkowitym ignorowaniu treści czyjejś wypowiedzi bądź opowiadania." - gdyby ,,Boska komedia'' Dantego była napisana ,,na kolanie'' i gdyby autor żyjąc we współczesnym nam świecie, zechciałby swój tekst umieścić na tym portalu, potraktowałabym go dokładnie tak samo. Nie ma powodu się obrażać i odgrażać. Odejść nikt Ci nie broni. Wyobraź sobie, że portal i inni użytkownicy poradzą sobie bez Ciebie.

Co do mojego błędu - wyobraź sobie, że geniuszem nie jestem i nigdy tak nie twierdziłam. Za to Ty najwyraźniej uważasz się za takowego. Szacun. Możesz sobie pogratulować.

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Ps. Co do tych cudzysłowów - atudiuję filologię angielską i u nas kara się takie błędy, więc mam prawo go wytknąć, skoro wiem, jak powinno się go poprawnie zapisywać.

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Oczywiście studiuję* i karze się*

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Oczywiscie uwagi techniczne są niezbędne , aby pomoc i wskazać komuś drogę, ale zgadzam się z Dromaderem, tutaj przyslaniaja nawet meritum . Tak jakby ktoś krytykował rodzaj użytej broni w masakrze i bolal nad uzytymi wadliwie pociskami. Bądź sam doskonały ,  spójrz krytycznie na siebie i daje głowę , ze nie starczy ci czasu na innych tyle znajdziesz w sobie do naprawienia. Dromader zostan. Ten portal potrzebuje trzezwych.

Ależ ten film jest bzdurny... Kolejna w kinie na siłę, ale modna próba pogodzenia krzyżyka z metodologią naukową, przedstawianie naukowców jak bezmózgich debili, w dodatku te śmieszne zbiegi okoliczności służące budowaniu fabuły --- po prostu katastrofa. O motywacji zachowań bohaterów nie wspomnę, bo i nie ma o czym --- surogatem są powyciągane z mikrofalówki symbole, wątłe odniesienia do kina SF --- postaci same w sobie prezentują zerowy poziom wiarygodności. O ile z początku byłem w stanie przymykać oko na pewne nieścisłości, o tyle po scenie z maszyną chirurgiczną już do końca kręciłem głową i pukałem się w czoło. Zaprogramowanie operacji za pomocą jednego zdania i okrzyków: "Szybciej, szybciej!", tak? Bieganie sobie jak gdyby nigdy nic ze szwami w brzuchu i po podwójnej dawce miejscowo działającego anestetyku, tak? Zombie, tak?

Naprawdę? Naprawdę twórcy mają nas za idiotów?

Mnie też razi ten natrętny sposób propagowania mocy krzyża i wiary, która na dobrą sprawę zatrzymałaby nas na Ziemi  i to na poziomie średniowiecza. To zabieg celowy. Scot wygląda tu jak marionetka. Ale jeśli ma takie wizje to niech je przynajmniej w sposób logiczny uzasadni.

Julius  spojrzyj na ten link

A filmik też widziałeś? Zabójczo prześmiewczy ;)

 

Tak, z Bagińskim sięzgadzam. Dzielę z nim zawód, choć moje oczekiwania nie były aż tak wysokie. Po Ridleyu Scotcie spodziewałem się po prostu co najmniej niezłego produktu. A wyszło, jak wyszło...

 

Mnie razi to połączenie co do zasady. Uważam, że wiarygodny naukowiec to taki, który jest sceptyczny. Zawsze i wszędzie. Bez znaczenia, czy chodzi o yeti, możliwość podróży w czasie czy bogów.Inna sprawa to moda na tego typu próby pożenienia religii z nauką. Nie tak dawno oglądałem Anioły i Demony i dokument o poszukiwaniu grobu Jezusa. Te same śpiewki. Ja wiem, chyba o jakąś poprawność polityczną tu chodzi. Sam pomysł zresztą bardzo jest chwytliwy. Zważywszy, że ludzi wierzących jest na świecie więcej niż niewierzących (różnica jeszcze się będzie z czasem pogłębiać, mimo tego, co mówią), a i wśród naukowców (i nawet wśród filmowców) proporcje są z grubsza zachowane, no to nie ma się co dziwić, że na takie kompromisowe "wygodne" obrazki jest pokup. Obawiam się, że nie kryje się za tym żadna logika. Jedynie potrzeba.

"Bieganie sobie jak gdyby nigdy nic ze szwami w brzuchu i po podwójnej dawce miejscowo działającego anestetyku, tak?"

Bieganie z raną na upartego mieści się w konwencji filmu przygodowego, gdzie bohaterowie zawsze są nadludzko wytrzymali. Ale zszycie brzucha zszywkami tapicerskimi... miałam wrażenie, że twórcy sobie żartują.

 

Nowa Fantastyka