- publicystyka: Naga bestia - Recenzja "Potomstwa" Jacka Ketchuma

publicystyka:

Naga bestia - Recenzja "Potomstwa" Jacka Ketchuma

Prawdziwe okrucieństwo nie nosi szat – nie ma nic do ukrycia.

Według legendy, żyjący w XV stuleciu Szkot Alexsander "Sawney" Bean, wraz z żoną oraz czterdziestoma sześcioma potomkami rodzącymi się z kazirodczych związków, na przestrzeni dwudziestu pięciu lat zamordowali, a następnie spożyli ponad 1000 osób. Historia tej ukrywającej się w jaskini i polującej po zmroku rodziny kanibali pojawiała się na kartach licznych powieści i nowel, autorstwa takich pisarzy jak Neil Gaiman, Mick Lewis czy Ronald Holmes. Opowieść o Sawneyu była również inspiracją dla filmowców, by wymienić tylko słynne "Wzgórza mają oczy" w rezyserii Wesa Cravena z 1978 czy jeszcze starszej "Linii śmierci".

 

W "Poza sezonem", debiutanckiej powieści Jacka Ketchuma, ponownie pojawił się motyw rodziny kanibali, tym razem wegetującej w pobliżu amerykańskiego miasteczka Dead River. Kto z prozą Ketchuma do czynienia miał, ten z pewnością wie, z jaką wiarygodnością i bezceremonialnością autor potrafi przedstawić nam dzieła rodzące się z rąk nie ludzi, a bestii noszących jedynie maskę człowieka. Okrucieństwo, brak sumienia, mord, krew i kilometry flaków. Napisana w roku 1980, czyli w czasach przed znieczulicą, kiedy człowiek czuł jeszcze cokolwiek na widok hektolitrów krwi, szokująca "Poza sezonem" z entuzjazmem cięta była przez cenzorów. Zaś ponieważ obecnie czasy mamy, jakie mamy, nic nie stoi miłośnikom horroru gore na przeszkodzie, by oddać się lekturze nieokrojonej z brutalnych scen wersji zarówno "Poza sezonem", jak i jej kontynuacji noszącej tytuł "Potomstwo".

 

Ocalała z masakry dokonanej na rodzinie kanibali – teraz już dwudziestosześcioletnia kobieta, mająca własną rodzinę – po jedenastu latach (co ciekawe, tyle lat upłynęło od ukazania się "Poza sezonem") powraca w okolice Dead River. Nad fabułą nie ma sensu się rozwodzić – ta nie jest specjalnie skomplikowana, a całość obejmuje zaledwie jedną noc. Mieszkańcy położonego na uboczu domu – wraz z gośćmi, których podejmują – za wszelką cenę usiłują przeżyć. Rodzina bestii okazuje się nadzwyczaj dobrze zorganizowana, natomiast wypracowane techniki polowania przerażająco skuteczne. Autor nie szczędzi drastycznych scen, które szokują tym bardziej, iż rola wypruwaczy flaków z ofiar przypadła tutaj dzieciom. Warstwa psychologiczna w odniesieniu zarówno do łowców, jak i "zwierzyny łownej", wypada niezwykle przekonująco, co w połączeniu z obrazowością opisów czyni z krwawej, brutalnej lektury naprawdę przerażający horror. Autor nie traci czasu na stopniowe budowanie napięcia, dzięki czemu maksymalną dawkę wrażenień otrzymujemy od pierwszych stron. Ketchum po raz kolejny okazał się wyśmienitym przerażaczem.

Zostaliście ostrzeżeni.

Komentarze

Szybciutko poprawiamy literówki: czterdziesteoma, neil. 

Czytałam "Dziewczynę z sąsiedztwa" i naprawdę mnie ona poraziła. Psychologicznym aspektem, ale także tymi wszystkimi szczegółowymi opisami - gdyby nie były one tak krwawe, może sięgnęłabym po kolejną książkę Ketchuma. Zdecydowanie zbyt wiele jak na moje nerwy i wyobrażenia. 

Dzięki za literówki :)

Nowa Fantastyka