- publicystyka: "Na razie wszystko jest OK." (Recenzja płyty "Koniec, początek, powidok" - Organizm)

publicystyka:

"Na razie wszystko jest OK." (Recenzja płyty "Koniec, początek, powidok" - Organizm)

Uważasz, drogi czytelniku, że na polskiej alternatywnej scenie muzycznej źle się dzieje? Że nie ma dobrych wykonawców, a muzyka ugrzęzła w ubiegłym wieku? No to z radością informuję, że się mylisz.

 

Wystarczy mi tak naprawdę jeden przykład, jedna płyta. Ostateczny argument dla wszystkich tych, którzy uważają, że polska muzyka skończyła się razem z końcem PRL-u. Zresztą, sam przez jakichś czas tak myślałem. „Koniec, początek, powidok” (drugi album zespołu) to rzecz poruszająca i zapadająca w pamięć. Powoduje, że takie myślenie wydaje się wyjątkowo bzdurne. Płyta zjawiskowa, nowoczesna i, co najlepsze, na wskroś polska.

 

Świetne jest już otwarcie (utwór „Na razie, pa”). Wita nas stłumiony dźwięk gitar, do którego chwilę później dochodzi wyrazisty bas. Wyznacza rytm, wprowadza w trans i specyficzny, ponurawy klimat. Klimat ten nie opuści Cię już do końca, choć trochę będzie się zmieniał i modyfikował. Najpierw trochę przyspieszy, stając się bardziej agresywny („Świeża zieleń”). Przez chwilę nawet będzie troszkę popowo i melancholijne („Maki”). Jednak to tylko na chwilę, bo deszczowe „Kałuże” wprowadzą do całości słodko-gorzki posmak który, zostanie w Twoich ustach (uszach?) nawet chwilę po ostatnich dźwiękach na płycie. Dźwięki, które okażą się zaskakującą, oszczędną elektroniką.

 

Kompletnie oczarowują teksty (choć bardziej wypadałoby napisać poezja) wokalisty (i jednocześnie basisty) zespołu Jędrka Dąbrowskiego. Nawet gdy muzyka przywodzi raczej pozytywne skojarzenia, do bólu prawdziwe teksty odzierają z wszelkich złudzeń. Tak jest chociażby ze wspomnianymi już „Makami” – muzycznie jest to najbardziej spokojny z utworów. A tekst? Gdy wokalista porównuje przemijanie do ukłucia w sercu, przestaje się robić sielsko. Brutalnie szczery jest zresztą sam początek płyty. Pierwsze słowa, które Dąbrowski wypowiada na „Koniec, początek, powidok” brzmią „na razie wszystko jest dobrze”. Świetnie one oddają charakter średnio optymistyczny charakter liryków na całym krążku.

 

Opowiadają one głównie o miłości (łał, zaskoczenie, rock i miłość). Miłości wiążącej się jednak z przemijaniem. Początkowo pełne nadziei, niosą w sobą zapowiedź przyszłego upadku. Upadku prowadzącego do neurozy i desperacji. To z niej wychodzą wersy tak dogłębnie przeszywające jak Dla ciebie / Mógłbym zniszczyć wszystko / (…) Poświęcić wszystkich przyjaciół / (…) Torturować psy i koty, czy ironiczne jak W drodze do pracy / Zakochuję się pięć razy / W drodze do ciebie / Zakochuję się nawet siedem.

 

Muzyka te depresyjne teksty jednocześnie równoważy i dopełnia. Pulsujący bas i nerwowa, bardzo rytmiczna perkusja przywodzi na myśl dokonania nowofalowej sceny amerykańsko-brytyjskiej. Jeśli tylko słuchałeś zespołów takich jak Interpol, kultowe Joy Division, Bloc Party, czy (z polskich) Republikę automatycznie poczujesz się jak w domu. Zwłaszcza przy hipnotycznym „Kinie Kopernik”. To to samo zimne, neurotyczne brzmienie.

 

Wisienką na torcie jest sposób dystrybucji samego albumu. Wystarczy wejść na oficjalną stronę albumu, aby otrzymać możliwość jego ściągnięcia… zupełnie za darmo. Po ściągnięciu pozostaje wpłacić wybraną przez nas sumę na konto wytwórni. Lub zakupić pięknie wydany digipack.

 

To jest ten rodzaj muzyki, który nigdy nie osiągnie ogromnej popularności, choć jak najbardziej na nią zasługuje. Nie ma chyba lepszego dowodu na to, że dobra muzyka wciąż powstaje i potrafi poruszać. Także w naszym czasem bardziej, czasami mniej pięknym kraju.

Komentarze

Ci, którzy twierdzą, że polska muzyka skończyła się z końcem PRL-u, nie słyszeli Riverside. ;)

Riverside ładną muzykę grają, ale to chyba nie do końca moje klimaty. ;) I trochę zbyt zachodni są, brakuje w pewnym sensie im "polskości", ale może tak gadam tylko przez anglojęzyczne teksty.

A co myślisz o samej recenzji? Bo tak dają już drugą na stronę, a nawet nie wiem, czy czytać to się w ogóle da. :P

Dzięki zokrycie przede mną całkiem przyjemnego brzmienia:) Nie przepadam za rockiem, ale w takim delikatnym wydaniu jak "Świeża zieleń" nawet mi to pasuje:) jak znajde czas to posłucham w większych ilościach.

za odkrycie* :)

Nie ma za co. ;) W końcu właśnie po to piszę te recenzje. Teraz wiem, że się rzeczywiście opłaca. ^ ^

Nowa Fantastyka