- publicystyka: Gra o Tron w odcinkach - wrażenia part III

publicystyka:

Gra o Tron w odcinkach - wrażenia part III

Ktokolwiek widział, ten wie. Zrobił się chaos. Ostatnie dwa odcinki przypominają przegląd slajdów w przyspieszonym tempie. W sezonie pierwszym, było o wiele mniej POVów, a nawet jeśli ich stężenie niebezpiecznie wzrastało, łatwej było łączyć poszczególne wątki, gdyż akcja oscylowała między Winterfell, Królewską Przystanią i czasem w krainach za morzem. W sezonie drugim bohaterowie porozjeżdżali się na cztery strony świata, każdy ze swoim własnym pomysłem na zagmatwanie fabuły. A ta, zaiste w dziwnym wędruje kierunku...

 

Akcja za murem, choć krótka, zadziwia niepomiernie. Przede wszystkim straszliwie się Straż Nocna ślimaczy. Jak tak dalej pójdzie, to zapomni, a my razem z nią, po co wogóle opuściła mur. A to że Craster oddaje dzieci, uwaga, bogom? I Straż o tym niby wie i niby to akceptuje? A to ci dopiero ciekawostka.

 

Bran w ciele wilkora udał się wyśmienicie. Chyba nikt nie miał wątpliwości, że chłopiec śnił, a śniąc wędrował na czterech łapach. Scena, choć krótka, była świetna. No i sam wilkor, twórcy sagi „Zmierzch” zapewne zielenieją z zazdrości.

 

Wreszcie pojawiła się Brienne z Tarthu. Tutaj też ukłon w stronę panów i być może pań charakteryzatorów. Kiedy zobaczyłam pierwszą odsłonę postaci, pomyślałam, że dziewczę jest zbyt ładne, ale to co zrobili z nią w filmie, to się nazywa świetna robota. A skoro jestem już tak blisko Renly’ego, pora by poruszyć bardzo ważną kwestię. Było marudzenie, że za dużo cycków, za dużo gołych tyłków, no to się publiczność doigrała. Oto mamy prawdziwie gejowski wątek! Wobec męskiej namiętności nawet cycki zeszły na dalszy plan. I tu mam pytanie, bo naprawdę nie chce mi się zagrzebywać w treść. Czy ktokolwiek doszukał się czegoś, co by potwierdzało ten dziwaczny romans króla i jego rycerza? Osobiście, nie przypominam sobie niczego takiego, ale kto wie, kto wie.

 

Syn marnotrawny, Theon Greyjoy nasunął mi na myśl pewien wniosek. Otóż, im mniej scenariusz odbiega od książkowej fabuły, tym znacznie, znacznie lepiej. Fragmenty z Żelaznych Wysp ogląda się najprzyjemniej, mimo dużej przewidywalności. Moment, kiedy Theon pali list, to wręcz symboliczna scena, biorąc pod uwagę lawinę jaką wywoła w późniejszym czasie. To chwila, podczas której młody Greyjoy podpisuje na siebie wyrok.

 

Ucieszyłam się nawet na widok Sansy, a radość mą spotęgował fakt, iż tym razem była zwyczajnie uczesana. Jakoś nie mogę ścierpieć jej w południowej fryzurze. Shae pojawiła się u jej boku nieco za szybko. Przez ten karłowaty pośpiech ominie nas kilka burdelowych scen, bo też i Tyrion nie będzie miał powodu, by się tam udać. Szkoda. Zawsze to więcej cycków i to rzeczywiście umiejscowionych w fabule. Do takich nie śmiałabym się przyczepić! Jak dotąd to najdziwniejsze posunięcie scenarzystów.

 

Scena ostatnia, Arya. I tutaj zawiodłam się na całego. Zamiast życiowych zwierzeń Nocnego Strażnika, wolałabym przeżyć oblężenie warowni. Efekt ostateczny mocno rozczarował. Miała być bitwa w warowni, ba miała być warownia, miał być pożar w stajni i wogóle miało być całkiem inaczej! A co nam, złaknionym akcji widzom zaserwowano? Z tego co zaobserwowałam, walczył jedynie Yoren i przez ułamek sekundy Gendry. Reszta chowała się po krzakach. A jak już rekruci wyskoczyli z krzaków, to albo w stronę odwrotną do wroga, albo tylko po to, by natychmiast zostać spacyfikowanymi. Kiepsko, naprawdę kiepsko to wypadło. Najgorzej, że warownia gdzieś się zapodziała. I nie było stajni. Ani osiołka.

 

Podsumowując, akcji jako takiej nie było zbyt wiele, jednak prędkość z jaką bohaterowie pojawiali się i znikali, nie pozwalała się nudzić. Znów zaskoczył mnie koniec filmu, choć wolałabym gdyby tym razem zaskoczyło co innego.

Komentarze

Ten nieszczęsny wątek gejowski już był w 1 sezonie i też nie wiem, po co go ciągną. I też uważam, że czasami sie rozdrabniają. Za to nocne zwierzenia strażnika mają w sumie jakieś potwierdzenie w fabule i późniejszych imiennych "modlitwach" Aryi, a walk nam na pewno wystarczy. Dla mnie scena była okej. A za Murem rzeczywiście się grzebią, ale czego chcesz od chłopaków  - u Crastera dach, ciepło, może nie miło, ale na pewno lepiej, niż na Pięści Pierwszych Ludzi ;)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

"To chwila, podczas której młody Greyjoy podpisuje na siebie wyrok." Mam nadzieję, że to wyrażenie to jedynie przenośnia,  bo jeśli nie, to niestety stanowi bardzo niemiłą "niespodziankę" dla ludzi, którzy są na bierząco jedynie z serialem, albo nie doszli do odpowiedniego momentu w sadze. Toż to czysty spojler (choć mam nadzieję, że tak naprawdę nie).

Tam każdy ma na sobie wyrok, tylko odroczenie czasowe różne ;)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Spokojnie Kalevalo, to tylko taka przenośnia. Ech..staram się jak mogę żeby nie spoilować, ale widzę, że muszę podwoić wysiłki:)

 Marudzę na brak akcji i scen z mieczami, bo mi ich po prostu brak, jest dużo dialogów, na poziomie mistrzowskim, jest dużo scen łóżkowych, też niczego sobie, ale tych "na śmierć i życie", za mało jak na sagę o rodowych przepychankach.

 

Z większością muszę się zgodzić, a i podkreślić, że i na mnie Brienne zrobiła naprawdę pozywtyne wrażenie. Jest wielka jak byk, choć nie aż tak brzydka, jak ją sobie wyobrażałem, to bezwątpienia nadaje się do odgrywania powieżonej jej roli.

Dwie rzeczy należy sprostować: wątek gejowski w książkach nie był ukazany wprost, ale można w nich znaleźć całą masę sugesti, które wyraźnie wskazują, że sporo osób podejrzewało Lorasa i Renlego o bardzo zażyłe stosunki (SPOILER! chociażby Cersei, po wiadomych wydarzeniach) O ile dobrze pamiętam, nie było żadnego oblężenia zamku. Yoren zamknął sie z rekrutami w jakimś pustym budynku, o dość grubych ścianach, ale to na pewno nie był zamek ;)

Całość przypadła mi do gustu do tego stopnia, że zaryzykowałbym stwierdzenie, iż był to dotychczas najlciekawszy odcinek drugiej serii. Gdyby tak jeszcze było więcej cycków, czego żąda Prokris, zamiast gejowskich buziaków, byłoby w ogóle super ^^

Odnoszę wrażenie, że serialowi twórcy bardziej przykładają się do tego, by zaskoczyć publiczność znienacka pokazanym tyłkiem, niż by wywołać rumieńce zmęczenia na twarzach bohaterów. 

Akurat pomysł na scenę z Yorenem jestem w stanie zrozumieć - jego opowieść jest bardzo ładnym uzasadnieniem, skąd później Aryi wziął się pomysł na jej "modlitwę" przed snem. Natomiast trójkąt Renly/Loras/Margaery jest żenujący. Szczególnie to, jak została pokazana Margaery Tyrell - z pięknej, stwarzającej idealnie niewinne wrażenie nastolatki zrobiono wyłupiastooką, lubieżną intrygantkę. Bleh...

Clod punkt dla Ciebie, sprawdziłam i rzeczywiście, to nie zamek, a warownia. Kilkupiętrowa, otoczona wysokim na dziesięć stóp murem, z solidną bramą, stajnią i kilkoma innymi pierdołami. I gdzie to wszystko było? Może i jestem upierdliwa, ale są sceny, które winno oddać się w całości, tak jak były pierwotnie stworzone. Już widzę w takim razie Harrenhall...

Skoro już znalazłam błąd, to poprawię.

Ach ci konserwatyści.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nowa Fantastyka