- publicystyka: Krótki szkic o tym, jak bardzo Douglas Adams robi sobie z nas jaja

publicystyka:

artykuły

Krótki szkic o tym, jak bardzo Douglas Adams robi sobie z nas jaja

Jak nie złościć się na autora, który najpierw pyta o sens istnienia, cel wszechświata i nieśmiertelne „kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?”, a potem jakby nigdy nic udziela odpowiedzi: 43? Mowa oczywiście o Douglasie Adamsie i serii „Autostopem przez galaktykę”. Wesoły Anglik w swej powieści przeżuł humor rodem z Monthy Pythona, po czym nałożył go na warstwę science fiction, czyli gatunku od zawsze próbującego rozwiązać kosmologiczne i transhumanistyczne (i w ogóle: humanistyczne) problemy ludzkości. Fabuła oscyluje wokół superkomputera stworzonego w celu znalezienia odpowiedzi na odwieczne pytania filozoficzne – frapujące ludzkość od czasów Platona aż do dziś. Perfidia Adamsa polega jednak na tym, że przez całą powieść niemiłosierne retarduje fabułę, do czerwoności rozpala ciekawość czytelników, a finalnie odpowiada, że sens życia to 43. Przy pobieżnym odczytaniu wydawać się może, że autor skończył tak, jak zaczął – żartem. Jednakże przy głębszej analizie humorystycznego, irracjonalnego festiwalu niespodziewanych zwrotów akcji, okazuje się, że we wszechświecie Adamsa istnieje pewien wzór.

„Autostopem przez galaktykę” z jednej strony wyszydza ten elektorat czytelniczy, który spodziewał się jakiejkolwiek racjonalnej odpowiedzi, a z drugiej wyraźnie sygnalizuje – jak możecie dostać odpowiedź, skoro nawet nie znacie pytania? W gruncie rzeczy ludzkość faktycznie zastanawia się nad odpowiedziami, a nie poświęca uwagi samemu pytaniu. Czy „sens istnienia”, „cel istnienia”, „egzystencja” to kwerendy zrozumiałe dla kosmicznego serwera? Nie ulega wątpliwości, że wszechświat Adamsa porozumiewa się własnym językiem, a zagadnienia które wydają się nam tak bardzo uniwersalne mogą w gruncie rzeczy być po prostu lokalne i geocentryczne. Mowa tu o antropomorfizacji – nasze pytania i wątpliwości formułowane są przez naszą percepcję i właściwości naszego mózgu. Moja interpretacja magicznej czterdziestki trójki zasadza się na stwierdzeniu, że omnikomputer otrzymał po prostu błędne dane, a odpowiedział tak jak umiał – matematyką. Filozoficzno-filologiczna kwerenda była po prostu niekompatybilna z matematyczną formułą komputera. To pytanie okazało się po prostu niewłaściwie. Jako argument wzmacniający tę interpretację, należy dodać że fabuła to cykl nieprawdopodobnych, fantastycznych zdarzeń – flota inwazyjna przybyła, by wszcząć wojnę, ale została połknięta przez pieska? Jak najbardziej, czemu nie. W świecie Adamsa prawdopodobieństwem jest brak prawdopodobieństwa, a logiką brak logiki. Wszelkie metody oswojenia rzeczywistości spełzną na niczym w świecie, który jest niezrozumiały na poziomie ontologicznym przez brak możliwości obnażenia jego mechanik w prostym języku Ziemian. Zagadnienia, o które pytają bohaterowie, są inkarnacją naszych oczekiwań wobec rzeczywistości, od której domagamy się jednoznacznych odpowiedzi i sensu. Przypominać to może astronautę w skafandrze starającego się dowiedzieć, czy przelatujący meteor jest szczęśliwy. A czy jest?

*WRONG QUESTION. ERROR 43.*

A nieco precyzyjniej: kosmos jest matematyczny a nie antropomorficzny. Macie więc odpowiedź godną kosmosu, niemądrzy ludzie! Festiwal przypadków zrozumiały jest w języku matematyki (komputera), wy natomiast myślicie kategoriami tradycyjnych systemów językowych przez co nigdy się nie dogadamy. „Do you speak English?” – brzmi pytanie. „Yes, I don’t” brzmi odpowiedź.

 

Druga interpretacja operuje na nieco innym założeniu – otóż jest możliwe, że superkomputer udzielający odpowiedzi w gruncie rzeczy ‘kłamał’. Choć gwoli ścisłości to nie tyle kłamał, co podał wynik losowy. Skąd to przypuszczenie? Praktycznie od pierwszej strony powieści zadziwia jedno – nieprawdopodobieństwo. Sceny są tak komiczne w swojej karykaturalnej alogiczności, że chyba warto się zastanowić nad tym, czy Adams nie ukrył odpowiedzi między wierszami, mową ezopową. Na marginesie warto dodać, że w fabule pojawia się statek kosmiczny napędzany – o ironio – napędem nieprawdopodobieństwa, przez co bohaterowie wrzuceniu są w ciąg nieprzewidywalnych zdarzeń. Nie mogą zaplanować ani jednego kroku naprzód – dedukcja nie działa. Szczęście i pech – oto władcy rzeczywistości. I tu dochodzimy do sedna: skoro kosmos jest jednym wielkim chaosem, wyczyszczonym z ram  prawdopodobieństwa, to dlaczego komputer miałby udzielać prawdziwej (prawdopodobnej) odpowiedzi? Jeżeli „szczęście” jest uniwersalną zasadą tego uniwersum, to ex definitione podlega jej także szukająca sensu maszyna obliczeniowa. Czterdzieści trzy byłoby w tym wypadku odpowiedzią równie dobrą co czternaście pierwiastków z dwóch albo minus jedna druga. Ot, przypadek. Jak wszystko tutaj. Sceny końcowe z myszami, które starają się jakoś dopasować pytanie do odpowiedzi (ich propozycja brzmi: „ile dróg każdy musi w życiu przejść?”) w tej interpretacji oznaczałby marne próby klasyfikacji rzeczywistości, którą rządzi prawo przypadku. W odróżnieniu od interpretacji pierwszej, tutaj językiem świata jest nieprawdopodobieństwo a nie matematyka. O tym, że statystyka nie działa, możemy się przekonać nawet wtedy, gdy napęd nieprawdopodobieństwa jest wyłączony, a postacie poza statkiem.

 

W trzeciej interpretacji natomiast dajemy upust teorii chaosu i poczuciu humoru Anglika. Jej założenia brzmią: „nie ma tu sensu żadnego, z czapki wyjęte te wszystkie sceny – a odpowiedzi i tak nie znajdziecie, bo Adams tylko chciał was wykiwać”. I takie jest też wrażenie niemalże wszystkich czytelników „Autostopu”. Tyleż zawiedzionych co rozbawionych własną naiwnością, że zakończy się jakimś niemalże boskim, holistycznym omniwnioskiem. Przewracając ostatnią stronę zatem, (nie)wiemy tyle co Sokrates, wzbogaceni jednakże o jedno bardzo istotne spostrzeżenie:

 

Douglasa Adamsa o nic nie należy pytać…

Komentarze

Jak nie złościć się na autora, który w pierwszym zdaniu popełnia błąd w odniesieniu do tak kultowej kwestii, jak odpowiedź na pytanie o sens życia, wszechświata i całej reszty? Odpowiedź brzmi: 42, a nie 43. :\

    Jak nie złościć się na autora, który w pierwszym zdaniu popełnia błąd w odniesieniu do tak kultowej kwestii, jak odpowiedź na pytanie o sens życia, wszechświata i całej reszty? Odpowiedź brzmi: 42, a nie 43. :\

Otóż to. Zatem się pozłoszczę.

     Fabuła oscyluje wokół

Od kiedy, u licha, fabuły "oscylują"? Już pomijając to, że Głęboka Myśl nie jest centrum fabuły (genialne pomysły Zaphoda, Ford, Arthura życiowe problemy – może, ale komputer to gadżet).

     retarduje fabułę

Proszę sobie kupić słownik języka polskiego. No, doprawdy. Co to ma być?

    elektorat czytelniczy

... the fuck?

    zagadnienia które wydają się nam tak bardzo uniwersalne mogą w gruncie rzeczy być po prostu lokalne i geocentryczne

Zagadnienia, które. Nie ma czegoś takiego, jak "lokalne" zagadnienie, może być najwyżej zagadnienie lokalnie ważne.

    Mowa tu o antropomorfizacji – nasze pytania i wątpliwości formułowane są przez naszą percepcję i właściwości naszego mózgu.

To nie po polsku. I jakim mózgiem chcesz myśleć, jak nie ludzkim?

    zasadza się na stwierdzeniu, że omnikomputer otrzymał po prostu błędne dane, a odpowiedział tak jak umiał – matematyką.

Sądząc po tym, że komputer rozmawia z użytkownikami całkiem po ludzku, nie. Na pewno omawiasz  Adamsa, nie Sheckleya?

    Filozoficzno-filologiczna kwerenda była po prostu niekompatybilna z matematyczną formułą komputera.

Pisz, błagam, po polsku. Wymyślne słowa nie zastępują mądrej treści i nie ukryją niechlujstwa ("okazało się po prostu niewłaściwie"?), a je podkreślą.

    argument wzmacniający tę interpretację, należy

Wspierający. I bez przecinka.

    dodać że

Dodać, że.

     prawdopodobieństwem jest brak prawdopodobieństwa, a logiką brak logiki

A teraz wyjaśnij, co to znaczy. Bez bon-motów.

    metody oswojenia rzeczywistości spełzną na niczym

Na niczym spełzają próby, nie metody.

    który jest niezrozumiały na poziomie ontologicznym

Co to jest poziom ontologiczny? Szybciutko, zanim wyjmę dyplom.

     obnażenia jego mechanik w prostym języku Ziemian

... mózg wykonał nieprawidłową operację i nastąpi jego zamknięcie.

    Zagadnienia, o które pytają bohaterowie, są inkarnacją naszych oczekiwań wobec rzeczywistości

Co to, do prostytutki bez pieniędzy, jest inkarnacja? Nie używaj słów, których nie rozumiesz.

    rzeczywistości, od której domagamy się jednoznacznych odpowiedzi

Mów za siebie.

    kosmos jest matematyczny a nie antropomorficzny

Może tak, może nie, może może.

    Festiwal przypadków zrozumiały jest w języku matematyki

Na jakiej podstawie tak sądzisz? Co rozumiesz przez “przypadek”?

    wy natomiast myślicie kategoriami tradycyjnych systemów językowych przez co nigdy się nie dogadamy

Przecinek przed "przez". A język zasadniczo służy do "dogadywania". Już pomijając, że właśnie przyjmujesz tu jakieś znaczenie (tylko zakodowane matematycznie), co jest antropomorfizmem, wedle tego, co powiedziałeś wcześniej.

    chyba warto się zastanowić nad tym, czy Adams nie ukrył odpowiedzi między wierszami

Czasami statek kosmiczny – to tylko statek kosmiczny.

    napędzany – o ironio – napędem nieprawdopodobieństwa

Nie widzę tu ironii. Co przez to słowo rozumiesz?

    wrzuceniu

Niechlujstwo.

    Nie mogą zaplanować ani jednego kroku naprzód – dedukcja nie działa.

Non sequitur. Dedukcja to wnioskowanie z ogółu o szczególe, nie o przyszłości z przeszłości.

    wyczyszczonym z ram  prawdopodobieństwa

Metafory też muszą się trzymać kupy, wiesz?

    „szczęście” jest uniwersalną zasadą tego uniwersum

Brzydkie i bez sensu.

    równie dobrą co

Równie dobrą, jak.

    językiem świata jest nieprawdopodobieństwo a nie matematyka

Przecinek przed "a". Jak, u licha, nieprawdopodobieństwo ma być językiem? Co to jest język, hmm?

    dajemy upust teorii chaosu

Kolejna metafora powstała w zderzeniu statku z planetą...

    Tyleż zawiedzionych co

Tyleż zawiedzionych, co. Mów za siebie.

 

I tak zmarnowałam kolejny kwadrans mojego pustego, beznadziejnego życia. Dla Ciebie, luby Autorze. Nie dziękuj.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka