- publicystyka: Nie jesteśmy rozbawieni- krótka recenzja filmu Wasza Wysokość

publicystyka:

Nie jesteśmy rozbawieni- krótka recenzja filmu Wasza Wysokość

Zdarza się, że film niesie ze sobą przesłanie, ma do przekazania ważną lekcję. W przypadku „Waszej Wysokości” lekcja ta jest prosta i brzmi następująco: jeżeli ani talent ani tyłek Natalie Portman nie są w stanie uratować twojego filmu– PRZESTAŃ KRĘCIĆ FILMY. Nie żartuję. Zamiast niegrzecznej parodii ogranych motywów kina fantasy w doborowej obsadzie dostaliśmy wulgarny i nie śmieszny film z obsadą która zasługiwała na znacznie więcej.

 

Nie uważam bynajmniej żeby film dyskwalifikowało samo to, że reprezentuje, nazwijmy to oględnie, nieszczególnie wysublimowany humor. To prawda, nie przepadam za koszarowymi dowcipami, ale znalazłoby się trochę filmów które, jak to mawiał Wielki Gonzo, „rzucają wyzwanie śmierci i dobremu smakowi” i które jednocześnie szczerze mnie ubawiły. Za przykład niech posłuży „Tropic Thunder” (odmawiam posługiwania się fatalnym polskim tytułem). Tyle tylko, że często niesmaczne dowcipy w Tropic Thunder były równie często celne i udanie wyśmiewały filmowe cliche, Hollywood i wiele zjawisk popkultury oraz pozwalały cieszyć się dystansem z jakim aktorzy potrafili traktować samych siebie i swój zawód. Natomiast szaletowe żarty w „Your Higness” są wulgarne dla samej wulgarności, nie ma tu żadnych ironicznych obserwacji, żadnej udanej parodii, a jedynie płonna nadzieja na to, że publiczność zerwie boki na sam widok penisa Minotaura.

 

Nie jesteśmy rozbawieni, jak powiedziałaby królowa Wiktoria.

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafię pojąć na co i po co te wszystkie pożal się Boże żarty. Jeśli zeskrobać by całe to humorystyczne szambo zostałby niezbyt wprawdzie oryginalny, ale całkowicie poprawny przygodowy film fantasy w gwiazdorskiej obsadzie– oprócz Natalie Portman mamy tu przecież jeszcze Charlesa Dance’a („Piekło Pocztowe”, „Gra o Tron”), Toby’ego Jonesa („Captain America”, „Tinker, Tailor, Soldier, Spy”) i Zooey Deschanel („Autostopem przez Galaktykę”, „Tin Man”). Gdyby tę samą historię o wspólnej wyprawie dwóch braci, dzielnego bohatera i pyszałkowatego lenia, z dzielną wojowniczką u boku ratujących świat przed przeciw złym czarnoksiężnikiem opowiedzieć z wdziękiem i odrobiną subtelnej ironii mielibyśmy być może nowy „Gwiezdny Pył”. Efekty specjalne są przecież całkiem przyzwoite, na realizację scen akcji również nie ma powodu narzekać... ale nic z tego, skoro wszystko grzęźnie pod lawiną wymuszonych żartów, znalezionych chyba na ścianie toalety w Barad-Dur.

 

Przynajmniej odcięty penis Minotaura jest „prawdziwy” , a nie CGI. W dzisiejszych czas to już chyba coś…

Komentarze

Spoko recenzja. Osobiście nienawidzę takich filmów, chociaż "Jaja w Tropikach" obejrzałam z chłopakiem i faktycznie byłam zaskoczona tym, że nawet się uśmiałam:)

Jeśli chodzi o błędy: często brakuje przecinków, albo są postawione w złym miejscu: 
To prawda, nie przepadam za koszarowymi dowcipami, ale znalazłoby się trochę filmów [tu powinien być przecinek- zawsze przed "który"] które, jak to mawiał Wielki Gonzo [brak przecinka- a przecież to wtrącenie] „rzucają wyzwanie śmierci i dobremu smakowi" i które jednocześnie szczerze mnie ubawiły. a to tylko jedno w wielu zdań
i samą historię, anie tą samą:)
 

Jeśli chodzi o żarty, to rzeczywiście nie śmiałem się z żadnego. Widziałem za to wiele dużo ohydniejszych filmów tego typu. Bez bezsensownego wulgaryzmu film opowiadałby całkiem fajną historię. Pewnie nie byłoby to zbyt oryginalne, ale mnie odpowiada ta fabuła. Szkoda, że tak to schrzanili.

"...udanie wyśmiewały filmowe cliche". Umrzyj.

Dalej nie czytałam.

@June

Dzięki za bezcenny komentarz. Nie ma to jak merytoryczna, konstruktywna krytyka. Z klasą i w ogóle. Brawa.

Ja z kwestii technicznych dowaliłbym się do zbyt długich zdań, przez co czytało się to prawie na bezdechu.
Co do samej treści, to cóż, każdy ma inny typ poczucia humoru. Mnie wulgarność dla samej wulgarności cieszy. Oglądanie chamskich, wulgarnych i prymitywnych filmów sprawia mi ogromną radochę, a Your Highness jest według mnie jednym z lepszych jeśli chodzi o te motywy.
Bez kloacznych żartów, debilnych gagów i śmierdzących zbukiem prostackich motywów to nie byłoby to.
Ja uważam owe dzieło za bardzo dobre, tak pod względem fabuły jak i wykonania (efekty specjalne są naprawdę niezłe).
Ale cóż, kwestia gustu.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Fasoletti "Ja z kwestii technicznych dowaliłbym się do zbyt długich zdań, przez co czytało się to prawie na bezdechu."

I to jest coś nad czym mogę popracować. Mam trochę gotowych tekstów które dopiero tu umieszczę, ale na przyszłość wezmę przerwy na oddech pod uwagę.

Nie jesteśmy rozbawieni, jak powiedziałaby królowa Wiktoria.
Dobre:-)

Długie zdania mi nie przeszkadzają, ale pewnie dlatego, że sama mam tendencję do budowania takowych. Umknął ci tylko przecinek - pierwsze zdanie drugiego akapitu - przed "żeby".

Sam film nie raził mnie tak, jak np. Moi Spartanie, czy jakoś tak się zwał - jego nie dałam rady obejrzeć, ale faktycznie część tego, co miało śmieszyć, raczej mnie zdegustowało. Poczucie humoru to jest jednak coś osobistego, więc trudno na tej podstawie obiektywnie oceniać film. Osobiście wolę jednak parodię z podtekstem i tu mi trochę tego brakowało - zauważalnych odwołań do konkretnych filmów, miejsc etc. - raczej skupiono się na tradycyjnej historii i więcej trudu scenarzyści sobie nie zadali. Na plus oczywiście efekty - walka z rączką była fajna;-)

Tyłek Natalie Portman... Dlaczego właściwie ja wciąż jeszcze nie obejrzałem tego filmu, chociaż mam go od wakacji. Hmmm...

Nowa Fantastyka