- publicystyka: Zaduma nad życiem okraszona niezwykłością - recenzja "Tracę Ciepło" Łukasza Orbitowskiego

publicystyka:

Zaduma nad życiem okraszona niezwykłością - recenzja "Tracę Ciepło" Łukasza Orbitowskiego

Jeśli do sięgnięcia po "Tracę ciepło" skłania was opinia, że Orbitowski to taki polski Stephen King, to nie róbcie tego. Powieść ta was wtedy jedynie rozczaruje. Za to oderwana od nietrafionych etykiet może być naprawdę interesująca lekturą.

W "Tracę ciepło" poznajemy historię Kuby i Konrada, dwóch młodych ludzi, których losy splotły się w wyniku dziwnych wypadków, mających miejsce w czasie ich nauki w podstawówce. Wraz z kartami powieści chłopcy dorastają, a my śledzimy ich życie, w którym znaczną rolę odgrywają tajemnicze jeziora. Opis fabuły być może nie zachęca, bo cóż za niespodzianek możemy oczekiwać po, wydaje się, sztampowej historii z nastolatkami, wplątanymi w niesamowite zdarzenia? Okazuje się jednak, że możemy oczekiwać wiele. Bo o „Tracę ciepło" można powiedzieć dużo, ale na pewno nie to, że jest mało oryginalne czy niewarte uwagi.

 

Z jednej strony książka to nie-sentymentalna podróż w przeszłość– Orbitowski doskonale opisuje czasy przemian ustrojowych w Polsce, a także przełom tysiąclecia. Zasypuje czytelnika mnóstwem szczegółów i plastycznymi opisami, przez co doskonale możemy poczuć klimat czasów, w których egzystują bohaterowie. Dla mnie, czyli młodej osoby, dla której na ten okres przypadało wczesne dzieciństwo, czytanie było niczym odkrywanie nowego świata, o którym nic albo niewiele wiedziałam.

 

Drugim elementem, który intryguje w "Tracę ciepło" to "szorstkość" tej książki. Opisana w niej trudna, męska przyjaźń, wydaje się nie mieć racji bytu. Nieszablonowi i wcale nie tacy pozytywni bohaterowie, brak złudzeń i dziwne zrezygnowanie– to wszystko wzbudza w czytelniku nowe, trudne do sprecyzowania emocje. Wszystko zdaje się być zbyt podobne do rzeczywistości, w której czarne wcale nie jest tak daleko od białego.

 

Jednak z pewnością powieść oprócz negatywnej wizji świata zawiera także pewną nostalgiczną nutę– tęsknotę za miłością, dobrem i pięknem. Jest to szczególnie uwydatnione w jednej z części historii; opowieści o miłości, której doświadczyli pewni bohaterowie z dawnych czasów. Nadzieja na to, że w życiu Konrada i Kuby może się zdarzyć coś podobnego, wciąż jest żywa, ale chyba niestety płonna.

 

W powieści jest oczywiście obecny element fantastyczny, czy może element grozy. Nie gra on jednak pierwszych skrzypiec. To, co może nas bowiem naprawdę przestraszyć, to wydźwięk książki.

 

„Tracę ciepło" jest bowiem zlepkiem kilku przeplatających się ze sobą historii, składających się na obraz człowieka, który bardzo chciałby żyć tak, jak sobie wymarzył, ale w tym szalonym świecie nie jest w stanie powstrzymać się od codziennych, gwałtownych lub nie, strat życiodajnego ciepła. Od ulegania rzeczywistości i naginania tego, co chcielibyśmy, do tego co wydaje się nam, że możemy. W moim odczuciu książka jest dość przygnębiająca, prawdy w niej przemycone mogą być naprawdę bolesne do przyjęcia. Jednak jednocześnie „Tracę ciepło" może paradoksalnie motywować do zmiany swojego życia na lepsze, czego wszystkim czytelnikom Orbitowskiego życzę.

Komentarze

Dobra recka. Skutecznie mnie zniechęciłaś.

mógłbyś rozwinąć? 

Nie.

dzięki za pełen ekspresji komentarz:)

Tak btw, nie wiesz gdzie można tą książkę kupić? Był strasznie mały nakład i rozeszło się szybko.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Nowa Fantastyka