- publicystyka: When the dragon lies bleeding... O smoczym wizerunku

publicystyka:

When the dragon lies bleeding... O smoczym wizerunku

Na hasło „smok" zwykle przed oczami staje obraz ogromnego gada ze skrzydłami ziejącego ogniem. Na przestrzeni wieków jego wizerunek ulegał zmianom stosunkowo niewielkim, bo o ile mogło mu przybyć lub ubyć głów czy innych części ciała, wciąż był wredną bestią, której ubicie przysparzało sławy różnym bohaterom (z wyjątkiem smoków chińskich, które nie były tak wojowniczo nastawione do ludzi). Jednak wraz z rozwojem literatury fantasy nastąpiło wiele zmian – dla jednych na lepsze, dla innych na gorsze. Ostatnio miałam w rękach dwie różne smocze książki i pomyślałam o przeprowadzeniu analizy smoczego wizerunku w różnych tytułach – nie wszystkich, jakich czytałam, ale tych bardziej interesujących.

 

Naomi Novik „Smok jego królewskiej mości"

Smoki są tu bardzo fajne, choć nieco się na nich zawiodłam. Z początku, zanim jakiegokolwiek poznajemy, są opisywane jako dzikie i takie, które ledwo da się okiełznać. Potem trafiamy na smoki: szalenie inteligentnego i przyjaznego, głupiego jak stołowe nogi oraz zwyczajnie pierdołowatego, który daje się pomiatać swojemu opiekunowi. Gdzie się podziała cała ta dzikość? Ano jest, ale objawia się tylko w przypadku, gdy opiekunowi grozi niebezpieczeństwo. Nie mają problemów z posługiwaniem się ludzką mową; w zasadzie miałam wrażenie, że nie mają własnej, bo więcej mówią niż ryczą. Jak im się to udaje z taką budową pyska? Nie wiadomo. Smoków są różne rasy, a każda potrafi co innego – jedna zionie ogniem, druga pluje kwasem itd. Generalnie smoki Novik można przyrównać do kilku zwierzęcych stereotypów: są wierne jak psy, hodowane jak konie, groźne jak bawół afrykański (te paskudy zabijają więcej ludzi niż lwy). Mimo to już czuję, że zapełnię sobie półkę pozostałymi tomami.

 

Anne McCaffrey cykl „Jeźdźcy smoków z Pern"

Smoków na Pernie są właściwie dwa rodzaje: te właściwe, pod wierzch, i malutkie jaszczurki ogniste będące ich mniej inteligentnymi miniaturami. Również przywiązują się do opiekuna, wybrawszy go po wykluciu podczas ceremonii Naznaczenia. Nie walczą ze sobą nawzajem – coś takiego jest odbierane przez jeźdźców i społeczność weyrów jako tragedię; smoki i jeźdźcy muszą być zjednoczeni, by móc walczyć z Nićmi. Porozumiewają się telepatycznie między sobą i swoimi opiekunami – ale smok nie może porozumieć się w ten sposób z innym jeźdźcem i vice versa. Choć książki są, delikatnie mówiąc, umiarkowanie zajmujące, wprost uwielbiam w nich fragmenty opisujące codzienne życie jeźdźca i jego podopiecznego – rozmowy, wygrzewanie się na słońcu, kąpiele w jeziorze. W sumie jedyne, czego nie lubię w perneńskich smokach, to ich oczy – fasetkowe, takie jak u muchy. Zupełnie mi to nie pasuje do gadziego wizerunku. Ani to, że według autorki najbliższy jej wyobrażeniom obraz został wykreowany przez Colina Saxtona.

Christopher Paolini cykl „Dziedzictwo"

Pominę to, jak mierne są to książki i skupię się na samych smokach. Podobnie jak w obu powyższych przypadkach – smok wybiera sobie jeźdźca, z tą różnicą, że może na niego czekać w jajku przez setki lat. Jego wyglądowi nie mam nic do zarzucenia (proszę nie mylić filmu z książką, ani tym bardziej nie myśleć, że wyobraźnię mam tak słabą, że opieram się na tych szpetnych okładkach), poza tym, że główny smok – a raczej smoczyca – cyklu, Saphira, w trzecim tomie okazuje się być największym narcyzem na świecie; przez kilka akapitów zachwyca się, jaka jest piękna i jak piękna musi się wydawać ludziom w dole, i że piękniejszego stworzenia od niej na świecie nie ma... O JEZU. Aż idzie pożałować, że też potrafi porozumiewać się z ludźmi telepatycznie. Poza tym zionie ogniem i robi różne dziwne rzeczy z magią, nad którymi nie do końca panuje, na przykład zostawia dzieciom piętna na czołach i robi diamentowe grobowce. Może także, no cóż, wyrzygać pewien klejnot, który zawiera część jej duszy, osobowości czy jak to można nazwać. A kiedy zginie jeździec – smok automatycznie umiera. Hę? U Novik smok – choć rozżalony – żyje dalej, u McCaffrey z rozpaczy popełnia samobójstwo, u Paoliniego... po prostu zdycha. Dla mnie nie ma to najmniejszego sensu. Nic dziwnego, że tak szybko wyginęły; a ludzie w Alagaesii się dziwią, jak to się mogło stać.

 

Steven Brust cykl „Vlad Taltos"

Na Dragaerze przez dwa tomy ze smokiem spotkałam się póki co jako symbolem jednego z domów szlacheckich – szczerze mówiąc nie pamiętam, by ktoś tam wspominał, czy smoki jeszcze istnieją czy nie. Skupmy się zatem na jheregu – stworzeniu do smoka podobnemu. Jhereg jest wielkości średniego psa, długości ludzkiej ręki. Nie zionie ogniem, nie posługuje się magią, ale jest bardzo inteligentny, złośliwy i waleczny. Komunikuje się telepatycznie – i to nie tylko ze swoim opiekunem, bo i nie ma tu czegoś takiego, że on go sobie wybiera. To zwierzątko – kogo zobaczy po wykluciu, tego uważa za mamę (tudzież „szefa"). To zdecydowanie jeden z moich ulubionych wizerunków smoka (czy też stworzenia smokopodobnego).

 

Ewa Białołęcka „Tkacz Iluzji"

Pożeracz Wiatru jest smokiem, który z miejsca skradł mi serce. Smoki Białołęckiej to mądre, magiczne stworzenia pokryte futrem (na wysokościach, na których latają jest w końcu bardzo zimno). Są zmiennokształtne i potrafią przybrać wygląd ćmy, psa, a nawet człowieka. Nie ma żadnych reguł, według których miałyby regularnie wchodzić w komitywę z ludźmi. Są z gruntu niezależne i nawet jeśli się z kimś zaprzyjaźnią, łatwo można je obrazić i popaść w nie lada tarapaty. Wielu czytelników pewnie nie może przywyknąć do smoka-sierściucha i wtedy mogę co najwyżej spytać: czy naprawdę nie potraficie sobie wyobrazić tego piękna?

 

 

Patrick Rothfuss „Imię wiatru"

Smok pojawia się tam epizodycznie, ale zasługuje na wymienienie. Dlaczego? A z uwagi na swoją odmienność wobec wszystkich powyższych. Jest wielki i niezgrabny, przypomina bardziej ogromnego warana niż skrzydlatą bestię z legend – po prawdzie to on nawet nie ma skrzydeł. Jest stworzeniem naziemnym i żywi się... drzewami. Dzięki temu zionie niezwykle silnym ogniem. Jednak jego przysmakiem jest żywica pewnego drzewa, z której wyrabia się narkotyk. Nie ma się co spodziewać po nim inteligencji choć minimalnie zbliżonej do ludzkiej – to wielka, wstrętna i groźna kreatura. Ciekawa odmiana po tych wszystkich milusich smokach, które dają się ujeżdżać jak kucyki.

 

Tad Williams, Deborah Beale „Smoki ze Zwyczajnej Farmy"

Choć smoki są już w tytule, w samej powieści nie odczuwam, by pełniły wielką rolę. To znaczy, owszem, pod koniec są dość ważne dla fabuły, ale ogólnie to nikną wśród ogromu atrakcji, jakimi są jednorożce, węże morskie, gryfy czy skrzydlate małpki. Ale jak już się pojawiają, to są bardziej zwierzętami niż towarzyszami – choć z niewyjaśnionych powodów główna bohaterka potrafi odczytać myśli smoczycy, a nawet się z nią porozumieć na prymitywnym poziomie. No i cóż... poza tym, że smoczyca jest ogromna, a samiec w porównaniu z nią – niewielki, wiele więcej powiedzieć o smokach ze Zwyczajnej Farmy nie mogę. Są zwyczajnie średnio interesujące.

 

J.R.R. Tolkien „Hobbit, czyli tam i z powrotem" i krótkie podsumowanie

Smaug jest według niektórych takim smokiem, jakim powinien być smok. Wielki, skrzydlaty, inteligentny, śpiący na kupie skarbów i bardzo, bardzo zły, że ktoś mu chce te skarby odebrać. Tolkienowskie smoki są jednymi z najbardziej zbliżonych do legendarnych pierwowzorów (choć na średniowiecznych obrazach rzadko przekraczają rozmiarami dużego psa – łaa, cóż za straszliwie trudna do pokonania kreatura). Lubią go wszyscy entuzjaści polowań na smoki (i uwalniania dziewic), jednak przyjaciele smoków z pewnością uważają ten wizerunek za krzywdzący. Pozostaje opowiedzieć się po którejś ze stron... albo wyjść z założenia, że w każdym Cieniu jest inny smok i pójść na herbatkę do Amberu.

 

 

 

 

 

 

 

Artykuł opublikowałam wcześniej na swoim blogu.

Komentarze

Całkiem przyjemny artykulik. Przeszkadzały mi w nim jedynie momentami kolokwializmy, chociaż zdaje sobie sprawę, że na nich opiera się styl. Brakowało mi też większej różnorodności smoczych typów. Czyżby smoki stały sie aż tak nudne, że nic nowego ani ciekawego na ich temat nie można wymyślić? Nie jestem pasjonatką tych stworzeń, szczególnie że w czytanych przeze mnie jak dotąd lekturach były one mało interesujące. Ciekawa jestem, czy osoby bardziej obeznane w temacie dorzuciłyby kilka tytułów, w których wizja smoka jest atutem. Z wymienionych przez ciebie książek tylko "Tkacz iluzji" wydaje się dość odkrywczy i warty uwagi, kto wie, może po niego sięgnę. O "Hobbicie..." nic nie mówie, bo już dawno mam go za sobą i wracać do niego nie zamierzam. 

Cóż, w tekstach publicystycznych (jak i opowiadaniach zresztą też) nie lubię się silić na zbędną powagę. ;) Wybierałam głównie te nowsze książki, a ponieważ obecnie panuje moda na smoka-wierzchowca, to i urozmaicenie niewielkie. Może mogłam dorzucić choćby Fuchura z ,,Niekończącej się opowieści". Z drugiej strony, zbyt wielkie silenie się na oryginalność w kreowaniu smoka mogłaby się nie spodobać ich miłośnikom - nie da się dogodzić każdemu.

Dzięki za opinię.

Właśnie o Fuchurze sobie myślałam, czytając ten artykuł:) i jeszcze do glowy przyszedł mi Złoty Smok z opowiadania o Wiedźminie. 

Może mój poprzedni komentarz nie dał tego odczuć, ale naprawdę spodobał mi się Twoj artykuł:) Szkoda, że ludzie tak rzadko coś interesującego do publicystyki wrzucają:(  

Niezły artykuł.
Mnie brakowało "kieszonkowego"  gada z "Szklanego smoka". Tego, który miał wywołać wstrzemięźliwość seksualną u jednego z bohaterów. Pamięta ktoś:)?

Jeśli dobrze przeszukałam net, to z pewnością nie pamiętam, bo w '93 to ja dopiero się uczyłam mówić. ;P Ale dzięki za podpowiedź, zawsze to kolejny jaszczur do kolekcji. ^^

Sorry, chodziło mi o "Szklane smoki" Seana McMullena.

No popatrz, a ,,Szklanego smoka" też znalazło, i to nawet takiego opublikowanego w NF. Świat jest mały. ^^

Ten artykuł to wyliczanka, której wiele brakuje do solidnego wgryzienia się w temat. Czytaj więcej, a jeśli smoki tak Cię interesują, jeszcze mnóstwo lektur przed Tobą - powieści, mitów, legend, opracowań... Jest w czym wybierać. :)

Nowa Fantastyka