- publicystyka: Jestem królem świata - recenzja lipcowca

publicystyka:

Jestem królem świata - recenzja lipcowca

Majowiec był pierwszym numerem, dla którego napisałem w miarę kompleksową recenzję. Jak to bywa przy pierwszych razach, człek się stresuje i duma, jakby tu wypaść najlepiej. Więc postanowiłem zacząć krytyką, w końcu lepiej żeby się bali, niż kochali, prawda?

 

Parę numerów temu wstępniaki przybrały formę, hmm, groteskową, żartobliwą, a czasem nawet luźnej refleksji o życiu. Jednak mi się już przejadły. Głębia głębią, ale poczytałbym sobie o tym co w numerze czy półświatku fantastycznym piszczy, nawet o polityce.

 

W tym momencie przypomniały mi się słowa z dowcipu o bacy piłującym gałąź, na której siedział, „prorok jaki, cy co?". Cieszę się, że redaktor naczelny bierze sobie moje, może niezbyt serio, ale mimo wszystko, uwagi do serca. Jednak wróćmy do meritum (i nie, nie jestem Maleńczuk).

 

Lipcowiec wita nas uroczą okładką pożyczoną ze świetnego webcomicsu Romantically Apocaliptyc. Przyznam szczerze, że dawno już żadna nie miała w sobie tyle uroku (no, może NF WS 1/2011). To mogłaby być ciekawa inicjatywa – okładki promujące fantastykę dostępną za darmo w internecie. Niestety redakcja postanowiła nas nie rozpieszczać. Już wiadomo, że okładka sierpniowca będzie reklamą kolejnej książki z serii NF.

 

Wstępniak tuż obok brzydkiego tła spisu treści utrzymany w duchu ostatnich numerów. Ot, luźna refleksja na temat polskiego dziedzictwa w kontekście wizyty Baracka Obamy i tego co dostał na pamiątkę – czyli Wiedźmina. Tylko nie jestem w stanie zrozumieć, jak można (nawet w żartach) sugerować, że powinno się jeszcze dołożyć Funkiego. Jak naczelny może sugerować na prezent dla głowy innego mocarstwa coś, co zostało przez jego własnych czytelników okrzyknięte obciachem roku?! Sektor zapowiedzi na następnej stronie, prowadzony przez JeRzego, jest dalej systematycznie zmniejszany. Ciekaw jestem, czy dąży się do jego całkowitego zamknięcia, czy może jest to wynikiem wakacyjnego sezonu ogórkowego. W końcu całkiem niedawno do czytelników skierowano pytania, czy nie chcą go powiększyć o galaktycznego gońca, czyli dział nowinek z fantastycznego półświatka o kwiecistej nazwie. Szkoda trochę, że nic z tego nie wyszło. Informacje o kinowych i książkowych premierach są ważne, ale z chęcią poczytałbym jakieś ciekawostki ze świata. Ja wiem, może o zdobywcach jakiegoś Locusa czy Campbella, albo o większych konwentach zza jednego, czy drugiego oceanu. Będąc przy nowościach warto wspomnieć o recenzjach (a propos, ostatnio coś szczodrzy są Ci recenzenci przy rozdawaniu punktów). W czasie debaty wydawców czasopism na konwencie w Nidzicy gremium dyskutantów stwierdziło, że recenzje typu kup/nie kup (a takie ukazują się w NF) nie mają racji bytu na papierze. W dobie internetu taka recenzja może pojawić się dokładnie w dniu premiery, a nawet wcześniej. Nie ma potrzeby czekać do końca miesiąca, żeby przeczytać jakie są te książki (niestety to samo tyczy się i zapowiedzi i nowinek, o których wspominałem), czy jaki jest tamten film. Recenzję najnowszych X-Menów przeczytałem nie dość, że po napisaniu własnej, to w dodatku po zapomnieniu, że ten film dalej jest w kinach. Może warto pomyśleć o przejściu z recenzji kup/nie kup na jakieś głębsze analizy i dłuższe rozważania o wartościowszych książkach i innych fantastycznych dziełach?

 

Publicystyka właściwa wypadła różnie. Zdecydowanie najlepszy jest artykuł Księżycowi naziści atakują! Wojciecha Chmielarza. Treściwa rozprawa o najnowszej już-nie-amatorskiej-i-niskobudżetowej produkcji fiński zapaleńców i miłośników fantastyki. A samą produkcję najlepiej streszcza tytuł artykułu. Jedyne, co mogę tutaj dodać to link dla tych, którzy gazety nie posiadają. ironsky.net/

 

Równie ciekawy jest tekst Hammer powstaje z martwych Roberta Ziębińskiego, dziennikarza polskiego Newsweeka. Krótka historia jednej z bardziej innowacyjnych wytwórni horrorów ubiegłego wieku i perspektywy jej wskrzeszenia. Co prawda jako młode pokolenie, moja styczność z horrorami produkcji Hammera jest bliska zeru, ale samo czytanie o nich sprawiło mi sporo frajdy. W kolejnym artykule Przemysław Pieniążek dokonał analizy adaptacji prozy Dicka. Można tam znaleźć wiele interesujących faktów podanych w przystępny sposób. Jednak ja się czułem dość zagubiony. Nie znając wspominanych dzieł Dicka, większości ich adaptacji i rozlicznych porównań, artykuł odebrałem jako zbiór pustych haseł i frazesów. Reszta publicystyki pozostaje daleko w tyle za tą trójką. Wywiad z Trudi Canavan raczej dla fanów, felieton Kuby Ćwieka jak zwykle zmyślony bez większego sensu, a teksty Łukasza Orbitowskiego coraz mniej do mnie przemawiają. Z rozwiniętych recenzji powoli przemieniają się w prywatne wynurzenia i rozważania Orbitowskiego, przypominając w tym jego blog, którego podjąłem próbę czytania, ale byłem zmuszony przerwać. Za dużo tam metawszystkiego i dość górnolotnego spojrzenia na resztę nie tyle co społeczeństwa, a raczej całego świata.

 

Funky się kończy moi mili i póki co nie zastąpi go żaden inny komiks. Może to i dobrze, bo w zachodnim internecie można znaleźć masę świetnych (i darmowych) produkcji, które nie muszą udawać, że są popularne i ciekawe. One po prostu są popularne i ciekawe. Żeby nie być gołosłownym: Freak Angels

 

Proza polska. W tym numerze nie zachwyca. Pustynia rośnie Michała Cetnarowskiego czytałem z wypiekami na twarzy mniej więcej do połowy. Ciekawe przedstawienie ludzkiej zapaści i powolnego staczania się przemieszane z wizjami chorego umysłu. Druga połowa okazała się dokładnie tym samym co pierwsza, tylko innymi słowami. W dodatku zakończona końcówką pozbawioną jakiejkolwiek siły, mocy, czy po prostu pointy. Niewiele lepiej (jeśli nie gorzej) wypadł Margasz Wiesława Gwiazdkowskiego (wybacz gwidon2 ;) ). Fantasy o mało ambitnej fabule, umieszczone jednak w ciekawej pustynnej scenerii. Minimalistyczny styl autora sprawił, że ledwie udało mi się przebrnąć przez to opowiadanie. Dodając do tego poprzedni opublikowany twór gwidona2 (Krwi NF 3/2011), w którym nie spodobało mi się absolutnie nic, stwierdzam, że wolałbym nie oglądać więcej dzieł tego autora w piśmie, za które płacę. Niestety, zmonopolizowany rynek polskich magazynów SF sprawia, że to strona podaży decyduje, co konsumenci chcą czytać. Na szczęście pozostaje internet.

 

Z drugiej strony opowiadania zagraniczne są naprawdę niezłe. Okazuje się, że świeża krew w redakcji była naprawdę potrzebna. Może warto rozważyć tę samą strategię dla innych działów? Druga podróż maga Iana R. MacLeoda to alternatywna historia pierwszych chrześcijan. Świetna interpretacja i potraktowanie wprost niektórych fragmentów wyszarpniętych wprost z trzewi Biblii. Lekki styl autora doskonale oddał klimat całego opowiadania, a przemyślenia i wewnętrzne, filozoficzne dysputy głównego bohatera same wchodzą do głowy czytelnika. Na wyróżnienie zasługuje również końcówka, która zostawia pewne niedopowiedzenie, lecz nie w ten irytujący, ale raczej zmuszający do refleksji sposób.

Standardowy zestaw samotności Chrlesa Yu to typowe opowiadanie, w którym potencjał pomysłu nie zostaje do końca wykorzystany. Handel życiem, handel przeżywaniem, sprzedaż uczuć i wypożyczalnia życiorysów? Sami przyznacie, że materiału jest tutaj co najmniej na powieść. Mimo to Standardowy... bardzo przyjemnie się czyta. Całość utrzymana jest w przygnębiającym nastroju, a spomiędzy wierszy wyraźnie wyziera krytyka kapitalizmu, w formie jaką przybiera we współczesnym świecie. Chrles Yu zdecydowanie tworzy fantastykę na wyższym poziomie abstrakcji.

Ostatnie opowiadanie z lipcowca jest zarazem najlepszym. Po samym tytule, Algorytm Miłości autorstwa Ken Liu, można zaklasyfikować jako lekkie SF (cóż, przynajmniej moja dziewczyna to potrafi). Sama próba nakreślenia ogólnej idei tekstu mogłaby skończyć się jednym wielkim spoilerem, więc powiem tylko tyle: od czasów Kubusia Fatalisty i judaszowych dyskusji nic nie zmusiło mnie aż tak do ponownego rozważenia paradygmatu wolnej woli i predestynacji. Z tym ,że Ken Liu prawie całkowicie wymyła z tych rozważań boga. Zegarmistrz był zegarkiem.

 

Reasumując, nie jest źle, ale bywało lepiej. Niestety w otwartym wywiadzie były rednacz odmówił mi odpowiedzi wprost na pytanie co sądzi o rozwoju pisma, więc pozostają nam luźne dywagacje ze strony jednego z kilku tysięcy czytelników.

 

Osobisty (czytaj subiektywny) Ranking Opowiadań:

1. Algorytm Miłości Ken Liu

2. Druga podróż maga Ian R. Macleod

3. Standardowy zestaw samotności Charles Yu

4. Pustynia rośnie Michał Cetnarowski

5. Margasz Wiesław Gwiazdowski

 

Komentarze

Informacje o kinowych i książkowych premierach są ważne, ale z chęcią poczytałbym jakieś ciekawostki ze świata. Ja wiem, może o zdobywcach jakiegoś Locusa czy Campbella, albo o większych konwentach zza jednego, czy drugiego oceanu.
Rzuć okiem do Miesięcznika KF, jest dostępny online i na papierze.

PS. Snow, mam dokładnie te same odczucia co do opowiadań z lipcowej NF. Dokładnie! A w kwestii publicystyki prawie dokładnie, bo felieton Orbitowskiego bardzo mi się podoba (w ogóle lubię jego felietony o filmach). 
Wstępniak tym razem byłby całkiem fajny, gdyby nie wciskanie do niego na siłę nastoletniego żargonu. "Pyka w wiedźmina"? Brrr, ohydne. I to ma być polszczyzna miesięcznika _literackiego_. Taak. 

miesięcznika _literackiego_
NF już jakiś czas temu nie sygnuje się tym mianem. Teraz na okładce jest "miesięcznik miłośników fantastyki".

Nie wiedziałem, że ŚKF wydaje taki biuletynek. W wolnych chwilach sobie poprzeglądam, choć na pierwszy rzut oka wygląda tak, jakby go składali w wordzie ;)

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Niestety redakcja postanowiła nas nie rozpieszczać. Już wiadomo, że okładka sierpniowca będzie reklamą kolejnej książki z serii NF.

Głównym powodem, dla którego ilustracja Jasona zdobi nie tylko książkę Rankina, ale także kolejny numer "NF" jest fakt, że jest ona w pytę;D O. A że przy okazji promuje książkę...;)

Tylko nie jestem w stanie zrozumieć, jak można (nawet w żartach) sugerować, że powinno się jeszcze dołożyć Funkiego. Jak naczelny może sugerować na prezent dla głowy innego mocarstwa coś, co zostało przez jego własnych czytelników okrzyknięte obciachem roku?!

Za obciach rku uznano tom IV. Czy się to komuś podoba, czy nie - tomy I-III to absolutna klasyka polskigo komiksu.

z chęcią poczytałbym jakieś ciekawostki ze świata. Ja wiem, może o zdobywcach jakiegoś Locusa czy Campbella, albo o większych konwentach zza jednego, czy drugiego oceanu.

W sumie tylko nagrody są ciekawe. Ale dla samych nagród nie ma co działu robić;/ A o konwentach nie za bardzo kumam - mamy zapowiadać, czy relacje pisać. Pierwsze, IMO, mija się z celem bo 99,999% czytelników nie pojedzie, a drugie jest niewykonalne (choć redakcja chętnie by sobie pojeździła;D).

Może warto pomyśleć o przejściu z recenzji kup/nie kup na jakieś głębsze analizy i dłuższe rozważania o wartościowszych książkach i innych fantastycznych dziełach?

Od tego jest "Czas Fantastyki". I, jak widać po nakładzie, niewiele osób chce czytać głębokie analizy.

One po prostu są popularne i ciekawe. Żeby nie być gołosłownym: Freak Angels

Różnie to bywa. Zastanawialiśmy się nad czymś takim, ale rozglądamy się za komiksem. Sęk w tym, że nie ma co przedrukowywać po polsku komiksu z neta - 75% ludzie zna angielski na tyle, że moga sobie za darmo czytać. Esensja miała świetne "Dzienniki Szalonego Mimbaty" - to było super. Ja bym chciał Oglafa, ale to nie przejdzie;p

A "Freak..." misię nie...

Ostatnie opowiadanie z lipcowca jest zarazem najlepszym.

Kena bardzo lubię, zresztą sam tłumaczyłem;) Kupiłem jeszcze jedno opowiadanie, bardziej SF, ale puszczę je na poczatku przyszłego roku.

A o konwentach nie za bardzo kumam - mamy zapowiadać, czy relacje pisać

Chodziło mi raczej o jakieś krótkie notki o wielkich wydarzeniach ze świata fantastyki, żeby Polski czytelnik był świadom, że jest coś poza Nidzicą i Pyrconem ;).

Od tego jest "Czas Fantastyki". I, jak widać po nakładzie, niewiele osób chce czytać głębokie analizy.

Wydaje mi się, że to zbyt pochopne wnioski. Ja na przykład z chęcią bym poczytał, ale nie mam ochoty wydawać pieniędzy na kolejne czasopismo. Poza tym kwestia czasu, kupując Czas... musiałbym go przeczytać całego, a to już trochę zajmie. Nie mam żadnych przesłanek, żeby sądzić, że jestem odosobniony w takim postępowaniu.

Oglaf jest super, ale zostawmy go lepiej tam gdzie jest ;). Niestety na obecną chwilę nie mam żadnego sensownego pomysłu jakby tu pogodzić NF z komiksem.

Pozdrawiam,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Chodziło mi raczej o jakieś krótkie notki o wielkich wydarzeniach ze świata fantastyki, żeby Polski czytelnik był świadom, że jest coś poza Nidzicą i Pyrconem ;).

Jak pokazać? IMO niewykonalne. Samo informowanie, że coś gdzieś tam jest, mija się z celem.

Wydaje mi się, że to zbyt pochopne wnioski. Ja na przykład z chęcią bym poczytał, ale nie mam ochoty wydawać pieniędzy na kolejne czasopismo. Poza tym kwestia czasu, kupując Czas... musiałbym go przeczytać całego, a to już trochę zajmie. Nie mam żadnych przesłanek, żeby sądzić, że jestem odosobniony w takim postępowaniu.

Masz też F&SF - tam masz długie recenzje. Nakład między 2 a 3 tys.

Gdyby lud chciał długich recenzji, to te w "Polityce" miałby więcej, niż 1700 znaków;)

Jak pokazać? IMO niewykonalne. Samo informowanie, że coś gdzieś tam jest, mija się z celem.
Well, widać tu różnimy się w poglądach ;).

Masz też F&SF - tam masz długie recenzje. Nakład między 2 a 3 tys.

Gdyby lud chciał długich recenzji, to te w "Polityce" miałby więcej, niż 1700 znaków;)
Naprawdę, odsyłanie mnie do innych magazynów chyba nie jest najlepszą formą promocji ;), a drugi argument też mnie nie przekonuje, ale nie ciągnijmy już tego tematu. Nie czas i miejsce na miniwykład z marketingu :P.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Słowo "pyka" w kontekście "gra w coś" od Pilcha (Jerzego) przejąłem. "Nastoletni żargon"? To się Jurek ucieszy. Serdeczności.

Generalnie słowo 'pykać' oznacza 'palić fajkę', ale rzeczywiście teraz się przyjęło odnośić to do grania. Masa ludzi tak mówi, a między nimi tak Jakub jak i Jurek P. Tutaj akurat nie widzę nic zdrożnego. Teraz przecież nikt już nie gra w gry komputerowe, wszyscy pykają ;).

Pozdro,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Snow, nie wszyscy. Achika na pewno nie. ;) 

Ale się Jakub dyskretnie i subtelnie popisał znajomością z Pilchem ;-) Sorry, "Jurkiem" ;-)

Wiem, powinienem wszelkie znajomości ukrywać, żeby nikogo zazdrość nie żarła, ale jakoś mi się nie chce. 

Ta, jasne. Tak Ci się swobodnie wymknął ten "Jurek". ;-)

Cóż, pozostaje tylko się zgodzić. O publicystyce wypowiadać się nie będę, ale o opowiadaniach uwag parę mam. Otóż, po pierwsze i najważniejsze - poziom polskich opowiadań jest żenujący. Tekst p. Cetnarowskiego absolutnie niestrawny. Owszem, autor może się bronić, że eksperyment, że inna estetyka, ale ja i tak będę twierdził swoje - jeżeli autor nie potrafi napisać tysiąca słów bez wtrącenia słów uznawanych za wulgarne, pozostaje mu tylko zająć się ogrodnictwem, albo wyrębem drzew. Od pióra wara. Efekt zabiegów autorskich taki, że odłożyłem tekst po 2. stronie.
Tekst "Margasz" z kolei - brak oryginalności to bodaj najmniejsza wada. Przede wszystkim oklepany sposób prowadzenia akcji, kalki  motywów z "Faraona", a przede wszystkim - absolutny brak w tym wszystkim elementu fantastyki. I zakończenie, które zakończeniem właściwie nie jest, ponieważ nie rozwiązuje absolutnie nic. Całość sprawia wrażenie wprawki piętnastolatka do napisania sagi fantasy pod wpływem opowieści o Conanie. W sam raz do umieszczenia na blogu, ale nie w ogólnopolskim piśmie.
W porównaniu z prozą obcokrajową bladziutko, panowie, bladziutko. Może McLeod do gustu mi nie przypadł, jako bezdennie nudny kolejny "odważny" tekst bluźnierczy (w naszych realiach już bardziej odstający od "tryndów" byłby chyba tekst o tym, że chrzest Polski naprawdę uwolnił ten kraj od kultu demonów), ale "Standardowy zestaw..." i "Algorytmy..." warte papieru, na którym je wydrukowano.
Podsumowując: droga Redakcjo, byłem czytelnikiem F i NF już w latach 80-tych i 90-tych i ze zgrozą stwierdzam, że w porównaniu z tekstami z tamtych lat NF zmienia się w papkę. Więcej ambicji, proszę, i nie bać się, że jeśli młodym odeślemy tekst z uwagami, to zniechęcą się i nie będą pisać. Będą, przynajmniej ci, którzy warto, żeby pisali.
Z harcerskim pozdrowieniem :)
Stary Piernik

To pismo się skończyło w momencie, jak dodano mu słowo "Nowa" i żadne dyskusje już tego nie zmienią. Dawno przestałem przejmować się tym szmatławcem. Teraz tylko się śmieję z tego, że są jeszcze czytelnicy, którzy się przejmują, jakby myśleli, że dla redakcji ich zdanie cokolwiek znaczy.

Ja czytałem F i NF, tyle, że F z archiwów znajomych, rodziny i kupowane po aukcjach przeróżnych:P. Oczywiście, pisma się różnią, ale nie jączyłbym nad tym, że idzie ku gorszemu. Może mam zbyt małe doświadczenie, ale i w F zdarzały się teksty gorszcze i ciekawsze i w NF się też takie zdarzają. 

kalki motywów z "Faraona"

Też miałeś takie wrażenie? A myslałam, że to mnie się coś uroiło! Jak ta biedna nałożnica się pochorowała w lochu, to od razu skojarzenia miałam z Kamą i trądem. Tylko kapłani w tym opowiadaniu znacznie bardziej potulni niż ci egipscy.

Bo i autorowi pewnie się nie chciało grać tą opcją. Ot, rozwinął konflikt, wstępnie wprowadził intrygę i... i nic. Przyszedł, zabił i tyle go widzieli. Na stadionie przejdzie, ale w opowiadaniu? Polecam "Żelazne koszule" Flynna (zabieram się za tłumaczenie, więc kiedy skończę, mogę przesłać, o ile Achika w angielskim niegramotna) - tam na kilkunastu stronach A4, intrygi tyle, że można by spokojnie wysmażyć epopeję. Pozostawia czytelnika w prawdziwym stanie twórczego niedosytu wyobraźni - i o to chyba w fantastyce chodzi :)

Nowa Fantastyka