- publicystyka: Gra o Tron - odcinek drugi, czyli fabułę właściwą czas zacząć.

publicystyka:

Gra o Tron - odcinek drugi, czyli fabułę właściwą czas zacząć.

Attention, spoiler alert!

 

Za nami drugi odcinek. Akcja powoli nabiera tempa, westeroska rzeczywistość przestaje być obca, a postacie nowe – poznajemy ich charaktery i motywacje. No, to w zasadzie mógłbym na tym skończyć, ale nie zaspokoiłbym wtedy swojej recenzenckiej chuci.

 

Pierwsza część epizodu mija nam na dalszym poznawaniu realiów panujących w Siedmiu Królestwach i za Wąskim Morzem. Dostajemy elegancko podany półmisek historii z kielichem relacji między postaciami. Forma krótkich scen z różnych miejsc pozwalał nie zanudzać się długimi dialogami, a różnorodność występujących w nich postaci podtrzymywała wartkość akcji – pomimo, że wszystkie opierały się na rozmowach.

Wrażenie baśni znikło, wraz z opuszczeniem Winterfell przez królewski orszak. Sielanka została wyparta przez czyny. I tu zaczyna się druga część, pełna akcji, od skrytobójstwa. Wilkory udowadniające, że zęby nie służą im tylko do przeżuwania karmy. Pierwsze cięcia miecza, pierwsza krew. Padają ostre słowa, dawni przyjaciele udowadniają, że nie wszystko da się załagodzić poprzez wzgląd na stare dobre czasy. Gra o tron rozpoczęła się na dobre.

 

To tyle z ogółu, a jak spisali się aktorzy?

 

Ulubieńcy Starków dostali swoje pięć minut i mimo, że póki co bardziej przypominają psy husky, niż nawet wilki, to wypadają w swojej roli przekonywująco. Zgodnie z książkowymi pierwowzorami, zdecydowanie bardziej inteligentne niż zwykłe kundle.

 

Emilia Clarke (Daenerys) dalej nie daje widzom wytchnienia pięknie pokazując, na co ją stać i bynajmniej nie mam tu na myśli scen erotycznych, w których głównie występuje. Co prawda metamorfoza z bezbronnej, nie mającej pojęcia o prawdziwym życiu dziewczynki w kobietę, która wie czego chce przebiegła zdecydowanie za szybko. Niestety adaptacje filmowe nie mają przywileju nadanego książkom – kilku tysięcy stron.

 

Kit Harington (Jon Snow) dalej zawodzi na całej linii (tym razem już nie tylko wyglądem). Aktor posiadający w swoim repertuarze jedną minę może i sprawdza się w pierwszym polskim filmie tanecznym, odtwórca roli jednego z ciekawszych bohaterów powinien być w stanie pokazać widzom coś więcej.

 

Isaac Hempstead-Wright (Bran), pomimo, że prawie całość przeleżał nieprzytomny, zyskał chyba monopol na zamykanie odcinków, ale trzeba mu to przyznać – nadaje się do tego jak mało kto – wyraz oczu, który nam zaserwował mógłby bezproblemowo konkurować z całą hordą dzieciaków występujących w różnych horrorach.

 

Nawet zacząłem przekonywać się do Leny Headey (Cersei Lannister, królowa), która za maską baranka skrywa prawdziwą diablice. Pewnie w przyszłych odcinkach jeszcze nie jedno nam pokaże. Grający jej syna Jack Gleeson dowiódł, że równie skutecznie co rozpuszczonego paniczyka, gra rozhisteryzowanego i przestraszonego paniczyka. Czasem zastanawiam się skąd u młodych aktorów biorą się takie umiejętności.

 

Reszta ekipy w zasadzie spisała się bardzo dobrze, na medal wręcz. Nikolaj Coster-Waldau (królobójca), któremu oczy skrzą sarkazmem, ironią i cynizmem. Mark Addy (król) opasły i nie grzeszący nadmiarem intelektu, a Peter Dinklage (Tyrion) wręcz odwrotnie. Inni z imienia nie wymienieni również pozytywnie.

 

Generalnie jest dużo lepiej niż poprzednio, chociaż podobno serial można oceniać dopiero na podstawie trzeciego odcinka. Kiedy to emocje opadną, pierwsze zauroczenie minie, a aktorzy będą mieli szanse pokazać co potrafią.

 

Pozdrawiam i zapraszam do wyrażania swoich opinii i polemiki

 

PS Kolejny odcinek przypada na długi weekend majowy, ale na szczęście cuda najnowszej technologii pozwolą mi obejrzeć go w późniejszym terminie.

 

Komentarze

Bardzo mi się to podobało, dobry, rzeczowy warsztat... Może nawet przyjemniejszy, niż samo oglądanie serialu ;)

Również i ja odnoszę wrażenie, że gdyby nie uprzednia lektura, serial byłby może i strawny. Oglądając go, piłuję paznokcie i robię na drutach ;/ - ale włączam i czekam poniedziałku...

O tym, że twórca serialu nie miał lepszego, poza wiernością oryginałowi, pomysłu na ekranizację świadczy już czołówka. Biorąc do ręki książkę, której akcja toczy się w jakimś never never landzie, jeszcze przed wstępem spodziewam się mapy świata. Być może również dla widzów HBO ma to być swego rodzaju (tylko?) genologiczny trop.

Wracając zaś do owej wierności, w pewnym momencie nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że scenarzysta toczy jakąś dziecinną grę z fanatykami tekstu. Mam na myśli to, że np.: w oryginale ucieka nie ten strażnik - i kilka innych temu podobnych - nic nie znaczących szczegółów. Ale to tylko prztyczek w nos dla malkontentów, serial będzie ekranizacją najistotniejszych motywów i niczym ponadto.

Na czym polega mój problem? Otóż rzemieślnicze podejście twórców serialu do tekstu George'a R. R. Martina mnie nie podnieca. Adaptacje zazwyczaj narzucają odbiorcom pewną interpretację, osobiście w większości przypadków albo się nie zgadzam, albo jestem urzeczona wizją reżysera. W wypadku 'Gry o Tron' trudno się z twórcami nie zgodzić (są wierni do znudzenia) a z drugiej strony nijak nie jestem też urzeczona. Być może owo zawieszenie, niedosyt, jako stan domagający się rozwiązania jest powodem, dla którego czekam na kolejny odcinek.

Nie mogę się przekonać do Leny Headey. Od początku do roli Cersei bardziej pasowała mi Tricia Helfer (czyli Caprica 6 z serialu "Battlestar Galactica") i jak na razie zdania nie zmieniłem.
A przy ocenie serialu warto brać pod uwagę, że jednym z producentów jest sam George R.R. Martin i na pewno wszelkie różnice w fabule były z nim konsultowane choćby z tego względu, że on wie, co przejdzie, a co należy zachować, żeby się nie rozjechało dalej (może go zresztą zapytam o to w czerwcu).

A przy ocenie serialu warto brać pod uwagę, że jednym z producentów jest sam George R.R. Martin i na pewno wszelkie różnice w fabule były z nim konsultowane
No wiem, wiem. Co nie zmienia faktu, że te decyzje nie muszą się wysztkim podobać ;).

Od początku do roli Cersei bardziej pasowała mi Tricia Helfer
Że też ja na to wczesniej nie wpadłem! Ona faktycznie byłaby świetna w tej roli.

Pozdro,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nowa Fantastyka