- publicystyka: Felieton (nie koniecznie) fantastyczny

publicystyka:

Felieton (nie koniecznie) fantastyczny

[Być może to początek regularnie tworzonego cyklu?]

 

Tak się ostatnio zastanawiałem..., co to w ogóle jest ta fantastyka i co oznacza to, skądinąd bardzo pojemne i bliskie memu sercu, pojęcie. Bo przecież nieraz w codziennym życiu podsumowujemy różne sytuacje mówiąc, że coś było fantastyczne a ktoś tam fantastyczny, czy też wyrażamy czasem swój stan ducha komentując jakieś wydarzenie mówiąc, że było fantastycznie. Więc właściwie jak to w końcu jest fantastycznie?

 

Oczywiście każdy z nas będzie sobie odczytywał znaczenie tego pojęcia na swój indywidualny i wynikający z własnych potrzeb sposób. Mnie jednak chyba najbliżej jest do określenia fantastyki, jako pewnego uwolnionego stanu umysłu czy też ducha. Trochę przesadziłem? Myślę, że może tak, ale tylko na pierwszy rzut oka. Utwierdziła mnie w takim spojrzeniu na fantastykę piosenka, którą ostatnio słuchałem w samochodzie. Lubię czasem posłuchać polskich rockowych staroci, więc zapodałem sobie w odtwarzaczu składankę Lady Pank. No i przy czwartym kawałku (Sztuka latania) właśnie mnie olśniło.

 

Wczoraj skoczyłem, miałem skrzydła jak ptak. Raz jeden w życiu każdy chyba to czuł. Ktoś nagle krzyknął: tak to każdy by chciał! Coś pochwyciło i ściągnęło mnie w dół." I o to właśnie chodzi.O to posiadanie „skrzydeł", o ten stan, kiedy człowiek czuje, że jego dusza nie napotykając żadnych przeszkód ulata wysoko po bezkres wyobraźni i nic nie ogranicza mu myśli. O to poczucie niespętaniai beztroski, doprawione graniczącym z pewnością przeczuciem, że wszystko jest możliwe i wszystko może się spełnić – to właśnie jest ten stan, który można według mnie określić słowem fantastyka. Taka fantastyka w czystej postaci, jako niczym nieskrępowany stan umysłu. Jakby po dopalaczach, tyle że całkowicie naturalnych, płynących z wnętrza umysłu w postaci hormonów szczęścia.

 

Dzięki takim stanom ducha powstawać mogą niesamowite fantastyczne rzeczy – prorocze wizje, genialne pomysły, całe wykreowane światy i nowe gatunki obcych. Niepohamowana myśl może mieć taką siłę, że w połączeniu z euforią może dać owoc w postaci fikcji literackiej dorównującej nawet niedościgłej przecież skądinąd rzeczywistości. Bo przecież ileż to już razy okazywało się w historii ludzkości, że coś, co najpierw było wyśmiewaną mrzonką (wymyśloną na przykład przez posiadającego fantastyczny umysł pisarza), po latach stawało się zaskakującą rzeczywistością, jako naturalna konsekwencja rozwoju myśli technicznej.

 

I naprawdę chyba każdy z nas przynajmniej raz w swoim życiu doświadczył podobnego stanu. Takiego poczucia, że oto nagle odnalazł w sobie nieznaną dotychczas siłę, która pozwala mu, niespodziewanie dla samego siebie, oderwać się od swojej codziennej powłoki i przez chwilę poczuć się kimś innym – lepszym, ważniejszym, silniejszym, odważniejszym, bardziej twórczym, lotniejszym, elokwentniejszym czy nawet piękniejszym. To właśnie siła fantastyki. To iskra, która pozwala stworzyć coś zupełnie oderwanego od rzeczywistości a jednocześnie bardzo silnie z niej wypływającego, będącego przecież ukrytą cząstką tego lepszego JA, która drzemie głęboko w każdym z nas.

 

Niestety, tak jak każdy medal, fantastyka także ma swoją drugą stronę. W tym przypadku to po prostu rzeczywistość. To właśnie coś takiego, co potrafi pochwycić i ściągnąć dół każdą, nawet najszczytniejszą czy najbardziej górnolotną idee. To proza życia niepozwalająca rozwinąć skrzydeł czy ludzka zawiść niemająca granic ani skrupułów. Coś w rodzaju ręcznego hamulca zaciągającego się automatycznie, gdy tylko poziom euforii i wzniosłości wzrasta ponad ustalony społecznie poziom przeciętności. I cała sztuka polega właśnie na tym, żeby na tym zaciągniętym hamulcu, a czasem nawet i z blokadą na kołach, nie wypadać z roli i jechać dalej. Bo co może cieszyć bardziej, niż kreacja mimo przeciwności losu. To dopiero frajda i fantastyczny dopalacz.

 

Bo fantastyka dopiero wtedy smakuje naprawdę dobrze, gdy ma wokół siebie wystarczająco dużo szarości, aby móc się w niej przejrzeć i na jej tle prawdziwie zabłysnąć. Wtedy właśnie ma największą moc i jest najbardziej fantastyczna. Czego sobie i wszystkim wam życzę.

 

Dobranoc państwu.

Komentarze

Absolutnie się z Tobą zgadzam! Fantastyka i fantastycznie - czyż to to samo?
Pozdro

Po co wytłuściłeś cały tekst? Wcale przez to nie czyta się lepiej.

Generalnie polacy (i filozofowie nieanalityczni ;) ) w sytuacjach, gdy nie znają znaczenia jakiegoś słowa, mają dziwną tendencję do pisania felietonów, zamiast zajrzeć do słownika języka polskiego, który sporo może wyjaśnić.

Niestety - mimo, że przedstawiona wizja bardzo ciekawie się prezentuje -  nie zgodzę się z autorem. Osobiści uważam, że współczesny pisarz fantastyki, to osoba, która siada, wymyśla i zapisuje. No a o sukcesie pisarza decyduje ostatnia faza, przy czym środkowa jest prawia równie ważna jak pierwsza.

O dziele decyduje kunszt i lekkość pióra, najbanalniejszy pomysł pięknie ubrany i przedstawiony sprzeda się jak świeże bułeczki, a najgenialniejsza idea napisana marnie pozostanie na dysku autora (bez różnicy jak często szprychuje się endorfinami, ile je czekolady i jak często podrywa się ku nieboskłonowi na skrzydłach umysłu pchany zacną ideą).

Generalnie uważam, że o wielkości dzieła decydują opisane relacje międzyludzkie (tudzież między humanoidlane lub jakieś inne). Elementy fantastyczne jako takie powinny pełnić rolę tła, otoczki, która ubarwni opowieść (i tu akurat z autorem artykułu się zgodzę).

Pozdrawiam,
Snow 

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Pierwsza uwaga wiążąca się z tytułem. Rozumiem, że twoje "nie koniecznie" miało oznaczać niezupełnie, nie całkiem. W takim wypadku piszemy to razem!
A co do tresci - podobnie jak Snow uważam, że wzniosłość bardziej wiąże się z poetyką, a więc z wierszami i utworami starającymi się przekazać emocje i uczucia. Jednakże wiekszość sf i fantasy to raczej literatura rozrywkowa, gdzie pomysł jest ważny, ale równie ważny jest sposób przekazu.  Ostatecznie więc warsztat jest bardziej znaczący od odlotów i wzlotów ;) (Chociaz Philip Dick byłby pewnie innego zdania).

Moje ”nie koniecznie” w tytule miało oznaczać raczej, że nie zawsze – to taka moja furtka, że nie zawsze będę poruszał w felietonach tematy zwišzane z fantastykš, a mam pomysł (zamiar, zapał) pisywać te teksty regularnie (ciekawe czy wytrwam w swoim zapale:))

A poza tym piszšc o fantastyce, jako stanie umysłu i jak to nazwałeœ – wzniosłoœci, miałem nie tylko i nie koniecznie na myœli wyłšcznie literaturę fantastycznš. Chciałem bardziej powiedzieć o tym, że nie ma nic wspanialszego niż ten fantastyczny stan umysłu, kiedy czujemy, że rozsadzajšca nas moc, siła i energia do działania zaowocować może na przykład fantastycznym tekstem, ale i też innym dziełem, które dosłownie rozsadzajšc nas od œrodka wyłoni się na œwiatło dzienne. A forma wtedy, wierzcie mi, zejdzie na plan dalszy, a w każdym razie zawsze będzie można jš doszlifować ;)

A tekst wytłuœciłem przez pomyłkę.

Dzięki wszystkim za opinie :)

Moje "nie koniecznie" w tytule miało oznaczać raczej, że nie zawsze - to taka moja furtka, że nie zawsze będę poruszał w felietonach tematy związane z fantastyką, a mam pomysł (zamiar, zapał) pisywać te teksty regularnie (ciekawe czy wytrwam w swoim zapale:))

A poza tym pisząc o fantastyce, jako stanie umysłu i jak to nazwałeś - wzniosłości, miałem nie tylko i nie koniecznie na myśli wyłącznie literaturę fantastyczną. Chciałem bardziej powiedzieć o tym, że nie ma nic wspanialszego niż ten fantastyczny stan umysłu, kiedy czujemy, że rozsadzająca nas moc, siła i energia do działania zaowocować może na przykład fantastycznym tekstem, ale i też innym dziełem, które dosłownie rozsadzając nas od środka wyłoni się na światło dzienne. A forma wtedy, wierzcie mi, zejdzie na plan dalszy, a w każdym razie zawsze będzie można ja doszlifować ;)
A tekst wytłuściłem przez pomyłkę.

Dzięki wszystkim za opinie :) 

Nowa Fantastyka