- publicystyka: "Ja inkwizytor, dotyk zła" - bardziej opinia aniżeli recenzja..

publicystyka:

"Ja inkwizytor, dotyk zła" - bardziej opinia aniżeli recenzja..

Z przykrością muszę poinformować, że nadszedł czas by pożegnać się z Mordimerem. Szykowałam się do tego, już przy poprzednim zbiorze (hmm zbiorku) ,,Wieże do nieba". Ale jak każdy naiwny i zatroskany czytelnik, postanowiłam doczekać lepszych czasów. Toć każdemu może się zdarzyć uboższy w twórczość rok. Niestety, tom ,,Dotyk zła" posłał wszelkie nadzieje prosto do literackiego grobu. I to potężnym kopniakiem.

Pan Piekara, nie pierwszy i nie ostatni, pochlastał się własnym ostrzem.

Mam dość. Nadszedł czas by pozbyć się nagromadzonej żółci. Szafranowej babeczki nie jestem w stanie strawić. No nie mogę i już (nie jestem przecież inkwizytorem).

Miało być śmiesznie? Mnie wprawiło w zakłopotanie. Sama już nie wiem czy to z czytelnika, czy z siebie autor robi idiotę.

Nic nowego, świeżego, ani porywającego nie znajdziecie w tym tomie, mili moi. Nawet specyficzny język stał się już nużący. Nie wspominając o irytującej manierze autora, polegającej na entym tłumaczeniu dajmy na to, wędrówki do nie świata i jej konsekwencji...

Pora zakończyć tę bajkę, wrzucić wiedźmę do pieca i odesłać Jasia z Małgosią do domu. Bez historii o tym, kim była wiedźma za młodu, ani kim byli jej rodzice.

Bo o ile chatka z piernika nie przejadła mi się, o tyle odmłodzony Mordimer jest nie do przełknięcia. Być może to szafranowa babeczka jest tego przyczyną... Dlatego też po kolejny tom już nie pobiegnę, ba ja nawet po niego nie pójdę. Przeczytam z grzeczności, jeśli ktoś sprawi mi go na Gwiazdkę.

Komentarze

To ma być recenzja?

Proszę o wybaczenie, jak dotąd nie czytałem ani jednej książki Jacka Piekary i czytając powyższy tekst kompletnie nie mam pojęcia, o co biega. Jakiś tam Mordimer - domyślam się, że główny bohater, pewnie inkwizytor. Poza tym, same ogólniki, zero konkretów, zero sprecyzowania tego, o czym książka jest. Nic tutaj z recenzji nie ma - wygląda jak komentarz do recenzji.

 

Volthar: " ...jak dotąd nie czytałem ani jednej książki Jacka Piekary..."

Polecam Ci gorąco, sięgnij po tomy "główne" cyklu o Mordimerze, a gwarantuję, że się spodoba :-)

Voltarze, poprawiłam się! Masz Ty rację. Tak chyba lepiej..?

Sinestro, w sumie planuję już od dłuższego czasu sięgnąć po pierwszy tom... Chyba tak uczynię ;)

Prokris, ja już oceniłem, niech inni powiedzą, co o tym sądzą.

Chyba jest napisane, ze to nie recenzja? W tytule nawet.

Pisze się: Mordrimer! No i muszę rozczarować autorkę zdegustowaną - Piekara kończyć nie zamierza. Ma być jeszcze tom z czasów młodości zdaje się inkwizytora;

Faktycznie, nie zwróciłem uwagi na tytuł :D Proszę o wybaczenie ;)

szoszoon: na bogów, to dwa istniejące nie wystarczą? :P Osobiście uważam, że następne ewentualne tomy o młodym inkwizytorze powinny być albo miażdżące, albo o kimś zupełnie nowym, bo zbyt intensywna eksploatacja dobrej postaci może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego :(

W pierwotnej wersji artykuł ten był zatytułowany "recenzja", korzystając z czasu na edycję, zmieniłam na obecny. Bo Volthar miał rację:)

Do Szoszoona, chyba mam jeszcze chwilę na edycję, zaraz poprawię.

Pan Piekara skundlił niewiarygodnie swój prześwietny cykl o Mordrimerze. Nic, tylko usiąść i płakać. Albo po prostu nie czytać więcej i sie nie stresować:)

Ja odpadłam już po pierwszym tomie i wiem jedno, nigdy więcej nie sięgnę po nic pana Piekary. Po książkę sięgnęłam przypadkiem, włócząc się po bibliotece i zastanawiając co przeczytać. Zachęcił mnie opis na okładce. Jednak po przeczytaniu ksiązki stwierdziłam, że spodziewałam się calkowicie czegoś innego, przede wszystkim ambitnego, a nie jakiejś glupkowatej przygodówki. Całe szczęście język był tak prosty, że książkę mógłby przeczytać nawet przedszkolak, więc jakoś szybko mi poszło. Jednak ten swoisty niesmak jaki pozostał po tej książce sprawił, że będę unikać innych książek tego pisarza. To tylko moja opinia, bo wielu ludziom się podobają jego książki, ale dla mnie to takie miałkie i ma w sobie coś odpychającego. Nie potrafię tego za bardzo sprecyzować.

Eee...Szoszoonie, niestety ale nie poprawię Mordimera na Mordrimera, bo słuszności w tym względzie, jak się okazuje nie masz. Zajrzyj na okładkę książk chociażby....Ja sprawdziłam:)

Elleth: nie wiem, czy do końca zrozumiałam, co masz na myśli, bo właśnie na tym to polega, że Mordimer jako całość ma być odpychający, taki jest "urok" tych opowieści. Jednym to przypada do gustu, innym nie. Osobiście nie wszystkie części historii o inkwizytorze mi się podobały. Ważną rzeczą jest to, od jakiego tomu zacznie się czytać - ktoś, kto sięgnie po któryś prequel zamiast najpierw po "Sługę Bożego", nie załapie o co chodzi albo przestraszy się i rzuci w kąt, zawiedziony i zrażony. Poza tym, rozrywkowe przygodówki z wrednym głównym bohaterem po prostu trzeba kubić :) Jeśli Mordimer Ci się nie spodobał,zaklinam Cię, nie zrażaj się do pana Piekary i zaglądnij do "Charakternika" - powieśc napisana jest zupełnie inaczej. Jeśli również nie przypadnie Ci do gustu, to trudno, poddam się i nie będę więcej namawiać ;-)

Prokris - zwracam honor, to r gdzie indziej mi się uwidziało:)

Wiecie, nie ma co się zrażać do autora po jedej książce... gdybym, dla przykładu, przeczytał najpierw "Żmiję" ASa, analogicznie mógłbym po wiedźmina czy trylogię nie sięgnąć w ogóle. Sam przed laty zraziłem się Kresem po jednej durnej książce o szpadzie i piekle (nie pamiętam tytułu), albo Rafałem Dębskim po "Kiedy Bóg zasypia". Przeczytałem potem parę innych ich tekstów i w sumie nie piszą najgorzej. Nawet całkiem, całkiem.

Czytałem ten tom i mnie dla odmiany się podobał. Macie rację, że Piekara niepotrzebnie powtarza niektóre opisy, ale widocznie ten typ tak ma. Domyślam się, że piekara może zabezpiecza się w ten sposób przed niezrozumieniem ze strony czytelnika, który nigdy nic o inkwizytorze nie czytał i przypadkiem sięgnął po tą książkę. Czy ta maniera jest nużąca? Gdyby ktoś próbował przeczytać wszystkie tomy po kolei to może i by to męczyło, ale w przeciwnym razie nie ma z tym problemu.

sinestro, ale 'charakternik' to taka trochę mniej udana powieść Komudy napisana przez Piekarę. to już lepiej sięgnąć po 'ani słowa prawdy'.
a najnowszy Morduś faktycznie, nie umywa się do poprzednich części. to mogła być książka o dowolnym bohaterze. w 'wieżach do nieba' [bardzo dobrych] dowiedzieliśmy jak młody Morduś nabierał swoich późniejszych przyzwyczajeń, jak nabierał właściwej mu pokory i cierpliwości, skąd jego ulubione teksty, te o 'pokornym słudze' i ten o 'kubku wody i pajdce chleba'. a 'ja, inkwizytor. dotyk zła' to po prostu dwa dobre teksty, których bohaterem mógł być ktokolwiek. szczególnie 'mleko i miód'. ale ja mimo wszystko kupię następne książki Piekary, bo kurde, lubię jego pisanie.

Ja czytałam właśnie Sługę Bożego. Nie wiedziałam co to jest, ale zaciekawil mnie opis na okładce na temat jednego epozodu - że ktoś tam odkrywa związek swojej osoby z jakimś starożytnym demonem i czy wytra w wierze. Coś takiego, nie pamiętam już dokładnie, bo to było dość dawno :) No i fajnie, pomyślałam, zapowiada się coś ambitnego. I jakież było moje rozczarowanie, kiedy okazało się, że ten związek z demonem polegał na głupkowatej rozmowie z nim w jakimś innym wymiarze. Zero klimatu. Ale oczywiście to wyłącznie moja opinia! Każdy oczekuje od prozy czegoś innego, bo ma inny rodzaj wrazliwości i inną osobowość (taki truizm). Toteż nie twierdzę, ze ta historia jest beznadziejna i w ogole. Po prostu do mnie nie trafiła. Poza tym ten świat...jest tak wykreowany jakby go w ogole nie było. Wszystko jest dla mnie po prostu zbyt malo wyraziste ;)

czy wytrwa*
epizodu*

Edycja postów!!

baranek: "...ale ja mimo wszystko kupię następne książki Piekary, bo kurde, lubię jego pisanie." - czuję dokładnie to samo.

Dotyku zła jeszcze nie czytałem, mam jednak taki zamiar. Pamiętam jak dziś pierwszą książkę  z cyklu o Mordimerze. A ściślej rzecz ujmując pierwsze jej strony - trochę mnie zniechęciły. Gdzieś w połowie książki nie mogłem już porzucić czytania. Styl może bardzo charakterystyczny, ale mi się podoba. Raczej nie zawierzę jednostkowej opinii i sięgnę po tą pozycje gdy tylko czas pozwoli.

Wiecie, wszystko zależy od tego, czego oczekujecie od danej książki. Jeśli tylko rozrywki,to pozycja jest idealna. Ale pisanie wyłącznie dla rozrywki (i kasy w przypadku autora), to jak dla mnie trochę za mało.

Czytanie w kółko o tym samym (mam już takie wrażenie po prostu) nuży i psuje radość czerpaną z czytania.

Dobrze, że na wstępie pojawiło się zastrzeżenie "bardziej opinia niż recenzja", bo recenzją faktycznie nie da się tego nazwać. Bardziej chyba do Hyde Parku by pasowało w obecnej formie, ale co tam.

Ja czytałem, tragedii nie widzę, choć rewelacji też nie. Faktycznie, ciągłe dublowanie pewnych opisów wkurza.
Kto wyłapał nawiązania do Robin Hooda?:D

Acha, jedna niekonsekwencja mnie ciekawi. Otóż Jezus podbił Imperium Rzymskie, przerobił je na Państwo Jezusowe, które przetrwało do czasó Mordimera. Zatem jakim cudem w powieściach mamy de facto kopię tworu o nazwie Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego? Jak Niemcy mogą w nim odgrywać dominującą rolę? Przecież za czasów Jezusa Germanie byli tylko barbarzyńcami. Później też raczej nie podbili tego Jego imperium - to raczej sami zostali podbici.

Nowa Fantastyka