Profil użytkownika


komentarze: 12, w dziale opowiadań: 12, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję za przeczytanie. :)

W tych opowiadaniach (z Dropia), przyjąłem taką alkoholową konwencję i trudno mi już było wyzwolić bohaterów z przyzwyczajenia i nadmiernego upodobania do alkoholu. Rozumiem Twoje znużenie – w innych światach postaram się nie popełniać tego błędu.

Spróbuj jednak, proszę przemóc się do drugiego opowiadanka – jest w nim parę ciekawych pomysłów i parę obserwacji na temat naszego pięknego świata, które może okażą się ciekawe, może inspirujące. ;)

Tekst czytałem pięć, może sześć razy. Ostatnio przed chwilą: trochę go ‘wygładziłem’, poprawiłem błędy stylistyczne i trochę powtórzeń słów. ;)

Opowiadania napisałem ok. 10 miesięcy temu, zaraz po przeczytaniu doktoratu Drexlera, więc z w miarę dobrym rozumieniem nanotechnologii (mechanosyntezy molekularnej), tekst oddaje w miarę dobrze ‘ducha’ tej nauki. Dokłada też parę pomysłów, zwłaszcza drugie opowiadanie – “Nano wojny”. ;)

 

Poprawiłem błędy na które zwróciłaś uwagę.

Dziękuje za przeczytanie. :)

Samo opowiadanie było / jest próbką bawienia się tematem, który dla ‘intelektualisty’ (nadmiar racjonalizmu), nieco pozbawionego romantycznej lekkości Novalisa, może okazać się klęską: czyli tematu miłosnego. W absurdalną konwencję podwarszawskiej wioski spróbowałem wrzucić prawdziwą miłość w stylu Tankreda i Kloryndy, Tristana i Izoldy, czy Romea i Julii, przerabiając stary temat w nieco żartobliwe ujęcie miłość AI-a do kobiety (Aldony). Tylko inaczej niż u wcześniej wymienionej szóstki bohaterów, William, nieszczęśliwie / szczęśliwie zakochany, odzyskuje, a właściwie znajduje swoją ukochaną, dzięki ogromnej mocy obliczeniowej i wsparciu przedstawiciela zaawansowanej cywilizacji (Mroczny Sergiej).

Opowiadanie miało być optymistyczne: będąc świadomym i wolnym zawsze można kochać, i tak działać, żeby połączyć się z ukochaną / ukochanym. Miało też być, na przekór opowieściom o miłościach opacznych, np. Tezeusza i Ariadny, faktyczną realizacją miłości. ;)

William to nawiązanie do genialnego autora genialnych sztuk i założyciela teatru Globe. ;)

Pewnie spróbowałem w to malutkie SF zapakować zbyt dużo treści, ze szkodą dla przekazu. ;)

 

Poprawiłem tytuł.

Opowiadanie jest z zamysłem takim właśnie streszczeniem: sposobu na wydobycie się z pętli czasu, nieszczęśliwie / szczęśliwie zakochanego Williama (AI, nie android). Stąd pewnie wyszło mi tak mało dialogów.

 

Bardzo Wam dziękuję za przeczytanie tego opowiadanka i życzliwie recenzje.

Macie rację co do końcówki. Zamysł był taki, żeby długo przedstawiać tajemniczego mieszkańca Wólki Kobylańskiej, wprowadzić w błąd Czytelnika co do jego “osobowości”, a potem w bardzo krótkiej końcówce zaszokować poprzez kompletne odwrócenie zbudowanej wcześniej opinii. Chyba zabieg przez swoją zbytnią skrótowość nie do końca się udał.

Co do wiejskiego uniwersum dropiańskiego, to rzeczywiście odważyłem się wrzucić tutaj jeszcze jedno opowiadanie (”Inwazja”). Tak zupełnie z rozpędu powstało ich, z tego “uniwersum”, trzydzieści cztery. ;) Niektóre są nawet taką trochę lepszą grafomanią, bo przecież człowiek jest stworem wyuczalnym. :)

Dziękuję za przeczytanie opowiadania. :)

Pisząc to opowiadanko miałem w głowie masę pomysłów na to, co chciałbym jeszcze zrobić z mieszkańcami imaginacyjnego Dropia. Więc gdybym bez żadnych hamulców wykorzystał absurd nie zaistniałoby to wiejsko – bimbrowo – kosmiczne “uniwersum”. I faktycznie udało mi się wyfantazjować Drop, parę wiosek wokół, Mazowsze i nawet miasto stołeczne w wersji technologicznie, fantastycznie, obyczajowo, a nawet moralnie przemienione od ciągłych afer z kosmitami. W sumie dobra zabawa (dla piszącego). ;)

Zgadzam się jednak, że mogłem to napisać w bardziej zdyscyplinowanym absurdzie i nie został on do końca ‘wysycony’.

Jeśli chcesz mogę specjalnie dla Ciebie napisać to od nowa, z absurdem “na całego”. :)

Liczyłem na bardziej merytoryczne uwagi. Nie chcę przez to powiedzieć, że uwagi redakcyjno-językowe nie są cenne. Są cenne. Jednak, po pierwsze, to opowiadanie nie jest przygotowywane do druku – gdybym postanowił je wydrukować, włożyłbym należycie wielki wysiłek w redakcję, ale nie planuję wydawać, więc nie wkładam. ;) Ponadto nie ma tekstu, lub bardzo rzadko zdarza się taki, który się wybroni się przed krytyką redakcyjną. Zawsze znajdzie się jakiś “potwór”, jakieś “było” w nadmiarze, lub inna tragedia przecinkowa. Jeśli piszesz, to na pewno udałoby mi się „coś” u Ciebie znaleźć, co bym poprawił, „zsynonimizował”, albo ulepszył stylistycznie. Ważna robota, ale nie merytoryczna.

Więc redakcja fajnie, warto o tym pisać, ale bez przesady, no i dlaczego tak mało merytorycznej krytyki?

Już wyjaśniam, co mam na myśli przez “merytoryczne”: a) detal, b) ogół.

AD a) Spodziewałem się, że ktoś wytknie i pobawi się takimi błędami jak np. “plazma” u Chińczyków. Biorąc pod uwagę, że do utrzymania takiego obiektu (plazmy) jest potrzebne bardzo silne pole elektromagnetyczne, a takie generatory aktualnie nie istnieją, to jest to po prostu błąd merytoryczny. Takie “obiekty” da się utrzymać w akceleratorach, ale nie pewno nie w przestrzeni poza nimi. ;) Ponadto chińskie know-how wojenne nieznacznie ustępuje amerykańskiemu, ale nawet oni (amerykanie) nie posiadają takiej technologii i zapewne bardzo długo nie będą posiadali. Można oczywiście uznać, że jest to SF w stylu Verne, czyli rodzaj futurystyki (Verne w przeciwieństwie do Wellsa przedstawiał rzeczy techniczne wykonywalne w przyszłości, np. statek podwodny – Nautilius, lot na Księżyc, w czasach gdy królowały żaglowce, parowce i balony), jednak trochę tu brakuje spójności.

Podobnie tunel “transsolarny”, z którego wylazł wielki potwór. Taki obiekt do transportu wielkomasowych obiektów zużywałby najpewniej ogromne ilości energii, jak mógł powstać przez rozrośnięcie się brzózki? Zabawne, ale nie mógłby. Można rzecz jasna uznać, że jest w to zamieszana jakaś nowa “siła” kosmiczna, opisana przez nową fizykę. A więc fantastyka w stylu Wellsa, czyli rzeczy aktualnie i w przyszłości najpewniej niewykonywalne (jak np. wehikuł czasu), jednak tu przedstawione bez należytego wprowadzenia i wyjaśnienia.

Jest więc co krytykować i w czym szukać obszarów do ulepszenia. Na szczęście w późniejszych opowiadankach z tego pijackiego “uniwersum” jest więcej odnośników do nanotechnologii (konstrukcja maszyn molekularnych), komputerów DNA, sieci neuronowych (konstrukcja dosyć dziwnych systemów eksperckich / AI) i masy nowinek technologicznych z wyciągniętymi konsekwencjami w przyszłość (chyba bez przynudzania i w stylu Lema, ale milion sto osiemnaście tysięcy razy gorzej).

AD b) W tym opowiadanku pojawia się stary problem kosmiczny, ale w miarę dowcipnie poprowadzony. Otóż istoty, lub istota z kosmosu trafia na Ziemię i specjalnie na to nie zwraca uwagi, zajęta swoimi sprawami. Można to poprowadzić mistrzowsko i patetycznie, jak u Strugackich, albo humorystycznie i filozoficznie jak u Lema. Ja wybrałem zabawę. Tylko pojawiają się pytania – dlaczego zwykłe zwierzę hodowlane ma takie systemy zabezpieczające wypas, jak je zabrało ze sobą na Ziemię? itd.

Na coś takiego liczyłem na tym Forum: że dowiem się czegoś merytorycznego, co pozwoli mi zrozumieć czy pomysły które mam są fajne, zaskakujące, lub głupie, sztampowe, wtórne i niedopracowane. ;)

Co do alkoholu, to ten świat jest mieszanką bimbru, “naturszczyków”, kosmitów i futurystycznych technologii, lub komiczno-zabawnych zdarzeń. Takie “uniwersum” z wódą. W kolejnych opowiadankach bimber miesza się i leje jak wino na sympozjonach u starożytnych Greków. Więc próba uczynienia moich bohaterów abstynentami zakończyłaby się niepowodzeniem i po prostu (ci bohaterowie) wyśmialiby nas (bardziej Ciebie, bo ja im nie bronię pić), i w jakiś sposób pewnie złamaliby „prohibicję”.

Co do usunięcia Mrocznego Sergieja (przy okazji to przedstawiciel rasy III typu według Kardaszowa) i paru innych rekwizytów, to taka kastracja dałaby inną “bajkę”, inne “uniwersum”. Ale przynajmniej “jastrzębie” wypadły, zresztą chyba musiały, bo potwór wszystkie je zniszczył. ;)

Zapewne przy Twojej wrażliwości językowej, zwróciłaś uwagę, że kluczowe słowo tej odpowiedzi to: „merytoryczny”. Mam tu na myśli znaczenie słownikowe, za słownikiem PWN-u: „merytoryczny «dotyczący treści sprawy, a nie jej strony formalnej»”.

Poprawiłem. Lepiej, dzięki temu się czyta ten fragment. Przed zmianą przypominał jazdę po wyboistym bruku, a teraz chyba mniej trzęsie. ;)

Podobnie pozostałe dwa defekty.

Drugie opowiadanie rzeczywiście dodałem zbyt szybko. Zamysł był taki, żeby pokazać, że może zbyt szybkie zakończenie “Mrocznego” ma swoją kontynuację w innym opowiadanku z tego samego mazowieckiego świata. Obiecuję trzymać dyscyplinę i nie zaśmiecać (za bardzo) forum kolejnymi tekstami. ;)

Bardzo dziękuję za wszystkie uwagi i przede wszystkim za przeczytanie tego opowiadanka. Widzę, że mam nad czym pracować, a uwagi są merytoryczne i zasadne. Są też pomocne. Dlatego odważyłem się dodać jeszcze jedno opowiadanko z Dropia. Licząc, że ktoś z Państwa zechce je również przeczytać.

Nowa Fantastyka