- Opowiadanie: tfurca - Soniki - Morfologia i anatomia

Soniki - Morfologia i anatomia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Soniki - Morfologia i anatomia

Oto kontynuacja rzeczy o sonikach. Aby zrozumieć poniższy tekst, warto najpierw zapoznać się z "Dziejami"

 

Jak już wspomniano, soniki stworzone są z bezmaterii, a co za tym idzie ich budowy nie da się opisać słowami, co najwyżej śpiewem lub kaszlem. Przede wszystkim wszelkie tego typu istoty nie dysponują kształtami w naszym rozumieniu. Wynika to z faktu, że występują w nieco innych wymiarach niż nasze trzy. Z całą pewnością posiadają jednak organy, których funkcje jesteśmy w stanie pojąć.

 

Żeby żyć, sonik musi jeść, czyli pobierać energię. Uważny czytelnik wie już, że energia ta pochodzi z dźwięku. Co więcej, w świecie soników nie istnieją źródła dźwięku, muszą je więc importować z pozaprzestrzeni. Dźwięk, który doń dociera, jest mocno powykręcany, zszarzały, zmętniały, częstokroć robaczywy, przetłuszczony i nadgniły, nierzadko poszarpany, rozerwany, poprzecierany i prawie zawsze zagłuszony, dudniący i cuchnący. Dla receptorów sonicznych brzmi to niezwykle apetycznie. Gdyby jakiś sonik przeczytał to zdanie, z pewnością dostałby ślinotoku (oczywiście w przenośni, bo one nie wytwarzają śliny, tylko siorbatkę).

 

Dźwięk wpadający w obszar żerowania przechwytywany jest przez ogromne uszyska – niezwykłe urządzenia, które potrafią osiągać niemal 108 procent objętości oraz 113,7 procent masy osobnika. Wachlując nimi, sonik nawiewa w swoją stronę fale akustyczne, a gdy te już dotrą we właściwie miejsce, czyli mięsiste worki uszne, przy pomocy zębatych gruczołów dzielone są na częstotliwości, natężenia i tonacje, a następnie rozprowadzane do odpowiednich receptorów. Samym rozprowadzaniem zajmują się falujące włosy, porastające gęsto wnętrze ucha. Uchacha!

 

Poszczególne receptory wyspecjalizowały się w odbiorze ulubionych dźwięków. Są takie, które trawią jedynie arie operowe, inne zaś sycą się bębnieniem palcami po biurku, albo drapaniem paznokciem po tablicy w szkole. Niektóre uwielbiają rzężenie konającego, któremu poderżnięto gardło, specjałem dla innych jest odgłos, jaki wydają ryby neonówki podczas oddychania. Syki, szmery, sapania, warkoty, chroboty, jęki, postękiwania – za każdy dźwięk odpowiadają inne receptory. Chrząknięcia na lewo, szelesty na prawo, a środkiem kaszel płynie. Tu piłowanie, tam zgrzytanie. Miejscówka dla klaksonów, parking dla pisków, przystanek dla szumów. Górą fruną westchnienia i świergoty, dołem płyną bulgoty i gulgotania. Zaułkami przemykają trzaski, skrzeki, bęcki i klekoty, głównymi arteriami ryki, tumulty i zawodzenia.

 

Na pierwszy rzut oka wydaje się to nieco chaotyczne. Po dokładniejszym przyjrzeniu, przekonujemy się, że chaos jest totalny. A ponieważ chaos był na początku, możemy zaliczyć soniki do istot pierwotnych, albo zwyczajnie do pierwotniaków. Sugerowałoby to przynależność do protistów zwierzęcych (protozoa), ale to nieprawda. Oznaczałoby to bowiem, że są to istoty jednokomórkowe, a przecież soniki są wcalekomórkowcami. Znajomy biolog z pewnością Wam to wytłumaczy.

 

Kiedy dźwięk dotrze do miejsca przeznaczenia, receptor dostaje drgawek. Potem podskakuje z radości, robi fikołki i bije brawo. Dzięki temu dźwięk zostaje roztarty na papkę. To pierwszy etap trawienia. Efektem ubocznym jest lekkie skołowacenie osobnika i jego przymulenie. Należy pamiętać, że sonik upolowany podczas posiłku nie nadaje się do spożycia.

 

Papka, dobrze przyprawiona i przyozdobiona plasterkami cytryny, jest następnie faksowana do żołądka sąsiada. Trwają badania nad zrozumieniem istoty tego zjawiska. Wiemy tylko, że żołądek sonika nie jest tym, czym nasz. To zwykły zapachowy worek na śmieci.

 

Oprócz wymienionych narządów sonik posiada też pęcherz zbudowany, podobnie jak u lęgniowców, z komórczakowatych strzępek, wypełnionych glutaminianem sodu i smarkanianem potasu. Pęcherz służy do biegania jak kot, przez co sonik może się poruszać. Ma też wątrobę, dzięki czemu coś mu może leżeć na wątrobie. Dysponuje wreszcie jedną nogą, nie może więc przepijać na drugą nogę. Posiada też jeszcze kilka innych narządów, ale nie chce mi się o nich teraz pisać.

 

Więcej na http://e-story.bugs3.com/

Koniec

Komentarze

Cholercia, znowu bez sensu i znowu mi się podobało.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A kiedy będzie, drogi tfurco, coś o brzdąklach, blisko, wbrew pozorom, spokrewnionych ze sonikami?  

Pośmiałem się, a to zdrowo o tej porze. Dziękuję.

Brzdąkle wcale nie są spokrewnione z sonikami, tylko mają wspólnych przodków (jak my i małpy). Problem w tym, że w przeciwieństwie do naszych bohaterów, nie przefiltrowały się do warstwy imaginatoryjnej (były zbyt tęgie) i zapadły się w żółte dziury. A ponieważ żółte dziury nie zostały jeszcze odkryte, trudno prowadzić badania nad brzdąklami. Zatem wolę na razie skupić się na badaniu zachowań seksualnych soników.

CZekamy zatem na kolejny referat w sprawie tak ekscytującej jak seks soników!

Pozdrawiam z uśmiechem 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Aaa, jak zachowania seksualne, to czekamy, czekamy...  :-)   A eksploratorów pogoń porządnie, niech te żółte dziury odkryją!

Sympatyczna opowiastka.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka