- Opowiadanie: Jack Rayan - Pamięć kontrolowana

Pamięć kontrolowana

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pamięć kontrolowana

Impuls wytworzony przez komputer umieszczony w jego mózgu rozszedł się szybko po całym organizmie, brutalnie stawiając jego posiadacza na nogi. Okulary położone na szafce obok łóżka migotały na czerwono. Mimo, że po śnie powinien czuć się wypoczęty, myślał, że głowa mu eksploduje i zbrudzi zawartością wszystko dookoła.

 

– Pieprzyć to – stwierdził i sięgnął po tabletki, bez których nie mógłby normalnie rozpocząć dnia.

 

Prysznic, toaleta i ubranie się nie zajęły mu trzech minut. Kiedy założył okulary nastąpił proces synchronizacji. Ekran przyssał się do twarzy i połączył z cyber-mózgiem. Wtedy wyskoczył napis na oknie: „Otworzć?”. Myślą wyraził zgodę. Roleta podniosła się i pozwoliła mu spojrzeć na miasto.

 

Okulary wytworzyły filtr, aby świat poza domem wydawał się jaśniejszy. Niektóre budynki były zasłonięte jakąś grafiką, wszyscy ludzie zaś uśmiechali się w dokładnie ten sam sposób.

 

W końcu odsunął się od okna i wyszedł z mieszkania. Nie trafił kluczem do zamka, ponieważ cały widok zasłoniła mu bezpośrednia wiadomość od Centrum Cenzury Pamięci. Komunikat był wyjątkowo krótki: „Dziś zaczynasz pracę o 7:00”. Dzień zaczynał się gorzej niż zwykle.

*

 

Taksówkarz wyglądał na zmęczoinego. On przynajmniej pamięta coś poza podróżą z domu do Centrum i z powrotem. Deszcz niemiłosiernie siekał pieszych. W ich okularach, działających na bazie lustra weneckiego, odbijały się szare bloki. Tylko w ten sposób można było poznać świat bez kolorowych reklam i ulic rozświetlonych masą neonów. Natężenie barw i reklamy bez przerwy atakowały jego wyświetlacz nie pozwalając choćby na krótką drzemkę. Szkoda.

 

Jedna z nich przypomniała, że zdejmowanie okularów na zewnątrz jest zakazane.

 

Kredyty zostały przelane na odpowiednie konto, kiedy zamykał drzwi taksówki. Szybkim krokiem, omijając kałuże, wszedł do Centrum Cenzury Pamięci.

*

 

Usiadł wygodnie w fotelu. Kobiecy głos poprosił go, żeby zajął odpowiednią pozycję. Przyłożył dłoń do szkiełka odczytowego. Komputer, jak zwykle, najpierw poddał ekspertyzie stan jego organizmu.

 

– Spać. – Jęknął, zamykając oczy.’

 

– Pański mózg jest przeciążony, mimo bardzo dobrych wyników, który uzyskał pan na testach – stwierdził kobiecy głos, jakby komentował jego słowa.

 

– Zauważyłem. Kontynuuj operację!

 

– Agent Osyvies Hersel. Od tej pory pańska pamięć jest własnością Centrum Cenzury Pamięci. Plik zostanie zarchiwizowany i odzyskanie go będzie poza pańskimi uprawnieniami. Czy zgadza się pan na operację modyfikacji pamięci?

 

– Tak – odpowiedział, prawie chrapiąc.

 

– Pański chip pamięci otrzyma w tej chwili dostęp do wszystkich plikównagranych przez niego i będących własnością Centrum Cenzury Pamięci. Wraz z zakończeniem zmiany, wszystkie dane nagrane od tego momentu zostaną przeniesione na serwer Centrum.Aby rozpocząć, wciśnij czerwony przycisk.

 

Osyvies nie słuchał już głosu komputera, tylko nerwowo naciskał przycisk w fotelu. W końcu szkiełko odczytowe zaświeciło się na czerwono. Poczuł lekki ból z tyłu głowy.

 

Za osiem godzin wyjdzie z tego miejsca bez żadnych wspomnień.

*

 

– Zobacz, mamo! Ten bezdomny zasnął! – Krzyczała dziewczynka, skacząc wokół matki

 

– Zostaw go! I przestań w końcu skakać, bo zniszczysz okulary i będziesz miała problemy!

 

– Będę skakać – odparła dumnie.

 

– Idziemy do domu! Ojciec ci pokaże, co znaczy „mieć problemy”!

 

Nasilający się opad deszczu i krzyk dziecka zbudził Hersela. Otoczyła go już mała grupka gapiów. Przetarł okulary i spojrzał na oddalającą się matkę z dzieckiem. Numer indentyfikacyjny krążący nad głową kobiety został wysłany do Centrum Skarg.

 

– Teraz obie będziecie miały problemy – stwierdził triumfalnie i ziewnął

 

– Nic się panu nie stało? – odezwała się jedna z otaczających go osób. – Człowiek śpiący na ławce po środku targu w dodatku kiedy pada deszcz to nie codzienny widok.

 

Osyvies bez słowa wstał i ruszył przed siebie. W rogu pola widzenia wyświetlił zapisy ostatnich paru minut z chipów pamięciowych otaczających go ludzi. Wszystko poszło do kosza. Zdążył jeszcze usłyszeć za sobą zdziwione jęknięcia.

 

Nagle wyświetliło się połączenie przychodzące z Centrum Cenzury Pamięci.

 

– Kto kasuje masowo pamięć ludzi? I to jeszcze w największym tłumie? Czy ty w ogóle czasem myślisz, Hersel? – Szefowa, jak zwykle, pominęła wszystkie zwroty grzecznościowe i przeszła do sedna sprawy.

 

– Wcale nie nadużywam uprawnień! Wszystko w służbie narodu!

 

– Nie ziewaj mi do ucha, palancie! Słuchaj, tylko dlatego cię jeszcze nie wyrzuciłam, że miałeś najlepsze wyniki na testach i zawsze doprowadzisz sprawę do końca. Ale jeszcze raz zaśniesz w pracy, wylatujesz, a skarga leci prosto do odpowiednich organów. Zrozumiano?

 

– Oczywiście – odparł już pokorniej Osyvies

 

– Więc do roboty!

 

Ikona połączenia zniknęła, lecz od razu pojawił się krótki tekst i zdjęcie celu.

*

 

Mężczyzna ubrany w biały fartuch obojętnie położył talerz na tacę klienta. Ten patrzył chwilę na swoją skromną porcję, lecz w końcu, zrezygnowany podszedł do stolika. Sprzedawca już zmierzał w stronę baru, kiedy mały chłopiec pociągnął go energicznie za fartuch.

 

– Ma pan może coś do jedzenia?

 

Dziecko nie miało butów, a za ubranie robiły mu jakieś nędzne szmaty, o braku okularów już nawet nie wspominając. Sprzedawca zamyślił się i wzruszył ramionami.

 

– Sam nie jestem specjalnie syty, kolego.

 

Smutne oblicze dziecka wywołało na nim jednak zbyt duże wrażenie.

 

– Poczekaj tu!

 

Chłopczyk stał pomiędzy stolikami, przebierając nogami i nerwowo rozglądając się dookoła. Gdziekolwiek spojrzał, wszyscy odwracali wzrok z wyjątkiem jednego, wysokiego pana w płaszczu. Pan uśmiechnął się do chłopczyka i chyba nawet mrugnął okiem. Przez te okulary nie gdy nic nie wiadomo.

 

Sprzedawca szybkim krokiem opuścił bar. Pod pachą miał schowaną papierową torbę.

 

– Trzymaj – powiedział, wręczając chłopcu pakunek, który ledwo mógł objąć go rękami. – Zmykaj, zanim przyjdzie mój szef! I nie zapomnij podzielić się z kolegami!

 

Jeszcze krótką chwilę patrzył za chłopakiem. Pokręcił głową, głęboko wzdychając.

*

 

Ledwo powstrzymywał się, żeby nie biec. Nie chciał wypuścić torby, której dał mu pan. Nagle przypomniał sobie, że z szczęścia zapomniał podziękować. Odwrócił się by zobaczyć, czy sprzedawca już zniknął. Wciąż tam był. Coś jednak było nie tak.

 

Mężczyzna ściągnął okulary (jak on to zrobił?) i rozglądnął się. Wyglądał na przerażonego.

 

Huk sprawił, że jedzenie prawie wypadło mu z rąk. Sprzedwac klęczał, trzymając się za brzuch. Wokół niego rosła czerwona plama. Pan w płaszczu stanął przed konającym.

 

Dziecko zamknęło oczy, do których zaczęły napływać łzy. Huk powtórzył się parokrotnie. Chciał się ruszyć, lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa.

 

– Halo? Proszę otworzyć oczy!

 

Otworzył, ale to nie do niego mówili. Masa ludzi stała wokół sprzedawcy. Krew wraz z deszczem płynęła szybko do kanałów ściekowych. W oddali słychać było syrenę pogotwia.

 

Z tłumu wyłonił się pan w płaszczu. Nikt, oprócz chłopca nie zwrócił uwagi na to, że w jednej ręce trzyma wiertarkę w drugiej zaś miał schowany mały, kwadratowy przedmiot.

 

Chip pamięci.

 

– Cześć mały! Czy masz przypadkiem coś takiego w głowie? Miałeś już operację?

 

Spuścił wzrok i przycisnął torbę z jedzeniem do piersi.

 

– To niedobrze. Powiedziałbym nawet, że dla ciebie to bardzo źle.

 

Kierowca karetki słyszał strzał, kiedy przyjeżdżał na miejsce zdarzenia. Ludzie powiedzieli mu, że strzelano tylko raz. Dlaczego więc gość był tak podziurawiony? Niważne. Ciało sprzedawcy wziął do krematorium. Bezdomnego chłopca musiał pogrzebać sam. Nie miał numeru indentyfikacyjnego, więc prawnie nie mógł być skremowany. Ale chyba nie tylko numer jest ważny w człowieku, stwierdził, wbijając łopatę w ziemie ostatni raz.

*

 

Kobieta siedziała przy stalowym biurku szybko ruszając palcami po szybie znajdującej się przed nią. Osyvies stanął obok tak, aby mogła zauważyć jego obecność.

 

– O, Hersel! Dzisiaj wyspany? Nie? Miałam nadzieję, że znajdziesz w końcu łóżko w swoim mieszkaniu.

 

– Ha-ha-ha – stwierdził, po czym dosunął sobie krzesło i usiadł obok przełożonej.

 

Wygrzebał coś z kieszeni i położył na szkiełku odczytowym.

 

– Mówiłam ci, żebyś zawsze mył chip po wyjęciu go z głowy jakiegoś palanta! Może myślisz, że lubię sprzątać resztki mózgu?

 

– To się więcej nie powtórzy – odpowiedział obojętnie.

 

Szkiełko zaświeciło się. Obraz na szkle był teraz widoczny także przez okulary Hersela.

 

– Nie da się spokiować pliku. – Szefowa rzuciła Herselowi wściekłe spojrzenie.

 

– Jak to?

 

– Normalnie, palancie! Dlatego też nie mogłeś zhakować go podczas akcji i usunąć niepożądanego fragmentu. Chip jest modyfikowany przez piracki soft. Trzeba to wysłać do producenta, tylko oni mają kody umożliwiające sformatowanie tego gówienka.

 

– Nie możemy po prostu wyrzucić tego do kosza? – Wypowiedź przerwał dwukrotnie na ziewanie.

 

– Chyba nie wiesz, ile kosztuje taki sprzęt. Naszego państwa już nie stać na rozrzutność. Po sformatowaniu urządzenie trafi z powrotem do obiegu. Wiesz co, nie chcę cię tu już, idź do siebie i się wyśpij. Nie ma dla ciebie więcej roboty.

*

 

Ten sam taksówkarz, który zawoził go do pracy pojawił się przed siedzibą Centrum Cenzury Pamięci.

 

– Co się stało? Dlaczego tak wcześnie pan dzisiaj skończył?

 

– Nie mam pojęcia. – Zaśmiał się Hersel, rozsiadając się wygodnie na tylnej kanapie. – Takie uroki tej pracy.

 

– W mojej agencji też chcą wrowadzić coś takiego. Już chciałem złożyć wypowiedzenie, ale chyba da się do tego przyzwyczaić, prawda?

 

– Da się – powiedział po dłuższej chwili milczenia. Z jego głosu można było wyczytać coś wprost przeciwnego.

 

Jechali jeszcze chwilę nie rozmawiając. W końcu taksówkarz przerwał niezręczną ciszę.

 

– Słyszał pan o tym, co się stało na targu?

 

– Nie.

 

– Pracownik baru i jakiś bezdomny chłopiec zostali zastrzeleni. Bardzo przykra historia. Ludzie nie widzieli sprawcy.

 

– Straszne. – Przyznał Osyvies patrząc na coś, co było widoczne tylko dla niego. – Choć muszę przyznać, że takie rzeczy nie robią już na mnie wrażenia. Ale bezdomne dziecko? Gdybym mógł, zabiłbym sukinsyna na miejscu.

*

 

Hałas, jaki powodowała winda doprowadzał mieszkańców bloku do szału. Mimo wielu zgłoszeń nikt nie pojawił się, aby zobaczyć usterkę.

 

Widna zamiast ruszyć na wybrane piętro zaczęła poruszać się w dół.

 

– To chyba jakiś żart. Ja tylko chcę się wyspać. – Jęknął, grożąc wyimaginowanemu przeciwnikowi.

 

Winda jechała dłużej niż się spodziewał. Osyvies był pewny, że już minął pientro „-2”. A może to sen? Nie jest to takie niemożliwe, zważając na stan w jakim się znajdował.

 

W jednej sekundzie drzwi otworzyły się. Heresl usłyszał stanowczy, kobiecy głos.

 

– Ręce z głowę i nawet nie drgnij! – Lufa wycelowana wprost w niego była wyjątkowo dobrym negocjatorem.

 

W windzie zrobiło się tłoczno. Ktoś zatargał go do dobrze oświetlonego pomieszczenia. Wszędzie dookoła słychać było spokojne rozmowy, jakby porowania były tutaj na porządku dziennym.

 

– Gdzie jaj jestem , do cholery?

 

– Przyłóż rękę do szkieła!

 

Ktoś wcisnął mu pod nos charakterystyczne, okrągłe urządzenie.

 

– Nic ode mnie nie dostaniecie! W Centrum Cenzury Pamięci codziennie usuwają mi…

 

– Przykładaj, albo rozwalę ci łeb, Hersel!

 

– Skąd znasz moje imię?

 

Przyszył go nieznośny ból, kiedy ktoś wykręcił mu rękę. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Zdążył jednak poczuć znajomy chłód na dłoni.

*

 

Z trudem otworzył oczy. Po chwili uświadomił sobie, że leży na podłodze. W końcu postanowił wstać i zmierzyć się ze światem o którym zapomniał.

 

Dziewczyna wciąż w niego celowała.

 

– Operacja udana? – zapytał grubas, z tyloma tatuażami, że ciężko było stwoerdzić, jaki naprawdę ma kolor skóry.

 

– Nie wiem. – Dziewczyna nie spuszczała Hersela z muszki.

 

– Tak, znowu jestem z wami, Keris.

 

Słysząc imię dziewczyny, wszyscy odetchnęli głęboko. Keris rzuciła broń gdzieś w kąt.

 

– Już myślałam, że po tobie.

 

– Nic z tych rzezczy. – Osyvies przetarł mocno podkrążone oczy. – Tylko muszę się w końcu chwilę przespać.

 

Poczuł, ajk nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Po chwili stwierdził, że leży na kanapie. Parę osób stało wokół niego i żywo dyskutowało.

 

– Wracać do pracy! – rozkazał trochę zbyt mocnym tonem.

 

Usłyszał wielokrotne powtórzone „tak jest”. Została tylko Keris. Usiadło obok niego, kładąc mu na głowę mokry ręcznik.

 

– Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymasz. Wiem, że sam się na to zdecydowałeś, ale to za dużo. Nie sypiasz praktycznie w ogóle, możliwe, że przez zmieniany w pamięci zwariujesz…

 

– Keris…

 

– Możesz z tym skończyć. Mamy inne sposoby na walkę z władzą.

 

– Nie – przerwał jej zdecydowanie. – Ta akcja już tak dużo nam dała. Jeszcze trochę, a będę mógł z tym skończyć. Teraz tylko muszę odpocząć.

*

 

Dookoła krzątała się masa ludzi. Większość z nich krążyła między biurkami, lub pracowała na szybie. Z boku na kanapie spał kapitan Osyvies Hersel. Gruby mężczyzna i drugi z wielkimi okularami, które nie były interaktywne stanęli obok niego.

 

– Może go zbudzimy? – spytał gruby.

 

– Nie. Pierwszy raz od dawna mamy trochę czasu. Wiesz, że kapitan praktycznie nie sypia, od kiedy wkradł się w szeregi wroga.

 

Grubas przytaknął przyglądając się dowódcy. Wyglądał jak wrak człowieka.

 

– Nikt nie potrafi przemówić mu do rozsądku. Cztery modyfikacje pamięci dziennie to za dużo dla każdego. Mam nadzieję, że nie doczekamy się dnia, kiedy tego wszystkiego nie wytrzyma.

*

 

Zmęczona twarz kapitana pojawiła się za masą danych, wyświatlontch na szkle. Keris ściągnęła okulary.

 

– Wyspany?

 

– Jak widać – odpowiedział wesoło. Jego wygląd świadczył jednak, że gdyby tylko mógł, nie opuściłby kanapy jeszcze przez długi, długi czas.

 

– To dobrze. – Znów założyła okulary i spojrzała na szkło przed sobą. –w bazie danych Centrum Cenzury Pamięci można znaleźć wiele ciekawych rzeczy. Choćby to. – Wskazała coś widoczne tylko dla niej. Osyvies mimowolnie się uśmiechnął. – chip pamięci zostało doebrany osobie, która propagowała pogląd o agresywnych działaniach policji.

 

– Wyrwali mu to z głowy. Podłe bydlaki.

 

– Został rozstrzelany na targu. Oczywiście nikt niczego nie widział. Akcja została ocenzurowana, dla bezpieczeństwa obywateli.

 

– Bydlaki – powtórzył.

 

– Przejdę do sedna. Chip był przerobionu, nie mogli usunąć danych, więc wysłali go do producenta. Powinien być w drodze. Wiesz, do czego zmierzam?

 

Kapitan zrobił spory łyk kawy i przecząco pokręcił głową.

 

– Myślisz, że możemy go jeszcze odzyskać? Ale po co? Nie wiemy, co było tam zapisane.

 

– Masz rację, ale na pewno nie chcieli, by to się wydało. Poza tym, wysunęli dosyć poważne oskarżenia. Znam się na tym. To co zobaczył, lub usłyszał musi być bardzo niewygodne dla rządu. Wyślę ci namiar na tą ciężarówkę. Zdobądź ten chip, być może będzie to coś, czego od lat szukamy.

 

– Ostatnio odnoszę wrażenie, że przejęłaś moje stanowisko. – Zaśmiał się i ruszył w stronę windy. – Uaktywnij tryb modyfikacji w mojej głowie. Może się mi bardzo przydać.

*

 

Klaksony mijanych pojazdów automatycznie ostrzegały go przed zbyt szybką jazdą. Samochód manewrował pomiędzy coraz liczniejszymy przeszkodami. Droga do celu była podświetlona na niebiesko. Osyvies wprowadził numer rejestracyjny i uruchomił wyszukiwanie.

 

Komputer w jego głowie skanował tablice otaczających go ciężarówek.

 

– No dalej!

 

Jedna z nich została otoczona niebieską poświatą. Włączył autopilota i wyznaczył trasę obok ciężarówki.

 

Kiedy już mijał się z celem, zobaczył kierowcę. Brodaty, starszy człowiek zuł gumę i wesoło kiwał głową w rytm muzyki grającej w radiu. Jedna z tych głupich, propagandowych piosenek.

 

– Przykro mi, stary.

 

Kierowca nagle uświadomił sobie, że przed chwilą słyszał pisk opon, a inna ciężarówka prawie się z nim zderzyła.

 

Gwałtownie obrócił kierownicą i spotkał się z barierkami. System stabilizacji cudem zatrzymał pojazd i nie pozwolił mu się obrócić. Hersel zatrzynał samochód. Szybko ściągnął okulary i założył kask. Interaktywna szybka zsunęła się na twarz.

 

Kierowcą już nie zaprzątał sobie głowy. Drzwi z tyłu pojazdu otworzył dzięki uprawnieniom Centrum Cenzury Pamięci. Wskoczył do środka i rozejrzał się. Po bokach stały specjalne szafki z masą szuflad. Na każdą przyklejone było oznaczenie.

 

– Jak ja znajdę to cholerstwo? – spytał sam siebie, po czym wyświetlił kod chipu z boku pola widzenia.

 

Tylko jedna szafka miała oznaczenie zaczynające się na „L483”. Otworzył ją zamaszyście i zaczął przeszukiwanie. Odgłosy syreny policyjnej wcale nie pomagały mu się skupić.

 

– Jest! – krzyknął i schował znalezisko do kieszeni wewnątrz płaszcza

 

Szybko wyszedł na ulicę. Dwóch mężczyzn z bronią w rękach podbiegało na miejsce wypadku. Hersel wyciągnął pistolet i posłał w ich stronę parę pocisków. Jeden z nich padł. Osyvies skrył się za ciężarówką. Seria przeszła po karoserii, na szczęście, przeciwpancernej.

 

– Opuść broń i wyjdź zza osłony! – nakazał czyiś głos.

 

Kapitan szybko wyjrzał. Przynajmniej pięciu ludzi w kamizelkach kuloodpornych. W rękach mieli karabiny z systemem stabilizacji, celowniki nafaszerowane elektroniką. Nie wiedział, skąd pojawił się ten oddział, szybko jednak uświadomił coś sobie. Użył systemu Centrum by otworzyć ciężarówkę.

 

Był spalony.

 

– Pokaż się z rękami w górze, a wyjdziesz z tego żywy!

 

Też coś. Zostałby zastrzelony w momencie, kiedy celownik żołnierza rozpoznałby go. Sytuacja była tragiczna. Ludzie zwalniali, aby przyjrzeć się akcji. Właśnie! Samochody!

 

Spojrzał na kobiecie, która przyglądała się mu z bezpiecznego miejsca w swoim samochodzie. Skierowała się w stronę grupy policjantów, po czym mocno przyśpieszyła. Przypuszczenia Hersela potwierdziły się wraz z krzykiem przerażenia i następującą po nich ciszą. Szybko wbiegł do swojego pojazdu i odjechał.

*

 

Targ, jak zwykle był zatłoczony. Ludzie przybywali tutaj aby kupić najpotrzebniejsze rzeczy za z trudem zarobione pieniądze. Nad ulicą krążyły obrazy informacyjne, oczywiście, niewidoczne bez okularów. Nagle wszstko zniknęło, reklamy przestały atakować umysły ludzi, zamiast tego pojawiło się jakieś nagranie. Rozmowy ucichły, wszyscy przyglądali się temu, co przedstawiał film.

 

Grupa policjantów wyprowadziła z domu kobietę. Para dzieci podążała za nią, płacząc. Jeden z policjantów krzyczał coś do kobiety, ale nie odpowiadała. Wyciągnął pistolet i zastrzelił ją na miejscu. Obraz rozmył się, operator kamery zaczął uciekać. Słychać było jeszcze dwa wystrzały. Nagranie zatrzymało się i przemówił kobiecy głos.

 

– Teraz zdejmijcie okulary i odpowiedzcie sobie na pytanie: Czy chcecie żyć w takim świecie.

 

Nagranie zostało przerwane, cała sieć padła. Nagle znajomy uścisk na twarzy zniknął. Ekrany masowo rozbijały się o ziemię. Teraz można było ujrzeć świat prawdziwy, bez filtrów, reklam i cenzury.

 

Bloki wyglądały, jakby zostały opuszczone. Niektóre z nich przechylały się już delikatnie. Śmieci leżały w bocznych uliczkach, place budowy zmieniły się z zapomniane ruiny. Gdzieniegdzie, pośród nich, leżały stare zwłoki.

 

Osyvies Hersel rozejrzał się wokół. Mimo okropnego widoku, uśmiechnął się.

 

– Keris miała rację. To było to, czego szukaliśmy.

Koniec

Komentarze

Pierwsze zastrzeżenie: przeczytałeś w ogóle ten tekst przed wrzuceniem? Pytam, bo literówek w stylu "doebrany", "zatrzynał", "stwoerdzić" czy "pientro" (mam nadzieję, że to literówka) jest całe mrowie. Zdarzają się też zdania brzmiące nieco niezręcznie.

 

Co się zaś tyczy strony fabularnej tekstu, to liczyłem na jakąś głębszą antyutopię. Wszechpotężny system okazał się dość słaby, skoro obaliło go nagranie przedstawiające policjantów zabijających kobietę na oczach dziecci.

Zafascynował mnie tytuł. Pomysł jest dobry, ja lubię takie cyber-socjo-apo-itp.

 

Początek Ci się udał, potem niestety jest znacznie gorzej. Chyba pisałeś to na szybko i nawet nie sprawdziłeś przed wrzuceniem tutaj. Wiem, to bardzo częsty błąd, niestety zabija nawet świetny tekst. Niezręczności językowe, błędy gramatycznie, literówki, zmienione w ostatniej chwili słowa, które sprawiają, że zdanie przestaje mieć sens ("Spojrzał na kobiecie" ???). Są tu tacy, którzy wytkną Ci jeszcze więcej.

 

Jeśli chodzi o fabułę, to, tak jak napisałam, początek mi się podoba, wprowadzenie w świat przedstawiony, tło wydarzeń, jest poprowadzone nieźle. Pierwszy zgrzyt pojawia się, kiedy zmieniasz punkt widzenia na chłopca-bez-chipa. Gubisz wątek i historia się rozłazi.

Zwrot, w którym okazuje się, że główny bohater jest tak naprawdę działaczem podziemia, rzeczywiście zaskakuje. To dobrze. Pomysł na modyfikacje pamięci w tym momencie jest wykorzystany w pełni. Punkt kulminacyjny, czyli odzyskiwanie czipa trzyma(-łby) w napięciu. "By" – gdyby nie literówki i błędy językowe. Sama końcówka... Niestety trochę zbyt przewidywalna, jakby napisana "na doczepkę".

 

Postaci są nieco "kwadratowe". Pewnie przez te dziury w pamięci. Trudno jest stworzyć konsekwentną postać, jeśli jej podstawową cechą jest to, że nie wie kim była kilka godzin temu. Jest tu trochę niedopowiedzeń, niejasności. Sytuacja z matką i córką, które "będą miały problemy", to zapowiedź zakończenia, w którym policjant zabija matkę dwójki dzieci. Brakuje tutaj jakiegoś wyjaśnienia, mocniejszego wskazania, że ten moment jest ważny. Wielu rzeczy można się domyślać, ale nie powinieneś wszystkiego zostawiać czytelnikowi, bo może on nie nadać opowieści znaczenia, o które Ci chodziło.

 

Ogólnie, tekst do solidnego dopracowania, bo warto. Koniecznie powinieneś pogłębić charakterystykę postaci. Może z tego być naprawdę niezła, prawie Dickowska schiza. Poczytaj Dicka. ;) I zawsze, zawsze czytaj tekst przed publikacją. Do zamęczenia.

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Pomysł nawet fajny --- ale wykonanie: kaszana. Za dużo literówek, skrótów myślowych. Początek rzeczywiście intrygujący, ale potem --- nie wiedzieć, czemu --- przyspieszyłeś i opisałeś wszystko po łebkach. A przecież w opowiadaniu wypłynęło tyle ciekawych problemów:
Kapitan szybko wyjrzał. Przynajmniej pięciu ludzi w kamizelkach kuloodpornych. W rękach mieli karabiny z systemem stabilizacji, celowniki nafaszerowane elektroniką. Nie wiedział, skąd pojawił się ten oddział, szybko jednak uświadomił coś sobie. Użył systemu Centrum by otworzyć ciężarówkę. --- ciekawa sprawa z zamianami pamięci i tym, że postaci się myli, kim jest i co robi. A napisane na odwal.

Warto by jeszcze raz przysiąść i przerobić tekst.

pozdrawiam

I po co to było?

Bardzo dziękuje wszystkim za cenne uwagi. Przyznam, że tekst napisałem na brudno, przepisałem na komputer i zapomniałem sprawdzić, stąd tyle błędów. Jako, że czas możliwości edytowania minął, wrzucę poprawioną, dopracowaną wersję osobno. Ciesze się, że przynajmniej pomysł się spodobał, bo to dla mnie najważniejsza część tego tekstu :-)

Nowa Fantastyka