- Opowiadanie: coszniczego - Czerwona zaraza

Czerwona zaraza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Czerwona zaraza

Rok 2012, Polska

 

Daniel dobrze wiedział, co oznaczają uderzenia w drzwi z samego rana. Trzej funkcjonariusze NKWD w antyterrorystycznych pancerzach i z kałasznikowami w rękach wpadło do mieszkania. Po kilku standardowych pytaniach o tożsamość i kilku ciosach w brzuch wyprowadzili związanego Daniela z bloku, tak samo jak resztę mieszkańców. Zebrali wszystkich na dziedzińcu osiedla, gdzie zapakowano ich do ciężarówek. Krzyk przerażonych dzieci, odebranych rodzicom, szlochanie kobiet, wrzeszczane przez megafon słowa komisarza komunistycznego, terkot automatów, mieszały się w głowie Daniela. Kątem oka zauważył kilku klęczących przy ścianie mężczyzn, którym wiązano na głowie czerwone opaski oraz kilku Czerwonych przy nich. Policjant z czapką komisarza odczytywał wyrok z małej książeczki. Chłopak nie widział egzekucji, wciąż poganiano ich jak bydło do wozów, słyszał tylko strzały oraz urwany krzyk kobiet. Któryś z żołdaków uderzył Daniela w głowę i chłopak upadł. Ktoś go podniósł. Nagle ktoś inny popchnął żołnierza, rzucając się do panicznej ucieczki. Czerwony podniósł automat, gruchnęła seria. Wniesiono Daniela do ciężarówki i położono. Ludzie patrzyli na siebie z przerażeniem, z głębi wozu słychać głośne modlitwy, tak głośne, że osoba je mówiąca naprawdę musiała wierzyć, iż sam Bóg przyjdzie jej z pomocą. Samochody ruszyły. Daniel otrząsnął się i usiadł na ławce obok brodatego mężczyzny. Współpasażer szepnął coś o rosyjskich gnojkach i ruchu oporu. Ale czy on w ogóle istniał?

 

Wiele osób zaczęło mówić po polsku otwarcie, zaczęli nawet krzyczeć. Jednak każde słowo było karane. Kilku więźniów egzekucja dosięgła za wcześnie. Daniel wyjrzał przez otwartą klapę ciężarówki na zewnątrz. Ich wóz śmierci jechał jako ostatni, za nimi było tylko kilka motocykli z żołnierzami i wojskowy jeep. Na ulicach panował chaos, nazywany w rządzie PRR stanem wojennym. Wszędzie można było słyszeć hasła z megafonów, nawołujące do całkowitego posłuszeństwa władzy. Metaliczny dźwięk z głośników zabrzęczał w głowie Daniela. Na pewno nie był to ludzki głos. Nikt nie mówiłby tak spokojnie i monotonnie ciągle powtarzając te same zdania.

 

Masowe kontrole, ludzie oddzieleni od innych metalowymi barierkami, wszędzie ludzie z naszywkami NKWD, wojsko i komisarze polityczni. Ktoś nie miał dokumentów, zabrano go pod ścianę. Komisarz sprawdzający papiery wyciągnął makarowa i przyłożył go do głowy nieszczęśnika. Daniel schylił głowę i zamknął oczy. Usłyszał tylko głuchy dźwięk strzału i odgłos upadającego na ziemie ciała.

 

Ciężarówka gwałtownie skręciła po czym zatrzymała się. Zabrzmiał rozkaz wysiadki. Czerwoni siłą wyciągali z wozów szamoczących się ludzi. Dzielono ich na grupy i prowadzono na plac, pełen kałuż i błota, odgrodzony od ulic barierkami. Masowa egzekucja, pomyślał Daniel. Powoli, systematycznie wiązano czerwoną chustą oczy skazańców. Pozostali oraz przechodnie mieli widzieć ich śmierć, ku przestrodze. Ubrany w strój wojskowy komisarz stanął przed pierwszym rządkiem straceńców i podszedł do jednego z nich. Demonstracyjnie wyjął pistolet i trzymał go nad głową człowieka. Wyraźnie rozkoszował się tą chwilą.

 

– Sukinsyn– syknął po rosyjsku ten sam brodaty mężczyzna z wozu, za co dostał po głowie. Rozległ się strzał i ciało nieszczęśnika upadło na ziemię. Komisarz wydał rozkaz i kilku żołnierzy odbezpieczyło kałasznikowy. Seria z broni maszynowej przeszyła ciała. Komisarz wskazał na następną grupę.

 

Żołnierz z maską, zakrywającą mu twarz, dostał coś od NKWD-zisty. Dopiero po chwili Daniel rozpoznał flagę, biało-czerwoną, taką samą jaką jego ojciec pokazywał mu potajemnie w książce wydanej w 1918 roku i jaką coraz częściej można było zobaczyć na ulotkach rozrzucanych na ulicach, które zbierali policjanci oraz na murach, ręcznie narysowane. Flaga wolnej Polski, Polski bez komunistów. Daniel nie potrafił jej sobie wyobrazić, było to dla niego niepojęte zjawisko. Cóż, urodził się pod okupacją, nie znał innego życia, ale miał nadzieje, że kiedyś on i wszyscy Polacy je poznają.

 

Żołnierz rozłożył flagę. Ta majestatycznie powiewała na wietrze. Czerwony przechodził z nią po całym placu. Nagle zatrzymał się i wyjął coś z kieszeni. Zapalniczkę. Mały płomień powoli objął flagę, a żołnierz znowu rozpoczął obchód. Czarny dym ze spalanej flagi unosił się w powietrzu. Zagrzmiała kolejna seria.

 

Brodaty mężczyzna obok Daniela wyprostował się nagle i zaczął nucić piosenkę. Później dołożył do niej słowa. Polskie słowa

 

-„Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy - nagle urwał i spojrzał na brzuch . Czerwona plama powiększała się coraz bardziej, a mężczyzna bezwładnie opadł na ziemię. I wtedy Daniel zrobił coś czego się po sobie nie spodziewał.

 

-„Co nam obca przemoc wzięła szablą odbierzemy”– skończył. Strzał przeszył mu bark. Daniel zachwiał się, ale nie upadł. Zaczął śpiewać głośniej. Wtedy kolejny strzał przeszył mu nogę. Chłopak jęknął i upadł twarzą na błoto. Czerwony stanął nad nim z wycelowanym pistoletem. I wtem cały plac zaczął śpiewać. Nie pomogły kolejne egzekucje. Ludzie nie mieli nic do stracenia, za to wiele do zyskania. Ktoś splunął na strażnika, inny wyrwał się z więzów i uderzył Czerwonego. Cały plac błyskawicznie objął ogień buntu. Czerwoni ustawili się w rzędzie wycelowali automatami w tłum. Ludzie nie cofnęli się.

 

Daniel nie zobaczył już tego. Skonał, w błocie i krwi tuż po rozpoczęciu buntu.

 

 

Koniec

Komentarze

Trzej funkcjonariusze NKWD w antyterrorystycznych pancerzach i z kałasznikowami w rękach wpadło do mieszkania
ludzie oddzieleni od innych metalowymi barierkami, wszędzie ludzie z naszywkami NKWD


Ogólnie to sam nie wiem, co o tym sądzić. Taka scenka bez szerszego kontekstu. To znaczy rozumiem, że miała być historia alternatywna, że Polska w 2012 nadal była pod okupacją radziecką (?), ale bez przedstawienia kontekstu wypada jakoś niemrawo.

Gdzieś występuje kilka powtórzeni (chodzi mi o tę flagę), ale ogólnie całkiem niezłe.

Napisane ok, ale dla mnie to jakby scenka (nieco przejaskrawiona) z II wojny światowej, Umschlagplatz. Zgadzam się z Kaelem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Są powtórzenia, np. "chłopak" i "komisarz".

" - Sukinsyn- syknął..." powinna być spacja po "sukinsynie".

"- Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy - nagle urwał i spojrzał na brzuch ." - tutaj natomiast spacje przed kropką trzeba usunąć.

Samo opowiadanie klimatyczne, dobrze się czytało.

Pozdrawiam.

Brakuje mi tutaj fabuły, scenka nakreślona całkiem sprawnie, choć odrobinę zbyt czarno biała jak na mój gust.

Kilka powtórzeń, drobna nieścisłość na początku, napisałeś "Zebrali wszystkich na dziedzińcu osiedla, gdzie zapakowano ich do ciężarówek", podczas gdy do ciężarówek zaczęto pakować ich później, a i to nie wszystkich, i odrobinę zbyt często zmieniasz podmiot jak na mój gust ( nie jest to błąd tylko coś co delikatnie szczypało mnie w oczy podczas lektury).

pozdrawiam

na emeryturze

"Czy polski patriotyzm

To umysłowa choroba?

Co każe bez przerwy rozmyślać

O trupach, powstaniach i grobach?"

Martin Lechowicz.

A tak mi się przypomniało.

Podoba mi się tempo tego tekstu. Dużo się dzieje, wszystko widziane oczami pojmanego, to buduje napięcie. Ale fakt, to nie opowiadanie tylko krótka scenka. Trudno się wczuć, bo choć tekst bardzo dramatyczny, dramatyzm szybko się kończy.

Słabo. Jako historia alternatywna nie przekonało mnie. W tekście występuje zbyt mało odniesień do współczesności, przez co, gdyby nie data na początku, pomyślałbym, że chodzi o czasy II wojny.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Nowa Fantastyka