- Opowiadanie: marks - Pojedynek [KRÓTKIE, nawet bardzo]

Pojedynek [KRÓTKIE, nawet bardzo]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pojedynek [KRÓTKIE, nawet bardzo]

[Chyba powinienem popracować nad edycją tekstu]

 

Nie spuszczając wzroku z Patona, wbijał skąpaną w posoce oręż głębiej, wspierając na niej

swoje ogromne cielsko. Gdy olbrzymie ostrze przebiło na wylot martwe ciało świątynnego strażnika i

zaczęło ryć w ziemi, Mahut zaśmiał się szalenie podnosząc głowę do góry, jakby składał dzięki

jakiemuś bóstwu.

 

– Już nie wstanie – powiedział swym grzmiącym głosem. Szybkim ruchem wyrwał z ziemi

Zarębacza, jakby to był polny kwiat, i skierował jego ostrze w stronę mnicha, który trwał jak martwy,

ze spokojem obserwując najmniejszy ruch barbarzyńcy. Mnich położył rękę na rękojeści zawieszonej

u pasa broni i powolnym ruchem, sygnalizując swój zamiar ponad dwu metrowemu kolosowi,

wyciągnął z pochwy miecz, którego ostrze otoczone było błyszczącą aurą, niby ognistą mgiełką.

 

– Ooooooo świeconcy miecz – zaśmiał się lekceważąco barbarzyńca – Nie pomoże – kiwał

przecząco głową, wykrzywiając przy tym usta – Mahut widział już takie, Mahut łamał już takie… na

pół – machnął ostrzem w geście cięcia – Hahaha. Nie pomoże – powtórzył pewny swego.

 

– Tylko głupiec zawierza swoje życie trzymanej w ręku broni – powiedział Paton by odwlec

atak dzikusa. Wzrost, siła, tężyzna fizyczna, całe wojownicze rzemiosło było po stronie barbarzyńcy.

Mnich grał na czas. Wiedział, że tylko dzięki podstępowi może ujść z życiem.

 

– Hahaha. Mahut nie zna się na rachowaniu, gdyby się znał, powiedziałby ile głowów twoich

przyjaciołów Zarębacz dzisiaj usiekł. Na pewno dwa tuzinów… albo dwa kwadransów. Hahaha –

zaśmiał się zadowolony z siebie – Broń ważna – dodał poważniej – Mahut nie wychodzi z namiot bez

Zarębacz, Mahut śpi z Zarębacz – to mówiąc, spojrzał z podziwem na wyszczerbione, ociekające krwią

ostrze.

 

– Mahut nie groźny bez Zarębacza – zareplikował kąśliwie mnich, po czym wbił wzrok w

barbarzyńcę w poszukiwaniu skurczu najmniejszej choćby fibry, najmniejszego przejawu złości. Ale

dzikus uśmiechnął się tylko, szczerząc przy tym żółte zęby.

 

Na samą myśl o tym co zamierzał zrobić zrobiło mu się gorąco. Zimny pot oblał skronie

mnicha – Nie pomoże – powiedział zrezygnowanym głosem spoglądając na swój święty miecz, jakby

widział go po raz pierwszy, i nagle, ni z tego, ni z owego, zamaszystym ruchem odrzucił go w bok, ten

przeleciawszy ze świstem kilkanaście metrów, wbił się aż po rękojeść w pękaty pień olchy.

Zaskoczony Mahut cofnął się nieznacznie, rozdziawiony pysk zastąpił mu uśmiech, co w przypadku

Mahuta, który był okropnie szpetny, nie zmieniło zbytnio jego wyglądu. Dzikus zaczął rzucać

nerwowo głową w obie strony, starając się rozeznać w nowej dla siebie sytuacji. To patrzył na Patona,

to na jego wbity w drzewo miecz, wydając przy tym nieartykułowane odgłosy. Mnich wykorzystał

moment nieuwagi przeciwnika, założył ręce za plecy, macając za pasem jakiś przedmiot, po czym

ukłonił się dzikusowi, zapraszając go w ten sposób do pojedynku. Mahut zgłupiał do reszty.

 

– Mahut groźny – rzucił ponad dwu metrowy kolos, a jego oczy napłynęły krwią – Zawsze

groźny! – zadudnił tak silnie, że wszystkie okoliczne ptaki odleciały, skrzecząc w przestrachu.

Przystawił klingę Zarębacza do ust i oblizał jęzorem ściekającą po niej krew, po czym wymierzył długie

ostrze, prawie tak wielkie jak on, w Patona. Ten zamarł w przestrachu, prawa dłoń, schowana za

plecami, niby to w geście pojedynkowego obyczaju, zacisnęła się kurczowo na sztylecie. Mahut

zaśmiał się głupkowato. Zwolnił uścisk dłoni dzierżącej broń, ta gruchnęła głucho o ziemię, tworząc w

niej kilkucentymetrowe zagłębienie. Dzikus przybrał zadumany wyraz twarzy, rozumiał w swoim

malutkim rozumku, że ceremoniał wymaga powagi. Ukłonił się swojemu rywalowi, ale zanim zdążył

wyprostować ogromne plecy, usłyszał zimny świst przecinający powietrze. Poczuł palące gorąco,

jakby ktoś znaczył mu czoło rozgrzanym do czerwoności żelazem. Krew zalała mu oczy, zakrzyknął

wściekle i padł martwy.

Koniec

Komentarze

"Nie spuszczając wzroku z Patona, wbijał skąpaną w posoce oręż głębiej, wspierając na niej
swoje ogromne cielsko" - skąpany, nim. Posoka jest zwierzęca.

" Gdy olbrzymie ostrze przebiło na wylot martwe ciało świątynnego strażnika i
zaczęło ryć w ziemi, Mahut zaśmiał się szalenie podnosząc głowę do góry, jakby składał dzięki
jakiemuś bóstwu." - cóż ma śmiech ze składaniem podziękowań wspólnego? 

"sygnalizując swój zamiar ponad dwu metrowemu kolosowi," - dwumetrowemu.

Jeśli chodzi o zapis dialogów, poszukaj poradnika Mortycjana w Hyde parku.

"Ooooooo świeconcy miecz" - Ooooooo żesz.

"całe wojownicze rzemiosło było" - jak wojownicze było to rzemiosło: gryzło, czy tylko szczekało? Rzemiosło wojenne. Poza tym to zestaw umiejętności i cech, więc ani siła, ani tężyzna fizyczna, ani wzrost w jego skład nie wchodzą.

Marne, nawet bardzo. Ale w moich przypadku fatalną formę trochę uratowało dobre zakończenie.

1. rzeczywiście babol.

2. nie wymagaj od barbarzyńcy cywilizowanej formy obrządku.

3. babol numer 2

4. przecież specjalnie tak napisałem, podobnie jak specjalnie nie odmieniałem rzeczowników itd.

5. trochę to nieszczęśliwe, zgoda.

Ale i tak będziesz miał czytelników, bo krótkie, nawet bardzo ;)

 

Nie moja tematyka, rzeczywiście powinieneś popracowac nad tekstem. Jakbym tu wszystko wypisał, zajęło by to więcej niz samo opowiadanie. Moim zdaniem błędom brakuje celowości - trudno je odróżnić od tych zrobionych przypadkowo.

 

Pozdrawiam

Wiem co mialeś na myśli, kiedy pisałeś to opowadanie, ale celowe błędy najlepiej wplatać w wypowiedzi bohatera/ów, bo wplecione są łatwiej wyłapywane przez czytelników. A tak, wyszło mocno niedopracowane opowiadanie. Nawet powiem, że niechlujne, ale też za krótkie by w ogóle uznać za pełne opowowiadanie. Ogónie zabawne, ale to tylko tyle co mogę w tej chwili powiedzieć o tym dobrego. Powodzenia, bo droga do ideału daleka.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

"oręż" jest rzeczownikiem rodzaju męskiego

wiec zdanie: "wbijał skąpaną w posoce oręż głębiej " ma błąd

na Mahuta, tego błędu juz sie nie da zrzucić :)

"Na samą myśl o tym co zamierzał zrobić zrobiło mu się gorąco" - ...ałć :)

 



"zrobić zrobiło" - babol nad babole. Dzięki za komentarze, wszystkie.

Kiepsko napisana scenka, zaś sam "podstęp" w moim odczuciu mocno naciągany.

 

Pozdrawiam.

    Dalekie echo walki Dawida z Goliatem --- marnie napisane. 

Byki w wypowiedziach postaci jak najbardziej zrozumiem jako celowe, ale te, które robi narrator, to już jednak przesada. A komizm opowiadania zawiera się własnie w tych bykach ;P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jeśli zamiarem Autora było rozśmieszenie czytelników zabawną scenką, to niestety, Autor scenkę własnoręcznie zarżnął – sposobem, w jaki ją napisał.  

 

…sygnalizując swój zamiar ponad dwu metrowemu kolosowi… – …sygnalizując swój zamiar ponad dwumetrowemu kolosowi

 

…Mahut zaśmiał się szalenie – Może zamiast śmiać się bardzo, bo to właśnie znaczy szalenie, Mahut mógłby śmiać się szaleńczo, jak ktoś niespełna rozumu, kim w zasadzie był.  

 

…machnął ostrzem w geście cięcia… – Machnął, czyli wykonał gest. Napisałeś: …wykonał gest ostrzem w geście cięcia… Zgodzisz się, że trochę bez sensu?

 

Mahut nie groźny bez Zarębacza… –  Mahut niegroźny bez Zarębacza

Słuchając źle mówiącej postaci, nie słyszymy błędów ortograficznych, ale kiedy zapiszesz, co postać mówi, błędy te zobaczy każdy.

 

…wbił się aż po rękojeść w pękaty pień olchy. – Pnie olch są smukłe, nie pękate.

 

…rzucił ponad dwu metrowy kolos… – …rzucił ponad dwumetrowy kolos

 

Przystawił klingę Zarębacza do ust i oblizał jęzorem ściekającą po niej krew…Jęzor jest zupełnie zbędny. Wszak nie liże się niczym innym, jak tylko jęzorem.

 

…usłyszał zimny świst przecinający powietrze – No, no, no. Rozumek miał mały, ale słuch wyrobiony nadzwyczaj – usłyszał zimny świst!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy

bardzo dziękuje za komentarz, czegoś takiego było mi trzeba, a nie uwag typu "marne". Jeszcze raz dziękuję.

Mam nadzieję, że moje uwagi pomogą Ci w przyszłości.

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pierwsze, co rzuca się w oczy to: "wbijał skąpaną w posoce oręż głębiej, wspierając na niej" - oręż jest rodzaju męskiego, co już MarcinKasica wyżej napisał. Warto nanieść poprawki na bieżąco, można przecież tekst edytować przez 24 godziny, widać wtedy, że np.: ciężka praca regulatorów nie idzie na marne :)

Sam pomysł wydaje się mieć potencjał.

Sam pomysł jest oklepany jak świat :) i w książkach i w filmach.

 

A wykonanie - ups, ale dużo do poprawy

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

aha, powinieneś popracować nad edycją. Nie kończy się linijki enterkiem

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

homarze, nie uważam mojej pracy za "ciężką", lubię to robić. Mam wiele satysfakcji, gdy ktoś ją zauważa i docenia. ;-)
Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No ba!

Myslę że kazdy z nas marzy, że jak będzie już uznanym pisarzem/pisarką będzie mógl w ciemno do Ciebie/Was bić z prośba o zawodowa redakcję teksów. Portal sprzyja jak widze takim relacjom - pozdrawiam :)

Marcinie, jest nas jedna i nie robię tego zawodowo. Tym bardziej cieszą mnie opinie Twojej podobne. ;-)
Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

dj Jajko - trochę mnie rozbawiłeś, mówiąc szczerze. Nie zamierzam powtarzać sformułowania Bartha (nie Rolanda), że wszystko już w literaturze fabularnej było i współcześnie można tworzyć tylko parodie, bo nie jestem zwolennikiem tej tezy (sam Barth później od tego  odstąpił przecież). Problem w tym, że nie zamierzam stąpać po tej żyźniejszej ziemii powieści i pisać w stylu postmodernistycznym, żeby być "na czasie". Problem tego co nowego można powiedzieć w literaturze, to problem wychodzący poza warstwę zdarzeniową, a w fantastyce, to ona przecież jest najważniejsza.

Gwarantuję Ci, że mimo tego iż "wszystko już było" da się napisać coś interesującego w praktycznie każdym temacie czy konwencji.

Ty wybrałeś ograny do bólu motyw, co jest jeszcze nie tak straszne i opisałeś go źle, nieciekawie, z błędami wszelakiego rodzaju.

To jest już straszne.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

dj Jajko

Nie chcę być niegrzeczny, ale wyraźnie zaznaczyłem w moim ostatnim poście, że nie jestem zwolennikiem teorii wyczerpania, więc gwarancji z Twojej strony nie potrzebuję. Prawdziwym pytaniem stojącym za - co nowego można powiedzieć w literaturze - jest pytanie o kształt nowoczesności, nie w sensie epoki, a tego co będzie, lub się staje. Co do błędów - pierwsze słyszę.

Prawdziwym pytaniem stojącym za - co nowego można powiedzieć w literaturze - jest pytanie o kształt nowoczesności, nie w sensie epoki, a tego co będzie, lub się staje


To pytanie było dobre w postmoderniźmie, a właściwie w postpostpostpostmoderniźmie. Trudno jest przewidziec jakie akcenty zaważą na epoce która właśnie pączkuje...ja myślę że będzie to coś w rodzaju neoromantyzmu...więc ciężar przeniesie się raczej na to co było (neosłowianizm,odrodzenie sie postawy poznawczej wobec mitologii słowiańskiej etc) ...ale moge sie mylić.

Celowo napisałem, że nie chodzi mi o epokę, bo odnosiłem się do tego co będzie, a jako, że tego nie ma, to nazwałem to "nowoczesnością", bo to będzie, tak jak początek tego słowa, "nowe". Nasza mania nazywania epok nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, podobnie jak ustalanie linii demarkacyjnych je dzielących, bo nie istnieją w jednym czasie jedne tylko tendencje. Problem postmodernizmu jest dość skomplikowany, niektórzy twierdzą, że postmorderny nie ma, że to jest dalej część nowoczesności, różnie się też ten postmodernizm określa, co badacz to inna definicja. Mówienie o tym z czym mamy do czynienia obecnie jest niezmiernie kłopotliwe, bo nie można być w centrum jakiegoś układu, i jednocześnie orzekać o nim z dystansu. Nie jestem zwolennikiem klasyfikacji. Ale masz rację, pytając o to co będzie, zazwyczaj myślimy o powrocie, w nowy sposób, do tego co już było, jednak co to będzie, kiedy będzie i czy w ogóle, to już inna rzecz. Kapitalizm poradzi sobie nawet z mitologią słowiańską, więc całkiem możliwe, heh

Zgadzam sie w stuprocentach z tym co piszesz...nawet moje określenie pospostpost było ironiczne w odniesieniu do wszelkich klasyfikacji...też nie cierpie nazewnictwa, tym bardziej teraz gdy wszelkie prądy, mody trwaja raptem rok, czy dwa...

Nowa Fantastyka