- Opowiadanie: pawwar87 - Miejska legenda cz. 2

Miejska legenda cz. 2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Miejska legenda cz. 2

Słabe te drinki, pamiętam kiedyś w Bili numer 8 piłem prawdziwą wódkę, to były czasy… Dobra to na czym skończyłem? Aha już łapie!
Ten cały Luger to jakiś przekręcony corp był, od razu było widać, że gość jest z megakorporacji. Zastanawiałem się tylko czy był z BonesFarm, Spaceroll czy Kyoshi Hakori. Tego trzeciego pewnie nie kojarzycie, ale w tamtych czasach to był jeden z dwóch największych producentów technowszczepów na świecie. W każdym razie, facet miał do mnie interes. Pewnie pomyślicie, czego taki korporacyjny ważniak mógł chcieć od kogoś takiego jak ja… Miałem kontakty w półświadku, to było mu potrzebne.
– To czego ode mnie chcesz? – zapytał zaintrygowany Abel kiedy John zostawił go samego z nowo poznanym facetem.
– Masz znaleźć dla mnie idiotów, którzy wczoraj włamali się do laboratorium Spacerollu przy bulwarze Waszyngtońskim. Znaleźć, przekazać ofertę, której nie będą mogli odrzucić i asystować w transakcji – odpowiedział facet przedstawiony jako Luger.
Abel od razu rozpoznał, że koleś pochodził z kontynentu germańskiego. Tak twardego akcentu nie dało się pomylić z żadnym innym.
– Myślę, że da się to zrobić, będę potrzebował kilku dni i pięciuset eurochipów zaliczki. Za umówione spotkanie biorę dwa tysiące niezależnie od tego czy Twoja oferta zostanie zaakceptowana – odpowiedział Abel odpalając skręta ze sklonowanego tytoniu.
– Wyjdę teraz na zewnątrz, nie będzie mnie dziesięć minut, kiedy wrócę, spotkanie ma być ustawione. Za to co ukradli zaproponujesz im sto tysięcy eurochipów, będą wiedzieć o co chodzi. Jeśli wszystko wypali dostaniesz drugie tyle.
Abla oblał zimny pot, sam do końca nie wiedział czy bardziej przeraziły go kwoty o jakich mowa, widok metalicznego połysku w prawym oku rozmówcy czy ton, który bardziej pasowałby do groźby niż oferty. Kątem oka zauważył, że John wraca niosąc flaszkę ekowhisky.
– Czas start – powiedział Luger wstając od stolika.
Abel obserwował jak German powoli idzie w stronę drzwi wyjściowych. Wyprostowany z wysoko zadartą głową, szedł pewnym krokiem ignorując zainteresowanie jakie wzbudzał jego technowszczep.
Kilku punków ubranych w poszarpane kewlarowe kurtki skinęło do siebie głowami gdy tylko Luger wyszedł z lokalu. Po paru chwilach wyszli za nim, zielonowłosy wyrostek po drodze założył rękawice z cyberszponami.
Był tak bardzo zszokowany tym co przed chwilą usłyszał, że nie skojarzył tego co za chwile może się stać. Z osłupienia wyrwał go dopiero głos Johna.
– Ejjj, gdzie Luger? Myślałem, że się z nami napije.
– Skąd go znasz? – zapytał Abel patrząc wściekłym wzrokiem na starego znajomego.
– Co?
– Gówno! Skąd znasz tego typa?!
– Ejjj wyluzuj! – odpowiedział zaskoczony wybuchem kumpla John. – To koleś z roboty. Robimy teraz dezynsekcje dla Spacerolla. Pracuje tam. Podszedł do mnie i spytał czy to prawda, że jestem ze wschodniego Bridgetown. Potem pytał czy znam tu jakiś handlarzy kradzionym sprzętem. No i pomyślałem o Tobie.
– I co myślałeś, że koleś chce taniej kupić części do swojej ręki?!
– No w sumie czemu nie?
– Ślepy jesteś?! Nie widziałeś co to za ręka? – wściekał się Abel.
– No GuandongItem teraz robi takie co wyglądają jak z meteorytowej stali, ale to tylko szmelc za trzysta eurosów.
Na wspomnienie o walucie Ablowi przypomniało się co powiedział Luger.
– Muszę zadzwonić – odparł i szybkim krokiem poszedł w stronę łazienki.
– E tam, pierdzielisz takie farmazony, powiedz wreszcie coś ciekawego! Mówiłeś, że to miejska legenda!
– Zamknij się głąbie i słuchaj!
Żeby dowiedzieć się kto wpieprzył się do Spacerolla, Abel musiał użyć wszystkich swoich kontaktów, powołać się na stare długi wdzięczności, obiecywać zyski, kłamać, kłamać i jeszcze raz kłamać. Na szczęście nie miał w tym równych sobie. W końcu był najlepszym fixerem w Bridgetown. Kiedy wyszedł z łazienki miał już ustawione spotkanie z Brackulą i Goro. Znał ich bardzo dobrze, byli lokalnymi najemnymi gośćmi od brudnej roboty. Abel dowiedział się że, tych dwóch i jakiegoś netrunnera, którego usmażyły systemy Spacerolla, najął jakiś ważniak w gajerze, który miał im zapłacić dwadzieścia tysięcy eurochipów za kradzież jakiegoś prototypu do kompresji przestrzeni. Kiedy Abel zaproponował im sto tysięcy od razu zaproponowali dokonanie transakcji w starym hangarze 18, przy Blackriver.
Obmył twarz zimną wodą lejącą się z kranu i wyszedł z łazienki. John siedział sam przy stoliku w rogu i popijał ekowhisky.
– Co ty, srakę miałeś? – zażartował John.
– Nalej mi – odpowiedział Abel i skinął na dwie puste szklanki.
Usiadł i wypił całą zawartość jaką nalał mu kumpel. Kiedy odstawił szklankę w drzwiach pojawił się Luger. Podszedł szybkim krokiem do stolika w rogu sali. Gdy się zbliżył Abel zauważył, że jego śnieżnobiała koszulka bez rękawów jest poplamiona drobnymi kropelkami czerwieni.
– Ooo, jesteś! – zawołał John. – Siadaj, mamy ekowhisky!
– Transakcja ustawiona? – zapytał Luger ignorując Johna.
Abel z przerażeniem wpatrywał się w kępkę zielonych włosów, wyrwaną wraz ze sporym kawałkiem ludzkiej skóry, zaczepioną w zgięciu nadgarstka cyberdłoni Lugera. Po meteorytowej stali ściekała powoli drobna strużka krwi.
Koniec

Komentarze

Nie ogarniam dlaczego ale nie mogę zrobić odstępów pomiedzy akapitami :/

Dam Ci radę. Napisz coś co ma co najmniej 20 tyś. zanków i wtedy wrzuć. Takie fragmenty to mógłbyś na ulotkach rozdawać.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nowa Fantastyka