- Opowiadanie: Deckard - "Seryozha"

"Seryozha"

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

"Seryozha"

Pokój wypełniał cichy pomruk klimatyzacji. W powietrzu unosiły się rozległe kłęby tytoniowego dymu. Owen Deryok dopalał papierosa. Za oknem można było dosłyszeć trenujących rekrutów.

– Dostarczono ci raport? – powiedział nagle, jakby od niechcenia.

– Dwa dni temu. – odpowiedziałem.

– Zdążyłeś się z nim zapoznać? – zapytał, dalej tym samym, znudzonym tonem.

– Pobieżnie. – rzuciłem, równie znużonym głosem.

Nie odpowiedzał na moją zaczepkę, aż poczułem się przez to nieco niezręcznie. Uczucie nie było jednak obustronne.

Odpalił kolejnego papierosa.

– Jakieś przemyślenia, może uwagi?

– Trochę tego jest. – odpowiedziałem, w duchu przygotowując sobie listę.

Uśmiechnął się nieznacznie – nie spodziewał się innej odpowiedzi.

– Proszę bardzo, Will, parkiet jest twój – powiedział, uśmiechając się jeszcze bardziej.

Nie było sensu tego przeciągać.

– Kto wykonał zwiad?

– Nikt go nie wykonał, wysłaliśmy automaty.

– Jakie, ile i kiedy.

– Will, wiesz że to wszystko jest w raporcie, tak? – zapytał, jakby nagle zwątpił w moją umiejętność czytania.

– Jak już mówiłem, przeglądałem go tylko pobieżnie i nie…

– W ogóle go otworzyłeś? – przerwał mi, wyraźnie rozbawiony tym co powiedział.

Wtopiłem w niego mój wzrok, przepełniony irytacją. Wytrzymał dosłownie kilka sekund.

– No dobrze, przepraszam. Automaty były trzy, dwa odległościowce Sol – 41 i nowiutki Runner. Wysłaliśmy je w lutym, wróciły dwa miesiące później.

– Co wykazały skany stacji?

– Nic nie wykazały. Stacja jest stara, wysłana jeszcze przez jakiś państwowy program, chyba rosyjski. A że była jedną z pierwszych poza Neptunem, i nikt wtedy do końca nie umiał przewidzieć warunków, dali jej metrowy pancerz wierzchni. Ołowiu jest tam aż nadto. W ogóle jestem ciekaw jak oni to wynieśli, bo według papierów nie kłopotali się ze składaniem tego na orbicie…

– Trudno. Poza tą na Ziemii, nawiązano jakąś łączność?

– Same automaty wyłapały tylko sygnały lokacyjne, na 1000 kilometrów przed stacją. Podobno mieliśmy coś na Marsie, konkretniej na Fobosie, ale do dzisiaj nikt mi tego nie potwierdził. Zresztą, to co dostaliśmy na Ziemię jest aż nazbyt wystarczające. Rozumiem, że odsłuchałeś nagrania?

– Tak – odpowiedziałem, mój głos niezauważalnie załamany.

Głos z tamtego nagrania, tak bardzo łagodny, spokojny. Jednak w żadnym wypadku nie był on normalny, nie w takich okolicznościach.

– Może nie zbaczajmy z tematu, na nagrania przyjdzie jeszcze pora. – dorzuciłem szybko.

Teraz to on poczuł się niezręcznie, a ja kompletnie nie wiedziałem dlaczego. Nie chciałem jednak zbaczać z jednego niepotrzebnego tematu w drugi, ani pogłębiać sytuacji.

– Automaty wypuściły próbniki?

– Tylko Runner, w Sol– ach podobno nawaliły śluzy.

– W obu?

– Najwyraźniej.

Poprawiłem się w krześle, i nieznacznie westchnąłem. Próbniki w Runnerach były nowsze i ogólnie bardziej zaawansowane, ale o wiele uboższe w instrumenty od swoich odpowiedników w Sol– ach. Operatorzy praktycznie od początku przezwali je "muchami z aparatem", i raczej trudno im się dziwić – SSDynamics nie popisało się przy ich produkcji.

– Zrobiły chociaż jakieś ładne fotki?

– Kilka, ale nic wartościowego na nich nie ma.

Przymknąłem oczy, próbując zebrać myśli. Poprosiłem Owena o coś do picia. Z szuflady swojego biurka wyciągnął bourbon i dwie szklanki. Atmosfera rozluźniła się nieco, a moje myśli zwolniły.

– Po tamtej transmisji, wywoływał ktoś jeszcze z Ziemii tą stację?

– Z tego co mi wiadomo były 3 oficjalne próby, ale że okna łączności były strasznie krótkie, a agencja tnie koszta tam gdzie się tylko da…

– Rozumiem.

Pociągnąłem ze szklanki.

– Naprawdę nie wysłano więcej zwiadów?

Westchnął głęboko.

– Cięcia, Will, cięcia…

Znów zapadła cisza, nieznacznie mącona przez klimatyzację.

– Poza tym – zaczął – nikt tak naprawdę nie ma pewności że to nie było jakieś zakłócenie, jakieś przejście transmisyjne, kanał na podobnej częstotliwości…

– Ah, nie pieprz głupot. – przerwałem mu, wyraźnie ośmielony alkoholem – I ty, i ja, i wszyscy ci zasrańcy wiedzą że to było na prawdę. Potrzymają to w takiej wersji przez góra miesiąc, później media się na to rzucą.

Trochę go to przygasiło, a ja znów poczułem to znajome uczucie niezręczności. Nie musiałem jednak interweniować.

– Może tak, może nie, ale mogę cię zapewnić, że nikt tu czasu nie marnuje. – powiedział, pewność

pobrzmiewająca w jego głosie.

Nie odpowiedziałem, ale zaciekawienie miałem najwyraźniej wymalowane na twarzy. Zlitował się nade mną.

– Cholera, w sumie to od tego powinienem był zacząć. – rzucił, na nowo rozbawionym głosem.

Wyciągnął ze swojej szuflady czarną, skórzaną teczkę, i otworzył ją.

 

----

 

 

 

 

 

 

 

* Tekst planuję kontynuować, zależnie od tego jak zostanie przyjęty. :)

Koniec

Komentarze

 Na pierwszy rzut oka widać, że dialogi są neprawidłowo zrobione --- kropki stoją w złych miejscach. Popraw.

pozdrawiam

I po co to było?

Parę błędów, powtórzenia. Poza tym tekst lekki, dobry dialog. Ale to tylko scenka, napisz i wrzuć więcej. Tylko coś dłuższego. :-)

    Cóż wlaściwie oznacza wyraz tytułowy? Czyżby chodziło o ładne zdrobnienie rosyjsiego imienia "Sierioża" --- to też zdrobnienie... --- czyli "Sieriożkę"? 

   Urwane w takim miejscu, że pytanie, co dalej, samo ciśnie się na usta. Jeśli to nie przypadek, umiesz zaintrygować.

   Dla pewnego rodzaju równowagi jeszcze nie umiesz w pełni poprawnie pisać, niestety.

 

   Pokój wypełniał cichy pomruk klimatyzacji. —> Szyk. Zdanie sugeruje coś niemożliwego: że pomruk klimatyzacji był wypełniony pokojem.

   W powietrzu unosiły się rozległe kłęby tytoniowego dymu. —> Użyty przez Ciebie przymiotnik nie najlepiej pasuje do opisu kłębów dymu tytoniowego. We wnętrzu pokoju trudno o rozległość, sam zaś kłąb to „«coś poplątanego, mającego kulisty kształt; skłębiona masa, splot»; Kłąb nici, sznurka. Kłęby śmieci. Kłęby chmur, kurzu, pary. Dym, para bucha kłębami. Puszczać kłęby dymu (z fajki). Zbijać się w kłęby.”. (Cytat ze słownika PWN.)

   Za oknem można było dosłyszeć trenujących rekrutów. —> Pomieszczenia klimatyzowane z reguły mają okna termoizolacyjne, które to okna nieźle tłumią dźwięki z zewnątrz. Jak głośno musieliby drzeć się rekruci? Do tego kwestia, na której kondygnacji budynku mieści się pokój, będący miejscem akcji, oraz czy okno nie zostało, wbrew zasadom i rozsądkowi, otwarte. Zasady i rozsądek wspominam dlatego, że pomieszczenie było klimatyzowane...

   -  Dostarczono ci raport? - powiedział nagle, jakby od niechcenia. —> Zapytał. Spytał, zagadnął, zagadnął, zaindagował, nawet, jeśli się uprzeć, zainterpelował — ale nie powiedział. Wypowiedź została zamknięta pytajnikiem, więc w didaskaliach nie ma miejsca na „powiedział”.

   - Dwa dni temu. - odpowiedziałem. —> Nie będę wyłapywał wszystkich następnych błędów w zapisie dialogów. Najczęściej powtarza się zbędne zamknięcie kwestii dialogowej kropką. Znajdź w Hyde Parku poradnik autorstwa Mortycjana — jest przydatny.

   - Zdążyłeś się z nim zapoznać? - zapytał, dalej tym samym, znudzonym tonem.

   - Pobieżnie. - rzuciłem, równie znużonym głosem. —> znudzony to naprawdę co innego, niż znużony.

   Nie odpowiedzał na moją zaczepkę, aż poczułem się przez to nieco niezręcznie. Uczucie nie było jednak obustronne. —> Nadzaimkoza. Wiadomo, kto mówi, więc „moją” zbędne. Poczuć się przez to — mocno trąci kolokwializmem. Poczuć się z tego powodu, na przykład, chociaż można też inaczej. Z jakiego powodu uczucie miałoby być obustronne? Owen też miałby poczuć się niezręcznie? Niezbyt to zrozumiałe.

   Odpalił kolejnego papierosa. —> Używanie w narracji zwrotów bardzo potocznych, środowiskowych wyrażeń i tak dalej jest niewskazane. jest, otwarcie mówiąc, błędem, i przy okazji zdradza braki w słownictwie oraz / lub brak staranności przy pisaniu i korekcie.

   - Trochę tego jest. - odpowiedziałem, w duchu przygotowując sobie listę. —> Listę czego? Albo dopowiadaj do końca, albo rezygnuj z niejasnych (i w tym przypadku zbędnych) opisów. Wcześniej narrator przyznaje, że raport przejrzał pobieżnie, więc pytania i wątpliwości są jak najbardziej na miejscu. Ale, nadmienię przy okazji, robisz z narratora niedbalucha albo cymbała, któremu przez dwa dni jakoś nie chce się przeczytać dokładnie... To należy uzasadnić, uwiarygodnić, podać przyczyny niemożności dokładnego zapoznania się z raportem.

   Uśmiechnął się nieznacznie - nie spodziewał się innej odpowiedzi.

   - Proszę bardzo, Will, parkiet jest twój - powiedział, uśmiechając się jeszcze bardziej. —> Nie jeszcze bardziej, lecz, na przykład, wyraźniej, otwarciej, odważniej...

   Wtopiłem w niego mój wzrok, przepełniony irytacją. —> Nadzaimkoza, wspomniana wcześniej, i zdumienie wtopieniem wzroku. Coś tam słyszałem o wwiercaniu spojrzenia, wbijaniu i tak dalej, ale wtopienie to coś nowego. Błędnego, niestety.

.    .    .    .    .   

   Kończy się strona, więc dalej tylko wyrywkowo to, co najsilniej „zakłuło w oczy”.

.    .    .    .    .   

   Próbniki w Runnerach były nowsze i ogólnie bardziej zaawansowane, ale o wiele uboższe w instrumenty od swoich odpowiedników w Sol- ach. —> Zaprzeczanie samemu sobie to też poważny błąd, Jak coś może być jednocześnie bardziej zaawansowane i o wiele uboższe? Jeśli masz na myśli specjalizację, powodującą kierunkowe zaawansowanie kosztem innych funkcji próbnika, to trzeba tak o tym napisać. Inaczej wychodzi para szwajcarskich zegarków. Para Dox. Czytaj jak jedno słowo.

   (,..) znów poczułem to znajome uczucie niezręczności. —> poczułem uczucie lekkiego znużenia wyliczanką, dalece niepełną wyliczanką.

   Mam nadzieję, że powyższa niedokończona „łapanka” pomoże Tobie w poprawieniu warsztatu.

Chyba nie zrozumiałam, co Autor chciał przekazać w scence rozmowy wojskowych. Pojęłam tylko, że w czasie zwiadu wyłapano jakieś sygnały, ale miast głębiej roztrząsać to zagadnienie, panowie woleli napić się whisky.  

 

W powietrzu unosiły się rozległe kłęby tytoniowego dymu. – Rozległe, to znajdujące się na dużej przestrzeni, o wielkim zasięgu, mające wielki zakres. Widok z dachu wieżowca może być rozległy, ale nie kłęby dymu tytoniowego w pomieszczeniu. Te mogą być gęste.

 

Za oknem można było dosłyszeć trenujących rekrutów. – Moim zdaniem, odgłos treningu dobiegał zza okna. W pokoju działała klimatyzacja, wisiały kłęby dymu – okno musiało być zamknięte.

 

Nie odpowiedzał na moją zaczepkę… – Literówka.  

 

Odpalił kolejnego papierosa.Zapalił kolejnego papierosa.

 

– Proszę bardzo, Will, parkiet jest twój – powiedział, uśmiechając się jeszcze bardziej. – Dlaczego oddał Willowi parkiet, w dodatku z uśmiechem?

 

Wtopiłem w niego mój wzrok… – Nie można wbić w kogoś cudzego wzroku. Wystarczy: Wtopiłem w niego wzrok…

 

…odległościowce Sol – 41 – Liczby zapisujemy słowami.

 

…na 1000 kilometrów przed stacją… – Patrz wyżej.

 

– Tak – odpowiedziałem, mój głos niezauważalnie załamany. – …mój głos był niezauważalnie załamany. Lub: …mój głos niezauważalnie załamał się.

 

…ani pogłębiać sytuacji. – Jak się pogłębia sytuację?

 

Z szuflady swojego biurka wyciągnął bourbon i dwie szklanki. – Wiemy, że nie sięgał do cudzego biurka. Bourbon odmienia się, więc wyciągnął bourbona.

 

…a agencja tnie koszta – …a agencja tnie koszty

 

…wszyscy ci zasrańcy wiedzą że to było na prawdę. – …wiedzą, że to było naprawdę.

 

…powiedział, pewność pobrzmiewająca w jego głosie. – Czy Autor chciał napisać: …powiedział, pewność pobrzmiewała w jego głosie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za wszystkie opinie. Tekst pisałem około 2 godzin, i już w połowie wiedziałem że będzie w nim dużo powtórzeń, sprzeczności, o błędach czysto technicznych nie wspominając. Przeczytam poradnik Mortycjana, a nad następnym tekstem postaram się popracować dłużej. Co do tytułu, zamierzam to wyjaśnić w kontynuacji, ale myślę że już teraz można się z łatwością domyślić o co chodzi :)

Skoro wiedziałeś, że nie będzie zły, to po co wstawiałeś?

Przed wstawieniem na widok publiczny tekstu, należy go sobie przejrzeć i poprawić

Wstawiłem, bo wiedziałem że nie wyłapię wszystkich błędów. Mogłem nad nim popracować o wiele dłużej, ale tego nie zrobiłem. Chciałem wstawić "surowy" tekst, w którym wyraźnie będzie widać nad czym jeszcze muszę popracować.

To teraz czuję się jak Murzyn, który wykonał czarną robotę za pana.

Ty pisałeś tekst dwie godziny. Ja na przeczytanie i poprawienie poświęciłam trochę więcej. Nie narzekam, bo to była moja decyzja. Tylko wkurza mnie trochę Twoja "eksperymentalna beztroska": "Chciałem wstawić "surowy" tekst, w którym wyraźnie będzie widać nad czym jeszcze muszę popracować.", i Twoje szczere wyznanie: "Mogłem nad nim popracować o wiele dłużej, ale tego nie zrobiłem."

W przyszłości proponuję poślęczeć nieco nad własnym tekstem, a dopiero potem zaprezentować go czytelnikom. Albo na samym początku zaznaczyć, że opowiadanie jest zupełnie surowe.

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rzeczywiście mogłem zaznaczyć na początku że nie wprowadzałem poprawek do tekstu, że jest świeży, i za to przepraszam. Nie chciałem żeby ktoś ten tekst za mnie poprawiał, "pisał go jeszcze raz" że się tak wyrażę :), jeżeli ktoś to tak zrozumiał to po raz kolejny przepraszam. Chodziło mi o obiektywne, nawet niezbyt szczegółowe opinie, po prostu to co jako pierwsze rzuca się w oczy. To co jest dobre, i to nad czym trzeba popracować. Dziękuję wszystkim którzy poświęcili swój czas na przeczytanie moich wypocin, i bardzo serdecznie dziękuję regulatorzy i AdamKB za szczegółowe opracowania. :)

    Co do tytułu, to na razie można domienmywać, że jest z podwójnymn błędem. Jeden już teraz widać gołym okiem --- cudzysłów --- a drugi wyjdzie w praniu, kiedy wyraz tytułowy pojawi się w tekście. A ponieważ aitorowi nie chce się nic wyjaśniać, to i ja nie wyjaśnię, na czym poleega idiotyzm i bałwaństwo tego drugiego byka.  

Hmm, w tytule rzeczywiście mogłem sobie odpuścić ten cudzysłów - jest zbędny. Niezmiernie mnie jednak ciekawi ten drugi "byk". Może coś z odmianą? :)

- Zdążyłeś się z nim zapoznać? - zapytał, dalej tym samym, znudzonym tonem.
Po 'samym' niepotrzebny jest przecinek.
- Pobieżnie. - rzuciłem, równie znużonym głosem.
Ten przecinek jest zbędny. Nie mówiąc o kropce.
- Tak - odpowiedziałem, mój głos niezauważalnie załamany.
To nie język rosyjski, żeby pomijać 'być'.
Poprawiłem się w krześle, i nieznacznie westchnąłem.
Przecinek zbędny, a wręcz karalny.
Operatorzy praktycznie od początku przezwali je "muchami z aparatem", i raczej trudno im się dziwić - SSDynamics nie popisało się przy ich produkcji.
Jak wyżej.
- Poza tym - zaczął - nikt tak naprawdę nie ma pewności że to nie było jakieś zakłócenie, jakieś przejście transmisyjne, kanał na podobnej częstotliwości...
Tutaj przecinek by się przydał przed 'że'.
- rzucił, na nowo rozbawionym głosem.
Przecinek zbędny.
Wyciągnął ze swojej szuflady czarną, skórzaną teczkę, i otworzył ją.
Właściwie to oba tutaj są niepotrzebne.

 - powiedział, pewność pobrzmiewająca w jego głosie.
Przeczytałem, zwątpienie wzbierające w mojej głowie.

Umie pan pisać dialogi! Piszy, piszy, uwidim etawa Sieriożu.

Tekst wygląda na bardzo surowy, co potwierdzają wpisy w komentarzach. Moim zdaniem tekst należy wstawić dopiero po oszlifowaniu na tyle ile sie potrafi.

Po napisaniu przeczytać 10 razy za każdym poprawiająć błędy. Na tydzień do szuflady, po tygodniup rzeczytać jeszcze ileś tam razy. Zmienić co jest zdaniem autora słabe i dopiero opublikować - to wszystko przez szacunek dla czytelników. 

Dla przykładu tego dlrabla:  Dom rodzinny   pisałem 10 minut, ale dopracowywałem ponad godzinę - przez szacunek dla czytelników.

Nowa Fantastyka