- Opowiadanie: lamed - Molly, czyli kobieta, która urodziła mleko.

Molly, czyli kobieta, która urodziła mleko.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Molly, czyli kobieta, która urodziła mleko.

Molly

Czyli

Kobieta

Która

Urodziła

Mleko

R O Z D Z I A Ł

P I E R W S Z Y

WIELKIE OTWARCIE

 

 

 

Słońce wstawało nad Serkiem Topionym, małą miejscowością znajdującą się w południowej części Skwarki. Wszyscy mieszkańcy spali jeszcze w swych łóżkach, podczas gdy opadające liście za oknem witały pierwszy dzień jesieni.

 

No, może nie do końca wszyscy.

 

Tobi, mały chłopak, który kilka dni temu stał się uczniem czwartej klasy szkoły podstawowej, szedł w stronę ulicy Koperkowej z uśmiechem na twarzy. Był pewien, że to właśnie on znajdzie się pierwszy na miejscu, dzięki czemu będzie mógł wybrać najlepszą pozycję do oglądania uroczystości.

 

Dzisiejsze wydarzenie należało do jednego z największych w dziejach, nie tylko Serka Topionego, ale i całej Skwarki, bowiem kilka miesięcy temu władze miasteczka wyraziły zgodę na wybudowanie supermarketu. I właśnie dzisiejszego dnia miało dojść do wielkiego otwarcia.

 

Burmistrz Serka Topionego, Stanisław Lomb, zwany przez mieszkańców „Grubym Stasiem”, zaproponował, aby sami wybrali nazwę dla nowego sklepu. Do głosowania doszło na Placu Sernikowym, zaraz po ogłoszeniu zgody na budowę. Obywatele mieli do wyboru trzy nazwy, które zasugerowało miasteczko: Pomidor, Sałata i Mleko.

 

Żaden z mieszkańców nie chciał, aby nowy supermarket nazywał się Pomidor, ponieważ kojarzyło im się to z czymś bardzo niedobrym. Sałata również nieprzypadła nikomu do gustu. Wobec czego, wszyscy jednogłośnie zdecydowali, że nazwą dla nowego sklepu będzie – Mleko.

 

Mleko, tak jak każdy nowo wybudowany supermarket, przygotowało dla swoich klientów specjalną ofertę, która brzmiała – Przy zakupie czterech kartonów mleka, każdy kolejny jest o połowę tańszy! – Mieszkańcom bardzo spodobała się ta propozycja. Pragnęli za wszelką cenę z niej skorzystać w obawie, że produkt, który znajdował się w ofercie, może wyczerpać się w każdej chwili.

 

Wszyscy ustawili budziki na wcześniejszą godzinę niż normalnie, żeby zdążyć zjeść śniadanie, wziąć kąpiel, ubrać, przygotować i zawieźć dzieci do szkoły, aby nie spóźnić się na uroczystość.

 

Tylko jeden chłopak nie poszedł dzisiaj do szkoły.

 

Tobi Dysiak, uczeń czwartej klasy, miał tego dnia inne zadanie, które dostał od swoich rodziców. Niestety nie mogli oni uczestniczyć w dzisiejszym wydarzeniu, a bardzo chcieli skorzystać z oferty supermarketu. Od dłuższego czasu mieli problem z ich wspólnym interesem, który nie cieszył się w miasteczku zbyt dużą popularnością. Wobec tego, pragnęli zmienić kilka rzeczy tak, aby klienci znów zaczęli ich odwiedzać.

 

Wyruszyli z domu (który mieścił się na obrzeżach Serka Topionego) z samego rana, żeby móc zacząć pracę jak najwcześniej. Zeszłego dnia powiedzieli Tobiemu, że będzie musiał udać się do Mleka, w celu zrobienia zakupów. Chłopak ucieszył się z propozycji rodziców, ponieważ wiedział, że będzie miał dzień wolny od szkoły, która już od dwóch pierwszych tygodni zaczynała go powoli męczyć.

 

Opuścił dom o szóstej rano i poszedł do supermarketu. Zawsze chodził pieszo przy sprzyjającej pogodzie, a dzisiejszy poranek należał do jednego z najpiękniejszych. Jego rodziców już nie było w domu, zaś pani Kasztan, opiekuna jego młodszej siostry, siedziała w kuchni pijąc kawę i czytają wczorajsze wydanie gazety „Wąch-wąch”.

 

Przez całą swoją podróż w kierunku Mleka, Tobi nie dostrzegł żywej duszy, kiedy nagle, dwie przecznice przed celem, usłyszał znajomy dźwięk za swoimi plecami.

 

Kurczę! A myślałem, że to ja będę pierwszy. – Pomyślał Tobi, kiedy przejeżdżająca obok czarna limuzyna zmierzała w kierunku supermarketu.

 

Chłopak poprawił spodnie, zapinając do końca rozporek, po czym, z wściekłością w oczach, pobiegł alejką za samochodem.

 

W tym samym czasie inni obywatele Serka Topionego budzili się z całonocnego snu, widząc jak promienie wschodzącego słońca przedzierają się przez dziury w zasłonach.

 

 

 

* * *

 

 

 

Gdy Tobi wreszcie dotarł na ulicę Koperkową jego oczom ukazał się supermarket. Był to największy budynek, jaki chłopak kiedykolwiek widział. Na samej górze sklepu widniał ogromny napis „MLEKO”. Przed sklepem, wybudowano mnóstwo miejsc parkingowych, lecz tylko jedno z nich było zajęte.

 

Czarna limuzyna stała tuż przed głównym wejściem, a wokół niej kręciło się dwóch mężczyzn. Tobi rozpoznał jednego z nich. Był to burmistrz we własnej osobie. Chłopak zdał sobie sprawę, że nie bez powodu nazywany jest przez wszystkich „Grubym Stasiem”. Niski, gruby mężczyzna z wąsem, stał i rozmawiał z nieznaną Tobiemu postacią.

 

Chłopak podszedł do nich i zapytał się, w którym miejscu dojdzie do uroczystości. Burmistrz lekko zdziwiony, że ludzie zaczynają schodzić się już o tak wczesnej porze, nic nie odpowiedział, tylko wskazał grubym palcem główne wejście, przed którym rozciągnięta była czerwona wstążka.

 

 

 

* * *

 

 

 

Po nudnej godzinie oczekiwań Tobi zaczął dostrzegać kolejnych klientów, powoli zajmujących miejsca parkingowe. Zdarzali się też tacy, którzy tak jak chłopak, postanowili przyjść pieszo na uroczystość. Zazwyczaj byli to ludzie mieszkający nieopodal supermarketu. Wszyscy z uśmiechem na twarzy zmierzali w kierunku Tobiego. Chłopak dostrzegł kilka znajomych twarzy. Wśród nich był najlepszy przyjaciel jego taty, wraz ze swoją dziewczyną. Wujek Aleks, jak nazywał go Tobi, nigdy się nie ożenił, ponieważ, jak sam mawiał: „mężczyzna przez całe swoje życie jest rybakiem: zanim znajdzie piękną i smaczną rybkę, najpierw, musi zadowolić się tylko dobrymi… tylko uważaj, żebyś nie trafił na suma.” Tobi nie do końca rozumiał słowa Aleksa, ale nigdy nie dawał tego po sobie poznać.

 

– Siema młody – powiedział Aleks, który szedł w kierunku Tobiego. – Jak tam? Czemu nie ma twojego taty?

 

– Pojechał już z mamą do pracy – odparł chłopak.

 

– Szkoda, dawno się z nim nie widziałem. Może wpadniemy do was dziś wieczorem.

 

Tobi wywnioskował z miny dziewczyny Aleksa, że nie jest ona do końca zadowolona z propozycji swojego chłopaka.

 

– Nie wiesz może, kiedy to się zaczyna? – zapytała Tobiego po krótkiej chwili milczenia.

 

– Powinno za jakieś pół godziny, ale nigdzie nie widzę burmistrza.

 

– Pewnie się obżera – powiedział Aleks, z lekkim uśmiechem na twarzy.

 

Przez jakiś czas nie rozmawiali ze sobą, tylko patrzyli jak inni mieszkańcy Serka Topionego zajmują jak najlepsze miejsca.

 

W końcu wzrok wszystkich osób skupił się przed głównym wejściem, gdzie pojawił się burmistrz miasteczka Stanisław Lomb, zwany przez wszystkich „Grubym Stasiem”.

 

 

 

* * *

 

 

 

Burmistrz od dłuższego czasu stał i dziękował wszystkim za tak liczną obecność, oraz za spokojny przebieg głosowania, jak i całej uroczystości. Jednak prawie żadna z zebranych osób nie słuchała jego monologu. Wszyscy zapatrzeni byli na ogromny transparent, zawieszony tuż nad głównym wejściem.

 

 

Przy zakupie czterech kartonów mleka,

każdy kolejny jest o połowę tańszy!

 

 

„Gruby Staś” właśnie kończył dziękować robotnikom, kiedy ktoś nagle podszedł do niego i szepnął mu coś na ucho. Burmistrz lekko przytaknął głową, po czym wrócił do swoich podziękowań, jakby nic się nie stało.

 

Tobi zorientował się że mężczyzna, który przed chwilą podszedł do burmistrza, był tym samym, z którym „Gruby Staś” rozmawiał na parkingu.

 

– Wujku – chłopak zwrócił się w kierunku Aleksa. – Nie wiesz, kim był ten facet w garniturze?

 

– To chyba był właściciel Mleka – odparł mężczyzna.

 

– Cicho! – uciszyła ich dziewczyna Aleksa. – Teraz dziękuje osobom od dekoracji. Może wymieni mnie.

 

– Och, nie wiedziałem Fijołku, że interesuje cię co ma do powiedzenia jakiś gruby koleś.

 

Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko patrzyła w kierunku burmistrza z nadzieją, że usłyszy swoje imię, wypowiedziane z jego popękanych ust.

 

– Skarbie? A może on ci się podoba?

 

Bez odpowiedzi.

 

– Dobra! Już nic nie mówię – mężczyzna ukucnął i zaczął mówić szeptem do Tobiego. – Kobiety… nigdy ich nie zrozumiesz. Powiem ci mały, że mężczyzna przez całe swoje życie jest rybakiem…

 

Jednak Tobi również przestał go już słuchać, ponieważ burmistrz podziękował raz jeszcze za obecność, po czym zrobił niski ukłon i wszyscy zebrani zaczęli mu klaskać. Podszedł do mężczyzny, którego Aleks uważał za właściciela sklepu, i wziął od niego wielkie, stalowe nożyczki.

 

– Czy chcecie, abym otworzył ten wspaniały supermarket? – zapytał z podnieceniem w głosie „Gruby Staś”.

 

Cały tłum wypowiedział ciche „tak”, co jednak nie wystarczało burmistrzowi miasteczka.

 

– Czy chcecie, abym to zrobił! – tym razem jego głos, był znacznie głośniejszy.

 

W efekcie wszyscy zebrani zaczęli głośno wiwatować. Niektóre kobiety wydały z siebie piski radości.

 

– Serio? – Aleks zwrócił się do swojej dziewczyny. – Ty też musiałaś?

 

– Oj daj spokój.

 

Burmistrz, ze znacznie szybciej bijącym sercem, przeciął czerwoną wstążkę

 

– Supermarket Mleko uważam oficjalnie za otwarty!

 

Mieszkańcy zaczęli klaskać i krzyczeć jeszcze głośniej, po czym ustawili się w kolejce za Tobim, chłopakiem, którego matka była w ósmym miesiącu ciąży.

 

R O Z D Z I A Ł

D R U G I

ZGUBA

 

 

Gdy Tobi wrócił z wypchanymi od mleka torbami, zastał siedzącą przy stole panią Kasztan. Była to kobieta w podeszłym wieku, opiekująca się jego młodszą siostrą, gdy rodziców nie było w domu. Wyglądała ona dokładnie tak samo, kiedy z samego rana wychodził do supermarketu. Miała na sobie jasną podomkę i wciąż mokre włosy od porannej kąpieli. Siedziała w kuchni rozwiązując krzyżówkę i pijąc przy tym trzecią kawę dzisiejszego dnia.

 

– Jak tam było? – zapytała Tobiego, kiedy ten wkładał mleko do lodówki.

 

– Nic specjalnego – odparł chłopak. – Nie wiesz dlaczego rodzice pojechali dziś tak wcześnie do pracy.

 

– Nie jestem pewna, ale chyba chcą po południu jechać do sklepu na większe zakupy.

 

Super, to ciekawe po co ja tak wcześnie wstałem – pomyślał chłopak, po czym poszedł do swojego pokoju.

 

– Tylko nie obudź Niezapominajki – krzyknęła za nim kobieta. – I nie pij tego za dużo, bo zaraz będzie obiad – dodała po chwili, widząc w jego dłoniach karton mleka, który kupił dzisiejszego dnia. Jednak Tobi nigdy go nie spróbował. Wypiła je osoba, która nienawidziła mleka nade wszystko. Tą osobą była Molly Dysiak, jego ukochana mama.

 

 

 

* * *

 

 

 

Tobi słuchał muzyki, kiedy jego rodzice przyjechali do domu. Gdy tylko dostrzegł nadjeżdżający samochód, zaczął szybko sprzątać w pokoju, żeby jego mama nie zrobiła mu awantury. Kiedy uznał, że jest już w miarę czysto, zbiegł na dół, aby przywitać się z rodzicami.

 

Dan, jego tata, niski mężczyzna, którego włosy zawsze były potargane, stał już w kuchni rozmawiając z panią Kasztan.

 

– A gdzie mama? – zapytał swojego taty.

 

– Szuka czegoś w samochodzie. Idź na górę po siostrę, bo zaraz będziemy jechać do sklepu.

 

Chłopak, lekko zdenerwowany, że już od wejścia dostał jakieś zadanie wymagające pracy fizycznej, wrócił na górę i wszedł do pokoju siostry.

 

Było to małe pomieszczenie, w którym mieszkała mała, czteroletnia dziewczynka. Tapeta na ścianach była w różowej barwie, więc Tobi od wejścia zawsze zamykał oczy, żeby nie patrzeć na ten potworny dla jego oczu kolor.

 

I to był jego błąd.

 

Mała dziewczynka wykorzystała nieuwagę chłopaka. Zeskoczyła po cichu z łóżka i schowała się do pudła za jego plecami.

 

– Niezapominajko wstawaj. Idziemy do sklepu – powiedział Tobi z wciąż zamkniętymi oczami. Jednak, kiedy przez dłuższy czas nie otrzymywał znaków życia, postanowił poświęcić swój wzrok dla dobra misji, którą otrzymał od ojca.

 

Gdy w końcu zdobył się na odwagę żeby je otworzyć, nigdzie nie mógł dostrzec swojej siostry. Chłopak zaniepokoił się całą sytuacją, ponieważ czuł się odpowiedzialny za Niezapominajkę. I gdyby coś jej się stało, to najpierw dostałoby się jemu, a później pani Kasztan.

 

Tobi zdjął kołdrę z łóżka mając nadzieję, że jego siostra wciąż na nim leży.

 

Pomylił się.

 

Nagle przyszło mu do głowy, że mogła mu zrobić na złość i postanowiła się gdzieś schować. Doskoczył do dużej szafy z ubraniami, po czym otworzył ją mocnym szarpnięciem.

 

Znowu się pomylił.

 

Zajrzał pod biurko – pusto.

 

Sprawdził wszystkie małe szafki – nic.

 

No tak – pomyślał. Więc schowałaś się pod łóżko. Słabe.

 

Tobi uklęknął, żeby zajrzeć pod nie, jednak nie było tam jego młodszej siostry.

 

– Niezapominajko! Gdzie jesteś?! – chłopak przestał już martwić się tym, że jego rodzice będą mieli do niego pretensje. Najważniejsze teraz było jedno – odnaleźć Niezapominajkę.

 

 

 

* * *

 

 

 

Dan, czekając na swoją żonę, siedział wraz z panią Kasztan przy kuchennym stole, pomagając jej w rozwiązywaniu krzyżówki.

 

– Może wstawię wodę na kawę? – zaproponowała kobieta.

 

– Ile już dzisiaj wypiłaś?

 

– No… ze cztery.

 

– Nie przesadzasz? To jest strasznie niezdrowe. Dobrze, że ja mam na nią uczulenie, inaczej… – urwał, ponieważ usłyszał jak jego jedyny syn, z przerażeniem w głosie, wykrzykuje imię swojej siostry.

 

Mężczyzna wstał energicznie od stołu i pobiegł na górę do pokoju Tobiego. Kiedy zdał sobie sprawę, że jest on zupełnie pusty, uspokoił się. Pomyślał, że mogło mu się coś przesłyszeć od zmęczenia. W końcu pracował nad zmianami w jego własnym biznesie całe dnie. Jednak, gdy przechodził obok pokoju Niezapominajki, znów usłyszał krzyk Tobiego. Tym razem był pewien. Tym razem wiedział, że naprawdę to słyszy.

 

Otworzył drzwi z impetem i wpadł prosto na Tobiego, który po raz kolejny zaglądał pod łózko.

 

– Co się stało? – zapytał chłopaka, kiedy już stali na nogach.

 

– Nie wiem. Nigdzie nie mogę znaleźć Niezapominajki – oznajmił Tobi.

 

Mężczyzna pochylił się i zajrzał pod łóżko.

 

– Tam też jej nie ma. Patrzyłem już wszędzie – powiedział do swojego ojca, który otwierał szafę.

 

– Sprawdź, czy nie leży na łóżku – polecił synowi.

 

– No nie ma! Przecież widać!

 

– Może jest pod poduszką.

 

Boże – pomyślał Tobi. I on jest moim ojcem.

 

– Aż tak mała nie jest – odparł chłopak.

 

Stali razem przez dłuży czas rozglądając się po pokoju, kiedy nagle usłyszeli jak ktoś wchodzi po schodach. Była to pani Kasztan, która najprawdopodobniej usłyszała głośne zachowanie mężczyzn.

 

– Co się stało? – zapytała po krótkiej chwili.

 

– Niezapominajka zniknęła – odpowiedział Tobi.

 

– A patrzyliście w toalecie?

 

Chłopak spojrzał na ojca z nadzieją, że wcześniej sprawdził tamto pomieszczenie. Jednak sprawiał on wrażenie zupełnie nieobecnego, jakby zastanawiał się nad listą dzisiejszych zakupów.

 

– To ja pójdę sprawdzić – kobieta pomyślała, że skoro nie odpowiadają, to najwidoczniej zapomnieli, że małe dziewczynki również korzystają z ubikacji.

 

Gdy pani Kasztan odeszła, mężczyźni znów usłyszeli jak ktoś wchodzi na górę. Tym razem, była to mama zaginionej dziewczynki.

 

Molly, według wszystkich osób, które ją znały, była najpiękniejszą kobietą w całym Serku Topionym. Miała długie, ciemne włosy splecione w równy warkocz, oraz coś, w czym Dany był zakochany najbardziej. Oczy. Kiedy się w nie głęboko patrzyło, można było dostrzec wiosenny las podczas wschodu słońca. Dla Dana był to najcudowniejszy widok na świecie. Molly miała teraz również sporych rozmiarów brzuch, ponieważ była w ósmym miesiącu ciąży, ale ten atut tylko podkreślał jej urodę.

 

Tobi odbierał swoją mamę trochę inaczej. Kiedy się pojawiała czuł, jakby część nieba znajdowała się na ziemi, a ona sama jest jego osobistym aniołem stróżem.

 

– Jesteście gotowi? – zapytała ich tak ciepłym głosem, że obaj lekko się uśmiechnęli. – Gdzie Niezapominajka?

 

– No właśnie jest problem, bo nigdzie nie możemy jej znaleźć – odpowiedział jej Dan, najspokojniej jak tylko potrafił.

 

– Ach tak, więc mała Niezapominajka postanowiła pobawić się z nami w chowanego – mówiąc to kobieta weszła do pokoju i ukucnęła przy dużym pudełku, które znajdowało się tuż przy drzwiach, po czym kontynuowała: – A może ktoś z tego pomieszczenia pragnie dziś dostać nową lalkę?

 

Pudełko lekko się poruszyło.

 

– No więc? Jak będzie? – Molly uniosła rękę i zapukała kilka razy w pudełko.

 

Nagle ze środka wyskoczyła Niezapominajka, która rzuciła się na szyje swojej ukochanej mamusi.

 

– Naprawdę dostanę laleczkę? – zapytała tak słodko, że Tobi wybaczył jej całe to zajście, podczas którego bał się jak nigdy dotąd.

 

Molly kiwnęła głową i wstała trzymając córkę na rękach.

 

– Gotowi? – zwróciła się w kierunku mężczyzn.

 

Oni zaś patrzyli na nią z niedowierzaniem, choć jednocześnie zazdrościli Molly, że wszystko przychodzi jej z ogromną łatwością.

 

– Tobi? – zawołała chłopaka, który zaczął już schodzić na dół. – Czy posprzątałeś w pokoju?

 

– Tak. Możesz iść sprawdzić.

 

– Sprawdzę. Idź dopisz do listy to, czego potrzebujesz ze sklepu.

 

Tobi zszedł na dół za ojcem, który odpalał już samochód. Molly natomiast poszła sprawdzić stan czystości pokoju jej syna. Po drodze minęła panią Kasztan uspakajając ją, że Niezapominajka już się znalazła.

 

Kiedy kobieta weszła do środka była w ogromnym szoku, ponieważ nigdy w życiu nie widziała tak czystego pokoju Tobiego. Jej uwagę przykuł produkt znajdujący się na biurku chłopaka. Był to karton świeżego mleka. Molly nienawidziła mleka, a w szczególności jego zapachu. Doszła jednak do wniosku, wraz z Danym, że będzie musiała je polubić. Mieli oni ostatnio problemy finansowe, a oferty supermarketu były im w tym wypadku bardzo na rękę.

 

Teraz, albo nigdy – pomyślała kobieta, po czym podeszła do biurka, aby wziąć karton. Kiedy otworzyła wieczko, zdała sobie sprawę, że to mleko nie pachnie tak jak wszystkie pozostałe. Ten zapach wręcz bardzo jej odpowiadał.

 

Upiła jeden łyk, potem drugi, i trzeci… gdy wypiła połowę kartonu usłyszała klakson samochodu.

 

– Już idę!

 

Molly odłożyła karton z połową zawartości z powrotem na biurko i opuściła pokój.

 

Wychodząc, niechcący trzasnęła drzwiami tak, że karton upadł, a jego zawartość wylała się na dywan. Podczas upadku odkleiła się karteczka, która przyczepiona była do jego spodu. Kartka, której ani Tobi, ani Molly wcześniej nie dostrzegli.

 

R O Z D Z I A Ł

T R Z E C I

ZAKUPY

 

 

Dan próbował znaleźć jakieś wolne miejsce do zaparkowania samochodu, jednak wszystkie były zajęte. Zrezygnowany zatrzymał się ulicę dalej. Aby jego żona nie musiała iść pieszo do supermarketu w takim stanie, wysadził ją przed wejściem i poprosił, żeby na nich poczekała.

 

Kiedy dotarli na miejsce Molly stała już ze specjalnym wózkiem, w którym Niezapominajka miała przegródkę do siedzenia.

 

Mleko od środka wyglądało jak każdy inny supermarket. Oprócz wielkich transparentów, które wisiały nad głowami klientów, było mnóstwo kas, przy których pracowali młodzi ludzie wyglądający na nieco przestraszonych pierwszym dniem pracy.

 

Rodzina państwa Dysiaków rozdzieliła się gdy tylko przeszli przez bramki. Tobi pobiegł na stoisko z grami komputerowymi, zaś Molly z Niezapominajką poszły w stronę działu z lalkami.

 

Jedyną osobą, która nie wiedziała od czego zacząć, był Dan. Mężczyzna stał jakby przyklejony do ziemi trzymając przed sobą pusty wózek i kartkę, na której znajdowała się lista zakupów. Na samym spodzie jego żona zamieściła specjalną notkę napisaną drukowanymi literami:

 

 

NA PEWNO SOBIE PORADZISZ

 

Molly

 

 

 

Taa… od czego by tu zacząć – zastanawiał się mężczyzna. Ser, szynka, masło, maskara… MASKARA?! Co to jest maskara?

 

 

 

* * *

 

 

Dan kończył robić zakupy, gdy spostrzegł jedną z pracownic sklepu.

– Przepraszam! – krzyknął za kobietą. – Gdzie mógłbym kupić kilogram masakry?

Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem na twarzy, po czym, uznając go za wariata, odeszła w przeciwnym kierunku.

– Kochanie – zawołała go Molly, która stała już z dziećmi przy kasie. – Kupiłeś wszystko?

– Tak. Tylko nie mogłem znaleźć masakry.

– Maskary skarbie. Już wzięłam.

Kobieta włożyła do wózka coś, co mężczyźnie wyglądem przypominało duży długopis.

Więc to jest ta masakra – pomyślał Dan, który wraz z Tobim zaczął wypakowywać zakupy na ladę.

W większości były to kartony mleka, ale nie zabrakło też płatków kukurydzianych, sera, pomidora, sałaty, czy innych warzyw, które Molly uwielbiała najbardziej na świecie.

– Należy się sto czterdzieści serniaków – powiedziała ekspedientka, która wyglądała jakby nie spała od kilkunastu godziny.

– Można zapłacić kartą? – zapytała Molly.

– Oczywiście – odpowiedziała kobieta.

– Kurde – powiedziała Molly, po czym zwróciła się w kierunku Dana. – Chyba nie pamiętam kodu.

– Może pani zapłacić kartą zbliżeniową – powiedziała ekspedientka, która podsłuchiwała wypowiedź kobiety.

– Ale… ja… nie wiem jak to się robi.

Dan słysząc odpowiedź swojej żony lekko się uśmiechnął.

– Musi pani przyłożyć kartę do czytnika.

Molly niepewnie przyłożyła kartę machając nią od góry do dołu. Dan w końcu nie wytrzymał i po cichu parsknął ze śmiechu. Kobieta spojrzała na niego, a jej wzrok mógł mówić tylko jedno: „Jeśli nie przestaniesz się śmiać, to gorzko tego pożałujesz”. Mężczyzna chyba to zrozumiał, ponieważ przestał się śmiać, choć na jego ustach można było dostrzec lekki uśmiech.

Po kilku próbach karta w końcu zadziałała i urządzenie obok zaczęło drukować rachunek.

– Ale ja nie wiem jak to się robi – powiedział Dan parodiując swoją żonę.

– Ha! Ha! Ha! Bardzo śmieszne – odpowiedziała Molly.

Kobieta za kasą po mimo wielu godzin spędzonych w pracy, również zaczęła się śmiać z zaistniałej sytuacji. Tobi od dłuższego czasu również się uśmiechał, jednak nie dawał tego po sobie poznać.

Gdy odeszli od kasy, Molly była nieco zdenerwowana na Dana i Tobiego, którzy się z niej naśmiewali. Mężczyźni poszli wraz z Niezapominajką po samochód, po czym podjechali po Molly i wrócili do domu zostawiając za sobą sklep, przez który ich życie, a szczególnie Molly, miało się w najbliższym czasie zmienić nie do poznania.

 

* * *

 

 

 

W Serku Topionym słońce zmierzało ku zachodowi, gdy rodzina państwa Dysiaków wróciła do swojego domu.

 

Po rozpakowaniu zakupów Dany zaczął sprzątać w salonie, ponieważ dowiedział się od swojego syna, że Aleks ma zamiar odwiedzić go dziś wieczorem.

 

Molly, nie chcąc przeszkadzać mężczyznom, postanowiła pojechać do swojej przyjaciółki, która nie mogąc znaleźć pracy w miasteczku, wyjechała do Oleju Północnego.

 

Tobi odprowadził Niezapominajkę do jej pokoju, zaś sam, wszedł do swojego trzymając w dłoniach nową grę komputerową. Z przerażeniem spostrzegł, że ma na dywanie wielką, białą plamę od rozlanego mleka. Nie mógł zrozumieć jakim cudem karton spadł z biurka i sam się otworzył.

 

Kiedy chłopak wrócił ze szmatą, żeby wytrzeć rozlane mleko, zauważył że obok leży mała karteczka, która musiała oderwać się, gdy karton uderzył o ziemie.

 

 

PRODUKT TESTOWY

NIE OTWIERAĆ

ABSOLUTNY ZAKAZ PICIA

PRODUKTU TESTOWEGO

MOŻLIWE SPORE

EFEKTY UBOCZNE

 

 

 

Tobi odetchnął z ulgą po przeczytaniu kartki, po czym wyrzucił ją do kosza.

 

Dobrze, że się wylało – pomyślał, i wrócił do wycierania podłogi.

 

 

R O Z D Z I A Ł

C Z W A R T Y

S P O T K A N I A

 

Dan siedział na kanapie szukając w telewizorze kanału sportowego, gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Nie zdążył nawet dojść do przedpokoju, kiedy same się otworzyły, a w progu stanął jego przyjaciel.

 

– Siema Dan – powiedział Aleks, po czym poszedł do kuchni w poszukiwaniu jedzenia.

 

– A gdzie Fijołek? – zapytał Dan, który zamykając drzwi, nigdzie nie mógł dostrzec dziewczyny przyjaciela.

 

– Powiedzmy, że to nie była ta rybka, której szukam – odparł Aleks z buzią pełną jedzenia. – A twoja gdzie?

 

– Pojechała do Nasturcji i wróci chyba dopiero jutro – powiedział mężczyzna i wraz z Aleksem, poszedł do salonu oglądać dzisiejszy mecz, w którym Serek Topiony podejmował u siebie Olej Północny.

 

 

 

* * *

 

 

 

Molly było trochę głupio, ponieważ minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz widziała się z Nasturcją. Czuła, że to jej wina, choć od kilku miesięcy była bardzo zajęta remontem.

 

Nasturcja parę lat temu wyjechała z Serka Topionego, w celu znalezienia dobrze płatnej pracy. Udało jej się to w Oleju Północnym, znajdującym się we wschodniej części Skwarki. Niestety, miasteczka położne były bardzo daleko od siebie, więc przyjaciółki nie widywały się zbyt często.

 

Kiedy Molly dotarła na miejsce, Nasturcja stała na ganku z uśmiechem na twarzy, machając do koleżanki.

 

Nie zważając na pogodę Nasturcja zawsze chodziła w sukienkach, co bardzo podobało się zarówno Danowi, jak i Aleksowi. Miała krótkie, jasne włosy, które wyglądały jak sprężynki znajdujące się w materacach.

 

Dziewczyny po wejściu do kuchni, pomieszczenia, w którym najlepiej im się rozmawiało, zaczęły plotkować o historiach związanych z Serkiem Topionym i Olejem Północnym. Nasturcja zauważyła, że Molly jest strasznie blada i w nienajlepszym humorze.

 

– A co robi Dan? – zapytała Nasturcja, której najwyraźniej wyczerpały się tematy dotyczące innych osób.

 

– Siedzi z Aleksem w domu i oglądają jakiś mecz – odpowiedziała Molly.

 

– Dawno się z nimi nie widziałam.

 

– A co? Stęskniłaś się za Aleksem?

 

– Coś ty – powiedziała Nasturcja, która lekko się zarumieniła.

 

– Ale pasujecie do siebie! Fajnie by było, gdybyście wy…

 

– Nie! – przerwała jej koleżanka. – Ja i Aleks to zupełnie…

 

 

 

* * *

 

 

 

-… to zupełnie nie ta rybka, której szukam – odparł Aleks, który był w szoku, że Dan widział jego wraz Nasturcją przed ołtarzem.

 

– No dobra, jak chcesz – powiedział Dan, i wrócił do oglądania drugiej części meczu.

 

 

 

* * *

 

 

 

Dziewczyny po zamknięciu tematu dotyczącego Aleksa, rozmawiały sporo o ciąży Molly. Nasturcja zazdrościła trochę swojej przyjaciółce, której trzecie dziecko miało się urodzić lada dzień. Jednak była nieco zaniepokojona kształtem brzucha Molly. Pamiętała, że przy poprzednich ciążach wyglądał on zupełnie normalnie, a ten zaś zaczynał przybierać kwadratowych kształtów.

 

– Tak, wiem – odparła Molly, która dzisiejszego dnia, również zauważyła zmiany. – Pójdę jutro do lekarza. Może to normalne przy trzecim dziecku.

 

– To dlatego dziś tak kiepsko wyglądasz? – zapytała z troską w głosie Nastrucja.

 

– Nie. Jest jeszcze coś… – urwała, jakby zastanawiając się, czy na pewno chce o tym rozmawiać z przyjaciółką. – Moja mama jest w szpitalu. Lekarze powiedzieli, że to coś poważnego.

 

– Dlaczego nic nie mówiłaś? – zapytała Nasturcja nieco głośniej. – Przecież mogłam ci jakoś pomóc.

 

– Nie wiem. Może sama nie chciałam w to wszystko wierzyć – odparła Molly, która poczuła jak coś poruszyło się w jej brzuchu.

 

Ostatnio coraz częściej kopie – pomyślała kobieta.

 

Molly zadała sobie sprawę, że jest już strasznie późno. Zaproponowała koleżance, żeby poszły spać, a rano dokończą rozmowę.

 

Zgodziła się.

 

Zaprowadziła Molly na górę do pokoju gościnnego. Wyjęła świeżą kołdrę i okryła nią przyjaciółkę widząc, jak brzuch Molly znowu zmienia swe kształty.

 

 

 

* * *

 

 

 

Po meczu mężczyźni rozmawiali długo na tematy dotyczące pracy. Aleks był zawodowym piłkarzem Margaryny FC, jednak z powodu kontuzji barku nie grał od kilku tygodni. Dan pochwalił się przyjacielowi, że remont jego biznesu dobiegł końca, i od jutra spodziewa się pierwszych klientów.

 

Chciał jednak porozmawiać z Aleksem, o czymś zupełnie innym. Na temat, którego bał się poruszać z żoną.

 

– Stary – zaczął powoli. – Mama Molly jest w szpitalu, a lekarze powiedzieli, że ma nikłe szanse na przeżycie. To musi być coś poważnego.

 

– Spoko. Zobaczysz, że wszystko dobrze się ułoży – odparł Aleks.

 

– No nie wiem. A jeżeli coś jej się stanie? Przecież ja nie będę wiedział, jak pocieszyć Molly.

 

– Mówię ci, że wszystko będzie dobrze – tłumaczył mu Aleks. – Wybacz stary, ale muszę iść.

 

Dan był nieco zdenerwowany, że przyjaciel nie potrafił mu pomóc. Odprowadził Aleksa do drzwi i wrócił do pustej sypialni rozmyślając, jak pocieszyć swoją żonę, gdyby jej matka zmarła.

 

 

R O Z D Z I A Ł

P I Ą T Y

CETRUSBINA

 

Molly wyruszyła z Oleju Północnego z samego rana, ponieważ czekała ją długa podróż do domu. Po drodze dużo rozmyślała, szczególnie nad swoją matką, która była w bardzo ciężkim stanie. Jej mama, Aronia, urodziła ją, a później wychowała najlepiej jak tylko potrafiła. Jej mąż zmarł, gdy Molly miała zaledwie dwa lata. Kobieta bardzo kochała swoją córkę i starała się, by przez całe swoje życie była szczęśliwa.

 

Kiedy Molly była już nastolatką i przyprowadzała do domu różnych chłopców, Aronia przejmowała wtedy rolę ojca i przesłuchiwała każdego po kolei, aby wyciągnąć z nich informacje dotyczące jej córki.

 

I tylko jeden chłopak przypadł jej do gustu.

 

Rok starszy od Molly młodzieniec, którego włosy wyglądały na wiecznie nieuczesane, miał w sobie coś, co tylko Aronia i Molly mogły dostrzec. I to coś sprawiło, że kilka lat później córka Aronii wyszła za mąż za Dana.

 

Molly kochała swoją mamę najbardziej na świecie i nie wyobrażała sobie dalszego życia bez niej. Zanim wróciła do domu, postanowiła pojechać do szpitala, w którym leżała jej mama.

 

Gdy weszła do szpitala świętego Puddingu (jedynego szpitala w Serku Topionym), pielęgniarka wskazała jej pokój, w którym znajdowała się jej mama.

 

Aronia leżała na łóżku wpatrzona w sufit, kiedy nagle dostrzegła swoją córkę stojącą jeszcze za drzwiami. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy Molly weszła do środka i uklęknęła obok łóżka chwytając dłoń swojej mamy.

 

– Jak się czujesz? – zapytała po krótkiej chwili, która dla Molly trwała całe wieki.

 

– Jeszcze żyje – odparła Aronia.

 

– Nie mów tak. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Jutro będziesz miała operację…

 

– Dziś – przerwała jej kobieta. – Przenieśli ją na dziś wieczór.

 

– Dlaczego? – zapytała zdziwiona Molly.

 

– Bo jutro jakiś lekarz nie może.

 

– To przyjadę…

 

– Nie! – kobieta znów przerwała swojej córce. – Jeżeli coś pójdzie nie tak…

 

– Wszystko będzie tak – tym razem Molly weszła w zdanie swojej matki, choć przyszło jej to z trudem, ponieważ oczy kobiety zaczęły napełniać się łzami.

 

– Daj mi skończyć – prosiła ją Aronia. – Jeżeli coś by poszło nie tak, to nie chcę żebyś tu była. Zostań w domu z dziećmi i Danym.

 

Molly już nic nie powiedziała. Przycisnęła dłoń matki do swojego policzka pozwalając, by mogły po niej spłynąć łzy.

 

 

 

* * *

 

 

 

Dan obudził się z samego rana, żeby przygotować śniadanie dla dzieci. Poprosił Tobiego, aby sam poszedł dzisiaj do szkoły, bo on musiał być wcześnie w pracy. Chłopak z niechęcią zgodził się, pod warunkiem, że po szkole będzie mógł pójść do koleżanki.

 

Zaraz po wyjściu Tobiego przyszła pani Kasztan, która była już po dwóch filiżankach kawy. Dan zabronił jej pić więcej tego świństwa i sam pojechał do pracy.

 

 

 

* * *

 

 

 

Cetrusbina, wspólny interes Dana i Molly, mieścił się w centrum Serka Topionego. Był to sporych rozmiarów budynek, który z zewnątrz wyglądał jak drewniany pałac.

 

Dan, za czasów, kiedy dopiero zaczynał spotykać się z Molly, pracował w teatrze, jako aktor. Szło mu całkiem nieźle, gdy odkrył ogromną pasję do pisania. Z początku pisał opowiadania, by w końcu napisać powieść, która stała się najlepiej sprzedawaną książką w dziejach Serka Topionego. Pieniądze, które zarobił z powieści, poświęcił na wybudowanie domu i Cetrusbiny.

 

Jednak od jakiegoś czasu Dan nie był w stanie napisać nic, co by znalazło uznanie wśród wydawnictw.

 

Zakładając Cetrusbinę, chciał zaangażować młodych ludzi do obcowania ze sztuką. Zaczął bawić się w reżysera wystawiając spektakle, w których grały młode osoby.

 

Przedstawienia wystawiane były w każdy piątek, i właśnie wtedy Cetrusbina była oblegana przez mieszkańców.

 

Zajęcia, które prowadził Dan były bezpłatne, więc z samych piątkowych spektakli, nie mógł on wyżywić rodziny.

 

Z pomocą przyszła jego żona.

 

Kiedy Dan rozwijał się artystycznie, Molly podróżowała po całej Skwarce robiąc piękne zdjęcia. Później, jako jedna z niewielu osób, które zwiedziły Skwarkę, zarabiała jako przewodnik turystyczny.

 

Teraz, gdy zdała sobie sprawę, że z Cetrusbiną jest kiepsko, postanowiła przerobić ją tak, aby mieszkańcy znów zaczęli do niej przychodzić.

 

Od środka składała się z drewnianych ścian, na których teraz wisiały fotografie zrobione przez Molly z różnych zakątków Skwarki, podczas jej wieloletnich przygód. W oddali, znajdowała się scena, na której wystawiane były piątkowe spektakle.

 

Jednak zamiast foteli, na których wcześniej siedziała widownia, ustawione były drewniane stoły i krzesła, ponieważ Molly zagospodarowała cześć Cetrusbiny na powstanie kawiarni.

 

Teraz każdy mógł codziennie przychodzić na filiżankę gorącej kawy i kawałek sernika. Natomiast w piątki mogli podziwiać spektakle, w których brali udział młodzi mieszkańcy Serka Topionego.

 

 

 

* * *

 

 

 

Dan nie zdążył jeszcze ustawić krzeseł, gdy w drzwiach pojawili się pierwsi klienci.

 

Była to para starszych osób, których najwidoczniej zaciekawił nowy wystrój Cetrusbiny. Kobieta pomachała do Dana, a mężczyzna uniósł kciuk do góry, jakby chciał powiedzieć – gratuluję.

 

Dan odpowiedział im kiwnięciem głowy, po czym podszedł do kobiety, pomagając zdjąć jej płaszcz, i zaprosił gości dalej do środka.

 

– Dwie ciemne poprosimy – powiedziała kobieta, która usidła przy stole.

 

– A ja jeszcze coś do przegryzienia – dodał mężczyzna. – Cóż to za zapach unosi się w powietrzu młodzieńcze?

 

– Cynamon – odparł Dan, który zapisywał wszystko na kartce. Gdy skończył poszedł za ladę naszykować pierwszą kawę w swoim życiu, której nienawidził tak, jak wcześniej jego żona mleka.

 

 

 

* * *

 

 

 

Po paru godzinach Cetrusbinę wypełniali klienci, którzy cały czas zamawiali kawy. Okazało się, że Dan robi najlepszą kawę w całym Serku Topionym. Dzięki Molly, teraz inne kawiarnie miały sporą konkurencję w miasteczku.

 

Dan zamykał właśnie Cetrusbinę, gdy nagle pod budynek podjechała Molly.

 

– Kochanie, to był wspaniały pomysł – powiedział mężczyzna, wsiadając do samochodu.

 

Po drodze do domu opowiedział jej o wszystkim. Nie zapomniał dodać, że robi, według mieszkańców, najlepszą kawę w Serku Topionym.

 

Molly uśmiechała się do męża udając, że wszystko jest w porządku. Nie chciała mu popsuć dobrego humoru.

 

Gdy weszli do domu, pani Kasztan właśnie szykowała się do wyjścia. Dan doszedł do wniosku, że albo jest zła, bo tak późno wrócili, albo wypiła dziś za dużo kawy i ma w sobie mnóstwo energii.

 

Molly powiedziała mężowi, że jest bardzo zmęczona i idzie się już położyć. Mężczyzna nie miał nic przeciwko, a sam położył się na kanapie w salonie i włączył telewizor.

 

Kiedy Molly weszła do sypialni, zastała Tobiego i Niezapominajkę skaczących po łóżku.

 

– Uspokójcie się – powiedziała po cichu kobieta, która nie mogła przestać myśleć o tym, że jej mama przechodzi właśnie operację.

 

– Ale miałaś nam opowiedzieć – odparł Tobi.

 

– O czym? – zapytała Molly.

 

– No o tym, dlaczego wy z tatą nazywacie się inaczej niż wszyscy, i jak powstała Skwarka.

 

– Och, to musi być dzisiaj?

 

– Tak! – krzyknęła radośnie Niezapominajka.

 

Kobieta wzięła głęboki oddech, po czym położyła się między dziećmi i starając się zapomnieć o operacji matki, podjęła opowieść.

 

R O Z D Z I A Ł

S Z Ó S T Y

BAJKA NA DOBRANOC

 

 

 

Dawno, dawno temu, kiedy Skwarka dopiero zaczynała się kształtować, istniały dwa wielkie narody.

 

Jeden z nich – Skwarze – pragnęli, aby na całym świecie panowało dobro. Zajmowali oni południową i wschodnią część Skwarki. Byli to wytrwali ludzie, którzy do sukcesu dążyli ciężką pracą. Na terenie, który zajmowali budowali miasta i inne wspaniałe budowle. Mężczyźni doszli do wniosku, że kobiety są tak piękne, iż zwykłe imię nie jest w stanie podkreślić tej urody. Postanowili, że od teraz kobiety będą nazywane imionami kwiatów, roślin, drzew i innych cudów natury.

 

Jednak istniał jeszcze jeden naród – Skaltarzy. Zajmowali oni tereny zachodniej i północnej części Skwarki. Byli to ludzie leniwi, którzy w ogóle nie pracowali. Siedzieli i wylegiwali się całe dnie w domu. Nie chciało im się nawet wymyślać imion i każdy mężczyzna miał na imię Dan, a kobieta Molly. Byli wśród nich też tacy, którym nie podobała się postawa Skwarzy i za wszelką cenę chcieli przejąć ich tereny.

 

Przez kilkanaście lat szykowali ogromną armię, która miała zrównać z ziemią wszystko, co stanie im na drodze.

 

Skwarze w ogóle się tego nie spodziewali. Nie chcieli wchodzić w konflikty z sąsiadami.

 

Był tylko jeden mały problem.

 

Między częścią zamieszkującą przez Skaltarów, a częścią, gdzie Skwarze pracowali dzień i noc… istniała pustynia Galaretka. Oba narody chciały, aby pustynia należała do ich terenów.

 

W grudniu tysiąc osiemset osiemdziesiątego szóstego roku, doszło do wielkiej bitwy na Galaretce.

 

Wojska Skaltarów, którzy szykowali się do przejęcia terenów sąsiadów już od dobrych kilkunastu lat, musiały zmierzyć się z inteligencją Skwarów.

 

Kiedy stutysięczna armia Skaltarów dotarła na pustynie, nigdzie nie mogli dostrzec wojsk wroga. Gdy przeszli kilkanaście kroków zdali sobie sprawę, że z piaskiem jest coś nie tak.

 

– Teraz – krzyknął jeden ze Skwarów.

 

Nagle cała pustynia zaczęła się trząść i w niektórych miejscach pojawiały się ogromne dziury, które pochłaniały wojska Skaltarów.

 

Kilka lat temu Skwarzy wysłali jednego z robotników na terytorium sąsiadów, aby dowiedział się, co też oni mają w swych planach. Tobi, ponieważ tak według legendy miał on na imię, był najdzielniejszym ze wszystkich mieszkańców. Przedostał się do Skaltarów i zmieniając imię na Dan, stał się jednym z nich. Również tam, był uważany za jednego z najodważniejszych i najmądrzejszych ludzi, wobec czego, szybko znalazł zaufanie wśród głównego zarządu. Dzięki temu, dowiedział się o całym planie ataku i kilka tygodni przed bitwą, wrócił do swojej ojczyny, aby im o wszystkim powiedzieć. Skwarze przygotowali się do bitwy ustawiając wielkie miny pod piaskami pustyni, dzięki czemu, na umówiony znak mogli zakopać armię Skaltarów w piasku.

 

I tak też się stało.

 

Cały ród Skaltarów wymarł, oddając swoją część w ręce sąsiadów. Jednak Skwarze nie chcieli wszystkiego. Wzięli część północną, no i oczywiście pustynie. Natomiast część zachodnia, gdzie były góry Oscypkowe, wydawała im się zbyt mroczna, i do dziś dzień jest ona niezamieszkała

 

Wiele lat później powstały kolejne miasta. Między innymi Serek Topiony, który znajduje się w południowej części Skwarki. Na wschodzie są dwa małe miasteczka: Olej Południowy i Olej Północny. Pustynia Galaretka, na której zostały ślady walki, istnie do dziś. Na północy znajduje się największe miasto w całej Skwarce: Margaryna. Zaś zachód, gdzie rozciągają się góry Oscypkowe, gdzie cały czas panuje mrok, jest niezamieszkały od wielu, wielu lat.

 

Skwarze jednak byli zbyt miłymi ludźmi. Ku pamięci poszkodowanych sąsiadów postanowili, aby co jakiś czas mężczyznom nadawać imię Dan, a kobietom Molly.

 

 

 

* * *

 

 

 

Kobieta przerwała widząc jak jej dzieci zasnęły w połowie opowieści. Cieszyła się, że mogła im to wszystko opowiedzieć. Cieszyła się, ponieważ chociaż na chwilę mogła przestać myśleć o swojej mamie.

 

Wstała przykrywając dzieci kołdrą, po czym zeszła na dół do swojego męża. Kiedy była już na dole, poczuła jak coś znowu rusza się w jej brzuchu. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Kobieta podeszła, żeby go odebrać.

 

– Z tej strony doktor Adam – oznajmił głos w słuchawce. – Niestety nie mam dobrych wieści.

 

Molly trzymała telefon blisko ucha i kręciła głową, jakby nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy.

 

Dan, domyślając się jaka to może być wiadomość, chciał podjeść do żony, aby ją przytulić.

 

Kobieta odepchnęła go i rzuciła słuchawką od telefonu, po czym wybiegła na zewnątrz.

 

– Mówili, że ma padać! – krzyknął za nią Dan, który nie wiedział co zrobić, aby ją pocieszyć.

 

Stojąc na podwórku Molly wahała się, czy nie pojechać do szpitala. Może lekarz ją okłamał. Może to był żart. Może to był tylko jakiś sen. Kobieta stała jeszcze przez dłuższy czas, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. W końcu położyła się na ziemi i patrząc w niebo, czuła jak krople deszczu łączą się ze łzami spływając jej po policzku.

 

 

R O Z D Z I A Ł

S I Ó D M Y

WIZYTA U LEKARZA

 

 

Po kilku dniach Mleko cieszyło się ogromną popularnością i stało się najczęściej odwiedzanym miejscem, w całym Serku Topionym. Ludzie bardzo często chodzili tam na zakupy korzystając z wielu okazji, jakie proponował im sklep. Teraz mieszkańcy nie jedli i nie pili nic poza mlekiem. Śniadanie składało się z mleka z płatkami kukurydzianymi, a do obiadu i kolacji, popijali szklankę gorącego mleka. Przez ten sklep życie każdego mieszkańca całkowicie się odmieniło.

 

Nie tylko ich.

 

Molly Dysiak, po śmierci matki, stała się uzależniona od mleka. Piła je przy każdej lepszej okazji i bez okazji. Zaczęła zaniedbywać sprawy dotyczące domu, jak i pracy. Wszystko pozostawiała na głowie Dana, mężczyzny, który bał się jej powiedzieć, że robi źle.

 

Jednak mleko i śmierć najbliższej osoby nie sprawiły, że Molly przestała interesować się jej przyszłym dzieckiem. Bardzo niepokoił ją brzuch, który zaczął przybierać nienaturalne kształty. Postanowiła udać się do pobliskiej przychodni, gdzie pracował jej stary przyjaciel – doktor Piotr.

 

 

 

* * *

 

 

 

Gdy kobieta dotarła na miejsce została skierowana do pokoju numer dwieście cztery. Musiała wejść z dzieckiem na drugie piętro, co przy jej stanie było bardzo ciężkim wysiłkiem. Zapukała kilka razy w drzwi pomieszczenia, po czym głos z wewnątrz zaprosił ją do środka.

 

Gabinet doktora Piotra był bardzo mały. Znajdowały się w nim bardzo małe rzeczy – małe łóżko, biurko, lampka, okna… Być może dlatego, że Piotr był najniższą osobą w całym Serku Topionym.

 

– No cześć – powiedział doktor. – Co cię sprowadza?

 

– Mam pewne obawy. Mogę urodzić lada dzień, a chciałam się dowiedzieć, czy wszystko jest w porządku.

 

Doktor podszedł bliżej i zaczął przyglądać się Molly.

 

– Tak. W jak najlepszym porządku – powiedział z uśmiechem na twarzy Piotr i wrócił za biurko.

 

– Jesteś pewien? – naciskała kobieta. – A czy mój brzuch nie powinien być bardziej owalny, niż kwadratowy?

 

Piotr zmuszony był raz jeszcze wstać od biurka i podjeść do kobiety. Poprosił Molly, żeby podciągnęła koszulkę tak, aby mógł zbadać jej brzuch. Kiedy kobieta zrobiła to, mężczyzna zaczął przykładać różne narzędzia w okolice jej brzucha.

 

– Czy jesteś od czegoś uzależniona? – zapytał doktor.

 

– Nie – odparła kobieta. – No… może ostatnio pije zbyt dużo mleka. Ale to chyba nie jest niezdrowe, prawda Piotrze?

 

Mężczyzna przytakną, po czym wrócił za biurko i zaczął wypisywać receptę dla kobiety.

 

Molly podeszła do Piotra, aby wziąć od niego kartkę, na której napisane było:

 

 

NIE PIJ TEGO WIĘCEJ!

 

Doktor Piotr

 

Kobieta lekko się uśmiechnęła i schowała kartkę do kieszeni.

 

– Dzięki – powiedziała Molly wychodząc z pokoju.

 

– Proszę bardzo – krzyknął doktor Piotr, gdy drzwi od jego gabinetu zamknęły się za kobietą, która jeszcze dziś miała urodzić swoje trzecie dziecko.

 

 

 

* * *

 

 

 

Gdy Molly wróciła do domu, zastała Dana siedzącego na kanapie wraz z Aleksem i Tobim. Mężczyźni od dłuższego czasu oglądali program dotyczący zjawisk pogodowych.

 

– Kochanie – Dan zwrócił się do swojej zony. – Wiedziałaś, że można zginąć od pioruna?

 

– Albo, że powódź może zniszczyć nasze domy? – dodał Aleks.

 

Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko poszła do kuchni i wzięła karton mleka z lodówki.

 

– Odrobiłeś lekcje? – zapytała się Tobiego.

 

– Zaraz odrobię – odparł chłopak. – Tylko po tym programie, bo jest bardzo fajny.

 

– Proszę w tej chwili iść na górę do pokoju i zająć się lekcjami.

 

– Ale mamo…

 

– Tobiaszu Amadeuszu Dysiak! – krzyknęła kobieta.

 

– Lepiej go już nie mogliście nazwać – powiedział Aleks do Dana. – Ja z nim pójdę. Może mu w czymś pomogę.

 

Kiedy Aleks poszedł wraz z Tobim do jego pokoju, Molly podeszła do Dana i wręczyła mu kartkę, którą dostała od doktora Piotra.

 

– To dlaczego to robisz? – zapytał mężczyzna.

 

– Bo lubię. I nie uważam, żeby to miało jakiś zły wpływ na nasze dziecko.

 

Małżeństwo usłyszało straszne hałasy w górnej części domu.

 

– Pójdę zobaczyć co oni tam robią – powiedział Dan.

 

Kiedy mężczyzna wszedł do pokoju Tobiego zauważył, jak jego syn skacze po łóżku wraz Aleksem. Pomyślał, że gdyby Molly to zobaczyła, to na pewno nie byłaby z tego zadowolona.

 

– Co się tu dzieje? – zapytał zszokowany Dan.

 

– Młody powiedział, że skoczy wyżej ode mnie. Chciałem go wyprowadzić z błędu – odparł Aleks.

 

– Bo skacze wyżej od wujka – upierał się Tobi.

 

– Wcale, że nie – przekomarzał się z nim dalej Aleks.

 

– Mieliście robić lekcje. Dlaczego wy… – urwał, ponieważ usłyszał trzask drzwi frontowych. Nie zastanawiając się długo zbiegł na dół po schodach.

 

– Molly! – krzyczał rozglądając się po salonie i kuchni. – Gdzie jesteś?

 

– Co się stało? – zapytał Aleks, który pojawił się tuż za plecami przyjaciela.

 

Dan zauważył, że drzwi wejściowe są lekko uchylone i wybiegł na zewnątrz.

 

Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności panującej na dworze, dostrzegł Molly siedzącą na tylnych siedzeniach w samochodzie.

 

– Wszystko w porządku? – zapytał żony.

 

– Nie – odpowiedziała najspokojniej jak tylko potrafiła, choć przez jej ciało przechodziła potworna fala bólu. – Rodzę skarbie, więc jeżeli byś był tak miły, to zawieź mnie do szpitala! – ostatnie zdanie wypowiedziała nieco głośniej, ponieważ dziecko znowu zaczęło kopać.

 

– O kurczę! – powiedział Aleks, który znów stał za plecami Dana.

 

– Idź do domu i pilnuj dzieci – nakazała mu Molly.

 

– Jasne – odparł Aleks. – Zadzwonię do Fijołka, żeby przyjechała.

 

Dan zamkną drzwi pasażera i pobiegł na miejsce kierowcy.

 

– Możesz się pośpieszyć? – poganiała go kobieta.

 

– No chwila… – mówiąc to mężczyzna odwrócił się, żeby spojrzeć na żonę. Jednak jej mina miażdżyła wszystkie klasowe horrory i Dan zdał sobie sprawę, że jest naprawdę kiepsko. -… kluczyków szukam.

 

Nienamyślając się dużej mężczyzna uruchomił silnik. Cofną z piskiem opon i ruszył wprost do szpitala świętego Puddingu. Szpitala, w którym kilka dni temu zmarła mama Molly.

 

 

R O Z D Z I A Ł

Ó S M Y

NARODZINY

 

Dan czekał pod salą numer dwadzieścia trzy, w której to Molly była w trakcie rodzenia ich trzeciego dziecka. Nagle z pokoju wyszła bardzo młoda pielęgniarka.

– Przepraszam – zatrzymał ją mężczyzna. – Co tam się w ogóle dzieje? Dlaczego to trwa tak długo?

– Pańska żona jest tam dopiero od pięciu minut – odpowiedziała mu kobieta. – Nie ma powodu do obaw.

Kiedy pielęgniarka oddaliła się Dan, nie mogąc wytrzymać dalszego napięcia, wpadł do pomieszczenia.

Jego oczom ukazało się łóżko, na którym leżała jego żona z nogami podniesionymi i ugiętymi w kolanach. Dookoła niej stało czterech lekarzy, choć Danowi wydawało się, że jest ich zdecydowanie więcej.

– Kim pan jest? Proszę stąd wyjść! – powiedział jeden z lekarzy, trzymając skalpel w dłoni.

– Jestem mężem tej kobiety i pragn… – zatrzymał się. Spojrzał na narzędzie, które lekarz trzymał w dłoni. Miało ono czerwoną plamę na samym czubku. – To, to krew jest?

– Tak – odpowiedział lekarz. – Chce pan zostać przy porodzie?

– W sumie to przy poprzednich dwóch zawsze mdlałem, zanim jeszcze dziecko się urodziło.

– Decyzja należy do pana.

– Zostanę – odpowiedział Dan po paru sekundach milczenia, po czym podszedł wraz z lekarzem do miejsca, w którym leżała wrzeszcząca z bólu Molly.

– Co ty tu robisz? – zapytała kobieta.

– Ja? – zastanawiał się Dan.

 

– Nie! – krzyknęła kobieta. – Pytałam lekarza.

 

– On jest tutaj żeby ci pomóc kochanie – odparł mężczyzna.

 

– To była ironia!

 

– Nie skarbie, to był lekarz…

 

– CO TY TU ROBISZ?! – przerwała mu kobieta, przez którą w tym samym czasie, przechodziła kolejna fala bólu.

 

– Uznałem, że w tych trudnych chwilach pragniesz być z kimś, kto cię będzie wspierał.

 

– Proszę się uspokoić – powiedział lekarz, który próbował uciszyć małżonków. – Chyba coś widzę.

– Chłopczyk, czy dziewczynka? – zapytał Dan, który nie mógł się doczekać płci kolejnego dziecka.

– Panie! Skąd ja mam to wiedzieć – odpowiedział lekarz. – Proszę przeć – zwrócił się do Molly. – Wychodzi, wychodzi! Już widzę… – lekarz urwał, chciał powiedzieć „główkę”, ale to co ujrzał przeszło jego najśmielsze oczekiwania, bowiem jego oczom ukazał się kawałek wieczka.

Kobieta odetchnęła z ulgą, kiedy już to, co znajdowało się w jej brzuchu wyszło na zewnątrz. Była z siebie dumna, że bez żadnych problemów, urodziła trzecie dziecko. Pomyślała, że powinna przeprosić Dana za swoje zachowanie podczas porodu, w końcu chciał jej pomóc.

– Gratuluję – zaczął lekarz. – Urodziła pani wspaniały, piękny i zdrowy karton mleka.

Małżeństwo w tym samym momencie uniosło brwi do góry, w geście zdziwienia.

 

– Jak to… mleko? – zapytał Dan, kiedy lekarz położył karton obok Molly.

– Ale super! Będę je kochała najbardziej na świecie – powiedziała kobieta, całując i przytulając karton do siebie. – Zero procentowe, moje ulubione!

– Ja nadal nie rozumiem! – powiedział Dan. – Jak?! Pytam się, jak to jest możliwe?! Mówiłem ci, że piłaś tego za dużo i teraz masz! Karton mleka! Ciekawe kto będzie wstawał w nocy, żeby przewinąć to coś? Czym będziesz to karmiła? Mlekiem? Czy ten wspaniały kartonik kiedyś urośnie? Będzie chodzić? Mówić? A może to tylko sen? Tak. To na pewno sen.

– Spokojnie – powiedziała Molly. – Karton mleka jest teraz naszym dzieckiem i zaopiekujemy się nim tak, jak tylko najlepiej potrafimy.

– Świetnie. A czy ty w ogóle wiesz, czym to jest? Chłopcem, czy dziewczynką? – zapytał Dan.

– Skoro to karton mleka, to chyba możemy wybrać płeć – odpowiedziała Molly, która głaskała karton w miejscu, w którym powinna znajdować się data ważności. – Chciałabym żeby to była dziewczynka.

– Super.

– A wiesz jak ją nazwiemy?

 

– No jak? – zapytał Dan.

 

– Stokrotka.

 

 

R O Z D Z I A Ł

D Z I E W I Ą T Y

PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ

 

 

Uroczystość zaślubin przebiegła bez najmniejszych problemów. Dan, będący świadkiem od strony pana młodego, stał przed kościołem wraz z Tobim, który dogonił już wzrostem swojego ojca, i Niezapominajką, narzekając na wszystko dookoła.

 

Molly stała po drugiej stronie ulicy trzymając wózek z jej trzecim dzieckiem i rozmawiając z panną młodą, która chyba do tej pory nie mogła uwierzyć, że w końcu zdecydowała się na małżeństwo.

 

Z kościoła wyszedł pan młody i uśmiechnął się do swoich przyjaciół.

 

– Wszystko załatwione – oznajmił Aleks. – Od dziś Fijołku oficjalnie jesteś moją żoną.

 

Molly i Fijołek przeszły przez ulicę, aby dołączyć do grona rodziny.

 

– Jak tam Stokrotka? – zapytał Aleks.

 

– W porządku. Martwi mnie tylko fakt, że odkąd się urodziła, to przybrało jej się na tłuszczu. Teraz, zamiast zero procentowego, jest już prawie trzy!

 

– Ale nadal nic nie mówi?

 

– Nic – odparła kobieta.

 

– Mówiłem, że trzeba otworzyć wieczko – wtrącił Dan.

 

Molly niepewnie nachyliła się do wózka i wzięła karton na ręce.

 

– Nie wiem czy chcę ryzykować. A jeśli coś jej się stanie? Jeśli ją to zabije?

 

– Oj mamo, daj spokój – powiedziała Niezapominajka, która miała już dość ciągłego marudzenia rodziców na temat Stokrotki.

 

– Dobrze! Zrobię to! – oznajmiła Molly, którą najwidoczniej bardzo podniecił ten fakt.

 

– W końcu! – Dan i Aleks powiedzieli to jednocześnie i obaj parsknęli śmiechem.

 

Molly nie zwróciła na nich uwagi. Przyłożyła dłoń do wieczka i jednym palcem uniosła je do góry.

 

Ze środka wydobył się piękny zapach świeżego mleka. Wszyscy stali z szeroko otartymi oczami patrząc, czy coś się wydarzy.

 

– I nic – odezwał się po krótkiej chwili Dan. – To tylko zwykły karton mleka, który… – Molly położyła mu palec na ustach, ponieważ zauważyła jak wieczko zaczęło się delikatnie poruszać, by w końcu przemówić słodkim, trzy procentowym głosem:

 

– Mama?

 

 

KONIEC

 

Koniec

Komentarze

Naprawdę świetna bajka. Czyta się naprawdę świetnie. Jutro przeczytam ją moim dzieciom, jestem pewna że im się spodoba. Brawo oby tak dalej!
Pozdrawiam Marta! 

czy to napisala dziesiecioletnia osoba?

Ładnie to ujęłaś "dziesiecioletnia osoba" ;)

Ale nie, na pewno osoba starsza, raczej mama dziesięciolatki;). Prosty, ale ciekawy tekst, nieszablonowy. Prostota języka daje też fajny efekt hmm... jak to ująć... czystości przekazu. Dla mnie na plus.

Tylko zapis tytułu bym zmieniła, bo jakoś tak sugeruje kogoś, kto niewprawnie posługuje się słowem pisanym. Proponuję "Molly, czyli kobieta, która urodziła mleko"  po prostu.

Dzieścioletnia osoba? - nie

Mama dziesięcioletniej osoby? - nie

Mam prawie dzwadzieścia lat i jestem raczej facetem. 

Ale dziękuje ;D

I tak to jest, gdy się ślepia ponad miarę po nocy wytęża, nie dopatrzyłam, że ludek przy Twoim nicku nie ma spódniczki :)

Przepraszam za pomyłkę:)

I jeszcze tytuł bez kropki.

Spoko.

Kurde. Rzeczywiście niepotrzebna ta kropka. Ale juz nie da się cofnąć. Trudno. Jakoś przeżyję. 

Heh, sama nie wiem, co myśleć. Dłużyło mi się trochę miejscami, ale dałam radę. Bajkowy ton przemieszany z abstrakcją wypadł nie bez zgrzytów, ale ciekawie. Nie mogę powiedzieć że jest źle, albo że jest dobrze, odbiór raczej neutralny, ale z pewnością gdzieś tam jest jakiś potencjał, który warto rozwijać. Pisz dalej, Autorze! Ale raczej w tym stylu niż w stylu naiwnych Szklanych domów...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

No wiem, wiem. Dzięki. Tamto to staroć i wielka pomyłka ;D

Podobalo mi sie =)

Zdecydowanie jest to fantastyka.

Zgadzam się jest to fantastyka i właściwie nic więcej w tym temacie nie mam do powiedzenia, poza tym, że mleko będę pił z pewną taką dozą nieśmiałości.

Fajne, lubię absurd. Trochę bajkowe, ale raczej bym tego dzieciom nie czytała, bo by się przeraziły i nie chciały mleka. Nie podoba mi się jednak tytuł, ponieważ zdradza zakończenie i psuje niespodziankę.

Nowa Fantastyka