- Opowiadanie: sesi19 - Miraż

Miraż

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Miraż

– Mamo, czemu jesteś taka blada? – zapytał Krzyś.

Powoli otworzyła oczy i spojrzała na syna. Chłopiec pomyślał, że mama wygląda jak samotna chmurka: biała, że aż strach i poruszająca się leniwie. Krzyś nie chciał, żeby jego mama była jak chmurka. Przecież je zawsze rozwiewa wiatr.

– Słabo się czuję – powiedziała, ale tak cicho, że ledwie ją usłyszał.

– Dlaczego, mamo, dlaczego? – pytał Krzyś.

Nie odpowiedziała. Zamknęła oczy i oddychała ciężko. Krzyś przykrył ją kocem aż na szyję, po czym zaczął myśleć. Zabolała go od tego głowa, ale już wiedział, jak pomóc mamie.

Założył kalosze i poszedł do zagrody, w której mieszkały świnki. Chłopiec lubił się z nimi bawić, więc zawsze płakał, gdy zamiast świnek znajdował kotlety na talerzu. Właśnie przez to nie lubił mięsa.

– Chodź świnko – zawołał, zawiązując sznurek na jej tłustej szyi. – Pomożesz mi wyleczyć mamę.

Świnka zachrumkała w odpowiedzi i potupała razem z chłopcem na targ.

Krzyś był pewien, że wszyscy ludzie wytykają ich palcami przez świnkę: miała ryjek umorusany w błocie, przez co wyglądała naprawdę zabawnie. Ale to jego zaczepili.

– Jaki śliczny chłopiec – roześmiała się pewna nieładna pani. – Nic, tylko go schrupać.

– Nie chcę zostać zjedzony – odpowiedział hardo Krzyś

Ludzie, którzy to usłyszeli, roześmiali się na to tak bardzo, że łzy poleciały im po policzkach. Tylko Krzysiowi nie było do śmiechu. Chciał uciekać, ale zaraz przypomniał sobie o mamie, leżącej właśnie w łóżku. Stał więc twardo, a świnka przytuliła się do jego nogi.

– Tylko żartowałam – przeprosiła pani. Uśmiechnęła się, przez co wyglądała znacznie ładniej.

– Nic się nie stało – zapewnił Krzyś, po czym zapytał: – Gdzie mogę kupić lek dla mamy? Jest bardzo chora i sama nie mogła przyjść.

– A tata nie mógł jej wyręczyć? Jesteś chyba za małym chłopcem, żeby samemu chodzić po mieście?

– Nie mam taty – powiedział, patrząc na własne stopy. – Mama mówiła, że chciał zabrać złoto smokowi, ale go ten smok dorwał. No i nie ma taty.

Pani tylko głośno wypuściła powietrze i patrzyła smutno na Krzysia.

– To powie mi pani, gdzie mogę kupić ten lek dla mamy? Ktoś musi mi czytać bajki, bo ja sam nie umiem – przyznał ze wstydem. – Mama mówiła, że ten lek nazywa się Rozweselacz.

– Oj, chłopcze, chłopcze – powiedziała pani i pokręciła głową. – Nie możesz tego kupić. Tylko dorośli mogą. Poza tym, to przecież trucizna, a nie lek.

– Wcale nie! Mama zawsze jest po nim taka wesoła – krzyknął Krzyś. Był naprawdę zły. Nie rozumiał, po co ta pani kłamie.

Pani odwróciła się i nie chciała więcej rozmawiać z Krzysiem. Chłopiec po kolei podchodził do wszystkich straganów na targu, ale dorośli robili tylko dziwne miny i nic nie mówili. Nikt mu nie chciał sprzedać Rozweselacza dla mamy. Nawet, gdy mówił im, że wymieni świnkę na lek.

Krzyś usiadł na kamieniu i zaczął płakać. Świnka położyła mu brudny pyszczek na nodze, jakby próbując go pocieszyć.

– Oj świnko, świnko, dlaczego ludzie chcą, żeby mama była chora i smutna. Przecież jakbym jej go zaniósł, od razu by wyzdrowiała. Sam wcale nie będę go pić!

– Nie płacz, Krzysiu – rozległ się nagle głos.

Krzyś był pewien, że to świnka przemówiła do niego ludzkim głosem, ale nie miał racji. Gdy odwrócił się, zobaczył Agatkę, swoją szkolną przyjaciółkę, stojącą parę kroków od niego. Krzyś aż przetarł oczy ze zdumienia, bo Agatka trzymała… Rozweselacz!

– No i czego płaczesz, dzieciuchu? – zapytała Agatka, szczerząc zęby w uśmiechu. Rozweselacz faktycznie działał.

Krzysiowi nie podobało się, że tak go nazwała, nie podobało mu się, że śmiała się, gdy inni płakali. Ale to ona miała Rozweselacz.

– Agatko, mogłabyś dać mi trochę Rozweselacza? – zapytał. -Moja mama jest bardzo chora, a źli ludzie nie chcą mi go sprzedać.

Gdy to powiedział, dziewczynka zrobiła się wyraźnie smutniejsza.

– Krzysiu, Krzysiu. – Agatka pokręciła głową. – Przecież nie mogę ci tego po prostu oddać. No bo co, chcesz, żeby było mi smutno?

– Nie – zaprzeczył szybko Krzyś. – Myślałem, że jesteś moją przyjaciółką.

– Ale przyjaźń jest wtedy, gdy dajemy sobie coś zamian – odpowiedziała. – Nie możesz tylko brać. Trzeba też dawać.

Krzyś myślał, co też może dać Agatce. Pamiętał, że dziewczyny podobno lubią, jak daje się im całusy, ale bał się o to zapytać. Nie musiał dłużej myśleć, bo Agatka podpowiedziała mu , czego chce.

– Podoba mi się twoja świnka – powiedziała.

Krzyś zwiesił głowę i popatrzył na swojego chrumkającego przyjaciela. Chłopiec nie miał nigdy psa, dlatego zawsze śwince rzucał patyk i kąpał ją w rzece. Świnka bardziej wolała kąpiele błotne, ale nie narzekała zbytnio.

Poza tym i tak zabrał ją ze sobą na targ, żeby wymienić na Rozweselacz dla mamy. Tylko, że jak przyszło co do czego, nie mógł się rozstać ze swoją chrumkającą towarzyszką. No bo jak tu, kurcze blade, można wybrać między przyjaciółką a mamą, pytał sam siebie.

– To niesprawiedliwe – krzyknął do Agatki.

Dziewczynka w dalszym ciągu uśmiechała się głupkowato.

– Musisz wybierać – powiedziała.

– Ale przyjaciele pomagają sobie nawzajem. – Krzyś ze złością tupnął nogą.

– Jeśli świnka jest twoją przyjaciółką, to z chęcią ci pomoże – odpowiedziała.

Agatka spokojnie czekała na decyzję, ale Krzyś już wiedział, że dziewczynka jest zła, bo myśli tylko o sobie.

– Idź sobie, Agatko. Nie chcę mieć takich przyjaciół jak ty – powiedział.

Chłopiec i świnka podreptali razem do domu. Gdy przekroczyli próg, mama wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Drżała i mamrotała coś pod nosem.

Krzyś położył się obok mamy i przytulił do niej.

– Mamo – odezwał się cicho.

Mama westchnęła głęboko, jakby zatrzymując sobie powietrze na później. Jej wąskie, białe wargi poruszyły się lekko.

– Synku, masz dla mnie lekarstwo? – spytała.

Nie odpowiedział. Przeklinał tylko w duchu siebie, Agatkę, świnkę i w ogóle cały świat.

Mama również milczała. Leżał przy niej do tego czasu, aż zrobiło mu się zimno. Chłopiec miał nadzieję, że przynajmniej jej jest ciepło.

Gdy złapał skrytą pod kocem dłoń, była lodowata.

Koniec

Komentarze

Masakryczna bajka :O W sensie pozytywnym oczywiście. Prosty język jak najbardziej udanie zastosowany, a i fabularnie, jesli dobrze zinterpretowałem, podobało mi się cholernie :)

Jedynym mankamentem jest brak fantastyki.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

     Jest Rozweselacz jako ekwiwalent fantastyki... Też mi podobalo się to opowiadanie. Gdzieś tam brak "w" przed wyrazem "zamian". 

      Dobre.

Jedynym mankamentem jest brak fantastyki.


Dziwne, bo dla mnie całe opowiadanie jest jak najbardziej fantastyczne, bajkowe wręcz. Bardzo dobry i chwytający za serce tekst.

Pozdrawiam

Mastiff

Bardzo przyjemny tekst. Podobało mi się.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Straszne i bardzo dobre jednocześnie.

Fuj, jak mogłaś mi to zrobić na wieczór.

Dobre. Co tu dużo pisać.

Nowa Fantastyka