- Opowiadanie: Anneliese - Wojna trzecia (szort)

Wojna trzecia (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wojna trzecia (szort)

– Herr Herman, proszę się obudzić, już dwudziesta trzecia. Herrrrr Herman… – Wiśniewski z niecierpliwością, acz delikatnie potrząsał odzianym w czerń ramieniem Oberfuhrera.

– Skurwiel pewnie ma tu zamiar spędzić kolejną noc zarabiając kolejny milion ojro – mruknął do siebie, zdawszy sobie sprawę, iż jego przełożony, śpiąc snem niesprawiedliwego, nic nie usłyszy.

– Tacy to mają dobrze – zakończył swój krótki wywód z typową dla przedstawiciela narodu polskiego, nutką narzekania, po czym wziął do ręki mopa, wycisnął go i kręcąc ósemki wokół skórzanego fotela, kontynuował pracę.

 

Za panoramicznymi oknami, zastępującymi ściany zewnętrzne siedemnastopiętrowego biurowca firmy Ziemenz Danzig rozciągał się magiczny widok na Stare Miasto. Na tle granatowego nieba lśniły gwiazdy niemieckiej architektury powojennej. Zabytkowa Bazylika Mariacka, ze swoją już nie najwyższą, acz wciąż dumnie stojącą wieżą, oświetlona ledową iluminacją, przyciągała wzrok. Wiśniewski jak zwykle dał się zaczarować i opierając dłonie oraz brodę o końcówkę mopa, zastygł w chwilowym zachwycie, kontemplując panoramę.

 

– Kurwa…Wiśniewski, to ty? – Te cztery stęknięcia oznaczały koniec podziwiania widoków.

– Która godzina? O ja pierdolę, już dwudziesta trzecia?? A która będzie w Zingapurze??? Meine Fuhrer, piąta rano. Ufff. Sesja się zaczyna o szóstej. Wiśniewski, jeszcze tu jesteś? No to spadaj, podłoga lśni, dzięki i w ogóle. Aaa i zaciągnij żaluzje, bo te światełka męczą moje neurony. Kurwa widziałeś może gdzieś minidysk z danymi z lat 2012… eee nieważne, na pewno nie widziałeś. Skąd masz w ogóle wiedzieć, jakie to dane. Czemu jeszcze tu stoisz?! Wypierdalaj! Albo wypierdalaj i poszukaj mi automatu z puszkami Mein Kampf. Tymi półlitrowymi, koniecznie dietetycznymi. Nie mam przy sobie drobnych, więc tym razem musisz mi zasponsorować he, he. I przynieść, oczywiście. No, już cię nie ma.

 

Słowotok wreszcie się zakończył i Wiśniewski wyprężył się jak struna, omal nie zasalutował, po czym ruszył biegiem w stronę korytarza. Na pierwszym zakręcie zgrabnie zahamował, przeszukał kieszenie, znajdując kilka drobnych monet, po czym swobodnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia ewakuacyjnego. Lekki jogging po schodach na drugie piętro, gdzie znajduje się automat z napojami, dobrze mu zrobi. Znał tę trasę na pamięć, wszyscy Oberfuhrerzy piją tylko Main Kampfa, Herman nie jest wyjątkiem. Przecież nie może być.

 

Punkt dwudziesta trzecia trzydzieści Wiśniewski zastukał cicho umówione dwa razy, wszedł do gabinetu i postawił napój na biurku, odgarniając upaprane krwią wydruki i rzucając okiem na równie nieczystą klawiaturę. Hermana nigdzie nie było widać.

 

Czerwone krople znaczące warty kilka średnich krajowych pensji kremowy, ręcznie tkany dywan, jednoznacznie wskazywały kierunek. Niestety, zapowiadało się generalnie sprzątanie.

 

Zza drzwi sąsiadującej z gabinetem luksusowej łazienki z jacuzzi i porcelanowym sedesem, robionym ręcznie w Chinach pod koniec XX wieku, dobiegał wściekły stukot w klawisze. Herman pewnie zdążył już obgryźć do krwi paznokcie wszystkich dziesięciu palców, a posiedzenie na kiblu oznaczało ni mniej ni więcej, tylko sraczkę gigant.

 

– Reisefieber, Herr Herman? – Wymsknęło się Wiśniewskiemu.

 

Tęsknie spojrzał w kierunku zasłoniętych okien, złapał za mopa i wiadro, po czym ruszył na korytarz. Ma przecież dzisiaj dużo pracy.

 

Około dwudziestej czwartej wśród nocnej ciszy rozległ się świst zwieńczony głuchym uderzeniem. Ten, znany już Wiśniewskiemu dźwięk, oznaczał jedno. Mocniej zaciągnął się skrętem, pyknął dziewięć kółeczek, po czym rzucił go na ziemię, starannie rozgniatając butem.

 

– Na szczęście nie mój rewir – mruknął. Musnął ręką kieszeń firmowej koszuli i ukryty w niej minidysk.

 

Jego myśli leniwie popłynęły ku błyszczącym stalą i szkłem drzwiom wejściowym do biurowca, nad którymi pysznił się napis: PRACA CZYNI WOLNYM.

Koniec

Komentarze

"- Tacy to mają dobrze - zakończył swój krótki wywód z typową dla przedstawiciela narodu polskiego, nutką narzekania, po czym wziął do ręki mopa, wycisnął go i kręcąc ósemki wokół skórzanego fotela, kontynuował pracę." - bez przecinka przed nutką

 

"Za panoramicznymi oknami, zastępującymi ściany zewnętrzne siedemnastopiętrowego biurowca firmy Ziemenz Danzig rozciągał się magiczny widok na Stare Miasto." - przecinek po Danzig

 

"- Kurwa...Wiśniewski, to ty? - Te cztery stęknięcia oznaczały koniec podziwiania widoków." - brak spacji po wielokropku

 

"Kurwa widziałeś może gdzieś minidysk z danymi z lat 2012... eee nieważne, na pewno nie widziałeś" - przecinek po kurwa, przecinek po eee

 

"Czerwone krople znaczące warty kilka średnich krajowych pensji kremowy, ręcznie tkany dywan, jednoznacznie wskazywały kierunek." - przyznam, że musiałam zrobić ze trzy podejścia do tego zdania, zanim je pokonałam...

 

Chyba nie zrozumiałam przesłania...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Słowotok mi się nie spodobał.
A przesłania i ja niestety nie zrozumiałem. Chyba.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

CUDACTWO...

Napisane dla napisania... Nie za bardzo zrozumiałe.

No jak to, panowie, co wy tacy niedomyślni dzisiaj? Chodzi przecież o to, że niemcy to ZŁO!

Mnie ktoś uczynny wyjaśnił, że jego (a raczej jej) zdaniem chodzi o to, że to Niemcy zapieprzają pod szyldem Arbeit Macht Frei tym razem...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Tak? Nie domyśliłbym się tego o.O

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Niezbyt sensowne mi się to wszystko wydaje. Początek w porządku, ale im dalej, tym gorzej i więcej błędów. Wygląda to jak wstęp do jakiejś akcji, bo tu nic się nie dzieje, a jedynie wygląda, jakby zaraz miało się zacząć.

Yyy... no dobra, nie zrozumiałam.

Przeczytałem, bo krótkie. Nie spodobało mi się, pozdrawiam.

O czym to jest? Co powinien czytelnik po lekturze robić? Śmiać się, płakać?

Ha, myślałem, że to tylko ja taki niedomyślny, ale widzę, że generalne nierozumienie tu króluje. Niestety, Autorze, przekaz niejasny, treść niejasna, nie wiadomo, co się tak naprawdę stało i dlaczego. Zgadzam się: wygląda na wstęp do czegoś większego.

I ja mogę napisać co nieco o niezrozumieniu: nie zrozumiałem dokładnie co się stało.

Dziękuję wszystkim za przeczytanie i komentarze. Gwoli wyjaśnienia - Herman (nr 9) zszedł (a właściwie zleciał), Wiśniewski zadanie wykonał (czyli posprzątał). Arbeit Macht Frei - w dowolnym tłumaczeniu.

Przeczytałam.

Nowa Fantastyka