- Opowiadanie: Fasoletti - Horrorshow

Horrorshow

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Horrorshow

Tym razem zgrywa z pewnego slashera. W standardowych klimatach.

 

 

 

Czasami człowiek musi se konkretnie odsapnąć. Sami na pewno wiecie, jak to bywa. Szef okazuje się chujem, koledzy pierdolonymi konfidentami, a seksowna sąsiadka z naprzeciwka, którą zawsze chcieliście wydymać na trawniku przed blokiem, transwestytą. Życie potrafi kopnąć w dupę w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego postanowiłem na jakiś czas wyjechać. Choćby na tydzień. Gdzieś daleko od cywilizcji, żebym mógł w spokoju leżeć kutasem do góry i podziwiać płynące po niebie obłoki.

 

Na okazję nie musiałem długo czekać. Kumpel miał kompleks wypoczynkowy nad Kryształowym Jeziorem i wynajął mi jeden z domków za pół ceny.

 

Spakowałem więc do mojego wysłużonego trabanta baniak bimbru, starą lampę naftową, kilka gazet z gołymi babami, śpiwór, zapasowe portki i dwa podkoszulki. Majtek nie wziąłem. I tak bym ich nie zmieniał, więc po co mają zagracać samochód?

 

Po czterech godzinach jazdy wyboistymi leśnymi dróżkami dotarłem na miejsce. Kurort wyglądał na opuszczony. Drewniane chatki były zaniedbane jak jasna cholera. Obrośnięte mchem, podziurawione, przeżarte przez korniki. Dam se rękę uciąć, że pamiętały jeszcze dinozaury. Nieopodal pałętał się dziwny facet w masce Kaczora Donalda. Pewnie jakiś jebnięty bezdomny. Nie zwróciłem na niego uwagi, on też mnie olał. Po chwili, jak gdyby nigdy nic, zniknął w gęstwinie. I dobrze.

 

Obejrzałem chałupki i wybrałem tę najmniej rozpierdoloną. W środku cuchnęło stęchlizną, moczem i starymi ludźmi, więc musiałem pootwierać wszystkie okna, żeby ten odór wywietrzyć. Jedno wypadło, a szyba się stłukła, ale chuj z tym. Zabiję je później jakimiś deskami. Wytachałem z auta baniak z bryndką, rozłożyłem śpiwór na podłodze i polałem sobie szklaneczkę. Cudowny żar rozszedł mi się po bebechach. Powiadam wam, nie ma lepszego trunku od swojskiego samogonu. Miód i ambrozja.

 

 

 

Wieczorem do domku obok wprowadzili się jacyś gówniarze, chyba studenci. Dwóch kolesi i dwie dziewczyny. Trochę nie bardzo mi to na rękę, bo chciałem tutaj poegzystować w samotności, ale co poradzę? Przecież ich nie wygonię, na pewno też zapłacili za pobyt.

 

 

 

Skurwielce, całą noc balowali! Pochlali się jak świnie, biegali po lesie, wrzeszczeli, piszczeli, wyli jakby byli jacyś nienormalni. Gdyby nie to, że też nieco przesadziłem z degustacją i leżałem półprzytomny w kałuży rzygowin, to spuściłbym im takie manto, że do końca życia by pamiętali.

 

 

 

Rano ci idioci zrobili mi kawał. Otwieram drzwi z zamiarem skoczenia w krzaczki celem oddania moczu, patrzę, a tu w progu głowa jednej z tych dziewczyn leży. Jebłem toto z buta, bo co mi będzie zawadzać? Muchy ją zaraz obsiądą, zaśmierdnie, epidemia gotowa. Świńska grypa, albo co gorszego.

 

Po odcedzeniu kartofelków postanowiłem opierdolić tych gnojków. Ja wszystko rozumiem. Trza się napić, wyszumieć, pobawić, ale, do kurwy nędzy, podrzucanie komuś odciętych części ciała to lekka przesada.

 

Zapukałem do ich chatki, ale nikt nie otworzył. Siedzą pewnie teraz w szafie i tyłkami trzęsą. Naparłem na drzwi. Ustąpiły.

 

Wewnątrz ciekawie. Podłoga czerwona od krwi. Jeden koleś leży nagi na pozbawionym członków korpusie dziewczyny. Do dupy ma wepchnięte jej nogi, w usta ręce, a jego odcięty kutas jest przyszpilony do ściany wypchanym kurczakiem. Drugi delikwent zaległ pod stołem, przebity śmigłem od samolotu. Z rozciętego brzucha wypłynęły jelita, z oczodołów gumkami do góry wystają ołówki, zęby ktoś mu powyrywał, ułożył z nich niewielki stosik i wbił w niego krzyżyk z zapałek. Za brakującą dziewoją już nawet się nie rozglądam. Skoro obcięli jej łeb żeby mi go podłożyć, to pewnie reszta gnije gdzieś w krzakach. Cholera, a nie wyglądali na takich, co to lubią sadomaso i te sprawy.

 

Opuściłem budynek, bo takie widoki mnie gorszą i udałem się do swojego lokalu na szklaneczkę czegoś mocniejszego. I jak to zwykle bywa, na jednej się nie skończyło. Przy której urwał mi się film, wybaczcie, nie pamiętam.

 

 

 

Ze stanu błogiej nieświadomości wyrwał mnie odgłos wysadzanych kopniakiem drzwi. Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Za oknem lało jak z cebra. Minęła chwila, nim mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności. W progu stał ten debil w masce Kaczora Donalda. Kiedy na ułamek sekundy oświetliła go błyskawica spostrzegłem, że w lewej dłoni ściska scyzoryk McGyvera z obnażoną piłką do drewna, a w prawej rakietkę do ping ponga.

 

Nagle doznałem olśnienia. Przecież kumple nieraz opowiadali o grasującym nad Kryształowym Jeziorem, nieuchwytnym seryjnym mordercy. Koleś za maleńkości zobaczył, jak matkę zgwałciło mu stado schodzących z pobliskich hal tryków, a jego samego juhasi wrzucili później do jeziora. Żyjące w tutejszych wodach glonojady miały obeżreć mu ryj do gołych kości. Dlatego nosi maskę. I ponoć jest niezniszczalny.

 

Poczułem się jakbym grał w chujowym horrorze, albo był bohaterem opowiadania pisanego przez jakiegoś zakompleksionego zjeba.

 

Nieznajomy ruszył niemrawo w moim kierunku, wymachując ogromnymi łapskami. Gdy podszedł dostatecznie blisko, zadał scyzorykiem cios z góry. Błyskawicznie skrzyżowałem ręce nad głową. Ostrze ześlizgnęło się po skórze, nawet jej nie przecinając. Ten niedorajda nie wziął poprawki na jedną, bardzo istotną rzecz. Mianowicie, że posiadam czarne pasy we wszystkich znanych odmianach sztuk walki. Utwardzanie przedramion ćwiczyłem na diamentowych słupach, goleniami kruszyłem tytanowe filary, podczas wysokogórskiej wspinaczki bez zabezpieczeń nie muszę szukać półek ani wgłębień, ponieważ palcami wybijam dziury w skałach.

 

Przerzuciłem go przez ramię, po czym jednym, potężnym szarpnięciem oderwałem mu rękę od tułowia. Twardy był skurwiel, krew sikała jak woda z węża strażackiego, a on nawet nie pisnął. Wstał za to pieronem, zmierzył mnie nienawistnym spojrzeniem, zaatakował rakietką. Cofnąłem się kilka kroków i niczym Chuck Norris, kopniakiem z półobrotu pozbawiłem chuja kolejnej kończyny. Pech chciał, że lecąc, wybiła drugie okno. Dalej już się nie cackałem. Palce w oczy, kolano w jaja, szybkie obejście, czubek buta w odbyt. Wyrzygał nerki, płuca, wątrobę i prawa komorę serca, ale wciąż żył.

 

Kurwa, zawsze zastanawiałem się, dlaczego ci idioci z filmów, jak już kropną takiego bydlaka, to nie załatwią go na amen. Zamiast upierdolić mu łeb, to z płaczem wracają do domu. Ja tego błędu nie popełnię. Nie pozwolę, żeby jakiś kutas w plastikowej masce zakłócał mój spokój.

 

Złapałem go za wszarz i zaciągnąłem do chatki studentów. Jak wcześniej tam byłem, to zauważyłem maszynkę do mięsa. Idealna rzecz, by zakatrupić gada na amen.

 

Odganiając się od żerujących na zwłokach much, przystąpiłem do działania. Oderwałem mojemu zamaskowanemu przyjacielowi nogi, gołymi rękoma rozszarpałem na mniejsze fragmenty i wio korbką. To samo z ręcami i tułowiem. Głowę zostawiłem na koniec.

 

A kiedy było już po wszystkim, wróciłem do swojego domku na szklaneczkę czegoś mocniejszego. I jak zwykle, na jednej się nie skończyło. Ale po której urwał mi się film, wybaczcie, nie pamiętam.

 

 

 

EPILOG

 

Cholera, chyba jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Czytam właśnie poranną gazetę i powiem wam, że nad Kryształowym Jeziorem znowu dzieje się źle. Giną ludzie. Policja znajduje zmasakrowane ciała. Pewna dziewczyna, której jakimś cudem udało się zbiec, opowiedziała straszną historię. Twierdzi, że jej przyjaciół wymordowało krwiożercze mięso mielone.

 

 

 

Autorem i tej ilustracji również jest Tomek Woźniak

Koniec

Komentarze

Krwiożercze mielone mięso:). No, to jest lepsze, niż to poniżej. Trochę przecinków pogubiłeś po drodze, ale podczas pisania takiego tekstu to i nie dziwota.

Pozdrawiam

Mastiff

Fajne.

Fas, moją opinie znasz :). Dzięki.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Po kilkakrotnym spadnięciu z krzesła, zalaniu klawiatury łzami i wpadnięciu w spazmatyczną śmiechączkę, oświadczam, że stężenie perwersyjnego humoru w tymże tekście przekracza wszelkie normy bezpieczeństwa ;)

 

Ok, idę się włożyć w kubeł z zimną wodą...

A mnie zastanawia jak się zabija okno deską? Trzeba napierdalać na płasko czy raz jebnąć z kanta?

Homar, nie słyszałeś nigdy powiedzenia, że okna były pozabijane deskami?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jasne że słyszałem i zawsze mnie to bawi :)

Dorobiłeś się nawet ilustratora;) 

Popłakałem się ze śmiechu. Piątka!

 

Pozdrawiam.

Ty idź się lepiej lecz, albo napisz coś normalnego. Jeśli myślisz, że faszerując tekst wyszukanym sadyzmem i krociem przekleństw jesteś super gość to się mylisz. Źeby ścierpieć twoje opowiadania trzeba być jakimś chorym koneserem. Nikt mi nie kazał tego czytać, ale przeczytałem. Myślałem, że tym razem przeczytam coś normalnego. Przeliczyłem się. Nadzieja jednak zawodzi.

Epicko! Jesteś w świetnej formie, Fasoletti i wciąż zaskakujesz ;p Ode mnie też leci 5 :)
p.s nigdy nie zwróciłem uwagi na możliwą dwuznaczność "zabijania okna deskami", dzięki za unaoczenienie tejże homar :)

Ooo jest więcej takich fajnych dwuznaczności mój ulubiony to "serce szybciej zabiło"

Bardzo dobrze napisany tekst. Fajnie się to czyta.

Ciekawy wyraz "ręka"...

W tym zdaniu:"To samo z ręcami i tułowiem" chyba raczej " z rękami" lub " z rękoma".  Odmiana wyrazu "ręce"w tym przypadku dopuszcza dwoistość, chyba, że coś się zmieniło. 

Roger, "ręca" to zamierzony zabieg. Tak samo jak "se" w paru zdaniach. Pierwszoosobowa, więc mogłem sobie pozwolić nieco nagiąć pewne zasady :)

 

Illusioner, byłem u lekarza ostatnio. Ale powiedział, że jedynie na nogi mi coś może wypisać, bo na głowę już jest za późno :(

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Naoglądał się martwic mózgu i martwych zeł, a potem pisze :P Znakomite.

Ej! Bo się Fas zamknie w sobie i już nic nam nie napisze! A tu chorzy czekają:P

Tak gdzieś w środku tekstu wykrzywiła mi się gębula i tak zostało do końca, do krwiożerczego mielonego . Niezły Horrorshow.

Mielone z patelni zamawiam, albo grilowane, ostatecznie hamburger. Z mielonego cuda można wyczarować. Uważam, że podałeś niezłe danie. Poproszę dokładkę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Typowe, ale to dobrze.

Krwiożercze mięso niszczy :]

A to dla odmiany, doskonałe.

"W środku cuchnęło stęchlizną, moczem i starymi ludźmi" - ulubione powiedzenie mojego brata.

I creme de la creme: "podczas wysokogórskiej wspinaczki bez zabezpieczeń nie muszę szukać półek ani wgłębień, ponieważ palcami wybijam dziury w skałach." Jeszcze trochę chodzenia na ściankę i może też tak będę miała.

Fajnie, że przynajmniej masz dystans do samego siebie :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Lekkie i zabawne. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

No nie wiem, ja przeczytałem z obojętnością.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jak to przeczytałam, to od razu trochę mi się to skojarzyło z, nie wiedzieć czemu, "Domem w głębi lasu", który wczoraj obejrzałam. Może dlatego, że podobnie - opuszczona chata, studenci, rozkawałkowane ciała. Aczkolwiek fajne :)

Mermaids take shelfies.

Nowa Fantastyka