- Opowiadanie: bezloginu093 - Rozdział 1. Moje życie to pomyłka cz.1

Rozdział 1. Moje życie to pomyłka cz.1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rozdział 1. Moje życie to pomyłka cz.1

 

Wszyscy którzy chcą przeczytać Rozdział 1, zapraszam do zapoznania się z "Początkiem" dla uzupełnienia lektury :)

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 1, Moje życie to pomyłka.

 

 

 

Biuro Rejestracyjne powaliło mnie swoją wielkością. Na zaledwie kilku metrach kwadratowych ustawiono w podkówkę pięć biurek, na których rozwalonych było pełno papierzysk. Pracownicy siedzący za biurkami spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem.

 

– Amen – rzuciłam na powitanie. – Zostałam przysłana przez Mentora w sprawie misji na Ziemi.

 

– Zapraszam tutaj – usłyszałam głos z prawej strony i odwróciłam się do niego.

 

Głos owy należał do starszej Uwielbionej, która zajmowała biurko w kącie. Podeszłam niepewnym krokiem w jej kierunku.

 

– Nazywam się Solkenia. A tobie na imię Katharsis z tego co wiem – powiedziała do mnie, patrząc znad grubych okularów. – Usiądź. Chwilę mi zajmie zanim wypiszę dla ciebie dokumenty, którymi będziesz się posługiwać na Ziemi.

 

– Dobrze – wyjąkałam i posłusznie usiadłam na krześle.

 

Uwielbiona wyjęła z szuflady plik papierów. Odsunęła resztę dokumentów, które miała porozrzucane na blacie, wzięła do ręki wieczne pióro i lekkimi ruchami ręki zaczęła pisać.

 

Ciekawe jak mi się powiedzie ta misja, pomyślałam. Targały mną różne emocje związane z powrotem na Ziemię. Od mojego zejścia z niej pewnie się już wiele zmieniło. Dwa tysiące lat to trochę dużo. Ale nie ma co się martwić na zapas. Muszę się cieszyć z powrotu. Znowu ujrzę słońce i poczuję jego ciepło. Będę mogła ponownie odczuwać świat za pomocą zmysłów. Nie żebym i teraz go nie odczuwała, ale świat Uwielbionych różni się od świata ludzi.

 

– Gotowe! – prawie krzyknęła Solkenia, by wyrwać mnie z zamyślenia.

 

– Tutaj masz wszystko co ci potrzebne na Ziemi – dała mi kremową teczkę. – A tutaj masz pozwolenie na przejście Tunelem. Podpisz tylko tu.

 

Wzięłam od niej kartkę oraz pióro i podpisałam we wskazanym miejscu.

 

– Teraz chodź za mną. Zaprowadzę cię do przejścia którym udasz się do swojej ziemskiej Kwatery.

 

Gdy Uwielbiona wstała ujrzałam jej pulchną sylwetkę. Przeciskała się między biurkami, próbując nie zwalić papierzysk swoim brzuchem oraz dużym tyłkiem.

 

– No rusz się – powiedziała do mnie, gdy zobaczyła że za nią nie idę. Posłusznie wstałam i ruszyłam za nią. Prowadziła mnie długim korytarzem na którym panował półmrok. Nie odzywaliśmy się w czasie drogi, więc po pewnym czasie czułam się skrępowana jej towarzystwem. Chciałam już zapytać kiedy się ten korytarz skończy gdy usłyszałam.

 

– Nie bądź niecierpliwa, już dochodzimy do Tunelu. – powiedziała Solkenia. – Już jesteśmy.

 

Uwielbiona ruchem ręki wskazała na stare, pięknie rzeźbione drzwi, które chyba były pokryte złotem. Przekręciła gałkę i szeroko je dla mnie otworzyła. Zza drzwi wydobyło się światło. Weszłam w nie i moim oczom ukazał się mężczyzna, dość wysoki.

 

– Amen – usłyszałam chłopięcy głos. – Ty jesteś Katharsis?

 

– Amen – odpowiedziałam. – Tak, to ja.

 

Czy wszyscy Uwielbieni wiedzą o mojej misji?!

 

– Poproszę o pozwolenie na przejście – rozkazał mężczyzna.

 

Zręcznie poszukałam między papierami oczekiwane pozwolenie, po czym położyłam je na wyciągniętej ręce Strażnika.

 

– Chyba jest w porządku – powiedział patrząc mi głęboko w oczy. – Zapraszam tutaj – wskazał na metalowe drzwi, które się otworzyły.

 

Niepewnym krokiem weszłam do pomieszczenia.

 

– Nie denerwuj się. Gdy zamknę drzwi pójdziesz sama tym korytarzem i wyjdziesz w swojej Kwaterze, która jest już dla ciebie przygotowana. Radziłbym ci po wyjściu położyć się na chwilę… ech, te ziemskie warunki. Szkoda gadać – powiedział do mnie Strażnik. – Więc powodzenia.

 

Drzwi zamknęły się za mną, a ostatnie co zobaczyłam to błysk białych zębów w uśmiechu. Żwawym krokiem ruszyłam w nieznane, co chwila obijając się o ścianę lub potykając się o kamyk niezauważony w ciemniejącym Tunelu.

 

 

●●●

 

 

 

 

 

Leżałam na skórzanej sofie, ciepłe promienie dawno nie widzianego słońca padały na moją twarz. Mebel z każdym moim ruchem wydawał trzeszcząco– pierdzące dźwięki, które doprowadzały mnie do śmiechu.

 

– Nigdy więcej nie wracam na Ziemię – powiedziałam do siebie, po czym wstałam.

 

Na szklanym blacie stolika kawowego leżały dokumenty od Solkenii oraz zapieczętowana koperta Mentora. Sięgnęłam po nie i ruszyłam do kuchni. Do szklanki nalałam sobie wody i usiadłam przy stole. Rozerwałam pieczęć i wysypałam zawartość na blat. Zobaczyłam kilka małych książeczek, tytuły głosiły „Krótki przewodnik po życiu ziemskim”, po czym miały kolejno dodany numer części. Oprócz nich była skórzana teczka na której widniał napis „Życiorys”.

 

Następnie sięgnęłam po teczkę od Urzędniczki, w środku znajdowały się dokumenty:

 

– prawo jazdy (O Uwielbieni! Ja nigdy nie jeździłam samochodem!);

 

– dokument tożsamości (Ale mam brzydkie zdjęcie!)

 

– paszport (Chyba jednak moja misja będzie wymagała wielu wyjazdów.),

 

wszystkie wystawione na Katarzynę Fabulską.

 

Otworzyłam „Krótki przewodnik po życiu ziemskim” w celu bliższego zapoznania się z nowoczesnym sposobem życia.

 

W oczy rzucił mi się nagłówek „Od Autora”.

 

„Niniejszy „Krótki przewodnik po życiu ziemskim”, który trzymasz w ręku Czytelniku, powstał po wielu skrupulatnych badaniach zwyczajów śmiertelników. Wszystkie te badania zostały przeprowadzone przez moją skromną osobę. Kilkakrotnie narażałem się na ujawnienie, jednak tylko jedna myśl przyświecała mi przy ich przeprowadzaniu – pomóc Uwielbionym.

 

Przez wiele tysiącleci zwyczaje śmiertelników zmieniały się. Wiele z nich może być dla Ciebie niezrozumiałych, więc radzę Ci zapoznać się dokładnie z moimi zapiskami, wnioskami i radami. Mam nadzieję, że moje refleksje pomogą Ci nie raz wtopić się w społeczność ludzi XXI wieku

 

Życzę miłej lektury.”

 

Przerzuciłam kilka stron na rozdział pierwszy „Wprowadzenie”:

 

„Jeśli chcesz prawidłowo funkcjonować w środowisku śmiertelników, musisz nauczyć się kilku podstawowych czynności. Codziennym rytuałem ludzi jest powitanie. Najczęstszą jego formą jest podanie ręki u mężczyzn i pocałunek u kobiet (zbliżenie ust do policzka drugiej kobiety). Znak ten ma informować o pokojowych zamiarach.

 

Muszę cię jednak ostrzec przed tym, że w wielu kulturach jeden gest może znaczyć coś innego.

 

Rodzaje, znaczenie oraz miejsce ziemskiego występowania różnorakich gestów na powitanie zamieszczam na ostatniej stronie „Krótkiego przewodnika(…) cz.1””

 

Położyłam książkę grzbietem do góry i rozejrzałam się po swojej od kilku godzin kuchni. Pomieszczenie nie było duże. Starczyło miejsca na meble kuchenne ustawione w rogu pomieszczenia, na których znajdowały się różnego typu urządzenia elektryczne, oraz na stół. Naprzeciwko mnie wstawione było okno, zakryte zasłonami w ciepłym kolorze brązu, które idealnie pasowały do koloru drewna mebli.

 

Wstałam i umieściłam w zlewie użytą szklankę. Po drodze spojrzałam przez okno i zobaczyłam wielkie połacie drzew. Postanowiłam jak najszybciej się tam udać. Poruszanie się po nieznanej okolicy to rzecz którą musze nabyć. A poza tym do czasu pojawienia się Mentora mam pewnie jeszcze dużo czasu.

 

Przeszłam wąskim korytarzem do przedpokoju. W lustrze tam zawieszonym ujrzałam swoje odbicie.

 

– O Uwielbieni! Jak ja wyglądam! – powiedziałam z zachwytem – Jak w latach swojej świetności.

 

Uśmiechnęłam się i nacisnęłam klamkę drzwi. Wyszłam na klatkę schodową spowitą w półmroku. Szybkim krokiem schodziłam po schodach aż na parterze natknęłam się na młodą kobietę, która próbowała otworzyć drzwi z tuzinem foliowych toreb trzymanych w rękach.

 

– Hej! Możesz mi pomóc? Byłabym wdzięczna – powiedziała do mnie.

 

– Dobra – zgodziłam się.

 

W końcu jako Uwielbiona nie mogłam postępować niegrzecznie wobec innych. Nacisnęłam klamkę od drzwi i otworzyłam je szeroko. Kobieta weszła do środka i po chwili wyszła.

 

– Dzięki – rzekła i już miała wracać do środka, kiedy postanowiłam się z nią przywitać, czego nie wiem czemu wcześniej nie uczyniłam. Zbliżyłam się do kobiety i spróbowałam ją pocałować, jednak ta odchyliła swoją głowę i próbowała mnie odepchnąć rękoma.

 

– Idiotko! Co ty sobie myślisz?! Ja nie z tych co się z innymi kobietami! – krzyczała do mnie, a ja nie wiedziałam o co jej chodzi.

 

Stałam skonsternowana gdy nieznajoma ciągle krzyczała na mnie zaczynając wyzwiskami od nienormalnych, a kończąc na groźbach zgłoszenia całego incydentu u jej chłopaka, który już mi pokaże gdzie moje miejsce. Po chwili skończyła swój wywód, a ja w szoku ruszyłam dalej.

 

– Mentor może sobie w Głębie wsadzić ten przewodnik! – rzuciłam w przestrzeń, a echo mojego głosu odbiło się na klatce.

 

Weszłam w ciepłe powietrze letniego popołudnia. Nieznajomi ludzie śpiesznym krokiem zmierzali do tylko sobie znanych miejsc.

 

Żywe ciała. Które oddychają. Żyją. W których poprzez wielokilometrową sieć żył płynie najprawdziwsza krew z tlenem, dostarczanym do mózgu. Do centrum odpowiedzialnego za wszystkie funkcje życiowe, za myślenie, emocje. Centrum, które im każe codziennie rano wstać i zmotywować się do dalszego przetrwania. Coś zupełnie dla mnie normalnego, a zarazem coś co odkrywam na nowo.

 

Z zamyślenia wyrwał mnie klakson samochodu. Zobaczyłam, że stoję na środku pasa. Szybkim krokiem przeszłam na drugą stronę ulicy w kierunku parku.

 

Obcowanie z roślinami nie jest codziennością w Królestwie Góry, gdzie spędziłam swoje ostatnie dwa milenia. Szłam powolnym krokiem wytyczoną ścieżką, dotykając rękoma żywopłotu. Pod moimi dłońmi wyczuwałam ostre końce połamanych gałązek, miękkie liście, które delikatnie szeleściły i na których znajdowały się ostatnie krople rosy z poranka.

 

Woda nie jest mi obca. Zwłaszcza jeśli się egzystuje w miejscu gdzie para wodna unosi się 24 godziny na dobę. Nie raz mieliśmy problemy z zawilgoconymi papierami w Urzędzie. Jednak nic nie pomagało. Zaczynaliśmy od zwykłych odwilżaczy, potem próbowaliśmy szczelnie zamykać pomieszczenia, a kończyliśmy na kombinacji tych sposobów. Mieliśmy przez to wiele problemów. Niestety niektóre dane Zmarłych, zwerbowanych podczas procesów przepadło. Przed Urzędem stanęło zadanie wielkiej wagi. Odzyskać dane. Mentor zarządził SPKG – Spis Powszechny Królestwa Górnego. Okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ wszystkie dane odzyskano.

 

Usiadłam na ławce i rozejrzałam się po okolicy. Po mojej prawej stronie znajdował się tunel, którym co chwila przejeżdżały samochody. Z lewej strony, między drzewami migały budynki. W myślach odhaczyłam, żeby w drodze powrotnej do nich zajrzeć.

Koniec

Komentarze

Ekhem... Tekst czyta się gładko, za sprawą krótkich zdań. Masz sporo powtórzeń np.: biurko. W konteksćie klatki schodowej nie trzeba zazanaczć, że bohaterka zeszła schodami. 

Niestety motyw z zamieszaniem kulturowym jest tak oklepany, że przestał mnie bawić.

To tyle.

Pozdrawiam

Z bardziej irytujących błędów:

1. Nie ma takiego słowa jak "owy". Poprawnie jest "ów".

2. Można chyba zaakceptować "Nazywam się [imię]", jeśli postać nie ma nazwiska, ale to i tak nie wygląda dobrze.

3. "Nie odzywaliśmy się w czasie drogi..." - która z nich była mężczyzną?

4. "Poruszanie się po nieznanej okolicy to rzecz którą musze nabyć." - Nabyć rzecz można w takim sensie, że się ją kupuje. Jeśli chodzi o nabywanie doświadczenia tudzież umiejętności, to bogowie brońcie przed nazywaniem tego rzeczą.

Poza tym interpunkcja.

Nie podoba mi się. Pomysł nie porywa, a warsztat pozostawia wiele do życzenia. Kiepsko Ci idzie narracja pierwszoosobowa, szczególnie z bohaterem innej płci niż Twoja. Nie przeczytałeś chyba za dużo tak napisanych książek? Wyliczanie prezentujesz w bardzo denerwującej formie, a pojawiła się też w "Początku". Skończ z tym, błagam, wcale nie potrzebujesz tych myślników, a wartość komiczna jest zerowa. Pewnie będę czytać dalej, mam nadzieję, że podniesiesz poziom.

Nowa Fantastyka