- Opowiadanie: DarthKlucznik - Ucieczka

Ucieczka

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ucieczka

Kiedy powoli odzyskiwałem przytomność miałem przed oczami szarą mgłę .Powoli przez tą mgłę zaczęło się przedzierać białe , intensywne światło .Gdy natężenie światła się nasiliło zauważyłem że bije od żarówki dyndającej samotnie na przybrudzonym suficie .Wtedy wstałem i rozejrzałem się gdzie jestem .Byłem w jakimś dziwnym pomieszczeniu ,bo pokojem bym tego nie nazwał .W "tym czymś" gdzie się znajdowałem nie było okien, ściany były szare , solidne ,mocno zakurzone ,sprawiały wrażenie dźwiękoszczelnych. Pomieszczenie było niewielkie i prawie puste.Na jednej ze ścian wisiał siermiężny zegar wykonany z jasnego drewna , który nie chodził.Kwadratowy ,zwykły zegar na ścianę z czarną tarczą i jaskrawo seledynowymi cyframi .Oprócz zegara był dywan , niewiele większy od przeciętnej wycieraczki , który kiedyś prawdopodobnie był biały w niebieskie wzory.Jednak teraz był szary i bez wyrazu.I ostatnią rzeczą była ciemna ,elegancka komoda która bardzo kontrastowała z tym bezbrawnym ,brudnym pokojem, ale jeszcze raz zaznaczam że nie był to żaden pokój . Kiedy się odwróciłem w drugą stroną zauważyłem drzwi.Nie były drewniane, tylko ciężkie ,metalowe ,zamykane prawie hermetycznie.Znudziło mi się przebywanie w tej nieprzyjemnej celi dlatego zaraz chciałem wyjść lecz niestety drzwi były zamknięte .Wtedy mocno się przestraszyłem , przyszło mi na myśl że rzeczą przerażającą by było zostanie tu na zawsze .Podskoczyłem szybko do szufladek jakie były w komodzie w celu znalezienia klucza lub czegoś co pomoże otworzyć te okropne drzwi.Znalazłem jedynie wymiętą pożółkłą kartkę , spróchniały ,zielony zatemperowany ołówek i zapalniczkę. Ani zapalniczką ,ani resztą nie mogłem otworzyć drzwi .Bliski zawału sprawdziłem pod "wycieraczkodywanem" czy tam nie ma klucza.Niestety ,ku mojej rozpaczy klucza tam nie było ,za to pod spodem widniał numer 8744031.Gdy spojrzałem na kartkę i długopis zrozumiałem że to wszystko gra. A ja jestem zarówno pionkiem jak i graczem . Mógłbym też rzec że królikiem doświadczalnym ,ale do głowy przychodziły mi dziwne myśli ,dlatego też darowałem sobie ten komentarz . Zanotowałem numer na kartkę mając nadzieję że mi to jakoś pomoże, lecz na drzwiach nie było żadnego miejsca na wpisanie jakiegokolwiek kodu .Byłem w sytuacji bez wyjścia .W pustym pomieszczeniu, bez okien , bez klucza do drzwi byłem uwięziony. Powoli zaczynała mnie ogarniać wściekłość wynikająca z obecnej niemocy . Zacząłem chodzić w kółko , po czym chwyciłem wiszący zegar bedąc rozwścieczony do granic możliwości i cisnąłem nim o ścianę .Nie mogłem uwierzyć własnemu szczęściu: wśród rozbitych części zegara był klucz!

Idealnie pasował do drzwi .Kiedy je otwierałem miałem nadzieję że to głupi kawał zrobiony przypadkowej osobie przez jakiś nędzny , niskobudżetowy show , ale jedyne co spotkałem to mrok. Fala białego światła oświeciła trochę kolejny pokój lub celę ,lub kolejne , nieprzyjemne doznanie . To musiał byś korytarz , niewielka wiązka bladego światła oświetliła go niebyt dokładnie ,ale z wyglądu przypominał korytarz .Był węższy od pokoju ,z którego wyszedłem i dłuższy .Były tam trzy pary drzwi.Chciałem je otworzyć ale tylko pierwsze z lewej ustąpiły, reszta była zamknięta.Na darmo szukałem włącznika ,bowiem w korytarzu na suficie nie wsiało żadne oświetlenie .Za drzwiami panował mrok zmieszany ze stęchłym powietrzem ,czułem też nieprzyjemną wilgoć .Przypomniałem sobie o zapalniczce którą miałem , łagodny jej płomień oświetlił otoczenie .Była to ……… toaleta.Toaleta ,w której byłem może nie była strasznie brudna ,ale zielono brązowe kafelki skąpane w nędznym świetle płomienia z zapalniczki mówiły co innego.Toaleta podobnie jak poprzednie wnętrza była niewielka i skąpo urządzona.Była tylko umywalka dwa stare detergenty i sedes. Ale nie zamierzałem się zachwycać ani zniesmaczać fatalnym otoczeniem .Moim celem było znalezienie kluczy do pozostałych drzwi . Tym razem potrzebowałem aż dwa.Zajrzałem do detergentów , buchnął mi nos smród chloru.Szło mi fatalnie bo jedna ręka trzymała zapaloną zapalniczkę .W jednej butelce z detergentem był klucz.cały lepił się od tego starego paskudztwa , ale chociaż mam klucz. Wiedziałem że drugi musi też być w pobliżu, chyba ze drugi wcale nie istniał. Wyszedłem na korytarz ,i spróbowałem otworzyć kolejne drzwi .Tym razem pasowały do środkowych . Znajdował się tam malutki magazynek lub schowek na drobiazgi w którym było niewiel rzeczy.Znalazłem jedynie małą ilość materiał wybuchowego wykorzystywany zwykle na budowie . Ilość starczyła na wysadzenie drzwi lub zrobienie w pokoju totalnego bałaganu.Poza tym znalazłem jakieś gwoździe ,zabawkowe autko( nie wiem jakim cudem się tam znalazło) i kawałek taśmy. Moją uwagę skupił obraz który wisiał wewnątrz tego schowka. Był to wizerunek bitwy morskiej namalowanej w jaskrawych kolorach . Na bazarze lub w sklepie ze starociami byłby tańszy od przeciętnego starocia ze względu na jego wykonanie .Zdjąłem obraz .Za obrazem było wgłębienie w ścianie gdzie wśród pajęczyn leżał sobie kolejny klucz.Schowałem nowo nabyte rzeczy do kieszeni i wyszedłem.Teraz pozostawało jedynie otworzyć ostatnie drzwi..Otworzyłem je i znalazłem się w kolejnym korytarzu.

Nie był on przyjemniejszy ,ale był dobrze oświetlony.Moje oczy ,które przyzwyczaiły się do mroku źle zareagowały na światło.W długim, żółtym korytarzu znajdowały się dwie pary drzwi. Ten korytarz różnił się od poprzedniego , nie był on przytulniejszy ale…. sprawiał przyjemniejsze wrażenie . Drzwi były wykonane z ciemnego drewna ,ładnie oprawione.Korytarz był oświetlony żółtym światłem dwóch eleganckich lamp..Kiedy otworzyłem pierwsze drzwi doznałem miłego zaskoczenia. Teraz tam ,gdzie byłem mogłem wreszcie nazwać go pokojem.W środku znajdowała się kanapa ,duży miękki czerwony dywan, stolik i telewizor. Po prostu nie mogłem uwierzyć ,że w takim surowym ,nieprzyjemnym miejscu może się znajdować taki pokój. Tym razem brak okna mi nie przeszkadzał .U sufitu zamiast gołej żarówki wisiała normalna lampa , która wtedy była dla mnie czymś….w każdym razie czymś pozytywnym. Zapomniałem dodać że była tam również duża szafa na ubrania bardzo elegancko wykonana .Ponieważ stał tam telewizor uznałem że coś sobie obejrzę, zresztą pilot leżał na stoliku Po chwili bardzo się rozczarowałem ,bo telewizor śnieżył . Chwilę potem zszedłem na ziemię ,bo jak w takim miejscu mógł działać ? Nie wiadomo ,gdzie byłem, w jakim miejscu znajduje się ten budynek z pokojami bez okien połączone ze sobą niczym labirynt . Mimo wszystko chciałem go naprawić . Lecz gdy podszedłem bliżej zobaczyłem że prawym ,dolnym rogu ekranu są jakieś znaki.Te znaki były bardzo dziwne , dlatego natychmiast je zanotowałem….. Nie przypominam sobie czy je gdzieś widziałem. Rozejrzałem się jeszcze raz po pokoju: żółte ściany , bordowa kanapa, czerwony dywan rozpostarty na cały pokój , stolik , telewizor i szafa. Dla pewności otworzyłem szafy w celu znalezienia czegoś potrzebnego .Znalazłem dwa garnitury , mocno zniszczone.Przeszukałem je ,ale nic nie znalazłem .Byłem już bardzo zmęczony ,więc pomyślałem ze się trochę zdrzemnę. Próbowałem się położyć ,ale poczułem coś dużego i twardego pod sobą. Coś było ukryte w kanapie.Zacząłem się mocować z meblem. Znalazłem wideo i kasetę . Nie pisało co na niej jest.Podłączyłem wszystko do telewizora .Włączyłem film. To ,co zobaczyłem wstrząsnęło mną i przeraziło do granic możliwości ludzkiej psychiki.Film był czarno biały i niemy.Było tam pokazane jak wyjść z pomieszczeń ,w których wcześniej byłem . Gdy akcja przedstawiała wejście do pokoju w którym teraz się znajdowałem film się urwał ………. Nie wiem kto go nakręcił i kiedy bo wyglądał na bardzo stary. Nie było tam żadnych postaci tylko te wskazówki . To , co robić dalej , nie zostało pokazane . To była prowokacja , manipulacja moim umysłem .Tym razem wpadłem w dziką furię. Kopnąłem w telewizor i wyszedłem. Kolejne drzwi otworzyły się bez klucza i tym razem prowadziły do … kuchni.

Tym razem zachciało mi się śmiać, bo nie wiedziałem co zobaczę dalej. Uwolniłem się z pustych, surowych korytarzy i pomieszczeń, by trafić do ładnie urządzonego pokoju ,a następnie do kuchni. Kuchnia była też nieduża , kwadratowa. obłożona kafelkami aż do sufitu.Granatowymi od podłogi do połowy ,a następnie białymi .Na środku stał stół z jednym talerzem .Po prawo był gazowy piekarnik oraz zlew i szafka , ciemnobrązowa z urwanym uchwytem. Po lewo stała wysoka , olbrzymia lodówka sięgająca do sufitu, można by było do niej bez problemu wejść , bo lodówka robiła wrażenie połączonej z podłogą i sufitem. Poza tym były dwie brunatne szafki na artykuły spożywcze . Oczywiście też brak okna z którego wtedy chętnie bym wyskoczył .U sufitu wisiała poszczerbiona przy brzegach biała lampa , która oświetlała spokojnym, żółtym światłem całą kuchnię .Postanowiłem się rozejrzeć . Gdy otworzyłem jedną z szafek znalazłem coś co bardzo mnie uradowało -telefon! Był podłączony. Od razu wziąłem słuchawkę by wykręcić numer na policję żeby mnie uwolniła , jednak gdy przyłożyłem słuchawkę do ucha zamiast sygnału usłyszałem ciągły , przerażający wrzask.Krzyknąłem do słuchawki co się dzieje ,ale potem uświadomiłem sobie że to było jakieś straszne nagranie.Miałem już dość wszystkiego. Nie wiem ile czasu spędziłem w tym miejscu odizolowanym od świata. Cisnąłem słuchawką i w desperackim napadzie szału rozbiłem ten telefon na kawałki, W przeciwieństwie do sytuacji z zegarem w rozbitych resztkach telefonu nic nie było.Wybiegłem z powrotem na korytarz .Ale… oprócz tych drzwi i drzwi do poprzednich miejsc nie było innych.Czyż by tu kończyła się moja droga i moje życie?Skoro tu miałbym zginąć najlepiej by było na wygodnej kanapie w pokoju obok . Wyciągnąłem z moich pełnych kieszeni wszystko co miałem: zapalniczkę ,, materiał wybuchowy, autko które było dobrze odwzorowanym modelem Forda Mustanga Boss302 (wcześniej nie zwróciłem na to uwagi), gwoździe, kartka z notatkami i spróchniały ołówek. Wróciłem do kuchni ,tym razem poszperałem dokładniej i znalazłem śrubokręt w piekarniku . W tej sytuacji nie był mi do niczego potrzebny , pasował jedynie do dwóch śrubek tego autka. Ponieważ nie miałem nic innego do roboty rozkręciłem go. Nie uwierzyłem.Znalazłem coś w rodzaju instrukcji czy mapki. Na nie było pokazane że miejsce do wpisania tych znaków co się pojawiły na ekranie telewizora znajduje się w środku piekarnika . Wróciłem po raz kolejny do piekarnika i rzeczywiście było tam miejsce do wpisania kodu w miejscu prawie niezauważalnym.Wziąłem kartkę i przepisałem ów dziwny kod z kartki i usłyszałem dziwny dźwięk .Coś nagle huknęło w kuchni ,w miejscu ,gdzie stała lodówka.Zaniepokojony otworzyłem olbrzymie drzwi tej olbrzymiej lodówki. W jej wnętrzu było coś w rodzaju windy. W sumie to była winda ,która z zewnątrz wyglądała inaczej.Być może był to już koniec mojego udręczenia ,więc zadowolony do nie wszedłem .W jej wnętrzu był jedyny przycisk kierujący windę w dół.Nie zastanawiając się cisnąłem osobliwa winda zaczęła powoli osuwać się w dół.

Zniknęła mi z oczu kuchnia , której nie chciałem zresztą więcej oglądać i poprzednich pokojów też nie .Gdy zjechałem na dół drzwi się otworzyły i się znów niemiło zawiodłem…. To nie był koniec .Znalazłem się w dużej hali wypełnionej guzem i kurzem.U sufitu paliły się jarzeniowe lampy ,które smętnie oświetlały kolejną ponurą celę bez okien .Gdzieś z piętnaście metrów ode mnie znajdowała się kolejna winda.Drzwi do windy były do połowy zamurowane cienką warstwą betonu.Tylko ładunek wybuchowy, a raczej malutka ilość dynamitu mogłaby uwolnić te drzwi .Podszedłem do windy , aby przymocować ładunek, ,ale moją uwagę skupił napis na warstwie betonu "tylko delikatnie" .Uznałem to za kolejny ironiczny żart i przymocowałem co trzeba zapalając lont. Natychmiast odbiegłem od drzwi .Po chwili rozległ się huk po czym zostałem obrzucony kawałkami betonu i gruzu .W sali zrobiła się mgła od kurzu i pyłu.Gdy opadła po drzwiach do windy nie było ani śladu. Winda była wypełniona kurzem i popękanymi kawałkami betonu . Miałem nadzieję ,że jej nie uszkodziłem , bo inaczej nigdy bym się nie wydostał. W środku było miejsce na wpisanie hasła ,które znalazłem pod "wycieraczkodywanem" i go wpisałem .Winda znów ruszyła w dół.Następnie pomieszczenie było całe metalowe .U sufitu było oświetlenie przypominające bulaj okrętowy . Dwa metry przede mną były drzwi ,gdzie z dolnej szpary sączyło się żółtawe ,dzienne światło .Na podłodze leżała jakaś kartka , Na niej napisane było:

"Gratuluję.Widzę ,że okazałeś się inteligentny .To dobrze , inaczej zostałbyś tu na zawsze.Jesteś drugą osobą ,która została poddana mojemu powiedzmy -testowi .Nie próbuj się kontaktować z pierwszym człowiekiem ,który tu był , bo poprzednie takie zdarzenie było 47 lat temu.Krzyki i wołanie o pomoc nic by ci nie dały bowiem ściany mają tu grubość dziesięciu metrów .Ale skoro już tu jesteś , potrzebujesz tym razem OSTATNIEGO klucza , bo te drzwi są zamknięte…..

W tym momencie zacząłem krzyczeć i kopać w ściany pełen irytacji który już osiągnęła stopień krytyczny.Byłe gotów rozwalić te drzwi własnymi rękami i nogami .Nagle usłyszałem skrzeczący, cyniczny głos:

-Mogę wiedzieć czemu krzyczysz? te ściany też są grube , a te drzwi nie prowadzą zupełnie do wyjścia ….. Głos dobiegał z dziewięciu malutkich dziurek które były w ścianie .

-Kim jesteś świrze ?!!! -wrzasnąłem Co ja tu robię?! Jak się tu znalaz……

-Za dużo pytań , bo i tak nie otrzymasz na nie odpowiedzi….. teraz przechodzisz załamanie nerwowe? -Głos był pełen rozbawienia.-Klucz jest za drzwiami , pociągnij za nitkę , która jest na podłodze .

Rzeczywiście była pociągnąłem za nią i wysunął się ostatni klucz.

-Nie myśl że to coś ci da– krzyknąłem .– Zobaczę skąd wychodzę i powiadomię władze psychopato .

-Przewidziałem to …. – usłyszałem w odpowiedzi

Gdy wychodziłem coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę .

Ocuciły mnie krople deszczu, które spadały mi na twarz. Zaczynał padać deszcz ,a ja leżałem na ławce.Nie wiem jakim cudem się na niej znalazłem.Byłem w znajomym parku. Od uderzenia widziałem wszystko jak przez jasnoniebieskie okulary.Było bardzo pochmurno a deszcz sączył się coraz bardziej . Wstałem i sięgnąłem do kieszeni .Po zapalniczce i reszcie rzeczy ,które znalazłem nie było śladu .Wróciłem do domu i włączyłem telewizor.Postanowiłem zachować to co przeżyłem dla siebie ,bo i tak nikt by w to nie uwierzył.

Koniec

Komentarze

Zbita masa tekstu, bez akapitów. Ze spacjami (albo w ogóle bez spacji po i) przed przecinkami i kropkami, podwojonymi wielokropkami.
I Ty chcesz, żeby ktoś to przeczytał?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No, ktoś przeczytał. ;)

 

Spację piszemy po znaku interpunkcyjnym. W bierniku zamiast "tą", mamy "tę". Wielokropek ma trzy kropki (jedną można przeoczyć, ale Ty chyba strzelasz nimi na zapas), przecinki ustawione byle jak, jak sęki w desce, do tego gubisz wielkie litery, w ogóle masz dziwne pojęcie o interpunkcji. W sumie, to już nawet nie interpunkcja, to dadaizm. Błędny zapis dialogów.

 

"...chwyciłem wiszący zegar rozwścieczony do granic możliwości..." - drugi imiesłów za daleko od podmiotu, sugeruje wściekłość zegara. Rozwścieczony wiszący zegar? Czyżby kukułka miała "te dni"? Gdyby zegary mogły się wściekać, już dawno bym nie żył za te wszystkie (niechcący!) przekręcone  sprężyny.

 

Forma - rozwodzisz się nad szczegółami, które nikogo nie interesują. Buduj sens, nie jakieś twierdze ze słów. Twórz akapity. Skracaj opisy - ale z rozsądkiem, nie rób didaskaliów. No i zainteresuj czytelnika (jestem dziwny, ale chyba za czytelnika mogę się uważać), bo ja czytałem tylko po to, żeby sprawdzić, do czego jeszcze się posuniesz - bo wygląda to, jakbyś nie czytał/a w życiu ani jednej książki. Na razie, mam uczucia jak podczas oglądania obrazu namalowanego wydzieliną z zatok gruźlika.

 

Nie wiem, czy się znam. Czytałem kilka rzeczy w życiu, i jak. na razie wszystkie były do siebie podobne, nie wyglądały tak jak to

no cóż , zrobiłem akapity, ale się niestety zlały, , gdybym mógł psoriś też o ocenę fabyły byłbym wdzieczny , jaki był mój pomysł? to moje pierwsze opowiadanie wiec wiem że fanafarów nie bedzie 

"chwyciłem zegar rozwcieczony do granic mozliwości" rozwścieczony był bohater ,a nie zegar

Amazis- dzięki że całkowicie mi nie skrytykowałeś mi opowiadania zapamiętam to :) 

To ja wrócę do tego dziś wieczorem albo jutro i ocenię jak wygląda pod względem fabularnym :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

To weź edytuj, na co masz 24 godziny, i powprowadzaj akapity ręcznie. Ja się nie podejmuje czytania w takiej formie, w jakiej jest to teraz.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

dobrze ,dziękuje wszystkim , poprawię błędy z tym rozwścieczonym zegarem i zrobię akapity jak należy :) dzieki za drug szansę

Dziel tekst na akapity, popraw interpunkcję. W razie wątpliwości co do zapisu dialogów, zapoznaj się z TYM.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

dobra ,akapity zrobione , mam nadzieję ze tekst jest przejrzysty i czytelny , ponieważ mam 24 godziny na edycję zgłaszjacie swoje uwagi , bo może mi to pomóc 

 

pozdrawiam

a wiec zrobione , zrobiłem ( mam nadzieję) wszystko co mogłem , chyba teraz wszystko gra

To jeszcze pokasuj spacje przed znakami interpunkcyjnymi, a powstawiaj po, jak Bozia przykazała.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

ok :) bardzo mi zależy na ocenie fabuły , nie chcę by błedy w spacjach , czy kropkach to przesłoniły 

A widzę, że w komentarzu to samo robisz. Znak interpunkcyjny stawiamy bezpośrednio po wyrazie, potem spacja. NIe tak jak Ty to robisz: wyraz , wyraz. Ma być tak ---> Wyraz, wyraz. Wuyraz wyraz, wyraz.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Niestarannie napisane, nie przeczytałem do końca, bo wypadły mi oczy - dużo języka potocznego, błędy, pozjadane przecinki. Proponuję przeczytać kilka książek przed następną próbą. Życze powodzenia i pozdrawiam.

@DarthKlucznik: ok :) bardzo mi zależy na ocenie fabuły , nie chcę by błedy w spacjach , czy kropkach to przesłoniły

Chyba oczekujesz zbyt wiele. Chcesz, aby czytający ocenili zawartość bez zwracania uwagi na opakowanie, a to nie jest możliwe. Ja na przykład, choć uwielbiam chałwę, nie tknęłabym się jej, gdybym zobaczyła, że ktoś mi ją zawinął w papier toaletowy. Treść i forma to tandem i rozdzielenie go daje stuprocentową gwarancję wtopy.

Na początek proponuję, abyś wykonał następujący zabieg: Otwórz tekst w wordzie --> zaznacz go przy pomocy Ctr+A --> otwórz "Znajdź" (zakładka w górnym, lewym rogu) --> w okienko "znajdź" wpisz słowo "był" --> skorzystaj z listy rozwijanej na dole i kliknij "Bieżące zaznaczenie" --> Zobacz efekt i wyciągnij wnioski, czyli spróbuj konkretnie nazywać czynności i stany zamiast do granic przyzwoitości nadużywać czasownika posiłkowego „być”. Posiłkowego! Czyli pomocniczego, z którego korzystamy, gdy nie ma innej możliwości!

Na przykład zamiast: „byłem w pomieszczeniu” – znajdowałem się w pomieszczeniu, „był dywan” – dywan leżał, „był biały w niebieskie wzory” – niegdyś biało-niebieski dywan, „Nie były drewniane, tylko ciężkie, metalowe…” – Nie zwyczajne, drewniane, lecz ciężkie, metalowe itd.

Zakładka "Znajdź" oczywiście znajduje się w PRAWYM górnym rogu. Nie odróżniam kierunków tak od kopa i chyba nigdy się tego nie nauczę. Na skrzyżowaniu bez świateł muszę się w myślach podnieść do ust kubek z kawą, żeby wiedzieć, czy zasada "prawej ręki" dotyczy mnie, czy konkurencji.

Brak możliwości edycji postu nadal wkurzający, choć juz przecież zasiedziały.

Niestety, ja również odpadam. Jak można dojrzeć fabułę, jeśli tekstu nie da się czytać, bo jest w zwartym bloku, bez akapitów, z przecinkami leżącymi i kwiczącymi, z błędami gramatycznymi... i tak dalej. To męczy i zniechęca. Nawet najgenialniejsza i najwspanialsza historia podana w niestrawnym warsztacie cała jest niestrawna.

 

Berylek podał Ci link do fantastycznego wątku. Zapoznaj się z nim czym prędzej. I czytaj, czytaj, czytaj.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie czepiając się już błędów jakie ewidentnie znajdują się w tym opowiadaniu, przejdę od razu do fabuły. A jest ona dość nudna. Nie ma w niej nic zaskakującego, czyta się to ciężko i bez większej przyjemności. Piszesz strasznie chaotycznie i nieprzejrzyście. Nie za bardzo interesowało mnie czy bohater opowieści wyjdzie z tego cało, a nawet chciałbym aby mu się nie udało. Przynajmniej coś by się działo. Przynajmniej ja tak to widzę.

w takim razie chyba byłoby na tyle......... 

Przykro mi, autorze, twój tekst nie jest jedynym, który nie doczekał się oceny przez blokowatość własną. Ale nic to, tam gdzie inni zawiedli, ja nie zawiodę. 

Najpierw jednak czas na łapankę:

"Powoli przez tą mgłę zaczęło się przedzierać białe , intensywne światło" - powtarzasz niepotrzebnie "powoli", a poza tym piszemy "tę mgłę" - to powszechny błąd, który słyszy się strasznie często w mowie, niemniej jednak nie powinno go być na piśmie.


"dyndającej samotnie na przybrudzonym suficie" - czy coś w tylu "zwisającej z sufitu" nie byłoby lepsze?


"Wtedy wstałem i rozejrzałem się gdzie jestem" - błąd. Brzmi to przynajmniej niefortunnie. Może po prostu "rozejrzałem się"?


"W "tym czymś" gdzie się znajdowałem" - generalnie, jeśli w poprzednim zdaniu już wspomniałeś o pomieszczeniu, nie musisz tego robić w zdaniu następnym. "gdzie się znajdowałem" jest zupełnie niepotrzebne (i błędne). Czytelnik swój rozum ma i nie trzeba mu takich rzeczy zaznaczać.


"ściany były szare , solidne ,mocno zakurzone ,sprawiały wrażenie dźwiękoszczelnych" - dawanie tylu określeń w jednym ciągu wygląda źle. Jeśli chcesz coś dokładnie opisać, rozbij ten opis na kilka zdań. Poza tym, ściany - jako powierzchnia pionowa - raczej się nie kurzą.


"Na jednej ze ścian wisiał siermiężny zegar wykonany z jasnego drewna , który nie chodził.Kwadratowy ,zwykły zegar na ścianę z czarną tarczą i jaskrawo seledynowymi cyframi" - znowu rzucasz długaśny ciąg określeń do opisu czegoś, co tak naprawdę nie ma znaczenia. Po co? Dokładne opisy powinny być stosowane tylko dla przedmiotów, które mają znaczenie fabularne. Poza tym, stosujesz niepotrzebne powtórzenia - synonimy to twoi przyjaciele. Poza tym, zegary generalnie nie chodzą ze względu na brak kończyn. Poza tym, nie ma czegoś takiego jak "zegar na ścianę" - jest "zegar naścienny". Z resztą, pokażę ci o co mi chodzi z tymi niepotrzebnymi ciągami opisowymi. Nie sądzisz, że twoje zdanie takiej formie (na przykład) brzmi trochę lepiej: "Na jednej ze ścian wisiał siermiężny zegar z czarnego drewna. Wskazówki trwały w bezruchu na tle czarnej tarczy, błyszczącej seledynem cyfr" - moje zdanie zawiera dokładnie tyle samo informacji co twoja, a jednak jest bardziej dynamiczne i mniej męczące dla czytelnika.


"który kiedyś prawdopodobnie był biały w niebieskie wzory" - kolejne niefortunne zdanie. Musisz starać się nadawać swoim opisom dynamizmu.


"I ostatnią rzeczą była ciemna ,elegancka komoda która bardzo kontrastowała z tym bezbrawnym ,brudnym pokojem, ale jeszcze raz zaznaczam że nie był to żaden pokój " - "i" na początku jest zupełnie niepotrzebne, a w ogóle, skoro musisz "zaznaczyć, że to nie był pokój", to po konia w ogóle używasz tego określenia?


"Kiedy się odwróciłem w drugą stroną zauważyłem drzwi" - masło maślane. "w drugą stronę" jest niepotrzebne, gdyż sama czynność odwracania się może być wykonywana tylko w jedną stronę. Tak samo jak nie można "piąć się w górę" i "spadać w dół".


"Nie były drewniane, tylko ciężkie ,metalowe ,zamykane prawie hermetycznie" - pisanie, że coś "nie było jakieś, tylko inne", jest stratą miejsca. Skoro drzwi były metalowe, to oczywistym jest, że nie były drewniane. Nie musisz tego pisać.


"Podskoczyłem szybko do szufladek jakie były w komodzie w celu znalezienia klucza lub czegoś co pomoże otworzyć te okropne drzw" - "podskoczyć" można z radości, nie do komody. Poza tym, "jakie były" jest niepotrzebne.


"Ani zapalniczką ,ani resztą nie mogłem otworzyć drzwi" - nie stwierdzaj oczywistości. Czytelnik generalnie zdaje sobie sprawę, że otworzenie drzwi zapalniczką lub ołówkiem to raczej ciężka sprawa. Stwierdzając oczywiste robisz z czytelnika idiotę, a jest to jedna z tych rzeczy, jakich robić się nie powinno. 


"Zanotowałem numer na kartkę mając nadzieję że mi to jakoś pomoże" - na kartce


"To musiał byś korytarz , niewielka wiązka bladego światła oświetliła go niebyt dokładnie ,ale z wyglądu przypominał korytarz" - "być", "niezbyt", a ponadto, jeśli coś "musi być korytarzem"  nie ma sensu pisać, że "z wyglądu przypomina korytarz"


To tyle ode mnie. Na więcej łapania nie mam siły. Sam widzisz, że nie doszedłem nawet do połowy tekstu, a już co drugie zdanie jest błędne. Musisz zdawać sobie sprawę, że gdybym miał oceniać ten tekst, na pewno padłaby jedynka. Nie zamierzam tego robić, bo nie o to w tym wszystkim chodzi, by cię zniechęcać, autorze. 

Wiedz jednak, że o pisaniu nie masz pojęcia. Po pierwsze, jesteś niechlujny. Tak jak wspomnieli moi przedpiscy, nie stosujesz akapitów, przecinki pożerasz i stosujesz przy nich dziwne zabiegi spacjowe, trzaskasz literówkami na lewo i prawo. Wszystkich tych błędów można by uniknąć, gdybyś przeczytał kilka razy własny tekst przed publikacją. Jeśli już coś pokazujesz światu, niech to będzie porządne. Bo czytelnika, niestety, trzeba szanować

Po drugie, jest u ciebie bardzo kiepsko ze stylem. W opisach trzaskasz stateczne, długie ciągi przymiotników, co jest generalnie nie do przyjęcia. Powtarzasz się. Stwierdzasz oczywistości. Robisz z czytelnika idiotę (zapewne nieświadomie, ale zawsze). 

Po trzecie, nawet jeśli czytelnik przebrnie jakoś przez to morze błędów, napotka fabułę słabą, infantylną i źle skonstruowaną. Napotka również niewiarygodne postacie i kiepsko napisane dialogi.

Na te przypadłości szybkiego lekarstwa niestety nie ma. Pozostaje mi jedynie poradzić ci, byś poszedł do biblioteki i zaczą czytać. Naprawdę dużo książek. Innego lekarstwa nie ma. Jedynym sposobem na nauczenie się pisania jest czytanie porządnej literatury. 

 

Moim zdaniem twoja pierwsza próba literacka wypadła nad wyraz słabo. Ale to nie znaczy, że masz się poddawać. Ćwicz i czytaj. Spróbuj napisać coś nowego, kiedy będziesz miał za sobą kilka porządnych lektur, a zobaczysz postępy. Każdy w końcu gdzieś musi zacząć.






Nowa Fantastyka