- Opowiadanie: Leiko - Spowiedź Demona

Spowiedź Demona

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Spowiedź Demona

 

I pomyśleć, że nic by się nie wydarzyło, gdybym tylko słuchała rozkazów. Moje pochopne decyzje, doprowadziły do tych wszystkich nieszczęść. Każdy miałby łatwiejsze życie, gdybym pilnowała swoich spraw i nie wtrącała się do czyjegoś istnienia. Teraz zamiast gnić tutaj w piekielnym kręgu, mogłabym być tam, gdzie moje miejsce, a On byłby wolny.

 

Właśnie, On. Ten, którego widok był początkiem tego końca.

 

 

 

Czy gdybym wiedziała, co przyniesie mi Jego poznanie, nigdy bym za Nim nie poszła?

 

 

 

Co za śmieszna istota ze mnie. Nie, nawet wiedząc o moim zakończeniu, bez namysłu podążyłabym za Nim.

 

Za moim Aniołem i Demonem.

 

Wspomnienia pomału blakną, ale nadal pamiętam Jego czarne oczy, żadne piekielne ciemności nie są tak czarne jak one. I blond kosmyki, które jak na ironię nie pasują do jego charakteru. To anioły są znane z niebiańskich włosów, jasnych jak sama światłość.

 

 

 

Dlaczego już wtedy, nie zrozumiałam, kim jest?

 

 

 

Możecie nazywać mnie idiotką, lecz teraz to i tak niczego nie zmieni. Za późno na słowa ratunku. Kiedy jeszcze mogłam zawrócić nie posłuchałam, więc jak teraz mogłabym zrobić cokolwiek? Do dziś słyszę przekleństwa Mefi’ego. Śni mi się po nocach, odwiedza w koszmarach i płacze nad moim losem. Chciałabym mu powiedzieć, że to nic nie da, żeby zapomniał. Gorsze od ognia, są wyrzuty sumienia. Myśli o tych, których zawiodłam.

 

Uczucia.

 

Co ze mnie za demon, skoro je posiadam?

 

Tak, diable, śmiej się, ja również bym to robiła, gdyby to nie sprawiało mi tak wielkiego bólu. Bo to On nauczył mnie czuć, nie tylko pożądać, ale k o c h a ć.

 

Miłość.

 

Co za banalne słowo. Ale to właśnie ono doprowadziło mnie do zagłady. Do tych kajdanów, bólu, więzienia. Do ciebie diable.

 

Ile to już lat? Wieków? Pomału tracę rachubę czasu.

 

A mogłoby się zdawać, że dopiero wczoraj spotkałam Jego. Stał tak po prostu koło klubu, oparty o mur z papierosem w ustach. Przeszywający mnie spojrzeniem tych cudownych oczu.

 

 

 

Czy to już wtedy się do niego przywiązałam?

 

 

 

Nie wiem. Ale poszłam za nim, zbliżyłam się, złamałam najważniejszą zasadę. I to był błąd. Najgorsze jest to, że powinnam żałować, a tego nie potrafię. Bo to by oznaczało, że nie byłam szczęśliwa. A wtedy czułam radość, spełnienie. Nie byłam pusta. Tyle wieków samotności, aż pojawił się On. Jak mogłabym powiedzieć, że żałuje, skoro niczego innego nie pragnę, jak powrotu do tamtych dni?

 

Do Niego.

 

Nie szydź diable z moich łez. Nie z mojego cierpienia. Ogień zadaje ból, ale tęsknota odbiera życie.

 

Chcesz wiedzieć, co było potem?

 

Poznałam jego imię, którego ci nie zdradzę szatanie. Nie pozwolę, byś Go odnalazł, nikomu Go nie wydam. Nie pozwolę Go zgładzić. Groźby mnie nie przekonają i twoja moc też nie. Nawet obietnica wolności, nic nie da, bo nic nie jest ważniejsze od Niego. Od tamtego wieczora, On stał się dla mnie centrum. Zaczęłam go śledzić, nadal pod osłoną, nadal nie widoczna dla ludzkich oczu.

 

Więc dlaczego On mógł mnie widzieć? Zwykły człowiek, śmiertelnik?

 

Byłam Nim zaintrygowana. „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”, jakże te słowa są prawdziwe. Ale nie myślałam wtedy o karze, przecież nie chciałam zdradzić nikogo, nie z Nim. Nawet nie pragnęłam z Nim rozmawiać. Potrzebowałam jedynie informacji.

 

Lecz On myślał inaczej. Możesz sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy Jego ręka pochwyciła moje ramię, a Jego ciało przycisnęło moje do muru?

 

Nie, to niemożliwe.

 

I te tęczówki, które aż płonęły. Zmarszczka złości, pomiędzy brwiami i silne palce na mojej skórze. Cała moja energia jakby wyparowała, nie miałam siły, by go odsunąć. Słowa nie chciały wyjść z moich ust. To on mnie puścił, ale już po chwili złapał za rękę i pociągnął za sobą.

 

Nie walczyłam, nie chciałam.

 

Już wtedy byłam stracona.

 

Zwolnił dopiero przy obskurnej kamienicy, po czym wbiegł do środka. Przeskakiwał, co dwa stopnie, jakby cos go goniło. Gdybym wtedy wiedziała…

 

Czasu nie cofnę.

 

Po chwili już byliśmy w mieszkaniu. Piąte piętro, pierwsze drzwi od lewej, jeszcze pamiętam. Żałosne, że takie wspomnienia mnie cieszą. Ale chyba tylko dzięki nim nie zwariowałam. Nawet podczas snu potrafisz zadawać tortury diable. W pamięci jednak mam Jego w tej małej kawalerce, wśród bałaganu. Wtedy patrzył tylko na mnie, a ja chciałam, by nigdy nie odwracał wzroku. To wtedy pierwszy raz wypowiedział moje imię.

 

Zapytał się o nie mimochodem, gdy Mu go zdradziłam, powiedział je na głos.

 

„Mira”

 

Te cztery litery w jego ustach brzmiały jak zaklęcie. Jak pieszczota. Pamiętam dreszcze, które przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa, moje ciało, które lgnęło do niego.

 

Zatraciłam się w tym doznaniu, ale On odwrócił się do mnie plecami, milczał. Dopiero później zrozumiałam, dlaczego. Wtedy, kiedy było za późno.

 

I dla Niego i dla mnie.

 

Nie chcę tego wspominać, nie chcę pamiętać. Nie zmuszaj…

 

Zawsze musisz wygrywać szatanie? I po co ja się pytam?

 

Moje ciało to blizna, a ty z każdym naszym kolejnym spotkaniem dodajesz kolejne. Ale dobrze opowiem ci wszystko.

 

Tego wieczora zrozumiałam, że zrobię wszystko, by z Nim być. Gdybym nadal była aniołem oddałabym za to skrzydła. Ale byłam już demonem, więc zdradziłam jedynie ciebie, o czym już wiesz.

 

Przez miesiące nie byłam ci wierna!

 

Dawałeś się oszukiwać. Mamiłam cię. Ciebie, Wielkiego Pana Piekła. Drwię z ciebie diable. Z twojej mocy, władzy, potęgi. To nic nie znaczy, gdy kochasz.

 

Jesteś nikim! Jesteś słaby!

 

Uderzaj, nic mnie to już nie obchodzi. Możesz mnie zniszczyć, a gdy będziesz to robić, będę śmiała ci się w twarz.

 

Nienawidzę cię za to, że przez ciebie On myśli, że nie chcę Go znać. Nie zdarzyłam Go przeprosić, powiedzieć, że rozumiem, że Go kocham. Odebrałeś mi wszystko, a teraz trzymasz moje ciało w tym piekielnym więzieniu.

 

Nie masz mojej duszy. Umarła w chwili, gdy Go opuściłam. Moje serce przestało istnieć.

 

Serce, które pokochało Nefila.

 

To najbardziej cię boli, prawda szatanie?

 

Że oddałam się pół-aniołowi, że potrafiłam cię zdradzić z taką istota.

 

Ja też tego nie rozumiem. Nie chciałam Go widzieć, gdy wyznał mi prawdę.

 

Uśmiechasz się diable?

 

Tak, nawet ja go odepchnęłam i nigdy sobie tego nie wybaczę. Ten ból w jego oczach, zaciśnięte wargi. Nienawidzę się za to, co mu zrobiłam. Za cierpienie, które mu zadałam.

 

Ale chce byś wiedział ostatnią rzecz. Wtedy, gdy mnie pojmałeś, miałam do Niego iść. Przeprosić, wybaczyć. Nie dałeś mi tej szansy. A teraz jestem tutaj, z moim pytaniem, „co by było gdyby?”. Nigdy już się tego nie dowiem.

 

Nie zobaczę tych ciemnych oczu, pięknego uśmiechu. Nie poczuję na swoich wargach Jego słodkiego pocałunku.

 

Zostałam sama ze swoim bólem.

 

Lecz jestem demonem, a moja kara jest zasłużona. Nie proszę cię o wybaczenie szatanie, nie zależy mi na nim. Pragnę by tylko On mi przebaczył.

 

I aby czasami wspomniał demonicę Mire, która kochała i będzie Go kochać po wieczność.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Jak coś jest za bardzo nadęte to musi w końcu peknąć, nie ma innej opcji. Twoje opowiadanie niestety takie jest. Musisz bardziek pokazywać emocjie, a nie tylko pisać, że są. Inaczej tekst nie jest wiarygodny, a przez to nudny.

"Stał tak po prostu koło klubu, oparty o mur z papierosem w ustach." - Czy to mur miał usta, w których tkwił papieros?

"...nadal nie widoczna dla ludzkich oczu." - niewidoczna piszemy łącznie.

"Przeskakiwał, co dwa stopnie, jakby coś go goniło." - Pewnie chciałaś napisać, że przeskakiwał po dwa stopnie.

"Zapytał się o nie mimochodem, gdy Mu go zdradziłam, powiedział je na głos." - Czy o imię zapytał sam siebie, czy demonicę? Czy zdradzane imię staje się nagle rodzaju męskiego? Bo kiedy o nie pytać, a potem je wypowiadać, jest rodzaju nijakiego.

"Pamiętam dreszcze, które przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa, moje ciało, które lgnęło do niego." - Czy ciało lgnęło do kręgosłupa?

Tyle uwag wyłapałam przy czytaniu. Dodam jeszcze, że jest kilka literówek.

Opowiadanie szalenie monotonne. Od początku do końca, na różne sposoby, wałkujesz zdarzenie które można zamknąć w pięciu - sześciu zdaniach. I jeszcze niekonsekwencja. Obiecujesz, że nigdy nie zdradzisz Jego imienia i  nagle wyznajesz "Serce, które pokochało Nefila." 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oŋólne wrażenie - żadne. Sesi ma rację, pompatyczne toto i do niczego nie prowadzi.

 

Jest trochę przecinków w miejscach, gdzie ich być nie powinno, gdzie indziej zaś ich brakuje.

 

Literówka: żałuje zamiast żałuję.

Stał się centrum czego?

Niewidoczna łącznie.

Nie zapytał się, tylko po prostu zapytał.

Zdradziłam mu je (imię), a nie go.

"Mira" - brak kropki

Zdążyłam, a nie zdarzyłam.

"Nawet ja go odepchnęłam" - > Go.

demonicę Mire - Mirę

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nefil, to rasa, a nie imię.:)

Byłam przekonana, że rasa to Nefilim, dlatego Nafil zabrzmiało mi jak imię.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chyba każdy i każda coś takiego napisać musi, inaczej się udusi...  :-)

Otóż to, Adamie, otóż to.

Moim zdaniem troszkę to za dużo mówienia i zapętlania tych samych informacji, a za mało warstwy fabularnej. A szkoda, bo autorka sprawia wrażenie kogoś, kto mógłby, przy relatywnie niewielkim wysiłku, stworzyć coś bardzo wartościowego.

Prawdę pisząc "rozgrzeszam" Autorkę ze znikomości udziału fabuły w całości tekstu. Przecież chodzi o uczucie, wielkie, niezniszczalne, niefortunnie zaprzepaszczone... Jakoś to trzeba odreagować, a lepiej tak, niż rzucać się pod pociąg. :-) 

Wielka prośba do Autorki: nie bierz ostatniego zdania do siebie!

No tak, człowiek sobie wybiera co tu poprawić, ale przecież zrobiła to już Joseheim. Nawet pisząc uwagi identyczne jak te, które przyszły mi do głowy. Trzeba się przyzwyczaić :)

Jeśli chodzi o tekst, to po prostu brak mu fabuły. Z rzeczy technicznych - raczej Szatanie niż szatanie. Raczej na pewno, w przypadku Twojego dzieła, Leiko.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wymiękłem przy barze. Gdyby usunąć wszystkie powtórzenia i ozdobniki, z tego fragmentu, który przeczytałem w bólach, zostałaby linijka, może dwie. Jeśli reszta tekstu jest podobna, to bardzo mi przykro. Jeśli nie- moja strata. Będę musiał jakoś z nią żyć. Pod pociąg chyba się nie rzucę. (bez urazy, proszę ;))

Nowa Fantastyka