- Opowiadanie: szoszoon - Pierwszy anioł

Pierwszy anioł

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pierwszy anioł

Pierwszy anioł

 

Pierwszy anioł przyszedł na świat dziesiątego marca roku 2042, jednak Dante nie mógł o tym wiedzieć, bo nie dożył tego wydarzenia. Wszystko przez to, co zrobił a raczej: czego zaniechał. Trzydzieści lat wcześniej powinien był kogoś zabić.

 

Jak jednak miał zabić swoje własnego wnuka? Tak przynajmniej traktował niemowlę, które przyszło na świat w ośrodku, w którym pracował a który stał się jego dożywotnim więzieniem.

 

***

 

Dante, zdolny młody genetyk, tuż po ostatnich egzaminach udał się z kolegami na dyskotekę. Impreza przebiegała standardowo: alkohol, muzyka i panienki. W przypadku kobiet Dante, w odróżnieniu od swoich kolegów, miewał dość wygórowane wymagania. Nie każda laska mu odpowiadała. Szukał kobiet wyjątkowych, nietuzinkowych a jednocześnie pięknych i uparcie odrzucał nachalne zaloty koleżanek, które leciały na jego intelekt a zwłaszcza portfel. Podczas imprezy niespodziewanie podeszła doń piękna kobieta i Dante po krótkiej ocenie stwierdził, że to właśnie jedna z tych w jego guście. Jednocześnie coś podpowiadało mu, że nie zwiastuje to niczego dobrego. Usiadła przy stoliku i przedstawiła się.

 

– Jestem Ena.

 

– Dante – odparł wyciągając rękę. Miała na sobie zwiewną, białą sukienkę na ramiączkach ale jego uwagę przykuł tatuaż na ramieniu. Był niewielkich rozmiarów, ale rzucał się w oczy. Przedstawiał klęczącego na jednym kolanie anioła ze złożonymi skrzydłami i wspartego na mieczu. Uwagę zwracały oczy anioła oraz skrzydła – ktoś wydziergał misternie setki a może nawet tysiące drobnych piórek z chirurgiczną wręcz precyzją. – Piękny tatuaż!

 

– Dziękuję – odparła uśmiechając się. – To Michał, jeden z archaniołów.

 

– Tak podaje Biblia – uzupełnił Dante. – Piękna i monumentalna mitologia.

 

– Mitologia? – dziewczyna nie ukrywała oburzenia. – To istoty równe Bogu! Pan stworzył wszystko, ale one istniały od zawsze, tak jak On! W Biblii nigdzie nie jest napisane, że Stwórca uczynił anioły!

 

Odwróciła się na stoliku i zamówiła drinka. Dante poczuł się nieswojo. Zrozumiał, że uraził ją tą uwagą: a więc to jej czuły punkt, ale kto u licha obrażałby się w imieniu aniołów?!

 

– Z biologicznego punktu widzenia nie mają prawa istnieć i normalnie żyć – wyjaśnił szukając usprawiedliwienia.

 

Spojrzała nań podejrzliwym wzrokiem w którym jednak kryła się ciekawość.

 

– Wyglądam przypominają ludzi – wyjaśnił nie mogąc oderwać oczu od jej spojrzenia – a nasz szkielet nie byłby w stanie dźwigać skrzydeł ani tym bardziej nimi poruszać.

 

– Dlatego nie jesteśmy aniołami – odparła uśmiechając się. – Jeszcze nie.

 

Reszta wieczoru upłynęła im na miłej pogawędce o angelologii a noc spędzili w łóżku. Wcześnie rano, tuż przed wyjściem Ena zagadnęła zaspanego Dantego:

 

– Nasza grupa pracuje nad pewnym projektem, czy nie chciałbyś się przyłączyć?

 

– Co to za projekt?

 

– O kryptonimie „Pierwszy anioł”. Teraz tylko tyle mogę ci powiedzieć. Jeśli się zgodzisz, odnajdziemy cię.

 

Dante westchnął – często brał udział w projektach badawczych – dość lekkomyślnie odparł: „nie ma sprawy” i nakrył się kołdrą. Kiedy zbudził się tuż przed południem, dziewczyny nie było. Parząc kawę zastanawiał się, czy był to tylko piękny sen czy faktycznie spotkał wreszcie fascynująca, inteligentną i dowcipną kobietę na miarę swych oczekiwań? Biorąc prysznic stwierdził jednak, że faktycznie przeżył upojną, namiętną noc. Wyszedł po gazetę a gdy wrócił zabrał się do lektury, rozkoszując się wonią świeżej, arabskiej kawy. Pobieżnie przejrzał pierwsze strony gazet aż dotarł do artykułu, w którym jeden z miejscowych filantropów, a zarazem miejski radny zawzięcie krytykował pewien rządowy projekt, na który łożono mnóstwo pieniędzy, a jak dotąd nie było żadnych rezultatów. Dalej, w rubryce naukowej szczycono się sukcesami pierwszych testów na komórkach macierzystych, które miały służyć czemuś tam. Dante swego czasu – jako najlepszy student uczelni – brał nawet udział w podobnych badaniach, zdziwiło go jednak, że ktoś już o tym pisze. Testy faktycznie zapowiadały się obiecująco, ale potrzeba było wielu lat badań, aby cokolwiek z tego wyszło. Lekturę gazety zakończył na rubryce sportowej po czym postanowił udać się na śniadanie do ulubionej restauracji. W przeciwieństwie do swych kolegów wiódł dostatnie życie. Majętni rodzice nie skąpili mu funduszy, a on odpłacał im wynikami. Był najlepszy na wydziale i wiele firm, zwłaszcza farmaceutycznych, chciało go zatrudnić. On jednak wolał karierę naukową. Doktorat pisał niemal równocześnie z magisterium.

 

W drodze na śniadanie kupił paczkę papierosów. Przystając przed kioskiem dostrzegł w sklepowej szybie, że przygląda mu się młody mężczyzna. Jasne, najwyraźniej tlenione włosy, mnóstwo kolczyków w brwiach, uszach i w nosie oraz tatuaż na szyi. Kiedy się odwrócił chłopaka już nie było. Wrócił na miejsce, z którego obserwował go nieznajomy, ale nikogo nie zauważył. Gdy jednak spojrzał pod nogi, na chodniku zauważył znak: wymalowany białym sprayem klęczący anioł. Nieco zdezorientowany ruszył z powrotem do restauracji. Po powrocie do domu zauważył wsuniętą pod drzwi kopertę. Wyjął kartkę na której było napisane: R 7, 14 – 15.

 

– Po co ktoś miałby podrzucać ci wersety Biblii? – Joachim, jego przyjaciel kręcił głową delektując się czerwonym winem. Joachim studiował filozofię i teologię. Poznali się na pierwszym roku podczas turnieju szachowego. Obaj dotarli do finału, a ich gra trwała nieprzerwanie ponad dobę i zakończyła się remisem. Od tego momentu stali się nierozłączni, czym wzbudzali złośliwe komentarze w środowisku studenckim. Mieli je za nic, choć Dante nie był pewien co do orientacji Joachima. Sam lubił kobiety, a jego finanse pozwalały mu się od czasu do czasu w niezobowiązujący sposób rozerwać.

 

– O jaki fragment chodzi? – Dante dolał wina i nastawił muzykę. Obaj lubili czasem posłuchać cerkiewnych chorałów.

 

– O aniołów, którzy upadli łącząc się z ziemskimi kobietami.

 

– Żartujesz, coś takiego jest w Biblii?

 

Joachim roześmiał się.

 

– A jak ci powtarzam, że jesteś nieoczytany, to się oburzasz! Oczywiście, że jest! Anioły strzegły Raju, w którym Bóg umieścił Adama i Ewę, jednak Szatan ich wykolegował i sprowadził Ewę na złą drogę uwodząc ją! Ukazał się jej pod postacią węża, a to przecież symbol falliczny! Anioły zawiodły i odtąd Bóg przestał się nimi posługiwać. Najciekawsze było potem – kontynuował Joachim z pasją. – Bóg postanowił wytępić potomstwo anielskie sprowadzając na ziemię potop!

 

– Anielskie potomstwo nie umiało nawet pływać? – parsknął Dante.

 

– No wybacz! – Joachim popatrzył na przyjaciela z politowaniem – potop to tylko literacka metafora hekatomby, której echa odbiły się w mitologiach ludów Mezopotamii! A gdy próbowali dostać się z powrotem do nieba, to zaczęli budować wieżę Babel i Bóg pomieszał im języki? To również literackie ujęcie tego, że ktoś faktycznie próbował sięgnąć nieba. Ciągle próbują się na Nim zemścić za to, że zabił ich potomstwo. Chcę ci powiedzieć, że Bóg tak naprawdę niewiele może zrobić ludziom albo raczej… anielskim potomkom wśród ludzi.

 

– Możesz mi to precyzyjniej wyjaśnić?

 

– Widzisz mój drogi, Bóg stwarzał świat w tej samej płaszczyźnie czasoprzestrzennej, w której obecnie żyjemy. Nawet czas liczymy od tego momentu, więc On istnieje tak, jak my, chociaż nie w fizycznej powłoce. Ta bowiem wyklucza życie poza Ziemią, w kosmosie. Nie ma żadnego nieba w pojęciu teologów czy filozofów, choć istnieją inne wymiary, jednak ludzie są Bogu posłuszni. Nie wiesz jednak, ilu jest wśród nas potomków anielskich, którzy tylko czekają, aby się zemścić! Myślisz, że skąd technologiczne cuda i projekty podboju kosmosu? Po co to nam?

 

– A więc nie „nam” tylko im?

 

Joachim przytaknął, ale uwaga Dantego wywołała u niego zmieszanie.

 

– Żeby było śmieszniej – dodał po chwili – to ludzie widzą w nich istoty dobre i modlą się do nich prosząc o opiekę. Wiesz, że najprawdopodobniej niektórzy ją mieli?

 

– Ejże! – Dante pokręcił głową z niedowierzaniem – ocierasz się o dywagacje spiskowe.

 

– A jak wyglądało zwiastowanie?

 

Dante zmierzył przyjaciela uważnym spojrzeniem. – Wkręcasz mnie?

 

Joachim pokiwał głową.

 

– Przy zwiastowaniu był u Maryi archanioł Gabriel!

 

– I że niby… – Dante znowu zaprzeczył. – Dla mnie anioł to istota dobra, pozytywna!

 

– Maria odparła: „Oto ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa” – co to niby miało znaczyć: matka Boga służebnicą?

 

Śmiech Joachima wydał się w tej chwili Dantemu obcy, wręcz demoniczny.

 

***

 

Nazajutrz, w drodze na uczelnię Dante znów ujrzał tego samego mężczyznę. Tym razem stał w bramie, obserwując go uważnie. Kiedy ich spojrzenia się spotkały uśmiechnął się i skinął głową po czym zniknął. Dante podszedł do bramy i na obdrapanym tynku dostrzegł ten sam znak.

 

– Czego ode mnie chce?

 

W drodze powrotnej zaszedł na obiad do włoskiej restauracji. Jego rodzina wywodziła się z Umbrii i miała tam swoją posiadłość oraz winnicę, w której od wieków wyrabiano wspaniałe wina. Ta restauracja podawała je jako jedyna w mieście i Dante nie mógł oprzeć się pokusie, aby raz na jakiś czas przywołać wspomnienie smaków młodości. Podczas posiłku napisał do Joachima i zaprosił go na kolację. Postanowił powiedzieć o wszystkim przyjacielowi gdyż sprawa zaczynała go zastanawiać. O ile Ena i przypadkowy seks nie były niczym niezwykłym, to śledzący go facet i powtarzające się graffiti wszędzie tam, gdzie go spotykał, były cokolwiek zastanawiające. No i zajście na uczelni. Dziekan poprosił go, aby przejrzał wyniki pewnych badań prosząc jednocześnie o poufność.

 

– Co to za dziewczyna? – Joachim od razu wyczuł, o co chodzi. Przyglądał się Dantemu przechylając głowę na bok. Jego niebieskie, zimne oczy zdawały się zaglądać wprost do duszy Dantego. Właśnie słuchali jazzu. W tle pobrzmiewał spokojny, kojący głos Elli Fitzgerald.

 

– Dziewczyna z tatuażem – zaśmiał się.

 

– Uwiodła cię?

 

Dante uciekł wzrokiem. Przyjaciel często przyprawiał go o dreszcze, chociaż ufał mu niemal bezgranicznie. Jego wątła sylwetka emanowała siłą, a proste, jasne włosy opadały bokiem na pociągła, urodziwą twarz. Joachim był piękny i Dante, który pochodził przecież z Italii, potrafił to docenić. Wywodził się ze starej, arystokratycznej rodziny, która opuściła Anglię w osiemnastym wieku i osiedliła się w Stanach, a jej powiązania z masonami były powszechnie znane. Obaj stanowili dla siebie obiekt fascynacji, choć żaden nie chciał się do tego przed samym sobą przyznać.

 

– Zaciągnęła do łóżka a potem zaproponowała współpracę. Od tego czasu odnoszę wrażenie, że ktoś mnie śledzi, a wydarzenia zaczynają przybierać obrót zgoła nieoczekiwany.

 

– Śledzi? – Joachim uniósł wzrok znad kieliszka.

 

– Jakiś tleniony facet z kolczykami w nosie. Wszędzie, gdzie się pojawia, maluje jakieś znaki.

 

– Co konkretnie? – Joachim był wyraźnie zainteresowany.

 

– Anioły, upadłe.

 

– Upadłe powiadasz… – Joachim popadł w zamyślenie, Dante tymczasem podał kolację. – Skoro upadłe, to pewnie szykują się do odrodzenia – dodał nieco ciszej, rozkoszując się smakiem pieczonej jagnięciny.

 

***

 

Kolejne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Wyniki badań, które dał Dantemu dziekan dotyczyły eksperymentów na ludzkim genotypie. Kiedy władze uczelni zaproponowały mu posadę w zamian za udział w tych badaniach zgodził się bez namysłu. Kiedy jednak dano mu do podpisania klauzule poufności i poinformowano, że prace odbywają się w tajnym ośrodku naszły go wątpliwości.

 

– Przecież to spełnienie twoich marzeń! – tłumaczył mu Joachim. – Kiedy badania zakończą się sukcesem zapewne obejmiesz katedrę! Pomyśl, jacy będą z ciebie dumni rodzice!

 

W końcu Dante podpisał niezbędne papiery i wsiadł do samolotu. Tam spotkał między innymi Enę oraz tajemniczego mężczyznę, który go śledził.

 

– Jestem Samuel – przedstawił się uprzejmie. Dante spostrzegł, że wprawdzie nie ma w twarzy tylu kolczyków, ale jakby więcej tatuaży. Niektóre z nich przedstawiały kombinacje liter i cyfr.

 

– Dokąd lecimy? – zagadnął Dante zapinając pasy.

 

– Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.

 

Lot przebiegł spokojnie, Dante większość czasu spał i nawet nie był w stanie określić, jak długo lecieli. Wylądowali w górach, w sąsiedztwie lotniska znajdowały się hangary, których wnętrza kryły się we wnętrzu góry. Kiedy wysiedli Dante stwierdzi, że w grupie badawczej – jak podejrzewał – oprócz niego pracować będzie sporo uczonych. Doliczył się jedenastu osób. Ena podeszła doń, położyła dłoń na ramieniu i skinęła głową w kierunku wejścia.

 

– Gotowy do wiekopomnego dzieła?

 

Dante zmarszczył brwi. Nie tak to sobie wyobrażał. Całe to przedsięwzięcie coraz mniej mu się podobało, ale kiedy ujrzał Joachima, zwątpił. Przyjaciel podszedł doń, uścisnął dłoń i powiedział spokojnym tonem:

 

– Jestem ci winien wyjaśnienia.

 

– A to na pewno! – mruknął Dante.

 

– Nie wiem, czy wiesz – zaczął Joachim, kiedy przemierzali rozległe korytarze – że twoja rodzina jest żydowskiego pochodzenia.

 

Dante przystanął i spojrzał na Joachima jak na wariata.

 

– Na noc dam ci do poczytania niezbędne materiały, które zapewne rzucą nieco światła na to, co tu zamierzamy. Wszyscy, którzy tu przybyli to Żydzi, ja zresztą też. Bezpośredni potomkowie dwunastu synów Jakuba, którzy są skarbcem najznakomitszych genów na tym świecie. Z nich już niedługo uda się nam wyselekcjonować te najlepsze, a wówczas na świat przyjdzie drugi Mesjasz.

 

– Oszaleliście! – Dante pokiwał głową i ruszył w kierunku wyjścia. Zamierzał wiać jak najdalej stąd. – Czy to jakiś syjonistyczny spisek? Drogę zastąpiło mu dwóch uzbrojonych strażników.

 

– Spokojnie – usłyszał za sobą głos Joachima. – Kiedy dowiesz się wszystkiego, zrozumiesz, że to nie szaleństwo!

 

***

 

Dante długo nie mógł usnąć, przewracając się z boku na bok. Sytuacja go przerastała, jednak doszedł do wniosku, że gdyby powiedziano mu na samym początku dokąd jedzie, już byłby we Włoszech. Albo na policji! Lektura, którą zlecił mu Joachim była tyleż zaskakująca co spójna pod względem faktów. Ciągle nie chciało mu się wierzyć, że jego przodkowie w obawie przed Seldżukami uciekli w jedenastym wieku z Lewantu do Italii i z czasem przeszli na chrześcijaństwo. Tam dorobili się sporego majątku najpierw na handlu, a potem wkupili się w łaski rodów szlacheckich, kupując winnicę. Szybko zapomniano o semickich korzeniach i życiu zgodnym z Prawem. Ale już informacje o samym pochodzeniu narodu żydowskiego i jego misji wydały mu się niesłychane. Abraham miał być jednym z ostatnich potomków anielskich, który w obawie o życie własne swej rodziny ruszył, zgodnie ze wskazówką Jahwe ku Kanaanowi. Jednak nie było tam bezpiecznie i wkrótce jego potomkowie osiedli się w Egipcie. Kiedy i tam życie stało się niebezpieczne, wyruszyli ku Izraelowi. Mieli swoje własne, ścisłe prawa, dzięki którym mogli zachować czyste anielskie geny i przekazywać je kolejnym pokoleniom. W efekcie na świat przyszedł Jezus: pierwszy anioł po potopie, kiedy to Stwórca postanowił pozbyć się ich. Jahwe ochraniał zaś ich przed gniewem Stwórcy, a szczegółowe prawa jakiem im nadał, miały zapewnić im bezpieczeństwo ze trony Stwórcy. Zwłaszcza drobiazgowe przepisy związane z ofiarami i czystością pozwalały aniołom bezpiecznie zamieszkiwać ziemie, które wyznaczył im Jahwe. Póki lud żydowski kochał Jahwe i oddawał mu cześć, wystrzegając się innych bogów a zwłaszcza Stwórcy, żył w miarę bezpiecznie. To tłumaczyło w pewnym stopniu, dlaczego Izraelici wbrew powszechnej opinii byli henoteistami, a nie jak utrzymują podręczniki monoteistami. Przecież pierwsze przykazanie wyraźnie mówi, że nie wyklucza się istnienia innych bogów, ale pod żadnym pozorem nie wolno im oddawać czci! Anielscy maja swego boga anioła i jest nim Jahwe!

 

Całe zło zaczęło się, kiedy przyszła diaspora. Tytus zrównał Jerozolimę z ziemią, potomkowie anielscy utracili swą Świątynię i kult Jahwe, a w związku z tym i jego ochrona osłabły. Teraz jednak, dzięki nowoczesnej genetyce, udało się odnaleźć bezpośrednich potomków dwunastu rodów Izraela i zgromadzić w jednym miejscu, a ich materiał genetyczny poddany właściwej „kombinacji” utoruje drogę na świat drugiemu, pełnokrwistemu aniołowi! Ma to mieć miejsce w drugim pokoleniu czyli za jakieś trzydzieści lat.

 

Dante westchnął, wstał i nalał z karafki wina. Wiedział co nieco o życiu Jezusa, o jego ponadludzkich zdolnościach i tragicznym finale ziemskiego żywota. Szczęściem jego anielska część była na tyle silna, że uniknęła śmierci i opuściła ciało. Niestety pewnych praw przekroczyć się nie da i choć wielu anielskich zamieszkuje kosmos i inne światy, to cały proces zawsze jest podobny. Anielscy zaczęli utrzymywać kontakty z ziemskimi kobietami – pisze o tym w Genezis! – które były nad wyraz piękne i ich potomstwo zostało niejako pozbawione tej czystości krwi, która umożliwiłaby powrót ku kosmosowi. Mogło to uczynić dopiero pokolenie zrodzone z Mesjasza! Jezus mawiał przecież, że Jego królestwo nie jest z tego świata.

 

***

 

Nazajutrz zbudziła go Ena. Uśmiechnęła się na powitanie przynosząc filiżankę świeżej, aromatycznej kawy.

 

– Gotowy na dokonywanie cudów?

 

Skinął głową rozkoszując się wyśmienitym smakiem kawy.

 

– Oprowadzę cię po ośrodku. Zgromadziliśmy tu naprawdę bajeczny sprzęt, który kosztował fortunę!

 

Przechadzali się wzdłuż korytarzy obserwując laboratoria. Dante zauważył nawet najnowsze generatory jądrowe, choć na tyle małe, że ich promieniowanie nie mogło być niebezpieczne.

 

– Zastanawia mnie jedno. Podczas drugiej wojny światowej zginęło tak wielu przedstawicieli narodu, czy wówczas anielska krew nie przepadła bezpowrotnie?

 

Ena pokiwała głową.

 

– Ci, którzy mieli przeżyć przeżyli. Uznaliśmy też, że środki, które i tak poszłyby na marne, lepiej zainwestować w ten ośrodek.

 

– Na marne?

 

– A jak myślisz, ilu można było uratować? Obozy zagłady mieściły się na terenach pod ścisłą kontrolą Niemców! Front zachodni posuwał się tak szybko, jak mógł, jednak wyzwolenie Oświęcimia nastąpiło dopiero w styczniu 1945! Niewiele dało się zrobić, a Polacy sami bali się o własną egzystencję.

 

– I tak mnie nie przekonasz.

 

– Może efekty naszej pracy cię przekonają!

 

– Jeszcze jedno – Dante przystanął. Chociaż był genetykiem i znał zasady, na jakich następuje przekazywanie genów to ciągle zastanawiało go, jak przez tyle lat anielski gen nie „rozpłynął się”?

 

– Jest bardzo silny i przekazywany jedynie linii męskiej – Ena uprzedziła jego pytanie. – Dlatego w naszym narodzie tak ważny jest ojciec i głowa rodziny. Ma to związek z czymś, co nazywa się kuwadą, ale nie da się zaprzeczyć, że w Ewangelii wg Mateusza przez czterdzieści dwa pokolenia „rodzą” mężczyźni.

 

Dante spojrzał w uśmiechniętą twarz Eny.

 

– To z jakiego pokolenia się wywodzimy?

 

– Ty z Zabulona, ja z Issahara. Joachim wywodzi się od Judy. W moim łonie właśnie rozwijają się nasze dzieci. To będą bliźniaki.

 

Dante otworzył usta ale był tak oniemiały z wrażenia, że nie wykrztusił z siebie ani słowa. Pokiwał tylko głową i poszedł zapalić. Ena odprowadziła go wzrokiem.

 

– I co? – usłyszała za plecami głos Joachima.

 

– Powoli, ale pogodzi się ze swoim przeznaczeniem.

 

***

 

Prace trwały wiele lat, podczas których Dante musiał, podobnie jak inni uczestnicy projektu, współżyć z kobietami – przedstawicielkami pozostałych pokoleń, zapładniało bowiem najsilniejsze nasienie. Aby przyśpieszyć prace – z niewiadomych przyczyn kierownicy projektu nalegali na zwiększenie tempa – do dalszych badań wykorzystywano nawet materiał genetyczny pobierany z płodów. Dante ze smutkiem dostrzegał, że wiele z nich szło na „straty”, kosztem tych cenniejszych.

 

– Nie miałyby nic przeciwko – Ena starała się tłumić jego wyrzuty sumienia.

 

– Nie miały szansy zadecydować – odcinał się wściekły na siebie i cały świat. Na szczęście jego potomkowie rośli zdrowo i stanowili obiekty powszechnego uwielbienia. Dantego zastanawiało to, jednak z czasem stwierdził, że to niemal chodzące ideały i również zaczął podzielać powszechnie panującą opinię. Tych dwoje: Adam i Ewa było prawdziwymi aniołami. Podobnych par było jednak wiele, w sumie dwanaście.

 

Problem pojawił się, kiedy Ewa po raz pierwszy zaczęła krwawić. Wówczas zebrał się cały sztab badawczy i rozpoczęto dyskusję. Joachim był za tym, aby nie zwlekać z kontynuowaniem projektu i doprowadzić do jak najszybszej kopulacji wśród bliźniaków. W ten sposób za niedługo udałoby się im stwierdzić, z której pary urodzi się Mesjasz. Podobnego zdania była większość z kierownictwem włącznie. Tylko Dante oponował. Zmuszanie dwunastolatków do uprawiania seksu, w dodatku kazirodczego?

 

– To nie są zwykłe rodzeństwa! – wyjaśniała Ena. – Nie możesz patrzyć na nich jak na zwykłych śmiertelników!

 

Żadne wyjaśnienia nie były jednak w stanie stłumić wyrzutów sumienia. Kiedy dotarła doń informacja, że to właśnie potomek jego dzieci jest posiadaczem najlepszych genów zapłakał. Nie był pewien, czy to łzy radości i wzruszenia czy bólu. Po prostu płakał, a krople wielkie niczym groch spływały po brzuchu i łonie Eny.

 

– Nasz wnuk będzie Mesjaszem! – szeptała czule, choć nie bez dumy. – Posiądzie moc, aby zmienić na lepsze świat, który wkrótce mogą zasiedlić anielscy.

 

***

 

Dante w ciszy i milczeniu obserwował dojrzewającego w inkubatorze wnuka. Zgodnie z prawem o niepokalaniu nie mógł zostać poczęty w sposób naturalny, dlatego hodowano go pod ścisłym nadzorem. Kiedy malec otworzył oczy spojrzał prosto na Dantego, który trzymał palec nad klawiszem „delete”. Nagle jednak usłyszał w swojej głowie wszechobecny i piękny głos.

 

– Co chcesz zrobić?

 

Dante spojrzał na swoją dłoń i klawiaturę. Cofnął rękę i spojrzał pytająco na dziecko.

 

– Teraz lepiej. Od tej chwili będę tobą aż do momentu moich narodzin.

 

– A co potem?

 

– Potem przestaniesz mi być potrzebny – odparł głos i Dantemu wydało się, że dziecko w inkubatorze uśmiecha się. Nie był to jednak normalny uśmiech. Kryło się w nim coś złowieszczego, sardonicznego. Przez krótką chwilę dotarło doń, że to Antychryst. Anioł zagłady.

Koniec

Komentarze

Po przeczytaniu dwóch pierwszych akapitów, mam dwie uwagi: przed "a" i "który" stawiamy przecinki.

Trzy "które" w jednym zdaniu? Co jak co, ale autor z takim dorobkiem powinien tego uniknąć.

Zauważyłam parę literówek i błędów interpunkcyjnych, ale na szczęście nie przeszkadzały one zanadto w czytaniu.

Osobiście bardzo lubię dorabianie innej historii do powszechnie znanych faktów, więc opowiadanie zrobiło na mnie wrażenie. Wreszcie wykorzystanie upadłych aniołów do czegoś więcej niż romansów dla nastolatek :) Świetne zakończenie.

"swoje własnego wnuka" - swoje własnego wnuka? - tekst do korekty, ale już.

"Wyglądam przypominają ludzi " - wyglądem


Pomysł świetny, ale odnosze wrażenie, że zmarnowany. Nie wiem skąd wziąłeś taką koncepcję anielskości, ale myślę, że jest genialna. Problem w tym, że za genialną koncepcją nie kryje się genialne wykonanie. Błądy na samym początku tekstu i interpunkcyjna masakra są jawną kpiną. Zwłaszcza od autora z takim portalowym stażem. Styl również utyka - nie ma stylistycznych fajerwerków, a postaci pozbawione są, moim zdaniem, osobowości. A szkoda, bo gdyby wykonanie stanęło na wysokości zadania, myślę że bez trudu nominowałbym go do wyróżnienia.

Pokłosie Dana Browna, i to ewidentne --- oczywiście, to nie zarzut.  --- do rozwinięcia, uprawdopodobnienia i nasycenia realiami. Bohater jest tak naiwny, że szok. Warstwa sensacyjna --- trzeba nieco poczytać Folleta z najlepszego okresu, zwlaszcza opowiadania, bo razi naiwnością.  

Językowo ---   opowiadanie jest żle napisane. Brak przecinków,, powtórzenia,  dłużyzny. Fatalny nadmiar wyrazu "który", czyniący tekst w wielu miejscach " drewnianym".  

Mógłby to być dobry tekst, ale musiałby być znacznie obszerniejszy, dopracowany w  szczególach, o znacznie bogatszej i płynnej warstwie językowej. .

A tak --- wyszedl dość rozwinięty zapis koncepcji dużego opowiadania. Niezły, ale tylko zapis. 

Mocno średnie. 

Pozdro. 

3/6

 

"które leciały na jego intelekt a zwłaszcza portfel."

Jak jest różnica między psem a Zwłaszczą? Pies gryzie ludzi a Zwłaszcza obcych.

Przeczytałam, ale niestety wolałabym nie czytać.

Negatywne zaskoczenie. Koncepcja ciekawa nawet, ale wykonanie słabe. Za szybko, za krótko, za kiepsko. Warstwa językowa - też nie za dobrze.

 

A propos wstępu: Dante przecież nie zaniechał, tylko został zmuszony do cofnięcia ręki, nie?

 

Zaawansowana brakoprzecinkoza.

 

"Wrócił na miejsce, z którego obserwował go nieznajomy" - że co, proszę?

 

Wspomnienie smaków młodości? A teraz jest stary? Przecież dopiero studiuje. To dzieci tak nagminnie żłopią wińsko w tej całej Umbrii?

 

"Przyjaciel często przyprawiał go o dreszcze, chociaż ufał mu niemal bezgranicznie." - Podmioty to czasem rzecz, którą wyraźnie zaniedbujesz. Powiedz, kto tu kogo przyprawia o dreszcze, a kto komu ufa? Bo to brzmi raczej jakby Joachim orzyprawiał i Joachim ufał, a nie Joachim przyprawiał i Dante ufal Joachimowi.

Dziwadła podmiotowe zdarzają się też w kilku innych miejscach.

 

Wkupili się kupując - powtórzenie.

 

"...w ibawie o życie własne swej rodziny..." - brakuje "i".

 

Zaraz potem strasznie dużo Swtórców i Jahwe się w tekście pojawia - powtórzeniowo dziabie w oko.

 

"Anielscy maja swego boga...' - mają.

 

"...i jego ochrona osłabły." - osłabła

 

"pisze o tym w Genezis" - kto niby o tym pisze? Mniemam, że miałeś raczej na myśli, że to jest napisane w Genezis. Zdecydowanie to nie jest jedno i to samo.

 

Strasznie dużo wykrzyknień jest w tym opowiadaniu. Egzaltowane i pretensjonalne.

 

Front się posuwa? A nie raczej przesuwa?

 

Ewangelia wg Mateusza - a po co te skrót? W tekście literackim nie wygląda za ładnie.

 

"Przez krótką chwilę dotarło doń..." - nope. Przez chwilę dzieją się żeczy ciągłe, "dotarcie" zaś jest zdarzeniem jednorazowym, w punkcie. Widzisz różnicę?

 

To tyle co znalazłam na szybko, z dalszej części, bo inni zajęli się początkiem.

 

Ogólne wrażenie: nie podobało się.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Czuję się zawiedziony. Pod każdym względem. Koncepcja przechowania genów anielskości jakoś do mnie nie trafia, pomysł na ponowne "uekspresyjnienie" tychże nie przekonuje, do tego tekst tak niestaranny... A tyle już Autor pisał, publikował tutaj i dostawał sporo uwag... Przykre.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony klimaty tekstu to "moje klimaty" - anioły, demony, dziejowy spisek, żydzi, masoni, motywy biblijne i twórcza ich interpretacja, a w to wszystko wmieszana genetyka. Super. No, przynajmniej mogłoby tak być. Ale niestety. Myślę, że jako ktoś lubiący tego typu rzeczy patrzyłem na Twój tekst w sposób bardziej łagodny, a mimo wszystko uważam, że jest zły. Koncepcja z pewnością ma potencjał, ale wszystko jest opisane tak szybko, bez ładu, krótko, że chyba nie zdążyłem jej odpowiednio przetrawić. Przez to wydaje mi się ułomna.
A największą bolączką tekstu jest z pewnością język. Przedmówcy, z Joseheim na czele, wymienili niektóre potknięcia. Niektóre, bo było ich więcej... Ja pozwolę sobie zwrócić uwagę na niespójność logiczną:

Pierwszy anioł przyszedł na świat dziesiątego marca roku 2042, jednak Dante nie mógł o tym wiedzieć, bo nie dożył tego wydarzenia. Wszystko przez to, co zrobił a raczej: czego zaniechał. Trzydzieści lat wcześniej powinien był kogoś zabić.

O ile czegoś nie przegapiłem... Początek opowiadania to 2012 rok, prawda? Więc jakim cudem Dante miał zabić swojego wnuka już wtedy, przecież temu daleko jeszcze było do narodzin.

Nie wspominając o tym, że w inkubatorze nie trzyma się płodów.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka