- Opowiadanie: Louner - Papierowa kołyska

Papierowa kołyska

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Papierowa kołyska

Burza uspokajała się. Coraz rzadziej bijące pioruny grzmiały już tylko gdzieś w oddali; wiatr, który przed chwilą wyrywał drzewa, teraz z trudem poruszał przesiąkniętymi deszczówką firankami. Za oknem rozpoczęły się niewinne nocne rozmowy jakiejś zagubionej pary. W tle szczekały psy, koła przejeżdżająych samochodów szemrały rozchlapując wodę zebraną na asfalcie. Mężczyzna zaśmiał się, kobieta zachichotała, powiedzieli sobie kilka niewyraźnych słów, odeszli. Za ich plecami zostały tylko ostatnie krople gasnącego deszczu bijące o szyby uchylonych okien i przesiąknięte wilgocią firanki – ściana między bezsennym człowiekiem, a światem zewnętrznym. Serce biło w jego piersi coraz mocniej, a jutro rano czekała praca. Nie mógł powiedzieć, że jest chory, że znowu nie przespał całej nocy – nie był z tym u lekarza, nie miał tego na piśmie. Patrzył z łóżka w bezgwiezdne niebo za oknem, czekał na sen, który nie nadchodził.

 

Czekał na sen, czego chcieć więcej.

 

Może będzie chociaż dzień, chociaż godzina prawdziwego szczęścia. Godzina dla której warto wszystko, warto tracić i zyskiwać, warto pracować i czuwać, warto kochać i zabijać.

 

Mężczyzna został w tym pokoju na całą resztę życia, z jedną kartką białego papieru i krótkim, ztemperowanym ołówkiem. Chciał na niej zapisać wszystko, co najcenniejsze.

 

Wódka była gorzka, sen jawił się słodko, ale zostało już tak mało czasu na tak wiele.

 

Kartka była zapisana dokładnie, pismo kulawe, wyrazy nieskładne. Słowa pisane równo mieszały się ze słowami pisanymi do góry nogami, ale mężczyzna potrafił czytać ze swoich notatek i wiedział, że inni też będą potrafili, jeśli zechcą. Miał w końcu do dyspozycji tylko jedną kartkę na resztę życia. Serce biło coraz mocniej, bolało coraz mocniej, czuł, że pisze na swoje zbawienie. Spojrzał na egzemplarz Czterech Ewangelii w przekładzie ekumenicznym leżący na biurku obok kilku równo ułożonych ikon, spisał wszystko, co chodziło mu po głowie, wyjrzał ostatni raz przez okno, postawił w tym tekscie ostatnią kropkę i wrócił do pościeli, żeby umrzeć.

 

Być może także po to, by dalej czekać do świtu na sen i wstać rano do pracy.

 

Będziesz mężczyzną, pojawi się kobieta.

 

Wstań, dziewczynko.

Koniec

Komentarze

Nie jestem pewien, czy zrozumiałem przesłanie. Jeśli takowe było w ogóle zamiarem Autora.

Cóż, drogi Lounerze - czytając Twój tekst przy porannej kawie powinienem go zrozumieć. Skoro go nie rozumiem:

- albo jestem głupi, co czasem zdarza mi się usłyszeć z ust tego czy tamtego

- albo jestem zaspany do tego stopnia, że nic nie kumam z tego, co czytam i piszę

- albo kawę sobie posoliłem i bardziej niż Twe słowa frapuje mnie jej niecodzienny smak

Niestety, nie zdecyduję się na żadne konstruktywne uwagi - bo tekst krótki - szczególnie krótki - winien być wyrazisty. Ten taki nie jest. Jeśli jest w nim jakaś tajemnica - zbyt tajemnicza jest jak dla mnie.

Niech Ci widły lekkimi będą, pzdr!

Nie ukrywam, że ja też nie załapałem, o co chodzi w tekście.

 

Pozdrawiam.

Tekst z gatunku "no i co z tego?".

www.portal.herbatkauheleny.pl

To już wolę "Kocią kołyskę". Tobie też polecam.

Jak wyżej.

pozdrawiam

I po co to było?

Pierwszą część da się zrozumieć, opisowo. Wyobrazić. ( Przy czytaniu początku było mi trochę zimno. Deszczowo.) Niestety dalej nie zajarzyłam do końca. Trudne do ogarnięcia, ale piękne.

Twoje teksty skojarzył mi się od razu z jakimś abstrakcyjnym obrazem, przy którym ludzie w galeriach stoją i zachodzą w głowę: "A ta plama tu, to ma symbolizować odrodzenie, cierpienie ludzkiego życia? Czy może to tylko jakiś bohomaz? "

Pozdrawiam:)

 

Nowa Fantastyka