- Opowiadanie: MadaX - Kino

Kino

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kino

 

 

Tekst zawiera wulgaryzmy i dość drastyczne (lub może bardziej pasuje słowo "nieapetyczne") sceny. Jeżeli jesteś bardzo młody lub nie chcesz czytać takich rzeczy to zawróć.

 

Dla całej reszty. Miłego czytania :) Tekst został stworzony bardziej z myślą doskonalenia warsztatu.

 

 

 

– Ale fajnie. Nie wiedziałem, że będzie tak pusto. – powiedziałem.

– W środku tygodnia zawsze tak jest. – odpowiedział mi Maks.

– Popierdolone małe miasto. Nie cierpię go.

– Noo byle szybciej na studia.

– Spierdolę stąd jak nic. Dobra. Idę się odlać.

– Powodzenia. – powiedział Maks. To była nasza stała odzywka. Wystarczyło, że jeden powie

„Idę się wysrać” albo coś w tym stylu, a drugi zaraz życzy mu powodzenia. Każda znajomość

ma jakieś rytuały.

 

Wyszedłem z sali kinowej do dużej poczekalni. Tuż przy drzwiach stał kartonowy

Tom Hanks, ściany oblepiono plakatami filmowymi, a tuż pod nimi ktoś ustawił różowe

kanapy. Poszedłem od razu do drzwi z białym trójkątem.

 

W środku światło dawała tylko jedna podłużna lampa jarzeniowa, która stopniowo

świeciła coraz mocniej. Łazienka była mała. Ściany i podłogę pokryto białymi kafelkami. Na

lewo od wejścia wisiał zlew, a tuż obok niego dmuchawa i pusty dozownik mydła w płynie.

Naprzeciwko mnie wisiała para drzwi do kabin. Te po prawej miały odłupany spory kawał

farby, gdzie widziałem kiepską sklejkę.

 

Przeszedłem przez te po mojej lewej. Stanąłem nad kiblem, rozpiąłem rozporek i 

zacząłem sikać. Moje mięśnie rozluźniły się. Poczułem jak od krocza do reszty mojego ciała

rozchodzi się fala ciepła i zaraz za nią delikatny dreszczyk. Westchnąłem.

 

Wtedy zachciało mi się srać. Wstrzymałem mocz, co nie było już takie przyjemne,

ściągnąłem gacie i usiadłem na tronie. Chyba nie muszę wam tego opisywać nie? Sami

robicie to codziennie, więc wiecie co to za frajda zrzucić porządny balast.

 

Grunt, że już kończyłem i zacząłem szukać papieru, kiedy coś złapało mnie za jaja i 

jednym ruchem urwało mi całą mosznę. Zerwałem się na równe nogi. Najpierw wrzasnąłem,

potem odwróciłem się i spojrzałem na kibel.

– Kurwa mać!

 

Stoję z osraną dupą i spuszczonymi spodniami do których kapie krew z dziury w 

kroczu. Nie wydaje żadnego dźwięku bo jestem w szoku.

Ponad deskę wystawała ręka ściskająca moją mosznę. To było chude, blade

przedramię. W niektórych miejscach była brudna ale woda klozetowa rozmazała to.

Wszystkie paznokcie miała długie i żółte, poza tym z palca serdecznego, który był złamany. I

cały czas ściskała moje jajca. Trzymała je w garści i obracała nią jak jakiś popieprzony

peryskop.

 

Odzyskałem zmysły i wyszedłem tyłem z kabiny do łazienki. Wyglądała identycznie

jak wcześniej z tą różnicą, że drzwi którymi wszedłem gdzieś zniknęły. Tam gdzie

pamiętałem, że powinny być teraz stała ściana idealnie pokryta kafelkami. Żadnego ślady po

wejściu. Doskoczyłem do niej i dotknąłem. Poczułem, że jest chłodna. Odwróciłem się i 

oparłem o nią plecami. Ręka z kibla gdzieś zniknęła, ale podłoga i ściany kabiny były

wysmarowane moją krwią. Od niej do mnie prowadziła ścieżka malutkich kropelek krwi.

Rozglądałem się po łazience z głową wypełnioną jedną, ogromną myślą „Gdzie są te

pieprzone drzwi?” gdy nagle usłyszałem jakiś chrzęst. To był jeden krótki dźwięk. Nagle

zapomniałem o drzwiach i zacząłem szukać źródła tego dźwięku.

 

Na środku łazienki, dokładnie w centralnej części podłogi zapadła się jedna płytka.

Nie widziałem żadnego pęknięcia. Po prostu opuściła się o kilka centymetrów. Podszedłem

do niej. Schyliłem się i wyciągnąłem rękę żeby jej dotknąć. Wtedy dołączył do niej rząd

jeszcze kilku i teraz razem zaczęły wsuwać się pod resztę, która pozostałą tak jak powinna.

W ich miejscu pozostała czarna, prostokątna dziura. Wyglądała jak jedna z tych

których dna nie widać, ale wydaje się że nigdy nie usłyszysz upadku wrzuconego kamienia.

 

Spanikowałem, przeskoczyłem tą dziurę i szybko schowałem się w tej drugiej, czystej

kabinie.

 

Nie wiedziałem co robić. Za drzwiami chrzęst płytek wzmógł się i teraz brzmiał jak

praca ogromnej machiny. Krew nadal ciekła mi po nogach. Czułem się słaby i pomyślałem, że

pewnie jestem blady jak te przeklęte płytki. W roztargnieniu usiadłem na kiblu, ale za chwilę

przypomniałem sobie co wydarzyło się w sąsiedniej kabinie, i zerwałem się na równe nogi.

Oparłem rękę i głowę na ścianie. Byłem zmęczony.

 

Wtedy chrzęst ustał. Chwila ciszy, która wydawała się cholernie długą chwilą, aż w 

końcu usłyszałem coś dziwnego. Za drzwiami słychać było regularne skrzypienie. Skrzyp,

skrzyp, skrzyp, skrzyp . I tak w kółko. Nic poza tym. Zainteresowało mnie to na tyle, że

zdjąłem ciężką głowę z ramienia i zacząłem słuchać. Skrzyp. Coś odrzuciło mnie od drzwi do

ściany. Byłem w tej samej kabinie, ale nie było już kibla. Skrzyp. Lampa też zniknęła, chociaż

nadal widziałem wszystko wyraźnie. Światło po prostu tam było. Skrzyp.

 

I znowu zaczęło się szuranie płytek, tylko tym razem w mojej kabinie. Wszystkie

ściany i sufit zaczęły przesuwać się do mnie. Coś jak w pompce do piłki tylko, że powoli i ze

wszystkich stron. Odsunąłem się w kąt i podparłem rękoma sufit, żeby mnie nie zmiażdżył, ale nic z tego. Nie zwolnił ani na chwilę.

 

W końcu odbiłem się od ściany i wyskoczyłem do łazienki. Na początku rozejrzałem

się po niej. Dużo się zmieniło. Kiedy wszedłem tu po raz pierwszy ta część była na planie

prostokąta, a przy ścianie wisiały dwie umywalki. Teraz miała plan kwadratu, a umywalek i 

luster nie było. Nie było nawet drzwi do kabin. Za to na środku płytki opadły i utworzyły

spiralne schody w dół. Niestety, nie widziałem co jest na dnie.

 

Byłem wycięczony więc trochę mną chwiało, ale spojrzałem do góry. Ta podłużna

lampa, która była tu na początku teraz zwisała na potężnych, zardzewiałych łańcuchach i 

stworzyła huśtawkę dla dziewczyny. „To to tak skrzypiało” przyszło mi do głowy, ale zaraz

gdzieś odbiegło.

 

Dziewczynka miała na oko jedenaście, może dwanaście lat. Nosiła luźną sukienkę, która była tak brudna i poplamiona, że zbrunatniała. Huśtała się bujając ciałem w przód i w tył powiewając przy tym czarnymi i lśniącymi włosami.

Jej skóra wyglądała na zdrową , ale całe ciało pokrywały ogromne, ropiejące

rany. Z wyjątkiem twarzy. Ta wyglądała dziewczęco, ale wyłupano jej oczu. Wpatrywała się we mnie dwiema dziurami zamiast oczu.

 

Zobaczyłem to i zemdlałem z wycięczenia.

 

 

* * *

 

Kiedy się obudziłem byłem nagi i czułem że na czymś leżę. Od razu spróbowałem

wstać, ale nie mogłem. Przypięto mnie do stołu z masywnych, nieoszlifowanych desek. Miał

na tyle dużą powierzchnię, że zmieściłem się na nim z szeroko rozstawionymi kończnami.

Może nawet za szeroko bo czułem jak mięśnie rozciągają mi się w kroczu.

 

Spojrzałem na prawą rękę. Była przypięta ogromną pętlą z blachy, wystającą ze stołu.

Chodzi o to, że nie było żadnego zawiasu, żadnej kłódki. To wyglądało tak jakbym został

przymocowany do stołu, gdy montowano te klamry w drewnie.

 

Zacząłem się szarpać, ale klamry idealnie mnie utrzymywały. Szarpałem się dopóki

nie zrozumiałem, że to na nic.

 

Opuściłem głowę. Wtedy poczułem ten charakterystyczny zapach morskiej wody.

Gdzieś w oddali usłyszałem szum fal.

 

Na tym samym stole po mojej lewej strone stała lampa gazowa, więc widziałem tylko

to co mogłem dostrzec w jej kręgu. Po mojej prawej była ciemność. Za to po lewej, na ścianie

wisiały półki, a na nich ktoś poukładał w równych odległościach części plastikowych lalek.

 

Na każdej z nich leżała inna część lalki. Na samej górze główki bez oczu, niżej

tułowia, pod nimi nóżki i na samym dole rączki. Tułowia skierowano klatką piersiową do

patrzącego. Rączki i nóżki leżały wskazując na mnie dłońmi i stópkami. A wszystko to pokładane w 

idealnych odstępach.

 

Takie lalki można kupić w każdym sklepie z zabawkami. Plastikowe, puste w środku

formy rączek, nóżek, tułowi.

 

Główki nie miały oczu. Szukałem wzrokiem na półkach jakiś małych, lśniących

punktów, ale nic nie dostrzegłem.

 

Wtedy nie tyle usłyszałem, co raczej poczułem czyjąś obecność. Odwróciłem głowę w 

prawą stronę i zobaczyłem jak tamta dziewczynka wychodzi z mroku. Szła do mnie w tej

upapranej sukience z wyciągniętymi dłońmi, które stały się czarne od skrzepłej krwi. Była tak

młoda, że na klatce piersiowej miała jedynie małą sugestię piersi. Kiedy stanęła obok mnie, widziałem wyraźnie że ma wyłupione oczy, ale miałem wrażenie że patrzy na mnie. To okropne, ale

miałem wrażenie, że patrzy na mnie jak dziecko, które przynosi własnoręcznie zrobioną

laurkę i czeka na pochwały.

 

Stanęła dwa kroki ode mnie a ja spojrzałem na jej ręce. Trzymała w nich moje jaja.

Dwa białe jądra w skrzepłej krwi.

 

Uśmiechnęła się, delikatnie wzięła po jednym w każdą rękę i ostrożnie włożyła do

oczodołów. Na chwilę jej twarz rozbłysła radością, była uśmiechnięta i wtedy pomyślałem, że

kiedyś musiała być uroczą panną.

 

Jednak po chwili, kiedy nic się nie wydarzyło wpadła w szał. Wyciągnęła jądra i 

zgniotła je. Zaczęła rzucać się, obijać o kamienne ściany, skrobała o nie paznokciami i rwała

włosy z głowy. W końcu przebiegła obok stołu i zerwała półki razem z całą wystawą.

Coś uderzyło w lampę tak, że spadłą na ziemię i stłukła się.

 

Wtedy dziewczyna uspokoiła się. Leżałem w ciemnościach i słyszałem jej chrapliwy, przyśpieszony ale już

uspokajany oddech. Stała bardzo blisko mnie.

 

Słuchałem tego oddechu i wiedziałem już, co mnie teraz czeka. Wiedziałem też, że w 

moim przypadku będzie równie skrupulatna, co w przypadku lalek.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Cała fabuła bardzo fajna, ale mi się osobiście najbardziej nie podobał moment w którym ''pozbyłeś się jaj''. To było aż za fantastyczne i trochę nierealne nawet w fantastyce. Po "wyrwaniu jaj" krew powinna się poprostu wylewać a nie tak jak u Ciebie:  "kapie krew z dziury w kroczu". lub "Nie wydaje żadnego dźwięku bo jestem w szoku", po takim czymś powinieneś krzyczeć z bólu, i zemdleć dużo wcześniej i to nie ze strachu tylko z utraty krwi.

 

Osobiście uważam że to opowiadanie jest bardzo fajne tylko zmieniłbym ten fragmen z ubikacją na coś innego, jakieś pobicie albo zranienie...

Ten tekst chyba miał z założenia szokować, ale durnota pomysłu przysłania wszystko inne. Jakiegokolwiek sensu w tym opowiadaniu się nie doszukałem. Nie rozumiem kompletnie, dlaczego bohaterowi urwano jajca, skoro dziewczynka potrzebowała czegoś innego? Chyba tylko po to, żeby zniesmaczyć czytelnika, bo innego uzasadnienia dla tego nie ma.

 

Tekst napisany słabo. Mnóstwo dziwacznych, niepoprawnych zdań. Rzuca się też w oczy nadopisowość - za wiele uwagi poświęcasz opisywaniu nieistotnych szczegółów. Tekst do przejrzenia pod kątem interpunkcji - brakuje wielu przecinków.

 

Nie mam nic przeciwko mocnym, drastycznym tekstom, jeśli cokolwiek z nich wynika, oparte są na jakimś sensownym pomyśle. Tutaj tego nie ma.

 

Pozdrawiam.

Hehe mosznełę

Eferelin Rand

Dziękuję za komentarz. Jakiegokolwiek sensu w tym opowiadaniu się nie doszukałeś, bo zwyczajnie nie ma jakiegoś Wielkiego sensu. Tak jak napisałem na początku, zostało stworzone głównie z myślą o szlifowaniu warsztatu czyli jest to ćwiczenie pt. "Jak pisać?".

Mam prośbę. Jeżeli piszesz o dziwacznych, niepoprawnych zdaniach to fajnie by było gdybyś je wskazał ,żebym mógł to poprawić. Bo z takiej współpracy nic nie wynika.

Co do braków w interpunkcji to dziękuję ci za tą uwagę. Muszę nad tym popracować.

Pozdrawiam.

Gleader09

Dziękuje. Uwaga o utracie krwi jest słuszna. :)

Pozdrawiam.

Autorze, mógłbyś tekst sformatować ręcznie funkcją  "edytuj"? Źle się czyta, a początek jakby źsziebko wciągający.

Można już nie formatować. Szkada fatygi.

Trudno szlifować warsztat, ktorego się nie ma. Ty najpierw musisz się nauczyć pisać, bo to, co tu zaprezentowałeś, niestety jest bardzo, ale to bardzo słabe.

 

Po pierwsze: spację robimy PO przecinku, a nie PRZED (i nie jest to mały, nieistotny szczegół, tylko coś, co dobitnie sugeruje, że z książkami masz mało do czynienia). 

 

Dalej: Zapis dialogów. Nie wiesz, jak to się robi, prawda? Pomijając wszystkie inne wpadki, po prostu zajrzyj tutaj i wyciągnij wnioski: http://fantastyka.pl/10,4550.html

 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Suzuki napisała: Trudno szlifować warsztat, ktorego się nie ma. Zdjęła mi te słowa z klawiatury...  

Nie dość, że pomysł taki, jak gdyby go nie było, to i cała reszta kuleje na obie nogi. Ale nie będę się powtarzał po innych.

Cześć,

No to uwagi warsztatowo: przecinki przyklejasz do wyrazu: o tak, albo, tak. Kropki też przyklej do wyrazów.

Powtórzenia: na samym poczatku masz powtórzenia.

Spojrzyj do zapisu dialogów, bo czasem, źle użuwasz wilekiej litery.

Zapomniałeś załozyc bohaterowi spodnii;)

Dziewczynka miała na oko jedenaście, może dwanaście lat. Miała na sobie luźną ,białą
, koronkową sukienkę ,która była tak brudna i poplamiona ,że zbrunatniała. Huśtała się
bujając ciałem w przód i w tył powiewając przy tym długimi ,czarnymi i lśniącymi włosami.
Jej skóra miała normalny zdrowy odcień ,ale wszędzie na ciele miała ogromne, ropiejące
rany. Z wyjątkiem twarzy. Ta była dziewczęca ,ale pozbawiona oczu. Miała dwie duże,
ciemne dziury zamiast oczu. - cały akapit do korekty.

końcu przebiegła obok stołu i zerwała półki razem z całą „wystawą”. - bez "".

Pozdrawiam

Suzuki M.

Szczerze powiem, że nigdy nie zwróciłem uwagi na to czy spację stawiam po, czy przed przecinkiem. Po prostu nie robi mi to różnicy, ale skoro ty zwróciłeś/aś na to uwagę i we wszystkich książkach, jakie wziąłem do ręki tak jest, to zastosuję się do tego. Dziękuję ci za tą uwagę.

Co do zapisu dialogów. Domyślam się, że chodzi ci o "Marta powiedziała", "Marek odpowiedział". No cóż sprawdziłem to w paru książkach i nie zawsze tak jest. Jeśli chodziło ci o coś innego, proszę napisz o tym.

CzubekxD

O przecinkach już wiem.:) Jeśli pisząc o dużych literach masz na myśli "Odpowiedział mi Maks" to po prostu to przeoczyłem.

"Dziewczynka miała na oko jedenaście, może dwanaście lat. Miała na sobie luźną ,białą

, koronkową sukienkę ,która była tak brudna i poplamiona ,że zbrunatniała. Huśtała się

bujając ciałem w przód i w tył powiewając przy tym długimi ,czarnymi i lśniącymi włosami.

Jej skóra miała normalny zdrowy odcień ,ale wszędzie na ciele miała ogromne, ropiejące

rany. Z wyjątkiem twarzy. Ta była dziewczęca ,ale pozbawiona oczu. Miała dwie duże,

ciemne dziury zamiast oczu."

Cholera! Pięć razy użyłem "miała"! Za to mi wstyd.

Mogłoby Ci jeszcze być wstyd za "przeskoczyłem TĄ dziurĘ". Nie "tą" tylko "tę". Nie wiem jak innych, ale mnie bardzo przeszkadzają błędy tego rodzaju, zupełnie wytrącają mnie z rytmu opowieści. Poza tym są one według mnie niedopuszczalne u kogoś, kto chce pisać i dzielić się tym co napisał. Co do reszty... zgadzam się co do zbytniej opisowości. Zgadzam się co do tego, że bohater zachowuje się dziwacznie zważywszy na to, że nie ma moszny. No i fakt, że jednak ćwiczyć warsztat to jedno, ale jeśli, to co piszesz nie ma jakiegoś celu, to nie wiem czy ma to sens. Zawsze możesz sobie produkować ładnie wyglądające zdania, ale jeśli nie tworzą one jakiejś całości, to chyba lepiej zachować je dla siebie, ewentualnie poczekać, aż będziesz mógł je wykorzystać gdzieś, gdzie będą miały sens.

Nie, chodziło o to, że jest pewna zasada co do tego, czy po myślniku w dialogu zaczynamy małą, czy dużą literą.

MadaX, tak szczerze, to przy Twoim obecnym poziomie lepiej by było, gdybyś zaczął od portali stricte przeznaczonych do nauki pisania, np. Portal Pisarski albo Weryfikatorium. Pewnie dostaniesz na początku cięgi, ale tam prędzej Ci pomogą niż tutaj. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ok, więc biorę się za poprawną pisownię. Co do nadopisowości to rzeczywiście chciałem żeby opowiadanie było obrazowe, ale nie sądziłem że mogę z tym przesadzić.

To że zachowuje się trochę dziwacznie może wynikać z tego, że chciałem się trochę nim pobawić. :P Ale faktycznie mógłbym pominąć duży fragment, żeby szybciej odpadł.

Myślę, że lepiej jest wystawić je na światło dzienne. Dzięki temu wiem co jest złe.

Suzuki M., proszę cię mimo wszystko o jakieś konkrety. Teraz zachowujesz się jak jakaś wyrocznia. Pewnie jest słabe, ale pisanie "Nie, bo mi się nie podoba!" albo uzasadnianie że jestem kiepski, bo przykleiłem przecinek nie do tego wyrazu co trzeba jest chore.

Wiesz, oczywiście, ale pewna doza dystansu do własnej twórczości też pozwala Ci określić czy coś jest dobre czy nie. W przypadku, gdy uważasz, że jest dobre, to jest moment, w którym możesz skonfrontować swoje dzieło ze światem. Dobrze jest też coś odłożyć na jakiś czas, zapomnieć, zająć się czymś innym. Wtedy patrzysz obiektywniej na to co zrobiłeś i na przykład nie jestes w stanie uwierzyć, że pisałeś takie głupoty, albo przeciwnie, jesteś zaskoczony, że stworzyłeś coś tak fajnego. I w tym drugim przypadku, możesz pokazać swój twór światu. Bo tak to słabo...

Fiyo powiem ci, że nie odkładałem tego do szuflady na jakiś czas. Poszedłem troche na żywioł i to był mój błąd.

Pozdrawiam cię pomocny człowieku. :)

I to niestety widać :) Również pozdrawiam.

    To okropne, ale miałem wrażenie, że patrzy na mnie jak dziecko, które przynosi własnoręcznie zrobioną laurkę i czeka na pochwały.
    Stanęła dwa kroki ode mnie ,+ a ja spojrzałem na jej ręce. Trzymała w nich moje jaja. Dwa białe jądra w skrzepłej krwi.
    Uśmiechnęła się, delikatnie wzięła po jednym w każdą rękę i ostrożnie włożyła do oczodołów. Na chwilę jej twarz rozbłysła radością, była uśmiechnięta i wtedy pomyślałem, że kiedyś musiała być uroczą panną.
    Jednak po chwili, kiedy nic się nie wydarzyło ,+ wpadła w szał.  

Laurek nie robi się, lecz rysuje się je, w innym znaczeniu wystawia. 

Jeżeli jądra były pokryte zakrzepłą krwią, to nie były białe. 

Najpierw "trzymała w nich moje jaja", w następnym akapicie "wzięła je po jednym w każdą rękę". Chyba nie muszę pokazywać, co tu jest nie tak, i tłumaczyć, dlaczego? 

Brak dwóch przecinków.

----------------  

Zacząłem od cytatu, żeby móc operować konkretami. Dzięki temu nie zarzucisz mi ogólnikowości.

Oburzasz się na Suzuki, że pisze jak wyrocznia. To kwestia indywidualnego stylu wypowiadania się. Nie patrz na to, patrz na treść. Suzuki ma rację --- od jasnej cholery pracy przed Tobą, jeśli chcesz pisać i robić to dobrze. Teraz Tobie to nie wychodzi. Niekonsekwencja fabularna (patrz uwagę o jądrach z cytatu), interpunkcja (to w całym tekście), no i najgorsza sprawa --- sam pomysł. Ani to śmieszne, ani straszne. Kogo śmieszyć może pomysł na uszarpanie jąder, by użyć ich jako zastępczych oczu? Daruj bezwzględną szczerość --- tylko mocno niedojrzałych pętaków. Kogo to może straszyć? Nikogo, bo żeby przestraszyło, musi być stworzona i oddana atmosfera grozy, opis nie wystarcza...     Słuchałem tego oddechu i wiedziałem już, co mnie teraz czeka. Wiedziałem też, że w moim przypadku będzie równie skrupulatna, co w przypadku lalek.

To też cytat. I w tych dwóch zdaniach pojawia się groza... Poćwicz, aby takie fragmenty nie stanowiły rodzynków, ale by tworzyły spójną całość.

Powodzenia.

Oesu. Już pomijam idiotyzm "kapania" w momencie, kiedy zostaje ci kilka do kilkunastu minut życia, później "wylupano jej oczu" (i powtórzone "oczu" dalej) - co to jest "ocz"? Chociaż nie, w zasadzie nie wiem, jak wygladalby mianownik tego slowa, które w bierniku przybiera postać "oczu".

Nie czytałam dalej. Może za pół roku, jak poprawisz warsztat, coś z ciebie będzie. Ale na początek zalecam szalenie dużo czytania (dobrych książek), dużo ćwiczeń do szuflady i dla bety (litościwej jakiejś), uważnego słuchania na lekcjach polskiego, przebywania i rozmawiania tylko z ludźmi posługującymi się polszczyzną... I później się zobaczy.

Zgadzam się z poprzednimi komentującymi.

 

Scena urwania jaj cholernie nieprzekonująca, jak już wyżej wspomniano. Przecie najlżejszy uraz w tej okolicy boli jak cholera, a co dopiero coś takiego? Myślę, że delikwent na miejscu zemdlałby z bólu.

 

Zapis dialogów to ważna rzecz. W wątku Seleny, do którego odnośnik dała Suzuki, jest wszystko dokładnie opisane.

 

Aha, i to jest wycieńczenie, a nie wycięczenie... O.o

 

Dużo czytaj i staraj się pisać, a w końcu może będzie lepiej, ale to będzie wymagało od Ciebie dużo pracy i cierpliwości.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

"Stoję z osraną dupą i spuszczonymi spodniami do których kapie krew z dziury w 
kroczu."

Kapie? Kapie, kurwiszcza, urwany worek?

piszesz jak robot, krótkie i zbędne dla żywego człowieka komendy.

 

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Nowa Fantastyka