- Opowiadanie: Narmo - OŁD

OŁD

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

OŁD

Szła przez park. Lampy oświetlały zieleń rosnącą wokół ścieżki. Wydawała się ona dziwnie soczysta na tle panujących wokół ciemności. Denerwowało ją to światło. Podczas gdy wszędzie panował mrok, ona szła w jasności. Czuła się dziwnie widoczna, wyszczególniona na tle nocy. Kiedy weszła na szczyt wzniesienia odetchnęła z ulgą. Tutaj lampy nie działały. Było ciemno. Noc skryła ją przed niepożądanymi oczami. Czyimi? Nie wiedziała. W tej chwili nie było to ważne. Wciągnęła w nozdrza chłodne powietrze. Z uśmiechem rozłożyła na boki ramiona. Stała tak z zamkniętymi oczami, czując się bezpieczną w otaczającej ją ciemności. Chociaż wiedziała, że to tylko wyobrażenie, widziała siebie stojącą na szczycie wzgórza, uśmiechniętą z zamkniętymi oczami i rozłożonymi na boki rękami. Wizja ta zmieniła się trochę i jej ciało pokryły pasma ciemności. U ramion pojawiły się czarne skrzydła. Podniosła głowę i…

Otworzyła oczy i przyjęła pozycję na lekko ugiętych nogach. Ciemności przestały być bezpieczne. Jej źrenice rozszerzyły się szukając wokół zagrożenia. Tym razem szelest poruszanej wiatrem trawy był niepokojący. Powoli i ostrożnie poszła dalej, starając się unikać światła lamp. Tu nie było bezpiecznie. Czuła na ciele zimny pot.

 

Łowca stanął na wzgórzu. Demon, którego ścigał, uciekł. Uciekł, chociaż musiał wyczuć, że jego Znaki się już prawie wytarły. Dlaczego to zrobił? Przecież wiedział, że gdyby go zaskoczył, to mógłby go pokonać. Demony nie przepuszczają takiej okazji. Ta dziewczyna, którą minął, miała szczęście. Dlaczego demon zostawił ją w spokoju, również pozostało zagadką. Wylizał zadrapanie na przedramieniu i odszedł.

Siedziała z boku i przyglądała się rozgrzewce jakiegoś bractwa rycerskiego. Na przeciwko siebie stanęło dwóch facetów z bokkenami w ręku. Przyjrzała się ich postawom i stwierdziła, że niższy ma większe szanse na wygraną. Dlaczego? Stał bez ruchu, na lekko ugiętych nogach, całkowicie rozluźniony, wpatrując się w przeciwnika. Ten natomiast stał wyżej, cały spięty i podążał wzrokiem za sztychem bokkena pierwszego. Kiedy doszło do wymiany ciosów, okazało się, że miała rację. Niższy praktycznie obracał się tylko stojąc na środku placu, podczas, gdy drugi krążył wokół niego, cofając się przed każdym ciosem. Miała rację. Tylko dlaczego? Nikt ją przecież nie uczył, jak powinna wyglądać taka walka. Wstała i odeszła.

Stała naprzeciwko znajomego. W rękach trzymała jego bokken. Miał ją nauczyć jak posługiwać się półtorakiem. Pierwsze postawa – na lekko ugiętych nogach, by obniżyć środek ciężkości i przez to pewniej stać na nogach. Uśmiechnęła się w myślach. Tego nie musiał jej tłumaczyć. Ta postawa była dla niej naturalna w chwilach zagrożenia. Następnie zasłony – lewa noga, lewa ręka, głowa, głowa, prawa ręka, prawa noga. Nie zmieniając pozycji niewygodnie było zastosować zasłony na prawą stronę. Atakował, a ona miała stosować to, co jej pokazał. W pewnym momencie ją pochwalił. Nie zrozumiała o co mu chodzi, więc zapytała.

– Jak broniłaś cięcie na głowę, przybliżyłaś lewą nogę. A jak celowałem w twoją prawą część ciała, przesunęłaś ją w lewo. To bardzo dobre posunięcie.

Wzruszyła ramionami.

– Tak jakoś wyszło. Nie myślałam o tym.

Zdziwił się.

Trenowali jeszcze przez jakiś czas.

 

Łowca umoczył pędzelek w farbie. Powoli i z wielką dokładnością namalował Znak na przedramieniu, a następnie na wierzchu dłoni. Nadchodziła noc. Nadchodził czas łowów. Podszedł do lustra. Odgarnął z czoła farbowane na czarno włosy. Popatrzył sobie głęboko w szare oczy. Nie zobaczył w nich prawie niczego oprócz rozszerzonych źrenic. Zanurzył pędzel w farbie i nakreślił Znak na czole. Czekając, aż farba wyschnie, przyjrzał się swojemu ciału pokrytemu Znakami. Uśmiechnął się. Czas zapolować na Demona.

Siedziała po turecku na swoim łóżku. Było już dawno po północy. Wszystkie lampy w pokoju były zgaszone. Siedziała wyprostowana z zamkniętymi oczami. Czuła wokół siebie ciemność. Zaczęły boleć ją plecy. Zignorowała to uczucie. Wsłuchała się w odgłosy nocy – szum prądu w obwodach, pikanie korników w oknie, szum wiatru za nim, szelest liści, miauknięcie kota, wycie psa. Potrafiła każdy z tych odgłosów zinterpretować i umieścić w przestrzeni, gdzie jego miejsce. Plecy bolały coraz bardziej. Mocniej się wyprostowała. Zignorowała ból. Wokół było ciemno, bardzo ciemno. Czuła się całkowicie bezpieczna w tej ciemności. Z uśmiechem otworzyła oczy. Powoli się rozprostowała. Wyszła na balkon. Świat był okryty snem i oświetlony lekko światłem księżyca, które przebijało się przez chmury. Wciągnęła w nozdrza mroźne powietrze. Noc. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. W końcu westchnęła i wróciła do pokoju.

Łowca przykucnął na murze. Znaki swędziały go i łaskotały za razem. To raczej nie był Demon. Inny Łowca? Zagotowała w nim krew. Znaki zapłonęły czerwono. Nie… Łowca inaczej zamanifestowałby swoją obecność. Nie kryłby się. Zaatakowałby otwarcie. Znaki przybrały z powrotem czarną barwę. Łowca zamknął oczy. Przekręcił lekko głowę. Wsłuchiwał się w noc. Nagle włosy zjeżyły mu się na karku. Wyczuł Demona. Nie tego szukał, lecz obecność wroga przykuła w tej chwili całkowicie jego uwagę. Wciągnął w nozdrza powietrze, próbując złapać trop. Uśmiechnął się. Łowy się zaczęły.

Był dzień. Demon siedział w swojej kryjówce. Zastanawiały go wypadki ostatnich dni. Łowca niezmordowanie próbował mu przeszkadzać. Za każdym razem z tą samą starannością wyrysowywał na swoim ciele Znaki. Jednak kiedyś zapomni, pomyli się, lub zetrze przynajmniej jeden całkowicie. Demon był cierpliwy. Kiedy tylko nadarzy się okazja, zaatakuje. Jednak nie to było głównym tematem jego rozważań. Wyczuwał kogoś poprzez Znamiona. Kogoś oprócz Łowcy, kto mógłby mu przeszkodzić. Czyżby Łowcy zaczęli działać razem? Szybko odrzucił tą możliwość. Widział nieraz co się działo, kiedy spotkało się dwóch Łowców. Uśmiechnął się. To nie Łowca. Więc kto? To na razie pozostawało zagadką. Ale Demon był cierpliwy. Poczeka. Wszystko w swoim czasie.

Z uśmiechem wyszedł na ulicę i poszedł do najbliższej cukierni.

 

Leżała zwinięta w kłębek na łóżku. Dziś noc ją nie cieszyła. Leżała przyciskając dłoń do brzucha. Otwarta rana wewnątrz jej ciała krwawiła obficie. Ból był prawie nie do zniesienia. Jęknęła. Ciemności okrywały ją dając troszeczkę ulgi. Krew wyciekała z niej ciągłym strumieniem. Cała jej uwaga skoncentrowała się na tym elemencie. Zwinęła się bardziej. Powoli zasypiała. Tuż przed nadejściem długo oczekiwanego snu, zobaczyła siebie leżącą na łóżku. Jej ciało przykrywały czarne skrzydła…

Demon stał na balkonie, obserwując przechodzących w dole ludzi. Jak na tę porę nocy panował dosyć spory ruch. Światła samochodowych reflektorów oświetlały przechodniów. Nie zwracali oni na to większej uwagi. Demon przyglądał się im uważnie. Wybierał ofiarę. Nie dzisiejszą, o nie… Przyszłą ofiarę. Być może jutrzejszą. Tej nocy nie będzie polował. Dziś wybierał. Polowanie zostawił Łowcy. Z pewnością ten już go szuka. Uśmiechnął się. Łowcy to dziwne stworzenia. Polują na Demony nie rozumiejąc swej roli. Są samotnikami, indywidualistami, chociaż każdy zachowuje się tak samo. Nie potrafią nawet zrozumieć, że Znaki, które tak pieczołowicie wyrysowują na swych ciałach, są tylko marną kopią Znamion Demonów. Wyciągnął przed siebie dłoń, przyglądając się pokrywającym ją brunatnym pręgom. Zeskoczył z balkonu. Pięć metrów lotu zakończył na chodniku i podążył za swoją ofiarą. Niezauważony mijał ludzi, choć szedł wśród nich.

Po raz kolejny przyszła przyjrzeć się treningowi bractwa. Siedziała z boku. Przyglądała się wszelkim biegom i ćwiczeniom, które wykonywali. Jednak tak naprawdę wcale o tym nie myślała. Znajomy zaproponował jej osobny trening. Odmówiła. Nie byłaby w stanie skupić się na walce. Umówili się na inny termin. W końcu odeszła. Nie miała już siły tu siedzieć.

Łowca siedział w ogródku jednego ze sklepów. Zmył już z siebie Znaki, lecz nadal czuł się niewidoczny dla zwykłych ludzi. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Wypijając kolejną kawę, zastanawiał się, kim mogła być ta osoba, którą wyczuwał kilka dni temu. Demon w okolicy był tylko jeden. Być może był to Łowca przebywający akurat w okolicy. Tak, to musiał być Łowca. Kiedy go wyczuł, postanowił nie rzucać się w oczy, zwłaszcza, jeżeli miał być tu tylko przez jakiś czas. To rozwiązanie zagadki mu odpowiadało, chociaż denerwowało go takie postępowanie Łowcy. Łowca pomimo wszystko powinien rzucić wyzwanie. Dopił kawę i zamówił piwo. Był zły. Postanowił, że jeżeli znajdzie tego Łowcę, to go zabije. Łowca powinien zachowywać się jak Łowca, nie jak Demon.

Miała już swój własny bokken. Dostała go od znajomego. Dziwne uczucie, dostać coś od kogoś. Rzadko miała okazję go doświadczyć. Przez to uczucie czuła się niepewnie w półmroku panującym w pokoju. Nie wiedziała jak się to tego odnieść. Mrok również nie wiedział. Stała na granicy ciemności i nie wiedziała, w którą stronę zrobić krok. Ciemność również niezdecydowanie otaczała ją, nie wiedząc, czy wpełznąć całkowicie do pokoju, czy szybko się z niego wynieść.

Równym, żwawym krokiem szła w ciemnościach otulających miasto. Trzymała w dłoniach miecz. Nie spawaną cepelię, lecz prawdziwego, wykutego przez kowala, bękarta. Była szczęśliwa i delektowała się zarówno trzymanym ciężarem, jak i panującym wokół mrokiem. Zauważyła, że na jej drodze stoi kilku młodych chłopaków. Włosy zjeżyły się jej na karku. Jednak nie zawróciła. Nie pokazała po sobie nawet cienia zawahania. Poprawiła w dłoni miecz. Przeszła między nimi patrząc na nich spode łba. Miała wrażenie, że ciemność na chwilę zgęstniała wokół niej. Minęła ich szybkim krokiem. Słyszała za sobą ich śmiech. Nie odwróciła się. Dopiero po chwili miała uczucie, że zagrożenie minęło. Jednak wokół nadal panował zgęstniały mrok.

Właśnie miało dojść do starcia pomiędzy Łowcą i Demonem, kiedy oboje wyczuli tą trzecią osobę. Zatrzymali się w pół kroku. Manifestacja siły, pomimo, że nie skierowanej bezpośrednio na nich, była silnie wyczuwalna. Mrok wokół nich zgęstniał, jednocześnie krępując im ruchy. Oboje czuli się jakby zostali wrzuceni do wody i w niej mieli się poruszać. Po chwili naprężenie to zelżało. Znaki Łowcy przybrały szkarłatną barwę, natomiast Znamiona demona ściemniały. Czuli niepokój. Dobrze wiedzieli, że to jakaś trzecia siła wtrąca się w ich spór. Zapanowało między nimi niewypowiedziane porozumienie. Demon szybko wycofał się z niedoszłego placu walki. Łowca wyprostował się. Wciągnął w nozdrza powietrze szukając wrogiej woni. Nie podobało mu się, że ktoś wtrąca się do jego rozgrywki z Demonem. To jego Demon. On tu na niego poluje. To jego terytorium. Nie pozwoli nikomu pałętać się po okolicy bez pozwolenia. A zwłaszcza innemu Łowcy. Nie wyczuł nic nadzwyczajnego, więc zdał się na Znaki. Szedł za ich podszeptami.

Stała na szczycie wzgórza. Przyjęła pozycję bojową przed wyimaginowanym przeciwnikiem. Jej ręce i czoło pokrywały namalowane przez nią pasy. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Czuła, że jest to właściwe. Zamknęła oczy. Czuła panujące wokół ciemności. Czuła jak ją otaczają, przykrywają płaszczem niewidzialności. Czuła się zjednoczona z mrokiem. Rozwinęła czarne skrzydła. Otworzyła oczy. Uśmiechnęła się. Jej rozszerzone do granic możliwości źrenice chłonęły w nowy sposób otaczającą ją przestrzeń – ostre krawędzie przedmiotów o nowych barwach: czerni, bieli, szarości i błękitu. Wszystko wokół było tak wyraźne, że aż zaczęły ją boleć oczy, jednak nie przestawała patrzeć na świat w ten nowy sposób.

Wyczuła w mroku czyjąś obecność. Wyczuła, bo nikogo nie zauważyła. Spojrzała w miejsce, gdzie ciemność zgęstniała. To co czuła, jej wyobraźnia przetwarzała na obraz. „Widziała” zdziwienie mężczyzny stojącego naprzeciw niej. Cofnęła prawą nogę, jednocześnie rozkładając trochę ręce na boki. Czuła się doskonale zestrojona z wszechogarniającą ciemnością. „Widziała” jak rozwija do tyłu swe czarne skrzydła. Mężczyzna naprzeciw cofnął jedną nogę i zasłonił się prawym przedramieniem. „Zauważyła” na jego ręce kawałeczki ciemności uformowane w pręgi. Uśmiech się jej pogłębił, odsłaniając kły. Mrok wokół niej zgęstniał, wypełnił skrzydła. Pręgi jej przeciwnika również napełniły ciemności. „Usłyszała” dzikie wycie. Mężczyzna padł na kolana. Pręgi rwały jego ciało. Karmiły się jego krwią…

Usłyszała szelest.

Natychmiast się odwróciła. Stał przed nią jej znajomy. Poczuła niepokój. Nie wiedziała kiedy przyszedł. Oglądnęła się. Jej przeciwnik zniknął.

– Sorry, że cię wystraszyłem. Stało się coś?

Pokręciła przecząco głową.

– Nie… Nic…

 

Łowca stracił trop. Nagle wszystko się urwało. Znaki również nie pomagały. Czuł się zdezorientowany. Tak silna manifestacja mocy nie mogła się nagle rozpłynąć. Zwłaszcza jeżeli pochodziła od Łowcy. Zdał sobie sprawę, że żaden Łowca nie miał aż takiej mocy. Jego Znaki przybladły. Był w szoku. Jeśli… jeśli to nie Łowca… i jeśli to również nie Demon…

– Niemożliwe… – szepnął.

Przecież nikt nie może posiadać mocy, oprócz Łowców i Demonów! Nikt inny nie może się zjednoczyć z nocą? Nie był pewny. Wyczuł, że ciemności rzedną. Nadchodził świt. Zawrócił w stronę głównej dzielnicy miasta. Pomimo, że wstawał nowy dzień, nie wszystko stawało się jasne.

 

Demon leżał w swojej kryjówce. Całe ciało obwiązane miał strzępami materiału, spod których sączyła się krew. Starał się jak najmniej ruszać. Pomyślał o minionej właśnie nocy. To nie był Łowca. To nie był również Demon. Zwykła dziewczyna. Uśmiechnął się, co spowodowało ból w Znamieniu na twarzy. Nie taka znowu „zwykła”. „Zwykła” dziewczyna nie potrafi posługiwać się ciemnością. W otwartej walce jak widać Demon nie ma z nią szans. Tym bardziej Łowca. Zobaczyła go, choć nie miała takiego prawa. Tylko Łowcy poprzez wyrysowanie na swych ciałach odpowiednich Znaków mogą poruszać się i widzieć w płaszczyźnie przeznaczonej dla Demonów. Ona tego nie potrafi. Widział przecież co wymalowała na swych rękach i czole. To nie były Znaki. Paski namalowane zwykłą farbą nie mogły mieć takiej mocy. Pomimo tego skierowała przeciwko niemu jego głównego sojusznika – mrok. Dobrze przynajmniej, że z jej strony było to przypadkowe spotkanie, że nie potrafi wyczuwać osób powiązanych z ciemnością. Nagle spoważniał. Na razie… na razie nie potrafi. A jak będzie potrafiła? Co wtedy?

Siedziała u siebie w pokoju. Pomimo odsłoniętych okien było tu ciemniej niż na zewnątrz. Siedziała na podłodze. Przed nią leżała miseczka czarnej farby. Dodała do niej różne zioła i jagody, które znalazła w parku. Wymieszała to wszystko razem dokładnie, aż powstała papka. Dodała trochę nadtlenku wodoru i wsadziła pod łóżko. Wydawało jej się to jak najbardziej właściwe. Wieczorem oceni co z tego wyszło. Będzie trenować razem z znajomym. Ciekawe, czy ponownie wyczuje czyjąś obecność.

Siedziała na murku w parku. Obok niej siedział jej znajomy. Odpoczywali po treningu. Zagadywał do niej, ale nie miała ochoty rozmawiać. Odpowiadała półsłówkami. W końcu przestał próbować. Siedzieli obok siebie, lecz ona myślała już o nadchodzącej nocy. Mrok ciągnął ją ku sobie. Bliska obecność drugiej osoby przeszkadzała jej. Myślała, żeby już sobie poszedł. Chciała zostać sama. Sama w ciemnościach. Wstała.

– Odprowadzę cię – zaproponował.

Zgodziła się z niechęcią.

Już w domu, patrzyła jak pogrąża się w zapadającym zmroku. Uśmiechnęła się. Nawet o tym nie wiedząc, wkraczał na jej terytorium, na teren, nad którym miała władzę i to większą niż mógł przypuszczać.

 

Łowca z większym niż zwykle zachowaniem Rytuału malował na swoim ciele Znaki. To one dawały mu moc potrzebną do poruszania się w mroku. To one chroniły go przed zakusami Demonów i to dzięki nim mógł z nimi walczyć. Nigdy nie ukrywał, że conocne łowy sprawiały mu przyjemność. Polowanie było esencją jego życia. Zasada była prosta: znaleźć i zniszczyć Demona. To one stosowały subtelności, które należało zniszczyć w zarodku. Znaki zalśniły czerwienią. Nienawidził Demonów, ich subtelności, tego co robili z ludźmi. Nienawidził ich również za to, że musiał zostać Łowcą. Dlatego dwóch Łowców nie może przebywać obok siebie. Każdy z nich toczy swoją prywatną wojnę z Demonami, a patrząc na drugiego widzi swoje odbicie. Gorycz nie pozwala połączyć im sił. Nie snują nadziei na zwycięstwo, dlatego wyciągają z walki maksimum przyjemności, dlatego walczą nie patrząc na rany i ewentualne przypadkowe ofiary.

Spojrzał z zamyśleniem na lśniący szkarłatem Znak na dłoni. Uspokoił się trochę i Znak przybrał z powrotem czarną barwę. Teraz pojawił się nowy przeciwnik. Nie był to ani Łowca, ani Demon. Ktoś zupełnie nowy wtrącił się w tą prywatną wojnę. Demon może poczekać, ale nikt nie będzie mu przeszkadzał w dopełnieniu zemsty!

 

Wyciągnęła spod łóżka miseczkę. Utworzyła się w niej gęsta papka. Dolała trochę spirytusu i rozrzedziła ją trochę. Wokół niej drgała ciemność. Umoczyła palec w farbie i namalowała sobie pasy wzdłuż rąk tak, że je one oplatały. Poczekała aż wyschną. Poprawiła je w miejscach, gdzie zdawało jej się, że powinny wyglądać trochę inaczej. Spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się do czarno-błękitno-szarej plamy będącej jej twarzą. Na czole również namalowała sobie pasy. Mrok otoczył ją szczelnie. Dziś idzie na polowanie. Wie, że spotka istoty, których normalni ludzie nie widzą. Istoty należące do nocy. Zamknęła oczy. Rozłożyła ręce na boki ciesząc się z otaczających ją ciemności. Wchłaniała ją. Spojrzała przed siebie. Czas iść.

Łowca wyszedł na ulicę. Już dawno zapadł zmrok. Przeczesał dłonią długie, czarne włosy. Ludzie mijali go całkowicie nie zwracając na niego uwagi. Uśmiechnął się krzywo. Znaki działały. Dziś jednak miało to inne znaczenie. Dziś nie polował na Demona. Zamknął oczy. Podniósł głowę wysoko, węsząc w powietrzu. Wyczuł słabą woń Demona. Zignorował ten zapach. Znaki załaskotały go. Otworzył oczy i rozejrzał się. Ta moc nie pochodziła od Demona. Namierzył jej źródło i szybkim krokiem ruszył w jego kierunku.

Szła równym, sprężystym krokiem w otaczającej ją bezpiecznej ciemności. Zdawało jej się, że ludzie nie zauważali jej, dopóki nie przeszła naprawdę blisko nich. Wtedy reagowali zaskoczeniem na jej obecność. Nie dziwiło jej to, chociaż nie wiedziała dlaczego. Zresztą wcale się nad tym nie zastanawiała. Jej serce przepełniała radość pogrążenia się w mroku. Miała ochotę wyć z radości. Bezwiednie uśmiechała się. Ponownie postrzegała otaczający ją świat w nowych barwach. Widziała czarno-szare drzewa, błękitno-szare liście, biało-błękitno-czarne kamienie ścieżki, którą podążała na szczyt wzgórza. Spojrzała w górę. Zatrzymała się. Na tle ciemnego nieba zobaczyła czarną sylwetkę jakiegoś mężczyzny. „Wyczuła” kłębiącą się wokół niego ciemność. Uśmiechnęła się szerzej i zrobiła krok do przodu. „Zauważyła” na jego ciele czerwone Znaki. Nie wiedziała co dokładnie one oznaczają, ale nie przejęła się nimi. Stanęła kolejny krok bliżej mężczyzny. Wyciągnął miecz. Katanę. Ciemność zgęstniała wokół niego. Mrok otoczył ją gęstym pancerzem, spowił jej półtoraka. Mężczyzna nie poruszył się. Jego Znaki gromadziły wokół niego ciemności. Z każdym krokiem czuła, że teraz będzie inaczej. Czuła podniecenie. Udzielało się ono mrokowi wokół niej. Nie rozwijała jeszcze swych skrzydeł. Nie. Poczeka z tym. Tak będzie ciekawiej. Jej przeciwnik pozwolił jej wejść na szczyt wzgórza. Stali chwilę naprzeciwko siebie i w końcu zaatakował. Nie rozległ się żaden dźwięk. Jego ostrze zatrzymało się na spowijającej jej miecz ciemności.

Spojrzał w jej oczy, rozszerzone do granic możliwości źrenice. Otaczający ją mrok odepchnął go od niej. Jego Znaki niewiele mogły na to poradzić. Podniósł się gniewnie. Nagle poczuł się dziwnie osłonięty. Otaczająca go ciemność nagle znikła. Znaki straciły swój blask. Najpierw przerwała mu polowanie na Demona, a teraz to. Przyjął pozycję bojową usilnie starając się zgromadzić wokół siebie choć odrobinę mroku. Jednak nie był on mu przyjazny. Czuł to. Zdał sobie sprawę, że w ten sposób nie wygra tej bitwy. Poczuł jak Znaki wgryzają mu się w ciało. Najpierw skulił się, lecz zaraz potem wyprostował z zaciętym wyrazem twarzy. Krew pociekła po rękojeści katany i z tsuby zaczęła kapać na trawę. Stanęła nad nim. Zaatakował. Uchyliła się zwinnie, nie dając odpowiedzi. Ponownie wyprowadził cięcie. Zasłoniła się swym mieczem. Nie mógł oderwać od niego ostrza. Zobaczył, że ciemność oplotła jego głownię. Nagle Znaki na jego ciele zalśniły biało. Całe jego ubranie przesiąkło krwią, zalała mu ona oczy. Padł na ziemię.

– Kim jesteś? – usłyszał.

Kim on jest? Więc ona tego nie wie. Uśmiechnął się. Wkroczyła w ciemność nie mając o niczym pojęcia…

– Łowcą… – usłyszał swój charkot.

Nie chciał tego mówić! Nagle zrozumiał. Przed mrokiem nie można uciec.

Odeszła zostawiając mu jego miecz. Dopiero rano dowlókł się do siebie.

 

Zapieczętowała swój pokój. Przynajmniej tak to nazwała. Wymalowała na jego drzwiach symbole, które jej wydawały się klimatyczne i zarazem właściwe. Jednak od tego momentu wszyscy domownicy przestali je zauważać. Co ważniejsze, przestali myśleć o nich i o tym co się za nimi znajduje. Całe dnie spędzała w pokoju, natomiast nocą wyruszała na wycieczki po mieście. Zafascynowała ją ta nowa możliwość oglądania i postrzegania świata. Czuła się w ciemnościach bezpieczniej niż kiedykolwiek przedtem w pełnym świetle. Ludzie przestali ją zauważać, a nawet jeśli, szybko o niej zapominali. Czuła się jakby stała się duchem za życia. Widziała świat i poruszała się w nim jakby w trochę innej płaszczyźnie. Instynktownie zaczęła odróżniać energię pojedynczych ludzi. Powoli się tego uczyła. Jednak każdy postęp w tej dziedzinie sprawiał jej ogromną przyjemność.

Demon przykucnął na dachu jednego z bloków. Jego ciało okrywały tylko strzępy materiału, przylepione do zaschniętej krwi na Znamionach. Wiedział jedno – brunatne pręgi, jego Dziedzictwo Ciemności, Znamiona były przeciw niemu. Stłumił w sobie rosnące uczucie niepokoju i skoncentrował się na celu, z którego powodu tu przyszedł. Wyczuł niedaleko manifestację Jej mocy. W pobliżu kotłował się zgęszczony mrok. Przeskoczył na następny blok. Był blisko. Nagle znieruchomiał. Wyczuł Jej obecność. Zobaczył ją w dole otoczoną ciemnością. Teraz już w całości znajdowała się na tej płaszczyźnie – zarówno jej duch i ciało. Zwolniła na chwilę, lecz nie zatrzymała się. Gdy poszła dalej, Demon skierował się w stronę skąd przyszła. Przeskoczył jeszcze dwa bloki i zatrzymał się. Gęsty mrok wypełniał część jednego z mieszkań. Przeskoczył na ten blok i zszedł po ścianie do okna odpowiedniego pokoju. Gdy zaglądnął do środka, okazało się, że ciemność ukrywa wszystko przed jego wzrokiem, a tworzona przez nią bariera nie pozwala mu się dostać do środka. Zeskoczył na ziemię. Wiedział już gdzie jest Jej kryjówka. Teraz pozostaje mu tylko czekać na jej błąd. Przecież musi być sposób, żeby Ją pokonać. A jeżeli jest, on go znajdzie. W końcu jest Demonem. Spokojnie, wszystko w swoim czasie. Uśmiechnął się i odszedł.

Łowca stanął na szczycie wzgórza, gdzie po raz pierwszy Ją spotkał. Miał na sobie brudne, przemoczone krwią ubranie. Nie zmyte Znaki otoczone zaschłą krwią pokrywały całe jego ciało. Z trudnością trzymał się na nogach, lecz czujnie rozglądał się dookoła. W ręku trzymał katanę – jedyną czystą rzecz jaką miał przy sobie. Ignorował panujące wokół ciemności. Były mu już one obojętne. Obojętny stał mu się nawet na razie Demon. Czuł wyraźnie jego woń, lecz polowanie zostało przerwane. Czekał na tą, które je przerwała. Która miała czelność wtrącić się w jego sprawy, jego zemstę, jego egzystencję. Która weszła w mrok zajmowany wyłącznie przez Łowców i Demony. Nikt nie miał dostępu do tego świata pełnego ciemności, niewidzianych przez nikogo walk. Świata pełnego przemocy i okrucieństwa. Ruszył dalej Jej tropem. Nigdy się nie podda. Walka jest jego życiem. Nic poza nią nie ma. Dlatego się nie podda. Będzie walczył dopóki Jej nie pokona, lub zginie.

Schodził zataczając się ze wzgórza. Ze szczytu przyglądał mu się Demon.

 

Usiadła na nagiej ziemi. Ciemności otaczały ją wesoło. Czuła rozbawienie. Wiedziała, że Łowca idzie jej tropem. Uśmiechnęła się do siebie. Jego upór był całkowicie nieracjonalny. Wiedział, że nie jest w stanie jej pokonać, a jednak próbował. Może dzisiaj oszczędzi mu bólu? Mrok wokół niej falował lekko. Odchyliła głowę do tyłu zamykając oczy. W pobliżu znajdował się drugi jej przeciwnik. Położyła się na zimnej trawie. Był blisko. Czuła każde jego znamię. „Widziała” jak jego mięśnie poruszają się pod pręgowaną skórą, kiedy powoli się do niej zbliżał. Uspokoiła ciemności. Była ciekawa. Zaczaił się kilka merów od niej. Mrok zaczął oplatać się wokół niego. Zatrzymał się. Jednym skokiem w tył znalazł się w odległości prawie dziesięciu metrów od niej. Przyglądał się jej zimno. Na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Spojrzała na gałąź, gdzie siedział przycupnięty obserwując ją. Po chwili uciekł. Roześmiała się głośno.

Stało się. Zaczęła wyczuwać inne istoty poprzez mrok. Pręgi na jego ciele przybrały siny kolor. Przeskakiwał z gałęzi na gałąź w popłochu. Nie jest już bezpieczny. Postrzępione skrawki materiału przyklejone do jego nagiego ciała zaschłą krwią powiewały w powietrzu. Nie był pewny czy nawet trójka Demonów by sobie z nią poradziła, a co dopiero on! Zatrzymał się w centrum miasta. Z dachu kamienicy przyglądał się przejeżdżającym w dole samochodom. Uspokoił się trochę i jego Znamiona z powrotem przybrały brunatną barwę. Nie podobało mu się to. Musiał coś wymyślić. I to szybko. Zanim pomyśli, żeby na niego zapolować. Spojrzał smutno na ludzi w dole.

Siedziała na wilgotnej trawie. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w ciemność. Jej czarne skrzydła swobodnie opierały się o ziemię za nią. Na jej ciele pozostały tylko ślady po czarnej farbie. „Wyczuła” zbliżającą się dwójkę mężczyzn. Nie wzięła dziś ze sobą miecza, ale nie zmartwiło jej to. „Widziała” jak ją zauważają, jak wymieniają ze sobą kilka krótkich zdań. Gdyby tylko chciała, ciemność wyszeptałaby jej tę rozmowę. Uśmiechnęła się leciutko. Mężczyźni rozdzielili się i zaczęli ją okrążać. Jeden został za jej plecami, drugi stanął przed nią.

– Cześć – zagadnął – Jesteś tu sama?

Otworzyła oczy, spojrzała na niego z uśmiechem i wstała.

– Tak, a co? – zapytała kpiąco.

Rozwinęła czarne skrzydła, powoli nasączając je mrokiem.

– A może chciałabyś się z nami zabawić? – rozłożył ręce nie chcąc pozwolić jej uciec.

Zbliżył się do niej o krok. Facet za nią również podszedł bliżej. Z szerokim uśmiechem rozłożyła ręce na boki i odchyliła głowę do tyłu. Na moment się zawahali i skoczyli w jej kierunku. Mężczyznę za jej plecami ciasno oplotły pasma ciemności. Zamrugał ze zdziwieniem, po czym zacisnął zęby, gdy poczuł wiążące go pęta. Drugi nie złapał jej, gdyż natychmiast zanurkowała pod jego ramieniem. Zatrzymała się i spojrzała na niego dziwnie. Roześmiała się. Widziała jego twarz jako błękitno-białą maskę, a jego ubranie w odcieniach szarości. „Poczuła” jak pierwszy przeciwnik zwiotczał w więzach mroku. Stracił przytomność. Opadł miękko na trawę. Jej skrzydła pulsowały wypełniającą je ciemnością. Mężczyzna przed nią złapał ją za rękę. Poczuł chłodny dotyk mroku pełznącego po jego przedramieniu. Jego ubranie zrobiło się mokre od zimnego potu.

Nagle trzymający ją zwalił się na ziemię od potężnego ciosu. Z zaskoczeniem spojrzała na swojego znajomego. Kopnął on jeszcze leżącego w twarz i odwrócił do niej.

– Nic ci nie jest? – zapytał z troską.

Pokręciła przecząco głową.

Wziął ją za rękę i odprowadził stamtąd.

– Nie powinnaś sama chodzić o tej porze – stwierdził.

Uparł się, by zaprowadzić ją do domu. Przez całą drogę gadał i spoglądał na nią z troską. Ona natomiast zastanawiała się, jak to możliwe, że go nie „wyczuwała”, że na tego człowieka mrok nie miał żadnego wpływu. Podczas gdy mówił, spoglądała na niego ze zdumieniem i, czego jeszcze sobie nie uświadamiała, odrobiną podziwu.

 

Siedziała na murku przyglądając się jak jej znajomy walczy z kolegą z Bractwa. Próbowała utworzyć z mroku przeszkodę, o którą mógłby się potknąć. Roztrącił ciemność nogą całkowicie tego nieświadomy. Cofnął się przed klingą miecza. Zastanowiła się po raz kolejny dlaczego pozwoliła mu się wyciągnąć z domu. Pieczęcie jej pokoju nie robiły na nim żadnego wrażenia. Przypominał jej rodzinie o jej istnieniu za każdym razem, gdy do niej przychodził. Nie wiedziała dlaczego, ale nie potrafiła go zignorować. Zabrzęczały jedynki metalicznie. Znajomy przeszedł do ataku. Czemu mrok na niego nie działa? Czemu do niej przychodzi? Dlaczego ona mu na to pozwala? Właśnie, dlaczego? Odpowiedź, jaką zwykle tu dawała, nie usatysfakcjonowała jej tym razem. Czy aby na pewno dlatego, żeby sprawdzić dlaczego jej przyjaciel ciemność na niego nie działa? Czy może jest w tym coś więcej? Czy nie jest to przypadkiem wymówka dla samej siebie?

Spojrzała w górę. Wyciągnął do niej dłoń, by pomóc jej wstać. Czy taka jest właśnie odpowiedź? Podała mu dłoń i mocno ścisnęła jego. Oddał uścisk z uśmiechem.

 

Demon zdążał ku jej mieszkaniu. Ostrożnie przeskakiwał z dachu na dach. Czuł coraz większy niepokój, tym większy im bardziej zbliżał się do celu. A był on tym straszniejszy, że jej nie wyczuwał. Jak to było możliwe? Czyżby nauczyła się nie tylko wyczuwać mrok lecz także go ukrywać? Z drżeniem spoglądał na blok, w którym mieszkała. Nagle uderzył go jeden szczegół. Szybko skoczył na parapet jej okna. Ze zdumieniem spojrzał do środka. W środku nie było ani śladu ciemności, żadnego chociażby pasma mroku. Nie było Jej…

Zapadała noc. Łowca wyrysowywał na swym ciele Znaki. Zbliżał się czas łowów. Łowy… Pomimo wszystko, nie było to już to samo. Rany jeszcze się nie zabliźniły. Wkrótce nie będzie po nich śladu, lecz niepokój pozostanie. Co prawda, dziewczyna znikła, lecz on jej nie zabił! Nie może mieć pewności, że nie pojawi się ponownie i nie wtrąci w jego rozgrywkę z Demonem. Nie dawało mu to spokoju. Warcząc ze złości odwrócił się od lustra i uderzył pięścią w ścianę. Mury się zatrzęsły. Uśmiechnął się odsłaniając kły. Nieważne. Dopóki jest w stanie zrobić krok, nie zrezygnuje z łowów. Zniszczy Demona i zabije wszystkich, którzy staną mu na drodze. Przymrużył z lekkim uśmiechem szare oczy. Katana jest wciąż ostra…

Koniec

Komentarze

Cześć,

Szła przez park. Lampy oświetlały zieleń rosnącą wokół ścieżki. Wydawała się ona dziwnie soczysta na tle panujących wokół ciemności. Denerwowało ją to światło. Podczas gdy wszędzie panowały ciemności, ona szła w świetle. - nieźle. Potem dalej występują natrętne powtzenia.

Podniosła głowę do góry i...  - na doł podnieść się nie da.

Ciemności przestały być bezpieczne. - liczba mnoga?

Siedziała z boku i przyglądała się rozgrzewce jakiegoś bractwa rycerskiego. -   Ćwiczyli w nocy/ciemności?

Demona. - nazwa własna? Bo jesli nie to z małej litery.

Resztę doczytam jutro.

Pozdrawiam

 

Wiekszość akapitów powinna być oddzielona interliniami albo nawet gwiazdkami, bo prawie każdy jest o czym innym, z innym bohaterem i w innym czasie, niż poprzedni. Pisanie jednym ciągiem sprawia wrazenie pewnego chaosu - tu dziewczyna idzie przez park, sekundę potem jakiś łowca, bohaterka odchodzi z miejsca treningu, ale zaraz potem trzyma broń, i tak dalej.

Powtorzenia już Ci wytknięto, ja jeszcze dodam, że styl miejscami jest męczący przez zbyt krótkie zdania. Czyta się trochę jak z zadyszką.  

Wywaliło mi przerwy między akapitami... Poprawię wieczorem.

Zapewne dużo nieporozumień wyszło z tego zgubionego formatowania, ech.

Tak, Demon, to nazwa własna, podobnie jak Łowca. Określenie zostało użyte w znaczeniu imienia, ksywy i nazwy gatunku. 

to jest pewien problem bo nazw gatunkw nie piszę się wielką literą.

To potraktuj to jako imię, masz 3 znaczenia do wyboru i wybierasz to, które ci wygodnie. Z dużej litery jest zamierzone, z premedytacją.

Poradnik "Jak lać wodę. Część I". Przykro mi, nie zachwyca.

Nowa Fantastyka