- Opowiadanie: Gorim - Syrmaron

Syrmaron

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Syrmaron

Był wieczór.Trzy słońca Aer,Ter i Orm zmierzały ku horyzontowi. Nad brzegami Morza Imerazil fale uderzały o strome klify , rozbijając się o nie z hukiem i szumem. Mieszające się barwy zachodzących słońc odbijały się w tych niezdobytych wodach czyniąc cały widok tkliwym dla oczu ludzkich. Za klifami,w stronę lądu rozciągała się gęsta puszcza zwana Ves Demir. Za mrokiem lasu stały dumne, ośnieżone szczyty Gór Joshego poorane przez korzenie Drzewa Życia – Matki i Ojca wszelkiego istnienia w Syrmaronie, kraju fantazji.

####

Wierni przyjaciele Gorim – minotaur ,druid z Wierzy Przywołań i półelf,wojownik Żywiołów – Oris siedzieli za jednej z gałęzi Drzewa Życia ,wysoko ponad górami ,skąpani w świetle zachodu. To był dobry dzień. Milczeli – wiedzieli o sobie wszystko,znali się nie od dziś i sama obecność przyjaciela dawała radość. Połączył ich ten świat,ta prawdziwie realna-nierealna kraina ludzkiej wyobraźnii.Tu było ich miejsce,ich ostoja. Kiedyś żyli w innym świecie i opłakiwali – każdy z osobna, swe porażki.Jednak znaleźli wyjście, które od zawsze było w nich. Uciekli w sny i swe marzenia – w inną rzeczywistość. Odkryli siebie pośród huku bomb,płaczu i martwych ciał.Ziemia bowiem od dawna straciła wszelką nadzieję. Przyszedł dawno temu czas gdy szale Chaosu i Ładu zostały zachwiane na tyle długo by zapanowała panika i cierpienie. Ludzie zaczeli gubić sens istnienia.Bracia wystąpili przeciw siostrom,synowie przeciw matkom i żony przeciw mężom. Niezgoda zatriumfowała. Narodził się szereg konfliktów i ciemna strona duszy ludzkiej okazała swe oblicze. W straszliwej wojnie zginął Wszechświat jaki znaliśmy i nastało panowanie zniszczenia. Jednak coś się kończy,coś się zaczyna. Nad ludźmi w których tliły się jeszcze iskierki dobra ulitowała się bogini fantazmatów – Fome. Zabrała biedne, na w pół żywe ofiary tych straszliwych wydarzeń w świat swej domeny.Dała nowe życie. Dała nowe ciała. Pamięć natomiast pozostała.Tu w Syrmaronie możliwe jest wszystko. Jest to utopia której można dotknąć, jedyne miejsce którego nie strawiły trzewie pożarów-nieugaszonych ogni walki o nic. Ci którzy ocaleli przyżekli chronić tego miejsca po kres swych dni.

– Gorim?

Przerwał milczenie Oris.

– Tak?

– Czy Ziemię da się jeszcze uratować?

– Co ci przyszło do głowy. Od wielu lat ten świat nie ma szans na zmartwychwstanie.

Zaskoczony a zarazem zaciekawiony rozmyslaniami przyjaciela,spojrzał na niego z oczekiwaniem.

– Kiedyś potrafiliśmy i tam być szczęśliwi-jako ludzie. Pamiętasz swe dzieciństwo? Ja pamiętam, a szczególnie obraz radosnej twarzy mej matki tkwi mi w pamięci.

Na drobnej twarzy Orisa pojawił się cień uśmiechu.

– To było kiedyś. A mego dzieciństwa nie chce wspominć.

– Nie jest Ci ani troche żal tamtego życia?

– Może troche lecz ja nie pamiętam mego ojca ni matki. Nie mam dobrych wspomnień związanych z Ziemią.

– No cóż. Gdyby dało się cofnąć czas…

– Mi tu dobrze. Fome okazała nam wielkie miłosierdzie. Nie mamy takiej mocy.Choć gdyby się dało – tyle ludzi by nie straciło życia. Wystarczyło tak niewiele-wiesz, ale znaleźli się tacy którzy pogrzebali wszelkie nadzieje.Wrzechświat upadł. Nie rozpaczajmy ,przed nami jeszcze tyle pięknych lat. Nie brakuje przecież nam niczego.

– Mi jednak brakuje. Wiesz o kim myśle.

– No ta k-Penelope…

– Dlatego chciałbym wrócić w przeszłość, choćby na zgliszczach zbudowałbym nowy dom i wskrzesił Ją.

– Nie rań sam siebie. Pamięci o Niej nikt Ci nie odbierze ale ten ból jest pusty.Ona nie żyje.

– Fome mówiła , że w Syrmaronie mozliwe jest wszystko!

– Śmierci nie powstrzyma nawet wyobraźnia. Możesz przywłać Penelope w myslach,zobaczyć ją lecz nie wskrzesić…przykro mi.

– Przecież mówią ,że miłość silna jest jak śmierć. Więc może istnieje jakaś siła…Ja nie zapomnę. Największą zbrodnią jest miłość zabić.

– Eh…Orisie. Z jednej strony mamy wielki dar-wciąż oddychamy,a z drugiej pamięć o przeszłości jest naszym prześladowcą. Nie wiem czy uda nam sie kiedyś wyzwolić z tych kajdan.

– Może…

– Myslisz o tym co ja?

– Chodź ! Spytamy kapłanki czy powrót na Ziemie jest możliwy. Oby Fome znów okazała nam swą dobroć. Zobaczymy czy nasza planeta naprawdę umarła.(~Penelope…~).

####

 

Obaj wzniesli w przestworza niczym wolne jak wiatr orły. Opadali tnąc swym lotem niebo, wiecznie błękitne, nakrapiane swawolnymi, puszystymi obłokami.

Lecieli prosto ku świątyni Fome wzniesionej na grzbiecie Korony Duona. Strzeliste wieżyczki katedry sięgały chmur,a ona cała zbudowana była z zielonego kryształu. Każdy łuk,przypora,portal były wykonane z niezwykłą dokładnością. Na dziedzińcu znajdował się ogromny,lewitujący w powietrzu posąg bogini wykonany z najdroższych kamieni szlachetnych ,wydobywanych w Syrmaronie od wielu wieków przez białe krasnoludy. Monumentalna figura przedstawiała przepiękną smoczycę o szlachetnej postawie-przedstawiała Fome w całej jej chwale. Ci ,którzy kiedykolwiek ujrzeli ją na własne oczy (a takowych było niewielu) opowiadali wielokrotnie o majestacie i dostojności Fome.

Oris i Gorim wylądowali miękko na dziedzińcu. Po chwili masywne wrota na przeciwko nich otworzyły się , a z mroku panującego wewnątrz wyłoniła się zakapturzona postać w białej todze.

– Witaj Erii, Mistrzyni Klasztoru Fome !

Przywitali jednocześnie, chóralnym okrzykiem najwyższą kapłanke.

– Witajcie. Co sprowadza was tu tuż przed zmrokiem ?

Spytała – nieco zaskoczona Erii. Nieczęsto Ocaleni składają wizyte kapłanką. Jedynie w okresie poświęconym Fome, na czas Wielkiego Święta wszyscy mieszkańcy Syrmaronu gromadzą się na Koronie Duona by oddać cześć bóstwu.

– Mamy ważne pytanie odnosnie sprawy ,która nurtuje nas od dawna.

Pierwszy odezwał się Oris.

– Zatem jak ono brzmi ? Nie zwlekajcie-zadajcie je !

– Gorim…

– Erii ,Najwyższa Kapłanko , czy powrót na Ziemię jest możliwy ?

– Ha! Cóż wam wpadło do głowy! Ta planeta jest zniszczona doszczętnie,nie ma tam nawet kropli życia,są tylko zgliszcza…nieprzebyte pustynie popiołów i ruin…to przedsięwzięcie nie ma sensu. Nie mogę tego dla was zrobić.

– Ależ Erii ! Nie wiesz nawet jak bardzo jest to dla nas ważne. Cząstka naszej egzystencjii została tam. To tak jakby żyć w dwóch światach , nie…ja tak właśnie trwam – rozdarty na dwoje…

Półelf posmutniał. Pojedyncze łzy, srebrne łzy zaczeły spływać po jego policzkach.

Gorim rozumiał przyjaciela, tylko jak przekonać wysoką kapłanke? Bowiem tylko one posiadały moc, wprost od Fome, która pozwalała na podróże między wymiarami. Na samym początku Zniszczenia,Białe Szaty pełniły rolę posłanek poszukujących ofiar Wojny Końca. Minotaur wiedział że to nie będzie proste lecz ból przyjaciela odczuwał jak własny. I on pragnął powrócić do ojczyzny, ten świat wokół jest zbyt prosty,a życie tu jest sielanką w porówaniu z Wszechświatem. Raz już smakował przeciwności losu – teraz one spotkały go ponownie i ponownie nie miał zamiaru odpuścić.

– Erii!-odparł-To nie nasz świat!

Oczy jego zapłoneły.

– Pozwól nam ostatni raz odwiedzić miejsce upadku rasy ludzkiej ,choćby po to by odnaleść ukojenie dla dusz. Moje i Orisa serce zostało tam, my musimy…

Gorim utkwił swój przenikliwy wzrok w kapłance. W myslach wypowiedział zakleńcie perswazji.

Oby się udało. Fome pomóż!

– Ehh…dobrze. To niebezpieczna wyprawa. Niebieska niegdyś planeta pełna jest teraz pozostałości wielkiego zła. Musicie się mieć na baczności. Ta wyprawa może was drogo kosztować. Mam nadzieje że warto. Juto rano wyruszacie. O świcie bądźcie gotowi.

Oris spojrzał z podziwiem na przyjaciela druida. Na jego twarzy malowała się wdzięczność. Uśmiechnął się.

– Dziękuje Gorim, dziękuje.

Było to najlepsze wynagrodzenie dla minotaura.

Erii odchodząc wymamrotała pod nosem:

-Ludzie…

####

 

– Co spodziewasz się znaleść na Ziemii, jakie da ci pocieszenie powrót do miejsca, z którego kiedyś uciekłeś ?

Spytał Gorim przyjaciela po powrocie do Zaeru – miasteczka Ocalonych ukrytego głęboko w gęstwinie i cieniach Ves Demir. Domem w Syrmaronie były małe bydyneczki wznoszone na ogromnych drzewach o mocnych konarach zwanych Adoo. Te skupiska domków tworzyły wioski,osiedla w których żyli w pokoju i harmonii przedstawiciele wszelkich ras i nacjii Syrmaronu.

– Sam nie wiem, ale wole działać niż trwać tu bez odpowiedzi na pytania które mnie dręczą. Tak naprawde czy jesteś pewnien ,że Penelope nie żyje?

– Więc to cię martwi. Przecież widziałem jak umiera, gdy ty byłeś nieprzytomny po wychu bomby – ja wiedząc,że Penelope jest gdzieś w tłumie uciekających cywili, poszedłem jej szukać. I niestety gdy zobaczyłem tłum tych ludzi ze wschodniej części miasta spadła kolejna bomba…trafiła prosto w nich. Nikt nie mógł przeżyć takiego uderzenia.

– Ale czy widziałeś ciało?

– No nie…

– Więc może Ona żyje! Ja ocknąłem się dopiero w świątyni Fome. Wczesniej byłem ranny i nieprzytomny. Pamiętam jak jeszcze w domu dzwoniłem do Penelope i mówiłem, że spotkamy się przy moście,ona odparła,że zapanował chaos ale napewno dotrze do tego miejsca. Potem był tylko huk,ciemność…i prześwit nieba między wieżowcami. Dlatego, że nie widziałeś jej martwej budzi się we mnie nadzieja, której nie mogę odrzucić. Jeśli chcesz możesz tu zostać, ja i tak pujdę jutro rano na Koronę Duona!

– Nie chcę zostać i wiedz ,że cię nie opuszczę. Może jeszcze na Ziemi ktoś oddycha,może Penelope jest w jakimś bastionie uchodźców…Opuściliśmy Ziemię bez walki o nią bo przeciw komu mieliśmy walczyć – przeciw ludziom… to bez sensu ! Białe Szaty odnalazły nas zaraz po tym drugim wybuchu. Wszyscy mówili, ze to apokalipsa, myśleli ,że to anioły – zdziwili się gdy nie zobaczyli skrzydeł i aureoli. Kapłanki otwarły przede mną portal i kazały cię zabrać. Powiedziały mi ,że zabiorą nas w bezpieczne miejsce – uwierzyłem. I dlatego jesteśmy tu teraz w Syrmaronie – w magicznym przeciwległym planie. Przepraszam, powiedziałem ci ,że Penelope nie żyje nie mając stuprocentowej pewności lecz ty i tak nie dawałeś wiary mym słowom. Trudno zabić w tobie nadzieje. Ja zbyt szybko godzę się na wyroki losu…

– Nie jestem zły, taki już jesteś. Cieszę się,że wyruszysz u mego boku .

– Będę rad mogąc iść z tobą jedną ścieżką.

Obaj usmiechnęli się do siebie serdecznie. Minotaur przynajmniej prubował – paleta mozliwości okazywania emocji za pomocą mimiki głowy byka była dość ograniczona. Każdy człowiek na przeciwległym do materialnego planie posiadał swoją drugą postać. Tylko nieliczni o wielkiej wyobraźni,pobłogosławieni przez Fome,żyjąc na Ziemii wiedzieli o Syrmaronie i swych odmiennych jestestwach. Reszcie nawet nie przychodziła do głowy mozliwość istnienia czegoś pokroju świata magii, a co dopiero róznych wcieleń ich wnętrza w tymże świecie. W szumie dźwięków miasta,w tłumie ludzi pędzących do pracy bądź szkoły,w sieci problemów dnia codziennego prawie nikt znajdował czasu dla wyobraźni ! Był tylko wyścig…w którym gubi się sny. Oris i Gorim należeli do nielicznych,którzy na Ziemi znaleźli miejsce dla fantazji. W ich głowach istniał inny świat. Dzięki niemu gdy dni niosły same porażki,oni mieli swą ostoję, mieli siebie i nie zmierzoną przestrzeń,gdzie nie ma zła,lęku i cierpienia.

Syrmaronu nie da się pojąć,tak jak nie da się pojąć wyobraźni człowieka.

Tak więc duch postawnego,oraz barczystego,czarnowłosego mężczyzny, o ostrych rysach i obfitym zaroście jakim był Gorim przybierał postać minotaura, natomiast średnio zbudowany,posiadający łagodną twarz i będący szatynem Oris stał się półelfem.

Po męczącym dniu ,który przyniósł nowe wyzwania ,dwaj przyjaciele udali się na spoczynek do swych mieszkań na drzewach Adoo ,pozwalając sobie popaść w błogi sen,zatopić się w woalach nocny. Po raz kolejny w przeciągu kilku lat ich życie znów miało stanąć na głowie.

####

Dzień powitał ich radosnym blaskiem wschodzących słońc. Choć wschód powtarza się każdego poranka,dwaj przyjaciele codziennie nie mogli oderwać oczu od tego widowiska. Niczym w ceremonii narpierw znad lini łączącej Imerazil z niebem wychylało się pierwsze słońce – Aer, a za nim w równych odstępach czasu Ter i Orm. Dzięki trzem słońcą uprawy ludów Syrmaronu zawsze obradzały w obfite plony.

Obaj Ocaleni, pełni zapału i determinacji wzlecieli na Koronę Duona,podziwiając w locie piękno roztaczającego się pod nimi lądu. Erii już czekała przed świątynią Fome.

– Witaj Erii, Najwyższa Kapłanko!

– Miło was znów widzieć. Przygotowałam dla was zapasy,zioła lecznice i eliksiry. Nie wiadomo co możecie spotkać na swej drodze więc mam dla was podarunki. W Syrmaronie nie nosimy oręża – tu jest on nie potrzebny. Jednak na Ziemii może czaić się zło ,które jeszcze nie nasyciło się krwią waszych pobratymców. Po Wojnie Końca Chaos zatriumfował na tej planecie i jego pomiot żeruje pewnie do tej pory na zgliszczach cywilizacjii ludzkiej. Dlatego poprosiłam białe krasnoludy o wykonanie dla was broni.Dla ciebie Gorimie przygotowano Qerusa-zaklęty magią lodu kostur z gałęzii Drzewa Życia. Nie ulegnie on zniszczeniu i wszelki ogień ustąpi jego sile.

Zaś tobie Orisie wykuto tego oto claymore-a ,który mimo swej wielkości jest lekki niczym jednoręczny ,przetnie on nawet najtwardszy metal i nigdy się nie tępi,a zwie się Febun.

Wasze bronie pobłogosławiła sama Fome.

Dobywając broni poczucli ich moc w swych dłoniach. Magia w istocie jest wielką potęgą lecz trzeba nią mądrze władać by nie przerodziła się w destrukcyjną siłę. Erii o tym wiedziała lecz czuła dobroć serc obu Ocalonych. Była pewna ,że nie popełniła błędu.

-Dziekujemy Erii, nigdy nie spłacimy długu wdzięcznośći wobec ciebie.

-Nie mi dziękujcie lecz Fome – Ona wam sprzyja.

Nagle pomiędzy nimi otwarł się portal.

– Już czas! Wyruszy z wami Uril-potrafi on przemierzać wymiary. Gdy nadejdzie pora poślijcie go do mnie, a ja otworzę wam portal powrotny.

Erii krzykneła:

– Urilu !

Zza kryształowej wieży wyleciał kruk ,czarny niczym najciemniejsza noc. Usiadł na wyciągniętym ramieniu kapłanki. Przemówił niskim,skrzekliwym głosem,rozwierając przy tym dziwnie dziób. Jego oczy błyszczały jak dwa onyxy.

– Witajcie towarzysze. Mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko mojej obecności podczas waszej,a raczej już naszej podróży?

Przyjaciół nie zdziwił mówiący ptak, Syrmaron pełen był takich niespodzianek do których już przywykli podczas swego pobyty w tej krainie.

Oris usmiechnoł się do Urila i powiedział:

– Nie mamy nic przeciwko Urilu. Miło nam będzie dzielić z tobą szlak.

– Dobrze, ruszajcie portal nie utrzyma się wiecznie.

– Żegnaj Erii, jeszcze raz dziekujemy za okazaną nam łaske.

– Miejcie się na baczności i obyście znaleźli to czego szukacie. Niech Fome ma was w swej opiece.

Oris i Gorim z Urilem na ramieniu weszli w portal zostawiając za sobą kraj fantazji. Nie wiedzieli co na nich czeka po drugiej stronie portalu,lecz nie było to napewno nic dobrego. Półelf rozpalając w sobie nadzieje na odnalezienie ukochanej gotów był pokonać wszelki opór. Gorim za przyjacielem poszedłby wszędzie,a Uril-no cóż, ileż można siedzieć w kryształowej wieży.

 

####

Zagubieni pomiędzy wymiarami,pomiędzy życiem, a śmiercią …

 

 

Koniec

Komentarze

horyzontowi.Nad --- Ves Demir.Za mrokiem --- ludzkich.Za klifami,w --- zachodu.To był dobry dzień.Milczeli --- pragnoł --- zginoł --- onyxy --- ocknołem...
Czy to jest pisane po polsku?
Wiem, nieeleganckie zapytanie --- ale radość tworzenia żadnym usprawiedliwieniem dla takich błędów nie jest.
Weź do ręki dobrze napisaną, dobrze zredagowaną książkę i znajdź dalsze różnice. Na przykład w sposobie zapisu dialogów.

Padme,to obraz? Jaką techniką? Bardzo mi się podobają – oba zamieszczone. Masz jakieś wykształcenie plastyczne, czy jesteś samoukiem?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo dobre. Oj, kobietko, inspirujesz mnie.

jestem całkowitym samoukiem, ta grafika to połączenie fotogrfii i rysunku, wykonane w Gimpie, dziękuję :)

Naprawdę interesujące. Tak trzymaj:)

Nowa Fantastyka