- Opowiadanie: victor_d - Sędzia

Sędzia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sędzia

Nie wiem, czy znaleźlibyście normalniejszego nastolatka od Piotrka Zuersta. Właściwie, to wyjątkowe miał tylko nazwisko: maturzysta typowo średniego warszawskiego liceum, oczywiście bez żadnego planu na studia; najchętniej w ogóle porzuciłby edukację w szkole średniej i skupił się na ulepszaniu skilla w Counter Strike’u. Podczas przerw lekcyjnych, wraz z kolegami z klasy, wybiegał na boisko, gdzie, chowając się za grubą wierzbą, palił papierosy. Notoryczny brak kontaktu z płcią przeciwną zastępował stronami internetowymi, a kiedy chciał poczuć się wyjątkowo – włączał stare rockowe kawałki, wyobrażając sobie, że dana piosenka została stworzona specjalnie dla niego. Ot, zwykłość aż piecze.

 

Lecz w nocy cały świat Piotrka wywracał się do góry nogami. Ale o tym za chwilę.

 

Jego ojciec był nauczycielem biologii – jednym z tych nielicznych, którzy podczas wyboru pracy kierowali się powołaniem. Piotrek doskonale wiedział, że staruszek bynajmniej nie jest zachwycony niechęcią syna do nauki. Pan Jan nie ingerował jednak w życie chłopca, wierząc że odnalezienie swojego miejsca na świecie zajmuje jednym mniej, drugim więcej czasu.

 

Piotrkowi nigdy nie było dane ujrzeć mamy (przynajmniej nie na jawie). Zmarła przy porodzie. Ojciec mówił, że Alicja była cudowna. Gdyby chłopak pamiętał swoje sny, całkowicie mógłby się z tym zgodzić.

 

– Piotrek, już jedenasta. Jutro znowu będę musiał wysłuchiwać, że spałeś na lekcjach.

 

– Chwila, tato, jeszcze tylko kilka fragów.

 

Kładź się, proszę.

 

Och, a tak dobrze mu szło.

 

 

Ciemność. Nic, tylko ciemność, wijąca się dookoła niczym największy wąż świata, wpijająca czarny jad w każdą pojedynczą żyłę, paraliżująca. Pięć, dziesięć, piętnaście minut. Wreszcie:

 

– Witaj, Sędzio.

 

Wtem czerń ulega światłu dziesiątek pochodni, wywieszonych po obu stronach długiego korytarza, na końcu którego widnieją trzy ogromne krzesła. To pośrodku, największe, jest niezajęte.

 

Sędzia rusza wzdłuż korytarza. Jego pantofle uderzają o szachownicową podłogę, wywołując echo w całym pomieszczeniu. Ma na sobie czarną togę z białymi rękawami. Idzie powoli, najwolniej jak może. Nie chce tam siadać, lecz nie ma wyboru. Z Diabłem nikt jeszcze nie wygrał.

 

Wszedłszy na podest, przygląda się mamie. Mama płacze. Ubrana jest w czarną suknię z falbankami i dużym dekoltem. Prawą rękę trzyma na oparciu krzesła, w lewej ściska chusteczkę, którą co i raz ociera łzy.

 

Pan Ciemności ma na sobie krwistoczerwony garnitur z czarną koszulą i krawatem. Jego ciemna karnacja niemal zlewa się z kolorem okularów przeciwsłonecznych. Gdy Sędzia podchodzi dostatecznie blisko, Diabeł wyszczerza doń rząd śnieżnobiałych zębów z nienaturalnie wydłużonymi kłami i wyciąga dłoń, której uścisk boleśnie parzy.

 

Sędzia całuje matkę w policzek i siada na swoim miejscu. Z prawej strony dochodzi go ciche łkanie, z lewej – rzężący oddech.

 

– Możemy zaczynać? – pyta Diabeł.

 

– Tak – odpowiada Sędzia.

 

Pan Ciemności pogłębia uśmiech. Wyciąga palec wskazujący do góry. W tym samym momencie przed podestem materializuje się ubrudzony smarem mężczyzna, w stroju roboczym. Ma gęste czarne włosy i kilkudniowy zarost. Jego przeszklone oczy zdradzają paniczny strach. Mężczyzna trzęsie się niemal konwulsyjnie. Nie odzywa się jednak ani słowem. Tylko przekręca głowę w lewo, by obejrzeć stworzony przez Diabła hologramowy film, w którym robotnik gra główną rolę.

 

Sędzia podpiera podbródek dłońmi. Och, jakże on nienawidził tej… no właśnie – czego? Pracy? Nigdy nie zgłosiłby się na podobne stanowisko. A poza tym, jakie dostawał wynagrodzenie? Oglądanie cierpienia ludzi, ich błagalnych spojrzeń, kiedy podejmował decyzje, wahające się od złych po gorsze? Jesteś wybrańcem, powiedział Diabeł, ponad dziesięć lat temu. Gówno, nie wybraniec.

 

Sędzia spogląda na film.

 

Mężczyzna nazywa się Matt Gregory. Mieszka na północy USA, w stanie New Hampshire. Rok temu na raka przełyku zmarła jego żona Samantha, zostawiając mu dwie małe córki, z których jedna choruje na astmę, a druga – zespół Aspergera (odmianę autyzmu). W hologramie widać najpierw obraz Matta, jadącego z jednej pracy do drugiej, po drodze wstępując do domu, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Potem jego pobyt w aptece, ta rozpacz, gdy przychodzi płacić za leki. Duszności starszej córeczki oraz krzyki i napady furii jej siostry. Płacz Matta.

 

Hologram znika. Sędzia czeka, teraz kolej Diabła.

 

– Jeśli będziesz litościwy, Sędzio – mówi Pan Ciemności basowym głosem.

 

Patrząc na film z własnej przyszłości, Matt Gregory płacze dużo rzewniej, lecz nie ze smutku. Bo jak tu się smucić, kiedy ogląda się zanik astmy u starszej córki, a potem jej stypendium na uniwersytet medyczny w Berkeley. Dziewczynka miała zostać świetnym specjalistą onkologiem oraz szczęśliwą żoną i mamą. Jej siostra natomiast pracowałaby w laboratorium NASA, przy analizie składu chemicznego gleb z innych planet. Obie są spełnione, obie przyczyniają się ludzkości. Obie co weekend odwiedzają starego już Matta, który nie posiada się z dumy i całuje je ciepło w czółka, powtarzając: – Moje księżniczki.

 

– Jeżeli twoją wolą będzie śmierć Gregory’ego, Sędzio – grzmi Diabeł.

 

Hologram natychmiastowo zmienia obraz, a Matt dusi w sobie krzyk. Film ukazuje bowiem najpierw jego pogrzeb, a potem depresję starszej córki i pogorszenie choroby młodszej. Dziewczynki obwiniają się o śmierć obojga rodziców. Wspólnie popełniają samobójstwo w sierocińcu, zniszczone nie tylko psychicznie, ale też fizycznie.

 

Sędzia nie odejmuje dłoni z podbródka. Widzi jak Matt chce coś powiedzieć, najpewniej błagać o darowanie mu życia. Ale Diabeł jeszcze na to nie pozwala. Przyjdzie czas, Gregory. Spokojnie.

 

Sędzia odwraca się do Lucyfera, który wpatruje się w niego spod ciemnych okularów. Uśmiech nie znika Panu Ciemności z twarzy.

 

– Czy możemy, Sędzio?

 

– Tak. Proszę.

 

W następnym momencie obok mężczyzny pojawia się młoda kobieta w wieku około trzydziestu lat, ubrana w jasny sweter, koloru niemal identycznego, co jej blond włosy, i obcisłe dżinsy. Ona również płacze; dolna warga drga jej niespokojnie. Blednąc w oczach, spogląda w hologram.

 

Lolita Suis. Studentka drugiego roku Biologii na paryskim Uniwersytecie Najświętszej Marii Panny. Wolny czas dzieli pomiędzy dwie pasje: naukę o procesach biochemicznych zachodzących w mózgu oraz udzielanie się w wolontariacie. Hologram pokazuje scenę, w której Lolita, otoczona pierścieniem chorych dzieci, czyta Baśnie Tysiąca i Jednej Nocy, modulując ton głosu najlepiej jak umie, by uczynić historię ciekawszą. Potem, w drodze do domu, nieustannie powtarza: pomogę, pomogę, pomogę.

 

– Jeśli będziesz litościwy, Sędzio.

 

Kto by pomyślał, że ta skromna, nigdy nie wychylająca się ponad tłum, pragnąca jedynie dobra na świecie dziewczyna, w razie pozytywnej decyzji Sędziego, zdobędzie nagrodę Nobla za wybitne osiągnięcia naukowe. Lolita bowiem miała odkryć etiologiczne podstawy choroby afektywnej dwubiegunowej oraz schizofrenii, dzięki czemu stworzenie właściwego leku stanie się tylko formalnością. Większość pieniędzy otrzymanych z prestiżowych nagród, przekazałaby fundacjom charytatywnym, ratując tym samym życie setkom dzieci.

 

Lolita płacze. Matka chowa twarz w chusteczce. Diabeł szczerzy zęby.

 

– Jeżeli wybierzesz śmierć dla mademoiselle Suis, Sędzio.

 

Ale Sędzia nie musi oglądać hologramu, by wiedzieć, co się w nim ukaże. Rosnący wskaźnik samobójstw, nieskuteczne leczenia psychiatryczne, sierociniec jako więzienie dla maluchów. Rzeczywistość.

 

Sędzia odejmuje ręce z podbródka i kładzie je na oparciu krzesła. Diabeł mruczy jak kot.

 

– Proszę wystąpić, panie Gregory. Ma pan dwie minuty.

 

Sędzia patrzy w jego podpuchnięte oczy. Mattowi w końcu udaje się powstrzymać nie pozwalający na wyartykułowanie choćby głoski, krztuszący płacz.

 

– Nie jestem wzorowym ojcem – mówi. – Nie jestem nawet w połowie tak dobry, jak inni. Czasami… czasami mam momenty, w których chciałbym to wszystko rzucić. Wyjechać za granicę, zostawić problemy i wspomnienia w New Hampshire i zacząć nowe, spokojne życie. Myślę, że na to zasługuję. W tych właśnie momentach czuję się najbardziej pechowym człowiekiem na świecie. Ale wtedy patrzę na swoje księżniczki. Na Amy i Carmen. I nagle dostaję sił. Jadę do pracy; jednej, drugiej, trzeciej. To dla nich żyję. Dla nich nie śpię po kilkadziesiąt godzin, zbierając grosz do grosza. Są takie mądre. Mają tyle z Samanthy. Ja nie zasługuję na dostatnie życie, nie jestem dobrym człowiekiem. Ale one… one powinny być szczęśliwe. Za dużo przeszły. Za…

 

Matt nagle urywa. To Diabeł zakleił mu usta. Czas minął.

 

– Dziękuję, panie Gregory. Mademoiselle Suis… – Pan Ciemności gestem zaprasza kobietę przed podest.

 

Jedyny ślad, jaki płacz zostawił na jej twarzy, to rumiany nos i czerwone oczy. Lolita postępuje dwa kroki w stronę podestu, z dłońmi splecionymi na wysokości bioder. Ku zdziwieniu wszystkich – oprócz Diabła – nie wylewa z siebie słowotoku patetycznych zdań. Przeciwnie.

 

– Nie czuję się jeszcze spełniona – mówi. – To wszystko. Dziękuję.

 

– Dziękuję – odpowiada Diabeł, po czym, zwróciwszy się do Sędziego: – Ile czasu potrzebujesz na podjęcie decyzji, Sędzio?

 

– Dwie minuty. – Sędzia styka się z podobnymi sprawami co noc. Umie szybko podejmować trudne decyzje. A zresztą, czy któraś z nich mogłaby być właściwa?

 

– Proszę o Osąd – rzecze Pan Ciemności. – Już pora.

 

Sędzia splata dłonie i podpiera nimi podbródek.

 

– Na śmierć skazuję Lolitę Suis. Niech Matt Gregory będzie ułaskawiony.

 

I tylko błysk śnieżnobiałych zębów.

 

 

Gdyby Piotrek pamiętał swoje sny, pewnie zrozumiałby, dlaczego codziennie rano budzi się z bolącą wewnętrzną stroną dłoni. Znałby również przyczyny niektórych śmierci o pozornie całkiem przypadkowych okolicznościach, jak na przykład ta studentka biologii z Paryża, która dostała wylewu podczas jednego z wykładów. Ale Piotrek nie pamiętał. Nieświadomy znajomości z Diabłem oraz swojego drugiego oblicza, każdy dzień spędzał tak samo: bezproduktywnie. Cóż, świat dzieli się na ludzi zmieniających rzeczywistość i tych, którzy się do niej dostosowują. Chłopak nie miał pojęcia, że co noc przychodzi mu decydować o przyszłości świata.

 

Po szkole, jak zawsze, Piotrek rzucił plecak i do późnego wieczora grał w Counter Strike’a. Gdy przychodziła zmiana mapy, szedł do pokoju taty, niby prosząc o pomoc w zadaniu z matematyki, które przerobili wcześniej w klasie. Stwarzał przynajmniej pozory nauki. I choć nie musiał tego robić, za bardzo kochał ojca, by w tak jawny sposób odrzucać wartości dla staruszka priorytetowe.

 

Położył się kawałek przed północą. Zasnął momentalnie.

 

 

Znowu ciemność. Po jakimś czasie zapalają się pochodnie. Długi korytarz. Czarna toga z białymi rękawami. Stuk pantofli o posadzkę. Trzy krzesła. Jedno puste. Matka, ocierająca łzy. Diabeł, szczerzący zęby.

 

– Witaj, Sędzio.

 

Piekący uścisk dłoni. Mokry od łez policzek Alicji. Basowy głos Pana Ciemności.

 

– Możemy zaczynać?

 

– Tak – odpowiada Sędzia.

 

– Doskonale.

 

Czy Diabeł uśmiecha się szerzej niż zwykle? Czy matka płacze rzewniej? Dlaczego? O co chodzi?

 

– Synku… – szepce opuchnięta od płaczu pani Zuerst. W tym samym momencie tuż obok jej policzka pojawia się olbrzymia, owłosiona łapa z pazurami wielkości ludzkich rąk, którymi przejeżdża na wskroś bladej twarzy kobiety, zostawiając na niej cztery ślady, rozchodzące się niczym koryta rzeczne. Bucha krew. Rubinowe krople spadają Sędziemu na wargi. Diabeł nie przestaje się uśmiechać.

 

– Wybacz, Sędzio – mówi. – Lady Zuerst jest naprawdę przykro z powodu własnej niesubordynacji. Obiecuje, że to już więcej się nie powtórzy. A teraz, zaczynajmy.

 

Sędzia nie waży się spojrzeć na matkę. Nie chce jej narażać. Podparłszy dłońmi podbródek, czeka na pierwszą osobę.

 

Przed podestem pojawia się niski, pulchny mężczyzna, z grubymi okularami i widocznymi oznakami łysienia. Ubrany jest w elegancki garnitur. Płacze. Każdy płakał, zawsze. Facet odwraca głowę w stronę hologramu.

 

Jacek Kuźnicki, lekarz z Warszawy. Chirurg, przyjmujący w Szpitalu Bielańskim. Pół roku temu wziął ślub, jego żona spodziewa się dziecka. W swojej kilkunastoletniej praktyce uratował dziesiątki osób, zdarzały się również wpadki i niepowodzenia, które wciąż zaburzają mu sen. Wieczorami często grywa na fortepianie lub czyta poezję Herberta.

 

Hologram znika. Diabeł:

 

– Jeżeli będziesz litościwy, Sędzio.

 

Sędziego uderza nagłe ukłucia zimna, bowiem w pikselowym obrazie nie widzi Kuźnickiego, lecz siebie. Idzie ulicą, słuchając muzyki z odtwarzacza mp3, śpiewając w myślach. Kiedy dochodzi do skrzyżowania, światło drogowe akurat zmienia się na zielone. Chłopiec wchodzi na pasy. Ledwie zdąża postawić kilka kroków, gdy zza zakrętu wyjeżdża samochód, sunący ze zdecydowanie zbyt dużą prędkością. Kierowca potrąca Zuersta, który pada na maskę, uderzając głową o przednią szybę. Piotrek traci przytomność, za kilka minut przyjeżdża karetka. Reanimują go na miejscu. Wokół momentalnie zbiera się tłum ludzi. Żyje!, krzyczy lekarz. Do Bielańskiego z nim. Tam najbliżej. Szybko!

 

Akcja filmu przenosi się na salę operacyjną, gdzie grupa specjalistów, pod nadzorem doktora Kuźnickiego, operuje chłopca. Hologram pokazuje naścienny zegar, którego wskazówki w szaleńczym tempie przesuwają się o trzy godziny do przodu. Z sali operacyjnej wychodzi Kuźnicki, ocierając pot z czoła. Za nim dwóch innych lekarzy. – Mam już na dzisiaj dość – mówi jeden z nich. – Uratowałeś go, Jacek. Uratowałeś chłopca! – krzyczy drugi, klepiąc Kuźnickiego w ramię.

 

Obraz znika. Sędzia czuje jak brakuje mu tchu. Pan Ciemności nie daje mu chwili na przetrawienie oglądania własnej śmierci.

 

– Jeżeli skażesz Kuźnickiego, Sędzio.

 

Czy to nie oczywiste? Hologram pokazuje dokładnie tę samą sytuację. Operacja jednak odbywa się pod wodzą innego lekarza. Wskazówki zegara tym razem przesuwają się o dwie godziny. Ostatnią sceną jest wypoziomowanie się linii na kardiogramie i ciągłe, jednostajne: piiiiii.

 

Sędzia zaciska pięści. W głowie kotłują mu się sprzeczne myśli. Co ten Diabeł wymyślił? Przecież oczywistym jest, że Sędzia wybierze własne życie, nawet jak przyjdzie mu wybierać pomiędzy przyszłym zbawicielem świata. Zbyt wielu takich uśmiercił, by poświęcać siebie. Kto więc? Kto?

 

I wtedy odpowiedź uderza w niego niczym młot, którego obuch zmiażdżyłby nie tylko czaszkę, ale i góry roztarłby na proch. Diabeł rzęzi oddechem; jego wargi niemal giną pod ciemnymi okularami. Matka przykłada chusteczkę do ran. Na twarzy doktora Kuźnickiego maluje się potworny strach.

 

Diabeł unosi wskazujący palec, by przywołać kolejną osobę. Wnet obok lekarza pojawia się Jan Zuerst.

 

Ojciec ma na sobie sztruksowe spodnie i ulubiony sweter, w którym często chodził do szkoły. Jego wzrok przeskakuje z matki na Sędziego, jakby oglądał toczący się między nimi mecz tenisowy. Z oczu kapią panu Janowi łzy, wargi wykrzywia niewysłowiony smutek. Ściągnięte brwi pytają: jak?, dlaczego?

 

Sędzia pragnie zerwać się z krzesła, złapać Diabła oburącz za szyję i dusić tak długo, aż przyniesie to pożądany skutek. Szybko jednak odsuwa od siebie tę myśl; Pan Ciemności potrafi czytać w umysłach, zbyt niebezpieczne były podobne wyobrażenia. Sędzia próbuje tłumić w sobie gniew i rozpacz, udając niewzruszonego. Diabeł śmieje się głośno.

 

Tym razem nie pojawia się hologram ukazujący przedstawienie osoby poddanej pod Osąd. Lucyfer od razu przechodzi do obrazu ojca, w przypadku ułaskawienia. Pierwsza scena: pogrzeb Piotrka.

 

Jan Zuerst stoi w pierwszym rzędzie wypełnionego po brzegi kościoła, pochlipując żałośnie. Przygląda się wynoszonej trumnie syna. Gdzieś z tyłu organista gra żałobną pieśń. Koledzy, z którymi chłopak palił na przerwach, po wyjściu na zewnątrz, chichoczą ukradkiem, opowiadając sobie kawały.

 

Obraz rozmazuje się, zmieniając miejsce akcji na dom Zuerstów, teraz zamieszkiwany tylko przez ojca. Pan Jan budzi się o szóstej trzydzieści. Obok niego leży kobieta, w której Sędzia poznaje polonistkę z jego liceum. Ojciec całuje kochankę, po czym wstaje, by wziąć prysznic, zjeść śniadanie i udać się do pracy. Na jego twarzy widnieje uśmiech. Szczery? – Sędzia nie wiedział.

 

Hologram ponownie rozpływa się w powietrzu. Diabeł rzęzi coraz głośniej.

 

– Jeśli wybierzesz śmierć dla Zuersta, Sędzio.

 

Na hologramie pojawia się pięć wielkich liter, falujących jak na morzu.

 

 

ŻYCIE

 

Alicja nie wytrzymuje. Krzyczy: przestań!, a jej głos odbija się wzdłuż całego korytarza niczym piłeczka pingpongowa. Diabeł nawet nie drgnie, wciąż uśmiecha się szeroko. Ogromna łapa w ułamek sekundy materializuje się nad matką i ponownie drze pazurami skórę z jej policzka niczym płótno.

 

Sędzia chce wstać, lecz nie może się poruszyć. Diabeł przyszpilił go do krzesła.

 

– Musimy dokończyć, Sędzio. .

 

W co ty grasz, gnoju?! – chce krzyknąć Sędzia, ale Pan Ciemności zamroził mu twarz.

 

– Musimy dokończyć, Sędzio – powtarza Diabeł, po czym: – Proszę, panie Kuźnicki. Ma pan dwie minuty.

 

Doktor Kuźnicki, ze skuloną głową, wstępuje na podest. Milczy dłuższą chwilę.

 

– Nie wiem. Nie wiem. Mam żonę, niedługo będę ojcem. Nie wiem. – mówi w końcu i zanosi się płaczem. Pan Ciemności informuje, że czas się skończył i odsyła go do tyłu, zapraszając jednocześnie pana Jana.

 

– Pragnę zwrócić uwagę, że może pan odzywać się tylko i wyłącznie do Sędziego. Tak będzie lepiej, proszę mi wierzyć – zaznacza Diabeł, uprzedzając zamiary ojca.

 

Pan Zuerst przytakuje. Wlepia wzrok w syna. Ociera łzy, na twarz przywołuje uśmiech.

 

– Synku – mówi cicho, niemal szeptem. – Synku najdroższy. Pamiętaj, że zawsze byłem z ciebie dumny. Zawsze. Wybierz logicznie. Proszę. Wiesz, jaka decyzja jest właściwa. Na pewno wiesz. Mam czterdzieści lat, synku. Błagam, myśl logicznie. Kocham cię, synku. Twoją mamę również. Bardzo was kocham…

 

– Dziękuję – przerywa Diabeł.

 

Ojciec schodzi z podestu. Pan Ciemności po raz pierwszy nie pozwala Sędziemu samemu decydować o czasie, jakiego potrzebuje na dokonanie Osądu. Dziesięć minut. Dziesięć minut dzieli Sędziego do zakończenia ostatniej sprawy. I dopiero teraz wszystko staje się jasne. Diabeł tylko chciał się zabawić. To nic innego jak gra, która po kilkunastu latach Panu Ciemności się zwyczajnie znudziła. Bo czym jest ten czas dla istoty wieczystej? Ułamkiem sekundy. Wkrótce Lucyfer wymyśli coś innego. Kolejną grę, której koniec będzie dla uczestników równie tragiczny. Koło zamknęło się miliardy lat temu.

 

Ojciec prosił o kierowanie się logiką. Ale czy to nie logiką Sędzia kierował się przy każdym Osądzie? Nie zamierza tego zmieniać i tym razem.

 

– Czas minął, Sędzio.

 

Sędzia przytakuje. Spogląda Diabłu wprost w okulary. Wypowiada ostatni wyrok.

 

Pan Ciemności śmieje się. Ściska dłoń Sędziego. Światła pochodni gasną.

 

 

Obudziwszy się rano, prawa dłoń Piotrka bolała bardziej niż zwykle. Cholera, co jest? – głowił się chłopiec, wpatrując się w jej gładką jak pupa niemowlaka, wewnętrzną stronę, na której nigdy nie pojawił się choćby jeden odcisk.

 

Ale nie to dziwiło Piotrka najbardziej. Zuerst bowiem czuł niesamowitą chęć przytulenia ojca. Nie potrafił tego wytłumaczyć, jednak… musiał. Wyskoczywszy z łóżka, skierował się w stronę sypialni pana Jana, na którego omal nie wpadł w przedpokoju.

 

– Tato… – zaczął, lecz zabrakło mu słów. Zamiast tego, po prostu złapał ojca za szyję i przytulił go mocno.

 

– Dziwne – powiedział pan Jan, czule klepiąc syna po plecach. – Właśnie to samo chciałem zrobić.

Koniec

Komentarze

jedyne, co mi się w tym tekście nie podobało, to wiek ojca - czterdzieści lat, ojciec 19-latka? jasne, wiem, że to możliwe, ale jako rzecz dziejąca się mniej-więcej teraz raczej mało prawdopodobna. jestem w wieku bohatera, moi rodzice są odpowiednio w wieku 44 i 45 lat i są jednymi z najmłodszych, jakich przyszło mi spotkać w moim pokoleniu. :P

ale tak się tylko dzielę refleksją, to w sumie nic ważnego.

 

poza tym - tekst bardzo smakowity. wciągnął mnie, z zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałam go do końca. nie wyłapałam błędów językowych - jeśli są, to plus dla Ciebie, że historia nie pozwala skupić się na formie ;)

bardzo, bardzo dobre opowiadanie. kiedy pojawią się nominacje użytkowników za czerwiec, możesz liczyć na mój głos. :)

Ha, bardzo ciekawe. Nieco przeszkadzał mi w czytaniu układ (rozdzielanie wypowiedzi i akapitów pustymi linijkami)

Nie zazdroszczę chłopakowi ;) Dobre!

Dzięki za komentarze! pozdrawiam

Poczepiam się trochę, bo lubię.

 

„...wpijająca czarny jad w każdą pojedynczą żyłę...” - wpijać ewentualnie można zęby/kły, jad wsączać. Wpijać jad? Nie.

 

„...pochodni, wywieszonych po obu stronach długiego korytarza...” - Znów kolokacja – wywieszanie raczej się z flagą kojarzy, pochodnię raczej się zawiesza, umieszcza itp.

 

„Położył się kawałek przed północą.” - Kawałek w odniesieniu do czasu brzmi troszkę niezdarnie. Trochę przed północą? Kwadrans przed północą? Itd.

 

„Piotrek traci przytomność, za kilka minut przyjeżdża karetka.” - Raczej: po kilku minutach.

 

„Hologram pokazuje naścienny zegar...” - Hm, głowę bym dała, że właściwym określeniem jest zegar ścienny?

 

„...olbrzymia, owłosiona łapa z pazurami wielkości ludzkich rąk...” - jeśli pazury ma wielkości ludzkich rąk, to ile z nich tak naprawdę zdoła przeorać małą kobiecą twarz? Jakoś mi się ten rozmiar wydaje przesadzony lekko. Zwłaszcza, że za drugim razem piszesz, że pazury drą tylko skórę jednego policzka?

 

„- Musimy dokończyć, Sędzio. .” - Zbędna druga kropka.

 

„Nie wiem. – mówi w końcu i zanosi się płaczem.” - Zbędna kropka po „nie wiem”.

 

 

Naprawdę fajny kawałek tekstu. Cholera, nie wiem, co w końcu wybrał chłopak. ; P

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Obudziwszy się rano, prawa dłoń Piotrka bolała bardziej niż zwykle. - Joseheim, litość? Bo nie uwierzę, że to przeoczyłaś! :D

 

Sama historia jest niezgorsza, chociaż czytając odczuwałem pewną dezorientację: kim jest chłopak? Dlaczego właśnie jego Diabeł zrobił Sędzią? Z jakiej racji w "procesach" bierze udział jego matka? Skoro śmierć bohatera miałaby być końcem jego "pracy", to dlaczego martwa kobieta może być tam obecna? Trochę to nie gra, a tło, historia - jak na mój gust - domagają się objaśnienia. Ale to tylko mój gust. Ogólnie raczej na plus niż na minus.

Ajć, dammit. Jak już zobaczyłam koniec tekstu, to jako ten koń blisko stajni ruszyłam szybciej i czytałam po łebkach, ewidentnie. ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@joseheim i Świętomir: dzięki wielkie za komentarze i uwagi. Wstyd, że nie wyłapałem takich błędów. Ech, te kolokacje...

Co do pytań "dlaczego?" - szczerze mówiąc, bardziej skupiłem się na samej historii, próbując zamknąć kwestie niejednoznaczne w słowach "to tylko gra". Choć, jak teraz tak sobie myślę, chociażby sam motyw Diabła w obieraniu Sędziego, mógłby być bardziej klarowny. 

Dzięki jeszcze raz!

Nowa Fantastyka