- Opowiadanie: Alannada - Jednorożec

Jednorożec

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Jednorożec

Przyszedł do niej kiedy siedziała samotnie pod jabłonią, na której zawiązywały się kwaśne owoce.

Wybiegł spomiędzy ozdobnych krzewów i stanął przed nią, liście jabłoni przesiewały światło słoneczne, które zdawało się odbijać od jego białej sierści i zaplątywać w błękitnosrebrnej grzywie. Pędzelek jego ogona muskał ścieżkę, kiedy podszedł jeszcze dwa kroki tupiąc, aby zwrócić na siebie jej uwagę.

Zwinęła czytany zwój i podniosła głowę, a on zatańczył przed nią podnosząc wysoko nogi, zadowolony z poświęcanej mu uwagi. Wokół racic miał kępki błękitnosrebrnej sierści. Był jak muzyka, jak dźwięk piszczałki, zdawał się cały drżeć.

Wyciągnęła rękę, a on nagle znieruchomiał. Powietrze iskrzyło się wokół jego srebrzystego rogu, błękitne jak niebo, ufne i roześmiane oczy patrzyły na nią bez lęku. Podszedł i powąchał jej palce, poczuła łaskotanie powietrza kiedy jego chrapy się rozdęły. Musnął jej dłoń nosem i zastrzygł jednym uchem jakby mówił: "Pobiegniemy?". Uśmiechnęła się, a on znowu zatańczył na ścieżce, gotów w jednej chwili zerwać się do galopu. "Pobiegnijmy!"

– Nie mogę, głuptasie – powiedziała łagodnie, żeby go nie płoszyć. – Moje nogi mnie nie uniosą.

Pochylił głowę aby powąchać jej kolana okryte kocem i stopy oparte na trawie. Był zaciekawiony, a jej nie złościło jego wścibstwo. Żałowała tylko, że nie może pobiec wraz z nim. Ale smutek nie mógł istnieć tam, gdzie on był. Próbował nadgryźć zwój, ale uderzyła go nim lekko w nos. Podskoczył i znowu zatańczył, a jej wydawało się, że słyszy delikatny dźwięk dzwonków.

Chwila zadowolenia minęła, kiedy usłyszeli głos dobiegający od strony willi. Zamarli oboje na chwilkę, znowu wyciągnęła rękę, a on jej dotknął, po czym zniknął jak się pojawił. Kiedy przybył jej brat, aby zanieść ją do domu, patrzyła na ozdobne krzewy.

 

***

 

Przyszedł do niej kiedy siedziała pod starą jabłonią, roniącą liście jak łzy. Jej owoce dawno zostały zebrane i leżały w koszach w spiżarniach willi. Podniosła głowę gdy tylko usłyszała jego kroki, jakby już wcześniej wiedziała, że zaraz nadejdzie, jakby to czuła. Potrząsnął błękitnosrebną grzywą, w półmroku zmierzchu jego róg zalśnił jak spadająca gwiazda. Zdawał się masywniejszy, spokojniejszy, ostrożniejszy. Długą chwilę patrzył na nią bacznie nim wreszcie podszedł aby obwąchać jej pomarszczoną dłoń. Zrobił to z uwagą, bez wcześniejszej młodzieńczej ufności.

– Dorosłeś – powitała go łagodnie, potrząsnął głową, przez chwilę zdawało jej się, że słyszy delikatne pobrzękiwanie dzwoneczków, uśmiechnęła się głaszcząc jego pysk. Po chwili odsunął głowę i zatańczył nerwowo na łamliwej jesiennej trawie, poruszał się z gracją, a jego błękitne oczy lśniły jakby znał każdy sekret świata. Był jak dźwięk harfy, tajemniczy i nieposkromiony.

Popatrzył jej w oczy i zastrzygł uchem. "Pobiegniemy?"

– Och, ty strażniku sekretów, moje nogi nie uniosą mego ciała – przypomniała mu. – I jestem już starą kobietą. Przyjdź, gdy świat się odmieni.

Przytulił pysk do jej ramienia grzejąc jej szyję oddechem pachnącym łąkami. Wyciągnęła ręce i zanurzyła je w falach błękitnosrebrnej grzywy. W końcu cofnął się, uniósł głowę i zaczął wietrzyć. Tupnął nogą parskając z irytacją, a ona pomyślała, że pewnie poczuł nadchodzącego niewolnika, który miał ją zanieść do willi.

Patrzyła jak odchodzi, zadowolona, że ją odwiedził. Trochę było jej szkoda, że został tak krótko, chciała mu opowiedzieć o bratankach i bratanicach, o tym, co przeżyła od jego pierwszej wizyty, ale pozostały po nim tylko kołyszące się gałęzie krzewów.

 

 

***

 

Przyszedł do niej w czasie, kiedy jabłonie obsypują się bladoróżowymi kwiatami. Szedł ostrożnie, bez pośpiechu, z gracją. Jego błękitnosrebrna grzywa nabrała przez wieki barwy zapadającego zmierzchu, ale oczy nadal miał lazurowe i tajemnicze. Widział koniec świata, lecz w jego źrenicach nadal lśniły iskierki radości.

Odszukał miejsce, gdzie kiedyś rosła stara jabłoń, powąchał ziemię, podniósł głowę i zerknął na niebo, gdzie gwiazdy tańczyły swój odwieczny taniec. Spojrzał na miejsce, gdzie stało kiedyś jej krzesło. Teraz wyrastała tu ściana wielkiego domostwa. Zatańczył wśród świeżej trawy, na wąskim pasie ziemi między dwoma rozsypującymi się murami. Tańczył dla niej, choć jej nie było, nawet jej zapach zniknął. Pod jego racicami, okrytymi teraz prawie granatowymi kępkami sierści, ziemia była pełna wspomnień miast, które przeminęły od jej odejścia. Czuł smutek, bo obiecała mu, że będzie na niego czekała, gdy świat się odmieni. Oto stało się zadość jej słowom, rasa ludzka pogrążyła się w chaosie i pogrzebała swe siedziby pod tonami popiołu, a jej niedobitki od wieków mieszkały głęboko pod powierzchnią. Ziemia odrodziła się po kataklizmie, który wywołali. Odmieniło się oblicze świata, a on przybył gdy tylko poczuł, że znów może stąpać po trawie nie wzbijając chmur radioaktywnego kurzu.

Usłyszał jakiś szelest i zamarł w bezruchu, wiatr przyniósł mu znajomy zapach. Nie mógł się mylić, ona odeszła, ale nowa woń zdawała się być taka sama. Rozejrzał się z nadzieją. Chciał znowu dla niej zatańczyć, chciał zapytać: "Pobiegniemy?" i usłyszeć "Tak!".

Zza jednego z murów wyszła młoda kobieta odziana w strój, który miał ją chronić przed skutkami kataklizmu, przystanęła na jego widok opierając rękę o łuszczącą się ścianę.

Nie wyglądała jak ona, ale pachniała jak ona. Trwał w bezruchu targany rozterką i niepewnością. Wyciągnęła do niego dłoń, długo ją obserwował nim zdecydował się podejść i ją powąchać z bliska. Mylił się, zapach był inny, ale równie wspaniały. Spojrzał w jej oczy i poczuł się jak w dniach swej młodości, kiedy jego muzyka była dźwiękiem piszczałek. Zatańczył przed nią, a ona się uśmiechnęła. Zastrzygł uchem: "Pobiegniemy?"

Młoda kobieta spojrzała z wahaniem wokół, a on tupnął nogą. "Pobiegnijmy!"

Podeszła do jego boku i oparła ręce na jego grzbiecie, a potem, już siedząc na nim wygodnie, objęła jego kark.

– Pobiegnijmy – zgodziła się, a on ruszył przed siebie.

W pędzie minęli rozpadające się ruiny, przesadzili właz prowadzący do legowisk ludzi w głębi ziemi i wydostali się na wolną przestrzeń.

Koniec

Komentarze

Czy to ja przeczytałem tekst zbyt pobieżnie, czy tu jest dwa razy to samo?

Pierwszą moją reakcją na tytuł był nieco ironiczny uśmieszek. Niesłuszny, jak się okazało. Fabuła prosta, morał też.

Bardzo mi się podobało.

Pędzelek jego ogona muskał ścieżkę kiedy podszedł jeszcze dwa kroki tupiąc aby zwrócić na siebie jej uwagę.- w dwóch miejscach brakuje tutaj przecinka, zresztą nie tylko tutaj, w całym tekście takich miejsc jest kilka.

 uderzyła go nim lekko w nos - myślę, że użycie czasownika "trąciła" byłoby bardziej zasadne.

Niby czar, rodem z bajek i baśni, został tutaj zawarty, próbuje czytelnika uwieść, przekonać, zachwyt i różne emocje wzbudzić, jednak nie trafiło to do mnie zupełnie. Słowo "kataklizm" trochę burzy klimat, jaki usiłowałaś stworzyć. 

Przyda się też poprawienie Zwinęła czytany zwój (...).

Zgadzam się, że proste jak instrukcja obsługi cepa, ale swój urok ma. Swoją wartość też posiada. Co jest zasługą rzeczonej prostoty pomysłu i realizacji. Czy wszyscy muszą, na mocy niewypowiedzianej, tajnej dyrektywy, pisać sthrraszne bajędy o wampirach? 

[ciekaw jestem bardzo, kto dał szóstkę mimo wad interpunkcji...]

No proszę proszę, jaki piękny debiucik na stronie. Moje gratulacje, bardzo klimatyczny tekst, dj Jajko ociera łezkę ze wzruszenia.

6/6

Choć kiedy przeczytałem, że pędzelek jego ogona muska ścieżkę, zastanowiłem się, co muska pędzelek.
Pobiegniemy? Tak. Na kawę :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Cześć.

Całkiem przyjemny tekst w odbiorze. Dobrze się czyta.

Przyczepię się jednej sprawy. Koniowate mają kopyta nie racice.

pozdrawiam

O! Teraz jest jakby mniej ;) Ale wcześniej nie napisałem nic o tekście. Już się poprawiam. Pomysł całkiem ciekawy. Zgadzam się z Adamem i Elizabeth, że raczej prosty, ale kto powiedział, że prosta fabuła z takimż morałem nie może być ciekawa. Oceniać, nie oceniam, bo ne mogę.

A ja dam pięć. Tekst mi się podobał, ma świetny klimat, choć fabularnie jest prosty. Ale czy prostota musi byc wadą?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Do mnie opowiadanie nie przemawia. Coś drażniącego jest w sposobie narracji. Nie czuje ani baśniowego klimatu ani późniejszej katastrofy. Daje 3.

Pozdrawiam,

Adam

są pewne rzeczy, które mi przeszkadzały - na przykład te racice (i tu w umyśle maupy pojawia się koza z jednym rogiem) albo "pędzelek" ogona zamiatający po ścieżkę (koza z jednym rogiem niniejszym zyskała lwi ogon - tylko tego typu mają "pędzelki"). i zamiast baśniowo, zrobiło się bardziej jak w piekle według średniowiecznych wyobrażeń.

do konwencji nie pasowała mi także katastrofa, apokalipsa z wyniszczeniem całej Ziemi i zejściem pod powierzchnię gruntu. to już było, nie ma po co syfić jednorożca. porada? skoro tyle rzeczy w Twoim tekście jest niedopowiedzianych, może podziałałoby także nieopowiedzenie, co się właściwie stało z ludzkością? powiedzieć, że stało - i już. więcej nie trzeba.

w pierwszej części tekstu dodatkowo wyraźna zaimkoza.

 

ale za prowadzenie narracji (pomimo nawet powyższych uwag) i, przede wszystkim, budowanie bardzo subtelnego nastroju chwalę tekst i Twoje pisarstwo. podobało mi się.

Widział koniec świata, lecz w jego źrenicach nadal lśniły iskierki radości.


to zdanie jest wspaniałe. chcę Ci za nie osobiście podziękować, bo umieszczone niepozornie w środku tekstu działa o wiele silniej, niż gdybyś wybiła je i wytłuściła. dziękuję za dodanie nadziei :)

zamiatający po ścieżce*, oczywiście. i wybacz bałagan z wyskakującym znikąd odstępem :)

Dziękuję serdecznie za wszelkie uwagi i komentarze. Spieszę też wyjaśnić pewne kwestie dotyczące jednorożca. Dzisiejsza kultura przyzwyczaiła nas do "konia z rogiem na czole", ale legendarne jednorożce wyglądem (racicami, budową ciała) przypominały właśnie kozę (lub sarnę), miały lwi ogon, kozią bródkę i róg przypominający ząb narwala (zobaczcie chociażby Damę z Jednorożcem słynną tapiserię z XV w. [http://pl.wikipedia.org/wiki/Dama_z_jednoro%C5%BCcem_%28cykl_tapiserii%29]).

strasznie brzydkie były wtedy te jednorożce! już się nie dziwię, że wszystkie wyginęły...

;)

dzięki za wyjaśnienie - tego typu są zdecydowanie przydatne.

faktycznie, z takim jednorożcem wstyd się pokazać na dzielni :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dość  sentymantalne ---  i to tak w sposób oczywisty, a nawet nieco tandetny, sentymentalne... Fabuła --- prościuteńka. W trzecim  akapicie końca możma domyslić się już na początku.

Bardzo dużo powtórzeń  i niepotrzebnych zaimków.... Kilka początkowych zdań.

 

"  Przyszedł do niej kiedy siedziała samotnie pod jabłonią, na której zawiązywały się kwaśne owoce.
Wybiegł spomiędzy ozdobnych krzewów i stanął przed nią, liście jabłoni przesiewały światło słoneczne, które zdawało się odbijać od jego białej sierści i zaplątywać w błękitnosrebrnej grzywie. Pędzelek jego ogona muskał ścieżkę, kiedy podszedł jeszcze dwa kroki tupiąc, aby zwrócić na siebie jej uwagę."

Niedopracowane. Dalej jest bardzso podobnie.

W sumie --- średnie. 

Pozdrówko.

3/6

Przeczytałem, bo wyszło na to, że "DJ approves". W końcu 6/6 to powinna być nie byle gratka. Muszę jednak stwierdzić, że mojej ocenie znacznie bliżej do tej wystawionej przez Rogera. Wiele powtórzeń, miejscami zaimkoza (może nie fatalna, ale jednak), fabuła prosta, ale niekoniecznie w ten bardzo pozytywny sposób. 

Z drugiej jednak strony piszesz całkiem sprawnie: przez tekst się płynie, a nie brnie. Za to duży plus.

Pozdrowionka,

M.W.

cóż, obiektywna ocena dj Jajka nie musi być identyczna z Waszymi - subiektywnymi :)

Ale przyznaję - dałem maxa oczarowany chwilą

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Witaj!

 

Bardzo mi się podobało, bo klimat czarujący i pomysł przepiękny w swojej prostocie. Umiesz pisać. Naprawdę. Ja dałem "5", czyli najwyraźniej nie poruszyło mnie aż tak jak Jajka, ale to bez znaczenia, bo właściwie każdemu tu się podobało.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Przyszedł do niej kiedy siedziała samotnie pod jabłonią, na której zawiązywały się kwaśne owoce.
Wybiegł spomiędzy ozdobnych krzewów i stanął przed nią, liście jabłoni przesiewały światło słoneczne, które zdawało się odbijać od jego białej sierści i zaplątywać w błękitnosrebrnej grzywie. Pędzelek jego ogona muskał ścieżkę, kiedy podszedł jeszcze dwa kroki tupiąc, aby zwrócić na siebie jej uwagę. --- zdania są przeładowane informacjami,

Tekścik rzeczywiście ma pewien urok, ale niektóre obrazy są troche zbyt łopatologicznie wstawione. Szczególnie wizja postapo.

pozdrawiam

I po co to było?

Zarejestrowałam się głównie po to, żeby napisać, że wzruszyłaś mnie. Chociaż pod względem warsztatu jest ciężko, bo robisz naprawdę dużo błędów interpunkcyjnych, to treść jest ciekawa i potrafiła we mnie wzbudzić emocje.

Pozdrawiam,

Immora

Nowa Fantastyka