- Opowiadanie: turpe - Dziewczyna w błękitnej sukience

Dziewczyna w błękitnej sukience

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dziewczyna w błękitnej sukience

W drzwiach stoi dziewczyna w błękitnej sukience. Jej twarz wykrzywia grymas przerażenia. Patrzy na człowieka, który uśmiecha się do niej w ten jakże cyniczny sposób. Oboje nie mówią nic, ale ich twarze wyrażają więcej niż miliony słów, ich mimiki prowadzą ze sobą niewerbalny dialog.

 

Trwa to sekundę, ale jej wydaje się, że całe wieki. Wreszcie otrząsa się z szoku, i przez krótką chwilę, ma wrażenie, że nie będzie mogła się ruszyć, a jej mózg wyraźnie podpowiada, że to czy zdoła teraz zrobić krok, jeden a później następne, będzie decydować o jej życiu.

 

Mężczyzna podnosi się z kolan, szczerząc zęby. Teraz ona wie, dlaczego przez cały wieczór nie uśmiechał się do niej i mówił półszeptem. Nikt nie pokazuje takich zębów, o nie! Zębów, które przypominają żyletki, między którymi sączy się jakaś ciecz, może ropa, może jakieś soki trawienne…a może to tylko jej wyobraźnia.

 

Wreszcie niewidzialne korzenie, które trzymały ją do tej pory, puszczają. Adrenalina robi swoje, atawistyczna żądza przetrwania dodaje sił. Zanim odwróci się, dostrzega jeszcze, jak mężczyzna wyciąga z zakrwawionego policzka, kawałek szkła. To szkło ze szklanki, z której kilka minut wcześniej piła herbatę i którą rozbiła na jego twarzy, chwilę po tym jak poczuła, że z tym facetem jest coś nie tak i że musi się przed nim bronić. Zwierzęcy instynkt, który uratował jej życie, przynajmniej na razie…

 

 

 

Dziewczyna wybiega z kuchni, na korytarz, który zdaje się być długi jak najgorszy koszmar. Jest bardzo ciemny, ale gdzieś na samym końcu majaczy wnęka i schody. M a nadzieje, że prowadzą do wyjścia-jakiegokolwiek. Gdyby miała czas zauważyłaby, że na korytarzu, pustym jak oczodoły trupa, wisi tylko jeden obraz. Przedstawia kobietę z głową psa. Kobieta-pies uśmiecha się w ten sam sposób, w jaki jeszcze chwilę temu uśmiechał się do niej mężczyzna.

 

Schody prowadzą na górę. Domyślała się tego,(choć miała nadzieję, że jest inaczej), wszak weszli zupełnie innym wejściem, a nie sądziłaby było tu jeszcze jakieś inne. To spory dom, ale ona ma jakieś przeczucie (znowu), że ten dom jest przystosowany do tego by ofiara nie wymknęła się zbyt łatwo. By nie wymknęła się wcale.

 

Mężczyzna za nią sapie i wychodzi, na korytarz. Dzieli ich w tej chwili kilka metrów. Ciemność między nimi wisi jak czarna mgła. Jego oczy święcą, pomarańczowym, piekielnym blaskiem. Dziewczyna spogląda w górę i widzi, że na końcu schodów jest jakieś pomieszczenie, ale tam jest jeszcze ciemniej niż na korytarzu. Wie, że tamten ma przewagę, w końcu to jego dom, zna prawdopodobnie każdy jego zakamarek, ale wie też ze nie ma innego wyjścia. Stawia stopę na pierwszym stopniu…

 

 

 

Ciemność. Niemal czuje ją pod skórą. Ciemność, która teraz jest jej schronieniem, przed czymś nienazwanym, czymś, czego nie rozumie, ale co na pewno jest złe. Dziewczyna jednak się nie boi, odczuwa coś, co ma znamiona podniecenia. Czeka, teraz pozostało jej już chyba tylko to. Nie wie, co to za pomieszczenie, zupełnie się pogubiła. Po wbiegnięciu na schody, przebiegła przez kilka pomieszczeń, kilka drzwi i jeszcze jeden korytarz. Poobijała się strasznie, ale teraz to jej najmniejsze zmartwienie. Pomieszczenie, w którym teraz się znajduje jest nieduże i chyba powoli domyśla się, czym jest. Prawdopodobnie to łazienka, bez sedesu, ale z wielką wanną, która zajmuje znaczną jej część. Wpadając tu zamknęła za sobą drzwi, gdy spostrzegła, ze nie ma stad wyjścia, skuliła się i usiadła przy ścianie. Czeka…

 

 

 

W całym domu panuje cisza. Dziewczyna nie słyszy nic oprócz bicia swojego serca, które odbija się echem w jej głowie. Zastanawia się jak znalazła się w tej dziwnej sytuacji. Jak to możliwe, że to dzieje się naprawdę? Ból kolan i goleni, po zderzeniach w ciemności z bliżej niezidentyfikowanymi meblami, świadczy, że to nie jest sen. Przecież wszystko zaczęło się normalnie, jak zawsze w piątek. Wyszła do klubu i…

 

Drzwi łazienki otwierają się nagle. Dziewczyna krzyczy z przerażenia. W drzwiach stoi mężczyzna, jego sylwetka jest ledwo widoczna w mroku. Dziwny gardłowy bulgot wydobywa się z jego ust. Jego oczy są jedynymi jasnymi punktami.

 

Dziewczyna wstaje rozgląda się wokoło, próbując przebić wzrokiem ciemność, znaleźć coś, co posłuży do obrony. Mężczyzna jest już przy niej. Bije od niego odór, zapach potu i czegoś jeszcze, ale ona nie wie, co to może być. Kładzie obie ręce na jej ramionach i popycha z dużą siłą. Dziwny, ceramiczny chłód otacza ją nagle, nóż bólu wbija się w tył głowy. Nie mdleje, choć nie wiele brakuje, uderzenie było potężne. Po chwili orientuje się, że wylądowała w wannie. Bezradnie próbuje wstać, jak małe dziecko przewrócone na plecy, młócące w powietrzu kończynami. Mężczyzna stoi nad nią, przez chwilę patrzy na jej niezdarne próby wydostania się z ceramicznej pułapki. Wreszcie łapie ją jedną dłonią za szyję, przyduszając nieco. Ślina z jego ust spada na jej twarz, powodując piekący ból. Powoli zbliża twarz do jej twarzy i liże ją swoim niezwykle długim językiem, pozostawiając obrzydliwy, mokry ślad. Dziewczyna nie krzyczy, nie szarpie, nawet chyba się nie boi. Czuje znów te irracjonalne podniecenie.

 

Teraz widzi jego oczy dokładnie. Może spojrzeć w ich głębie, to, co tam widzi nie podoba jej się wcale, ale też jej nie zaskakuje. To najbardziej martwe oczy, jakie w życiu widziała. Mężczyzna nachyla się nad jej policzkiem, obwąchuję i ponownie liże. Powoli otwiera usta, ukazując zęby…

 

 

 

W drzwiach stoi dziewczyna w błękitnej sukience. Jej twarz wykrzywia grymas przerażenia, ale jednocześnie dziwnej ekstazy. Wreszcie znalazła włącznik światła i dokładnie może zobaczyć ślady tego, co wydarzyło się tu przed chwilą. Sama dokładnie nie wie, co. Dopiero otrząsnęła się z amoku.

 

Podchodzi do wanny. W środku leży mężczyzna, ten, który zwabił ją do swego domu i chciał zabić. Raczej pożreć, podpowiada gdzieś w jej głowie sufler, którego tak czasem nienawidzi. Mężczyzna ma poderżnięte gardło,…Chociaż wydaje się, że raczej…rozszarpane. Dziewczyna podąża wzrokiem za strumieniem krwi, która spłynęła mu aż do…Odwraca szybko wzrok. Widok, który przed chwilą ujrzała doprowadza ją do torsji. Po chwilowym załamaniu, znów coś każe zajrzeć jej do wanny i napawać się tym widokiem. Trup ma wyjedzone podbrzusze. Wnętrzności, jeszcze parujące, wylały się do wanny, tworząc szarą, bezkształtną masę. Dziewczyna odwraca się, ponownie wymiotując, brudząc przy tym sobie buty. Boże jak to się stało? -pyta sama siebie, choć gdzieś daleko w podświadomości już rodzi się straszna odpowiedź. Podbiega do kranu chcąc przepłukać zaschnięte usta, mimowolnie spogląda w lustro. Jej twarz jest blada, czoło zdobią kropki przyschniętej krwi, zaś brodę i usta pokrywa nieprzenikniony szkarłat. Nie!- krzyczy w swojej głowie, bo z ust wyrywa się tylko cichy jęk. Próbuje ręką zmazać krew, ale to nie przynosi skutków. Znów spogląda do wanny. A może to jej własna krew-myśli, ale nie czuje by była ranna, a poza tym dobrze już wie czyja to krew i dlaczego znalazła się na jej twarzy. Jeszcze przez chwilę spogląda w lustro, próbując znaleźć jakieś zadrapania czy skaleczenia, ale ma tylko sińce na szyi powstałe w chwili, gdy człowiek z wanny, kiedy nie był jeszcze martwy, dusił ją. Znów w głowie rodzi się tysiące pytań, na które chyba nie chce znać odpowiedzi. Dlaczego zrobiła temu facetowi to, co on najwyraźniej chciał zrobić jej? Nie ma pojęcia, ale wie, że musi się stąd jak najprędzej wynieść. Natychmiast.

 

Odwraca się od lustra i znów spogląda na zwłoki. Jakaś, żółtawa ciecz wyciekła z trzewi i cienkim strumieniem spływa po kroczu. Ciekawe, co to jest?– myśli. Dolatuje ją zapach wnętrzności, który wcale nie wydaje jej się taki zły. Ma w sobie coś intrygującego…coś podniecającego.

 

Dziewczyna (jej sukienka nie jest już taka błękitna, zawiera w sobie dużo czerwieni) chce stąd uciec. Zrobi tak, ale za chwilę, ponieważ ma tu jeszcze coś do załatwienia.

 

W łazience gaśnie światło. W ciemności widać tylko oczy, które świecą pomarańczowym, piekielnym blaskiem…

 

 

 

Koniec

Komentarze

"Oboje nie mówią nic, ale ich twarze wyrażają więcej niż miliony słów" - mnie to się od razu Rafaello skojarzyło.

  No i to jednak nie jest jedyny raz. Generalnie opisy typu: "Zębów, które przypominają żyletki, między którymi sączy się jakaś ciecz, może ropa, może jakieś soki trawienne…", "że na korytarzu, pustym jak oczodoły trupa", "Ból kolan i goleni, po zderzeniach w ciemności z bliżej niezidentyfikowanymi meblami" wcale nie budują napięcia, za to skutecznie je niszczą. To nie jest błąd, ale po co kombinować z jakimiś goleniami i sokami trawiennymi, które bardziej wywołują uśmiech niż strach u czytelnika? Myślę, że można to napisać znacznie prościej, a jednak mniej banalnie.

Poza tym trzeba powalczyć z przecinkami. Na edycję jest jeszcze sporo czasu więc myślę, że warto się dobrze przyjrzeć, Autorze/Autorko, i poprawić.

A co do samej fabuły, to niestety nie moje klimaty. Nie potrafiłem się w to wczuć, przeczytałem będąc myślami gdzie indziej.

Pozdrawiam

Też mi się skojarzyło z reklamą rafaello, ale Redil mnie ubiegł ;) Moje myśli niestety błądziły gdzieś w okolicach nadciągającej kortowiady, więc podobnie jak mój przedmówca, nie mogłem się za bardzo wczuć w tekst. Trochę dziwnie mi się czyta narrację w czasie teraźniejszym, ale to moja całkowicie subiektywna opinia.

 Adrenalina robi swoje - nie bardzo to precyzyjne i przemyślane stwierdzenie jak dla mnie.

Dziewczyna wybiega z kuchni, na korytarz - ten przecinek jest tutaj zbędny.

 W wielu miejscach zauważyłem nieuzasadnione użycie znaków interpunkcyjnych, zdarzają się też powtórzenia. Niektóre zdania brzmią nieczysto i nie poczułem niestety przyjemności z lektury tego tekstu.

Wątły pomysl na horror, o dość sztampowej akcji, do rozwinięcie i dopracowania.

Bardzo mocno średnie.  

Taki poniekąd opis koszmaru sennego...

"(jej sukienka nie jest już taka błękitna, zawiera w sobie dużo czerwieni)" To zdanie jest naprawdę bardzo złe. Reszta troszkę mniej.

Ogólnie nikomu nie poleciłabym tego opowiadania.

Pomimo tego, co Ci napisali wyżej, ten tekst i tak jest lepszy od jakiś 70% pojawiających sie na tej stronie ;)

 

Mi się, o dziwo, nawet podobało. Zdecydowanie ma w sobie jakiś potencjał. Ale... Po pierwsze: powtórki, nie powinno ich być ( Jej twarz wykrzywia grymas przerażenia. Patrzy na człowieka, który uśmiecha się do niej w ten jakże cyniczny sposób. Oboje nie mówią nic, ale ich twarze wyrażają więcej niż miliony słów). Po drugie: zaimki. Duże nagromadzenie zaimków nigdy nie robi tekstowi dobrze (Jej twarz wykrzywia grymas przerażenia. Patrzy na człowieka, który uśmiecha się do niej w ten jakże cyniczny sposób. Oboje nie mówią nic, ale ich twarze wyrażają więcej niż miliony słów, ich mimiki prowadzą ze sobą niewerbalny dialog.) Uwierz mi, zazwyczaj większość zaimków można pominąć, albo zbudować zdanie w inny sposób.

 

Co na plus? Ten tekst naprawdę ma klimat. Dużo robi narracja w czasie rzeczywistym, która wyszła Ci naprawdę dobrze. Poza tym, mimo drobnych zgrzytów, czyta się gładko. I choć sama fabuła faktycznie jest lekko sztampowa i szablonowa, to jednak w moich oczach jest to szablon na poziomie. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Witam!

 

Po lekturze tego krótkiego tekstu mam mieszane uczucia. Z jednej strony - podobało mi się zakończenie i atmosfera mrocznego, nienazwanego zagrożenia, a z drugiej strony nie sprawił mi ten tekst jakiejś szczególnej przyjemności. Może dlatego, że konstrukcja zdań znamionuje twórcę niewprawnego i uczącego się dopiero operowania piórem? Chropowatość niektórych sformułowań sprawia, że nie można przeczytać go gładko. Pomimo braku rażących błędów wyczuwam, że warsztat nie jest sprawny i dlatego nie podobało mi się bardziej niż na 3 z plusem.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Dziękuje, za wszystkie komentarze. To moje pierwsze opowiadanie, które skończyłem. Mam sporo pomysłów, ale brak mi cierpliwości(i czasu) na ich rozwinięcie i dokończenie. Powyższe opowiadanie zamieściłem tu bez żadnego vacatio legis-skończyłem pisać i prawie od razu znalazło się w NF. Wiem, że to błąd,bo swoje powinno "odleżeć". Chciałem sprawdzić czy mam jakiś potencjał i tyle. Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam.

Potencjał masz, ale miałbyś większy, gdybyś jednak dał mu poleżeć. ;)

A ja znam ten ból "słomianego zapału". Propozycja - kończ, daj odleżeć, jeszcze raz przeczytaj, odczytaj, pozmieniaj, znów niech odleży, jeszcze raz czytanie i dopiero wrzucaj. Myślę, że wtedy komentarze będą bardzij pochwalne.

Ja też znam ten zapał. Ale wola musi zwyciężyć nad pokusą. :) Nie daj się!

Przeczytałem, ale zapomniałem się przestraszyć. :-)

Hm, nie, nie zdołałam poczuć klimatu. Ot, średnia opowiastka, ni przerażająca, ni zaskakująca.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka