- Opowiadanie: Ewelina - W górę miecze

W górę miecze

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

W górę miecze

 

W GÓRĘ MIECZE

 

 

Dzień 514

Dzisiejszej nocy zdecydowałem zniszczyć ten przeklęty dziennik. Nie powinnaś poznać ani jednego zapisanego w nim słowa, choć wiem doskonale, jak wielkie masz do tego prawo. Raiu, jeżeli to szaleństwo się skończy, jeżeli dane mi będzie wrócić do domu, dziennik spłonie. Lecz jeśli kiedykolwiek zapytasz mnie o to, kim… czym uczyniła mnie ta parszywa wojna – powiem prawdę.

Jestem mordercą. Wcale nie dlatego, że niezliczoną ilość razy pociągałem za spust, ale dlatego, iż nie żałuję ani jednego oddanego strzału. Więcej. Gdybym usłyszał o ocalałym ostatnim Gothonie, tropiłbym szczura do śmierci. Włóżcie mi tylko w dłonie broń, wskażcie cel, a zrobię z niej użytek; podajcie mi gardło wroga, a zadam cios i obliżę brzytwę.

M o r d e r c a.

Z chwilą, w której pojąłem tę prawdę, przedarłem tchórzliwie księgę na pół, lecz – o ironio! – myśl o tobie powstrzymała mnie przed ostatecznym posłaniem jej w ogień. Wiem już, iż odtąd zapisywać będę karty po to tylko, aby kiedyś je zniszczyć, lecz wciąż potrzebuję tego niczym ostatniej nici łączącej mnie z twoją osobą.

Tęsknię, Raiu.

 

– Wojownicy Tajonu! Wojna wygrana!

 

Dzień 604

Wracamy do domu. Boże mój, do domu!

 

– Śmierć Gothonom! Śmierć szczurom! Nie będziemy spoglądać w przyszłość z lękiem! Nigdy więcej! Budowany dzień po dniu każdym strzałem, pchnięciem noża i ciosem bagnetu świat, teraz jest na wyciągnięcie ręki. Stworzymy go do końca! Do nas należeć będzie ostatnie słowo, a tym jest śmierć!

– Śmierć!

Czego pragniecie, wojownicy Tajonu?!

– Śmierć Gothonom! Śmierć szczurom! Śmierć, śmierć, śmierć!

– Na rzeeeeeeeeeeeź!

 

Dzień 612

Jednak idziemy na północ. Mimo złożenia przez wroga broni przed kilkoma dniami, nasi żołnierze nie zamierzają się zatrzymać. Droga Raiu, gdybyś ich słyszała! Niegdyś zaszczuci mężczyźni i siłą wcieleni do armii, kulący się ze strachu chłopcy, teraz z oczami płonącymi gniewem i nienawiścią, której nic już nie zdoła ugasić, ruszają na rzeź.

Poprowadzimy wojnę do końca, do przelania ostatniej kropli nienawistnej krwi. Myśl, iż przekleństwo chwili, gdy armia wojowników Gothonu za najwyższy cel postawiła sobie jednemu po drugim poderżnąć nam gardła, wyciąć nas w pień!, mogłoby się w przyszłości powtórzyć, dodaje naszym nogom sił.

Koniec strachu, Raiu. Koniec czujnego wpatrywania się w horyzont. Zupełnie nowy, lepszy świat. Nie wrócimy do domu z pustymi rękoma.

 

Dzień 631

Minęliśmy Wzgórza Milnn. Żaden człowiek Tajonu nie dotarł dotąd tak daleko. Logan płonie za naszymi plecami, posyłając niebu słupy smrodu z trawionych ogniem domostw, śmieci i trupów. Przed nami horyzont wciąż jeszcze błękitny, to jednak nie potrwa długo. Za dwa dni dotrzemy do Rott. Potem Harna, Sell i wreszcie Harotha.

Najdroższa Raiu, wkrótce wracam do domu.

Już wkrótce.

 

– Pomóż mi. Ppproszę.

– Głupcze! Dlaczego miałbym to uczynić?

– Jestem człowiekiem. Jak ty.

– Jesteś ścierwem. A teraz to powtórz.

– Proszę…

– Powtórz to!

– Jestem ścierwem.

– Dobrze. Pomogę ci.

 

Dzień 664

Za leżącym w gruzach Sell natknąłem się na wojownika Gothonu. Niewiarygodne, że zdołał dotrzeć aż tutaj, wlokąc za sobą nogę rozprutą gradem pocisków. Nie wiem, czy bardziej był kretynem, ponieważ nie rozumiał, że najlepszą w tej chwili dla niego rzeczą jest szybka śmierć z własnej ręki, czy też tchórzem, gdyż nie potrafił przełożyć przez głowę pętli. Pomogłem mu strzałem w skroń.

Przed nami w niebo wznoszą się wieże Harothy, lśniące srebrem i złamaną bielą kości. Ostatnim, równie pięknym widokiem dla moich oczu byłaś ty. Sześćset sześćdziesiąt cztery dni, czerwone jak krew i pełne krzyków dudniących pod czaszką nieprzerwanym echem.

Jeszcze tylko jeden raz.

Ostatni.

Za dwa dni ruszamy na Harothę.

 

– Odwrót! Odwrót! Na miłość Boską! Wycofać się!

 

Dzień 666

Miasto zniszczone. Nie, nie my obróciliśmy je w gruzy. Kiedy o świcie przekroczyliśmy białe niczym śnieg mury Harothy, ta okazała się pusta. Nie wierzyliśmy, jednak zwiadowcy mieli rację. Puste domy, martwe ulice pełne śmieci i obezwładniająca cisza. Żołnierze oraz mieszkańcy, których mieli chronić, najwyraźniej umknęli niczym psy z podkulonymi ogonami, jednak nie ruszyliśmy w pościg.

Wkrótce mieliśmy poznać prawdę.

Nie wszyscy Gothoni to tchórzliwe szczury. Czekali na nas w jednej z opustoszałych wież, otoczeni sięgającymi stropu regałami ksiąg. Dzieci. Siedmioro siedzących rzędem pod ścianą chłopców, o oczach bijących spokojem i siłą tak wielką, iż przez długie chwile staliśmy tam niczym zaczarowani, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu.

– Trzeba poderżnąć im gardła – odezwał się wreszcie ktoś za moimi plecami, wyrywając z odrętwienia. – Będą śniły o zemście.

Kiwnąłem głową i wydobyłem nóż.

Ja jeden się nie zawahałem.

– Morderca – powiedziało nagle jedno z dzieci, zatrzymując mnie w pół kroku słowami jak wymierzonym policzkiem.

Przełknąłem ślinę.

– M o r d e r c a – powtórzył chłopiec powoli.

A potem się uśmiechnął. Nagle, zjadliwie. Uśmiech poszerzał się na jego wargach, jeden po drugim stawiając mi włosy na karku, wlewając w gardło strach niczym gorący ołów. Strach, który sprawił, że długimi, ciężkimi krokami ruszyłem naprzód, by jednym cięciem rozerwać te parszywe usta, wepchnąć znienawidzone słowo z powrotem do gardła bestii. Chwyciłem chłopca za włosy, szarpnąłem w tył, odsłaniając bladą, gładką skórę szyi.

Wtedy zaczął się śmiać.

– Gadaj! – wrzasnąłem, potrząsając nim jak szmacianą lalką, bardziej przerażony niż wściekły. – Skąd wiedziałeś?

Zamknął usta i oblizał wargi.

– Głupcze – odpowiedział ledwie słyszalnym szeptem. – Wiem wszystko.

Przełknąłem ślinę.

– Gdzie są żołnierze Harothy? – wychrypiałem przez suche nagle gardło.

Znowu się uśmiechnął.

– Przecież wiesz. Są tutaj.

– Odwrót! – na dziedzińcu ktoś wrzasnął rozdzierająco. – Odwrót! Na miłość Boską! Wycofać się!

W powietrzu, bardzo blisko, rozległ się cichy brzęk upuszczonego noża.

Nie doceniliśmy ich. Siedmioro gothońskich dzieci o umysłach tak czystych i jasnych, że bledły przy nich gwiazdy, ukręciło sobie pętlę. Drugą, równie mocną, podarowało nam. Ponad sześciuset żołnierzy armii Tajonu spłonęło żywcem w murach stanowiących pułapkę. Nie jestem pewien, co spotkało pozostałych na zewnątrz, sądzę jednak, iż znam odpowiedź na pytanie, dokąd udali się żołnierze Harothy.

 

Droga Raiu. Widzę cię ze swojej izby, w jednej ze szkolnych wież, przez okno ze stłuczoną szybą. Minuta po minucie trwa noc. Siatka pęknięć zniekształca twarz, ale wiem, że to ty. Masz na sobie tę samą suknię, którą założyłaś w dniu mojego wyjazdu.

Chcę się pożegnać. To ostatni wpis.

Noc po nocy, w niewiarygodnym tempie moje ciało staje się ciałem starca. Skóra marszczy się i blednie, wzrok traci na ostrości, ręce poczynają trząść się tak bardzo, że z coraz większą trudnością utrzymuję pióro w palcach. Chociaż już jestem martwy, wiedza, którą chłonę powoli mnie zabija. Niemal nie ma już we mnie człowieka, którego poślubiłaś. Tylko nędzne resztki, nie warte nawet, by na nie splunąć.

Wkrótce narodzę się na nowo.

Właśnie wybija gong. Mistrz wzywa swoich uczniów. Trzeba iść.

Niesprawiedliwość, głód, odtrącenie, dzieci topione przez matki w beczkach, zdrada, głód, szaleństwo, rozpacz. Noc po nocy chłoniemy wiedzę od samego Diabła.

Niedługo będziemy gotowi. Armia sześciuset sześćdziesięciu sześciu upiorów powróci do świata żywych.

– Do szeregu! – grzmi Mistrz. – W górę miecze – zaczynać!

Droga Raiu, wkrótce wracam do domu.

Koniec

Komentarze

Dobry tekst, trzeba przyznać. Zadziałał na mnie.

"– Śmierć Gothonom! Śmierć szczurom! Śmierć, śmierć, śmierć! 
Na rzeeeeeeeeeeeź! "  - zmieniłbym to, bo żołnierze mieli chyba niewielką ochotę by iśc na rzeź. Brzmi to jakby to oni mieli być wybici.

5

Jak dla mnie tekst jest suchy. Malo barwny i mało ciekawy. Akcja toczy sie po sznurku do nieuchronnego konca.

To tyle.

Pozdrawiam

Bardzo dziękuję za komentarze!

Coś pokombinuję z tą rzezią. Dzięki śliczne :)

Powiem jedno... Bardzo stymulujące opowiadanie, jakkolwiek by to nie brzmiało ;) Aczkolwiek dość statyczne.

"Logan płonie za naszymi plecami, posyłając niebu słupy smrodu z trawionych ogniem budynków, śmieci i trupów."

I tu zmieniłbym jeszcze "budynków" na jakikolwiek inny rzeczownik, bardziej stylizowany. Domostw, sadyb, farm, chat, kleci. Cokolwiek. Chyba wiesz o co chodzi :D

Gdybym mógł, dałbym 4.

Pozdrawiam

Domostw - done :)

Dziękuję!

Wątłe i wygrane na jednej nutce - jak to pod wplywem wojny czlowiek zmienia się w bestię. Tenże oczywisty i znany problem zajmuje większość tekstu. Koniec - (prawie polowa tekstu) niejasny. W ogóle --- rozdział " Dzień 666 " jest niejasny. Na czym polegała pułapka? I czemu następuje przemiana bohatera? Tak za bardzo nie wiadomo... 

Srednie.

4/6

Pozdrówko.

wyciąć nas w pień!, mogłoby się w przyszłości powtórzyć, dodaje naszym nogom sił.


Umm... : )

Opowiadanie średnie. Podonie jak Roger, uważam, że ostatni wpis jest niejasny - co właściwie spotkało żołnierzy wewnątrz murów? Dokąd udali się żołnierze Harothy?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ok <przyjmuje na klatę> Dzięki za przczytanie :)

Przeczytałam i coś w tym tekście jest. Ale chyba za dużo już było takich tekstów, chociaż ten delikatnie przebijający dramatyzm został jak najbardziej uchwycony. Z tym, że bardziej widzialabym to w większej całości.

Na miłość Boską! od samego Diabła. ---> a nie małymi?

Krótkie, klasyczne, ładnie i czysto napisane, lecz silnego wrażenia nie wywiera.

Ładne, zgrabne i dobrze napisane. Zdecydowanie potrafisz pisać, Ewelino. Niestety, podobnie jak inni nie do końca pojmuję wymowę ostatniego wpisu. No ale nic to, kto by się przejmował szczegółami, jeśli całość tekstu i tak zsługuje na wielki plus.

Bardzo dziękuję, Vyzart, cieszę się :)

Niejasna i tajemnicza końcówka, dająca okazję do pogłówkowania jest zdecydowanie najmocniejszą stroną tego tekstu. Reszta raczej średnia minus. Ale tę końcówkę mogłabyś jeszcze odrobinkę rozjaśnić. Powiedzieć ze dwa słowa więcej na temat pułapki i nieco wyraźniej zasugerować, co stało się później. Bo w tym kształcie chyba troszkę za mało wiadomo. Ale i tak dam Ci 4 na zachętę. Powodzenia dalej. ;)

Byłam, przeczytałam. Warsztat zgrabny, ale - jak przedmówcy pisali - początek statyczny i suchy, ot, wpisy do dziennika, w których nie czuć ani miłości do adresatki ani podniecenia/obrzydzenia/itp. związanych z wojną.

A potem nagle koniec, w którym praktycznie nie wiadomo, co się stało. Pułapka i proces przemiany nie powinny zawierać tyle niedomówień, bo choć bardzo bym chciała, teraz moją jedyną rekacją jest wzruszenie ramionami... To może być całkiem dobry tekst, pomyśl nad przebudowaniem, może? ; )

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję wszystkim za przeczytanie! AdamieKB... ooorajunciu, takie byki :P

Nowa Fantastyka