- Opowiadanie: umbrachor - Krótko i na temat: różnica między Mecyzorem a Klachą (cz. 5 i 6)

Krótko i na temat: różnica między Mecyzorem a Klachą (cz. 5 i 6)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Krótko i na temat: różnica między Mecyzorem a Klachą (cz. 5 i 6)

V

 

 

 

Strażnik najpierw zauważył Mecyzora, który akurat szturmował miasto. Jego blond włosy powiewały na wietrze, ponieważ – nabrawszy wcześniej odpowiedniego rozpędu – biegł z pochyloną głową wprost na kamienny mur. Ciężkie buciory nabijane ćwiekami robiły wrażenie. Podobnie jak determinacja, która dosłownie wyciekała z Mecyzora, rozbryzgując się po drodze. Strażnik pomyślał, że jeśli Mecyzor nie przyspieszy, determinacja całkiem go opuści, zanim dotrze do celu. Mecyzor jakby słysząc jego myśli, przyspieszył i zaraz potem walnął głową w mur. Świat wstrzymał oddech. Na krótką chwilę wszystko ucichło i zszarzało. Tylko czupryna Mecyzora pozostała radośnie płowa na tle spękanego muru. Bo mur pękł. Czarne linie rozeszły się promieniście od miejsca uderzenia. Mecyzor wyjął głowę z dziury, otrząsnął się i podrapał po nosie. Świat odetchnął nabierając barw, czas podjął swój rytm, a hałas miejskiego życia ponownie zalał ulice.

 

Zaraz potem strażnik ujrzał Klachę, która tym razem zdecydowała się na desant powietrzny. Właśnie wylądowała na środku rynku, zwinęła żółty spadochron i wepchnęła go pod najbliższy stragan. Z poważną minką otrzepała spodnie w kolorze khaki, naciągnęła na uszy wojskową czapkę i wyciągnęła krótkofalówkę. Przez chwilę mówiła coś do niej pospiesznie. Strażnik rzucił okiem na Mecyzora, który także już trzymał ręce krótkofalówkę. Drugą ściągał buciory. Słuchał z roztargnieniem potoku słów dobywających się z małego głośnika, odpowiadając monosylabami i kiwając głową. Potem schował krótkofalówkę do kieszeni, buty związał sznurówkami, przerzucił je sobie przez ramię i poszedł w stronę otwartej na oścież miejskiej bramy. Wkrótce zniknął strażnikowi z oczu. Podobnie jak Klacha – kiedy strażnik odwrócił się, już jej nie było.

 

Szpachlując świeżą dziurę po Mecyzorowej głowie, strażnik zastanawiał się nad różnicą między Mecyzorem, a Klachą. Pomijając oczywistą odmienność związaną z płcią, przejawianą inteligencją i sposobem ubierania się (Klacha nie nosi butów), to co mu się nasunęło to fakt, że Klacha niemal cała zawiera się w ZAWSZE, natomiast Mecyzor nie mieści się w NIGDY. I jakkolwiek w pierwszym momencie zabrzmiało to dziwnie i niezrozumiale, strażnik wiedział, że tak właśnie jest. Na przykład – Mecyzor nigdy nie zdobył miasta. A jednak w dziurze, którą wyrąbał podczas ostatniego ataku, mieściła się cała jego głowa. Co w praktyce oznacza, że podczas, kiedy reszta Mecyzora pozostawała poza murami miasta, jego nos właściwie znajdował się wewnątrz. Tak więc pojęcie NIGDY nie obejmuje Mecyzora w całości. Podobnie ma się rzecz z Klachą. Tylko odwrotnie.

 

Ponownie zobaczył ich kilka dni później, kiedy przemykali się chyłkiem pod ścianą jego domu. Znaczy: usiłowali przemykać, ale efekt psuły Mecyzorowe racice, stukające o bruk i gniewne uwagi Klachy. Strażnik zdziwił się, czemu Mecyzor nie włożył butów, ale uprzytomnił sobie, że podkute ćwiekami buciory nie spisałyby się lepiej. Poruszony nieszczęśliwym wyrazem pyska besztanego Mecyzora, strażnik ściągnął z nóg kapcie i podał mu je. Mecyzor i Klacha utkwili w nim dzikie spojrzenia, po czym Klacha obrażona odwróciła się i odeszła, pociągając za sobą Mecyzora. Strażnik patrzył chwilę za nimi. Miał już wracać do siebie, kiedy usłyszał nerwowy tętent racic. Mecyzor w szalonym kłusie wpadł zza rogu, dopadł zaskoczonego strażnika, wyrwał mu z dłoni kapcie, po czym z tryumfalnym piskiem zawrócił i zniknął w mroku uliczki. Strażnik uśmiechnął się nieznacznie. To były bardzo dobre kapcie: filcowe, na grubej, gumowej podeszwie.

 

I znowu: można by powiedzieć, że od tamtej pory strażnik nigdy już nie usłyszał Mecyzorowych kroków. A jednak – w nocnej ciszy, nieraz wybudzało go ciężkie człapanie obutych w ciepłe laczki racic i niecierpliwe uwagi strofującej Klachy, którą było słychać niemal ZAWSZE.

 

 

 

 

VI

 

 

 

Porównanie Mecyzora i Klachy jest kłopotliwe, jeśli weźmiecie pod uwagę, że Mecyzora można zobaczyć tylko WCZORAJ, a Klachę wyłącznie JUTRO. I nawet jeśli w pamięci macie wczorajszy wizerunek Mecyzora, nie możecie mieć pewności, że dzisiaj jest on aktualny. Mecyzor mógł wszak zmienić od wczoraj fryzurę, majtki i nieco urosnąć. Co do Klachy sytuacja wygląda podobnie, szczególnie jeśli założycie, że czas biegnie od tyłu do przodu. Klacha jutrzejsza to nie to samo co Klacha dzisiejsza. Choć tutaj różnica bardziej dotyczy Klachowych poglądów i wizji świata. Tak czy siak: porównanie tych dwojga to prawdziwa sztuka, wymagająca od swych adeptów elastyczności umysłu, wyobraźni i poczucia humoru.

 

Pojawił się pomysł, by zarówno Mecyzora jak i Klachę wrzucić do Czarnej Dziury. Teoretycznie miałoby to ułatwić sprawę: po pierwsze z Czarnej Dziury nic nie może się wydostać. To by oznaczało, że tych dwoje będzie przebywało razem na tyle długo w jednym miejscu, żeby można było wreszcie przeprowadzić analizy. Po drugie panujące wewnątrz Czarnej Dziury ciśnienie w końcu sprasowałoby tych dwoje w jedność. Co rozwiązałoby problem raz na zawsze. A i Mecyzor i Klacha powinni się cieszyć z takiego wyjścia. Po cóż tkwić osobno, skoro można razem? Niestety kłopotliwy pozostaje sposób przekazania im tej idei: Mecyzorowi można to było powiedzieć wczoraj, ale wówczas nikt z Was o tym nie pomyślał. Klacha będzie dostępna dopiero jutro…

 

Kiedy wczoraj rozmawialiście z Mecyzorem, prosił, żeby przekazać Klasze, że tęskni za nią okrutnie. To już szóste wyznanie Mecyzora. Oczywiście – Waszym obowiązkiem jest rzetelne powtarzanie jego słów. To niezwykle ważne: by w formie pisemnej doręczyć Klasze wszystko, co powiedział. Jest to istotne z kilku powodów: pomijając niezwykle korzystną okazję do porównania ich wypowiedzi i obserwacji reakcji Klachy – pomijając to wszystko – musicie pamiętać, że im bardziej będą pragnęli się zobaczyć, tym bardziej będą się przesuwać w stronę TERAZ. A im bliżej siebie staną, tym łatwiej Wam będzie ich porównać. Tak więc romans ma trwać, a Wy jesteście jego posłańcami.

 

Wiem, że niektórym z Was wydaje się, że Mecyzor utkwił w przeszłości, a Klacha stała się więźniem przyszłości. Otóż nic bardziej błędnego. Wy, którzy wchodzicie dopiero na drogę poznania, musicie zdawać sobie sprawę z jednego: tak jak nie ma wczoraj bez Mecyzora, tak Klacha nie istnieje bez jutra. I Mecyzor i Klacha stanowią nieodłączną część czasu – ba! Kiedyś powiecie: są owego czasu esencją.

 

Mówicie: oni muszą być nieszczęśliwi. Doprawdy? Mecyzor wie, że wczoraj to wczoraj. Wie także, że najważniejsze wydarzy się dziś. Klacha, dla której czas biegnie odwrotnie, nie skupia się na tym, co będzie jutro. Patrzy na TERAZ i czeka na Mecyzora. Oboje nie skupiają się więc na sobie, tylko na chwili teraźniejszej. Ich nadzieja na spotkanie, ich oczekiwanie na uściśnięcie łapek jest tym, co Wam pozwala trwać. Teraz. A że teraz jest TERAZ, więc Mecyzor i Klacha wpadają sobie w objęcia i całują się po uszach. (Nie pytajcie mnie czemu po uszach. Naprawdę nie wiem). To się dzieje teraz, ale ponieważ Mecyzor był tutaj wczoraj, a Klacha będzie jutro, sprawa doprawdy się komplikuje. Ci z Was, którzy w tym momencie czują, że są bliscy szaleństwa – proszę – niech opuszczą salę. Praca i rozważania nad Mecyzorem i Klachą wymagają zaangażowania ludzi o mocnych nerwach i sporych pokładach dystansu do świata. (A propos – prof. Żak prosił przekazać, że od wczoraj jego laboratorium dysponuje implantami włókien neuronalnych ze stali nierdzewnej, a dyżurny – że zostało jeszcze trochę dystansu w magazynku. Z tego co mi wiadomo – sześć metrów).

 

Zastanawiacie się, czy fakt, że Mecyzor był wczoraj, a Klacha będzie jutro nie oznacza, że Mecyzor już nie ma, a Klacha dopiero się stanie. Nie! Nie! I jeszcze raz: nie! Takie założenie niesie ze sobą katastrofalne skutki: wynikałoby z tego bowiem, że nie istnieje wczoraj i jutro. A w takim razie, spotkanie nieistniejącego Mecyzora i Klachy staje się niemożliwością i w konsekwencji neguje byt teraźniejszości. Co oznaczałoby w praktyce, że nie ma ani Was, ani mnie. A przecież wiecie, że jesteście – choćby stąd, że trzymacie w rękach listy Mecyzora. Można śmiało powiedzieć, że miłość Mecyzora do Klachy, warunkuje Wasze TU i TERAZ. Ich pragnienie, by być razem stwarza Waszą rzeczywistość: chciałoby się rzec: sekunda po sekundzie, ale przecież Wiecie, że jedyne co jest, to ta chwila, ponieważ każda sekunda albo już była i należy do Mecyzora, albo będzie i należy do Klachy. A ponieważ nie ma nic więcej, ta chwila to moment skończonej doskonałości. Co wydaje się dość zabawne jeśli weźmiecie pod uwagę wygląd Mecyzora i poglądy Klachy.

Koniec

Komentarze

 na tle spękanego muru. Bo mur pękł. - drugie zdanie jest raczej zbędne skoro traktuje o tym samym.

A tak ogólnie, to zainteresowała mnie forma i chętnie zajrzę do kolejnej części.

Pozdrawiam.

Witam:)

Wydaje mi się, że jednak drugie zdanie jest istotne - ponieważ wprowadza informację, że mur pękł TERAZ - czyli na skutek uderzenia Mezycorowej głowy. Gdyby zostawić samo "na tle spękanego muru" nie byłoby pewności, czy mur był popękany wcześniej, czy pękł teraz.

Bardzo mi miło - w sumie nie wiem teraz co napisać. Wcześniej nie zdarzało mi się wyjść ze swoimi tekstami do ludzi, więc każdy pozytywny komentarz to dla mnie zaskoczenie.

Pozdrawiam serdecznie

ja 

Całkiem fajne to jest. Ale czytam dalej.

:))

Czytaj:)

Nie wiem czy wyłapałeś, że część pierwsza jest pod innym nickiem?? Miałam problemy z loginem i w związku z tym przechrzciłam się z umbraa na umbrachor.

Pzdr

ja 

Wyłapałem, ale nie wracałem. Daje się czytać bez tego. Może cofnę się po zakończeniu? :)

Nowa Fantastyka