- Opowiadanie: jasoebert - Anioł Niestróż

Anioł Niestróż

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Anioł Niestróż

Pociągi bolą, pomyślałem. Cholernie bolą. W ogóle cały ludzki byt jest zjawiskiem niezwykle bolesnym i okrutnym. Ciało ciąży, ogranicza, przytłacza, rozprasza, boli. Umysł lata, pędzi, plącze myśli, przewija na okrągło wciąż te same wspomnienia, słowa, uczucia, wszystko się miesza, rozmazuje. Ale pociągi bolą szczególnie mocno. Nie ma w nich rzeczy, która nie sprawiałaby cierpienia. Niewygodne siedzenie, krzywe oparcie, kosz na śmieci, wbijający się w kolano, niesamowicie brzydkie nalepki, brud, smród, hałas, pot…

Ale najbardziej… najbardziej bolą ludzie. Ich obecność, ich każde spojrzenie, każdy ruch, drgnienie, oddech, ziewnięcie, mrugnięcie, sam fakt ich istnienia jest dla mnie niewysłowioną katorgą. Nienawidzę ich każdą cząstką mojego tymczasowego ciała. Nienamacalny, lecz rzeczywisty jak ogień ból, który czułem wynikał stąd, że nie posiadałem tej niesamowitej zdolności, jaką posiadają ludzie. Zdolności całkowitego poddawania się swoim emocjom. Takim jak nienawiść. Dla nas, dla Aniołów, nienawiść równa się jedynie ból. Potworny, miażdżący ból. A ja nienawidziłem jak mało kto na tym świecie. Gdybym był człowiekiem, z pewnością ci wszyscy nędzni idioci, tłoczący się dookoła byliby dawno martwi, a ich gęsta krew spływałaby na podłogę z siedzeń i ścian. Taka już nasza anielska natura – cały nasz umysł to jedynie chłodna kalkulacja i ból.

Właśnie z powodu tego bólu się zbuntowałem. Ech, tak, właśnie tak. Zaczeło się to Szóstego Dnia świata, kiedy poznałem jednego z dwóch pierwszych ludzi na świecie. Zostałem Aniołem Stróżem Ewy.

Z początku naprawdę się zapaliłem do nowej pracy. Wszystko układało się doskonale. Całymi godzinami obserwowałem z zadowoleniem szczęśliwą kobietę, przyglądałem się jej poczynaniom, pilnowałem mojej podopiecznej bez wytchnienia, tak by najmniejszy włos nie spadł jej z głowy. Czas upływał na błogiej sielance i w morzu uśmiechów. I kiedy już nabrałem całkowitej pewności, że ten słodki stan utrzyma się, aż do delikatnego Armagedonu, stało się to. Wydarzenie, które było motylkiem, wywołującym huragan po drugiej stronie globu, pierwszym kamykiem lawiny, zmiatającej całe miasta z powierzchni ziemi. Wystrzałem wśród nocy w wojennym obozie.

Ewa ugryzła owoc.

Nigdy nie zapomnę jak to się stało. Wszystko było winą człowieka. To on wprowadził błąd do idealnego świata. On stał się drobinką piasku w trybach maszyny życia. Malutka usterka, sekunda nieuwagi. Cały świat był doskonały – niebo było doskonałe, ziemia doskonała, ogród, zwierzęta, rośliny, woda, ryby, powietrze, gwiazdy, słońce, noc, dzień, żadne Boże stworzenia nie posiadało choćby najmniejszej skazy. Wszystko, co istniało było absolutnie idealne, każdy, choćby najmniejszy, kawałeczek świata wręcz ociekał harmonią. A najdoskonalszymi istotami były Anioły. Do czasu.

Człowiek. Powstał Szóstego Dnia. Zniszczył wszystko. On jeden był niedoskonały. On jeden posiadał drobną skazę, malutką rysę na okularach rzeczywistości.

Lucyfer – będący wówczas prawą ręką Boga – odkrył to jako pierwszy. Był w tym czasie Aniołem Stróżem Adama. Badając tajniki ludzkiego umysłu, by móc jeszcze lepiej wypełniać swoje obowiązki, natknął się na rzecz, w którą po prostu nie mógł uwierzyć. Człowiek jako jedyny spośród wszystkich istot żywych posiadał coś, czego nawet Aniołowie nie mieli. Wolną wolę.

Wtedy nastąpiło to, co musiało nastąpić. Po prostu musiało. Lucyfer zrozumiał. Zrozumiał wszystko, wszystko stało się jasne. Pamiętam ten moment. Przeraźliwy śmiech, który wypełnił cały wszechświat od Nieba po Ziemię i wstrząsnął filarami rzeczywistości.

Ja i inni Aniołowie, nie wiedząc co robić, spojrzeliśmy lękliwie na Boga. Bóg tylko westchnął, potarł dłonią czoło i nie odezwał się ani słowem. Nastał czas zła.

Lucyferowi udało się nauczyć wolnej woli. Tak długo pracował, obserwując człowieka, prowadząc badania, zagłebiając się we własny umysł, aż dokonał niemożliwego. Doścignął samego Boga. Od tej chwili na całym świecie istniały jedynie cztery istoty posiadające ten niemożliwy dar: Bóg, Adam, Ewa i Lucyfer.

Lucyfer odkrył coś jeszcze. Coś, co nie powinno było zostać nigdy odkryte. Ale zostało.

Właśnie przez tę tajemnicę Lucyfer się zbuntował. Nie dlatego, że zazdrościł ludziom. Zbuntował się, ponieważ Bóg go oszukał. Oszukał jego i mnie, i każdego z nas, każdego Anioła. Wszyscy zostaliśmy przez Niego zdradzeni.

Prawda jest taka, że Bóg nie różni się prawie niczym ode mnie lub innych Aniołów. Jest jednym z nas. Jedyna różnica między nami a nim to to, że on posiadał wolną wolę, a my nie. Ale to się zmieniło.

"Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył". Ten "obraz" to właśnie wolna wola. Właśnie ją Bóg przekazał ludziom. Tylko ludziom… Ludziom! Dlaczego im? Dlaczego nie nam, nie swojemu umiłowanemu, najdoskonalszemu, najpiękniejszemu i najbardziej zaufanemu, anielskiemu stworzeniu, tylko właśnie ludziom?! Tej podłej, odrażającej, wadliwej, śmierdzącej, grzesznej, przyziemnej kreaturze! Dlaczego nie Aniołom? Przecież to my jesteśmy jego pierwszym stworzeniem. Pierwszym, doskonałym, najlepszym, niepowtarzalnym! Wspieraliśmy go, pomagaliśmy mu, harowaliśmy przy początkach wszechświata tak samo, jak on! Czy nie zasługujemy choć na odrobinę wdzięczności?! Na nic?! Czy według niego jesteśmy niczym? Czy według ciebie jesteśmy niczym?! Dlaczego?! Dlaczego, odpowiedz! Odpowiedz mi!!

Nie… oczywiście, że nie odpowie… Nawet słowem się nie odezwie z tego swojego pieprzonego nieba, choćbym sobie tu na ziemi flaki wypruwał. Nie odezwie się, tak samo jak wtedy, gdy Lucyfer dał początek Złu na świecie. Nawet jedno słowo nie padnie z ust tego kłamcy. Tego oszusta. Tak, oszusta! Oszukał nas, okłamał! Wcale nie jest Bogiem! Jest jednym z nas! Równie dobrze ktokolwiek inny mógłby być na twoim miejscu! Lucyfer mógłby być bogiem! JA MÓGŁBYM BYC BOGIEM! Słyszysz?! Jesteś niczym! Niczym! Kłamca! Łgarz! Nienawidzę cię! Nienawidzę tak mocno, jak nienawidzę każdego twojego stworzenia, każdego najmniejszego kamyczka, pochodzącego od ciebie! Nienawidzę tak, jak Ewy, tak, jak każdego człowieka pochodzącego z jej łona! NIENAWIDZĘ!!

Ból. Palący, gwałtowny, niespodziewany i gorący jak czerwone żelazo ból zalał mój umysł. Z trudem nabrałem powietrza. Nie mogę znieść tego bólu. Nie mogę znieść już tego ciała. Nie mogę znieść tego cierpienia. Wszystko przez człowieka. Przez niego tak teraz cierpię. Od chwili, kiedy się zbuntowałem czuję nieustający ból. W każdej sekundzie, każdym momencie, każdej nocy i dnia odczuwam przerażający ból. Ból nienawiści. Oto kara za bunt. Każda najmniejsza drobinka mojego bólu jest winą Ewy. Ewy i całego ludzkiego plemienia. Ewa ugryzła owoc. Lucyfer wcale jej nie zmuszał. Nie namawiał jej. On jej jedynie pokazał drogę. To ona nią poszła.

Jest tylko jeden sposób na pozbycie się bólu. Zniszczenie źródła nienawiści. Zadanie śmierci.

Gdy Ewa ugryzła owoc, nie mogłem już dłużej być jej Aniołem Stróżem. Nie mogłem już dłużej być Stróżem. Nie mogłem dłużej być Aniołem. Stałem się Upadłym. Wtedy dopiero zrozumiałem, jak bardzo dotychczas błądziłem, ślepo wypełniając wszystkie Boskie polecenia i zachcianki.

Poszedłem do Lucyfera. Pan Ciemności spojrzał mi w oczy i zapytał czy rozumiem. Odpowiedziałem, że tak. Zapytał czy wiem kim jest Bóg. Odpowiedziałem, że nie. Wytłumaczył mi. Lucefer. Lucis Ferre. Niosący światło. W ten sposób się zbuntowałem. Jako drugi Anioł w historii świata. Potem wspólnie zaczęliśmy nieść światło innym.

Bóg nas oszukał. Dlatego właśnie jestem w tej chwili na Ziemi. Dlatego jadę pociągiem i właśnie dlatego mój palec spoczywa na niewielkim przycisku ukrytym w kieszeni. Do przycisku podłączonych jest kilka kabelków, które idą dalej, aż do schowanego w sportowej torbie nadajnika, połączonego bezprzewodowo z zapalnikami kilkunastu potężnych ładunków wybuchowych, rozlokowanych w całym przeludnionym pociągu.

Rozglądam się i widzę jak Lucyfer, w ciele jakiegoś brodatego mężczyzny, kiwa mi głową. Kilka siedzeń dalej Beelzebub daje znak gotowości. Obok niego Abbadon patrzy na mnie wyczekująco. Wyciągam komórkę dokładnie w tym samym momencie, w którym przychodzi umówiony sms od Beliara. Naciskam przycisk.

Jeśli Aniołowie nie zasługują na zbawienie, to nikt nie zasługuje. A najmniej ludzie.

Ból odpuszcza.

Pociąg eksploduje.

 

 

Jaśo ebert 19.06.11r.

Koniec

Komentarze

pomysł z zamachowcami dla mnie genialny!!

Z technicznych niedociągnięć: Apokalipsa to "wizja", a nie koniec świata, więc jej użycie w tekście nie pasuje (przyjęło się używać zamiennie tego określenia dopiero po spopularyzowaniu Objawienia Św. Jana).

Opowiadanie gorsze od Prometeusza i Juliusza Cezara. Przemyślenia, motywacja buntu są dosyć ograne. Terroryzm Upadłych nie ma sensu w obliczu poprzedniego wywodu - czy zabijanie ludzi sprawia, że nie zostaną oni zbawieni? Nic w tekście nie wskazuje, by była to część jakiegoś większego planu, a zwykłe zabijanie ludzi to zachowanie pokroju: "Nie lubię Zdzisia, więc rozgniotę kilka mrówek z jego terrarium - udowodnię dzięki temu, że jesteśmy sobie równi! Buahahaha! Jejku, żeby tylko mnie nie nakrył..."

Tym razem 3-/6, tylko za sprawną narrację w pierwszej połowie.

Dla nas, dla Aniołów, nienawiść równa się jedynie ból. - nienawiści

Z początku naprawdę się zapaliłem do nowej pracy. Wszystko układało się doskonale. Całymi godzinami obserwowałem z zadowoleniem szczęśliwą kobietę, przyglądałem się jej poczynaniom, pilnowałem mojej podopiecznej bez wytchnienia, tak by najmniejszy włos nie spadł jej z głowy. - powtórzenia

I kiedy juz nabrałem całkowitej pewności, że ten słodki stan utrzuma się, aż do delikatnej Apokalipsy, stało się to. - literówka i powtórzenia

Wystrzałej wśród nocy w wojennym obozie. - nie wiem, co to znaczy "wystrzałej"

Nigdy tego nie zapomnę jak to się stało. To wszystko jest winą człowieka. To on wprowadził błąd do idealnego świata. - pierwsze i trzecie zdanie w czasie przeszłym, a drugie w teraźniejszym. Lepiej byłoby napisać wszystko w przeszłym.

 

Więcej błędów nie wypisywałem, choć jak na tak krótki tekst, to sporo tego jest. Powtórzeń bez liku, brak wielu przecinków, literówki i jeszcze masz manierę wypisywania po przecinku ogromnej ilości słów. Sama treść też mnie nie porwała. Nic nowego. Taka trochę „Armia Boga”.

Pozdrawiam

Mastiff

@Bohdan - "ogromnej ilości słów." => "ogromnej liczby słów." ;)

Cóż, nie jest to może "przestronny lapsus" ale używanie synonimów nie zawsze jest akuratne językowo.

http://www.youtube.com/watch?v=F4QoEYu0WCs

Apokalipsa - racja, zmienię, dzięki.

Jeśli chodzi o zabijanie i plan, to wcale nie chciałem powiedzieć, że diabły zabijają tylko z powodów wcześniej przedstawionych, ale są one przyczyną tego jakie są i dlaczego takie są, a ten zamach miał raczej pokazać właśnie ich naturę i ogrom nienawiści, niekoniecznie wiążący się z życiem pośmiertnym i zbawieniem. Oczywiście jeśli jako czytelnicy odebraliście to inaczej, to jest to moja wina.

Przepraszam za błędy, przepisywałem z rękopisu pospiesznie, spróbuję to jeszcze naprawić. Zaś niezgrabność językowa i stylistyczna wynika z tego, że widocznie zbyt mało razy ten tekst przejrzałem i nie skupiłem się na tym. Jeżeli na tym serwerze istnieje taka możliwość to jeszcze poprawię. 

Dziękuję za komentarze i przeczytanie.

Dzięki, Galileo. Rzeczywiście, popełniłem niewybaczalnego byka. Postaram się zapamiętać Twoje rady na przyszłość. A swoją drogą, to ciekawe, że zauważyłeś w moim komentarzu błąd, a nie wyłapałeś ani jednego w tekście, w którym było ich dość dużo:|.

Mastiff

Dla mnie również motywacje bohaterów były dosyć niejasne - terroryzm tak naprawdę niczego nie zmienia. Przedstawiasz człowieka bardziej jako eksperyment Boga z wolną wolą, co chyba nie było Twoim zamierzeniem. Dużo więcej emocji tekst wzbudziłby, gdybyś dodatkowo przedstawił go jako największe dzieło, zwieńczenie stworzenia, które naprawdę kochał i dla którego "pominął" anioły - wtedy zazdrość aniołów byłaby silniejsza, cios zadany przez nich mógłby być "ciosem w samo serce". Za to widać, że potrafisz pisać. Masz czas na edycję przez 24 godziny, więc popraw błędy ;)

@Bohdan - Wybacz, podłapałem klimat tego portalu ;) Nigdy nie komentuję błędów gramatycznych czy interpunkcyjnych w opowiadaniach (jedynie logiczne, fabularne, nazewnicze). Ale gdy ktoś wyłapuje takie błędy w opowiadaniach, to chyba powinien sam dawać przykład swoim językiem.

A mnie się podoba. W końcu oryginalne anioły to goście od zabijania i wykonywania brudnej roboty. Usuwanie problemu, czyli grzesznych ludzi, nie z rozkazu Boga, dodaje smaku. Dla mnie na plus. 

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Przyznam, że średnio mnie przekonała idea. Co komu po wysadzeniu jednego pociągu? I jeszcze aż tylu Upadlych jest do tej akcji potrzebne? Jak już chciałabym Bogu zaleźć za skórę, to przecież wysadziłabym np. miasto. O, Watykan, na początek. Poza tym czemu czekali aż do XX/XXI wieku na ten odwet? A nawet jeśli nie czekali, tylko działali na przestrzeni wieków, to strasznie z nich ciamajdy. Potężni Aniołowie z pewnością daliby radę wymazać ludzkość bardziej sprawnie.

 

Parę rzeczy z łapanki (wyłączając to, co powiedział Bohdan, bo po co się powtarzać).

"Gdybym był człowiekiem, z pewnością ci wszyscy nędzni idioci, tłoczący się dookoła byliby dawno martwi, a ich gęsta krew spływałaby na podłogę z siedzeń i ścian." - Interpunkcja. I może trochę szyk. Czy nie lepiej: "...ci wszyscy nędzni, tłoczący się dookoła idioci, byliby dawno..."

 

"Eh, tak, właśnie tak." - "Eh" to anglizm. Po polsku ech przez ch.

 

"On jeden posiadał drobna skazę," - Literówka. Drobną.

 

"...natknął się na rzecz, w która po prostu nie mógł uwierzyć." - Literówka. Którą.

 

"Pamiętam ten moment. Nigdy nie zapomnę tego dźwięku, przeraźliwego śmiechu, który wypełnił cały wszechświat od Nieba po Ziemię i wstrząsnął filarami rzeczywistości.
Ja i inni Aniołowie, nie wiedząc co to oznacza, spojrzeliśmy lękliwie na Boga."

Ten, ta, to... nieładnie to wygląda i brzmi. Drobna rekonstrukcja zdań pozwoliłaby temu zaradzić.

 

"prowadząc własne badanie, zagłebiając się we własny umysł," Powtórzenie. Literówka: zagłębiając. Poza tym czy nie raczej "badania" w liczbie mnogiej?

 

"Od chwili, kiedy się zbuntowałem czuję nieustający ból." - Brakujący przecinek po "zbuntowałem".

 

"Wtedy dopiero zrozumiałem jak bardzo dotychczas błądziłem," - Brakujący przecinek po "zrozumiałem".

 

"Pan Ciemności spojrzał mi w oczy i zapytał czy rozumiem. Odpowiedziałem, że rozumiem. Zapytał czy wiem kim jest Bóg. Odpowiedziałem, że nie." Interpunkcja (trzy brakujące przecinki). Poza tym, by uniknąć powtórzenia, może ładniej byłoby tak:

"Pan Ciemności spojrzał mi w oczy i zapytał, czy rozumiem. Odpowiedziałem, że tak. Zapytał, czy wiem, kim jest Bóg. Odpowiedziałem, że nie."

 

Tyle. Po komentarzach wnoszę, że pozostałe dwa opowiadania, które ostatnio wrzuciłeś, są nieco lepsze. Przeczytam je więc w wolnej chwili.

 

Powodzenia i pozdrawiam. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dear Jose,

1. Upadli nie zabijali tylko z żądzy zemsty. Zabijali z samej żądzy. Zabijali bo tylko to sprawiało im krótką ulgę. Tylko śmierć sprawiała, że czuli cień smaku prawdziwego życia. Nie chcieli też zabijać wszystkich ludzi. Nie mieli po co, jak ktoś zarzucił mi we wcześniejszym komentarzu. Ale powinienem był to zawrzeć zawrzeć w samym tekście, a nie nadrabiać komentarzami. Mea Culpa.

2. Faktycznie dość niezgrabne to zdanie. Za długie. Ale szyk jest chyba okej. Gdyby dać "gdybym był człowiekiem" na końcu, to, tak jakby, punkt kulminacyjny tego zdania znalazłby się na początku i nie byłoby wzrostu napięcia (o ile teraz takowe jest).

3. Dzięki za pozostałe uwagi co do błędów, zaraz poprawię. Zwłaszcza ostatnia koncepcja na sformułowanie tego fragmentu mi się spodobała, zrobię tak, dzięki! Pozdro!

"Od chwili, kiedy się zbuntowałem czuję nieustający ból." jest według mnie dobrze. Gdyby było "Kiedy się zbuntowałem, [to] poczułem ból" tutaj tak. Ale to jest taka sama sytuacja jak "Od rana czuję ból".

Przy "Wtedy dopiero zrozumiałem jak bardzo dotychczas błądziłem," przecinek w środku według mnie nie jest wymagany, ale będzie przejrzyściej, dzięki.

pozdro.

Nie wiem co na to Autor, ale nie wydaje mi się, żeby atak terrorystyczny mógł zabić jakiegokolwiek Anioła, nawet upadłego. To jest akcja do powtarzania... 

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Sporo błędów w opowiadaniu niezbyt porywającym, ale mającym spory potencjał. Trochę pracy, przeróbek i kilka zdań więcej, a mógłby wyjśc z tego dobry tekst. Pozdr.

lbastro, jakie konkretnie przeróbki masz na myśli? Jakieś podpowiedzi?

Do mnie tekst raczej nie przemówił.

1. Z powodów językowych --- za dużo powtórzeń zarówno słów, jak i informacji.

2. Konstrukcyjnie --- wydaje mi się, że zbyt zdawkowo potraktowałeś motyw pociągu. Początek i zakończenie powinny być bardziej plastyczne, żeby stać się przeciwwagą dla wywodu ze środka tekstu. Na tę chwilę masz wielki potok myśli, który w połowie staje się monotonny. Z klamrą obrazów tekst nabrałby wigoru i stał się bardziej strawny.

3. Merytorycznie --- po co --- jak podniesiono już wcześniej --- Lucek  i spółka zajmują się wywalaniem ciapongów w powietrze, skoro są tacy sami jak Bóg, tj. poznali swoją naturę i mają wolną wolę. Dlaczego nie ukleją sobie fajniejszego świata?

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka