- Opowiadanie: Tulipanowka - Królik

Królik

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Królik

Aneta sprzedawała w sklepie zoologiczno-wędkarskim pod dość oryginalną nazwą „Robacza przynęta”. Dostała tę pracę nieprzypadkowo. Najpierw została dziewczyną Rolanda, syna Leszka, a później kochanką Leszka, który był właścicielem „Robaczej przynęty”. Dodajmy w celach poprawności moralnej, że Leszek był po rozwodzie, a Roland zapoznał inną dziewczynę. Aneta po pewnym czasie zorientowała się, że ten cały sklep jest tylko przykrywką dla rzeczywistej działalności prowadzonej przez Leszka i jego syna. Czuła, że wpakowała się w niezłe gówno, tyle że była już na tyle umoczona i powiązana, że nie widziała żadnej bezbolesnej drogi ucieczki. A poza tym ciągle miała przywidy, że może jest w ciąży z Leszkiem (no ewentualnie z Rolandem, wszak stara miłość nie rdzewieje, a nawet z sporadycznych i zabezpieczonych stosuneczków zawsze może coś się urodzić). Aneta nie stosowała antykoncepcji hormonalnej, ponieważ zarówno Leszek, jak i jego syn twierdzili, że takie rzeczy używają tylko dziwki. Inna sprawa, że dziewczyna nie potrafiła sobie wyobrazić, żeby zawsze o tej samej godzinie każdego dnia pamiętać o łyknięciu pigułki. „Chyba trzeba mieć zegar zamiast głowy” – myślała.

Wracając do „Robaczej przynęty”. W sklepie oficjalnie sprzedawane były akcesoria wędkarskie, żywe przynęty, rybki akwariowe i zwierzątka domowe – szczury, myszy, chomiki, króliki, fretki, szynszyle, pająki, węże, kanarki, papużki faliste, kameleony, jaszczurki i tym podobne.

Natomiast głównym źródłem dochodu Leszka i Rolanda był nielegalny handel żywymi zwierzętami z przemytu. Świetnie sprzedawały bajecznie kolorowe papugi oraz zawsze modne egzotyczne żółwie.

Pierwszy raz jak Aneta zobaczyła rozpakowywanie towaru, nie potrafiła opanować płaczu. Aż nawet Leszek – twardziel, który nie jedno w życiu przeszedł, tak się wzruszył, że zaparzył dziewczynie melisową herbatkę na uspokojenie.

– Przywykniesz – powiedział. – Życie to nie je bajka.

Aneta płakała, ponieważ zobaczyła ptaki powciskane do plastikowych butelek, powiązane sznurkami, z dzióbkami posklejanymi taśmą klejącą oraz żółwie powrzucane do kartonów jedno na drugie, jak kartofle. Najgorszy jednak był widok martwych zwierząt, ponieważ co drugie, co trzecie nie przeżywało ciężkich warunków transportu. Najpiękniejsze ptaki świata umierały w męczarniach, z braku powietrza, wody, wycieńczenia i stresu, wciśnięte gdzieś pod podłogą ciężarówki. A te co przetrwały podróż leżały obok trupów swoich pobratymców.

Kiedy Aneta piła herbatę, Roland dyskretnie wyniósł martwą małpkę.

– Do spalenia? – spytał ojca.

– Nie, do wypchania – odpowiedział Leszek.

– Szkoda, że zdechła. Młodziutka była. Tyle kasy przeszło bokiem.

– Trudno, dostaniesz mniejsze kieszonkowe – Leszek poklepał syna po ramieniu. – Nie pokazuj małpiszona Anecie, bo ona ma hopla na punkcie dzieci. Już wystarczająco ryczy.

 

Aneta była zbulwersowana, ale czuła że nic nie może zrobić. Wiedziała, że Leszek ma przyjaciół – wędkarzy, zarówno na policji, jak i we władzach miasta. Wiedziała, że Leszek jest sprytny i nie da się złapać ze zdechłą arą w ręce. Wiedziała także, że jeżeli poprosi Leszka, żeby nie torturował zwierząt, to ją wyśmieje. Poza tym wiedziała, że Leszek jest w stanie zrobić jej fizyczną krzywdę. No i jeszcze ciągle jej się zdawało, że może jest w ciąży.

Dlatego też nie zrobiła nic. Skupiła się na swojej pracy w sklepie – odważaniu robali, prezentowaniu wędek i uśmiechaniu się do klientów. Starała się nie myśleć, że gdzieś w piwnicach posesji Leszka przechowywane są zwierzęta podlegające ochronie.

 

***

Pewnego dnia Roland przyniósł na sklep białego królika.

W wolnej chwili Aneta dokarmiała zwierzęta. Podeszła także do akwarium z królikami, przykucnęła i włożyła marchewki. Miała właśnie się podnieść, gdy usłyszała głos:

– Dupa, dupa, dupa.

– Kobieta rozejrzała się w około. – Klientów nie było, a Roland na zapleczu. „Przesłyszało mi się, czy co?” – pomyślała.

– Dupa, dupa, dupa.

„Może to jakiś głupi kawał”. Aneta spostrzegła, że głos odchodzi od białego królika. Włożyła rękę do akwarium i chwyciła królika za uszy. Ustawiła mordkę zwierzaka na wysokości swojego wzroku i zaczęła się uważnie przyglądać. – „Może to taki robocik, imitacja żywego królika? Może Rolek chciał, żebym się dała nabrać?”.

Królik memłał kawałek marchewki. Aneta wolną dłonią chwyciła koniec marchewki i zaczęła ciągnąć.

– Oddawaj marchewkę – powiedział do królika.

Zwierzak wybałuszył oczy, ale mocno zębami trzymał warzywo. W tym momencie dziewczyna zauważyła, że królik jest inny od wszystkich innych królików. Ma mimikę i rozumne spojrzenie, i jeszcze budowę głowy ma nietypowo ukształtowaną.

Aneta postawiła królika na podłodze i poczekała, żeby przeżuł marchewkę do końca.

– Dupa, dupa, potrzebuję fajnej dupy – powiedział królik.

– Nie bądź wulgarny! – automatycznie upomniała Aneta. – Króliku, ty potrafisz mówić ludzkim głosem? – spytała rzeczowo. – Ale jestem naiwna – westchnęła sama do siebie.

– Jak dasz mi fajną dupę, to możemy pogadać o czymś innym. Mogę siedzieć w akwarium, byle nie z paszczuchami takimi jak tutaj.

– Przecież królice są śliczne.

– Po pierwsze wszystkie łaciate, a ja nie znoszę łaciatych. Po drugie jedna ma czerwone oczy, a ja brzydzę się albinotycznym spojrzeniem. Po trzecie tylko trzy do wyboru.

– Nie przesadzaj króliku.

– Dupa, dupa, dupa.

– Stul pysk. – Aneta karcąco pacnęła królika w grzbiet.

– Aaaał. Nie znęcaj się nad słabszymi, ty durna dupo! – wrzasnął królik.

– Przerobię cię na pasztet, futrzasty zwierzaku!

 

– Aneta, do kogo krzyczysz? – Roland wyszedł z zaplecza.

– Królik mnie wkurzył!

– Śliczny króliczek – Roland pogłaskał zwierzątko. – Spójrz tylko jaką ma sympatyczną mordkę – dodał czule.

– Moim zdaniem on ma szyderczy wyraz twarzy.

Wydaje ci się. Zaniosę go do akwarium – Mężczyzna wziął na ręce zwierzątko i odniósł na miejsce.

Aneta kucnęła przy akwarium i zaczęła nasłuchiwać.

– Dobra niech i będzie ta dupa – powiedział biały królik i zaczął kopulować. – Dupa, dupa, dupa – podśpiewywał w trakcie.

– Chamowaty królik! Sprzedam cię jakiemuś dzieciarowi. Niech cię wytarmosi i kudły wyskubie! Aaa i jeszcze sprzedam cię osobno, bez królicy.

 

– Witajcie! Jak leci – Leszek wszedł do sklepu.

– Aneta wyzywa królika, a poza tym spokojnie – odpowiedział Roland.

Zawstydzona dziewczyna zrobiła się czerwona na twarzy.

– Bo, bo, bo… ten królik mnie denerwuje – wyjaśniła.

– Skarbie, co cię ugryzło? – spytał troskliwie Leszek i przytulił Anetę.

– Powiem ci na ucho, ale obiecaj że nie będziesz się śmiać.

– Postaram się, skarbie.

– A mnie się krępujesz? – spytał Roland z zaczepną, lekką nutką zazdrości.

– Ten królik jest zboczeńcem. – Aneta szeptała wprost do ucha Leszka.

– Taaaak? – uśmiechnął się właściciel sklepu. – A jak to się objawia?

– Ciągle mówi brzydkie słowa – skarżyła się.

– A jakie?

– Brzydkie.

– Mówi? On mówi? – dopytywał się mężczyzna.

– Dokładnie ciągle mówi brzydkie słowa.

– Niesłychane!

– Właśnie! – powiedziała już pełnym głosem, tak że Roland usłyszał. – I wybrzydza, że królice są łaciate, a on takich nie lubi. Znalazł się rasista.

 

Leszek przykucnął obok króliczego akwarium. Zaciekawiony Roland schylił się również.

– Tato, co ci Aneta jeszcze powiedziała? – spytał Roland.

– Cicho bądź. Słuchaj.

– Dupa, dupa, dupa. Choć czerwone gały masz, ale cipkę mi dasz – podśpiewywał królik kopulując z samiczką o czerwonych oczach. – Dupa, dupa, dupa. Dupa krasna, cipka ciasna.

– Nienawidzę tego królika! Sami słyszycie! – wrzasnęła oburzona Aneta. – Zabijmy go.

– Rewelacja! – zawołał Roland – To on.

– Skarbie – Leszek zwrócił się do Anety. – To jest królik sprowadzony z laboratorium. Coś mu tam porobili, zmutowali, wszczepili krtań. Nieważne. Nie znam się na tym. Liczy się, że gada. Doktorek chciał sobie dorobić do marnej pensyjki i zachwalał gadającego królika. Zgodziłem się na próbę, choć przyznaję, że nie wierzyłem w królika naprawdę gadającego po ludzku. Sądziłem, że będzie co najwyżej bełkotał, a doktorka fantazja poniosła. Żal mi się chłopa zrobiło, że starym rowerem jeździ, dlatego się zgodziłem. A tu taka niespodzianka!

– Opchniemy go za kupę forsy. Jest odjazdowy! – Rolanda roznosił entuzjazm.

– Królik gada po ludzku, to co myśli każdy królik. – Leszek cierpliwie tłumaczył Anecie tajniki zwierzęcej osobowości. – Przecież wszystkie króliki mnożą się jak króliki, czyli myślą tylko o jednym, o seksie. Rozumiesz, skarbie? Ten królik nie jest bardziej sprośny od innych królików. Tyle, że ten akurat gada.

– Dupa, dupa, dupa. Przeleciałem wszystkie dupy, dajcie mi następne – mówił królik. – Tylko nie łaciate. Czerwone oczy od dziś lubię, bo mają ciasne cipki. Dupa, dupa, dupa.

– Króliku, a jakie najbardziej lubisz? – spytał Roland.

– Czarne dupy lubię.

– Opowiedział! Słyszeliście odpowiedział! – Chłopak krzyknął radośnie.

– Jak będziesz dużo gadał, to królic nigdy ci nie zabraknie – dodał filozoficznie Leszek.

– Dupa, dupa, dupa – zaśpiewał usatysfakcjonowany królik. – Dupa, dupa, dupa.

 

***

Teraz królik mieszka w luksusowym apartamencie, a jego opiekunowie codziennie podsuwają mu świeżą marchewkę i dziewiczą króliczkę o czarnym futerku.

 

Leszek z Anetą pojechał w podróż dookoła świata.

Roland zaczął więcej mówić, a nawet napisał wiersz (jeden, ale zawsze).

Doktorek kupił sobie nowy rower (Nie chiński! Za gotówkę! Nie na raty!).

Koniec

Komentarze

Bosz! Kocham czarny chumor ; ]

Fajne :)

Miejscami zabawne.
Pozdrawiam. 

Kocham Was :-)

Nowa Fantastyka